Powszechność związków bez ślubu - porażka Kościoła w Polsce
Autor |
Wiadomość |
Jakub
Dołączył(a): N lis 28, 2004 15:04 Posty: 74
|
 Powszechność związków bez ślubu - porażka Kościoła w Polsce
Powszechnym już stało się w Polsce zjawisko związków bez zawierania małżeństwa. W większości przypadków ludzie żyjący w takich związkach samego sakramentu małżeństwa nie negują, lecz traktują taki związek jako "próbę" przed małżeństwem, i w wielu przypadkach po kilku latach takiego życia zawierają związek sakramentalny. Jeszcze kilkanaście lat temu było to zjawisko prawie nieznane (inna sprawa, że bardziej za sprawą PRL-owskich problemów mieszkaniowych; w tamtych czasach nawet małżonkowie musieli mieszkać latami z rodzicami, czekając na przydział mieszkania), dziś rozpowszechniło się tak, że praktycznie nikogo już nie dziwi ani nie gorszy, nie tylko wśród młodych ludzi, którzy uważają to za coś naturalnego, także wśród ich rodziców, którzy zazwyczaj taki fakt akceptują (jak wobec tego wyglądało wychowanie chrześcijańskie w tych rodzinach?). Spośród młodych ludzi tak żyjących wielu uważa się za wierzących, bierze udział w Mszach świętych, nawet przystępuje do sakramentów, sam znam osobiście takie osoby. Zastanawiam się, czy jest w tym bardziej cynizm i asekuranctwo (na zasadzie "Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek"), czy raczej brak świadomości grzeszności swojego postępowania (sam spotkałem się kiedyś z człowiekiem, który, uważając się za człowieka wierzącego, był przekonany że przykazanie "nie cudzołóż" dotyczy wyłącznie osób duchownych i dochowywania przez nich celibatu).
Odnoszę wrażenie, że Kościół jakby nie zauważał tego zjawiska, tak jakby nie mogąc sobie z tym poradzić usiłował nie zwracać na nie uwagi. Na pewno duszpasterze, przynajmniej w parafiach, muszą spotykać się z tym zjawiskiem, przecież widzą jak dużo par spośród zawierających sakrament małżeństwa już wcześniej mieszka razem, również podczas wizyty po kolędzie muszą to zauważać. A jakoś nigdy nie spotkałem się, żeby duszpasterz parafialny poruszył ten problem np. podczas kazania. W ogóle to tylko dwa razy spotkałem się, żeby w ogóle ta sprawa pojawiła się na kazaniu - raz zakonnik głoszący rekolekcje mówił o braku szacunku dla sakramentów i wspólne życie bez ślubu podał jako jeden z przykładów, drugi raz biskup wizytujący parafię ubolewał nad faktem, że tak wiele dzieci rodzi się ze związków nie będących małżeństwami. Przeciętni kapłani jakby przymykali na to oczy.
Mam wrażenie, że rozumują tak: "owszem, żyją w grzechu, ale po paru latach zgłoszą się do parafii, pobłogosławimy im małżeństwo i będzie po sprawie. A gdyby zwrócić im uwagę, że grzeszą, to mogliby się całkiem zniechęcić do Kościoła i po ślub już nie przyjść". Przepraszam, jeżeli kogoś krzywdzę takimi przypuszczeniami, ale inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć brak reakcji Kościoła na zjawisko powszechne i zarazem sprzeczne z chrześcijańskimi zasadami.
Mówi się, że Polska jest ostatnim krajem Europy, który nie uległ laicyzacji, w którym religia zachowała nadal duży wpływ na życie. Ale bardzo powierzchowne są te wpływy Kościoła, skoro ludzie tak masowo przyjmują sprzeczny z chrześcijaństwem model życia i staje się to powszechnie akceptowane. Moim zdaniem to jest wielka porażka Kościoła w Polsce. Tak jakby Kościół dbał wyłącznie o statystyki osób wierzących, nie przejmując się zupełnie tym, że te osoby figurujące w statystykach jako wierzące zupełnie nie przejmują się realizacją zasad chrześcijańskich w życiu. Nie chodzi oczywiście o to, że ludzie grzeszą, bo każdy człowiek jest grzeszny z natury, ale że jawnie żyją w grzechu, tak jakby ich postępowanie w ogóle grzeszne nie było.
|
So paź 15, 2005 23:58 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Sądzę, Jakubie, że ta sprawa po prostu gdzieś "uciekła" pośród wszystkich innych problemów z jakimi musi się uporać Kościół w związku z "ateizacją" ...
No cóż - "ateizacja" proponuje drogę pozornie prostą i łatwą - jednak jest to droga w ślepy zaułek ...
A bardzo często bywa tak, że wielu osobom nauczanie Kościoła po prostu nie trafia do przekonania - tak długo, jak długo niejako "na własnej skórze" nie przekonają się o tym, że "błądzili" ....
Na naprawę postępowania - często bywa za późno ...
..
|
N paź 16, 2005 8:07 |
|
 |
Black-White Sheep
Dołączył(a): N paź 09, 2005 13:54 Posty: 226
|
To nie jest porażka Kościoła w Polsce, tylko wynik słabości jego wyznawców. Chodzi o to, ze niekoniecznie hierarchowie ponoszą całą winę za to. Są pewne rzeczy, które ludzie robią i nie rozumieją chcyba tego, ze to złe. Oczywiscie, trzeba o tym mówić na kazaniach etc. Ja sie spotkałam z poruszaniem tego tematu na Mszy.
Ogólnie, trzeba nauczyc ludzi czystosci przedmałżeńskiej. Łamanie jej to zarówno "siedzenie na kocia łape", jak i jeden raz przed słubem. Trzeba tutaj pokazać ludziom, ze nie tędy droga. To też zadanie dla nas- świeckich. Popatrz chociażby na RCS( www.rcs.org.pl) są ludzie, którzy idą pod prąd.
_________________ "Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia."
|
N paź 16, 2005 9:29 |
|
|
|
 |
Enson Flame
Dołączył(a): Wt maja 17, 2005 21:43 Posty: 528
|
Black-White Sheep napisał(a): Trzeba tutaj pokazać ludziom, ze nie tędy droga. ciekawe jak chcesz to zrobić. poza tym - prawdziwi katolicy to u nas zdecydowana mniejszość. To że ktoś chodzi do kościoła jeszcze nic nie znaczy. Ja np przez iles tam lat chodziłem ale gdy poznałem moją obecną (pierwszą) dziewczynę to doszedłem do wniosku że zasady KK w tym wzgledzie stoją w sprzeczności z moim sumieniem. W tej sytuacji uznałem że nie ma sesnu postępować w ten posób: Jakub napisał(a): Spośród młodych ludzi tak żyjących wielu uważa się za wierzących, bierze udział w Mszach świętych, nawet przystępuje do sakramentów, sam znam osobiście takie osoby. Zastanawiam się, czy jest w tym bardziej cynizm i asekuranctwo (na zasadzie "Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek"), czy raczej brak świadomości grzeszności swojego postępowania Co nie zmienia faktu że w moim postepowaniu nie dostrzegam grzechu, ale w takiej sytuacji kiedy nie zgadzam się z ym co głosi KK po prostu przestaję się uważać za katolika. jakub napisał(a): Odnoszę wrażenie, że Kościół jakby nie zauważał tego zjawiska, tak jakby nie mogąc sobie z tym poradzić usiłował nie zwracać na nie uwagi. sądzę że Kościól dobrze wie że sobie z tym nie poradzi. Jakub napisał(a): Ale bardzo powierzchowne są te wpływy Kościoła, skoro ludzie tak masowo przyjmują sprzeczny z chrześcijaństwem model życia i staje się to powszechnie akceptowane. zgadza się. są powierzchowne. Polska jest niby katolicka ale to tylko pozory. Jaki % z tych katolików jest nimi naprawdę? sądzę że niewielki. A reszta to albo pozerzy albo tacy ktorzy uważają się za katolików z przyzwyczajenia albo tacy którzy są nieświadomi tego że z katolicyzmem to mają niewiele wspólnego.
_________________ Słów parę o religii
|
N paź 16, 2005 9:50 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Enson Flame napisał(a): ciekawe jak chcesz to zrobić. Bardzo prosto - przez nagłośnienie - uzmysłowienie sobie (i ludziom) tej problematyki  Enson Flame napisał(a): poza tym - prawdziwi katolicy to u nas zdecydowana mniejszość. Owszem - wiele osób "błądzi". Jednak - coraz to więcej osób widząc to, co się zaczyna dziać na skutek łamania chrześcijańskiej moralności - coraz częściej zaczyna się zastanawiać nad skutkami "ateizacji" - i coraz częściej powraca do chrześcijańskich wzorców moralnych ... Enson Flame napisał(a): Co nie zmienia faktu że w moim postępowaniu nie dostrzegam grzechu, (...) Ale skutki tego grzechu widać gołym okiem ...  A ja osobiście sądzę, ze lepiej by nas było mniej - za te głęboko wierzących ... Reszta - w przeważającej większości - i tak pójdzie po rozum do głowy ... Enson Flame napisał(a): sądzę że Kościół dobrze wie że sobie z tym nie poradzi.
Ensonie
Kościół na przestrzeni wieków nie z takimi problemami sobie poradził ...
A do nas, do Polaków będzie należeć chyba wprowadzenie z powrotem Chrystusa do "zlaicyzowanej" Europy - która cierpi potwornie na kryzys wartości moralnych ...
Jeżeli nie – to przyjdzie On z powrotem do niej ... z krajów azjatyckich – gdzie Chrześcijaństwo doskonale się rozwija – nawet pomimo prześladowań ...
|
N paź 16, 2005 11:28 |
|
|
|
 |
Enson Flame
Dołączył(a): Wt maja 17, 2005 21:43 Posty: 528
|
Cytuj: Bardzo prosto - przez nagłośnienie - uzmysłowienie sobie (i ludziom) tej problematyki juz to widzę  prędzej Kościól upadnie niż ludzie się zmienią w ta stronę  Cytuj: Ale skutki tego grzechu widać gołym okiem ... tego konkretnie czy masz na myśli skalę światową? Cytuj: A do nas, do Polaków będzie należeć chyba wprowadzenie z powrotem Chrystusa do "zlaicyzowanej" Europy - która cierpi potwornie na kryzys wartości moralnych ...
mesjanizm? Toś mnie rozbawił
swoją drogą - nie ma to jak naiwnośc 
_________________ Słów parę o religii
|
N paź 16, 2005 12:13 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Stalin też się pytał ile to Papież ma dywizji ...
A tyle totalitarnych systemów upadło tak gorliwie walczących z Kościołem - a Kościół nadal trwa ... i ma się dobrze ...
Z błędów sami zdajemy sobie sprawę - jak widać - i ptrafimy na nie zareagować ... 
|
N paź 16, 2005 12:28 |
|
 |
Jakub
Dołączył(a): N lis 28, 2004 15:04 Posty: 74
|
Black-White Sheep napisał(a): To nie jest porażka Kościoła w Polsce, tylko wynik słabości jego wyznawców. Chodzi o to, ze niekoniecznie hierarchowie ponoszą całą winę za to. Są pewne rzeczy, które ludzie robią i nie rozumieją chcyba tego, ze to złe. Oczywiscie, trzeba o tym mówić na kazaniach etc. Ja sie spotkałam z poruszaniem tego tematu na Mszy. Ogólnie, trzeba nauczyc ludzi czystosci przedmałżeńskiej. Łamanie jej to zarówno "siedzenie na kocia łape", jak i jeden raz przed słubem. Trzeba tutaj pokazać ludziom, ze nie tędy droga. To też zadanie dla nas- świeckich. Popatrz chociażby na RCS( www.rcs.org.pl) są ludzie, którzy idą pod prąd. Oczywiście, to nie wina hierarchów, że ludzie postępują niezgodnie z zasadami chrześcijańskimi. Ale na pewno nie jest dobrym zjawiskiem, że Kościół nie nawołuje swoich (formalnych) wyznawców do poprawy życia, nie piętnuje ich grzechów. Osobiście rzadko słyszałem np. kazanie, w którym wzywano by słuchaczy do nawrócenia, piętnowano grzechy. Przeciętne kazanie w przeciętnym polskim kościele to subtelne rozważania wygłoszone teologicznym żargonem. Oczywiście na kazaniach świat się nie kończy, ale podaję to jako przykład pewnego ogólnego zjawiska, które polega na tym, że księża są zainteresowani posiadaniem jak największej ilości wiernych w kartotekach, ale zupełnie nie przejmują się tym, czy ci "zapisani" wierni prowadzą rzeczywiście życie zgodne z nauką Kościoła. A ci "formalni" wierni, czują się też z tym dobrze, bo związków z Kościołem zrywać nie chcą, ale też nie chcą wobec siebie żadnych moralnych wymagań. Ot, kapłan jest dla nich kimś kto w razie potrzeby pobłogosławi małżeństwo, ochrzci dziecko, poprowadzi pogrzeb, tak jakby sakramenty były usługami, a kapłan usługodawcą. I w ten sposób wytwarza się w naszym kraju (przypominam: nie zlaicyzowanym tak jak inne kraje Europy) układ, w którym ludzie masowo są katolikami oraz masowo w sposób jawny łamią zasady głoszone przez Kościół. RSC - to rzeczywiście jest jakiś sposób, ale musiałby być bardziej rozpropagowany, a na razie u nas w Polsce z tym kiepsko (piszę o tym w innym wątku). Enson Flame napisał(a): Co nie zmienia faktu że w moim postepowaniu nie dostrzegam grzechu, ale w takiej sytuacji kiedy nie zgadzam się z ym co głosi KK po prostu przestaję się uważać za katolika.
To jest jednak jakieś ucziwe postawienie sprawy, ale jest sporo ludzi, którzy żyją w związkach bez ślubu i cały czas uważają się za katolików. To jest najgorsze zjawisko w tym wszystkim.
|
N paź 16, 2005 12:56 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Pytanie brzmi: czy odmowisz komus nazywania sie katolikiem? Nie. Bo i Jezus nikomu nie odmawial, jesli tylko do niego przyszli.
Ja popieram Ensona. NIe nazwe tego kryzysem wartosci moralnych. Ja to nazwe wyborem ludzi, wyborem podyktowanym ich sumieniem i swiatopogladem. Malo tego - wyborem, do ktorego maja pelne prawo. I nikt nie ma prawa im tego odmawiac.
Crosis
|
N paź 16, 2005 13:11 |
|
 |
Jakub
Dołączył(a): N lis 28, 2004 15:04 Posty: 74
|
Crosis napisał(a): Pytanie brzmi: czy odmowisz komus nazywania sie katolikiem? Nie. Bo i Jezus nikomu nie odmawial, jesli tylko do niego przyszli. Jezus nie odmawiał nikomu, ale również nie pochwalał sposobu życia ludzi, którzy do Niego przychodzili. Spotykał się z grzesznikami, ale nie pochwalał ich grzechu, tylko wzywał ich do nawrócenia. Crosis napisał(a): Ja popieram Ensona. NIe nazwe tego kryzysem wartosci moralnych. Ja to nazwe wyborem ludzi, wyborem podyktowanym ich sumieniem i swiatopogladem. Malo tego - wyborem, do ktorego maja pelne prawo. I nikt nie ma prawa im tego odmawiac.
Mają do tego wyboru pełnie prawo, bo człowiek ma wolną wolę. Ale Kościół ma prawo i obowiązek nazywać to złem. A odnoszę wrażenie, że tego nie robi w sposób wyraźny.
|
N paź 16, 2005 14:15 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Po prostu sytuacja jest taka: gdyby zaczal to tak wyraznie pietnowac, to i musialby zwracac uwage na panny z brzuszkiem na slubnym kobiercu i na to zeby samobojcow nie chowac na cmentarzu... oj nazbieraloby sie tego. Efekt? Spadek liczby wiernych, ktora to liczba i tak co rok spada. I nie mowie tutaj o sadarzach, w ktorych ponad 90% naszego spoleczenstwa to katolicy. Ja mowie o prawdziwych wierzacych.
Crosis
|
N paź 16, 2005 14:20 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Nie podoba mi sie jedna rzecz.
Robicie wielkie halo z czegoś co jest stare jak świat, stare i powszechne. Takie pozamałżenskie zwiazki istniały od kiedy istnieje człowiek i wcale nie sa żadna nowościa. Nowościa jest jedynie jawnośc tych zwiazków. Mimo wszystko z tego powodu Kościół nie upadł i smiem watpić czy upadnie.
Kościół zawsze z tym walczył z różnym skutkiem. Jednak nawet straszenie potepieniem i pietnowanie grzeszników nie dało rady wyplenić tego typu zjawiska. Inna sprawą jest to, że dawniej pietnowane były kobiety....męzczyzni nigdy i to nie tylko przez kościelna hierarchie, ale także wsród społeczenstwa, nawet tego najbardziej ortodoksyjnego
Co więc maja dac kazania? Nie badzmy naiwni i nie zwalajmy wszystkiego na księży.
Kazania to nie rozwiazanie...tymbardziej, ze trudno spotkac rzeczywiscie dobrego kaznodzieje. Zdecydowana wiekszość jest po prostu kiepsciutka i nie potrafi "porwac" za soba wiernych, którzy zamiast dobrego i płomiennego kazania, słysza tylko słowotok...
Przemiana musi nastapic w samym człowieku, a nie w tym co księża z ambon gadaja.
pozdrówka
|
N paź 16, 2005 14:34 |
|
 |
bobo
Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22 Posty: 1845
|
Belizariusz napisał(a): Nie podoba mi sie jedna rzecz.
Robicie wielkie halo z czegoś co jest stare jak świat, stare i powszechne. Takie pozamałżenskie zwiazki istniały od kiedy istnieje człowiek i wcale nie sa żadna nowościa. Nowościa jest jedynie jawnośc tych zwiazków. Mimo wszystko z tego powodu Kościół nie upadł i smiem watpić czy upadnie.
Właśnie! To moje zdanie.bobo.
Co więc maja dac kazania? Nie badzmy naiwni i nie zwalajmy wszystkiego na księży. Kazania to nie rozwiazanie...tymbardziej, ze trudno spotkac rzeczywiscie dobrego kaznodzieje. Zdecydowana wiekszość jest po prostu kiepsciutka i nie potrafi "porwac" za soba wiernych, którzy zamiast dobrego i płomiennego kazania, słysza tylko słowotok..
Bo nasi księża, których obowiązuje celibat nie mogą, co więcej nie nauczą, bo nie znają życia w swoim w rodzinnym stadle, (jeśli już, to tylko z teorii).
A co to oznacza?
Gadanie próżym w puste lub na odwrót.
_________________ Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
|
N paź 16, 2005 16:52 |
|
 |
Jakub
Dołączył(a): N lis 28, 2004 15:04 Posty: 74
|
Belizariusz napisał(a): Takie pozamałżenskie zwiazki istniały od kiedy istnieje człowiek i wcale nie sa żadna nowościa. Nowościa jest jedynie jawnośc tych zwiazków. No i to jest w tym wszystkim najgorsze - ludzie zawsze grzeszyli, bo taka jest ludzka natura, ale mieli świadomość tego, że źle czynią. Teraz natomiast uważają, że wolno robić wszystko, nie ma żadnych hamulców, nic nie jest złe. Zatraca się poczucie grzechu i to nawet wśród ludzi, którzy uważają się za wierzących. Belizariusz napisał(a): Jednak nawet straszenie potepieniem i pietnowanie grzeszników nie dało rady wyplenić tego typu zjawiska. Inna sprawą jest to, że dawniej pietnowane były kobiety....męzczyzni nigdy i to nie tylko przez kościelna hierarchie, ale także wsród społeczenstwa, nawet tego najbardziej ortodoksyjnego Co więc maja dac kazania? Nie badzmy naiwni i nie zwalajmy wszystkiego na księży. Kazania to nie rozwiazanie
Zgadza się. Kazania w mojej wypowiedzi były jedynie przykładem na brak reakcji Kościoła
|
N paź 16, 2005 20:48 |
|
 |
Jakub
Dołączył(a): N lis 28, 2004 15:04 Posty: 74
|
Jeszcze takie myśli mi się nasunęły. Padł tu argument, że nie można nikomu odmówić nazywania się chrześcijaninem z tego powodu, że grzeszy, łamiąc 6. przykazanie. Owszem, każdy człowiek jest grzeszny, bo taka jest ludzka natura. Ale jeżeli ktoś zwalnia siebie z choćby jednego przykazania (tak jak wielu ludzi w dzisiejszym świecie, którzy uważają się za wierzących, ale uważają, że złamanie 6. przykazania to nic złego) tym samym jakby stawiają się poza chrześcijaństwem. Bo Dekalog należy akceptować w całości, Dekalog nie jest egzaminem testowym, w którym wystarczy mieć ponad 50% trafień. Jeżeli ktoś neguje choćby jedno przykazanie, tym samym neguje całość.
Padł też argument, że ludzie przez wieki łamali 6. przykazanie. Tak, łamali, podobnie jak zresztą wszystkie inne też, ale mieli tego świadomość i pokutowali za to. Niejeden kościół został ufundowany przez majętnego cudzołożnika w ramach pokuty. A dziś nad faktem życia w grzechu przechodzi się do porządku dziennego. Ludzie żyją w grzechu po kilka lat, potem przychodzą do kościoła wziąć ślub i uważa się, że sprawa jest załatwiona. Takim podejściem zachęca się ludzi do jeszcze gorszego grzechu - zuchwałego grzeszenia w nadziei na miłosierdzie Boże (w potocznym języku mówiąc: "zgrzeszę, a potem się wyspowiadam"), co jest uznane za grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Do takiej postawy zachęca Kościół dając ślub "z automatu" każdej parze, nawet żyjącej przedtem jawnie w grzechu. Coś jakby dawał do zrozumienia: możecie sobie pogrzeszyć przed ślubem, jak potem weźmiecie ślub i z tej okazji się wyspowiadacie, to wszystko pójdzie w niepamięć. Moim zdaniem nie powinno się traktować jednakowo wszystkich par, chcących zawrzeć sakrament małżeństwa. Jeżeli zgłasza się para, o której wiadomo jest, że jawnie przed ślubem żyła w grzechu, to powinna być nakładana jakaś pokuta. Choćby po to, aby uzmysłowić tym ludziom, którzy uważają się niby za wierzących, ale stracili poczucie grzechu, że ich wcześniejsze postępowanie było czymś złym.
|
Pt paź 28, 2005 16:01 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|