Autor |
Wiadomość |
Niata
Dołączył(a): Pt sie 07, 2009 7:57 Posty: 6
|
 Prośba o wsparcie
Jestem matką syna, który założył rodzinę, ma kilkoro dzieci. Jeszcze przed ślubem był fanatycznym wegetarianinem i przymusił swoją żonę i dzieci do tego typu diety.
Zarówno syn, jak i synowa są głęboko wierzący, w każdym razie na każdym kroku to manifestuja,chodzą na rozmaite dokształcające wykłady, dzieci chodzą do katolickiej szkoły, itp.
Matka dzieci pracuje, rodzina nie ma możliwości, ani dostatecznej wiedzy, aby w moim pojęciu bezpiecznie realizować tego typu ograniczającą dietę w przypadku dzieci.
Jedno z dzieci ( 7 lat) cierpi na niskorosłość i ma wzrost dziecka i pierwszych grup przedszkolnych .
Zostało potwierdzone badaniami, że jest to skutek niedoboru pełnowartościowego białka.
Rodzice dzieci z uporem nie zgadzają się na podawanie dziecku ( dzieciom) mięsa i ryb, godząc się nawet na to, aby ich syn przez najbliższych kilka lat poddawany był terapii hormonem wzrostu, bolesnej ( codzienne zastrzyki) i niebezpiecznej.
Nie godzą się nawet na podawanie na próbę, przez określony czas mięsa, traktowanego jako lekarstwo. Hormony, w tym hormon wzrostu tworzone są z białek.
Żadne dyskusje i prośby ze strony dalszej rodziny nie przynoszą zadnych skutków.
Dla syna wegeterianizm jest rzeczą nadrzędną nad zdrowiem i przeszłym życiem swojego dziecka.
Synowa natomiast odpowiada, że jej jako matki gównym zadaniem jest doprowadzenie dziecka do życia wiecznego, a Panu Bogu jest wszystko jedno, czy dziecko będzie garbate, krzywe, czy niskorosłe.
Poniżej cytuję fragment jej dzisiejszej mailowej odpowiedzi na moje kolejne prośby o zmianę diety dziecka:
" Myślę, że kluczem w tej sprawie jest podejście do istnienia człowieka w ogóle. Mama uważa że egzystencja ziemska jest czymś najważniejszym i podstawowym, więc coś co może obniżać w jakiś sposób jej jakość od razu staje się obiektem bezwzględnej walki.
Ja uważam, że życie człowieka ma szerszy kontekst a jego ziemska egzystencja jest tylko drogą do wieczności. Ciało jest dla duszy niejako formą "przetrwalnikową", czyli człowiek po to dostaje się na ziemię aby rozwinąć przede wszystkim duszę a ciało jest tylko środkiem pomocniczym do tego. Oczywiście to nie znaczy ze o ciało nie mamy dbać, ale nie możemy uczynić z niego rzeczy nadrzędnej. Do pełnego rozwoju duszy oprócz ciała człowiek potrzebuje jeszcze innych niematerialnych wartości, dlatego życie w kochającej się harmonijnej rodzinie, która przekazuje silną wiarę, jest dla rozwoju osoby zdecydowanie ważniejsze niż jego rozwój fizyczny.
Jedno dziecko ma porażenie mózgowe a inne niskorosłość. Są takie, które są zupełnie zdrowe na ciele, dobrze odżywione itp. a mimo to wcale nie są szczęśliwymi ludźmi i nie mogą się w zyciu odnaleźć. Są też tacy, którzy mimo naprawdę ciężkiej niepełnosprwności fizycznej sa wspaniałymi szczęśliwymi ludźmi. Bardzo wielu świętych było ludźmi chorymi i cierpiącymi. Mojżesz się jąkał a mimo to Pan Bóg wybrał go na wodza ludu wybranego. ..
Może nie robię tego co wy uważacie za słuszne, ale to jest nasz syn a nie wasz. Urodził się w naszej rodzinie i ostatecznie my zdecydujemy co zrobić a czego nie robić.
