Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz kwi 18, 2024 19:17



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 
 Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pn gru 13, 2021 9:49
Posty: 4
Post Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
Cześć wszystkim!

Mam na imię Jacek, to mój pierwszy post na forum. Piszę z dosyć ciężką sprawą: od razu mówię, że byłem z nią już i u psychologa (psychologów) i u księdza, ale stwierdziłem, że jeszcze muszę się wygadać.

Mam trudną, bardzo pogmatwaną relację z siostrą, którą nie za bardzo wiem, jak uporządkować. Kasia generalnie będzie się rozwodzić. To nie jest jej pierwsze małżeństwo: pierwszy raz za mąż wyszła 13 lat temu w wieku 21 lat i to było jakieś kuriozum, małżeństwo przetrwało ledwie rok. Związek z jej obecnym mężem nałożył się na pierwsze małżeństwo. Dla Rodziców i dla mnie jako osób mocno wierzących taka sytuacja była nie do zaakceptowania i na dłuższy czas mocno to nas poróżniło. Tata i ja staraliśmy się potem przejść na sytuacją do porządku dziennego (może to był błąd, może trzeba było wspólnie jako rodzina mówić jednym głosem), Mama przeżyła to dużo mocniej i jej relacje z córką do dzisiaj są, mówiąc oględnie, trudne. Tym bardziej, że jej drugi mąż (podobbnie jak pierwszy) to nie jest zięć, którego rodzice wymarzyliby sobie dla swojej córki. Widać tu bardzo mocny schemat: Kasia jest zapatrzona w Tatę jak w obrazek (również dlatego, że ten pobłażał jej we wszystkim), a Tata przy całej swej sympatyczności i dobroci niestety, ale ma syndrom dorosłego dziecka alkoholika. Kasia mam wrażenie ma tendencje do szukania partnerów też wśród mężczyzn mocno niedojrzałych, podatnych na różne nałogi i słabych psychicznie.

Rodzice wyszli z dużej biedy (Tata jeszcze dodatkowo ze sporej patologii) i bardzo mocno się postarali o to, abyśmy mieli zapewniony dobry start w życiu - nic podane na tacy, ale konkretna pomoc w kupnie mieszkań. Ja dzięki temu mam swoje, na kredyt, już niemal spłacony, bo wykwalifikowałem się w dobrze płatnym zawodzie. Kasia wspólnie z obecnym mężem przy wsparciu moich Rodziców wzięła mieszkanie w TBS-ie... i no właśnie. Spełnił się najczarniejszy scenariusz, który kiedyś przewidziała Mama - że ona któregoś dnia po kolejnej kłótni wyjdzie tak jak stoi, goła i bosa, i przyjdzie szukać schronienia u mnie. Mamie się natomiast wydawało, że przyjmę ją na stałe, czego ona by nie chciała i czego sam robić nie chciałem - od 12 lat jej problemy cały czas gdzieś się przewijają w naszej rodzinie, są kością niezgody między rodzicami (Mama obwinia Tatę o wiele rzeczy, które się wydarzyły - i vice versa) i bardzo źle mi działają na psychikę.

Mnie i siostrę jej konflikt z mężem mocno poróżnił (jeden z psychologów u których byłem zwrócił zresztą uwagę, że niepotrzebnie wikłam się w te relacje...). Poszło głównie o to mieszkanie, przy czym czuję się dosyć mocno oszukany. Przez dwa tygodnie jak jej tłukłem do głowy, żeby absolutnie nie rezygnowała z mieszkania, to ta darła się na mnie w moim własnym mieszkaniu, żeby ją nie traktować jak idiotkę, bo w tym mieszkaniu jest całe jej życie i że ona zrobi wszystko, aby tam wrócić (tym bardziej, że większość pieniędzy to ona na nie łożyła przez te wszystkie lata). Po czym któregoś dnia wracam do domu i słyszę, że ona szukała mieszkania pod wynajem, znalazła bardzo fajne i że czego ja nie rozumiem, przecież ona do swojego już nie wróci. Przyznaję, że puściły mi wtedy wnerwy, pękły tamy, które budowałem przez ostatnie kilkanaście lat i powiedziałem wiele rzeczy, które powinienem był powiedzieć już dawno. Żałuję jednego - że jej powiedziałem, że przez nią kiedyś Rodziców szlag trafi, co do reszty uważam, że miałem pełną merytoryczną rację... Jak zwykle ja, jednak oczywiście zaraz potem przeprosiłem, przeprosiłem ją też następnego dnia, tym razem telefonicznie, bo wyprowadziła się ode mnie bez słowa. W zasadzie poczułem się odtrącony, bo kiedy zaproponowałem, że jej pomożemy finansowo to ogarnąć, to mi odpowiedziała, że nie chce, bo już się nigdy od nas nie uwolni. Od kilku tygodni nasz kontakt ogranicza się do zdawkowego: "czy jest u Ciebie ok?" z mojej strony i: "tak, jest ok" z jej.

I teraz hit. Mama nie wie o całej sytuacji. Wolałbym, aby się dowiedziała, źle się czuję ukrywając przed nią taką bombę, ale nie moja rola jest mówić jej o tym, bo nie mam pojęcia jak to się w ogóle stało, że ja jestem stroną całej tej chorej akcji. Tata nie chce tego robić, chce przeciągnąć możliwie najdłużej, siostra mam wrażenie chce całkiem zerwać relacje z Mamą.

Wizyty u psychologów i u księdza dużo mi dały - wszyscy kazali mi nie zadręczać się całą sytuacją i nie ingerować. Staram sie, chociaż ja mam tendencje do przejmowania się wszystkim wokół i pisania czarnych scenariuszy. Jestem świeżo po nowennie do Maryi rozwiązującej węzły, wczoraj byłem na prywatnej pielgrzymce na Jasną Górę, które pozwoliły się mocno uspokoić... i powstała u mnie myśl, którą próbuję rozeznać, że może pozwolić relacji z siostrą samoistnie wygasnąć albo przynajmniej jeszcze mocniej ją ograniczyć? Odnoszę wrażenie, że nosi ona wszelkie znamiona toksyczności. Cieszę się z tego, że prowadzę spokojne, ułożone, mocno zorganizowane życie (jedyne, czego mi brakuje, to założenia własnej rodziny, czego w takich zwłaszcza sytuacjach mocno żałuję), jej problemy natomiast są jedynym elementem, który wprowadza chaos w moim życiu. Kasia angażuje mnie w swoje jakieś chore, nie wiem jak to nazwać - spiski?, wzbudza poczucie winy (bo zatajam przed Mamą to, co się dzieje, pokłóciłem się o to z Tatą, miałem też poczucie winy w jej stronę skierowaną). Tak generalnie gdyby nie ja, pewnie już dawno bylibyśmy dla siebie pozycją na liście kontaktów, bo na dziesięć propozycji spotkań (wycieczka w góry, planszówki, wypad do kina) dziewięć pochodziło ode mnie. Mam też wrażenie, że w końcu musi się nauczyć ponosić odpowiedzialności za swoje czyny - jedną z rzeczy, które jej wywaliłem, była decyzja o wejściu w firmę - spółkę z gościem, który ją wystawił i na którą wywaliła dobrze ponad 50k, przed czym ją wszyscy przestrzegaliśmy wcześniej, aby nie robiła (no to usłyszałem, że my ją wszyscy ograniczamy...). W kontynuowaniu relacji nie pomagają również pewne niejasne podejrzenia, że ona rzuciła wszystko, bo kogoś nowego poznała - widzę bardzo podobny schemat w sytuacji sprzed kilkunastu lat, plus w jej opowieściach nader często zaczął się ostatnio pojawiać pewien człowiek...

Tylko tak - zerwanie relacji teraz może oznaczać duże wyrzuty sumienia w przyszłości. Ja jestem święcie przekonany, że ona jest w stanie zerwać relacje z nami bez słowa (zrobiła tak w zasadzie z Dziadkami, z którymi po raz ostatni kontaktowała się 6, 7 lat temu - od tego czasu za każdym razem, jak do nich przychodzę, muszę kłamać, że tak ten upominek jest też od Kasi, Kasia niedługo wpadnie, tylko dużo roboty ma akurat teraz - i tak od lat...), ja jeśli to zrobię w stosunku do niej pewnie na jakiś czas poczuję ulgę... ale i tak zaraz się będę zamartwiał. Zamartwiać się też będą Rodzice... Nie wiem, jak to rozwiązać i jak rozeznać, które rozwiązanie będzie najlepsze? Czy jako katolikowi wolno mi zerwać relacje z członkiem rodziny? Czy kontynuować to nawet jeśli non stop czuję niepokój, poczucie winy, a nawet strach: "co nowego jej przyjdzie do głowy?"


Pn gru 13, 2021 9:44
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
jacekgk napisał(a):
Związek z jej obecnym mężem nałożył się na pierwsze małżeństwo.


Aha...


jacekgk napisał(a):
Tata przy całej swej sympatyczności i dobroci niestety, ale ma syndrom dorosłego dziecka alkoholika.


Wydaje mi się, że między wierszami przewija się troch inna narracja na temat "sympatyczności i dobroci" taty. Nie powiesz mi, że w czasach nałogu nie zranił swoich najbliższych, przynajmniej psychicznie, bo to niemożliwe jest.

jacekgk napisał(a):
Poszło głównie o to mieszkanie, przy czym czuję się dosyć mocno oszukany.


Aha?

jacekgk napisał(a):
Po czym któregoś dnia wracam do domu i słyszę, że ona szukała mieszkania pod wynajem,


Aha???

jacekgk napisał(a):
I teraz hit. Mama nie wie o całej sytuacji


Aha!

Powiem Ci pewną starą prawdę, ale kłamstwo nigdy nie popłaca. Problemy nigdy nie rozchodzą się po kościach, raczej narastają pod skórą jak wrzód. I albo pękną w najbardziej nieoczekiwanym momencie, albo zatrują relacje (jeszcze gorszej niż już są). Nie wiem, co zrobisz ze swoją siostrą. I mam wrażenie, że i tak zignorujesz wszystkie rady, jeżeli już armia psychologów i ksiądz na dokładkę nic nie wskórali. Ale Twojej mamie wiszisz prawdę. Jesteś jej to winny. Masz może nadzieję, że na wigilję będziecie zamiast szopki wigilijnej odstawiać szopkę rodzinną, udawać zgodę i miłość, zatajać, że już u Ciebie nie mieszka?

Resztę, jak pisałem, mógłbym skomentować. Ale po co? I tak już milion razy słyszałeś teksty o zdradzie małżeńskiej, o prawie do samodzielności i dysponowania własnym majątkiem. Masz wszystkie potrzebne informacje, tyle że ich nie potrafisz zastosować. Tak już bywa z współuzależnieniami, człowiek jest istotą emocjonalno-racjonalną, i czasem głowa wie a serce i tak nie może inaczej. Natomiast Twoja mama nie ma wszystkich informacji. Chyba lepiej, żeby się dowiedziała od Ciebie na spokojnie.

PS:
jacekgk napisał(a):
(jeden z psychologów u których byłem zwrócił zresztą uwagę, że niepotrzebnie wikłam się w te relacje...)


Racja. Ale syndrom współuzależnienia ma różne strony i wariacje, Ty akurat jesteś w jakimś stopniu też współuzależniony od niej i jej problemów.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Pn gru 13, 2021 11:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 13, 2021 9:49
Posty: 4
Post Re: Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
Cytuj:
Wydaje mi się, że między wierszami przewija się troch inna narracja na temat "sympatyczności i dobroci" taty. Nie powiesz mi, że w czasach nałogu nie zranił swoich najbliższych, przynajmniej psychicznie, bo to niemożliwe jest.


Sam Tata nigdy alkoholu nie nadużywał (ma inne skłonności do używek, np. papierosów). DDA u niego objawia sie np. brakiem odpowiedzialności - pamiętam, że już jako nastolatek musiałem brać go na stronę i tłumaczyć różne rzeczy.

Cytuj:
Masz może nadzieję, że na wigilję będziecie zamiast szopki wigilijnej odstawiać szopkę rodzinną, udawać zgodę i miłość, zatajać, że już u Ciebie nie mieszka?


Inaczej - Mama nie wie nic o tym, że drugie małzeństwo własnei się posypało, nie wie, że Kasia wyprowadziła się ze swojego domu, wszystko zostawiając (za chwilę już byłemu) mężowi. Możesz mi wierzyć, że sam sobie nie wyobrażam takiej sytuacji na święta. Brak Łukasza przy wigilijnym stole nie będzie niczym dziwnym, ale poza tym... obawiam się, że ta bomba może właśnie wtedy wybuchnąć.

Gdyby zależało to tylko ode mnie, Mamie już dawno bym powiedział. Ale po pierwsze: mam odczucie, że nie ja powinienem to zrobić (co zresztą psychologowie i ksiądz potwierdzili - że to rola ojca i jej), po drugie: obawiam, że gdybym to zrobił, to poszłoby w taką stronę, że Kasia nie miałaby już w ogóle wstępu do domu rodzinnego.

Cytuj:
Racja. Ale syndrom współuzależnienia ma różne strony i wariacje, Ty akurat jesteś w jakimś stopniu też współuzależniony od niej i jej problemów.


Tak, zdaję sobie z tego sprawę. Od dłuższego czasu staram się z tego wymiksować, ale potem wracają myśli: "czy jest wszytsko ok, czy jakaś krzywda się jej nie dzieje", etc - chociaż jest dorosłą osobą i powinna wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.


Pn gru 13, 2021 11:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
jacekgk napisał(a):
Sam Tata nigdy alkoholu nie nadużywał


Ach, a więc to był dziadek? Teraz rozumiem to DDA.

jacekgk napisał(a):
Inaczej - Mama nie wie nic o tym, że drugie małzeństwo własnei się posypało


Zdefiniuj "właśnie", bo chyba to już dłużej niż tydzień wstecz, jeżeli liczyć wszystkie Twoje rozmowy ze siostrą, psychologami, księdzem.

jacekgk napisał(a):
Gdyby zależało to tylko ode mnie, Mamie już dawno bym powiedział. Ale po pierwsze: mam odczucie, że nie ja powinienem to zrobić (co zresztą psychologowie i ksiądz potwierdzili - że to rola ojca i jej)


Ojciec znaczy się wie i nie powiedział własnej "rodzonej" żonie...

jacekgk napisał(a):
po drugie: obawiam, że gdybym to zrobił, to poszłoby w taką stronę, że Kasia nie miałaby już w ogóle wstępu do domu rodzinnego.


Powoli czaję, kto u was w domu rodzinnym ma berło w ręku. A raczej, wałek.

Jedyna opcja, którą widzę, to ultimatum z terminem. Powiedzmy, że zanim się czwarta świeca na adwentowym wnieńcu zapali, jedno z dwojga ma powiedzieć prawdę, inaczej musisz to przejąć. Bo chyba nie chcesz siedzieć przy wigilijnym stole i udawać, że nic się nie stało?

Alternatywa, jeżeli na serio za Chiny nie chcesz powiedzieć? Wyjechać na wigilię poza miasto. Bo prawda i tak wyjdzie. A wtedy, jak mówią anglicy, sraczka wleci w wentylator. Nie chcesz być przy tym. Niech ci, co to narobili, sami pozbierają. Jeżeli nie możesz zdystansować się emocjonalnie, musisz zdystansować się "lokalnie" i po prostu odciąć od sprawy, która i tak leży poza Twoim kręgiem odpowiedzialności. Zresztą, to też możesz użyć w ultimatum, że jeżeli mama się nie dowie prawdy, to nie będziesz przy takiej wigilii przy jednym stole, bo nie będziesz krył kłamstwa. (zakładam, że spędzacie razem).

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Pn gru 13, 2021 13:30
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 13, 2021 9:49
Posty: 4
Post Re: Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
Cytuj:
Zdefiniuj "właśnie", bo chyba to już dłużej niż tydzień wstecz, jeżeli liczyć wszystkie Twoje rozmowy ze siostrą, psychologami, księdzem.


Sytuacja trwa już półtorej miesiąca.

Cytuj:
ultimatum z terminem


Jest to jedna z opcji, która chociaż średnio mi się podoba, to jednak nei wiem, czy nie byłaby najlepsza z tego wszystkiego.

Cytuj:
musisz zdystansować się "lokalnie" i po prostu odciąć od sprawy, która i tak leży poza Twoim kręgiem odpowiedzialności.


Też o tym myślałem, chociaż z drugiej strony - kurczę, nie wiem, dlaczego ja mam jeszcze dodatkowo cierpieć z tego powodu?

Ogólnie odnoszę wrażenie, że całą tą sytuacją ja jestem najbardziej zestresowany. Kasia sprawia wrażenie w ogóle podekscytowanej nowym startem w życiu (to była przyczyna, dla której trafił mnie szlag podczas naszej ostatniej rozmowy), Tata udaje, że nic się nie wydarzyło, natomiast ja się przejmuję, mnożę czarne scenariusze (najmroczniejsze są te pisane o 3 nad ranem...), etc - łącznie z tym, że ona po prostu bez słowa zerwie z nami relacje...

... natomiast zaczynam się zastanawiać, czy faktycznie to byłaby taka wielka tragedia? Odnoszę wrażenie, że jestem przez własną siostrę manipulowany, wzbudza ona we mnie poczucie winy (w stosunku do niej, bo zrobiłem jej awanturę, w stosunku do Taty, z którym się pokłóciłem o to, że taką bombę w walizce ukrywa, i w stosunku do Mamy, która rozumie, że dzieje się coś złego - ja nie umiem za bardzo się ukrywać z emocjami - ale nie wie, co) i to nie jest pierwsza sytuacja, kiedy przez nią muszę kłamać albo coś przemilczeć.


Pn gru 13, 2021 13:53
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
jacekgk napisał(a):
Sytuacja trwa już półtorej miesiąca.


Orzeszku.... Dobra, jak to się mówi, Twoje problemy wykraczają ponad poziom płac tego forum.

Cytuj:
Jest to jedna z opcji, która chociaż średnio mi się podoba, to jednak nei wiem, czy nie byłaby najlepsza z tego wszystkiego.


... słuchaj, proste pytanie ale proszę o konkretną odpowiedź:

- Przyszedłeś tutaj po radę? Czy tylko po pocieszenie?

Jeżeli to drugie, to nie przeszkadzaj sobie, wyżalaj się, forum wysłucha. Ale jeżeli po pierwsze, to przestań wszystko rozważać z trzech stron i dzielić włos na osiem tylko po to, żeby i tak wszystko odrzucić.

Cytuj:
Też o tym myślałem, chociaż z drugiej strony - kurczę, nie wiem, dlaczego ja mam jeszcze dodatkowo cierpieć z tego powodu?


Powiem Ci jeden powód, a potem zamilknę. Są dwie opcje. Albo prawda wyjdzie na jaw podczas wigilii. A wtedy, patrz wyżej, shit will hit the fan. Drugaj opcja, wbrew pozorom i na przekór szansom jest możliwa, teoretycznie. Ale prawda wyjdzie na jaw. I wtedy mama się dowie, że nie tylko okłamywałeś ją przez dwa miesiące, ale pozostawiłeś w niewiedzy podczas najważniejszego rodzinnego spotkania w roku, że milczałeś podczas gdy jej własny mąż i jej własna córka udawali, że nic się nie stało.

A jeżeli to się stanie, to wierz mi, Twoja siostra nie będzie jedyną osobą, która nie będzie miała wstępu do rodzinnego domu. Ja na miejscu Twojej matki bym wyp... rosił wszystkich.


Cytuj:
Ogólnie odnoszę wrażenie, że całą tą sytuacją ja jestem najbardziej zestresowany. Kasia sprawia wrażenie w ogóle podekscytowanej nowym startem w życiu (to była przyczyna, dla której trafił mnie szlag podczas naszej ostatniej rozmowy)


Niech zgadnę, razem z przyszłym ex-mężem numer trzy? Nie, nie musisz odpowiadać, pewne rzeczy widać między wierszami.

Cytuj:
, Tata udaje, że nic się nie wydarzyło, natomiast ja się przejmuję, mnożę czarne scenariusze (najmroczniejsze są te pisane o 3 nad ranem...), etc - łącznie z tym, że ona po prostu bez słowa zerwie z nami relacje...


Przepraszam, że się głupio pytam, ale masz na myśli siostrę. Dlaczego to ma być najczarniejszy scenariusz? Przecież sam widzisz, jak kontakt ze siostrą tylko niszczy Ci psychikę. Teraz ona strzeliła focha i wyprowadziła się. Być może niedługo zerwie kontakty. Serio, nie widzę, gdzie w tym wszystkim jest dla Ciebie jakaś wada...

Anglicy mają jeszcze jedno trafne powiedzenie, pasujące do tej sytuacji: śmieci wyniosły się same. Tak, anglicy nie słyną z finezji i wykwintności języka, ale co pasuje to pasuje.

Cytuj:
... natomiast zaczynam się zastanawiać, czy faktycznie to byłaby taka wielka tragedia? Odnoszę wrażenie, że jestem przez własną siostrę manipulowany, wzbudza ona we mnie poczucie winy (w stosunku do niej, bo zrobiłem jej awanturę, w stosunku do Taty, z którym się pokłóciłem o to, że taką bombę w walizce ukrywa, i w stosunku do Mamy, która rozumie, że dzieje się coś złego - ja nie umiem za bardzo się ukrywać z emocjami - ale nie wie, co) i to nie jest pierwsza sytuacja, kiedy przez nią muszę kłamać albo coś przemilczeć.


... no widzisz, sam powoli dochodzisz do rozsądku. Pamiętasz modlitwę Anonimowych Alkoholików? Musisz znać, jeżeli temat DDA jest Ci bliski, ale zacytuję mimo to:

"Panie, daj mi spokój ducha, abym zaakceptował to, czego nie mogę zmienić,
daj mi odwagę, by zmienić to, co mogę zmienić,
i daj mi mądrość, aby odróżniać jedno od drugiego"

Twoja siostra, jej życie, jej faceci, jej mieszkania, wszystko to należy do rzeczy, których nie możesz zmienić.

Twoje zachowanie wobec matki, siostry, ojca, własnej rodziny (mam wrażenie, że masz własną rodzinę), to są rzeczy, na które masz wpływ.

Musisz sobie to tylko uświadomić. I musisz się zająć tylko i wyłącznie tym, na co masz wpływ. Tu nie chodzi o Twoją siostrę, ona jest dorosłą osobą, która musi żyć z konsekwencjami swoich czynów. Tutaj chodzi TYLKO I WYŁACZNIE O CIEBIE. Jak Ty się zachowasz wobec niej i wobec matki oraz, ewentualnie, żony i dzieci, jeżeli takie są. Tym się zajmij.

A resztę zostaw Bogu.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Pn gru 13, 2021 14:16
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 13, 2021 9:49
Posty: 4
Post Re: Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
Cytuj:
- Przyszedłeś tutaj po radę? Czy tylko po pocieszenie?


Właściwie chyba po to drugie :) generalnie dzięki wielkie, jesteś kolejną osobą, która mówi mi to samo. Zazwyczaj wydaje mi się, że te wszystkie rzeczy do mnie docierają, ale potem przychodzi taki dzień (jak dzisiaj, kiedy znowu rozglądałem się za dostępnością psychologów), kiedy mam wątpliwości, nie wiem, co i czy cokolwiek robić i potrzebuję się wygadać / wypisać.


Pn gru 13, 2021 14:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 18, 2009 9:51
Posty: 3963
Post Re: Czy katolikowi wolno zerwać relacje z członkiem rodziny?
jacekgk napisał(a):
Cytuj:
- Przyszedłeś tutaj po radę? Czy tylko po pocieszenie?


Właściwie chyba po to drugie :)


No dobra, to już przestanę doradzać, bo generalnie już wszystko co ważne powyżej napisałem także.

Cytuj:
generalnie dzięki wielkie, jesteś kolejną osobą, która mówi mi to samo. Zazwyczaj wydaje mi się, że te wszystkie rzeczy do mnie docierają, ale potem przychodzi taki dzień (jak dzisiaj, kiedy znowu rozglądałem się za dostępnością psychologów), kiedy mam wątpliwości, nie wiem, co i czy cokolwiek robić i potrzebuję się wygadać / wypisać.


To forum katolickie, więc oczywiste przypomnienie, że gdzie gadanie nie starcza, to modlitwa pomaga. Zwłaszcza wspomniana wyżej modlitwa Anonimowych Alkoholilków (jest bardziej uniwersalna, niemniej tam najbardziej znana). Powtarzaj za każdym razem, jak Ciebie podobne myśli najdą.

(Tak wiem, nie miałem radzić, no ale to niejako "poza protokołem")

I z Bogiem.

_________________
Wszystko ma swój czas
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem
...

(Koh 3:1nn)


Pn gru 13, 2021 14:51
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 8 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL