Pietras19 napisał(a):
Jakby by był dobry to wysłuchał modlitwy o śmierć.
Nikt szczerze ani świadomie nie modli się o własną śmierć - chyba że jest całkowicie zdesperowany, pogrążony w najgłębszej możliwej rozpaczy i niewidzący absolutnie żadnej nadziei.
W każdym razie, nikt, kto jest w miarę szczęśliwy, nie modli się o śmierć.
Jedna rzecz to modlić się o uwolnienie od choroby czy cierpienia, a co innego modlić się o śmierć.
Witold33 napisał(a):
Patrząc na rzeczywistość.
Chyba na poszczególne aspekty tej rzeczywistości.
Z jednej strony ludzie dysponują bardziej śmiercionośną techniką niż kiedykolwiek wcześniej, z drugiej strony, poziom rozwoju medycyny, dostępu do dóbr cywilizacyjnych (w tym leków, antyseptyki, szczepień itd.) i dóbr kultury jest szerszy i lepszy niż kiedykolwiek wcześniej.
Kiedyś regułą była wysoka śmiertelność niemowląt i przedwczesna śmierć od chorób zakaźnych. Obecnie to rzadsze zjawiska.
Domyślam się, że mówiąc o "rzeczywistości" masz na myśli to, że panująca na świecie niesprawiedliwość, w połączeniu z ludzką skłonnością do zła i głupotą, czyni życie wprost nieznośnym. Trudno odmówić słuszności takiemu tokowi rozumowania, choć jest ono chyba ponadczasowe. Bardzo podobne przemyślenia do Twoich miał chociażby autor Księgi Koheleta ok. 2200 lat temu. Polecam przeczytać, jeśli nie czytałeś. Chyba wszystko, co ktokolwiek mógłby mieć do powiedzenia o kondycji rodzaju ludzkiego, zostało tam napisane. Mimo dojścia do wniosków nt. otaczającej rzeczywistości w zasadzie (chyba) zbieżnych z Twoimi, Kohelet nie popadł w pesymizm. Zaleca natomiast, by doceniać to co się ma i cieszyć się z małych rzeczy, a także ze swoich dzieł.