|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 10 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
maklena
Dołączył(a): N lut 12, 2006 20:58 Posty: 25
|
 Chrześniak
Mam chrześniaka. Obecnie ma 19 lat. Mimo, że to bliska rodzina, to spatykamy się rzdko ponieważ dzieli nas spora odległośc - ponad 600 km.
Ostatnio dłużej widzieliśmy się, gdy chłopak miał chyba 16 lat.
Wiem , że jego rodzice nie chodzą do kościoła. Są niby wierzący, ale nie praktykujący. Szczególnie jego ojciec. Rodzice ojca, czyli dziadkowie chłpca też nie chodzili do kościoła. Niestety przy nich się wychowywał. Razem mieszkali.
Matka chłopaka częściej bywa w kościele, ale nie pogłębia swej wiary i sądzę, że ją to coraz mniej obchodzi.
Kiedy widzieliśmy się te 3 lata temu z ogromnym zdziwieniem dostrzeglismy z meżem, że młody nie umie "Ojcze nasz", nie mówiąc już o innych modlitwach. Modlił się wieczorem na siłę.
Jest wychowany tak, że sprawy wiary nie mają dla niego większego znaczenia. Nie chodzi chyba do kościoła. Taki "poganin" wyrósł z niego.
Ja, jako chrzestna powinnam pewnie jakoś czuwać nad tym, ale to mało mozliwe. Po pierwsze ze względu na odległość a po drugie z tego powodu, że jego rodzicom na tym nie zależy i religia nie ma dla nich większego znaczenia. Pracują na okrągło cały tydzień, łącznie z sobotami i niedzielami. Nie ma ich całe dnie w domu. Boję się, że chłopak zejdzie na złą drogę o ile już się coś takiego nie dzieje. Wydaje mi się, że sobie "popija" i chyba pali.
Starsza siostra chrześniaka ma chłopaka z którym oficjalnie współżyje. Bywa u niego po kilka dni i nocy. Mają zamiar razem zamieszkać. Bez ukrywania się przed rodzicami bierze antykoncepcję. Gdy byliśmy u nich kiedyś i zdziwilismy się, że córka ich tak postępuje zostaliśmy przez mamę dzieci potraktowani słowami, "że się niepotrzebnie wtrącamy i co nas to obchodzi". Chyba to totalna bezradność rodziców.
Poradźcie, jak można wpłynąć na rodziców i na niego - w końcu jest już dorosły, aby to zminić? Jak w ogóle się odezwać? Boję się, że dojdzie do obrazy jakiejś, że się wtrącam.
Co robić?
|
Pt mar 03, 2006 14:04 |
|
|
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
maklena napisał(a): taki "poganin" wyrósł z niego.
Raczej "papierowy" chrześcijanin - głównie z metryki...
Chyba niewiele możesz zrobić. Twój chrześniak ma już tyle lat, że w tym wieku raczej trudno byłoby mu wpoić inne patrzenie na sprawy wiary, jakieś zaangażowanie. Dobrze chyba wiesz, że w tym wieku ludzie buntują się bardzo często przeciwko Bogu, wierze. Wydaje mi się, że mogłabyś spróbować porozmawiać z chrześniakiem - spokojnie, bez wyrzutów. Być może przekonałabyś go do zastanowienia się, czym jest dla niego wiara. A może nie udałoby Ci się. Nie wiem. Na pewno robienie wyrzutów pt. "wstyd mi za Ciebie" nic nie pomoże, a tylko zniechęcisz go do Boga i do siebie.
Z tego, co pisałaś, nie powinnaś czuć się zbyt winna. Rodzice chrzestni powinni pomagać rodzicom wychowywać w wierze dziecko - ale jak widać nie zawsze jest to możliwe, choćby z powodu odległości. A tutaj problem jest nie w tym, że Ty nie stałaś nad młodym i nie uczyłaś go pacierza, nie pilnowałaś chodzenia do kościoła - ale w jego rodzinie. Skoro wygląda ona tak, jak wygląda - rodzicom nie przeszkadza taki stan rzeczy, akceptują np. postępowanie starszej córki... Nie wiem, czy użyte przez Ciebie sfromułowanie "totalna bezradność" pasuje w kontekście rodziców. Mi się wydaje, że im nie przeszkadza taka sytuacja - a to nie to samo.
Przykre jest, że rodzice - w imię bardzo dobrego celu: zapewnienia dzieciom dostatku, zapominają o sprawach tak prostych i o ile ważniejszych, jak zwykłej obecności. Ciężko zwrócić uwagę, że jest coś nie tak - jeśli nie ma się z kimś kontaktu. A jeszcze bardziej ciężko zwrócić uwagę na coś, w kontekście czego samemu jest się nie w porządku (kwestie wiary, praktykowania).
To, o czym napisałaś, to nie jest tylko problem rodziny Twojego chrześniaka. Takich rodzin jest, niestety, wiele.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pt mar 03, 2006 14:17 |
|
 |
maklena
Dołączył(a): N lut 12, 2006 20:58 Posty: 25
|
Dawniej, kiedy chłopak był młodszy (szkoła podstawowa, gimnazjum), czasami przyjeżdżał do nas na wakacje.
Wtedy staraliśmy pokazać mu inny sposób zycia. W niedzielę rano zabieraliśmy go do koscioła. Po obiedzie razem gdzieś jechlismy lub wychodziliśmy.
W jego domu jest inaczej. Wstyd mi trochę, że nie miałam większego wpływu na jego wychowanie religijne.
|
Pt mar 03, 2006 14:50 |
|
|
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
A jak, w tych nieco dawniejszych czasach, młody reagował na chodzenie do kościoła, spędzanie czasu razem z ludźmi z którymi się mieszka  Bo reakcje mogły być różne, jako że w domu u niego jest inaczej.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pt mar 03, 2006 15:11 |
|
 |
maklena
Dołączył(a): N lut 12, 2006 20:58 Posty: 25
|
Szczerze mówiąc, to najchętniej spałby do południa. U nich jest tak, że siedzą do późnych godzin nocnych a następnie śpią długo. Rodzice nie mogą tak długo spać, bo pracują, ale gdyby nie to, to spaliby do 11:00 albo dłużej.
My prowadzimy trochę inny tryb zycia i młody bedąc u nas musiał się dostosować. Do kościoła z nami chodził, bo wiedział, że nie ma innego wyjścia gdy my szliśmy. Nie sprzeciwiał się, był wtedy dużo młodszy. Nie wiem, jak teraz by było?
Popołudnia chętnie z nami spędzał. Chcielismy jak najbardziej urozmaicić mu pobyt więc zabieraliśmy go w rózne ciekawe miejsca, albo poprostu grilowaliśmy w ogródku. Myślę, że brakowało mu takiego wspólnego spędzania czasu.
|
Pt mar 03, 2006 15:46 |
|
|
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Heh... Wysypiać się można - przecież są też msze wieczorne
Widzisz - na pewno pomagały mu te wspólnie spędzone chwile z wami, dosłowne spędzanie czasu - a nie tylko mieszkanie pod jednym dachem.
Trudna sprawa. Chyba niewiele możesz zrobić.
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pt mar 03, 2006 23:01 |
|
 |
maklena
Dołączył(a): N lut 12, 2006 20:58 Posty: 25
|
Dzięki ToMu za rady!
Niestety, w naszej miejscowości nie ma mszy wieczornych. Ostatnia zaczyna się o 11:00 przed południem. Chyba w większości wsi tak jest. I nie powiem żeby nie było to problemem, bo sama często skorzystałabym z mszy popołudniowej. Wychowałam się w mieście i tam często po południu chodziłam do kościoła, ale też czasami tak bardziej by mi pasowało z róznych przyczyn. Jest to niemozliwe.
|
Pt mar 03, 2006 23:22 |
|
 |
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Tak też bywa - że nie ma mszy wieczornych.
Wiesz, nie uważam za sensowne ciągnięcie kogoś na msze, na siłę. Jedyne, co wg mnie możesz zrobić, to spróbować bardzo spokojnie porozmawiać z chrześniakiem. Spróbować zainteresować go sprawami wiary, zachęcić do poznania Kościoła jako wspólnoty, do której sam należy.
Powodzenia życzę 
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pt mar 03, 2006 23:32 |
|
 |
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
Trudna sytuacja. chrzestni powinni wspierac rodziców w wychowaniu dzieci, tylko że to rodzice chyba maja najważniejszy głos Może warto spróbować porozmawiać z nim, ale nie od strony atakującej czy takiej, żeby poczuł sie urazony, ale spróbowac wzbudzić u niego zaufanie. Być może tego potrzebuje, potrzebuje rozmowy i zainteresoawnia a rodzice zapracowani nie daja mu tego, stąd mogą sie brać właśnie ucieczki w jakieś używki czy coś w tym rodzaju.
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Wt mar 07, 2006 0:31 |
|
 |
Mieszek
Dołączył(a): Wt lut 22, 2005 23:45 Posty: 3638
|
ja mam chrzesniaka i widze sam jak szkoła czyli koledzy i koleżnaki,nauczanie wpływają na dziecko
teraz szkoły sa ateistyzne z zasady i wychowuje się dziecko które nie tyle nie obchodza sprawy wiary ile dodatkowo na słowa religia i pójscie do kościoła dostaje buraczanej choroby
moze w wieku juz 19 lat troche jest obudzenie się chrzestnych późne.. lecz nie wszystko stracone matka św. Augustyna nie ustawała w modlitwie i mamy fajnego biskupa świętego więc radzę po prostu się modlic za niego
moze zainteresuj go tematami powaznymi o etyce,religiach,filozofach jesli sie nie nawróci to trafi przynajmniej jak tutaj niektorzy ateiści na strony wiary i będzie rozmawiał a nie opluwał ...
i kto wie..może to spowoduje ,ze zmieni zdanie... choć niektórzy tutaj przychodza sobie własnie popluć,pokpić tylko...
_________________ Niech żyje cywilizacja łacińska !!!
więc śpiewaj duszo ma... BÓG JEST MIŁOŚCIĄ...
|
Pn mar 27, 2006 23:17 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 10 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|