Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt kwi 19, 2024 11:53



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 77 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 MAŁŻEŃSTWO - kilka mysli na temat... 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Śr kwi 26, 2017 15:16
Posty: 2261
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Ducard napisał(a):
Chrystus mówi o "eunuchach", których ludzie takimi uczynili oraz którzy się takimi urodzili. Ten tekst doprowadza mnie do szaleństwa, bo odbieram to tak, jakby Chrystus osobiście do mnie mówił:"No cóż, tak z tobą jest, cierpisz, ale nawet ja, Bóg, ci nie pomogę, tylko stwierdzam, że tak jest."


Moze Chrystus mowil w tym tekscie o osobach aseksulnych ale ty najwyrazniej do nich nie nalezysz.
Tak ze wez tylek w troki i jak juz wyzej napisano zacznij zglebiac to dlaczego jestes samotna i co w tym stanie moglabys zmienic.


Pt kwi 24, 2020 23:13
Zobacz profil
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Ducard napisał(a):
Chrystus mówi o "eunuchach", których ludzie takimi uczynili oraz którzy się takimi urodzili. Ten tekst doprowadza mnie do szaleństwa, bo odbieram to tak, jakby Chrystus osobiście do mnie mówił:"No cóż, tak z tobą jest, cierpisz, ale nawet ja, Bóg, ci nie pomogę, tylko stwierdzam, że tak jest." Myślę, że w rzeczywistości i samemu źle, i w małżeństwie źle. Samotnikom brakuje bliskości, a ludziom w małżeństwach oddechu swobody. Nie uważacie, że przytoczone przeze mnie teksty Chrystusa są dziwne? Jak należy je niby interpretować? Mam 26 lat, niektórzy w moim wieku są już po ślubie, a ja niszczeję, marzę o Wybranku, ale z każdym dniem moja nadzieja gaśnie. Bóg lubi patrzeć na moje cierpienie.

Pomyśl czy czasem gdy spotkasz kogoś nie raczysz go podobnym jojczeniem, skrajnym pesymizmem.
Bo jeśli tak sie zachowujesz w realu, to nie dziw się, że inni Cię omijają.
26 lat to nie starość, ale jak sie mówi jesteś w kwiecie wieku.


So kwi 25, 2020 7:28

Dołączył(a): So maja 14, 2011 18:46
Posty: 2611
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Przystopujmy trochę i zaczekajmy na post autorki tematu. Zalewamy autorkę ostrymi zdaniami, a wypada przecież dać miejsce na odpowiedź.

_________________
MODERATOR


So kwi 25, 2020 9:14
Zobacz profil
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Ducard napisał(a):
Chrystus mówi o "eunuchach", których ludzie takimi uczynili oraz którzy się takimi urodzili. Ten tekst doprowadza mnie do szaleństwa, bo odbieram to tak, jakby Chrystus osobiście do mnie mówił:"No cóż, tak z tobą jest, cierpisz, ale nawet ja, Bóg, ci nie pomogę, tylko stwierdzam, że tak jest."


To co Chrystus powiedział jest prawdą, istnieje szereg sytuacji i czynników które czynią i mogą uczynić osobę jako niezdolną do podjęcia małżeństwa. Małżeństwo sakramentalne musi spełniać pewne wymogi, inaczej nie będzie małżeństwem ważnie zawartym.

Czy próbowałaś rozeznać swoją drogę powołania, modlić się o takowe rozeznanie, modlić się o wskazanie drogi życia, modlić się o dobrego męża, o spotkanie właściwej osoby?

Bóg pragnie szczęścia dla człowieka i każdego zaprasza na szczególną drogę na której dana osoba odnajduje swoje powołanie i może wzrastać na tej drodze ku świętości. Nie wiemy czy jesteś katolikiem, jakiego jesteś wyznania.

Cytuj:
Mam 26 lat, niektórzy w moim wieku są już po ślubie, a ja niszczeję, marzę o Wybranku, ale z każdym dniem moja nadzieja gaśnie.


A za jakiś czas możesz pisać na forum że niszczejesz w małżeństwie. I marzysz o byciu singlem. Ważne jest aby rozeznać swoją drogę. I zastanowić się czego szukasz, także w tym wybranku. I czym jest dla Ciebie małżeństwo. Pięknie jest aby rozwijać swoje życie duchowe, a także życie intelektualne, wnętrze, swoje pasje, a nie skupiać całego świata tylko na tym aby spotkać wybranka. Czasem tego wybranka spotyka się na jesieni życia, jak to mówią warto czekać na coś prawdziwego i właściwego.

Marzysz o bliskości a nawet często kobiety czują się w małżeństwach samotne. Człowiek z Bogiem nie jest samotny, nie jest sam i nigdy nie będzie sam w relacji z Bogiem. Zawsze potrzeba pamiętać o tym że jest Bóg, Bóg który chce twojego szczęścia. Ale to też nie polega na tym że oto ma pojawić się na tacy to a to a to, to co się chce. Potrzeba aby rozeznawać.


So kwi 25, 2020 10:20

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2020 13:35
Posty: 10
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Kiedy byłam dzieckiem, myślałam że księża i zakonnicy są postaciami kryształowymi, niemal bez skazy z racji tego, że są duchownymi, czyli są bliżej Boga i z racji tego ich życie jest łatwiejsze i wygodniejsze niż świeckich. Błąd. Okazuje się, że też mają swoje problemy, jest im ciężko, cierpią, a niektóre jednostki są niemoralne. Nie mogę się z tym pogodzić.
Dlaczego Bóg mnie podsumowuje w brutalnym tekście o "eunuchach", a nie zechce spełnić mojego marzenia? Gdy widzę obrączkę na palcu osoby w moim wieku, ogarnia mnie wściekłość i frustracja, że jestem wybrakowaną jednostką, która nie potrafi zbudować tej szczególnej relacji małżeńskiej z drugim człowiekiem. Dlaczego nie potrafię??? Dlaczego muszę tak potwornie cierpieć...


So kwi 25, 2020 14:51
Zobacz profil
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Ducard napisał(a):
Kiedy byłam dzieckiem, myślałam że księża i zakonnicy są postaciami kryształowymi, niemal bez skazy z racji tego, że są duchownymi, czyli są bliżej Boga i z racji tego ich życie jest łatwiejsze i wygodniejsze niż świeckich. Błąd. Okazuje się, że też mają swoje problemy, jest im ciężko, cierpią, a niektóre jednostki są niemoralne. Nie mogę się z tym pogodzić.


