a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
Autor |
Wiadomość |
Aylin
Dołączył(a): Śr paź 21, 2009 8:06 Posty: 5
|
 a ja będę Cię kochać ZAWSZE!!!
takie słowa (jak w temacie) brzmią wspaniale, na pewno wiele osób to potwierdzi ale dla mnie mają trochę inny wydźwięk...
Jestem w związku prawie rok czasu, póki co jest to tylko tzw. chodzenie ze sobą, choć mój chłopak dość poważnie myśli o małżeństwie ze mną, co oczywiście jest dobre, jednak ja nie jestem przekonana o tym że jest to ten jedyny facet z którym chcę spędzić resztę życia.
W zasadzie cały problem polega na tym że raz wydaje mi się że choćby zaraz mogłabym za niego wyjść, a za chwile zdaję sobie sprawę że zupełnie nie wyobrażam sobie jakichś trudnych sytuacji z nim, a życie bywa jednak brutalne, i trzeba mieć przede wszystkim oparcie w tej drugiej osobie. Zastanawiam się co powinnam zrobić w tej sytuacji??? czy być z nim w nadziei że z czasem lepiej nauczymy się siebie, czy zakończyć ten związek żeby uniknąć kiedyś takiej sytuacji że on będzie przekonany że ja też chcę z nim być a ja odejdę, bo wiem jak to boli.
Każde wyjście z tej sytuacji będzie oznaczać cierpienie, ale zastanawiam się które będzie najlepsze. Wiem że jeśli teraz bysmy sie rozstali byłoby mi ciężko ponieważ już doświadczyłam rozstania z nim ale po kilku miesiaccah zuplnie bez przekonania odezwalm się do niego i po jakims czasie wrocilismy do siebie, jednak bedąc z nim widzę ze kiedy wszystko uklada się pomyslnie jest ok, ale kiedy przychodza trudnosci nie czuje ze moglabym zawsze na nim polegac, ze on da mi takie bezpieczenstwo ktorego kobieta oczekuje od mezczyzny. Wiem ze teraz bylby to juz definitywny koniec bo on nie potrafilby byc moim kolega, a ja caly czas mysle ze nie mam parwa go blokowac jezeli nie mam pewnosci ze kiedys bedziemy malzenstwem, fakt jestesmy jeszcze mlodzi, duzo moze sie zmienic, i my sami mozemy sie zmienic ale nie wyobrazm sobie ze kiedys musialbym mu powiedziec ze to nie to, ze nie on jest tym jednym mezczyzna dla mnie, nie chce go ranic!!!!
Dopiero bedać z nim w zwiazku zrozumialm jaki on jest naparwde dostrzegalm w nim juz uksztaltowanego czlowieka ktory ma jakies swoje pasje, przyzwyczajenia, czasem odnoszę wrazenie ze chociaz podobno przeciwienstwa sie przyciagaja my nie potrafimy znalesc wpolnego jezyka w niktorych kwestiach, on naprzyklad lubi wypady z kolegami na mecze na piwo, czasem na jakies imprezy, co oczywiscie jest normalne jednak choc przyznaje ze to ja jestem dla niego najwazniejsza rzeczywistosc odczuwam inaczej, tak jakbym nie byal dla niego kims wyjatkowym ale na rowni z kumplami itp
Naprwde nie wiem co zrobic, czy byc z nim i strac sie go zmienic czy zakkonczyc ten zwiazek aby kiedys uniknac bolesnych rozczarowan, czy powinnam akceptowac go takim jakim jest?????
_________________ życie to przygoda... naprawdę warto ją przeżyć...
|
Śr paź 21, 2009 10:51 |
|
|
|
 |
Sheeta
Dołączył(a): Cz wrz 03, 2009 18:35 Posty: 645
|
Pomyliłaś miejsca. Z takimi pytaniami to do bravo, czy innej filipinki. A najlepiej sama najpierw dorośnij.
|
Śr paź 21, 2009 16:07 |
|
 |
Aylin
Dołączył(a): Śr paź 21, 2009 8:06 Posty: 5
|
Sheeta napisał(a): Pomyliłaś miejsca. Z takimi pytaniami to do bravo, czy innej filipinki. A najlepiej sama najpierw dorośnij.
Nie sądze aby młodzieżowe gazety typu bravo odpowiadały na tego typu pytania,
bo tam nie istnieje coś takiego jak uczciwosc, wiernosc czy w ogole jakas moralnosc w miłości, przede wszystkim nie istnieje tam MAŁŻEŃSTWO, szerzone jest natomiast przekonanie że najlepsze są się luźne związki bez żadnych zobowiązań i kręgosłupa moralnego, na Twoim miejscu wstydziłabym się przywoływać takie przykłady!!!!
Moje zasady nie pozwalaja mi abym zniżała sie do poziomu jaki reprezentują te gazety, a jesli nie masz nic madrego do powiedzenia, to lepiej sie nie wypowiadaj,
nie umiesz odróżnić prawdziwego problemu od niepoważnych treści przedstawianych w tych mlodziezowych gazetach.
_________________ życie to przygoda... naprawdę warto ją przeżyć...
|
Śr paź 21, 2009 16:25 |
|
|
|
 |
madness
Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22 Posty: 158
|
Aylin, na twoje rozterki polecam ci dwie rzeczy: spokoj i modlitwe.
nie zrozum mnie zle bo nie chce bagatelizowac twoich dylematow ale wierz mi ze nie sa one wcale dziwne na etapie zwiazku na jakim jestescie, z waszym stazem, zaangazowaniem w zwiazek, w waszym wieku- bo jak sama piszesz jestescie jeszcze mlodzi. to normalne ze tak czujesz, powiem ci ze i ja mialam powazny problem co dalej ze mna i moim chlopakiem z ktorym wtedy bylam.
przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie co tak naprawde ci w nim przeszkadza bo z tego co piszesz nie wynika nic konkretnego. to ze lubi wyskoczyc z kumplami na piwo? a ty nie lubisz czasem umowic sie z przyjaciolka na plotki? czy mniej wtedy kochasz swojego chlopaka? napewno nie, poprostu chcesz pogadac z kumpela o waszych prywatnych sprawach, pozwierzac sie, ponarzekac- zapewne tez nie raz i na niego, wiec brak obecnosci chlopaka u twojego boku w takich chwilach nie wydaje ci sie czyms dziwnym.dlaczego wiec dziwne ma byc to ze on lubi spotkac sie z kolegami nie biorac na te spotkania ciebie? czy to ze wypije z nimi piwo i obejrzy mecz w jakis sposob szkodzi waszemu zwiazkowi? z tego co piszesz wynika ze nie. a kazde z was ma prawo miec swoich przyjaciol, z ktorymi moze sie spotykac bez towarzyszenia swojego partnera.
musisz wiedziec ze nawet jesli kiedys z pelna swiadomoscia zdecydujesz sie byc zona twojego chlopaka, nie masz i tak pewnosci ze nie pojawia sie w waszym zyciu nieprzewidziane sytuacje i kryzysy o ktorych teraz nawet nie snisz. to ze jestesmy kogos pewni i chcemy z nim spedzic cale zycie,nie chroni nas przed klopotami jakie to zycie przyniesie. warto oczywiscie miec jednak przekonanie ze w kluczowych kwestiach dogadujemy sie dobrze i idziemy jedna droga co pomoze nam przetrwac zyciowe burze. teraz masz czas na to,aby to rozeznac. a najlepszymi pomocami beda wlasnie wspomniane przeze mnie spokoj i modlitwa, aby Pan Bóg pomogl ci rozeznac czy twoj chlopak jest facetem dla ciebie na cale zycie.
jestes niecaly rok w zwiazku wiec to naprawde niezbyt dlugo.ja z moim mezem bylam ponad 6 lat zanim sie pobralismy a dopiero po ponad 5 latach mialam pewnosc ze chce byc jego zona. i tez sie miotalam i bilam z soba zadajac sobie to samo pytanie co ty po tysiac razy. modlitwa bardzo mi pomogla. bo kiedy oddalam wszystko Panu Bogu, moje zycie zaczelo sie zmieniac. chlopak sie nawrocil, ja przy nim stalam sie bardziej gorliwa w wierze. a przede wszystkim w cudowny sposob jakos minely te wszystkie pytania i watpliwosci czy on to ten i jako osoba pewna swego szlam z nim do slubu.
nie musisz ani z nim zrywac, ani wymagac od siebie natychmiastowej pewnosci co do tego, czy chcesz byc jego zona. daj sobie czas,tyle ile bedziesz potrzebowala. wazne jednak bys trwala przy Bogu i wasz zwiazek kreowala wedlug Jego nauki. na waszym etapie wazne sa takie kwestie jak np. czystosc przedmalzenska. to ona czesto jest ta proba ktora pokazuje czy zwiazek ma dalej szanse trwac i kwitnac, czy rozpadnie sie przy pierwszej malej probie. darzcie do tego aby wasz zwiazek byl zwiazkiem dwojga chrzescijan posrod ktorych stoi Bóg. On dalej wami pokieruje i doprowadzi do slusznego celu.
pozdrawiam
_________________ born to be wife
|
Śr paź 21, 2009 18:24 |
|
 |
wasze sumienie
Dołączył(a): Pt sty 23, 2009 12:37 Posty: 196
|
gdy bedziecie razem siedziec w pokoju, popatrz na niego, zamknij oczy i wyobraz sobie wasze zycie za 20 lat.... kieruj sie tym co zobaczysz a bedziesz wiedziala.
ale moim zdnaiem jezeli po roku piszesz to co piszesz, nie kochasz go na tyle aby byc przy nim szczesliwa....
|
Pt paź 23, 2009 21:45 |
|
|
|
 |
Aylin
Dołączył(a): Śr paź 21, 2009 8:06 Posty: 5
|
madness masz bardzo dużo racji  na początku chcę powiedzieć że wiara W Boga i wszystkie kwestie które są z tym związane czyli np czystość przedmałżeńska czy wspólne chodzenie do kościoła są dla nas oczywiste, oboje jesteśmy osobami wierzącymi i takie sprawy są dla nas oczywiste, dobrze że mówisz o modlitwie, to ona stała się dla mnie ucieczką w wątpliwościach i głęboko wierzę w to że poślubię tego mężczyznę którego przeznaczył mi Bóg, być może będzie to mój obecny chłopak, jednak póki co kiedy ktoś pyta mnie o naszą przyszłość jasno mówię że w tym momencie mam wątpliwości, a wynikają one z niedogadywania się w takich prozaicznych życiowych sprawach.
Piwo impreza czy nawet jakiś mecz z kolegami to oczywiście nic złego, miałam na myśli raczej to że nie potrafimy ustalić takiego optimum, on mógłby w każdej wolnej chwili wybierałby się na imprezy czy mecze a ja mam trochę inne zdanie, oboje studiujemy więc na tygodniu tego czasu jest niewiele, szczególnie że dochodzi jeszcze praca, może to co teraz powiem wyda się dziwne ale kiedy wyobrażam sobie nasze małżeństwo, nasze dzieci i jego który nie potrafi odmówić sobie piwa czy meczu z kolegami ( a zdarza się że w tym celu potrafi jechać do innego miasta ) raczej nie jest mi do śmiechu.
Z biegiem czasu wszystko się zmienia, więc czasem zastanawiam się nad tym że i my możemy się zmieniać na tyle że za parę lat możemy zupełnie inaczej patrzeć na wiele spraw, jednak biorąc pod uwagę fakt że nikt nie jest idealny, zawsze jest tak że męża/żonę KOCHA SIĘ MIMO WSZYSTKO wiedząc doskonale że też ma wady, ale musi być to przekonanie że akceptuje się tą osobę z tymi wadami i tutaj zgodzę się z "waszym sumieniem" a u mnie jest właśnie tak że mam wątpliwości czy byłabym szczęsliwa w tym zwiazku po 20, 30 latach małżeństwa???? tylko czy wobec tego powinnam zakończyć ten związek??? Dużo rozmawialismy na temat naszej przyszlosci, takze tego ze moze wcale nie zostaniemy malzenstwem, jednak mimo to boje się ze teraz jest latwo mowic bo to bedzie kiedys... a jesli za te kilka lat wciaz nie bede przekonana i bede musiala powiedziec mu ze to nie to, moge go wtedy bardzo zranic, o wiele bardziej niz teraz, kiedy zaangazowanie jest mimo wszystko mniejsze...
_________________ życie to przygoda... naprawdę warto ją przeżyć...
|
So paź 24, 2009 15:47 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Moim zdaniem to kompletnie NIE ten facet.
Czujesz, że to nie to - a nie potrafisz mu tego powiedzieć??? Mydlisz mu oczy, bo on myśli że się kiedyś pobierzecie. Bądź uczciwa. Sama piszesz, że jak się kiedyś rozstaliście to odezwałaś się do niego bez przekonania - czyli co? Odezwałaś z nudów że byłaś sama? To chore i takie małolackie.
Ja jestem mężatką, z mężem chodziliśmy ponad 3 lata i też na początku nie wiedziałam czy to TEN - dałam sobie i jemu 3 miesiące na poznanie się. Uważam że jak w ciągu 3 mies. osoba nie jest gotowa stwierdzić czy chce być z tym człowiekiem dłużej/na stałe blisko, to należy sobie dać spokój i szukać gdzie indziej, po co tracić czas swój i jego?
|
So paź 24, 2009 19:39 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Dopiszę jeszcze, że kiedyś byłam z facetem, któremu strasznie na mnie zależało, biegał za mną, był do tego przystojny itp. moja mama była też pod wrażeniem jak się o mnie facet stara. Miałam wtedy 19 lat. Ale ja już po 1,5 wiedziałam i czułam że to nie TO, był z innej bajki, ja w jego towarzystwie często byłam spięta, nie odpowiadały mi u niego pewne poglądy a serce mi szybciej jakoś nie biło na mysl o wspólnym życiu. że nic z tego nie będzie. Rozstałam się z nim bez żalu, powiedziałam wprost, że nic z tego nie będzie. Słuchaj intuicji!!!
|
So paź 24, 2009 19:44 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Miało być że już po 1,5 miesiąca wiedziałam że to nie jest TO 
|
So paź 24, 2009 19:45 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
A co do imprez i meczów - a Ty naprawdę nie chodzisz na piwo z koleżankami ani na imprezy? A nie możecie iść razem na imprezę czy na mecz???? Korzystaj póki nie masz obowiązków ani rodziny, wtedy na nic czasu nie ma. Teraz też chodzę do knajpek na piwo czy wino z koleżankami ze studiów do lokalu się odstresować, ale rzadko - jakoś raz na pół roku, no bo w domu mąż i 2 dzieci:) Mąż też rzadko do kolegów wyskakuje bo nie ma czasu ani siły po pracy a w domu masę roboty typu prasowanie itp:) Mąż wyskakuje jakoś raz na rok się odstresować z kolegami , to już ja częściej gdzieś jadę.
|
So paź 24, 2009 19:52 |
|
 |
maślana
Dołączył(a): Cz sie 28, 2008 15:11 Posty: 20
|
Ja potrzebowałam aż 3,5 roku żeby stwierdzić definitywnie, że nic z tego nie będzie. Wcześniej miałam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży, próbowałam coś zmieniać... Jednak od dawna czułam, że coś jest nie tak, że to nie to. W końcu zdecydowałam się odejść i .. teraz jestem szczęśliwsza.
|
So paź 24, 2009 19:55 |
|
 |
martin
Dołączył(a): Wt maja 02, 2006 17:47 Posty: 19
|
Z perspektywy ponad dwudziestoletniego związku mogę tylko powiedzieć, że to zawsze jest loteria. Ja wygrałem. Oczywiście należy podjąć działania, aby zwiększyć prawdopodobieństwo wygranej.  Szczególnej wagi nabiera odpowiedzialność i taka zwyczajna uczciwość. Po prostu jeżeli coś obiecasz to zrobisz wszystko, żeby tak było. No ale tu musisz mieć chłodną głowę i gorące serce (nie takie łatwe). Będę mało oryginalny, ale naprawdę miłość to nie patrzenie sobie w oczy, ale raczej patrzenie w tym samym kierunku. Zauroczenie przechodzi i robi się szaro i codziennie. Widzisz dziewczynę bez makijażu, chłopak po obiedzie breka  i czar pryska. Zastanów się, tak na zimno, bez emocji widzisz czy Wasz związek za 20-30 lat i nie myśl, że wystarczy kochać za dwoje i będzie OK - wcale nie będzie.
_________________ martin
|
So paź 24, 2009 21:31 |
|
 |
Aylin
Dołączył(a): Śr paź 21, 2009 8:06 Posty: 5
|
ikm mówiąc że zagadałam do niego bez przekonania miałam na myśli to że nie miałam zamiaru rozpoczynać od nowa naszego związku, ale od słowa do słowa jakoś wyszło tak że po tej rozmowie spotkaliśmy się raz drugi trzeci i to on zainicjował "reaktywację" po kilku takich spotkaniach i wielu rozmowach i wtedy faktycznie zanosiło się na sukces inaczej nie pakowałabym się w ten związek, nie jestem typem łamaczki męskich serc która bezwzględnie się nimi zabawia, jednak czas pokazuje ze mimo iż mamy podobne zasady i wyznajemy podobne wartości, proza życia weryfikuje że to nie wystarcza
tak samo rzecz ma się z uczuciem czy jak to się potocznie mówią "chemią w związku" ona po prostu wygasa, więc fundamentem związku MUSI BYĆ uzupełnianie się w najprostszych codziennych sprawach, życie stawia wiele trudności i jeśli dwoje ludzi nie umie ich razem przeżyć to związek zaczyna się sypać, bo samą miłością nie da się przeżyć, bo predzej czy pózniej przyjda trudnosci i ta "chemia" niczego nie zalatwi
martin masz calkowitą rację mówiąc że
martin napisał(a): miłość to nie patrzenie sobie w oczy, ale raczej patrzenie w tym samym kierunku. Zauroczenie przechodzi i robi się szaro i codziennie. Widzisz dziewczynę bez makijażu, chłopak po obiedzie breka  i czar pryska. Zastanów się, tak na zimno, bez emocji widzisz czy Wasz związek za 20-30 lat i nie myśl, że wystarczy kochać za dwoje i będzie OK - wcale nie będzie.
tylko czy wobec tego powinnam podjąc radykalna decyzje...
_________________ życie to przygoda... naprawdę warto ją przeżyć...
|
N paź 25, 2009 10:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Aylin napisał(a): tak samo rzecz ma się z uczuciem czy jak to się potocznie mówią "chemią w związku" ona po prostu wygasa, więc fundamentem związku MUSI BYĆ uzupełnianie się w najprostszych codziennych sprawach, życie stawia wiele trudności i jeśli dwoje ludzi nie umie ich razem przeżyć to związek zaczyna się sypać, bo samą miłością nie da się przeżyć, bo predzej czy pózniej przyjda trudnosci i ta "chemia" niczego nie zalatwi
Chyba sama sobie odpowiedziałaś....  Nie dogadujecie się, czujesz że to nie to - a dalej nie wiesz co zrobić. Czy pod tym nie kryje się lęk że będziesz sama przez jakis czas?
|
N paź 25, 2009 23:04 |
|
 |
Aylin
Dołączył(a): Śr paź 21, 2009 8:06 Posty: 5
|
ikm napisał(a): Chyba sama sobie odpowiedziałaś....  Nie dogadujecie się, czujesz że to nie to - a dalej nie wiesz co zrobić. Czy pod tym nie kryje się lęk że będziesz sama przez jakis czas?
Skłamałabym mówiąc że nie  ale to nie jest najważniejszy powód moich rozterek, problem jest gdzie indziej, po prostu wiem że on tak łatwo nie zrezygnuje ponieważ widzi całą sprawę zupełnie odwrotnie niż ja i jest mi ciężko podejmować taka decyzję, chociaż wiem że ten związek w jakiś sposób mnie niszczy, i nie mogę postępować wyłącznie tak aby zawsze było tak jak chce ta druga osoba, tym bardziej że skoro ten związek nie jest w pełni dobry może okazać się że rostanie było najlepszym wyjsciem choć bolesnym
byłoby dużo łatwiej gdybyśmy oboje podjęli taka decyzje, że to po prostu nie to i każde z nas musi poszukać kogoś innego, nie wiem jak wytłumaczyć mu to że oboje nie mamy na to wpływu, że po prostu nie jesteśmy dla siebie odpowiednimi osobami, i może to się wydawać głupie ale przecież czasem trzeba pomyśleć także o sobie...
_________________ życie to przygoda... naprawdę warto ją przeżyć...
|
Pn paź 26, 2009 9:20 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|