|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 15 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
 przekazywanie wiary
Pytanie kieruję głównie do mam, ojców, którzy na co dzień doświadczają trudu przekazywania wiary swoim dzieciom. Mam spore trudności w katolickim wychowaniu dzieci. Nie z powodu trudności wychowawczych (tych raczej nie mam), co z powodu ich słabej wiary. Wydaje im się, że są nowocześni, postępowi, że sami doskonale dadzą sobie radę. Póki co, niedzielnej i świątecznej Mszy św. nie opuszczają, ale z pełnym uczestnictwem jest gorzej. Nie naciskam, żeby nie spotkać się z ich sprzeciwem, uporem, raczej staram się ukazywać Boga swoim życiem. Szanuję ich wolność, ale boli mnie to, że z katolickiego domu nie wyniosły najważniejszych wartości. Dla mnie Pan Bóg jest celem, siłą napędową, radością, pocieszeniem ... dla moich dzieci, mam wrażenie, to tradycja, przyzwyczajenie. Może młodzież wyjaśni mi, dlaczego nowoczesność postrzegana jest jako zerwanie z uniwersalnymi wartościami, tradycją, wiarą ?
|
Pn sie 31, 2009 22:24 |
|
|
|
 |
kastor
Dołączył(a): Cz sty 31, 2008 22:30 Posty: 1191
|
Rodzice mojego kolegi bardzo aktywnie działają w parafii (procesja Bożego Ciała itp.) za to ich syn już kilka lat temu wmieszał się w dealerkę i patrząc na niego z boku można by stwierdzić, że marnuje sobie życie.
Ja jestem w zupełnie odwrotnej sytuacji; czuję się związany z Kosciołem, za to moim rodzice widują kościół raczej okazjonalnie (najczęściej z zewnątrz).
Może specjalnie Bóg dobiera nas w takie układy, żeby w każdej rodzinie był ktoś kto będzie się modlił za pozostałych?
pozdrawiam
_________________ O Tobie mówi serce moje;
szukaj Jego oblicza...
|
Pn sie 31, 2009 23:17 |
|
 |
Żžz
Dołączył(a): Śr lip 29, 2009 17:59 Posty: 430
|
 Re: przekazywanie wiary
teresa.maria napisał(a): Może młodzież wyjaśni mi, dlaczego nowoczesność postrzegana jest jako zerwanie z uniwersalnymi wartościami, tradycją, wiarą?
Nie piszesz, w jakim wieku są dzieci, i właściwie nie stawiasz konkretnych pytań — z wyjątkiem tego jednego, adresowanego do młodzieży. Nie piszesz też, co na ten temat mówią twoje dzieci, a chyba one powinny to wiedzieć najlepiej. Wątpisz w ich szczerość, gdy z nimi rozmawiasz?
_________________ Homo iudicio certo conscientiae suae semper debet oboedire. Człowiek powinien być zawsze posłuszny pewnemu sądowi swego sumienia. — Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1800
|
Wt wrz 01, 2009 0:23 |
|
|
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
hmm, ciekawi Cię zdanie rodziców czy młodzieży?
bo jako rodzic z doświadczenia wiem jedno - prowadzenie dzieci do Boga bez ojca/matki jest bardzo trudne (ale nie niemożliwe)
ja jestem Bogu głęboko wdzięczna, że mój mąż zawsze stał obok mnie, jeśli idzie o sprawy wiary
wazna jest spójność przekazu - że to, co dla mnie ważne, znajduje odzwierciedlenie w moim życiu, że znam prawdy wiary, że mam wiedzę i że mogę ją dzieciom przekazywać, objaśniać im motywy tego czy innego przykazania - pokazać im głębię i obronić przed zarzutami świata, że to nieżyciowe i bezsensu
ważne jest, by przekaz dostosowywać nie tylko do wieku dziecka, ale i do jego charakteru - czasem potrzeba więcej wiedzy, czasem więcej uczucia i odwołania się do emocji, by dziecko coś zrozumiało
ważne jest, by dziecko uczyć cały czas ponoszenia konsekwencji za swoje czyny - to nie tylko ważna nauka w sprawach świeckich, ale i jak najbardziej - duchowych
i najważniejsze - wiele się modlić do Ducha Świętego o Jego dary dla siebie i o dar wiary dla dzieci
a potem - jak Bóg - pozwolić im błądzić i czekać z miłością na ich nawrócenie...
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Wt wrz 01, 2009 6:25 |
|
 |
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
Tereso, a powiedz mi: modliłaś się z nimi rano, wieczorem? Czy była u was w domu od ich najmłodszych lat taka praktyka? Czy widziały Twoją i Twojego męża wiarę? Bo samo chodzenie do kościoła nic nie da. Ważne byś jeszcze dawała to spójne świadectwo wiary (o którym też wspomniała elka). I bardzo ważne: uczyć wiary musicie oboje - i Ty i ojciec waszych dzieci. Nawet ważniejsze jest to świadectwo ojca. Oczywiście nawet i w bardzo wierzącej rodzinie w godzinie dojrzewania dzieci będą się buntować (jak wobec wszystkiego tak też i wobec wiary). Ale jeśli dobre będą miały korzenie, to po tym czasie wrócą i będą żywo wierzyć, jeszcze mocniej niż przed tym czasem zwątpienia. Wszak, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci 
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
Wt wrz 01, 2009 7:09 |
|
|
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
Wyjaśniam zainteresowanym tematem to, co umknęło mi na początku. Tekst był dość niezgrabny, nie było zasadniczego pytania, ale chodziło mi o podzielenie się doświadczeniami rodziców w temacie skutecznego przekazania wiary. Dzieci są już dorosłe, samodzielne, założyły własne rodziny, ale podstawą w ich życiu nie jest już wiara.
Dzięki Wam za mądre słowa. Szumi "wypunktował", co ma największe znaczenie w religijnym wychowaniu dzieci. Dzięki Niemu i Elce mam chyba odpowiedź - wiary uczyłam dzieci sama i chyba moje świadectwo było jasne, przekonujące. Modliłam się z dziećmi codziennie, były rozmowy, lektury, wspólne nabożeństwa, pielgrzymki ... Było ich czynne uczestnictwo w grupach młodzieżowych, wyjazdy oazowe itd. W niełatwych czasach przetrwałam naciski, groźby - jednym słowem żyłam zgodnie z tym, w co wierzę. Ale byłam sama, mąż odszedł we wczesnej młodości z Kościoła, zadeklarował się jako ateista i gnębił mnie za praktykowanie wiary - niedzielną mszę św., zewnętrzne znaki wiary, wyśmiewał często nawet przy dzieciach. W takich warunkach udało mi się odbyć studia teologiczne, wręcz umocniłam się, czy jednak nie zaszkodziło to dorastającym dzieciom? Po latach mąż wrócił do kościoła katolickiego, ale często krytycznie się o nim wyraża. Nie jest zbyt dobrym wzorem do naśladowania.
Teraz czekam cierpliwie, aż dzieci docenią wielki skarb wiary. Modlę się o łaskę wiary dla nich (i dla nas też) i wierzę, że ponownie, osobiście odczują potrzebę Boga. Jak myślicie, co mogę jeszcze teraz dla nich zrobić? Są dobrymi i wartościowymi ludźmi, bardzo się kochamy i potrzebujemy.
|
Śr wrz 02, 2009 19:50 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
Teraz po prostu bądź dla nich i obok nich nie patrząc na to, czy są blisko Boga czy daleko - tak jak i On nie patrzy na to, tylko jest dla swoich dzieci
a rozmowy na tematy religijne prowadź tylko wtedy, gdy sami Ciebie o to zapytają
- no i modlitwa - polecam osobę św. Moniki - jej życiorys do studiowania 
_________________ Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]
|
Cz wrz 03, 2009 6:01 |
|
 |
Sareneth
Dołączył(a): Cz cze 12, 2008 18:56 Posty: 1927
|
A może inaczej? Możę daj spokój swoim dzieciom? Nie naciskaj? Wiem, że chcesz im narzucać swoją religijność, ale może oni tego nie chcą? Mozę Twoje dzieci chcą wierzyć to, na co mają ochotę? Może nie odpowiada im poglad, który reprezentuje KK?
Piszesz, ze Twoje dzieci są dobrymi i wartościowymi ludźmi. Więc możę powinnaś im dać szansę na błędy (bo tak to chyba odbierzesz)?
Twoim dzieciom mogła przeszkodzić również Twoja pobożnosć. Bo widziały, że są wychowywane w świeci pełnym modlitwy itd. Ale kiedy sie rozejrzały zobaczyły, żę dookoła jest jednak inaczej...
A może Twoje dzieci dążą do Boga? Tylko po swojemu? Może nie odpowiada im Twój sposób postrzegania? A może zwyczajnie się zbuntowali?
Powinnaś przedstawić sprawę jasno: zapytać się ich, w co wierzą. Jeżeli masz z nimi dobry kontakt, to dowiesz się wszystkiego. A jak nie, to cóż...
_________________ ...lecz kiedy Jedyny opuścił swych czcicieli, jego Słowo pozostało...
...i nadejdzie dzień, kiedy powróci Jedyny. I znów rozlegnie się dźwięk Sarenetha...
|
Cz wrz 03, 2009 7:50 |
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
Sareneth, nie przeczytałeś dokładnie moich pierwszych słów - napisałam, że nie naciskam, szanuję ich wolność. Trochę "na wyrost" szukasz winy we mnie, zarzucając np. narzucanie religijności. Nie było to możliwe w sytuacji, gdy z mężem reprezentowaliśmy inny światopogląd. Żadne z nas nic nie wskórałoby siłą. Dzieci po prostu poszły za tym, co dawało im radość, ciepło, bezpieczeństwo. Zetknięcie z inną rzeczywistością w świecie ludzi dorosłych, to oprócz ryzyka także szansa potwierdzenia słuszności wyboru. Wszystko toczy się więc prawidłowo, ale jako matka myślę z troską o ich przyszłości, zależy mi na ich szczęściu, które upatruję m.in. w życiu zgodnym z zasadami, wyniesionymi z domu rodzinnego. I nie muszą koniecznie zmieniać światopoglądu, zwykle wychowanie w wierze i tradycji skutkuje pielęgnowaniem i kontynuacją wartości poznanych w rodzinie. Myślę, że trafnie ocenili moją sytuację Szumi i Elka. Wielkie dzięki Wam za to.
|
Pt wrz 04, 2009 19:28 |
|
 |
Sareneth
Dołączył(a): Cz cze 12, 2008 18:56 Posty: 1927
|
Niestety ty nie przeczytałaś dokładnie moich słów. Trudno...
_________________ ...lecz kiedy Jedyny opuścił swych czcicieli, jego Słowo pozostało...
...i nadejdzie dzień, kiedy powróci Jedyny. I znów rozlegnie się dźwięk Sarenetha...
|
So wrz 05, 2009 7:08 |
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
"A może inaczej? Możę daj spokój swoim dzieciom? Nie naciskaj? Wiem, że chcesz im narzucać swoją religijność, ale może oni tego nie chcą? Mozę Twoje dzieci chcą wierzyć to, na co mają ochotę? Może nie odpowiada im poglad, który reprezentuje KK?"
Moja odpowiedź dotyczyła m.in. takich jak wyżej Twoich sformułowań. Po prostu nie zgadzam się z nimi i z metodą szukania winy tam,gdzie jej nie ma. Pozdrawiam Cię.
|
So wrz 05, 2009 13:47 |
|
 |
Sareneth
Dołączył(a): Cz cze 12, 2008 18:56 Posty: 1927
|
Cytuj: wiary uczyłam dzieci sama i chyba moje świadectwo było jasne, przekonujące. Modliłam się z dziećmi codziennie, były rozmowy, lektury, wspólne nabożeństwa, pielgrzymki ... Było ich czynne uczestnictwo w grupach młodzieżowych, wyjazdy oazowe itd. Modlitwy codziennie z nimi nie były częściowo narzucaniem im swojej religii? Wspólne naborzeństwa? Powiedz szczerze: czy pytałaś sie swoje dzieci, kiedy były młodsze, czy chcą iść do kościoła? Czy chcą czytać lektury katolickie? Może nie odbierasz tego, jako naciski, albo narzucanie, ale jak to nazwiesz?
Dzieci poszły za tym, co Ty reprezentowałaś, bo Ciebie kochały, i było im dobrze. Ale tera chcą zwyczajnie z ciekawości chociażby poznać coś innego. A nie tylko to, co Ty im przedstawiłaś.
_________________ ...lecz kiedy Jedyny opuścił swych czcicieli, jego Słowo pozostało...
...i nadejdzie dzień, kiedy powróci Jedyny. I znów rozlegnie się dźwięk Sarenetha...
|
So wrz 05, 2009 13:54 |
|
 |
Ukyo
Dołączył(a): Śr kwi 12, 2006 11:04 Posty: 911
|
Tereso, nie wiem jak to jest w Twoim przypadku, ale młodych ludzi bardzo często zniechęcają modliwty - formułki odmawiane na głos. Dla małych dzieci jest to niezrozumiały bełkot, starszych raża sztywne ramy modlitwy, wciąz te same zwroty... I najwazniejsze - wielu dorosłych traktuje swoją wiare bardzo pobieznie, nie bardzo wgłebiają się w nauki Chrystusa, Biblii nie czytają a większośc swojej religijnej gorliwości wkładają w klęczenie na mszy czy poranne i wieczorne litanie i modlitwy, które w oczach młodych ludzi moga być kompletnie niepotrzebne i powierzchowne...
Młodzi ludzie też sa z natury leniwi, wielu uważą że nadmierna gorliwośc religijna jest niemęska (dlatego nie jestem do końca przekonana co do świadectwa ojca...). Myślę, że zmuszaniem i narzucaniem możesz wszystko popsuć, dlatego ciesz się, ze masz mądre, grzeczne, prawe dzieci które wyrosna na dobrych, uczciwych i mądrych obywateli. A stąd to juz kroczek do poznania Boga. 
|
So wrz 05, 2009 14:21 |
|
 |
dofalka
Dołączył(a): N sie 16, 2009 16:51 Posty: 47 Lokalizacja: Kraków
|
Tereso, a mi sie wydaje, że ile mogłaś to zrobiłaś, teraz pozostaje Ci już tylko modlitwa za nich.
Tak jak robisz nie nalegaj, rozmawiaj z nimi o wierze wtedy kiedy one same taka rozmowe rozpoczną
Wielkie brawa należą Ci się za to, że pomimo sytuacji która była w domu (mam tu na myśli zachowanie ojca) wraz ze swymi dziecmi trwałaś na modlitwie.
Wydaje mi się, że na ich obecna postawe mogła mieć wpływ postawa ojca, w momencie kiedy one dorastały, wtedy to o sobie nie dawało znac, ale wyszło teraz. Być może pod wpływem laicyzaji, ktora zbiera coraz wieksze zniwo,
czesto osoby o tzw "wysokich pozycjach" kreują poglądy, że wiara to jakieś stare przekonania, że taka niby niemodna itd.
Ale! Myślę, że dla Twoich dzieci predzej czy pozniej nadejdzie chwila kiedy powroca do wiary, może trzeba bedzie duzo czasu, moze bedzie sie musialo stac cos co sprawi, że powrocą do Boga, nie wiem, ale pozostaje tylko wiara w to, że w koncu zrozumią, że jedyne prawdziwe życie jest przy Bogu.
Polecam książkę "Trafiona przez piorun" Glorii Polo
mozesz im kiedys polecic
Pozdrawiam 
|
So wrz 05, 2009 15:47 |
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
Dziękuję, książkę sama z chęcią przeczytam - będzie o czym z dziećmi dyskutować. Wszystkim dziękuję za opinie, choć niektóre mnie dotknęły. Zapewniam, że "przymus" w wychowaniu dzieci stosowałam, ponieważ uczyłam je odpowiedzialności, pracowitości, porządku, dyscypliny, posłuszeństwa etc., czyli tego wszystkiego, co nazywamy wychowaniem. Nie stosowałam modnego dziś bezstresowego wychowania, więc w każdej dziedzinie musiałam im ukazać istotę problemu, cierpliwie tłumaczyć i własnym przykładem nauczyć wytrwałości. Jeśli to jest przymus, to zgadzam się na to określenie. Myślę, że taki "przymus", to obowiązek rodziców.
Z dyskusji wynoszę wiele cennych uwag, dziękuję.
|
N wrz 06, 2009 15:57 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 15 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|