Doceniam waszą troskę i biorę pod uwagę wszystko co mówicie, ale nie oznacza to że mogę wszystko wcielić w zycie i ze wszystkim od razu się zgodzić. "
Jestem również osobą wierzącą, może w sposób bardziej tradycyjny w porównaniu z moim synem i synową.
Jestem przekonana, że obydwoje grzeszą, zarówno pychą jak i przeciwko piątemu i pierwszemu przykazaniu. Stworzyli sobie bożka, którym jest wegetarianizm.
Dzięki źle realizowanej diecie wegetariańskiej sami stworzyli problem zdrowotny u swojego syna ( nie tylko), który to problem będzie rzutował na całe jego dorosłe życie, pracę zawodową itp.
Pamiętam przykazania Jana Pawła II mówiace o tym, ze dzieci nie są naszą własnością. Że zostały nam dane przez Boga na małą chwilę, przez która mamy obowiązek o nie dbać.
Brakuje mi niestety religijnych argumentów w dyskusji z synem i synową.
Czy możecie mnie wesprzeć lub pomóc zrozumieć, że może oni mają rację.
|
Pt sie 07, 2009 10:40 |
|
|
|
 |
zielona_mrowka
Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19 Posty: 5389
|
hmm... przede wszystkim wegetarianizm w takim wydaniu nie jest zgodny z duchem katolickim. A opisywana sytuacja bardziej przypomina jakaś fanatyczną sektę a nie chrześcijańską rodzinę. Nie ma żadnych przesłanek w wierze by zachowywać wegetarianizm. Co prawda niektórzy chrześcijanie zachowują ostrą dietę (choćby w niektórych zakonach kontemplacyjnych) ale nie jest to sztuka dla sztuki jak w tym przypadku a wyrzeczenie i ofiara często ekspiacyjna. Bóg postawił człowieka w centrum swojego stworzenia i te dał mu w posiadanie.
Trudno Ci cokolwiek radzić nie znając argumentów i przyczyn dla których Twój syn zachowuje nie zdrowe (przynajmniej dla jego dzieci) diety. Należałoby się z nimi szczegółowo zapoznać i podważyć czy to w świetle wiary czy rozumu. Choć mam wrażenie, że i tak nic do niego nie trafi. No i należy zastanowić się co z dziećmi, bo jeżeli one mają cierpieć może należałoby się zastanowić nad prawnymi środkami... niemniej wtedy czy dzieci nie będą cierpieć jeszcze bardziej?
Pozdrawiam.
_________________ Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...
Użytkownik rzadko obecny na forum.
|
Pt sie 07, 2009 11:15 |
|
 |
kastor
Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30 Posty: 1191
|
Kilka rzeczy, które mi się od razu rzuciły, a które możesz wykorzystać w dyskusji:
1. Rozumiem, że Twój syn i synowa są wegeterianami z przekonania. Nie chcą by jakiekolwiek zwierzęta cierpiały, za to łatwiej im patrzeć na cierpienie własnego dziecka.
2. Ciało w żadnym wypadku nie jest gorsze od duszy;
- zarówno Jezus jak i Maryja mieli najzwyklejsze ciała i jakoś żyli bez grzechu,
- Jezus uczy, że wszystkie złe uczynki pochodzą z serca [Mk 7,21-22]; ale nie w znaczeniu prawej komory tylko czegoś duchowego; samo ciało nie jest grzeszne jeśli nie idzie za tym duchowa wola,
- ktoś kto twierdzi, że ciało jest formą przetrwalnikową sprzeciwia się nauce o ciała zmartwychwstaniu.
3. W jaki sposób zjedzenie raz na tydzień kawałka mięsa zagrozi zbawienu dziecka?
4. W jaki sposób zjedzenie mięsa wyklucza bycie kochającą się rodziną?
5. Fajnie, że Twój wnuk jest szczęśliwy, ale dlaczego mięso miało by go unieszczęśliwić?
6. Wielu świętych cierpiało, bo dotykły ich choroby na które nie mieli wpływu - nie ma rady, można się z tym pogodzić, albo całe życie biadolić. Nawet jeśli podejmowali jakieś dobrowolne wyrzeczenia to były one no właśnie... dobrowolne. Sami decydowali ile chcą poświęcić. Czy Jezus w jakimkolwiek miejscu narzucił komuś post? Jasne, że gorąco zalecał, ale nikomu z talerza nie zabierał.