To trzeba zrozumieć to i pogodzić się z tym że żyjemy na świecie po grzechu pierworodnym, to nie jest już Ogród Eden. Prosić potrzeba Boga o łaskę zrozumienia i przyjęcia Prawdy.

W Ewangelii Chrystus zapowiada iż życie Jego ucznia, życie chrześcijanina, życie tego który pójdzie za Chrystusem będzie trudne, ba, trudniejsze nawet. Ale Bóg jest tym Który umacnia, prowadzi.

Cytuj:
Dlaczego Bóg mnie podsumowuje w brutalnym tekście o "eunuchach", a nie zechce spełnić mojego marzenia? Gdy widzę obrączkę na palcu osoby w moim wieku, ogarnia mnie wściekłość i frustracja, że jestem wybrakowaną jednostką, która nie potrafi zbudować tej szczególnej relacji małżeńskiej z drugim człowiekiem. Dlaczego nie potrafię??? Dlaczego muszę tak potwornie cierpieć...


Zastanawiam się czy czytasz wypowiedzi tutaj w tym wątku, wypowiedzi forumowiczów którzy tutaj się wypowiadają, nasze wypowiedzi... i czy podejmujesz refleksje nad słowami wypowiadających się i nad sobą, bowiem to wygląda tak że tutaj otrzymujesz różne porady, odpowiedzi, ale Ty nadal swoje... niemal to samo, postaraj się wyjść z tego kręgu. Bowiem to do niczego nie prowadzi.

Podejmij dyskusję. Po prostu podejmij dyskusję, bo ciągle jakby wyrzucasz swoje emocje i ból, jakby nie zauważając że mogą istnieć jakieś drogi wyjścia z sytuacji.


So kwi 25, 2020 15:22

Dołączył(a): So maja 14, 2011 18:46
Posty: 2611
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Ducard napisał(a):
Kiedy byłam dzieckiem, myślałam że księża i zakonnicy są postaciami kryształowymi, niemal bez skazy z racji tego, że są duchownymi, czyli są bliżej Boga i z racji tego ich życie jest łatwiejsze i wygodniejsze niż świeckich. Błąd. Okazuje się, że też mają swoje problemy, jest im ciężko, cierpią, a niektóre jednostki są niemoralne. Nie mogę się z tym pogodzić.
Dlaczego Bóg mnie podsumowuje w brutalnym tekście o "eunuchach", a nie zechce spełnić mojego marzenia? Gdy widzę obrączkę na palcu osoby w moim wieku, ogarnia mnie wściekłość i frustracja, że jestem wybrakowaną jednostką, która nie potrafi zbudować tej szczególnej relacji małżeńskiej z drugim człowiekiem. Dlaczego nie potrafię??? Dlaczego muszę tak potwornie cierpieć...


Equuleuss ma rację - podejmij dyskusję. Jeśli nie ustosunkujesz się do tego, co napisali inni użytkownicy, zamknę temat.

To działanie może być niemoralne. Osoba nie podlega ocenie moralnej, natomiast działanie jednostki może podlegać ocenie moralnej.

_________________
MODERATOR


So kwi 25, 2020 15:44
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2020 13:35
Posty: 10
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
zefciu napisał(a):
Ducard napisał(a):
A nie po to, aby pokazać, że małżeństwo jest rzeczą gorszą?
A masz ku temu przesłanki?

Tak, mam. Chociażby list Pawła z Tarsu, gdzie pisze o tym, że ludzie w małżeństwach idą gorszą drogą. A Paweł z Tarsu był człowiekiem wyróżnionym przez Boga.
Ducard napisał(a):
Ja osobiście odbieram to tak, jakby Chrystus mówił w tym tekście m.in. o mnie-że jestem jednostką upośledzoną psychicznie, emocjonalnie.
Nie widzę podstaw do takiej interpretacji. Chrystus mówi, że owi eunuchowie czynią to dla Królestwa Bożego, a nie dlatego, że są upośledzeni. Mam wrażenie, że wahasz się między skrajnościami. Raz mówisz, że małżonkowie są ułomni, a potem znowu, że to celibariusze są upośledzeni.[/quote]

To ja już nic z tego nie rozumiem. Poza tym, Kościół katolicki wspiera pogląd o wyższości dziewictwa nad małżeństwem.

Cytuj:
Każdego dnia umieram z tęsknoty za bliskością fizyczną, duchową i intelektualną z mężczyzną. I jest mi ogromnie przykro, że Syn Boży nie chce mnie pocieszyć i dać nadziei na to, że kiedyś odnajdę swojego Wybranka, tylko kładzie na mnie kreskę.
Więc w ramach alternatywnej pociechy pocieszysz się sama, że jesteś lepsza od innych, bo małżeństwo to ułomność? No nie. Możesz ofiarować Chrystusowi także swój niedobrowolny celibat. Ale wszystko w pokorze.[/quote]

Co to znaczy "ofiarować Chrystusowi swój niedobrowolny celibat"? A nie może być tak, że z Bożą pomocą znajdę swojego Wybranka i przestanę cierpieć z powodu tęsknoty?


So kwi 25, 2020 17:58
Zobacz profil

Dołączył(a): So maja 14, 2011 18:46
Posty: 2611
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Kościół nie wspiera poglądu o wyższości dziewictwa nad małżeństwem. Skąd ten wniosek o tym, że Kościół wspiera taki pogląd? Zacytuj jakieś teksty, które to potwierdzają (na przykład Katechizm Kościoła).

Proszę zacytować teksty Pawła z Tarsu, które mówią o tym, że "ludzie w małżeństwach idą gorszą drogą".

_________________
MODERATOR


So kwi 25, 2020 18:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2020 13:35
Posty: 10
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Jan Paweł II "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich"

"Wypowiedź Chrystusa a nauka Apostoła

Wypowiedź Chrystusa na temat bezżenności dla królestwa niebieskiego jest niesłychanie zwarta i zasadnicza. Chociaż, jak przekonamy się niebawem, można wyodrębnić u Pawła

odpowiednik słów Mistrza, znaczenie wypowiedzi Pawłowej z 1 Kor 7, którą obecnie zamierzamy poddać analizie, trzeba w całości oceniać inaczej. Wielkość nauki Pawła polega na tym, że ukazując prawdę głoszoną przez Chrystusa w całym jej autentyzmie i tożsamości, prawdzie tej daje własny wyraz, poniekąd własną interpretację, która jest także interpretacją “osobistą”, przede wszystkim jednak jest zrodzona z doświadczeń własnej pracy apostolsko-misyjnej, może nawet wręcz z potrzeby udzielenia od-i powiedzi na pytania, na konkretne pytania ludzi, do których ta apostolska! działalność była skierowana. W ten sposób spotykamy się u Pawła ze sprawą j wzajemnego stosunku małżeństwa i bezżenności (dziewictwa) jako tematem! nurtującym umysły pierwszego pokolenia wyznawców Chrystusa, pokolenia] uczniów apostolskich, pierwszych gmin chrześcijańskich - i to nawróconych! bardziej z hellenizmu (a więc z pogaństwa) niż z judaizmu. Tak wypadaj ocenić fakt, iż temat ten pojawia się właśnie w Liście do gminy korynckiej.

Ton całej wypowiedzi jest niewątpliwie nauczycielski, a zarazem jednak jest to ton i język pastoralny. Paweł głosi naukę, jaką Apostołom przekazał Mistrz, i równocześnie prowadzi w swoim Liście jakby stałą rozmowę z adresatami na temat tego, co głosi.

Przemawia jak klasyczny moralista, podejmując i rozwiązując problemy sumienia, dlatego też moraliści najchętniej zwracają się wprost do wyjaśnień i rozstrzygnięć z 1 Kor 7. Trzeba jednak pamiętać, że ostatecznej podstawy owych rozstrzygnięć należy szukać w życiu i nauczaniu samego Chrystusa.

Apostoł bardzo wyraźnie podkreśla, że dziewictwo, czyli dobrowolna bezżenność, wynika wyłącznie z rady ewangelicznej, a nie z przykazania: Nie mam zaś nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę [radę zaś ową daje Paweł] jako ten, który - wskutek doznanego od Pana miłosierdzia -godzien jest, aby mu wierzono” (1 Kor 7, 25). Jak widać z powyższych słów, Autor Listu, podobnie jak i Ewangelia (por. Mt 19, 11-12), czyni rozróżnienie pomiędzy radą a przykazaniem. Pragnie też w oparciu o tę “doktrynalną” regułę rozumienia głoszonej nauki sam radzić, pragnie udzielać rad ludziom, którzy się do niego zwracają. Tak więc wyraźnie “rada” ma w 1 Kor 7 dwa różne znaczenia. Autor głosi, że bezżenność (dziewictwo) jest radą, a nie przykazaniem, równocześnie zaś udziela rad zarówno ludziom, którzy już żyją w małżeństwie, jak też tym, którzy jeszcze stoją przed decyzją w tej sprawie, jak wreszcie i tym, którzy już owdowieli. Problematyka jest merytorycznie ta sama, z jaką spotykamy się w całej wypowiedzi Chrystusa z Mt 19, 2-12 - naprzód na temat małżeństwa i jego nierozerwalności, z kolei na temat dobrowolnej bezżenności dla królestwa niebieskiego - jednakże “stylizacja” tej problematyki jest całkowicie własna, Pawłowa.

“Jeżeli ktoś jednak uważa, że nieuczciwość popełnia wobec swej dziewicy, jako że przeszły już jej lata, i jest przekonany, że tak powinien postąpić, niech czyni, co chce: nie grzeszy; niech się pobiorą! Lecz jeśli ktoś, bez jakiegokolwiek przymusu, w pełni panując nad swoją wolą, postanowił sobie mocno w sercu zachować nietkniętą swoją dziewicę, dobrze czyni. Tak więc dobrze czyni, kto poślubia swoją dziewicę, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie poślubia” (1 Kor 7, 36-38).



Pytającym o radę mógł być młody człowiek, który stanął wobec decyzji poślubienia dziewczyny, ewentualnie nawet nowożeniec, który wobec panujących w Koryncie prądów ascetycznych zastanawiał się nad dalszymi losami swego małżeństwa; mógł to być również ojciec lub opiekun dziewczyny, który postawił problem jej zamążpójścia. W takim wypadku chodziłoby więc bezpośrednio o jego decyzję, wynikającą z praw opiekuńczych; Paweł pisze bowiem w czasach, gdy tego rodzaju decyzje bardziej należały do rodziców czy opiekunów, niż do samych młodych. Odpowiadając na tak postawione pytanie, Paweł stara się bardzo dokładnie wytłumaczyć, że decyzja bezżeństwa (czyli trwania w dziewictwie) winna być dobrowolna i że takie tylko bezżeństwo jest lepsze od małżeństwa. Wyrażenia: “dobrze czyni”, “lepiej czyni” są w tym kontekście całkowicie jednoznaczne.

Tak więc Apostoł uczy, że dziewictwo, czyli dobrowolna bezżenność (wstrzymanie się dziewczyny od zamążpójścia), wynika wyłącznie tylko z rady ewangelicznej - i że pod odpowiednimi warunkami jest “lepsze” od małżeństwa. Natomiast nie wchodzi tutaj żadną miarą w grę sprawa grzechu: “Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony! Ale jeżeli się ożenisz, nie grzeszysz. Podobnie i dziewica, jeśli wychodzi za mąż, nie grzeszy” (1 Kor 7, 27-28). Na podstawie tych tylko słów nie możemy oczywiście niczego jeszcze twierdzić na temat tego, co myślał i czego uczył Apostoł o małżeństwie. To, czego Paweł uczy o małżeństwie, wyjaśni się nawet poniekąd jeszcze w kontekście 1 Kor 7, a najpełniej w Liście do Efezjan (5, 21-33). W danym zaś wypadku chodzi prawdopodobnie o odpowiedź na pytanie, czy małżeństwo jest grzechem. (W pytaniu takim można by się domyślać jakichś wpływów dualistycznych prądów pregnostyckich, które później przerodziły się w enkratyzm i mani-cheizm). Paweł odpowiada, że sprawa grzechu stanowczo nie wchodzi w grę. Nie chodzi o rozróżnienie “dobrze - źle”, ale tylko o “dobrze - lepiej”. Z kolei zaś Autor przechodzi do uzasadnienia, dlaczego ten, kto wybiera małżeństwo - czyni “dobrze”, a ten, kto wybiera dziewictwo, czyli dobrowolną bezżenność - “lepiej” czyni.





