W wielu parafiach praktykuje się zwyczaj, gdzie ksiądz głaska po głowie dzieci, które wrzuciły pieniążek na tacę.
Rodziców uczy się aby to właśnie dzieciom kazywali wrzucać pieniążek, być może dzieci same chcą wrzucać, tego nie wiem.
Ale jest jedna duża niesprawiedliwość w tym wszystkim.

Każde dziecko bardzo chce być pogłaskane po głowie. Zwłaszcza przez taką dostojną osobę. Jest wtedy na swój sposób szczęśliwe.
Jednak nie każdy rodzic jest na tyle bogaty aby dać temu dziecku pieniążek. Nie wszystkich rodziców stać.

Czy zdajecie sobie sprawę co czuje w sercu takie małe dziecko, które patrzy jak inne dzieci są głaskane po głowach a jego ksiądz nie pogłaska.
Jaki musi czuć w sercu żal, jaki smutek i gorycz.
Czy nie powinno się zaprzestać tego zwyczaju i nakłonić rodziców aby nie kazywali jednak wrzucać dzieciom pieniążków na tacę ?!!!
Nieświadomie wyrządzamy w ten sposób biednym dzieciakom krzywdę ?
Co wy o tym sądzicie ?

A po co dawać na tacę?

Dla świętego spokoju, żeby dziecko nie marudziło...
Myślę, że duchowni doskonale znają przysłowie, "Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci..."
Jednak to nie w każdym przypadku się spełnia. Niektóre dzieci, jak dorastają nie wrzucają już tak chętnie jak dawniej...Może dlatego że dorośli nie są głaskani ?...

Tak, od małego już urabiają

Jeśli już, to o wiele bardziej wymownym znakiem uczynionym przez kapłana jest znak krzyża na głowie dziecka, które jest z rodzicem przystępującym do Komunii Św. Ale ta praktyka jest o wiele rzadziej spotykana.

Ciekawa rzecz, natomist jak dla mnie dla dziecka to taka mała atrakcja że może coś sobie wrzucić do koszyczka. Dostaje za to nagrodę. Ale jak ktoś jest biedny, to nie widze problemu. Idzie się z dzieckiem do Komunii i tam ksiądz czyni znak krzyża na czole dziecka, które nie było jeszcze u komunii - też atrakcja, poomijają oczywiście całe duchowe znaczenie takich gestów.

Ja z dzieciństwa pamiętam, że też lubiłam wrzucać "pieniążek" do koszyczka, chociaż głaskana po głowie za to nie byłam. Cała atrakcja polegała na wrzucaniu. Ale to i tak nie rekompensowało mi tej straconej godziny grzecznego siedzenia w ciemnym, ponurym kościele, w którym ludzie śpiewają nie mniej ponuro i zupełnie bez talentu. Dziecko będzie szczęśliwe, jak zamiast do kościoła poświęci się tą godzinę na zabawę czy spacer. I żadne głaskanie po główce przez obcych mu tego nie zastąpi.

Wiesz co... wzruszylem sie... chlip...

LOL

Żaden ksiądz chyba nigdy nie miał dziecka...
I nie wie co taki maluch czuje, kiedy inni mają pieniążek, a ono nie.
Nie macie serca.

No bez przesady ! ..
dziecko przedzej czy pozniej wyrośnie z tego głaskania.. pozatem starszych dzieci już ksiądz na szczescie nie głaszcze

W mojej i nie tylko ksiądz głaszcze po główkach wszystkie dzieci, niezależnie od tego, czy wrzuciły pieniążek, czy nie.
W niektórych nie głaszcze w ogóle. Myślę, że zbyt demonizujesz ten "problem".

Niedługo problem sam z siebie się rozwiąże. We wszystkim gonimy naśladować USA, a w Hameryce raczej nie do pomyślenia byłoby głaskanie dzieci po główkach. Ksiądz potem nie wygrzebałby się z procesów sądowych. U nas też tak będzie. Świat powoli ale nieubłaganie dostaje fioła.

Ze względu na to,że podczas ofiarowania zwykle jestem w części kościoła, gdzie nikt pieniążkków nie zbiera (specjalny zaułek dla dzieci)- moje dziecko nie jest wówczas po główce głaskane.
Gdy idę do komunii, biorę synka ze sobą i wówczas otrzymuje błogosławieństwo od kapłana, często zostaje pogłaskany po główce.
Niekoniecznie trzeba dawać pieniążki by dostać błogosławieństwo, a dziecko może poczuć się dowartościowane czy zauważone.(jeśli komuś o to chodzi)