Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N lis 09, 2025 11:16



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Dziecko- błogosławieństwem... 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Dziecko- błogosławieństwem...
Ostatnio uderzyły mnie słowa Psalmu 127 i 128 o tym jakim błogosławieństwem i darem są dzieci:

Oto synowie są darem Pana,
a owoc łona nagrodą.
4 Jak strzały w ręku wojownika,
tak synowie za młodu zrodzeni.
5 Szczęśliwy mąż,
który napełnił
nimi swój kołczan.
Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał
z nieprzyjaciółmi w bramie.
(psalm 127)

Szczęśliwy każdy, kto boi się Pana,
który chodzi Jego drogami!
2 Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie.
3 Małżonka twoja jak płodny szczep winny
we wnętrzu twojego domu.
Synowie twoi jak sadzonki oliwki
dokoła twojego stołu.
4 Oto takie błogosławieństwo dla męża,
który boi się Pana.
5 Niechaj cię Pan błogosławi z Syjonu,
oglądaj pomyślność Jeruzalem
przez całe swe życie.
6 Oglądaj dzieci twoich synów.
Pokój nad Izraelem!
(psalm 128)

Dziecko było szczęściem, błogosławieństwem, znakiem łaski Pana. A nie byli to ludzie bogaci, w porównaniu do nas żyli w większości bardzo skromnie i nieraz głód im zaglądał do domów. A jednak dziecko przyjmowali jako dar, znak łaski, jako szczęście.
Jak daleko odeszli od tego wspólcześni ludzie? To już bardziej w kulturze muzułmańskiej dziecko przyjmuje się w ten sposób. U nas wszystko chcemy sami zaplanować do ostatniego szczegółu, wielu ludzi dziecko traktuje jak przeszkodę, intruza, utrudnienie w życiu.
To taka tylko moja refleksja po przeczytaniu tych psalmów :)

_________________
Ania


Śr paź 31, 2012 10:54
Zobacz profil
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Od siebie mogę powiedzieć, że sens tych słów poznałam dopiero,
gdy sama zostałam rodzicem.
To takie nudne bajdurzenie ludzi, którzy młodość już mają za sobą i nie osiągnąwszy w życiu
tego, czego pragnęli, spełnienia szukają we własnych dzieciach..
Tak myślałam..albo jeszcze ciekawiej: jak mi się nie powiedzie
na studiach to zostanę mamą i będę z innymi rozprawiać o zawartości
pieluch.
Hmm...Pozdrawiam wszystkich, którzy poznali jak bardzo powyższe
zdania rozmijają się z rzeczywistością. :)
Dzieci w ekspresowym tempie uczą radości z dawania siebie innym ;)


Śr paź 31, 2012 11:20
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
kropeczka_ns napisał(a):
Dziecko było szczęściem, błogosławieństwem, znakiem łaski Pana. A nie byli to ludzie bogaci, w porównaniu do nas żyli w większości bardzo skromnie i nieraz głód im zaglądał do domów. A jednak dziecko przyjmowali jako dar, znak łaski, jako szczęście.

Warto pamiętać o kontekście: przede wszystkim o czasie i miejscu napisania tych słów, ale także o światopoglądzie religijnym ich autora.
Podejście do rodzicielstwa, małżeństwa i erotyki w judaizmie jest odmienne od katolickiego. Tutaj kilka ogólnych informacji na ten temat:
http://www.the614thcs.com/27.1545.0.0.1.0.phtml

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


Śr paź 31, 2012 12:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz mar 29, 2012 9:52
Posty: 266
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Podbudowany Waszymi słowami chciałbym dodać, że wbrew twierdzeniom niektórych biskupów (Stefanek), dzieci są również szczęściem i filarem życia dla ateistów :-)

_________________
Take the risk of thinking for yourself, much more happiness, truth, beauty, and wisdom will come to you that way.
C.H.


Śr paź 31, 2012 13:14
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 13:25
Posty: 975
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Mariel, dokładnie tak. Właśnie dwa dni temu zaczęłam mieć "śniegową depresję". Generalnie nie lubię zimy i uważam ją za okres na przetrwanie (mimo, iż np. jeżdżę na nartach). Gdy moje dziecko zobaczyło śnieg za oknem, było takie szczęsliwe, że aż ja się uśmiechnęłam. Odkryłam na nowo, ile frajdy dostarcza zabawa śniegiem. Nie mogłam dzieci od tego śniegu oderwać. I poczułam do nich prawdziwą wdzięczność za to, że pozwolą mi patrzeć z radością na zimową aurę i przez to osłodzą najbliższe miesiące. Dzięki nim zwalczę tę "depresję". Nie potrzeba ku temu żadnych psychologów, diety, używek, rozrywek. Dziecko wystarczy.

Myślę, Kropeczko, że dziś tak się dzieje, bo świat oferuje nam zbyt wiele sztucznych rozrywek. Mając wiele dzieci, człowiek nie będzie miałzbytnio czasu na zainteresowania, na wyjścia z domu, pieniędzy na wakacje, na fryzjera, na ciuchu, na fajne auto, itd. Zapomina się, ile frajdy może dostarczyć codzienność i wypełnianie zwykłych obowiązków. Ja też zapomniałam:(


Śr paź 31, 2012 13:27
Zobacz profil
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
agvis napisał(a):
Gdy moje dziecko zobaczyło śnieg za oknem, było takie szczęsliwe, że aż ja się uśmiechnęłam. Odkryłam na nowo, ile frajdy dostarcza zabawa śniegiem. Nie mogłam dzieci od tego śniegu oderwać. I poczułam do nich prawdziwą wdzięczność za to, że pozwolą mi patrzeć z radością na zimową aurę i przez to osłodzą najbliższe miesiące. Dzięki nim zwalczę tę "depresję". Nie potrzeba ku temu żadnych psychologów, diety, używek, rozrywek. Dziecko wystarczy.

:)
Dziecko wystarczy także, żeby przypomnieć o tym, co w życiu rodziny
jest naprawdę ważne, o byciu ze sobą, a nie obok siebie.

Ireneusz Krosny w ostatnim GN napisał:

"[...]Najciekawsze jednak jest ostatnie kuszenie. Żeby zabrać
nam czas, byśmy mieli tyle obowiązków, rozrywek, kodów pin,
nowości na rynku i czegoś tam jeszcze, żeby nam już czasu na żadne Prawo
Pana nie zostało. Jak być chrześcijaninem, nie mając kontaktu z Bogiem?
Może trzeba wyłączyć telewizor, komputer i inne "odciągacze",
żeby mieć czas i na modlitwę
. Może zamiast kolejnego kursu
szybkiego czytania, poczytać dziecku Biblię przed snem, pomodlić
się razem? Czy to wszystko co mówią media, muszę wiedzieć?[...]"


Krosny pisze bardziej o czasie na wspólną modlitwę, a ja dodam
od siebie o codziennym braku czasu wogóle na przebywanie
razem z rodziną, z dzieckiem. Jest tyle rzeczy,
z których mogłabym jeszcze zrezygnować dla tego wspólnego dobra przebywania ze sobą.
Dziecko potrafi się o to upomnieć :) Dzięki Bogu..

Kiedy ostatnio mąż mówił córce, jaki prezent jej wysłał przez wujka,
nie okazała wogóle żadnej radości. Spytałam dlaczego.
"Bo ja chcę żeby mi go dał tata" padła odpowiedź.
Dzieci wiedzą co jest ważne...dopóki nie dorosną i coś
tam w tych głowach się poprzestawia, a prawdziwe wartości
się pogubią...


Śr paź 31, 2012 14:49
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 13:25
Posty: 975
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Mogę dodać do przykładów jeden małej Francuzeczki z bogatej rodziny, która jeszcze dwa miesiące po imprezie urodzinowej miała w pokoju nieotwarte pudełka z prezentami (byłam w szoku). Mama nie miała dla niej czasu, ale kupowała jej wszystkie możliwe zabawki. Pewnego dnia mała (4-5 lat) powiedziała jej wprost: "Nie chcę prezentów, chce, żebyś się ze mną była". Takie małe, a takie mądre.


Śr paź 31, 2012 15:52
Zobacz profil
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
To wszystko zależy od sytuacji - jeśli rodzina "cienko przędzie" finansowo, to nie będzie odbierać dziecka jako błogosławieństwa i trudno się dziwić. Można wtedy powiedzieć tylko - mogli żyć we wstrzemięźliwości seksualnej, skoro mają taką sytuację.

Co do tekstu, że w rodzinach muzułmańskich jest dużo dzieci - tak faktycznie jest ale tam jest duzo innych przyczyn, że te dzieci się w takich ilościach rodzą. Przede wszystkim kobieta tam jest obiektem seksualnym a nie obiektem miłości - nawet jak jest dzieckiem i ma 12 lat toi ma słuzyć do seksu a do tego kwestia wychowywania tych dzieci to już zupełnie inna sprawa (np.dzieci się nie przytula).


Pn lis 05, 2012 14:22
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
ikm napisał(a):
Co do tekstu, że w rodzinach muzułmańskich jest dużo dzieci - tak faktycznie jest ale tam jest duzo innych przyczyn, że te dzieci się w takich ilościach rodzą. Przede wszystkim kobieta tam jest obiektem seksualnym a nie obiektem miłości - nawet jak jest dzieckiem i ma 12 lat toi ma słuzyć do seksu a do tego kwestia wychowywania tych dzieci to już zupełnie inna sprawa (np.dzieci się nie przytula).
Nie ma to jak stereotypy...
W Europie (i nie tylko) nie musimy tak martwić się jutrem. Mamy ubezpieczenia zdrowotne, mamy ubezpieczenia emerytalne. Będziesz niezdolna/niezdolny do pracy otrzymasz rentę, będziesz juz stary i na pracę coraz mniej siły to dostaniesz emeryturę. W większości afryki jest zupełnie inaczej. To dziecko zapewni tobie miskę strawy gdy coś ci się zdarzy lub będziesz zniedołężniała/ły i stąd (głównie w ubogich środowiskach) tyle dzieci. Dużo dzieci rodzi się też w okresie skrajnej niepewności, zagrożenia, wojny.
Co do przytulania, to muzułmanie przytulają dzieci, widziałem na własne oczy.


Pn lis 05, 2012 21:00

Dołączył(a): Pn sty 23, 2012 22:42
Posty: 6
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Kozioł ma rację. Kiedyś (a dzisiaj w krajach słabo rozwiniętych) rodzina to była inwestycja ubezpieczeniowa. Dzieci miało się po to miedzy innymi, żeby zapewniły rodzicom opiekę na przyszłość.


Pn lis 05, 2012 21:54
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Tak własnie to miałam na myśli!
Stereotypy to potęga, każdy facet w społeczeństwie muzułmańskim to potwór i traktuje żonę jak rzecz :roll:
Miałam na studiach kolegę muzułmanina. Dobry, mądry człowiek o łagodnym usposobieniu, kochający dzieci. W jego rodzinie było ośmioro dzieci, chłpocy i dziewczyny. Dwie siostry podobnie jak on skończyły studia. Zawsze opowiadał że w domu rządziła mama ;-) Tata zarabiał na rodzinę- facet w tamtej kulturze ma to bardzo głęboko wpojone że musi rodzinę utrzymać- ale w domu słuchał żony :) To właśnie rozmowy z nim oduczyły mnie wielu stereotypów. Zdałam sobie sprawę że wychowując młodzież surowiej niż u nas (np córka nie może sama wychodzić wieczorem, ale moze z bratem czy kuzynem) oni je chronią. Wielu ludziom muzułmanie kojarzą się z zakrytymi twarzami kobiet i haremami :roll: a tymczasem haremy są całkowitą rzadkością a wiele żon mają tylko najbogatsi- muszą zapewnić każdej żonie i kazdemu dziecku taki sam poziom życia, takie mają prawo! Zdecydowana wiekszość rodzin to mąż i żona tak jak u nas. Kobiety noszą nakrycie głowy poza domem i nie ubierają się wyzywająco. Mogą studiować, pracować - zwłaszcza w miejskich środowiskach- wiele lekarzy to kobiety bo kobieta muzułmanka niechętnie pójdzie do mężczyzny. To kultura podobnie jak afrykańskie bardzo rodzinna.

...a jeżeli mi ktoś opowiada o cięzkich warunkach..... polecam porozmawiać z tymi co przeżyli wojnę.....
Moja mama urodziła się w czasie wojny. Było bardzo ciężko, aczkolwiek jej rodzina nie była biedna. Mama była czwartym dzieckiem w domu. Ludzie przyjmowali dzieci pomimo że nie wiedzieli czy przeżyją następny dzień. W domu mojego taty wychowało się troje dzieci w jednym pomieszczeniu bez podłogi. Wszyscy zdobyli zawod, poradzili sobie w życiu. Ludzie przyjmowali dzieci pomimo że ich warunki były wogóle nieporównywalne z tym jak w tej chwili żyjemy.

_________________
Ania


Wt lis 06, 2012 9:26
Zobacz profil
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Cytuj:
W Europie (i nie tylko) nie musimy tak martwić się jutrem. Mamy ubezpieczenia zdrowotne, mamy ubezpieczenia emerytalne. Będziesz niezdolna/niezdolny do pracy otrzymasz rentę, będziesz juz stary i na pracę coraz mniej siły to dostaniesz emeryturę.


No tak niestety jest, ale to ogromny błąd tzw. wysokocywilizowanych ludzi w Europie.
Na te ubezpieczenia, renty, emerytury ktoś bedzie musiał pracować.....z nieba te pieniądze nie zlecą.
Dlatego dzieci są nadal ważne i zawsze tak będzie.....to tylko "cywilizowanym" ludziom w głowach sie po.....ło, że ich na to nie stać.


Wt lis 06, 2012 9:38
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
kropeczka_ns napisał(a):
Mama była czwartym dzieckiem w domu. Ludzie przyjmowali dzieci pomimo że nie wiedzieli czy przeżyją następny dzień. W domu mojego taty wychowało się troje dzieci w jednym pomieszczeniu bez podłogi. Wszyscy zdobyli zawód, poradzili sobie w życiu. Ludzie przyjmowali dzieci pomimo że ich warunki były wogóle nieporównywalne z tym jak w tej chwili żyjemy.


Kropeczko ludzie przyjmowali dzieci, bo nie mieli innego wyjścia - tzn. nie znali wtedy NPR i innych metod. Kto wie, po ile dzieci mieliby wtedy ludzie gdyby umieli regulować poczęcia, gdyby wiedza na temat seksu była większa. W domu mojej mamy było też sporo , bo 6-ro dzieci i wszyscy wychowali się w 1 izbie - ale mama mówiła zawsze, że warunki były bardzo trudne a jej rodzice zajęci praca w polu nie rozmawiali z dziećmi na temat ich problemów. Doszło do takich absurdów, że wychodząc za mąż mama nie wiedziała....skąd sie biorą dzieci, nie wiedziała nic o kontaktach damsko-męskich poza tańcami na wiejskich zabawach. Mama czuła, że rodzice się nią nie zajmowali, nie przytulali również tylko robota i robota i kazali się zajmować młodszymi. Efekt tej biedy taki, że wszyscy z rodzeństwa mamy mają po max.1-2 dzieci, nikt nie chciał mieć takiej gromadki, bo wiedzą jaka wtedy jest bieda ekonomiczna i że wcale fajnie nie jest. Ja mam akurat taki negatywny przykład rodziny wielodzietnej i dlatego z tą ilością dzieci w małżeństwie to jestem ostrożna. W sumie to nie wiem dlaczego koniecznie trzeba mieć rodzeństwo, przeciez jedynak zupełnie wystarczy i wcale nie musi być rozpieszczony ani egoista. Mój mąż jest jedynakiem i jest wspaniałym człowiekiem.


Wt lis 06, 2012 15:29

Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54
Posty: 707
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Mój mąż pochodzi z takiej wiejskiej, ubogiej, licznej rodziny.
Było ich sześcioro (przez wiele lat w jednym pokoiku, w domu teściów).
Rodzice też mieli tyle samo rodzeństwa. Moja teściowa miała 1 siostrę i 4 braci. Teść odwrotnie: 1 brata i 4 siostry. U nich w rodzinie wszyscy mieli/mają minimum 5tkę.
Zapewne z powodu braku umiejętności planowania rodziny.
NPR już wtedy był, ale chyba moim teściom zabrakło tej wiedzy. Zresztą oni się wychowali w przeświadczeniu, że należy mieć tyle potomstwa.
Mój mąż uważa, że miał fantastyczne dzieciństwo i kocha mieć liczne rodzeństwo.
Pragnął też mieć 3-5 własnych dzieci (tylko z realizacją nie wyszło. Nie możemy mieć dzieci).


Wt lis 06, 2012 17:08
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 13:25
Posty: 975
Post Re: Dziecko- błogosławieństwem...
Wczoraj tak właśnie patrzyłam wieczorem, jak moje maluchy się ściskają i wygłupiają i pomyślałam sobie: "Mówienie, że nie potrzebuje się rodzeństwa do swojego dziecka to zwykły brak świadomości". Nie wyobrażam sobie mieć jedynaka. Czułabym, że rodzina jest niepełna. Dla mnie pełna rodzina to obecność wszystkich relacji - mama, tata, dziecko, brat/siostra, ciocia (jedynak swoim dzieciom jej nie da), wujek, dziadkowie, itd.


Wt lis 06, 2012 18:24
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 17 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL