george45 napisał(a):
Czy nie jest to tak jak w poniższej przypowieści, że wszystkie te znaki są interpretowane przez guru różnych wyznawców, których celem jest utrzymanie władzy, a władza ta może być utrzymana pod warunkiem, że ich owieczki nie poznają prawdy?
I tak i nie. Absolutna prawda nie istnieje poza Bogiem. Żaden człowiek nie pozna prawdy przed zbawieniem. Ale wielki sens ma dążenie do prawdy. Są to kolejne przybliżenia. Może jakiś geniusz zbliża się asymptotycznie. Ale uczciwy człowiek nie powie, że zna prawdę. Chyba, że jest Wałęsą lub kimś innym o równie wybujałym ego.
Ale całkowicie masz rację w tym, że
"władza ta może być utrzymana pod warunkiem, że ich owieczki nie poznają prawdy". Ale czy lemingi potrzebują prawdy? Wystarczą im emocje. Wierzą, we wszystko, co powie guru za pośrednictwem swoich mediów.
Idealnie, gdy wszystkie (niemal) media ma w rękach jedna władza (tak, jak było jeszcze 10 lat temu). A jednak prawda wciąż się przebija.
george45 napisał(a):
Przez jakiego Boga dawane są te znaki bezpośrednio chrześcijaninowi, muzułmaninowi, żydowi…?
Przez Boga JEDYNEGO. Jest Jeden Bóg.
george45 napisał(a):
Jeśli odkryłeś Prawdę, to jej nie jesteś w stanie jej udowodnić ani przekazać komuś innemu.
Nikt nie zna Prawdy poza Bogiem. Ale prawdy się nie udowadnia. Prawdę się przekazuje. Czy jest sposób aby udowodnić mi istnienie Słońca? Widzę jedynie światło, ciepło, skutki promieniowania. Ale nie wiem, czy to dzieło Słońca, czy czegoś tajemniczego. Nie wiem, czy guru astronomii nie uchwalili tej prawdy dotyczącej słońca.
Ale wierzę na słowo, że Słońce istnieje. Nie potrzebuję dowodu istnienia Słońca, wystarczą mi obserwowane skutki promieniowania.
Inny_punkt_widzenia napisał(a):
Ale skoro już chcesz ode mnie - Bóg jest niesprawiedliwy dlatego że Go nie rozumiemy.
Jeżeli Go pojmiesz i zrozumiesz to okaże się sprawiedliwy.
To bardzo mądre stwierdzenie. I prawdziwe. Rzeczywiście, najpierw trzeba zrozumieć, aby móc oceniać.
Ale przyznaję rację, że bezmyślnie czytając tę przypowieść rodzi się oburzenie. Trzeba zrozumieć przekaz, aby zmienić zdanie. Ale też można obserwować życie, bo opisany przykład jest znany każdemu. Dokładnie tak się dzieje.
tehoodor napisał(a):
Sprawiedliwość jest jedna i obiektywna, i zgodnie z jej definicją, to zakładając, że Bóg opisany w Biblii istnieje, to nie jest sprawiedliwy ani miłosierny.
Rozważmy na przykład to że rocznie około 5 milionów dzieci umiera nie dozywszy 5-tego roku życia. Statystycznie, to większość rodziców tych dzieci, jeśli są akurat wierzący to i tak modlą się do innego Boga, czyli nic dobrego ih raczej nie spotka, a konkretniej, towieczne potępienie i tortury.
Cierpienia tych 5 milionów dzieci i ich rodzin są niesprawiedliwe, a Bóg gdyby chciał, jeśli by był wszechmocny, to mogły te 5 milionów dzieci ocalić.
No, ale pewnie, gdyby istniał miałby ważniejsze sprawy, na przykład tropienie sprawców myślo-grzechów, za które też grozi wieczne cierpienie.
Gdy w jakimś rozumowaniu przyjmie się fałszywe założenia, to niekoniecznie dojdzie się do prawdziwych wniosków. A gdy na dodatek nie korzysta się z logiki, to dojście z prawdziwego wniosku jest niemal niemożliwe. Ino przez przypadek.
Założenie, że śmierć w wieku dziecięcym jest złem - jakie ma podstawy? Czy któreś z tych zmarłych dzieci zeznało, że spotkało je nieszczęście?
Zupełnie od czapy wydaje mi się być stwierdzenie, że modlących się, o cokolwiek, czekają tortury. Jedno oderwane od drugiego. Czy masz jakiś pomysł na to, dlaczego mają ich spotkać
"towieczne potępienie i tortury".
Gdyby chciał, to mógłby ocalić te 5 mln, ale przed czym? Jaki byłby tego cel i sens?
Czy wszechmoc jest warunkiem ocalania? Co ma wszechmoc do ocalania. Czy uważasz, że wszechmoc jest niewolniczym zobowiązaniem do spełniania wszystkich próśb?