7. Być może dziecko jeszcze nie rozumie, że wyrządza mu się szkodę, której można uniknąć nie łamiąc Bożego prawa. Tyle, że kiedyś zrozumie - może dojdzie do wniosku, że wegetarianizm jest OK, a może będzie miał żal do rodziców o to, że do końca życia będzie niskiego wzrostu.
8. Co złego jest w jedzeniu mięsa? Na święto Paschy Żydzi sporzywali baranka, bo Pan tak chciał.
9. Skoro iswoją decyzję motywują poglądami religijnymi to zapropnuj, by wasz spór rozsądził jakiś duchowny. Wy być może już dawno zatraciliście uczciwy osąd całej sytuacji i na siłę trwacie przy swoich racjach. Być może obiektywne spojrzenia księdza, czy siostry zakonnej jakoś do nich przemówi.
10. Targuj się o ryby. Wielu ludzi nie uważa ryb za pełnowartościowe mięso, co wynika z faktu, że można je spożywać w piątek. W rzeczywistości są najprawdziwszym mięsem, ale większość ludzi ma takie wrażenie, że nie do końca.
pozdrawiam 
_________________ O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...
|
Pt sie 07, 2009 12:47 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Niato, jeżeli widzisz, że takie przekonywanie do niczego nie prowadzi, nie przynosi skutków pozytywnych, to naciskaj chociaż na to, a może przede wszystkim na to (bo to chyba najłatwiej zmienić), żeby zbilansowali odpowiednio dietę, nawet dodając do niej suplementy. Wydaje mi się, że da się zbilansować dietę dla dziecka wege, jest wiele stron w internecie na ten temat. Sama się doucz w tej materii, przekonuj by poważnie potraktowali sprawę. Przecież to nie chodzi tylko o ciało, ale i umysłowo dziecko może być gorzej rozwinięte.
Poza tym nic nie napisałaś o dziecku, czego ono by chciało? Jeżeli chłopiec nie ma nic przeciwko jedzeniu mięsa, to może warto iść tą drogą. W końcu rodzice powinni szanować swojego syna i jego zdanie.
Czy rodzice powierzają Ci dziecko czasem? Na przykład na weekendy, wakacje (wtedy łatwo można podać, a jeśli nie to nawet przemycić w posiłku trochę "niedozwolonych" produktów) (wiem, że to już moralnie może być różnie interpretowane, bo to w końcu oszukiwanie rodziców, ale... ).
No i moim zdaniem, rodzice, którzy doprowadzają do niedorozwoju dziecka ze względu na nieodpowiednie żywienie powinni być karani prawnie. To jest zaniedbanie, bo można odpowiednio zbilansować dietę. To co oni robią jest straszne.
Pozdrawiam,
RITA (z konta PTR)
|
Pt sie 07, 2009 13:14 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Dz 10:9-15
Następnego dnia, gdy oni byli w drodze i zbliżali się do miasta, wszedł Piotr na dach, aby się pomodlić. Była mniej więcej szósta godzina.
Odczuwał głód i chciał coś zjeść. Kiedy przygotowywano mu posiłek, wpadł w zachwycenie.
Widzi niebo otwarte i jakiś spuszczający się przedmiot, podobny do wielkiego płótna czterema końcami opadającego ku ziemi.
Były w nim wszelkie zwierzęta czworonożne, płazy naziemne i ptaki powietrzne.
Zabijaj, Piotrze, i jedz! - odezwał się do niego głos.
O nie, Panie! Bo nigdy nie jadłem nic skażonego i nieczystego - odpowiedział Piotr.
A głos znowu po raz drugi do niego: Nie nazywaj nieczystym tego, co Bóg oczyścił.
(BT)
Takie traktowanie wegetarianizmu, jak to opisujesz, w mojej ocenie zbytnio zbliża się do złamania pierwszego przykazania.
W końcu szabat jest dla człowieka a nie odwrotnie.
A już poza wszystkim Pan Jezus przecież też coś jadał...a już patrząc literalnie na PŚ jadł ze swoimi uczniami Paschę, jak każdy pobożny Żyd.
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Pt sie 07, 2009 14:21 |
|
|
|
 |
Niata
Dołączył(a): Pt sie 07, 2009 7:57 Posty: 6
|
 Prośba o wsparcie
Dziękuję wszystkim, którzy pochylili sie nad moimi problemami.
Bóg zapłać.
<No i należy zastanowić się co z dziećmi, bo jeżeli one mają cierpieć może należałoby się zastanowić nad prawnymi środkami, niemniej wtedy czy dzieci nie będą cierpieć jeszcze bardziej?
zielona_mrówka, będą i codziennie myślę jak pomóc i jednocześnie im nie zaszkodzić.
Zasadniczy mój problem to nie wegetarianizm a katolicka wiara, ale sposób praktykowania wegetarianizmu i sposób praktykowania nauk Josemarii Escrivy.
Zafascynowani nimi rodzice dzieci postawili na opusdeistyczną rodzinę.
Synowa wcieliła w życie wypływające ponoć z tych nauk przekonanie, że kobieta została predestynowana przez Boga do bycia służką i podwładną męża.
Zdaje sobie ona sprawę z tego, że sposób praktykowania wegetarianizmu w jej rodzinie szkodzi dzieciom, ale nie jest w stanie przeciwstawić się mężowi i wymóc na nim zaprzestanie tych praktyk, chociażby w odniesieniu do dziecka, które ma największe zdrowotne kłopoty.
Już czwarty rok powtarza, że trzeba czekać, a nuż mąż zmieni zdanie.
Jest przez niego zaszantażowana i całkowicie bezwolnie czeka, co postanowi Pan Mąż.
Uważa, że przeciwstawienie się mężowi zniszczy jej rodzinę, a rodzinne szczęście , o którym pisze w cytowanym przeze mnie mailu, czyli brak konfliktu z mężem, przedkłada ponad zdrowie dziecka.
<Ciało w żadnym wypadku nie jest gorsze od duszy>
Powiedz mi zatem kastor dlaczego zatem ludzie skupieni wokół Opus Dei wysnuwają takie wnioski na podstawie nauk, na które uczęszczają.
Wierzę naszemu Papieżowi Janowi Pawłowi II, który beatyfikował Josemarię Escrivę. .
Ale ktoś nauczając, być może nieswiadomie popełnia błąd odbierając młodym ludziom poczucie wartości, co przenosi się później na traktowanie zdrowia ich dzieci.
"Nie zapominaj, że jesteś koszem na śmieci (...) Upokórz się! czyż nie wiesz, że jesteś naczyniem nieczystości?" (Droga, pkt 592)
"Błogosławmy cierpienie. Miłujmy cierpienie. Uświęcajmy cierpienie… Wychwalajmy cierpienie" (Droga, pkt 208)
W tym duchu prowadzone są ze mną rozmowy, kiedy upominam się o prawa mojego wnuka.
Jego ziemska droga, w tym założenie rodziny, znalezienie pracy, wogóle nie są dla rodziców ważne.
Jeśli dziecko pozostanie w dorosłym wieku ze wzrostem 110 cm. to też dla rodziców żaden problem. Widocznie Bóg tak chciał.
Bóg na pewno tak nie chciał. To dziecko do drugiego roku życia, dopóki był karmione piersią, a w związku z tym miało dostateczną ilość białka, było dorodnym zdrowym dzieckiem.
Dziecko, już dziś cierpi na wiele różnych sposobów.
Rodzice, powtarzają przy każdej dyskusji, że dziecko jest ich własnością.
Zadecydowali o jego przyszłym cierpieniu, widąc w tym cierpieniu religijną wartość.
Myślę o poddaniu naszych problemów pod osąd osoby duchownej. Nikogo jednak nie znam i nie mam odwagi, tak z ulicy obciążać ludzi swoimi problemami.
PTRqwerty, wegetarianizm jako taki nie jest już dla mnie problemem.
Tylko przy pierwszym z nim zetknięciu doznałam szoku.
Dowiedziałam się, że jeśli ośmielę się dać mięso jakiemukolwiek z wnucząt, nie zobaczę ich więcej. Postanowiłam się nie poddawać bezmięsnemu problemowi.
Zarówno z naszej strony, jak i ze strony synowej jest duża, wielopokoleniowa rodzina, kochająca się i wspierająca .
Przestudiowałam wegetariańskie fora i stwierdziłam, że to nie tylko mój problem. Na tych forach nie mówi się o sprawach związanych z dalszą rodziną, bo ona najczęściej już nie jest brana pod uwagę.
Dobrzy dziadkowie, to tacy, którzy mieszkają w odległości co najmniej 400 km., odwiedzają rzadko, a wtedy dzieci są pod kontrolą. Problemy dalszej rodziny pojawiały się na tych forach wyłącznie w tematach jak rozmawiać z mięsożercami.
Przez 8 lat byłam wegetarianką, przetrawiając w tym czasie wiedzę dotyczącą ludzkiej fizjologii, artykuły z badań na temat diet wege, etc. etc.
Wszystkim co istotne dzieliłam się na forach z młodymi wege rodzicami i robię to do tej pory. Ich wiedza na temat wege diety dla dzieci pochodzi wyłącznie z forów internetowych.
Żaden akademicki lekarz nie zaakceptuje takiej diety u dziecka.
Przekonałam się jednak, że można zdrowo wychować dziecko na wegetariańskiej i również wegeńskiej diecie. Potrzeba do tego dużej wiedzy, czasu, determinacji i mądrości rodziców.
Tego niestety brakuje rodzicom moich wnuków.
Autentyczne więzy i to co dotychczas spajało naszą dużą rodzinę już nie istnieją.
|
N sie 09, 2009 18:08 |
|
 |
kastor
Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30 Posty: 1191
|
 Re: Prośba o wsparcie
Niata napisał(a): Powiedz mi zatem kastor dlaczego zatem ludzie skupieni wokół Opus Dei wysnuwają takie wnioski na podstawie nauk, na które uczęszczają. Wierzę naszemu Papieżowi Janowi Pawłowi II, który beatyfikował Josemarię Escrivę.
Sam miałem przyjemność zapoznać się nieco z naukami ks.Escrivy oraz duchowścią Opus Dei i przyznam, że osiąganie świętości poprzez zwykłe domowe życie jest bardzo rozsądne  .
Co do tego czy święci mają zawsze rację... jestem pewien, że tak nie jest.
- W historii Kościoła są święci, którzy uważali, że nawet diabeł kiedyś się nawróci, mimo, że większość twierdzi iż jego wybór był ostateczny.
- Przez długie lata dominikanie spierali się z franciszkanami o niepokalane poczęcie - ostatecznie "wygrali" współbracia św. Franciszka, ale w tym czasie mimo trwania w błędzie wielu dominikanów zostało świętymi. Jak widać swiętość nie jest stanem po osiągnięciu którego człowiek przestaje popełniać błędy.
Nie mam zamiaru podważać nauk ks.Josemarii Escrivy (gdzie mi do niego  ), ale jeśli jego duchowość, rzeczywiście widziała w ciele jedynie źródło grzechu to moja duchowość jest kompletnie inna. Już mówię z czego to wynika...
Moim zdaniem nie można sprowadzać chrześcijaństwa do slalomu gigantu pomiędzy grzechami gdzie trzeba uważać, żeby broń Boże nie otrzeć się o żadną bramkę. Wtedy rzeczywiście ciało może tylko przeszkadzać, ale ja chciałbym mieć chrześcijaństwo przypominające raczej lawinę miłości (trochę tanio to brzmi  . Istotą chrześcijaństwa nie tyle jest unikać za wszelką cenę grzechu, ale raczej pięknie żyć czerpiąc radość z pomagania tym, ktzórzy Cię potrzebują. I nawet jeśli zdarzy Ci się upadek grzesznego ciała to zaraz na to miejsce zrobisz 10 wartościowych uczynków.
To własnie ciało jest narzędziem do czynienia dobra - ramieniem przytulisz zmartwionego (zmartwioną  ), nogą pograsz w piłkę z synem, ręką nakarmisz głodnego, a śmieszną miną rozbawisz noworodka. Jasne, że ta sama ręka może kraść, czy zabijać, ale do tego potrzebuje woli duszy - sama w sobie jest bardzo dobra. Ja kocham swoje ciało i uważam, że to jeden z najlepszych wynalazków Pana Boga  .
_________________ O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...
|
N sie 09, 2009 23:41 |
|
 |
kre_ska
Dołączył(a): Wt paź 21, 2008 19:35 Posty: 23
|
Niata, długo się zastanawiałam, czy odpisać na Twój post, bo to co napiszę może wprowadzić rozłam w Twojej rodzinie i musisz to sama dobrze przemyśleć i przemodlić. Nie znam drugiej wersji sytuacji domowej Twojego syna i synowej, przyjmuję więc, że to co przedstawiłaś jest wersją prawdziwą. I gdybym znalazła się jako babcia w Twojej sytuacji, zdecydowałabym się na pewno na podjęcie kroków prawnych tj. wystąpiłabym do Sądu Rodzinnego o ograniczenie władzy rodzicielskiej Twojemu synowi i synowej, a nawet o pozbawienie ich tej władzy. Jeżeli ich zachowanie rzeczywiście prowadzi do choroby dziecka, niszczenia jego zdrowia i po prostu zagraża jego rozwojowi - nie wahałabym się tego zrobić (oczywiście, musiałoby to być udokumentowane np. orzeczeniami lekarskimi, wynikami badań). Uprzedziłabym ich o tym, że z takim wnioskiem wystąpię. Liczyłabym się też z konsekwencjami w postaci zerwania kontaktów z synem i synową, ale według mnie sprawą nadrzędną w tej sytuacji jest zdrowie i życie wnuka. Postarałabym się poszukać sojuszników w drugiej babci i dziadku, innych członkach rodziny. Z pewnością rozważyłabym też możliwość złożenia zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 160 par. 2 kodeksu karnego, bo moim zdaniem takie zachowanie rodziców może znamiona tego czynu wypełniać. Przemyśl na spokojnie to co napisałam, bo zdaję sobie sprawę z tego, że są to naprawdę trudne problemy i jeżeli zdecydujesz się na podjęcie kroków prawnych, możesz "stracić" syna i synową, ale z drugiej strony - nie wyobrażam sobie patrzenia na cierpienie swojego wnuka spowodowane fanatycznym i nieodpowiedzialnym zachowaniem jego rodziców. Współczuję bardzo i wspieram modlitwą.
|
Wt sie 11, 2009 19:22 |
|
 |
panifrał
Dołączył(a): Wt lip 21, 2009 17:06 Posty: 96
|
Spoonman napisał(a): Dz 10:9-15
Takie traktowanie wegetarianizmu, jak to opisujesz, w mojej ocenie zbytnio zbliża się do złamania pierwszego przykazania.
Jak to jest możliwe? Przecież niejedzenie mięsa bardzo często jest wynikiem współczucia dla zwierząt, a nie ideologii i nie rozumiem, jak, jako takie, może być wymierzone przeciw Bogu. Może kiedyś, w czasach Chrystusa, jedzenie mięsa nie było takim nadużyciem, jakim jest teraz. Ludzie polowali w niewielkich ilościach, dla ich osobistych potrzeb. Teraz jednak zwierzęta są produkowane i masowo, w nadmiarze, zabijane w okropnych męczarniach. Zdarza mi się czasem widzieć transport zwierząt, tak zwanych rzeźnych, do rzeźni. Kierowca z reguły niezbyt przejmuje się, co wiezie. Świnie, krowy, a zwłaszcza konie, w przejmujący sposób placzą.
Jak Bogu może nie podobać się to, że ja rezygnuję z jedzenia mięsa, żeby nie przyczyniać się do cierpień zwierząt hodowlanych? Niech mi to ktoś wytłumaczy, proszę.
Niata, wersja Twojego syna i synowej nie jest mi znana, ale jesli to, co piszesz, to prawda, to wygląda to na jakąś sektę.
|
Śr sie 12, 2009 17:17 |
|
 |
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
panifrał napisał(a): 1. Może kiedyś, w czasach Chrystusa, jedzenie mięsa nie było takim nadużyciem, jakim jest teraz. 2.Ludzie polowali w niewielkich ilościach, dla ich osobistych potrzeb. 3. Teraz jednak zwierzęta są produkowane i masowo, w nadmiarze, zabijane w okropnych męczarniach.
1. Jedzenie wieprzowiny było zabronione u Żydów.
2. A nie hodowali bydła i owiec, również na mięso? Przecież było to już za czasów Abrahama (żeby nie powiedzieć: Kaina i Abla) A teraz dla czyich niby potrzeb i dlaczego w nadmiarze? I co się dzieje, Twoim zdaniem, z tym nadmiarem? Z tą różnicą, że kiedyś na tysiąc rodzin zwierzęta zabijało tysiąc osób (jednak każdy, jak piszesz, na potrzeby własnej rodziny). Teraz na owe tysiąc rodzin wystarczy jeden zakład rzeźniczy zatrudniający kilka osób.
3. Sądzisz, że zarzynanie bydła było w tamtych czasach bardziej humanitarne niż obecnie? Po czym tak sądzisz?
|
Cz sie 13, 2009 6:58 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Ano możliwe. Każde Twoje działanie, nawet jeśli samo w sobie jest dobre, może być wymierzone przeciwko Bogu... Bóg zawsze jest na pierwszym miejscu, jeśli - tak jak w opisywanym przypadku - wegetarianizm wchodzi na pierwsze miejsce, to już jest atak na I-sze przykazanie.
Nie Ty grzeszysz jedząc mięso; grzeszą Ci, którzy w bezmyślnie katują zwierzęta idące na ubój.
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Cz sie 13, 2009 7:12 |
|
 |
Niata
Dołączył(a): Pt sie 07, 2009 7:57 Posty: 6
|
 Prośba o wsparcie
<jeśli - tak jak w opisywanym przypadku - wegetarianizm wchodzi na pierwsze miejsce, to już jest atak na I-sze przykazanie.>
panifrał, rzeczywistość jest taka, jak odebrał ją Spoonman. Wegetarianizm jest na pierwszym miejscu, przed bożymi przykazaniami, zdrowiem dzieci i zdrowym rozsądkiem.
<I gdybym znalazła się jako babcia w Twojej sytuacji, zdecydowałabym się na pewno na podjęcie kroków prawnych tj. wystąpiłabym do Sądu Rodzinnego o ograniczenie władzy rodzicielskiej Twojemu synowi i synowej,>
kre_ska, rozum mi mówi, że tak powinnam, że jestem to winna wnukom, ale w praktyce sobie tego na razie nie wyobrażam.
Jak już pisałam, przez ostatnie lata, starałam się aktywnie przyczynić do tego, żeby ta ograniczająca dieta była dla dzieci zdrowsza. Starałam się świecić wegetariańskim przykładem i wiedzą, żeby wogóle u mnie gościli razem z dziećmi, np. na niedzielnym obiedzie, lub zgodzili się, aby dzieci przez krótki czas były ze mną w trakcie wakacji.
Nie łamałam nigdy wege zasad, mając świadomość, że wtedy kontakty się całkiem urwą.
Kiedy u wnuka zaczęły narastać istotne problemy problemy zdrowotne rozpoczęły się ostre dyskusje.
Opadły mi ręce i zabrakło argumentów, kiedy okazało się, że rodzice zrobili sobie z wiary katolickiej przykrywkę i wytłumaczenie dla własnej indolencji, traktując ciała dzieci jedynie jako formę przetrwalnikową dla duszy.
Druga babcia zmarła, kiedy najstarsze wnuczę miało kilka miesięcy.
W tym co robię, staram się wypełnić też jej wolę. Kiedy wiozłam ją karetką pogotowia w jej ostatnią ziemską drogę, wymogła na mnie przyrzeczenie, że będę babcią za dwie babcie i nigdy nie dopuszczę do tego, żeby dzieciom stała się krzywda.
Reszta rodziny zmęczona wieloletnimi dyskusjami, zmniejszyła kontakty do minimum. Woląc tego wszystkiego nie widzieć.
Dziękuję kre_ska za wsparcie i modlitwę.
|
Cz sie 13, 2009 8:03 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Niata, nie bój się pójść porozmawiać z osobą duchowną.
Oni też po to są, żeby pomagać w trudnych sprawach - jeśli nie osobiście, to radą gdzie się udać.
Podczas spowiedzi też 'obciążasz głowę' księdzu swoimi sprawami, a przed tym zapewne nie masz skrupułów
<gdybyś była z Łodzi mógłbym Ci polecić osoby, do których mogłabyś pójść ze swoim problemem; w ogóle osobiście polecam oo Jezuitów>
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Cz sie 13, 2009 8:19 |
|
 |
panifrał
Dołączył(a): Wt lip 21, 2009 17:06 Posty: 96
|
Krzysztof_J napisał(a): panifrał napisał(a): 1. Może kiedyś, w czasach Chrystusa, jedzenie mięsa nie było takim nadużyciem, jakim jest teraz. 2.Ludzie polowali w niewielkich ilościach, dla ich osobistych potrzeb. 3. Teraz jednak zwierzęta są produkowane i masowo, w nadmiarze, zabijane w okropnych męczarniach. 1. Jedzenie wieprzowiny było zabronione u Żydów. 2. A nie hodowali bydła i owiec, również na mięso? Przecież było to już za czasów Abrahama (żeby nie powiedzieć: Kaina i Abla) A teraz dla czyich niby potrzeb i dlaczego w nadmiarze? I co się dzieje, Twoim zdaniem, z tym nadmiarem? Z tą różnicą, że kiedyś na tysiąc rodzin zwierzęta zabijało tysiąc osób (jednak każdy, jak piszesz, na potrzeby własnej rodziny). Teraz na owe tysiąc rodzin wystarczy jeden zakład rzeźniczy zatrudniający kilka osób. 3. Sądzisz, że zarzynanie bydła było w tamtych czasach bardziej humanitarne niż obecnie? Po czym tak sądzisz?
Sorry, ale różnica w hodowli za czasów Chrystusa, a samowolką, która dzieje się teraz jest oczywista. Czy wtedy zwierzęta żyły całe życie stłoczone w wielkich halach, unieruchomione bez możliwości wyjścia i zobaczenia słońca (dla mięsa koloru białego)? Czy wtedy cielaki i małe prosiaki były oddzielane od matek, unieruchamiane w specjalnych boksach, tuczone na siłę i zabijane? Czy wtedy zwierzęta były transportowane w ciężarówkach bez wody i jedzenia? Czy te, którym udało się przeżyć czekały przez wiele godzin na śmierć, będą świadkiem śmierci swoich towarzyszy? Nie sądzę.
A wiecie, jak się robie foie gras? (w Polsce pasztet) Gęsi podłącza się do rury, która wpycha w biedne zwierzę jedzenie. Po ok miesiącu nieopisanego cierpienia, jak się gęś odpowiednio utuczy, jest, dla walorów smakowych swojej wątroby, zabijana.
Czy to jest dla ciebie humanitarne? Czy naprawdę chęć osiągnięcia jakichś niesamowitych walorów smakowych i estetycznych (wygląd mięsa) musi odbywac się takim kosztem tych zwierząt? To czysto konsumpcyjne i przedmiotowe podejście do zwierząt?
Jesli nie widzisz różnicy między tym, co jest dzisiaj, a tym, co było w czasach Chrystusa, to sorry.
|
Cz sie 13, 2009 10:36 |
|
 |
panifrał
Dołączył(a): Wt lip 21, 2009 17:06 Posty: 96
|
Spoonman napisał(a): Nie Ty grzeszysz jedząc mięso; grzeszą Ci, którzy w bezmyślnie katują zwierzęta idące na ubój.
Takie podejście, to umycie rąk: ja nie zabiłam, więc mogę zjeść. Czy nie kłóci się jednak trochę z moralnością? (współodpowiedzialność?)
Poza tym, nie wyobrażam sobie jedzenia mięsa w sytuacji, gdy jest to dla mnie nieetyczne, a dlatego, że KK uważa, że nie jest to grzechem.
Niata, ja na Twoim miejscu zasięgnęłabym porady jakiegoś prawnika, który może zaprponowałby jakieś konkretne działania.
|
Cz sie 13, 2009 10:48 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|