Pawłowa argumentacja

Pisze więc tak: “Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci [...]; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata. Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień” (1 Kor 7, 29. 30-32).



Te ostatnie słowa wskazują na to, że Paweł w swoim uzasadnieniu bardzo chętnie odwołuje się do własnego doświadczenia, przez co argumentacja staje się bardziej osobista. Nie tyle formułuje zasadę, nie tyle stara się ją jako zasadę umotywować, ile nawiązuje do własnych przemyśleń i do osobistych przekonań zrodzonych z praktykowania ewangelicznej rady życia w bezżenności. A o sile tych przekonań świadczą poszczególne wyrażenia i zwroty. Apostoł nie tylko pisze do swoich Koryntian: “Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja” (1 Kor 7, 7), ale idzie jeszcze dalej, pisząc z myślą o ludziach, którzy zawierają małżeństwo: “Tacy jednak cierpieć będą udręki w ciele, a ja chciałbym ich wam oszczędzić” (1 Kor 7, 28) - i temu osobistemu przekonaniu daje wyraz od pierwszych słów niniejszego rozdziału w Liście: “Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą” (1 Kor 7, 1).



Można stawiać sobie pytanie, jakie “udręki w ciele” miał Paweł na myśli. Chrystus mówił tylko o cierpieniach (raczej o “smutku”), jakich doznaje kobieta rodząca, zanim wyda na świat swe dziecko, podkreślając równocześnie radość (por. J 16, 21), która w zamian za te cierpienia staje się jej udziałem po jego narodzeniu: radość macierzyństwa. Paweł natomiast mówi

o “udrękach w ciele”, które czekają małżonków. Czyż byłby to wyraz osobistej niechęci Apostoła do małżeństwa? Trzeba w tej realistycznej uwadze widzieć słuszną przestrogę dla tych, którzy - jak nieraz młodzi - uważają, że zjednoczenie i współżycie małżeńskie przyniesie im samo tylko szczęście

i radość. Doświadczenie życiowe wykazuje, że nieraz małżonkowie doznają zawodu w tym, po czym najwięcej się spodziewali. Radość zjednoczenia przynosi z sobą także owe “udręki w ciele”, o jakich pisze Autor Pierwszego Listu do Koryntian. Są to często udręki natury moralnej. Jeśli chce on przez to powiedzieć, że prawdziwa miłość małżeńska - właśnie ta, mocą której mężczyzna i kobieta “łączą się z sobą tak ściśle, iż stają się jednym ciałem” (por. Rdz 2, 24) - jest zarazem trudną miłością, z pewnością pozostaje na gruncie prawdy ewangelicznej i nie ma żadnych powodów, aby dopatrywać się w tym przejawów takiej postawy, jaka później cechowała manicheizm.

Chrystus w swoich słowach na temat bezżenności dla królestwa niebieskiego w żaden sposób nie usiłuje naprowadzić słuchaczy na drogę takiej bezżenności, wskazując na “uciążliwość” małżeństwa. Wyczuwa się raczej, że stara się uwydatnić różne po ludzku “uciążliwe” aspekty decyzji na bezżenność; zarówno wzgląd społeczny, jak też względy natury podmiotowej, każą Chrystusowi powiedzieć o człowieku podejmującym taką decyzję, iż “skazuje się” na bezżenność. Ale właśnie dzięki temu wychodzi bardzo przejrzyście całe podmiotowe znaczenie - wielkość i wyjątkowość takiej decyzji: znaczenie dojrzałej odpowiedzi na szczególny dar Ducha.

Nie inaczej rozumie Autor Pierwszego Listu do Koryntian radę bezżenności, ale daje temu wyraz w inny sposób. Paweł pisze bowiem: “Mówię, bracia, czas jest krótki...” (1 Kor 7, 29), a opodal: “Przemija bowiem postać tego świata” (1 Kor 7, 31) - i to stwierdzenie o kruchości ludzkiego bytowania, o przemijalności świata doczesnego, poniekąd - o przygodności wszystkiego, co stworzone - ma usposobić do tego, aby “ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci” (1 Kor 7, 29), a zarazem przygotować grunt pod naukę o bezżenności. W centrum swego wywodu Paweł umieszcza bowiem kluczowe zdanie, które można zestawić z jedyną tego rodzaju wypowiedzią Chrystusa na temat “bezżenności dla królestwa niebieskiego” (Mt 19, 12).

O ile Chrystus uwydatnia wielkość wyrzeczenia, nieodłącznego od podjęcia takiej decyzji, o tyle Paweł ukazuje nade wszystko, jak należy tu rozumieć “królestwo Boże”, czym jest ono w życiu człowieka, który ze względu na nie wyrzekł się małżeństwa. Tam, gdzie potrójny paralelizm wypowiedzi Chrystusa osiąga swój punkt szczytowy w czasowniku oznaczającym wielkość dobrowolnie podjętego wyrzeczenia: “sami się na to skazali” - Paweł określa sytuację jednym słowem: “człowiek bezżenny” (“agamos”); dalej natomiast oddaje całą treść wyrażenia “królestwo Boże” we wspaniałej syntezie. Mówi bowiem: “Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu” (1 Kor 7, 32). Każde słowo tej wypowiedzi zasługuje na osobną analizę.

Kontekst czasownika “troszczyć się” lub “szukać” w Ewangelii Łukasza, ucznia Pawłowego, wskazuje, że naprawdę należy troszczyć się jedynie o królestwo Boże (por. Łk 12, 31), o to, co stanowi “najlepszą cząstkę”, “unum necessarium” (por. Łk 10, 41). A sam Paweł mówi wprost o swej trosce o wszystkie Kościoły (por. 2 Kor 11, 28), o szukaniu Chrystusa poprzez troskę o sprawy braci, troskę o członki Ciała Chrystusowego (por. Flp 2, 20-21; 1 Kor 12, 25). Już z tego kontekstu wyłania się cała rozległa dziedzina “troszczenia się”, której człowiek bezżenny może całkowicie poświęcić swoją myśl, swój trud i serce. Człowiek może bowiem “troszczyć się” naprawdę jedynie o to, co istotnie “leży mu na sercu”.

W wypowiedzi Pawła bezżenny troszczy się o to, co należy do Pana (co “jest Pańskie” według Wujka; “o sprawy Pana” według Biblii Tynieckiej): “ta tou Kyriou”. Tym zwięzłym określeniem obejmuje Paweł całą obiektywną rzeczywistość królestwa Bożego. “Pańska bowiem jest ziemia i wszystko, co ją napełnia” - powie sam nieco dalej w tymże Liście (1 Kor 10, 26; por. Ps 24 (23), 1). Przedmiotem troski chrześcijanina jest cały świat! Ale Paweł nazywa “Panem” przede wszystkim Jezusa Chrystusa (por. np. Flp 2, 11) i dlatego “sprawy Pana” oznaczają w pierwszym rzędzie “królestwo Chrystusa”, Jego Ciało, “którym jest Kościół” (por. Koi l, 18), i to wszystko, co przyczynia się do jego wzrostu. O to wszystko troszczy się człowiek bezżenny i dlatego Paweł, będąc w pełni tego słowa znaczeniu “apostołem Jezusa Chrystusa” (1 Kor 1,1) i “sługą Ewangelii” (por. Koi l, 23), pisze do Koryn-tian: “Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja” (1 Kor 7, 7).

Jednakże gorliwość apostolska i najowocniejsza nawet działalność nie wyczerpują jeszcze tego, co zawiera się w Pawłowej motywacji bezżenności. Można nawet stwierdzić, że właściwy ich korzeń i źródło tkwi poniekąd w drugim członie jego określenia, który ukazuje podmiotową rzeczywistość królestwa Bożego: “Człowiek bezżenny troszczy się [...] o to, jak podobać się Bogu” (por. 1 Kor 7, 32). Stwierdzenie to obejmuje całą dziedzinę osobistej relacji człowieka do Boga. “Podobać się Bogu” - termin, występujący już w najstarszych Księgach Biblii (por. np. Pwt 13, 19) - to w Starym Testamencie synonim życia w łasce Bożej, wyrażający postawę tego, kto szuka Boga, to znaczy postępuje według Jego woli - a więc jest Mu miły. W jednej z ostatnich Ksiąg Pisma świętego wyrażenie to staje się teologiczną syntezą świętości. Św. Jan stosuje je tylko raz, wyłącznie w odniesieniu do Chrystusa: “Ja zawsze czynię to, co się Jemu [Ojcu] podoba” (J 8, 29). Św. Paweł zauważa w Liście do Rzymian, że “Chrystus nie szukał tego, co było dogodne dla Niego” (15, 3).

Pomiędzy tymi dwoma stwierdzeniami zawiera się wszystko, co stanowi treść “podobania się Bogu”, pojętego w Nowym Testamencie jako wstępowanie w ślady Chrystusa.

Wydaje się, że oba człony Pawłowego określenia zachodzą na siebie: staranie się o to, co “należy do Pana”, staranie się o “sprawy Pana” musi przecież “podobać się Bogu”. Z drugiej strony ten, kto podoba się Bogu, nie może zamknąć się w sobie, ale otwiera się na świat, na to wszystko, co należy przyprowadzić do Chrystusa. Są to oczywiście tylko dwa aspekty tej samej Bożej rzeczywistości - królestwa Bożego. Paweł musiał je jednak wyodrębnić, by jaśniej ukazać naturę i możliwości “bezżenności dla królestwa Bożego”.

“Podobanie się Bogu” ma w sobie podtekst miłości, który wyłania się z dalszego zestawienia: “człowiek bezżenny stara się podobać Bogu” - “człowiek żonaty musi również troszczyć się o to, by zadowolić żonę” (por. 1 Kor 7, 32-33). Ukazuje się tu poniekąd charakter oblubieńczy “bezżenności dla królestwa Bożego”.

Człowiek stara się zawsze podobać osobie umiłowanej. “Podobanie się Bogu” nie jest więc pozbawione tego charakteru, jaki cechuje relację międzyosobową małżonków. Z jednej strony jest ono wysiłkiem człowieka, który dąży do Boga i szuka sposobu, aby Mu się podobać, czyli wyrazić czynnie miłość; z drugiej strony temu dążeniu odpowiada upodobanie Boga, który przyjmując wysiłki człowieka, koronuje własne dzieło udzieleniem nowej łaski: dążenie to od początku było bowiem Jego darem. “Troska o podobanie się Bogu” jest więc wkładem człowieka w nieustannie trwający dialog zbawienia, zainicjowany przez Boga. Oczywiście, jest on także udziałem każdego chrześcijanina, który żyje wiarą.

Paweł zauważa jednak, że człowiek, związany węzłem małżeńskim, doznaje “rozterki” (1 Kor 7, 34), czy też (jak dosłownie tłumaczy Wujek) jest “rozdzielony” na skutek swych obowiązków rodzinnych. Z tego stwierdzenia zdaje się wynikać, że człowieka bezżennego powinna wobec tego cechować wewnętrzna integracja, scalenie, które pozwoliłoby mu wprzęgnąć się całkowicie i bez reszty w służbę królestwu Bożemu we wszystkich jego wymiarach. Taka postawa zakłada bezżenność podjętą wyłącznie “dla królestwa Bożego” i życie ukierunkowane ku temu jedynie celowi. Inaczej “rozdarcie” może zakraść się również w życie tego bezżennego, który z jednej strony jest pozbawiony życia małżeńskiego, a z drugiej wyraźnego celu, dla którego miałby się go wyrzec - mógłby więc stanąć wobec pewnej pustki.

Apostoł zdaje się dobrze o tym wiedzieć i zastrzega się, że mimo wszystko “nie zastawia” na tego, któremu doradza bezżenność, “pułapki”, ale czyni to, aby mógł on “godnie i z upodobaniem trwać przy Panu” (por. 1 Kor 7, 35). Słowa te kojarzą się z tym, co w Ewangelii Łukaszowej Chrystus mówi Apostołom w czasie Ostatniej Wieczerzy: “Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach [dosłownie: próbach, a nawet pokusach]. Dlatego i Ja przekazuję warn królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec” (Łk 22, 28-29). “Trwając przy Panu”, ów bezżenny może być pewien, że jego trudności znajdą zrozumienie: “Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim [...] z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4, 15). To pozwala bezżennemu nie tyle zagłębiać się w ewentualne własne problemy, ile włączać je w wielki nurt cierpień Chrystusa i Jego Ciała, którym jest Kościół.

Apostoł ukazuje, w jaki sposób “trwać przy Chrystusie”: można to osiągnąć na drodze “dążenia do stałego przebywania z Nim, do radowania się Jego obecnością” (euparedron), “bez rozpraszania się na rzeczy nieistotne” (aperispastós) (por. 1 Kor 7, 35). Paweł precyzuje tę myśl jeszcze dobitniej, omawiając sytuację kobiety zamężnej i tej, która wybrała dziewictwo lub nie ma już męża. Podczas gdy “kobieta zamężna musi zabiegać o sprawy świata, o to, by podobać się mężowi”, kobieta niezamężna “troszczy się o to, co należy do Pana, o to, aby być świętą ciałem i duchem” (por. 1 Kor 7, 34).

Dla właściwego uchwycenia całej głębi Pawłowej myśli trzeba zauważyć, że w ujęciu biblijnym “świętość” jest raczej stanem niż działaniem: ma charakter nade wszystko ontologiczny, a potem dopiero moralny. Jest to “oddzielenie” od tego, co nie podlega wpływowi Bożemu, co jest “profanum”, aby przynależeć wyłącznie do Boga. “Świętość ciałem i duchem” oznacza więc nade wszystko sakralność dziewictwa czy bezżenności, podjętych “dla królestwa Bożego”. Ale równocześnie to, co ofiarowane Bogu, winno odznaczać się czystością moralną, i dlatego zakłada zarazem postępowanie “bez skazy i zmarszczki”, “święte i nieskalane”, na wzór stającego przed Chrystusem dziewiczego Kościoła (por. Ef 5, 27). Autor Pierwszego Listu do Koryntian w niniejszym rozdziale dotyka spraw małżeństwa i bezżeństwa w sposób głęboko ludzki i realistyczny, licząc się z umysłowością swoich adresatów. Argumentacja Pawła jest w pewnej mierze argumentacją “ad hominem”. Nowy świat, nowy porządek wartości, jaki głosi, musi w środowisku jego korynckich adresatów zetknąć się z innym “światem” i innym porządkiem wartości - różnym także od tego, do którego po raz pierwszy trafiały słowa wypowiadane przez Chrystusa.

Jeśli Paweł swoją naukę na temat małżeństwa i bezżenności odnosi również do przemijalności świata i życia ludzkiego w świecie, to z pewnością, czyni tak z uwagi na środowisko, które było poniekąd programowo nastawione na “używanie” świata. Jakże znamienne jest pod tym względem wezwanie do tych, którzy “używają... świata”, aby czynili to tak, “jakby z niego nie korzystali” (1 Kor 7, 31). Z najbliższego kontekstu wynika, że małżeństwo w tym środowisku również było rozumiane jako sposób “używania świata” - inaczej niż w całej tradycji izraelskiej (nawet pomimo niektórych spaczeń, na które Jezus wskazywał w rozmowie z faryzeuszami, czy też w Kazaniu na górze). To wszystko niewątpliwie tłumaczy cały styl Pawłowej odpowiedzi. Apostoł zdawał sobie dobrze sprawę z tego, że zachęcając do bezżenności, musi zarazem pracować na rzecz takiego sposobu rozumienia małżeństwa, który byłby zgodny z całym ewangelicznym porządkiem wartości. Musi zaś czynić to z całym poczuciem realizmu - to znaczy, mając przed oczyma środowisko, do którego się zwraca, oraz dominujące w nim poglądy i sposoby wartościowania.

Paweł przeto pod adresem ludzi żyjących w środowisku, w którym małżeństwo było uważane nade wszystko za jeden ze sposobów “używania świata”, wypowiada się w słowach bardzo znamiennych zarówno na temat bezżenności (jak to widzieliśmy), jak też na temat samego małżeństwa: “Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć” (1 Kor 7, 8-9). Tę samą prawie myśl wyraził Paweł już wcześniej: “Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża” (1 Kor 7, 1-2).





“Pożądliwość” a “dar od Boga”

Czy więc Autor Pierwszego Listu do Koryntian patrzy na małżeństwo wyłącznie tylko pod kątem “remedium concupiscentiae”, jak to przywykło się mówić w tradycyjnym języku

teologicznym? Wypowiedzi przed chwilą przytoczone zdawałyby się o tym świadczyć. Tymczasem w bezpośrednim sąsiedztwie powyższych sformułowań czytamy zdanie, które każe nam na całość nauki św. Pawła zawartą w 1 Kor spojrzeć inaczej: “Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja - powtarza Autor swój ulubiony argument na rzecz bezżenności - lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki” (1 Kor 7, 7). A więc również ci, którzy wybierają małżeństwo i żyją w małżeństwie, otrzymują od Boga “dar” - “własny dar”: dar, czyli łaskę właściwą dla tego wyboru, dla tego rodzaju życia, dla tego stanu. Ów dar, jaki otrzymują osoby żyjące w małżeństwie, różni się od daru, jaki otrzymują osoby żyjące w dziewictwie, osoby wybierające bezżenność dla królestwa niebieskiego - jest on jednak nie mniej prawdziwym “darem od Boga”, darem “własnym”, przeznaczonym dla konkretnych osób oraz “właściwym”, czyli dostosowanym do ich życiowego powołania.

Można przeto powiedzieć, że o ile Apostoł w swej charakterystyce małżeństwa od strony “ludzkiej” (a bardziej jeszcze może od strony lokalnej sytuacji panującej w Koryncie) bardzo mocno uwydatnia w motywacji małżeństwa wzgląd na pożądliwość ciała, to równocześnie z nie mniejszą siłą przekonania uwydatnia też jego charakter sakramentalny i “charyzmatyczny”. Tak samo wyraziście, jak widzi sytuację człowieka w związku z pożądliwością ciała, widzi też działanie łaski w każdym człowieku - w tym, który żyje w małżeństwie, nie mniej jak w tym, który wybiera dobrowolną bezżenność, mając na uwadze to, że “przemija postać tego świata”.

Łatwo można się domyślić, że ów motyw przemijalności i nietrwałości tego, co doczesne, przemawia w tym wypadku o wiele bardziej mocą odwołania się do rzeczywistości “świata przyszłego”. Chociaż Apostoł wprost o niej tutaj nie mówi, to jednak bez trudności możemy zgodzić się na to, że u podstaw Pawłowej interpretacji tematu małżeństwo-dziewictwo (bezżenność) znajduje się nie tyle sama metafizyka bytu przygodnego (a więc przemijającego), ile raczej teologia wielkiego oczekiwania, którego Paweł był żarliwym apostołem. “Świat” nie jest wiecznym przeznaczeniem człowieka, lecz królestwo Boże. Człowiek nie może nazbyt przywiązywać się do tych dóbr, które są dobrami na miarę przemijającego świata.

Małżeństwo także związane jest z “postacią tego świata”, który przemija (jesteśmy tu poniekąd bardzo blisko tej perspektywy, jaką otworzył Chrystus w swej wypowiedzi o przyszłym zmartwychwstaniu: por. Mt 22, 23-32; Mk 12, 24-27; Łk 20, 34-40). Dlatego chrześcijanin, wedle nauczania Pawłowego, winien przeżywać małżeństwo pod kątem swego ostatecznego powołania. O ile zaś małżeństwo związane jest z “postacią tego świata”, który przemija, przez co narzuca niejako potrzebę “zamknięcia się” w tej przemijalności - to natomiast bezżenność od takiej potrzeby poniekąd wyzwala. Dlatego właśnie Autor Pierwszego Listu do Koryntian opowiada się za tym, że “lepiej czyni” ten, kto wybiera bezżenność. O ile takimi drogami podąża również jego argumentacja, to jednak stanowczo na pierwszy plan wysuwa się (jak już stwierdziliśmy) to, aby nade wszystko “podobać się Panu” i aby “troszczyć się o sprawy Pana”.

Można przyjąć, iż te same racje przemawiają za tym, co Apostoł radzi kobietom, które owdowiały: “Żona związana jest tak długo, jak długo żyje jej mąż. Jeżeli mąż umrze, może poślubić kogo chce, byleby w Panu. Szczęśliwszą jednak będzie, jeżeli pozostanie tak, jak jest, zgodnie z moją radą. A wydaje mi się, że ja też mam Ducha Bożego” (1 Kor 7, 39-40). A więc: raczej pozostanie we wdowieństwie niż powtórne małżeństwo.

Poprzez to wszystko, co odkrywamy przy wnikliwej lekturze Pierwszego Listu do Koryntian (rozdział 7), odsłania się cały realizm Pawłowej teologii ciała. Jeśli Apostoł w tym samym Liście głosi, że “ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest” (1 Kor 6, 19) - to równocześnie jest w pełni świadom słabości i grzeszności, której człowiek poddany jest właśnie ze względu na pożądliwość ciała.

Jednakże świadomość ta bynajmniej nie przesłania mu rzeczywistości daru Boga, który staje się udziałem zarówno tych, co wybierają bezżenność, jak też i tych, którzy żenią się i za mąż wychodzą. W 1 Kor 7 znajdujemy wyraźną zachętę do bezżenności, przeświadczenie o tym, że “lepiej czyni” ten, kto na nią się decyduje - nie znajdujemy jednak żadnych podstaw do tego, ażeby ludzi żyjących w małżeństwie uważać za “cielesnych”, wybierających zaś bezżenność z motywów religijnych - za “duchowych”. I w jednym bowiem i w drugim rodzaju życia - i w jednym i w drugim powiedzielibyśmy dzisiaj: powołaniu - działa ów “dar”, jaki każdy otrzymuje od Boga; dar, czyli łaska, która sprawia, że ciało “jest świątynią Ducha Świętego” i pozostanie nią tak w dziewictwie (bezżenności), jak i w małżeństwie, jeśli człowiek zachowuje wierność dla “własnego daru” i stosownie do swego stanu, czyli powołania, nie “bezcześci” tej “świątyni Ducha Świętego”, jaką jest jego ciało. (O tej sprawie będzie jeszcze mowa osobno).

W nauczaniu Pawłowym, jakie zawiera się w Pierwszym Liście do Koryntian (przede wszystkim 1 Kor 7), nie znajdujemy żadnych przesłanek tego, co nazwano później manicheizmem. Apostoł jest w pełni świadom tego, że - o ile godna ze wszech miar zalecenia pozostaje bezżenność dla królestwa niebieskiego - to równocześnie łaska, czyli “własny dar od Boga”, wspiera również małżonków w tym obcowaniu, w którym (wedle słów Rdz 2, 24) “łączą się oni tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. To cielesne obcowanie jest więc poddane mocy ich “własnego daru od Boga”. Apostoł pisze o tym z takim samym realizmem, jaki cechuje cały jego wywód: “Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też i żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona” (1 Kor 7, 3-4).

Można powiedzieć, że sformułowania te są najpełniejszym komentarzem, jaki znajdujemy w Nowym Testamencie, do przytoczonych przed chwilą słów z Księgi Rodzaju (2, 24). Jednakże słów tutaj użytych, zwłaszcza wyrażenia “powinność” oraz związanego z nim znaczeniowo wyrażenia “rozporządza”, nie można tłumaczyć w oderwaniu od właściwego wymiaru przymierza małżeńskiego, tak jak to staraliśmy się już wyjaśnić w analizie tekstów z Księgi Rodzaju, a postaramy się jeszcze pełniej to uczynić, mówiąc o sakramentalności małżeństwa na podstawie Listu do Efezjan (por. Ef 5, 21-33). W swoim czasie wypadnie jeszcze powrócić do tych znamiennych wyrażeń, które ze słownictwa św. Pawła przeszły do całej teologii małżeństwa.

Na razie jeszcze tylko zwróćmy uwagę na dalsze zdania tego samego fragmentu w 1 Kor 7, gdzie Apostoł pod adresem małżonków odzywa się następująco: “Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, aby oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej nie kusił was szatan. To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu” (1 Kor 7, 5-6). Bardzo znamienny tekst, do którego jeszcze wypadnie się odwołać w kontekście rozważań na inne tematy. Bardzo znamienne jest to, że Apostoł, który -podobnie jak Chrystus - w całym swoim wywodzie na temat małżeństwa i bezżenności stosuje jasne rozróżnienie pomiędzy przykazaniem a radą ewangeliczną - widzi potrzebę odwołania się ponadto do “wyrozumiałości”, jakby do dodatkowej reguły, i to właśnie przede wszystkim w odniesieniu do małżonków oraz ich wzajemnego obcowania. Autor wyraźnie mówi, że zarówno współżycie małżeńskie, jak też dobrowolna i okresowa wstrzemięźliwość małżonków musi być owocem tego “daru od Boga”, który jest ich “własny”, i z którym świadomie współdziałając, mogą podtrzymywać i umacniać ową wzajemną osobową więź, a zarazem tę godność, jaką ich ciałom nadaje to, że są “świątynią Ducha Świętego, który w nich mieszka” (por. 1 Kor 6, 19).

Zdaje się, że Pawłowa reguła “wyrozumiałości” wskazuje na potrzebę uwzględnienia wszystkiego, co w jakiś sposób odpowiada tak bardzo zróżnicowanej podmiotowości mężczyzny i kobiety. Wszystko, co w niej jest nie tylko duchowej, ale psychosomatycznej natury, całe podmiotowe bogactwo człowieka, które pomiędzy jego duchowością i cielesnością wyraża się w specyficznej zarówno dla mężczyzny, jak i kobiety wrażliwości przy uczuciowości - wszystko to winno pozostawać pod wpływem “daru”, jaki każdy otrzymuje od Boga - a jest to jego “własny dar”.

Św. Paweł w 1 Kor 7, jak widać, interpretuje naukę Chrystusa o bezżenności dla królestwa niebieskiego w sobie właściwy sposób, bardzo duszpasterski, nie szczędząc przy tym akcentów całkowicie osobistych. Interpretuje naukę o bezżenności, o dziewictwie, paralelnie do nauki o małżeństwie, z f zachowaniem właściwego dla duszpasterza realizmu, a równocześnie tych proporcji, jakie odnajdujemy w Ewangelii, w słowach samego Chrystusa.

W wypowiedzi Pawła można odnaleźć ów zasadniczy zrąb objawionej prawdy o człowieku, który również w swoim ciele przeznaczony jest do “życia przyszłego”. Zrąb ten stoi u podstaw całej ewangelicznej nauki o bezżenności dla królestwa Bożego (por. Mt 19, 12) - ale równocześnie także opiera się na nim ostateczne (eschatologiczne) dopełnienie ewangelicznej nauki o małżeństwie (por. Mt 22, 30; Mk 12, 25; Łk 20, 36). Te dwa wymiary ludzkiego powołania nie są w stosunku do siebie przeciwstawne, lecz komplementarne. Razem dostarczają nam one pełnej odpowiedzi na jedno z podstawowych pytań człowieka, mianowicie na pytanie o sens “bycia ciałem” (to znaczy również o sens męskości i kobiecości) - zagadnienie pełniejsze niż sens bycia “co do ciała” mężczyzną lub kobietą, ale przecież jakże dogłębnie z nim związane i zespolone.

W ten sposób to, co tutaj zwykle określamy jako teologię ciała, okazuje się czymś prawdziwie podstawowym i konstytutywnym dla całej antropologicznej hermeneutyki - równocześnie tak samo podstawowym dla etyki oraz teologii ludzkiego etosu. W każdej z tych dziedzin trzeba uważnie nadsłuchiwać nie tylko tych słów Chrystusa, w których odwołuje się do “początku” (Mt 19, 4), czy też do “serca” jako wewnętrznego (i równocześnie “historycznego”: Mt 5, 28) miejsca spotkania z pożądliwością ciała - ale także tych słów, poprzez które Chrystus odwołał się do zmartwychwstania, aby w to samo niespokojne serce człowieka zaszczepić pierwsze ziarna odpowiedzi na pytanie o sens “bycia ciałem” w perspektywie “świata przyszłego”."


So kwi 25, 2020 19:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr lip 10, 2019 11:46
Posty: 231
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Jak rozumiesz to co wkleiłaś?


So kwi 25, 2020 20:06
Zobacz profil

Dołączył(a): So maja 14, 2011 18:46
Posty: 2611
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
inga_hp napisał(a):
Jak rozumiesz to co wkleiłaś?


Dziękuję za to pytanie :-)

@Ducard - odpowiedz proszę na pytanie: Jak rozumiesz to, co wkleiłaś?

_________________
MODERATOR


So kwi 25, 2020 21:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2020 13:35
Posty: 10
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
Rozumiem, że według Ewangelii dziewictwo jest lepsze niż małżeństwo, o czym świadczy osobisty przykład Chrystusa.


N kwi 26, 2020 10:06
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 03, 2015 12:30
Posty: 2002
Post Re: Małżeństwo to w oczach Boga droga życia poślednia i ułom
@Ducard, jeżeli szukasz w Ewangeliach dowodów na to, że dziewictwo jest lepsze niż małżeństwo, to takie znajdziesz, podobnie jest z tymi, którzy szukają dowodów na...niewiarę. Tak to zwykle jest, że w zależności od tego, jak się czujemy lub co nam nie wyszło, szukamy potwierdzeń naszego stanu. I tak też jest w tym przypadku o czym sama piszesz. Trudno Ci przełamać pewne bariery, które umożliwiłyby poznanie kogoś wartościowego, z kim mogłabyś iść przez życie, więc dorobiłaś sobie pobożne wyjaśnienie aktualnej sytuacji, przypisując swoje myśli Bogu. Nie tędy droga.
Jak już Ci wyjaśniał @Zefciu celibat jest dobry, jeżeli wybierany jest w pokorze i dobrowolności, to także może być powołanie, ale należy rozeznać, czy to nasza droga, czy raczej ucieczka od życia, od swoich problemów.
W przytoczonym przez Ciebie tekście jest zaznaczone, że twierdzenia Pawła dotyczące celibatu mają status rady ewangelicznej, a nie przykazania, jak i to, że wcale nie wynika z tego co myślał o małżeństwie. On odwołuje się do swojego osobistego doświadczenia i tłumaczy, że życie z małżonkiem wiąże się z udrękami, których chciałby oszczędzić, stąd przestroga, by nie nastawiać się, że małżeństwo to samo szczęście, które uwalnia osobę samotną od różnych problemów.

_________________
Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg. 1 Kor 3, 7


N kwi 26, 2020 11:37
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 23, 2020 13:35
Posty: 10
Post Re: MAŁŻEŃSTWO - kilka mysli na temat...
Jeszcze jeden przykład. Bardzo cierpię z powodu samotności i wiele bym dała, aby spotkać swojego Wybranka. Tymczasem nie dość, że Kościół uważa dziewictwo za lepsze od małżeństwa, to jeszcze jeden aspekt-uważa wytrwanie w samotności po śmierci współmałżonka za lepsze od powtórnego małżeństwa.
http://mateusz.pl/ksiazki/js-sd/Js-sd_32.htm


Wt maja 05, 2020 21:31
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 77 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL