Problem z przygotowaniem i dopuszczeniem do małżeństwa jest nierozwiązywalny dopóki Kościół nie pogodziłby się z utratą 'rządu dusz' i wtedy instytucja małżeństwa stałaby się elitarna, albo nie zmieni pewnych zasad (npr z Biblii wprost nie wynika, więc przynajmniej to mogliby). Jak się głębiej nad tym zastanowić, to w rozumieniu prawa kościelnego conajmniej 90% zawieranych w dzisiejszych czasach małżeństw jest po prostu nieważnych, ponieważ wymaga to osób które jednocześnie:
- uważają małżeństwo za bezwzględnie nierozerwalne z brakiem możliwości wstąpienia w nowy związek;
- akceptują katolicką etyke seksualną (zakaz innej antykoncepcji niż NPR; zakaz orgazmów bez zakończenia w pochwie; zakaz masturbacji)
Ja osobiście mimo obracania się wśród wielu osób zaangażowanych religijnie jak najbardziej czujących się katolikami nie znam osobiście ANI JEDNEJ która akceptowałaby takie zasady.
Kończy się to tak, że po prostu podczas spisywania protokołu przedmałżeńskiego ludzie nagminnie kłamią i traktuja to po swojemu.
Kościół instytucjonalny myślę, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale woli udawać, że sprawy nie ma, bo jak to nagle nowe katolickie małżeństwa miałyby po prostu przestać się pojawiać?
A zatem owo spisywanie protokołów czy jako takie 'sprawdzanie' ludzi jest traktowane na ogół z przymrużeniem oka.
Zresztą nie da się komuś wykazać, że kłamie w takiej sprawie no bo niby jak?
Fakt jednak pozostaje : większość nowych małżeństw jest w świetle prawa kościelnego nic nie warta, co daje furtkę do stwierdzenia nieważności no i cyrk kręci się dalej