MIXer napisał(a):
@ Breta Bo?
Bo... przy takiej "relacji wynikania" to naprawdę trzeba dużo złej woli ze strony autora takiego stwierdzenia. Nie traktujcie ludzi jak kretynów, bez własnej woli, rozumu, których zachowanie jest automatyczne i podlega prostemu algorytmowi - bo to opresyjne. Zwłaszcza dla mężczyzn, więc tym bardziej się dziwie, że takie opinie lecą własnie od nich.
koala napisał(a):
ks. Pawlukiewiczowi chodziło o to, że...
ok...
koala napisał(a):
potem tacy mężowie żony traktują jak rzecz do zaspakajania popędu i do przyjemności
Traktowanie osoby w związku przedmiotowo (a seks jest elementem związku) to jest generalnie zła relacja, do poprawki, że tak powiem. Problem tkwi nie w aspektach seksualnych (a doszukujesz się tylko ich przez jakieś wynikanie z masturbacji), a w braku umiejętności funkcjonowania w związku. Może wynikać z braku wzorców związku jako takiego, czy generalnej niedojrzałości psychicznej/emocjonalnej. Co się kwalifikuje do terapii. Jeżeli jesteś z delikwentem o taki podejściu to owszem, jesteś "biedna", ale akurat fakt zaistnienia masturbacji(lub nie) jest Twoim najmniejszym problemem.
koala napisał(a):
bardziej takim mężczyznom zależy na swojej przyjemności niż na tym by sprawić przyjemność żonie.
Brak edukacji, zła relacja, nieumiejętność komunikowania. Facet, który nie myśli o przyjemności swojej ukochanej, bądź kobieta o przyjemności ukochanego to są istoty samolubne, choć nie zawsze wynika to ze złej woli, często z bezmyślności.
To znów się wiąże z uczuciami, umiejętnościami budowania związku i zwykłą dobrą wolą.
Dwa, że często kobiety tkwią w takich układach i tyko sobie pochlipują w kącie, jest wynikiem wtryniania jakiegoś kulturowego masochizmu. Jeżeli w relacji seksualnej czujesz, że Twoja przyjemność jest pomijana, bierzesz delikwenta na poważną rozmowę i prawisz "słuchaj XYZ, ostatnio zauważyłam, że w sytuacjach sypialnianych skupiasz się tylko na swojej przyjemności, czuję się pomijana, tak dalej być nie może. Może masz jakieś pomysły by to zmienić, ja mam takie...".
Jeżeli nie jesteś gotowa na przeprowadzanie takich rozmów - z jakichkolwiek względów - nie pakuj się w małżeństwo. Jeżeli uważasz, że Twoje postulaty mogą do partnera nie dotrzeć - to samo.
Trzy - osoba z którą jesteś w związku nie posiada wszechwiedzy na temat Twoich potrzeb i na odwrót
Dobry (zdrowy, radosny, szczęśliwy, dający przyjemność, satysfakcjonujący) seks - rodziny katolickie nie są tu żadnym wyjątkiem, serio - zaczyna się przede wszystkim od rozmowy o nim. Warto brać pod uwagę, że jeśli w związku nastąpiła sytuacja o jakiej piszesz, to często jest to wynikiem złej komunikacji - tzn. osoba, która czuje się pomijana z jakiś powodów nie komunikuje co jej sprawia największą frajdę i czego oczekuje, często też dlatego, że sama nie wie. I koło się zamyka. Teraz zagadka - zgadnij czemu mężczyźni częściej taką wiedzę o sobie posiadają statystycznie częściej, a kobiety mniej (to duże uproszczenie i przyrównanie do statystyki, absolutnie nie żaden truizm, żeby nie było) - ale to napisałam szeptem ok?
koala napisał(a):
Wymyślają w łóżku różne pozycje i różne takie..., które nie zawsze żonie się podobają...
Niektórzy lubią w jednej pozycji, inni w różnych. Ludzka seksualność jest naprawdę obszernym tematem. Dobra relacja seksualna zakłada, że obie strony zgłaszają swoje pomysły i marzenia, potem rozważają czy jest to ok dla nich obojga, wprowadzają w czyn lub nie. Przy okazji starają się, żeby to wszystko nie było opresyjne, za to było równie przyjemne dla obojga. Czasem można się nieco "nagiąć" dla drugiej osoby, ale ona również powinna to uczynić dla Ciebie, by nikt nie czuł się pomijany.
Jeżeli coś się drugiej stronie nie podoba, to TEGO NIE ROBICIE. Zmuszanie się w sypialni do czegoś z czym się czujesz niekomfortowo (obojętnie czy to ze względów osobistych, higienicznych, religijnych itd.) nie jest dobre i jest symptomem złej relacji. Ponownie
Dwa - ludzie mają różne temperamenty i różne potrzeby. I różne poziomy wyobraźni. "Różne pozycje i różne takie" to jest sposób na uniknięcie monotonii w sypialni - chociażby. Albo na .... sprawienie większej przyjemności kobiecie, gdyż różne pozycje w różnym stopniu stymulują różne miejsca, jednak to od konkretnej osoby zależy co wybierze i co jej sprawia większą przyjemność. Ja bym tak "różnych takich" nie demonizowała
Trzy - nie mam pojęcia skąd obawy i jakieś już odgórne przekonanie, że jak mąż wymyśli coś, co żonie nie odpowiada to jakaś to mroczna i ciemna sytuacja, dla kobiety tragiczna. Mówi się wtedy "Przykro mi Kochanie, ale to co proponujesz nie odpowiada mi z takich a takich względów, musiałaby się zmusić i czuć się z tym źle". Koniec pieśni i wcale nie straszne.
Masturbacja nie równa się "późniejsza zła relacja"
@koala Ja przepraszam za takie wykłady, ale ... czasem nerw mi drga
Wszystko co wymieniłaś w drugim poście to są PROBLEMY W RELACJI. Pojawiają się z różnych powodów, ale niezależnie od wcześniejszych doświadczeń erotycznych (z kimś czy solo). Naturalnie mogą występować w duecie, ale nie ma tam relacji wynikania. Jeżeli chciałabyś zobaczyć analogię, to wyobraź sobie zwykłego człowieka, ze zwykłym libido, zadowolonego z seksualnej strony swojego życia, który mówi "mężowie gorliwych katoliczek to będą bardzo biedni po ślubie, seks będzie beznadziejny, a one będą tylko w kościele siedzieć". I owszem, nie można wykluczyć, że trafi się jakiś przypadek kobiety, katoliczki, bardzo zaangażowanej w sprawy kultowe, która prywatnie (niezależnie od wiary) ma własne problemy ze sferą seksualną, zaś w jej związku pojawiają się problemy z komunikacją, brak jest zrozumienia i empatii. Ale tam nie ma wynikania z katolickich zasad dot. pożycia seksualnego, jest za to relacja do przepracowania i naprawy.
Dwa moje wnioski z kategorii zakręconych:
1. Często spotykane tłumaczenia - motywowane zwykle religijnie - o tym, że ktoś z doświadczeniami w sferze seksualnej (soliści, czy też ci w duetach, czy zespołach
) przed związkiem o którym mowa, przez swoje wcześniejsze doświadczenia nie potrafi podtrzymać zdrowej relacji jest mijaniem się z problemem tak naprawdę. Problemem jest nieumiejętność budowania i funkcjonowania w szczęśliwej relacji. To, że często te problemy wychodzą akurat w sypialni jest wynikiem tego, że tam widać je być może jaskrawiej. Ale to wcale nie oznacza, że problem leży w sferze seksualnej i masturbacja ma z tym dużo wspólnego.
2. Bardziej niż dochodzenie w kwestii kto się masturbował i ile (dużo, mało, raz) przydałoby się - zakładając, że ktoś rozważa stały związek - dokładne zorientowanie się co do tego czy i jedna i druga strona jest zdolna zbudować dobrą relację. A statystycznie ludzie z takim rozeznaniem mają problem.
Droga
@koalo, bardzo przepraszam, że teraz nieco personalnie i trochę sobie dopiszę, ale biorąc pod uwagę Twoje wcześniejsze posty, śmiem podejrzewać, że martwisz się o swój związek, który chciałabyś za jakiś czas zalegalizować. A może nie - już nie będę wnikać. Drugim moim wnioskiem też ogólnym i na wyrost - więc z góry przepraszam za sięganie do Twoich intymnych spraw - jest to, że chyba jeszcze nie debiutowałaś w kwestiach seksualnych. Podskórnie wyczuwam dużo lęku i traktowanie seksu jako nieco "dziwnej całości" - nie wiem jak to inaczej wyrazić. Sfera seksualna każdego człowieka jest a)indywidualne b)złożona. I nie od razu Kraków zbudowano. Nie ma sensu się zamęczać lękami, może lepiej wykorzystać ten czas na zdobywanie informacji z zakresu zarówno fizjologii i mechanizmów ściśle na tym poziomie, mechanizmów psychicznych, uwarunkowań psychologicznych itd. Najlepiej się edukować wspólnie i budować przy tym silną relację
Na przejmowanie się samym seksem przyjdzie czas jak będziesz się miała czym przejmować
Jeszcze raz przepraszam za taki zwrot osobisty, ale miałam wrażenie, że trapią Cię pewne lęki i chciałam je choć na chwilę ukoić. jeśli się pomyliłam - wybacz, moja intuicja nie jest nieomylna, zignoruj w takim razie moje słowa.
O moich osobistych doświadczeniach nie będę się tu rozwodzić, z wielu względów, również dlatego, że oczekujesz raczej relacji par, które jednocześnie podporządkowały swoją relację seksualną pod swoją wiarę.
Generalnie jestem w bardzo szczęśliwym związku i czuję się bardzo usatysfakcjonowana również w sferze seksualnej. Wynikania, przytoczonego w Twoich postach nie zauważyłam w najmniejszym stopniu. Mogłabym napisać nawet, że wręcz przeciwnie, ale nie będę tak bezpośrednio ciągnąć wątku, bo boję się admina w tym dziale
Mam nadzieję, że choć trochę mój post jest odpowiedzią na Twoje wątpliwości.