Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 16, 2025 4:35



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 
 Zyciowe dylematy... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz lip 30, 2009 18:56
Posty: 2
Post Zyciowe dylematy...
Witam wszystkich.
Oświadczyłem się swojej dziewczynie i zaczęliśmy planować ślub, tzn. wybraliśmy salę itd. Mamy dobre prace, jesteśmy po studiach i mamy gdzie mieszkać po ślubie(teraz mieszkamy oddzielnie), tzn. nie musimy brać kredytu. Nieszczęśliwie dla naszego związku jestem posiadaczem zielonej karty od ponad 11 lat. Przed oświadczynami planowałem pozostanie w Polsce, ale po zaręczynach coś mnie tknęło żeby jednak wyjechać do USA do czasu aż zrobię sobie obywatelstwo. Zrobienie obywatelstwa zajmie mi dwa lata. Poza tym nauczę się lepiej języka i nabędę lepszego doświadczenia w pracy( jestem elektronikiem), zrobię studia graduate tam, itd.
Mojej narzeczonej nie opłaca się tam jechać bo będzie nielegalnie w USA, poza tym nie zna dobrze angielskiego- a tu ma dobrą pracę. Niestety życie nielegalnych zmienia się tam na gorsze. Nie będzie mogła znaleźć dobrej pracy i ten ciągły strach przed deportacją. Będzie siedziała w domu non stop, jedyna praca to sprzątanie albo pilnowanie babci-a to dla niej nie jest szczyt marzeń i osobiście nie mógłbym patrzeć jak tam przez to cierpi.
Myślę, że poczekanie dwa lata ze ślubem(ale oddzielnie od siebie) jest dobrym pomysłem dla mnie. Dla mojej narzeczonej już nie bardzo. Stawia sprawę w ramach ostateczności. Albo ona albo Ameryka. Nasze rozmowy utknęły w martwym punkcie i co za tym idzie także decyzja o wspólnym życiu. Wg mnie stawia ona sprawę zbyt ostatecznie- dwa lata to nie jest zbyt długi okres a ja mając obywatelstwo będę w stanie bez przeszkód odwiedzać rodzinę(mam tam mamę i brata). Sprawa jest skomplikowana bo i w Polsce i w USA istnieją perspektywy -ale ciągnie mnie tam żeby rozwinąć swoje talenty i nauczyć się w końcu angielskiego na amen.

Proszę was nie o decydowanie za mnie ale o swego rodzaju sondę. Co byście zrobili na moim miejscu i dlaczego?

Dziękuje za odpowiedzi.

PS. Nie jestem trollem.


Cz lip 30, 2009 21:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08
Posty: 928
Post 
Żaden to życiowy dylemat - kwestia priorytetów.
Najpierw należy odpowiedzieć na pytanie: co jest najwazniejsze, co mniej ważne a co pomijalne. Jeżeli tą kolejność ustawisz - odpowiedź będzie prosta.
Mam jednak dziwne wrażenie, że do końca nie jesteś przekonany do małżeństwa - z tą osobą. Świadczyłaby o tym chęć wyjazdu, która narodziła się po oświadczynach - być może pierwszej poważnej deklaracji.
Chcesz się realizować - i bardzo dobrze. Jednak należy, jak mi się zdaje długo i dokładnie omówić to ze swoją wybranką. I na coś się zdecydować: Ty i Twoja wybranka. Bo w tej chwili powiedziałeś, że przez dwa lata Twoja kariera jest ważniejsza niż ślub. Nawet tak tego nie nazywasz - ale twierdzisz, że dwa lata to niedużo. Potem (powiedzmy) się pobierzecie, ale konieczność zrobienia czegoś-tam (kolejnego stopnia naukowego - na przykład) wyprzedzi w priorytetach posiadanie dzieci. Powiesz: dzieci - tak - bardzo chcę, ale za ileś-tam lat, bo teraz muszę jeszcze coś zdobyć. Po tym czasie okaże się, że rysuje Ci się świetne stanowisko ale pod warunkiem, że przez kilka lat "się wykażesz", co nie jest absolutnie do pogodzenia z małym "baby" w domu.
A czas będzie leciał. Wg Ciebie nie będzie stanowić problemu te "kilka lat" przedłużające się w nieskończoność.
I to jest wszystko OK - pod jednym wszakże warunkiem: że jest to również wybór Twojej narzeczonej.
Z tego co piszesz - nie jest.
Nie wiem, co bym zrobił na Twoim miejscu, bo nie wiem jak ważna jest dla Ciebie Twoja narzeczona i chęć spędzenia z nią reszty życia.
Biorąc natomiast pod uwagę, że macie dobre pozycje tutaj oraz zakładając, że kochacie się sądzę, że nie ma żadnych powodów do wyjazdu do US w ogóle a w szczególności rozdzielania się na dwa lata.


Pt lip 31, 2009 7:02
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post 
gdyby moj narzeczony postawil mnie w podobnej sytuacji, kazalabym mu wybierac- ja albo wyjazd. dwa lata to jest CHOLERNIE dlugo. byc moze gdyby taka decyzja byla podjeta przez niego jeszcze przed zareczynami, kiedy nasze sytuacje zyciowo-materialne nie bylyby ustabilizowane, szukalibysmy lepszej pracy i mozliwosci rozwoju aby poprawic w przyszlosci swoj byt, to taki wyjazd wydawalby mi sie sensowny. w sytuacji, kiedy obydwoje macie prace, mieszkanie i wszystko co od strony materialnej wystarczy wam do slubu i wspolnego zycia, nie widze sensu Twojego wyjazdu. dlaczego nie zdecydowales sie wczesniej? i co tak naprawde twoj pobyt w USA zmieni dla waszej wspolnej przyszlosci w Polsce oprocz tego ze ty bedzesz czul sie spelniony?
jestes ambitny z tego co piszesz i mam podobne wrazenie jak moj poprzednik ze na tym wyjezdzie moze sie nie skonczyc. byc moze gdy bedziesz w Stanach pojawia Ci sie perspektywy super pracy na miejscu, ktore beda kolejnym dylematem- wracac czy zostac. i takich dylematow, bedac czlowiekiem ambitnym i znajacym swoja wartosc, bedziesz mial do konca zycia mnostwo, zwlaszcza jesli juz w tej chwili cos w zyciu osiagnales. zawsze bedziesz mogl piac sie wyzej, po drodze nauczyc sie lub zyskac cos nowego i jesli bedziesz zdobywal te kolejne rzeczy, ktore zapewne zajma ci pare lat, to moze okazac sie ze jest juz za pozno na dzieci, ze z zona zyjecie obok siebie a nie razem, ze wazne dla was wspolne cele znikly gdzies na drodze twojego osobistego rozwoju.
piszesz ze tam nauczysz sie angileskiego na "amen"- tutaj tez bez problemow mozesz to zrobic. jest mnostwo kursow i szkol angileskiego. wystarczy wybrac najlepsza dla siebie. odwiedzanie mamy i brata- nie znam sie na tym co trzeba miec lub zrobic zeby spotykac sie z rodzina w USA ale mam znajomych ktorzy tez maja rodzine w stanach i bez wiekszych problemow widuja sie z nimi raz, dwa razy do roku. tak wiec ten problem tez rozwiazesz. a jesli pragniesz dalszego rozwoju to i w Polsce mozesz skonczyc kolejne studia lub zrobic dobry kurs. to wprawdzie nie to samo co studia w USA ale czy gorsze? jesli chcesz w przyszlosci zyc w Polsce to nauka w polskich osrodkach edukacji napewno sprawdzi sie nie gorzej niz zagraniczna. widzisz ze Twoje ambicje mozna zrealizowac na blizszym gruncie nie tracac przy tym wiezi z narzeczona. tylko pytanie czy faktycznie o ten rozwoj Ci chodzi czy moze gdzies podswiadomie kryje sie w tym wszystkim strach przez zmiana zyciowa jaka przyniesie malzenstwo, czy napewno jestes przekonany do swojej wybranki, czy czujesz sie dojrzaly do wspolnego zycia?
pozdrawiam


Pt lip 31, 2009 12:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30
Posty: 1191
Post 
Z jednej strony na szali jest Twoja przyszła żona, z drugiej znajomość angielskiego na blaszkę. Wiem, że chciałbyś mieć i jedno i drugie, ale w tej sytuacji chyba się nie da. Nie można ustawić daty ślubu potem zrobić "pause" wyjechać na dwa lata do USA, wrócić i jakby nigdy nic wcisnąć "play". To nawet nie chodzi o to, że ona stawia sprawę na ostrzu noża, ale tak się po prostu nie da.
Jeśli uważasz, że dziewczyna z którą jesteś ma być Twoją żoną to na Twoim miejscu nad niczym bym się nie zastanawiał. Życzę Ci byś przez całe życie musiał dokonywać tylko tak "trudnych" wyborów :P.
pozdrawiam

_________________
O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...


Pt lip 31, 2009 23:17
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lip 30, 2009 18:56
Posty: 2
Post 
Niestety ale zerwałem z narzeczona i odwołałem wszystkie sprawy związane ze ślubem. Postanowiłem spróbować życia za wielką kałużą. Dzięki za wszystkie odpowiedzi- ale nie jestem gotowy na ślub teraz- tak jak pisaliście.


Pozdrawiam


So sie 01, 2009 20:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
Mówiąc szczerze zdziwiło mnie bardzo to zdanie: Wg mnie stawia ona sprawę zbyt ostatecznie- dwa lata to nie jest zbyt długi okres a ja mając obywatelstwo będę w stanie bez przeszkód odwiedzać rodzinę(mam tam mamę i brata). Nie sądzę aby narzeczona stawiała sprawę zbyt ostatecznie, oraz nie rozumiem jak można uważać że dwa lata to nie tak długo, że nie będzie to miało żadnego wpływu na wasze życie. Dziwi mnie to podejście, byłeś w przededniu ślubu, a teraz wszystko odwołane - czy Ty aby na pewno brałeś pod uwagę że jesteś z żywą istotą, z której zdaniem i uczuciami trzeba się liczyć?
Dziwna jest ta cała sytuacja, jeśli nie jesteś gotowy to dobrze że oszczędziłeś dziewczynie zawodu po ślubie, ale jedno muszę Ci wypomnieć i mam nadzieje że to przeczytasz - skrzywdziłeś tą osobę i tak po prostu chcesz sobie wyjechać? Taka świadomość powinna być dotkliwa (choć nikomu źle nie życzę), ale nie jako kara, tylko jako nauka żeby szanować ludzi, bo przekroczyłeś granicę przy której nic Cie nie zobowiązuje. Zaciągnąłeś zobowiązania będąc z tą osobą, mówiąc jej że kochasz, a na końcu oświadczając się...

_________________
Pozdrawiam
WIST


So sie 01, 2009 22:39
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post 
mysle ze nie ma co wypominac nieswietemu tego ze zerwal z dziewczyna i wszelkich konsekwencji jakie sie z tym wiaza, lacznie z zadaniem bolu osobie ktora go kocha bo jak dla mnie to odwazna decyzja i mimo wszystko odpowiedzialna- postawil uczciwie na to co jest dla niego w tej chwili wazniejsze.
skoro zwrocil sie do nas ze swoim dylematem, to znaczy ze ma facet sumienie i chce postapic wlasciwie, mysle tez ze rozegral cala sprawe kulturalnie sadzac po tym co pisal wczesniej- a pisal bardzo uczciwie i szczerze. moze nie jest to poprostu osoba dla niego. gdyby bylo inaczej, sadze ze nie byloby dylematu tylko jasna sytuacja ze chce wziac z nia slub i zalozyc rodzine a cala reszta bylaby mniej wazna.
tak sie zdarza w zyciu ze ludzie wycofuja sie ze zwiazku nawet tuz przed slubem bo doznaja olsnienia ze albo to nie ten czas, albo nie ta osoba, albo sa inne niezalatwione sprawy ktore uniemozliwiaja podjecie tak waznej decyzji. i mysle ze nie ma ich co pietnowac,zwlaszcza sadzac po pozorach. malzenstwo jest zbyt odpowiedzialna decyzja by podejmowac ja pod jakakolwiek presja. uwazam ze lepiej stracic kupe pieniedzy odwolujac wesele w ostatniej chwili, najesc sie wstydu przed zaproszonymi goscmi i zranic przyszlego wspolmalzonka niz wstapic w zwiazek malzesnki bedac niepewnym, sfrustrowanym czy pod jakimkolwiek naciskiem.
pamietajmy ze sa pewne sytuacje ktore uniemozliwiaja wazne zawarcie zwiazku malzenskiego nawet jesli narzeczeni stana na slubnym kobiercu. warto wiec unikac sytuacji ktore moga wprowadzac takie ryzyko i nie brac slubu jak nie jest sie swej decyzji pewnym.
nieswiety, zycze Tobie i Twojej bylej narzeczonej najlepszego, abyscie odnalezli to co dla was najwazniejsze, kazde osobno. warto tez bys mial swiadomosc ze podejmujac decyzje o tym ze nie bierzesz slubu teraz tylko wyjezdzasz realizowac marzenia, nie wezmiesz go z ta dziewczyna kiedy wrocisz bo nie bedziesz mial tu juz do kogo wracac. dziewczyna raczej nie bedzie czekac i niewykluczone ze za dwa lata bedzie juz szczesliwa zona innego mezczyzny a moze i matka.
powodzenia


Pn sie 03, 2009 10:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47
Posty: 12979
Post 
madness
Ja nie miałem na celu piętnowania kogokolwiek. Osobiście jednak uważam że jeśli tuż przed ślubem, ktoś wybiera Amerykę, a nie swoją ukochaną z którą tyle planował, tyle rozmawiał, z którą miał wiele ustalone bo i przyszły dom i praca (super warunki słowem), to znaczy że od jakiegoś czasu już coś było nie tak. Dla mnie sakrament jest ważny, ale nie stanowi dla mnie aż tak przełomowej granicy, bo równie dobrze mógł si zorientować po ślubie że woli szlifować język i z takiego podejścia do sprawy może wynikać wiele nieudanych związków, które albo się rozpadają albo trwają w formalnym byciu razem. Odwaga czy nie, za takie postępowanie pochwała się nie należy. Gdyby to jeszcze chodziło tylko o jakieś problemy między nimi, to że nie chciał jej zranić, bo nie był gotowy itd. ale tu się okazuje że dla naszego nieświętego 2 lata bez ukochanej to nic. Dla mnie to bardzo znamienne słowa, bo świadczą albo o obojętności wobec drugiej osoby, albo o tym że doskonale zdaje sobie sprawę z tego że nie chce tego wszystkiego i tylko szukał okazji aby się wyrwać. No i ok, tylko czemu brnąć tak daleko i nagle wyskoczyć że chce jechać do Ameryki. Równie dobrze mógłby nie zapytać, nikt by nie doradził i ten chłop mógłby się ożenić, spełniając swoje marzenie. Nie ma za co chwalić, jak się nie jest pewnym to się zwyczajnie nie oświadcza. Wiem że różnie w życiu bywa, ale gdy igra się z uczuciami drugiej osoby, bo się nie jest dojrzałym, pewnym nie ma się odwagi itd., jakie to ma znaczenie w obliczu zmarnowania komuś życia? Nie ma usprawiedliwienia.

Ja bardziej się boję że nasz Autor może w ogóle nie podjął właściwej refleksji i dalej będzie sobie szukał nowej dziewczyny i kto wie czy się sytuacja nie powtórzy.

_________________
Pozdrawiam
WIST


Pn sie 03, 2009 12:30
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 8 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL