By związek nie był "przechodzony"...
Autor |
Wiadomość |
moni_pil
Dołączył(a): So sty 31, 2009 9:57 Posty: 29
|
 By związek nie był "przechodzony"...
Ostatnio rozmawiałam z moim chłopakiem o ślubie i związanych z nim sprawach, o których pewnie wiesz więcej ode mnie. Zastanawialiśmy się jak zebrać potrzebą sumę, która raczej mała nie będzie. Jeśli po studiach znajdę pracę to i tak wiele nie odłożę, bo będę musiała zapłacić za mieszkanie, rachunki i całą resztę. Jemu będzie o tyle łatwiej, że nie będzie musiał płacić za mieszkanie, bo ma dom. Na zebranie takiej sumy (oddzielnie) potrzeba sporo czasu, jakieś 2-4 lata, zależy jak się wszystko ułoży i czy w tzw. między czasie nie będzie żadnych większych wydatków. Chciałam znaleźć jakąś złotą (a przynajmniej dobrą) metodę na zebranie tych pieniędzy szybciej, ale nic nie przyszło mi do głowy. Nie wiem w jaki sposób to zorganizować.
Jego rodzice (a w zasadzie mama) nie będą nam w stanie niczego dołożyć, co do moich to może być różnie, bo nie mogę przewidzieć, czy moja mama do tego czasu go zaakceptuje i zechce nam pomóc w przygotowaniach, także od strony materialnej.
Te 2-4 lata to dużo, tak mi się zdaje. Do tego czasu można mieć mieć dziecko albo nawet dwoje. Nie chcę, żeby to był "przechodzony" związek, już teraz jesteśmy ponad 2 lata razem, za 1,5 roku kończę studia, potem jeszcze 2-4 lata, w sumie to 5,5-7,5 roku. Zdaję sobie sprawę ze specyfiki naszego związku, ale trudno nie myśleć o tym, jak to najlepiej zorganizować, bo te 1,5 roku szybko minie.
Można coś z tym zrobić, czy mamy po prostu czekać?
_________________ To Ja jestem, nie bójcie się (J 6, 20)
|
Wt sty 12, 2010 23:19 |
|
|
|
 |
zagubiona_21
Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23 Posty: 806
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Hmmm, a czy wesele jest takie ważne? Może jakieś małe przyjęcie dla najbliższych?
_________________ Szukaj mnie Bo sama nie wiem już Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.
|
Wt sty 12, 2010 23:48 |
|
 |
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Jeżeli jesteście przekonani, że jesteście sobie przeznaczeni - nie czekajcie. Szkoda czasu. Wesele jest czymś co się pewnie długo pamięta. Ale z równym powodzeniem możecie (gdy się trochę "odbijecie" finansowo) wybrać się na wyprawę życia. Może to być zarówno Dominikana jak i bal sylwestrowy w Wiedniu - kwestia gustu. Prawdopodobnie będziecie pamiętać dłużej i lepiej  . Ale tak naprawdę, IMO, wesele nie jest Wam do niczego potrzebne. Jak wieść gminna niesie: wesele jest bardziej dla rodziny (ew. znajomych) niż dla Młodych. Jeżeli rodzina (rodzice) nie są skłonni "wydać" wesela - dlaczego Wy to macie robić? Oszczędzać, odkładać, zarzynać się tylko po to żeby wyprawić wesele - własne? Moim zdaniem to trąci absurdem. A wersja bez wesela to wydatek niewielki: opłaty, ubranie, fotograf. Przyjęcie niewielkie. Dacie radę  . Jak mi się zdaje w obecnej sytuacji najlepszy możliwy termin to koniec studiów. Nie czekajcie. Szkoda czasu.
|
Śr sty 13, 2010 8:46 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Można coś z tym zrobić: pisać większą, bardziej wyrafinowaną czcionką - zaraz dostaniesz lepsze odpowiedzi. Można też iść do punktu Lotto  .
|
Śr sty 13, 2010 10:24 |
|
 |
miniaturka
Dołączył(a): Cz lip 16, 2009 14:16 Posty: 6
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Na weselu zazwyczaj zależy rodzicom, więc pomagają w jego opłaceniu. Chyba, że Wam zależy, ale nie wiem, czy koszty wesela to wystarczający powód do odkładania ślubu. Może faktycznie małe przyjęcie, zamiast wesela na 200 osób?
|
Śr sty 13, 2010 11:21 |
|
|
|
 |
tygrys
Dołączył(a): Cz gru 03, 2009 13:01 Posty: 45
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Trzeba być obrotnym. A teraz konkrety, bo sprawa znów nie jest nie wiadomo jak trudna, a jest całkiem możliwa do załatwienia. Trzeba wyjść od tego, że znaczną część kosztów wesela powinny zwrócić prezenty. I to nie chodzi mi o żelazka i mikrofalówki a koperty z pieniędzmi. Należy drogą nieoficjalną po prostu puścić wiadomość że woli się dostać pieniądze niż kupione prezenty - dla gościa to też często mniejszy kłopot, nie musi się głowić co kupić. Teraz musisz oszacować ile możesz zebrać. Wiadomo, powinno się dać od osoby tyle ile mniej więcej jest koszt na jedną osobę urządzenia przyjęcia. Czyli 150 od osoby, mniej nie wypada, no ale niektóre pary mogą jeszcze rzucić 200 zł razem - z tym trzeba się liczyć. Ludzie mogą też nie uwzględniać kosztów stałych jak zespół czy wynajem sali, niezależnych liniowo od tego czy będzie 50 czy 100 osób. Z drugiej strony możesz oczekiwać, że rodzice jedni i drudzy jeśli nie pomogą, to po tym 1000 zł na pewno na prezent dadzą, chrzestni też raczej dadzą więcej niż te 150/300 zł. Zespół można znależć tani, nawet jeden grajek z syntezatorem może dobrze zagrać - jeśli gości będzie ok 50, jeśli koło 100 to z dwóch grajków też da radę. Na stole wiadomo biedy być nie może, ale można sobie poradzić, ważne by wziąć takie kucharki/piekarki czy lokal by forma dań nie górowała nad treścią, bo to nie jest istotne - ważne by było więcej a nie by było nie wiadomo jak udekorowane i kosztowało podwójnie. Zrób po prostu dobry szacunek, jak mówie średnio para da 300 może 400 może 500, jakieś małolaty to zapewne mniej (200? 100?), ale jak chcą iść z osobami towarzyszącymi to też niech się wykosztują... Także spora część powinna się zwrócić - musicie tylko wcześniej puścić wici że wolicie pieniądze niż prezenty, ludzie powinni zrozumieć. Nie zakładaj że będzie to 100% bo tak nie można zakładać, ale przy umiejętnym poinformowaniu rodziny w jakiej formie chce się prezent, można oczekiwać, że zwrot kosztów będzie nie taki mały. Na samo wesele w takim wypadku możecie wziąć po prostu pożyczkę i tyle. Trzeba sobie radzić w życiu... 
_________________ tradycjonalistyczny punkt widzenia
|
Śr sty 13, 2010 11:33 |
|
 |
moni_pil
Dołączył(a): So sty 31, 2009 9:57 Posty: 29
|
 By związek nie był "przechodzony"...
Zaproponowałam małe przyjęcie dla najbliższej rodziny, ale coś takiego nie jest możliwe, ponieważ on ma bardzo dobre kontakty z krewnymi i "do kościoła bez rodziny nie pójdzie". Rozumiem go, bo jest osobą bardzo rodzinną. Nie godził się na wzięcie pożyczki i chyba coś w tym jest, bo wejść we wspólne życie od razu z długiem w banku nie jest łatwo.  [
_________________ To Ja jestem, nie bójcie się (J 6, 20)
|
Śr sty 13, 2010 12:11 |
|
 |
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Ja mówię z pozycji człowieka kilkanaście lat po ślubie, który (jak mi się zdaje) ma dobre kontakty z rodziną. Jestem przekonany, że na ich stan nie miała wpływu ilość gości na weselu. A i tak lepiej wryła się w pamięć podróż poślubna niż wesele. A najważniejsze i tak to co jest potem. No ale to już Wasza decyzja i Wasze priorytety. Nota bene: Wasze, nie jednego z Was. Zważ, by dobre jego kontakty z rodziną nie były przedkładane nad to czego Ty pragniesz. I ustalcie (powtarzam), czy naprawdę chcecie być z sobą. Bo być może któreś z Was nie jest pewne i "zbieranie na wesele" to tylko zasłona dymna. Dla mnie to jest nie do pojęcia aby lata czekać na bycie z sobą z tego tylko powodu, że brak środków na wydanie weseliska dla kuzynów, ciotek et consortes. A w temacie "pójścia do kościoła". IMO zaproszenie rodziny na ślub nie jest tożsame z zaproszeniem na wesele. Krewni nie będą mieli z pewnością za złe że zaprosicie ich jedynie na uroczystość ślubną do kościoła nie jest wymierzone przeciwwko nim. Jeżeli kontakty z nimi są dobre - oczywiście.
|
Śr sty 13, 2010 14:25 |
|
 |
Fever
Dołączył(a): Cz cze 26, 2008 6:23 Posty: 52
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Myślałem, że ta kwota pieniężna to ma być jakiś wkład na mieszkanie, na rozpoczęcie wspólnego życia (racjonalne obawy). Dopiero później przeczytałem, że chodzi o kasę na wesele. Matko, ale macie problem...
|
Śr sty 13, 2010 22:24 |
|
 |
Inny_punkt_widzenia
Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09 Posty: 3852
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
moni_pil , nie spiesz się do tego , niech się wszystko samo układa , niech pieniądze same się znajdą , czas miłości nie zabije , a może okaże się , że pieniądze wcale nie były potrzebne ?
|
Śr sty 13, 2010 23:42 |
|
 |
moni_pil
Dołączył(a): So sty 31, 2009 9:57 Posty: 29
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Fever napisał(a): Myślałem, że ta kwota pieniężna to ma być jakiś wkład na mieszkanie, na rozpoczęcie wspólnego życia (racjonalne obawy). Dopiero później przeczytałem, że chodzi o kasę na wesele. Matko, ale macie problem...  Może rzeczywiście pieniądze na wesele to nie jest problem, bo są inne, ważniejsze... Będąc osobą wierzącą nie wyobrażam sobie życia w związku niesakramentalnym, dlatego sakrament małżeństwa jest dla mnie taki ważny. Przyjęło się, że po ślubie (kościelnym lub cywilnym, zależy czy osoby wstępujące w związek małżeński są wierzące) jest przyjęcie weselne. To nie musi być duże wesle, ale obecność rodziny jest ważna w takim momencie, przynajmniej dla nas...
|
Cz sty 14, 2010 1:11 |
|
 |
miniaturka
Dołączył(a): Cz lip 16, 2009 14:16 Posty: 6
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
Z mężem znamy się od liceum i odtąd też jesteśmy razem. Ślub wzięliśmy po studiach (po ponad ośmiu latach "chodzenia"). Teraz widzimy, że to nie do końca było normalne. Nie chodzi o to, że się można znudzić, bo i w małżeństwie można. Nawet w czystości da się wytrzymać. Ale po co odkładać coś, co i tak było nieuniknione? Na zwrot kosztów wesela z prezentów nie licz - prawdopodobnie rzeczywiście się zwrócą, ale to trochę bezczelnością trąci. Ponowię pytanie Krzysztofa - to naprawdę o kasę na wesele chodzi?
|
Cz sty 14, 2010 13:16 |
|
 |
Krzysztof_J
Dołączył(a): Cz sie 24, 2006 9:08 Posty: 928
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
moni_pil napisał(a): 1. Będąc osobą wierzącą nie wyobrażam sobie życia w związku niesakramentalnym..., 2. Przyjęło się, że po ślubie jest przyjęcie weselne. To nie musi być duże wesle, ale obecność rodziny jest ważna w takim momencie, przynajmniej dla nas... 1. Absolutnie jestem tego samego zdania. 2. Skoro to nie musi być wesele, to czy naprawdę na niewielkie przyjęcie trzeba odkładać 4 lata? A co to znaczy: przyjęło się? Przyjęło się, że młodzi jadą w podróż poślubną. Również przyjęło się, że młodzi idą po ślubie na swoje mieszkanie - nie wszyscy mają to szczęście. Przyjęło się, że rok po ślubie jest dziecko. Czy naprawdę wszyscy czynią zadość temu, co "przyjęło się"? Nie. Niektórzy mają to "w głębokim poważaniu" a niektórych na to po prostu nie stać. Jeżeli 1. jest nie do podgodzenia z 2. to musicie ustalic co jest dla Was ważniejesze: czy chęć bycia z sobą jak najszybciej (jeżeli nie macie wątpliwości) czy uczynienie zadość temu, co "Przyjęło się". Odpowiedź na tak postawione pytanie powinna pomóc. Wracając od Twojego pytania. Sądząc po Twoich odpowiedziach pewnie oczekujesz porady: za co zorganizować wesele w przyszłym roku? Niestety tak się nie da, żeby był wilk syty i Manchester City  . Jeżeli Wam zależy na byciu razem - weźcie ślub a przyjęcie zróbcie w miarę możliwości. Całonocne z orkiestrą lub kilkugodzinne spotkanie przy kawie, cieście i garnku bigosu.
|
Pt sty 15, 2010 11:29 |
|
 |
Vroo
Dołączył(a): Cz lut 10, 2005 1:37 Posty: 589
|
 Re: By związek nie był "przechodzony"...
moni_pil napisał(a): Zaproponowałam małe przyjęcie dla najbliższej rodziny, ale coś takiego nie jest możliwe, ponieważ on ma bardzo dobre kontakty z krewnymi i "do kościoła bez rodziny nie pójdzie". Nie rozumiem. A kto broni zapraszać rodzinę do kościoła? Zastanawiam się czytając takie wydumane pomysły, czy prawdziwy powód opóźniania ślubu nie jest inny.
_________________ Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale MOCY, MIŁOŚCI i trzeźwego MYŚLENIA (2Tm 1,7)
Moje blogi: Świat Czytników, VrooBlog, Blog Biblijny (zawieszony). Moje strony: porównywarka polskich e-booków
|
So sty 16, 2010 16:44 |
|
 |
moni_pil
Dołączył(a): So sty 31, 2009 9:57 Posty: 29
|
 By związek nie był "przechodzony"...
Chodziło o to, że zalezy mu, aby w takim dniu jego rodzina była obecna - to tak w ramach sprostowania. Jesteś kolejną osobą, która przypuszcza, że jest inny powód opóźnienia daty ślubu. Jaki według Ciebie / Was? Może po prostu czegoś nie widzę, bo nie jestem w tej sytuacji obiektywna.
_________________ To Ja jestem, nie bójcie się (J 6, 20)
|
N sty 17, 2010 12:44 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|