Zauważaliście pewnie, że pojawia się na naszych oczach nowa nomenklatura dotycząca nazywania osób żyjących razem.

Lekarz przy porodzie nie pyta w ankiecie o męża, ale partnera.
Także w czasopismach, telewizji, radiu już się wyrazu "mąż", "żona" nie znajdzie. Każdy teraz żyje z "partnerem".

Dobrze, że jeszcze żona nie mówi o mnie używając wyrazu na "p".

A tak na poważnie.
Nie uważacie,że gdzieś tutaj trywializują się relacje damsko męskie?

Po co jakiś ślub?

Parter - kto to taki? Chłopak, dziewczyna, konkubent? Wszystko jedno...

Partnerzy - dwóch chłopaków, dwie dziewczyny, jacyś ludzie, którzy poznali się na imprezie. Wszystko jedno...

Czy o to chodzi? Żeby było wszystko jedno? Kto z kim, kiedy, jak długo i po co żyje?

Nawet nie wiecie jak jestem dumny z tego, że ktoś do mnie mówi: mężu

Chciałbym w ankiecie medycznej pisać o żonie - zaślubionej przed Bogiem, na zawsze.

Wbrew poprawności politycznej, która każe mi widzieć w ukochanej osobie jakiegoś osobnika poznanego chyba tylko w jednym celu...

Sam sobie odpowiedziałes na zadane pytania.
To jest własnie chora "poprawnośc polityczna" na która coraz więcej ludzi zapada.

A co do praw.....Tak ty jak i ja mamy prawo powiedziec, ze nie mamy "partnerki", ale żonę i mamy prawo żądać by tak ten fakt zapisano, a jeżeli sami piszemy to możemy to słowo wykreślic i wpisać właściwe.

Partner to ktos kogo można sie pozbyc w każdej chwili. Mąż/żona....to juz do śmierci, a jak zmienisz to cudzołożąc łamiesz Boże Prawo.

A "polityczną poprawność" to ja mam w......"głębokim poszanowaniu"

Panowie, widzę, dość mocno poza tematem. A już na pewno w kwestii znaczenia słów.

humalog->

'W polskim prawie małżeństwo definiuje się jako trwały, egalitarny związek mężczyzny i kobiety powstały z ich woli w sposób sformalizowany określony jako swoista dwustronna czynność prawna zbliżona do kategorii umów.'
(http://pl.wikipedia.org/wiki/Ma%C5%82%C ... kim_prawie)
Oczywiście definicja małżeństwa jest znacznie szersza. Nie ogranicza jej prawo polskie.
Natomiast słowa 'mąż' i 'żona' same z siebie nie zawierają w sobie ani określeń 'Bóg' czy 'Boże Prawo' ani 'do śmierci'. Doskonale funkcjonują bez takowych połączeń

Qwerty2011->

Słowo 'partner' oznacza po prostu drugą stronę związku (związku takiego czy innego typu). 'chyba tylko w jednym celu' to wyłącznie Pana prywatny pogląd.

Mogę być w związku małżeńskim, który w żaden sposób nie łączy się z udziałem jakiejkolwiek istoty nadprzyrodzonej. I mogę być w związku partnerskim opartym na podobnych zasadach jak ma to miejsce w małżeństwie.

Nie, to jest tylko świecka nomenklatura uogólniająca małżeństwo na przypadki ekscentryczne, które państwo też chce rejestrować. Oczywiście można taki trend krytykować z pozycji np. libertariańskich, że jeśli nie chcę sformalizować związku i żyję w konkubinacie, to w tym celu właśnie, żeby uniknąć rejestracji i państwu nic do tego.

Podaj 3 przykłady z mainstreamowych mediów gdzie konkretnego męża/żonę nazwano "partnerem", inaczej nie uwierzę.

Słowo "partner" zastępuje w dzisiejszych czasach słowo "małżonek" tylko w kontekście abstrakcyjnym, np. w oficjalnych formularzach. To wynika z tego że coraz więcej jest par nieformalnych, które jednak mieszkają ze sobą i mają dzieci. I tu słowo "partner" jak najbardziej pasuje, no bo raczej nie będziemy pisać "chłopak/dziewczyna" o trzydziestolatkach żyjących bez ślubu?

PS. Żeby potwierdzić moją tezę, wszedłem na Pudelka. Niby to plotkarskie szambo, a jednak zero wystąpień słowa "partner/partnerka"... natomiast "mąż"/"żona":

- Mąż "perfekcyjnej pani" nie radzi sobie z rozwodem
- ...wyznaje mąż Kwaśniewskiej.
- Lider Weekendu: "Nigdy nie zdradziłem żony!"
- Żona Żebrowskiego pokazuje ciało
- etc. etc.

Partner jest po prostu słowem o ogólniejszym znaczeniu. Nie wiem o co kruszyć kopię. Podobnie jak często występuje słowo "opiekun" a nie "rodzic". Partner może ale nie musi być (sakramentalnym) małżonkiem, a opiekun może ale nie musi być rodzicem. Szukacie dziury w całym.

A mnie się partner kojarzy z równością w związku. W naszej patriarchalnej kulturze słowo mąż/żona ma określony wydźwięk związany z pełnieniem tradycyjnych ról społecznych. Bo czy ktoś zna sytuację, gdzie rodzina jest prowadzona wedle modelu tradycyjnego i małżonkowie mówią o sobie jako o partnerach?

Ile jest argumentów typu: jesteś moją żoną/mężem i powinieneś/powinnaś robić to i to? Określanie swojego związku jako partnerstwo psychicznie nastawia inaczej.
Nie jest to oczywiście reguła, ani też nie oznacza, że używanie określonego nazewnictwa szufladkuje ludzi.

Również w związkach niesakramentalnych ludzie używają w stosunku do siebie: mężuś/żonusia. Kwestia upodobań.

Natomiast w rubrykach słowo partner jest jak najbardziej właściwe: gdyż nikt nie musi się tłumaczyć, że narzeczony czy chłopak to jest. Ba- stanowi większą anonimowość, gdyż druga strona nie wie jaki jest charakter związku między ludźmi. A to stanowi pewną ochronę przed krzywymi spojrzeniami personelu o innym światopoglądzie.


Ja tam jestem zwolenniczką, aby każdy w rubrykach pisał zgodnie ze swoim światopoglądem i aby miał możliwość używania kwiecistego języka, byleby urzędnik był w stanie ogarnąć tą poezję.
Jednak papier urzędowy ma wyznaczone określone ramy i jeżeli w rubryczce nie ma możliwości na własną inwencję (np."inne"), to trzeba się dostosować, gdyż inaczej jest to nieważne. Bo w dobie cyfryzacji, która-jak wieść gminna niesie-dotarła do urzędów, muszą oni wprowadzać dane do baz danych w komputerze, a programy komputerowe często są tak złośliwie skonstruowane, że urzędnik nie może dopisać dodatkowej opcji.
Więc nie masz prawa żądać, aby coś zapisano inaczej.

Sory, ale co mnie moze obchodzić "krzywe spojrzenie" jakiegos urzędnika? Urzednik nie jest do komentowania baaaa, nie ma do tego najmniejszego prawa. Jeżeli zacznie krzywo patrzec i komentowac to moge go oskarżyc o dyskryminacje. Czyż nie?
Jeżeli zas chodzi o dobre samopoczucie personelu urzedniczego....to jest to dla mnie kwestia drugorzędna i małoistotna w relaqcjach służbowych.
Podobno istnieje wolnośc światopoglądowa. Dlaczego więc ma działac tylko w jedna stronę?



Należy więc robić wszystko by taka możliwość istaniała. Zgodnie z założeniami "równości swiatopoglądowej".
Wiem, że bezpośrednio od urzędnika z "okienka" nie jestem w stanie mojego żądania wyegzekwować. Dlatego nie rzucam sie z motyka na słońce i nie wrzeszczę na kogos kto nie ma wpływu na wykonywana czynność.
Mam jednak jak największe prawo żądać tego od tych co to prawo konstruują i nawoływac by wszyscy którzy mysla tak jak ja też tego żądali.


Post Panny_Funi pomijam, gdyz najwyraźniej nie doczytała w jakim dziale się znajduje. Dlatego probuje tutaj wciskac swoje wyobrażenia o rodzinie (małżeństwie).
Dziwna jest ta "nieuwaga" Funi...dziwnie kolidująca z jakże doskonała znajomościa moich postów.
Najwidoczniej Panna_Vi, zaczyna sie gubić.....

humalog->

Pan to ma jednak niemałe problemy ze zrozumieniem tego co czyta. Wczorajszego mojego posta już nie ma, więc nie zrobię do niego odniesienia. Napisałam natomiast w nim wyraźnie, że czytam Pana posty odkąd tu jestem. To chyba nie jest ujęte zbyt skomplikowanie?

Poza tym widzę, że i zwykła umiejętność czytania by się Panu przydała.
Bo w kwestii regulaminu obowiązującego w działach, Panna Funia doczytała wczoraj również to:
'Szczególne zasady dyskusji obowiązują w działach: "Prawdy wiary" i "Żyć Wiarą" - informacja znajduje się w tym konkretnym dziale.'
Nie widzę by w dziale 'Rodzina chrześcijańska' była narzucona jakaś konkretna linia dyskusyjna, więc i nie mam powodu nie naprostować tego, co Pan powypisywał.

Kwestii Panny Vi nie będę po raz enty tłumaczyć. Ile można? Zresztą wierzyć to Pan sobie może w co chce. Mi to wisi. Natomiast będę wymagać by zwracał się Pan do mnie moim nickiem, a nie nickiem innej osoby, i kolejne takie Pana wpisy jak powyżej będę zgłaszać do moderacji.
Tyle w kwestii wyjaśnienia.

Wyraz "partner" jest zupełnie nowy w tym znaczeniu. Wcześniej nie był synonimem wyrazu "konkubent".
Tak na marginesie - dlaczego "partner" wypiera "konkubenta" i "konkubinę"?

Też tak uważam. A ponieważ nie dopisuje się w dokumentach niech to wygląda tak:
maż/partner (niewłaściwe skreślić).

A ja bym wolał, żeby w związku była kobieta i był mężczyzna a nie osobnik1 i osobnik2. Czy istnienie płci w związku przeczy równości?

Po co komu anonimowość? No chyba, że jest się czego wstydzić...

Tym bardziej "partner" powinien zniknąć ze słownika. Z tym, że ten obcy kulturowo wyraz pojawia się w tzw. związkach partnerskich - usankcjonowanych prawem związkach cywilnych dwóch osób dowolnej płci.

Ciekawe czy dalej zamiast mamy i taty będzie partner1 i partner2 (ew. rodzic A i rodzic B). Tak, żeby już nikogo niczym nie urazić i zlikwidować wszelkie różnice płci.

Już zamiast mamy i taty bywają opiekunowie. Nie każdy wszak musi mieć mamę i tatę...

Qwerty, to nic innego, jak znak czasów, w jakich żyjemy. Sygnał niebezpiecznych przemian.

Niedługo my, żony i mężowie bez rozwodu w głowie, będziemy elitą. Wyśmiewaną przez media, itepe, ale to tylko będzie komplement.

Rzekł user, który legitymuje się na forum imieniem i nazwiskiem

Na tej samej zasadzie anonimowość, dla której sam nie podajesz swoich danych osobowych. Ponadto ja jestem zwolenniczką poszanowania prywatności przez władze, więc jeżeli chociaż taka mała zmiana jest możliwa to ją poprę.


Ja stawiam na dowolność. Czyli co komu co odpowiada. I niech w rubryczce wpisuje odpowiedź zgodną z własnym światopoglądem. No ale taka rewolta w kraju, gdzie na liberalizm patrzy się jak na terrorystę nie przejdzie, wiec spoko wodza.

Niech będzie zasada, że wszyscy się podpisują to i ja się podpiszę.

Problem w tym, że już nie ma tutaj wolności ani wyboru, bo trzeba wpisywać partnera - o małżonku nikt się nawet nie zająknie.

Też myślę, że gdzieś podskórnie jest to forsowanie nowego modelu "rodziny" - bez wskazania płci, rodzaju, trwałości związku.

Zauważcie, że także w dowodach osobistych nie ma adnotacji o stanie cywilnym i o dzieciach.
Brak informacji o dzieciach mogę zrozumieć (konieczność wymiany dowody co roku w rodzinie wielodzietnej) ew. mogłaby być informacja czy posiada dzieci, czy nie.
A jak rozumiem adnotacji o stanie cywilnym brak, bo z założenia małżonka wymienia się częściej niż trwa ważność dowodu...
A może też chodzi o anonimowość niewiernego małżonka, który pokazuje w hotelu swój dowód (żeby recepcjonista sobie "nie pomyślał").

Masz rację. Jeżeli lekarz katolik będący pracownikiem Publicznej Służby Zdrowia odmówi legalnej aborcji, bądź przepisania tabletek antykoncepcyjnych to fora ze dwora.