Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N sie 17, 2025 23:35



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona
 Prawo do rodziny 
Autor Wiadomość
Post Prawo do rodziny
Dwudziestoparoletnia dziewczyna. Samotna (i – co być może ważne – bez żadnych doświadczeń bycia w związku), ale pragnąca zmienić swoją sytuację, założyć w przyszłości rodzinę. Bo życia bez niej sobie nie wyobraża. Gdzie problem?
Ano jest… (Praktycznie) stwierdzona bezpłodność. I tu pytanie – czy w tej sytuacji dziewczyna ma prawo do rodziny? Nie chodzi mi tutaj o kwestie prawne – wiem, że osoba bezpłodna może wziąć ślub kościelny (cywilny również) i jest on ważny, jeżeli mąż/żona został wcześniej poinformowany o „przypadłości” ukochanej/ukochanego i nie stanowi ona dla niego/niej problemu. W zasadzie chodzi nie o „czy”, tylko o „jak”. Jak powinna zachować się w stosunku do „ewentualnego” partnera osoba wiedząca, że w przyszłości najprawdopodobniej nie będzie mogła mieć własnych dzieci? Na którym etapie znajomości powinna pojawić się taka informacja? Przy pierwszej kawie – „niewinnej”, ale zdradzającej chęć dalszego poznania; przy pierwszym pocałunku; przy oświadczynach? A może nie „wydarzenia”, ale czas znajomości powinien decydować o chwili „wyznania”? Słowem, co zrobić, aby w pewnym momencie partner (czy też partnerka) nie poczuł się oszukany i jednocześnie, żeby osoba wchodząca w związek „z problemem” nie czuła, że oszukuje?
W zasadzie problem ma charakter bardziej moralny niż religijny (choć i tego nie jest, moim zdaniem, pozbawiony). Dla mnie powyższa sytuacja jest nieznośnym patem (chociaż ktoś może powiedzieć, że jest to robienie z igły wideł i „rozdmuchiwanie” problemu na siłę), z którym coraz trudniej żyć…
Byłabym ciekawa Waszych opinii (nie śmiem pisać: „propozycji rozwiązań”) w tej sprawie.


So lut 21, 2009 15:56
Post 
Moim zdaniem, to nie jest temat na pierwsza randke, nawet na 10 nie. Spotykajac kogos interesujacego, niekoniecznie musisz od razu myslec o wychodzeniu za niego za maz. Lepiej zobaczyc, czy istnieje miedzy wami nic porozumienia, czy macie wspolne tematy, czy mozecie zostac przyjaciolmi. Temat rodziny i dzieci pojawia sie kiedys sam i na pewno nie warto kazdemu mezczyznie, z ktorym rozmawiasz o tym opowiadac.

Sa rozne przyczyny, dla ktorych ta osoba moze byc , jak piszesz (prawie na pewno) bezplodna. Niektore mozna leczyc.
Jezeli chcesz, to napisz do mnie na pw. To nie jest temat na forum.


So lut 21, 2009 16:18

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 11:17
Posty: 41
Post Prawo do rodziny
W mojej rodzinie była taka sytuacja.
Ciocia powiedziała swojemu narzeczonemu o swoim problemie gdy zorientowała się ,że zmierzają w kierunku małżeństwa.Byli dojrzali - ona 32 lata , on 35 lat.
Momo to pobrali się , adoptowali po kilku latach dwójkę dzieci - rodzeństwo.
Chylę przed nimi czoło.

_________________
megi


So lut 21, 2009 16:38
Zobacz profil
Post 
Kamala napisał(a):
Moim zdaniem, to nie jest temat na pierwsza randke, nawet na 10 nie. Spotykajac kogos interesujacego, niekoniecznie musisz od razu myslec o wychodzeniu za niego za maz. Lepiej zobaczyc, czy istnieje miedzy wami nic porozumienia, czy macie wspolne tematy, czy mozecie zostac przyjaciolmi. Temat rodziny i dzieci pojawia sie kiedys sam i na pewno nie warto kazdemu mezczyznie, z ktorym rozmawiasz o tym opowiadac.

Oczywiście, że nie jest to temat na pierwszą randkę. I nie należy mówić o tym każdemu. Ani „wypisywać na czole” – choć tutaj nie jestem przekonana, czy ta osoba w jakiś sposób (podświadomy) nie przekazuje swoim zachowaniem komunikatu „coś jest nie tak”. Bo zwykle, że jeżeli coś nas naprawdę gnębi, to nie jesteśmy w stanie całkowicie tego ukryć. Ale to tak na marginesie. Piszesz, że temat małżeństwa i dzieci po pewnym czasie przychodzi sam, jednakże czy wtedy nie byłoby już za późno na takie „wyznanie”? Moim zdaniem on (czy też ona – przykład, choć konkretny, może dotyczyć też mężczyzny) ma prawo poczuć się oszukanym i mieć pretensje, że ona nie powiedziała mu tego wcześniej. A więc to nie była „prawdziwa miłość” – ktoś może powiedzieć. Niekoniecznie… Wszak podstawą każdego związku jest wzajemne zaufanie – ja ufam jej, ona ufa mi. Brak szczerości może w tym przypadku zostać odebrany jako brak zaufania (mimo że on „kocha prawdziwie”).
No i jest jeszcze ona – czy kobieta byłaby w stanie stworzyć właściwą relację z mężczyzną, pozostając pod presją „rozmowy”, którą będzie trzeba kiedyś odbyć? Moim zdaniem, ciągłe wyrzuty sumienia mogą zamknąć ją (a tym samym i jego) na przeżycie miłości…
I tu właśnie widzę sytuację patową – zbyt wczesne „wyznanie” naraża na bycie śmiesznym (żeby nie użyć dosadniejszego słowa), zbyt późne niesie ze sobą ryzyko bolesnego rozstania (choć tutaj nie jestem do końca pewna, czy w przypadku czekania zaistnieje głębsza więź, a tym samym przyjdzie czas na rozmowę o małżeństwie i dzieciach; czyli: czy druga sytuacja w ogóle jest możliwa?).

Megi – też chylę czoła przed Twoim wujostwem.


So lut 21, 2009 22:46
Post 
Hmmmm...Mnie się jednak wydaje, że zbyt długo czekać nie można. Tzn. nie od razu ale od momentu gdy stwierdzamy że "chodzimy ze sobą" lub "spróbujmy się spotykać na poważnie" - wtedy nalezy powiedzieć. Znam parę gdzie facet ma pewną chorobę która niesie za sobą pewne konsekwencje, m.in. ryzyko bezpłodności i inne (też zarażenie tej dziewczyny itp), facet musi regularnie się badać itp. jest z dziewczyną prawie 4 lata ale jeszcze nie są zaręczeni i...ona nie ma pojęcia o tej chorobie!!!! Dla mnie to już przesada jest, że jej nie powiedział do tej pory, tak jakby nie traktował jej poważnie.


N lut 22, 2009 21:08
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
ja polecam takiej osobie, przegadać temat z Duchem Świętym na modlitwie...

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


N lut 22, 2009 21:16
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Kamala - bardzo ładnie napisane i gdyby mnie spytano o zdanie odpowiedziałbym w podobnym tonie (ale pewnie nie tak ładnie :-)).
AHAWA - nie każdy osiąga ów poziom. Posługujesz się żargonem - dla niektórych za trudnym. Na przykład dla mnie.
Wg mnie (jak ktos kiedyś napisał): gdy ja mówię do Ducha Świętego to jest modlitwa. Gdy słyszę jak On mówi do mnie - to schizofrenia.
Dlatego wolę terminologię: pomodlić się (o dobrą radę, o rozeznanie). Wówczas na pewno wszyscy dobrze zrozumieją :-).


Pn lut 23, 2009 7:37
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 24, 2008 9:04
Posty: 106
Post 
Witam,

Na pewno nie jest to temat na początek znajomości. Niestety tutaj trzeba trochę zaryzykować. Moim zdaniem twórz związek nie przez pryzmat bezpłodności, wiem że to będzie trudne ale warto próbować. Po pewnym czasie o ile będziecie już na tyle poważnie ze sobą aby rozmawiać o przyszłości, możesz porozmawiać generalnie co On sądzi o adopcji, rodzinie itp. No takiego rodzaju badanie sądzę wyjdzie po prostu z rozmów na inne tematy. A powiedzenie tego wprost na początku moim zdaniem byłoby błędem


Pn lut 23, 2009 8:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lis 07, 2007 14:33
Posty: 65
Post 
ja leczyłam się na jajniki kilka lat temu. Nie było wiadomo, czy będą działały jak należy (w kwestii potomstwa także), czy nie. Nie bardzo wiem, o co dokładnie chodziło, bo nie chciałam o tym w ogóle myśleć ani do tego wracać. Gdy zaczynałam przyjaźnić się z moim jeszcze-wtedy-nie chłopakiem kuracja ma dochodziła końca, ale nadal nie byłam pewna, co i jak będzie. powiedziałam mu wprost, jak to przyjacielowi, że nie będę się wiązać z nikim na stałe, jeśli okaże się, że nie mogę mieć dzieci. W międzyczasie jednak mój przyjaciel zaczął o mnie zabiegać, nie odstraszyłam go tym. Przemówił mi do rozsądku i zaczęliśmy być razem. Potem okazało się, że wszystkie zabiegi, które przeszłam udały się książkowo.
Nie żałuję, że mu powiedziałam. Wiedziałam już wtedy, że coś więcej do niego czuję, dlatego takie powiedzenie na głos tego, co we mnie siedziało miało mieć zadania terapeutyczne.

Jak widać - nie wyszło, bo nadal jesteśmy szczęśliwą parą.

Mówić, nie mówić... A kiedy będzie odpowiedni czas, by powiedzieć? To trochę tak, jak robią niektóre znane mi samotne matki. Nie mówią o tym, że mają dziecko od razu, żeby nie odstraszyć potencjalnego partnera, a gdy już powiedzą, ten ma pretensje, że nie wiedział wcześniej.

_________________
Proszę Cię, odpowiedz mi czy
Ktoś dobry bywa zły?
Oddaj głowę za to, że wiesz,
Co dobre, a co nie.

Wierzę w diabły takie jak ja
Wciąż nieskończenie.
Przed aniołkiem Ty obroń mnie
Swym ramieniem.

/Renata Przemyk - Aniołek/


Pn lut 23, 2009 9:57
Zobacz profil ICQ
Post 
Masz racje, ze postawilas sprawe wprost, choc ja nie wyobrazam sobie, zebym z (najpierw) kolega z pracy, z ktorym ide do kina, albo na kawe rozmawiala o tak intymnych sprawach. Ale to kwestia indywidualna. Piszesz, ze powiedzialas to , jako przyjacielowi, no i o taki etap mi chodzilo. Wydaje mi sie, ze Krzysztof_J, jako mezczyzna ma podobny poglad. W ogole temat planowanej ilosci dzieci itp, nie wydaje mi sie dobrze rokujacym poczatkiem znajomosci, ktora niekoniecznie moze zakonczyc sie slubem, a moze byc tylko milym spedzaniem czasu np. przy wspolnym hobby.


Pn lut 23, 2009 10:20
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 22, 2008 12:46
Posty: 1207
Post 
Krzysztof_J napisał(a):
AHAWA - nie każdy osiąga ów poziom. Posługujesz się żargonem - dla niektórych za trudnym. Na przykład dla mnie.
Wg mnie (jak ktos kiedyś napisał): gdy ja mówię do Ducha Świętego to jest modlitwa. Gdy słyszę jak On mówi do mnie - to schizofrenia.
Dlatego wolę terminologię: pomodlić się (o dobrą radę, o rozeznanie). Wówczas na pewno wszyscy dobrze zrozumieją :-).


tu nie chodzi o to ze Duch Swiety nagle stanie przed Toba w postaci Aniola i powie Ci co masz robic ale wystarczy zaczerpnac z jakiejs metody modlitwy np. Namiot Spotkan, Ruchu Swiatlo Zycie a jezeli chodz o konkretny problem to bierzesz kartke dzielisz ja na pol z jednej strony piszesz TAK z drugiej NIE wpisujesz wszystkie przemyslenia i potem na modlitwie odnosisz sie do tego co napisales, wewnetrzne poruszenie moze byc wskazowka w ktora strone isc, OCZYWISCIE DECYZJE PODEJMUJESZ TY, a nie Bóg za Ciebie, jesli nawet pomylisz sie to nie dzieje sie tragedia....


Cytuj:
Czym jest Namiot Spotkania? "Mojżesz zaś wziął namiot i rozbił go za obozem, i nazwał go Namiotem Spotkania. A ktokolwiek chciał się zwrócić do Pana, szedł do Namiotu Spotkania, który był poza obozem. Ile zaś razy Mojżesz szedł do namiotu, cały lud stawał przy wejściu do swych namiotów i patrzył na Mojżesza, aż wszedł do namiotu. Ile zaś razy Mojżesz wszedł do namiotu, zstępował słup obłoku i stawał u wejścia do namiotu, i wtedy Pan rozmawiał z Mojżeszem. Cały lud widział, że słup obłoku stawał u wejścia do namiotu. Cały lud stawał i każdy oddawał pokłon u wejś­cia do swego namiotu. A Pan rozmawiał z Mojżeszem twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem. Potem wracał Mojżesz do obozu, sługa zaś jego, Jozue, syn Nuna, młodzieniec, nie oddalał się z wnętrza namiotu" (por. Wj 33, 7-11).

"Modlitwa polega na tym, żeby rozmawiać z Bogiem twarzą w twarz, jak rozmawia przyjaciel z przyjacielem. Modlitwa jest rozmo­wą pomiędzy osobami, i to rozmową przyjacielską. To jest niesłychanie ważne. Modlitwa nie jest wypełnianiem obowiązku wobec Boga, który jest groźny, który może nas ukarać, jeśli ją zaniedbamy. Wielu ludzi traktuje modlitwę właśnie w taki, właściwie zabobonny, sposób. Jeżeli nie odmówię takiej czy innej modlitwy, to spotka mnie nieszczęście, Bóg będzie na mnie zagniewa­ny Odmawianie pacierzy czy jakichś formuł jest często jak gdyby zabezpie­czeniem się przed Bogiem, który jest dla nas kimś nieznanym, kimś, kogo trzeba się obawiać. Wielu ludzi się dręczy z tego powodu, że nie odmówiło takiej czy innej modlitwy, takiego czy innego pacierza. To jest udręka, a nie modlitwa. Modlitwa jest rozmową z Bogiem, który jest przyjacielem, który mnie miłuje. I musi to być rozmowa w atmosferze zaufania, przyjaźni" (Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki)

_________________
.--- . --.. ..- ... // --..-. -.-- .--- . // .- -- . -. __1 Kor 13__
www.teologia.pl www.pro-life.pl
Pro dolorosa Eius passione, miserere nobis et totius mundi. Sanctus Deus,miserere nobis et totius mundi.


Pn lut 23, 2009 10:37
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Ahawo. Chodziło mi o terminologię, w tym przypadku "przegadać z Duchem Świętym".
A co tu wnosi cytat - szczególnie jego drugi akapit?


Pn lut 23, 2009 11:00
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sty 03, 2008 16:28
Posty: 421
Post 
Pytanie właściwie można sprowadzić do: jak poważną kwestią dla związku jest posiadanie dzieci. I to każdy musi ocenić sam. Dla mnie jest dość poważną, mniej więcej tak jak egoizm, kłótliwość, znacznie niższa od mojej inteligencja (uniemożliwiająca porozumienie). No właśnie, ale tych wszystkie poważne cechy obcych (nie tylko potencjalnych partnerów) poznajemy z czasem. Nikt nie wyskakuje od razu z "zakamarkami swojej duszy" na pierwszej kawie. Zazwyczaj ludzie zaczynają od banałów. Kiedy jest odpowiedni moment na jak poważne zwierzenie trzeba wyczuć.

_________________
http://www.maskulizm.blog.onet.pl http://religiabezwiary.blog.onet.pl/ http://politykaspoleczenstwo.blog.onet.pl/ http://www.wolnafilozofia.blog.onet.pl http://www.maskulizm.pl http://www.maskulizm.org


Pn lut 23, 2009 14:23
Zobacz profil WWW
zbanowana na stałe

Dołączył(a): N wrz 21, 2008 10:05
Posty: 1111
Post 
Wiesz czasami z bezpłodności się wychodzi.. tzn . często wynika to z powikłań, często z blokady psychicznej...

zamiast się rozwlekać na ten temat to Ci opowiem taką sytuację jak para , w której ona była bezpłodna - adoptowali dziecko.
Gdy zaczęli je wychowywać u matki odblokowała się ta blokada psychiczna i potem mogli mieć własne dzieci :)

ale przyczyny są różne...


prawo oczywiście masz do rodziny.
zawsze można adoptować dziecko.


Pn lut 23, 2009 15:39
Zobacz profil
Post 
Eureka – dziękuję za świadectwo :-) (chociaż nie do końca rozumiem określenie „zadanie terapeutyczne”). Czy myślałaś wtedy o sprawie w kategorii „oszustwa” (tak z ciekawości pytam)?

Kamala – masz rację i w zasadzie mogę powiedzieć, podobnie jak Krzysztof_J, że świetnie ujmujesz to, co przebiega mi przez myśl :-) Należało by chyba wyróżnić kategorię „przyjaciela” i „obcego”. Jednak… Ciągle przypominam sobie zdanie z „Małego Księcia”, te dotyczące odpowiedzialności za tych, których „oswoiliśmy”. Budując relację z osobą innej płci, mamy możliwość dwóch dróg rozwoju (przy założeniu „pomyślności budowania”):
1) znajomość (i tu raczej nie ma, o czym mówić, bo po co?), która może z czasem przerodzić się w przyjaźń (i tu można powiedzieć lub nie – zależy od „potrzeby serca”);
2) miłość (ale taka „kiełkująca od początku”; pomijająca etap trwającej X czasu „tylko-przyjaźni”) – i tu ciągle mam wątpliwość, bo emocje „działają” już na początku, zmienia się tylko ich intensywność i stopień ujawnienia (przed samym sobą); uświadomienie sobie, że „coś się urodziło”, jest wynikiem zsumowania się emocji, które (choć niektóre niezdefiniowane) istnieją od początku (bo gdyby nie istniały, nie byłoby „szczęśliwego końca” ;-) ). W moim odczuciu, za te właśnie emocje (wynik „oswajania”) trzeba przyjąć odpowiedzialność. I chyba najbardziej konkretną radą w tej sytuacji jest propozycja Ikm. Chociaż, to w pełni problemu też nie rozwiązuje (pytanie: czy w ogóle jest możliwe „pełne” rozwiązanie, takie w myśl zasady „po pierwsze nie krzywdzić”, ale jednocześnie dać sobie/nam szansę?), bo te narodzone już emocje tak po prostu z człowieka nie wyparują (zakładam, że ta druga, „zdrowa”, osoba poważnie podchodzi do związku)…

*Julka* – oczywiście, że zawsze (powiedzmy…) można adoptować dziecko, jednak rzadko zdarzają się młodzi, zdrowi ludzie, którzy w związek wchodzą z myślą o adopcji, chęcią przyjęcia obcego dziecka. Każdy raczej marzy o własnym dziecku, a kobiety może nawet szczególniej, bo noszenie pod sercem nowego życia jest chyba jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie nas na tym świecie mogą spotkać. No chyba że Twoje słowa odnosiły się do możliwości adopcji dziecka przez samotną kobietę (moim zdaniem, może być to coraz trudniejsze w naszym kraju).

A tak na marginesie sprawy: czy uważacie, że brak „wyznania” może być rozumiany w kategorii „oszustwa” (ja ciągle posiłkuję się tym określeniem, bo tak po prostu czuję)? A zatem, jeśli mamy oszustwo, to czy należy również uznać to za grzech? Nie mam tu na myśli czteroletniego „milczenia” (zresztą dotyczącego choroby zakaźnej), o którym pisze Ikm, ale raczej sytuację rodzenia się uczucia/związku.


Pn lut 23, 2009 23:36
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL