Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 11, 2025 21:48



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Już nie mam siły 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post Już nie mam siły
Kolejna noc nieprzespana i pytanie jak długo będę tkwiła w tym kłamstwie albo złudzeniu, że może się coś zmieni... Potrzebuję rozmowy, nie mam do kogo się otworzyć w tym temacie a wszystko aż we mnie krzyczy pomocy.
Żyję w szczęśliwej rodzinie. Mam kochającego męża, który oddany jest mi bezgranicznie a ostatnio przyszedł na świat nasz synek, piękny zdrowy bobas. Prowadzimy spokojne życie, pełne wzajemnego ciepła i szacunku do pewnych momentów.
Niedługo chrzciny naszego maleństwa i jak przy każdym tego typu wydarzeniu mam odwieczny problem z mężem.
Już gdy go poznałam deklarował się jako niewierzący. Myślałam jednak, że to taki kaprys. Jego ojciec zatwardziały ateista nastukał mu do głowy głupot i sądziłam, że gdy lepiej się poznamy obudzę w nim tą iskrę wiary zwłaszcza, że przez wiele lat wierzył, przyjął wszelkie sakramanty. Brak wiary jednak w nim pozostał.
Pobraliśmy się w Kościele. Nikomu nie mówiliśmy, że mąż ma "problem", pobraliśmy się jak katolickie małżeństwo. Strasznie mi na tym zależało a mąż nie czynił ku temu żadnych przeszkód. Od początku jasno wiedział, że ja będę przy Bogu, dzieci będą wychowywane na katolików- to było jasne i jest do dziś. Mało tego, mąż zamierza aktywnie mówić o Bogu jeśli dziecko zapyta . On jest bardzo szlachetnym i etycznym człowiekiem i wiem, że i nigdy nie uczyni ani słowem ani czynem czegokolwiek co mogłoby dziecko odwrócić od wiary
Niedługo chrzest. A ja znowu biję się z myślami czy powinnam robić teatr przed sobą, rodziną, że mąż jednak trochę wierzy. Czyli pójdzie do spowiedzi, przyjmie opłatek na chrzcie. Dla niego to żaden problem, zrobi wszystko o co go poproszę, tylko czy powinnam. Tak bardzo zależy mi na tym aby tata mego dziecka miał tego dnia Boga w sercu, że jestem w stanie powiedzieć mu idź do spowiedzi, do komuni- tak jak poprosiłam go o to na ślubie.. :( Problem w tym na ile byłoby to szczere. Praktycznie w ogóle? A jednak biję się z myślami. Z drugiej strony chcę aby chrzest maluszka był szczery. Z trzeciej strony oczyma wyobraźni już widzę sytuację gdy wszyscy idą do komunii a mój mąż zatwardziale siedzi samotnie w ławce. Jestem przerażona natłokiem myśli.
Wybieram się do księdza po formalności i już się boję, że dostanę karteczki do spowiedzi. Przyjąć je z uśmiechem, dac dla męża, żeby je zrealizował czy powiedzieć, że ojciec dziecka odszedł od wiary i może nie powinien tego dnia iść do spowiedzi, komunii. Tylko co dalej? Drążenie? A to czemu, a kiedy, a dlaczego? nie dam psychocznej rady stanąc z ksiedzem i tym problemem. Nie chcę nawet o nim myśleć a mówić?
Pomóżcie. Staję się wrakiem od natłkoku myśli. Nie potrafię cieszyc się z macierzyństwa bo w głowie stoi mi wizja nieszczerego ojca wtrakcie chrztu i matki któa przyłożyła do tego rękę albo definitywnego odciecia od Boga męża i pozbawienia się złudzeń, że nie wierzy a takze pokazanie tego na forum publiczne.
Boję się reakcji księdza, boję się, że będzie tworzył problemy, że jeszcze powie, że nie ochrzci - chyba strzeliłabym sobie w łeb.
Pomóżcie proszę.


Cz lip 09, 2009 8:54
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19
Posty: 5389
Post 
Mi się wydaje, że się martwisz najbardziej o siebie, o to co Twoja rodzina powie. Nie rozumiem jak można męża zmusić, żeby formalnie dopełnił obowiązków sakramentalnych w istocie ich nie chcąc. Czy ta jego spowiedź i Komunia św w dni śluby była szczera, czy tak jak piszesz byłą wymuszona bo Ty tak musiałaś mieć na ślubie? Człowieka przymusem nie nawrócisz.

Jednocześnie piszesz o wspaniałej postawie Twojego męża, który mimo iż sam nie do końca zgadza się z wiarą tak aby ją przyjąc osobiście to jednak ją zna i szanuje, jednocześnie kochając Ciebie chce wychować dzieci po katolicku. Więc w czym problem z chrztem? Idziecie razem do księdza proboszcza i wyjaśniacie sytuacje. Nie możesz iść i decydować za męża - ani, że przyjmie świętokradzko kolejne sakramenty, albo że ich nie przyjmie. To jego decyzja.

No i porozmawiaj ze swoim spowiednikiem właśnie na temat takiego wymuszania na mężu pewnych postaw w kościele.

Pozdrawiam.


ps.
Cytuj:
Czyli pójdzie do spowiedzi, przyjmie opłatek na chrzcie [...] Tak bardzo zależy mi na tym aby tata mego dziecka miał tego dnia Boga w sercu

Po pierwsze Pan Bóg z opłatka się nie bierze ;) a przede wszystkim zastanów się dlaczego Ci na tym tak zależy. Dla jego zbawienia (wiedząc, że zrobi to bez wiary i ściągnie jedynie na sibie Gniew Boży) czy dla własnego spokoju i nie martwienia się co ludzi powiedzą...

_________________
Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...

Użytkownik rzadko obecny na forum.


Cz lip 09, 2009 10:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30
Posty: 1191
Post 
1. Trafił Ci się dobry facet, który nie widzi przeszkód w tym byś mówiła dzieciom o Bogu - to powinnaś docenić.
2. Opłatka się nie przyjmuje, opłatkiem się dzieli. Chyba, że chodzi Ci o Ciało Chrystusa ;).
3. Moim zdaniem nie powinnaś go do niczego namawiać. Dajesz mu tylko złudne wrażenie, że katolik to pójdzie do spowiedzi, potem "zje opłatek" i jest cacy. Wiara powinna jakoś człowieka pociągać (mieć w sobie coś głębokiego, mistycznego) - pogadanki z księdzem przez kratki w żaden sposób mnie nie interesują. Żyj po swojemu tak żeby Twój przykład kiedys go pociągnął - jest to jakaś droga :D.
4. Co do chrztu to ksiądz nie powinien robić żadnych problemów; Ty chcesz wychować dziecko po katolicku, Twój mąż nie zamierza się o to awanturować, więc bez obaw :)

No i pamiętaj, że Twój mąż też chce być sobą - może On chciałby żeby inni jasno widzieli iż jest ateistą - ma do tego prawo.
pozdrawiam

_________________
O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...


Cz lip 09, 2009 10:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post 
Zielona Mrówko, to nie tak, że najważniejsze jest dla mnie co inni powiedzą. Owszem, tłumaczenie sie potem dla mamy we łzach i obrażonego taty nie będzie komfortowe. Najważniejsze jest jednak to że dla mnie pozwolenie mężowi na nieuczestniczenie w życiu kościelnym jest takie jakbym sama akceptowała tą jego niewiarę. Ilekroć on jest w kościele, ja łudzę się, zapominam o problemie braku wiary i łudzę się i dobrze mi z tą chwilą ułudy.

Kastorze, nie wiem kim jesteś ale to krzepiące co piszesz. Jakbym słyszała swego męża. Ja poprostu nie potrafię zaakceptować jego braku wiary. Nie potrafię tego zrozumieć, nie chcę.
Boję się dzisiejszego spotkania z ksiedzem. Chcę mu powiedziec o problemie a boję sie że zacznie drążyć a ja tego nie chcę. Rozpłaczę się i nie powiem nic..


Cz lip 09, 2009 11:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 26, 2008 18:27
Posty: 144
Post 
Droga Misiowa... domyślam się, co czujesz. Może opowiem coś o sobie...

Po pierwsze: mój Ukochany również nie wierzy w wiarę chrześcijańską... w Boga ponoć wierzy, nie wiem, jak to jest. Moja rodzina, a w szczególności babcia, tego nie rozumieją. Ja też tego nie rozumiałam, ale rozumiem coraz bardziej... sama w toku poszukiwań mam coraz więcej wątpliwości.

Po drugie, ja sama "żyję w grzechu", nie widzę u siebie na razie chęci poprawy, więc uważam, że chodzenie do spowiedzi i komunii byłoby nieszczere i niegodne i jeszcze bardziej obraziłoby Boga. A jednocześnie unikam chodzenia na Mszę z rodziną... właśnie z tych względów.

Jak widzisz, na pewno wiele osób ma podobne problemy. Pamiętaj jednak, że spowiedź i komunia "na pokaz", nie tylko nic nie dają, ale są niegodne.

Ludzi, którzy nie wierzą, trzeba zrozumieć. Nic nie zmienisz, nie poznając motywacji, dla której Twój mąż nie wierzy. Może warto porozmawiać na spokojnie, może ma on wątpliwości, które możesz rozwiać. Twój mąż rozumie Ciebie i to, że wierzysz. Spróbuj zrozumieć Jego. Nawet, jeśli nigdy nie uwierzy, pamiętaj, że jeśli będziesz się za Niego szczerze modlić, Bóg będzie o tych modlitwach pamiętał.

A może przyjdzie czas, by porozmawiać z rodziną? Jeśli będą mieć pretensje, że Twój mąż nie był u komunii... może zamiast płakać i milczeć, wytłumaczyć, że wierzysz, że trafi do Boga, że modlisz się za niego, opowiedzieć o Jego wątpliwościach? uwierz, po takiej rozmowie ulżyłoby Ci

_________________
Z lękiem społecznym można walczyć!

http://lek.spoleczny.w.interia.pl

...a z brakiem szacunku i zrozumienia wobec cierpiących na zaburzenia psychiczne walczyć trzeba.


Cz lip 09, 2009 12:19
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post 
Kasiu, dziękuję za wsparcie.
Na mego męża nie zadziała już zadna polemika słowna. Gdzieś kiedyśjego ojciec wywarł na niego taki wpływ, że poprostu przestał wierzyć i to skutecznie. Dodatkowo siedzi na portalu racjonalista.pl i czyta bzdety. W chwilach zwątpienia już i kasowałąm te strony i jego posty i tylko co raz bardziej dochodziłam do wniosku, że to sensu nie ma. Byłam z nim nawet w Watykanie, zobaczył tłum ludzi głęboko wierzących i stwierdził, że wszyscy się poprostu mylą. to było jak cios już nie w serce ale w duszę. Prezpłakałam i co? Nic, wiem,ż enie ma szans na nawrócenie, no chyba, że wydarzy sie cu. Przyjdzie jakaś istota z zaświatów i powie "uwierz". Ja sama jestem bezradna.
Panicznie boję się dzisijeszej rozmowy ws chrztu. Bo jesli ksiądz da mi karteczki do spowiedzi będzie to równoznaczne z tym, że będe musiała powiedzieć o bezcelowości karteczki dla męża. I ten potok pytań. Już go słyszę.. Jak ja dam radę.


Cz lip 09, 2009 12:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
hmmm :) ja, dzięki Bogu, mam ten problem za sobą :)

po ślubie mój mąż powiedział, że nie wierzy, że Jezus jest Bogiem
ale gdy mu przypominałam, chodził do spowiedzi, przyjmował Komunię, chodził z dziećmi i ze mną do kościoła, czasem modliliśmy się razem :)

nie prowadziłam z nim jakowyś niesamowitych teologicznych dyskusji, czasem coś mówiłam, ale rzadko

odwiedzali nas różni znajomi księża i też wtedy nie było teologicznych dysput

kilka lat temu spytałam go, czy już wierzy, że Jezus jest Bogiem - potwierdził :) gdy zapytałam, czemu zmienił zdanie, powiedział, że inaczej to wszystko nie miałoby sensu

on zawsze był bliżej Boga, niż ja - jego miłość (1 Kor 13) pomogła nam przezwyciężyć kryzys małżenski
zawsze był dla mnie oparciem

misiowa - nie odpuszczaj mężowi ;)


Katarzyno - dobra rada - nawet w największym grzechu nie rezygnuj ze spowiedzi i przyjmowania Komunii św, gdy dostaniesz rozgrzeszenia
a przynajmniej nie rezygnuj ze Mszy św
- to minimum, które może pomóc przezwyciężyć zło, w jakim tkwisz, ale bez tego możesz z tego zła nigdy nie wyjść
nie odcinaj się od źródeł łaski Bożej
mnie to kiedyś uratowało, więc wiem, o czym piszę...

pozdrawiam Was serdecznie :)

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Cz lip 09, 2009 12:30
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post 
Przyszło mi jeszcze jedno pytanie do głowy. Jeśli powiem księdzu, że mąż stracił wiarę czy nie będzie on robił coś w kierunku wykreślenia go ze społeczności katolickiej (jeśli coś takiego istnieje)..


Cz lip 09, 2009 13:10
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30
Posty: 1191
Post 
Jest coś takiego jak apostazja; sam zainteresowany udaje się do proboszcza prosząć o zanotowanie, że chce odejść z Kościoła. Proboszcz z pewnością sam z siebie nie będzie chciał usunąć Twojego męża - mimo, że jak sama mówisz jest On ateistą to przecież nigdy nic nie wiadomo ;). Kiedyś być może będzie wierzył, a proboszcz nie jest złośliwą, nadgorliwą małpą, która by wszystkich wyrzucała. Większość proboszczy to ludzie - wielu naprawdę porządnych, więc nie masz się co obawiać :)

_________________
O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...


Cz lip 09, 2009 13:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 09, 2009 6:27
Posty: 8
Post 
Dziękuję Ci Kastor, pomogłeś.


Cz lip 09, 2009 14:15
Zobacz profil
Post 
Misiowa:

zastanowiła mnie strasznie jedna Twoja wypowiedź:
Cytuj:
Zielona Mrówko, to nie tak, że najważniejsze jest dla mnie co inni powiedzą. Owszem, tłumaczenie sie potem dla mamy we łzach i obrażonego taty nie będzie komfortowe.


No to mamy przynajmniej część jasną. Wychodzi na to, że ważniejsze jest to, co powiedzą rodzice, niż to, co czuje Twój mąż.

Cytuj:
Najważniejsze jest jednak to że dla mnie pozwolenie mężowi na nieuczestniczenie w życiu kościelnym jest takie jakbym sama akceptowała tą jego niewiarę. Ilekroć on jest w kościele, ja łudzę się, zapominam o problemie braku wiary i łudzę się i dobrze mi z tą chwilą ułudy.


Zastanów się, kogo Ty w ogóle chciałaś poślubić: tego faceta, czy też może jego wiarę? Bo jak na razie wydaje mi się, że ty po prostu nie akceptujesz jego poglądu i starasz się go zmienić. Kobieto, mówiąc wprost:
widziały gały co brały.

Przed ślubem wiedziałaś, że nie wierzy, ale widać łudziłaś się, że po ślubie jakoś to będzie, że jako żona go zmienisz. No ale się nie udało. Więc teraz odpowiedz sobie, co dla Ciebie jest ważniejsze:
- Twój mąż,
- czy jego wiara.


Jak na razie po Twoich postach widać, że nie jesteś tego pewna.


Crosis


Cz lip 09, 2009 14:25
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 26, 2008 18:27
Posty: 144
Post 
"Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak świętość osiągnie niewierząca żona przez brata."

Misiowa, znasz ten cytat, pochodzący z I Listu do Koryntian? Nie martw się o Męża. Twoja modlitwa i Twoja wiara w Boga uświęcają Go, jeśli wierzyć świętemu Pawłowi.

Mówisz, że siedzi na stronie racjonalista.pl;) Sama też tam przesiaduję, bo kocham naukę, a bywają tam mądre, nie tylko antyklerykalne, artykuły. Widzisz, Twój Mąż szanuje Ciebie i Twoją wiarę. Nie kasuj Mu stron ani postów. Bo może wtedy stwierdzi, że Ty Go nie akceptujesz, to i On przestanie akceptować Ciebie i Twoją wiarę.

Rób to, co możesz. Bądź dla Niego uświęceniem. Czy wierzy - czy nie. Święty Paweł widzi dla Niego nadzieję!

_________________
Z lękiem społecznym można walczyć!

http://lek.spoleczny.w.interia.pl

...a z brakiem szacunku i zrozumienia wobec cierpiących na zaburzenia psychiczne walczyć trzeba.


Cz lip 09, 2009 14:49
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post 
Cóż, wypowiem się jako ta druga strona.
Moim zdaniem robisz rzecz niewybaczalną- zmuszasz człowiaka którego kochasz do najgorszej mozliwej hipokryzji. Do UDAWANIA uczuć religijnych.
Czy nie zastanawiasz się jak on się z tym czuje?
Myslisz że ateista nie ma sumienia?

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


Cz lip 09, 2009 20:20
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr maja 09, 2007 7:24
Posty: 4028
Post Re: Już nie mam siły
Zgadzam się z Rojzą i Crosisem - to co robisz Misiowa, jest karygodne. Po pierwsze, zachęcasz męża do świętokradczego przyjmowania sakramentów (o innym nie ma mowy, skoro jest niewierzący), po drugie przedkładasz "co ludzie powiedzą" nad jego uczucia, po trzecie niszczysz jego korespondencje (posty na forum są formą korespondencji).
Nie masz wyboru - musisz zaakceptować jego niewiarę. Wybór to miałaś przed zawarciem małżeństwa, gdy decydowałaś się czy wyjść za osobę niewierzącą, czy nie. Twój mąż jest pogodził się z faktem, że dzieci zostaną wychowane na katolików, co jest dużym wyrzeczeniem z jego strony, więc Ty pogódź się z tym, że on jest niewierzący. Wzajemna akceptacja jest fundamentem małżeństwa, a Ty niepotrzebnie tworzysz problemy. Zarzucasz mężowi, że ojciec mu głupot napchał do głowy - lepiej skup się na tym, co Tobie do głowy napchano, skoro jako dorosła kobieta nie śpisz po nocach bo "co mamusia z tatusiem powiedzą, jeszcze na mnie nakrzyczą".


Cz lip 09, 2009 21:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post 
moja przyjaciolka za miesiac bierze slub koscielny z niewierzacym. jest taka mozliwosc w KK po dopelnieniu odpowiednich formalnosci. sprawa jest dla wszystkich jasna.ona zawiera sakrament, wypowiada slowa przysiegi, powolujac Boga na gwaranta tej przysiegi, on pomija kwestie odnoszace sie do wiary. mimo to facet jest wspanialym, bardzo uczciwym czlowiekiem ktory bardzo ja wspiera w jej wierze, tak jak Twoj maz deklaruje pomoc w wychowaniu dzieci po katolicku, jest nawet bardziej od niej wytrwaly w zachowaniu czystosci przedmalzenskiej bo wie jak dla niej jest to wazne.
taki maz to prawdziwy skarb, tak jak Twoj.
musisz wiedziec ze to nie Ty nawrocisz swojego meza ale zrobi to Bóg jesli bedziesz go o to wytrwale prosic i swoim zyciem dawac mu zywe swiadectwo wiary. chocby swiety Augustyn z totalnego agnostyka zostal przemieniony w wielkiego swietego dzieki zanoszonej przez wiele lat modlitwie jego matki.
po drugie- zauwaz ze nasza wiara, oprocz kwestii dogmatycznych, w duzym stopniu (zwlaszcza jesli chodzi o moralnosc) opiera sie na prawie naturalnym czyli nawet zyjac z ateista, mozecie byc jednomyslni w wielu sprawach. ktos wyzej napisal ze ateista tez ma sumienie i oprocz tego ze nie jest ono oswiecone wiara, moze byc dobrze uformowane i ukierunkowane na postepowanie moralne i prawe. z tego co piszesz Twoj maz wlasnie tak ma.
jezeli maz szanuje twoja wiare i chce by wasze dzieci byly wychowane po katolicku, to znaczy ze tak zupelnie nie jest przeciwny wierze. jako czlowiek myslacy racjonalnie, napewno widzi w religii katolickiej wiele logiki i madrosci, nawet jesli nie rozumie elementu Bożej interwencji ktora temu towarzyszy. ciesz sie z tego ze chce Ci pomagac w religijnej formacji dzieci. nawet jesli nie wierzy, moze ubogacic ta formacje swoim zdrowo rozsadkowym spojrzeniem na wiele spraw bo nasza wiara nie jest sprzeczna z logika moze wiec czerpac swa sile z rozumowego podejscia do niektorych problemow.
warto by maz chodzil z wami na Msze, warto byscie modlili sie wspolnie- o ile jest chetny wypowiadac slowa modlitwy a jesli nie, to aby staral sie trwac przy tobie gdy ty sie modlisz. nawet jesli nie bedzie z toba jednoscia w modlitwie, to bedzie w ten sposob umacnial wasza jednosc w trwaniu razem w tym co wazne, chocby tylko dla ciebie.
natomiast nie widze sensu aby uczestniczyl w sakramentach. jak juz wyzej powiedziano, sa nie tylko przyjmowane niewaznie ale i swietokradzko. i niestety, w duzym stopniu wine za to ponosisz ty zachecajac (czy zmuszajac) go do tego by robil cos jedynie dla publiki, nie wierzac w to co robi. lepiej aby byl dobrym ateista niz falszywym katolikiem. zimne lub gorace, tak jak glosi Ewangelia.
nie przejmuj sie opinia rodziny. nie musisz sie nikomu tlumaczyc. powiedz poprostu ze nie jest gotowy na przyjecie sakramentow. jesli beda drazyc, powiedz zeby spytali go o to sami. rodzice nie maja obowiazku znac szczegolow waszego zycia, rowniez duchowego.
zycze ci duzo sil i spokoju sefca. mam nadzieje ze rozmowa z ksiedzem przebiegla bez kolizji


Cz lip 09, 2009 22:40
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL