Bóg jest w nas dopóki my tego chcemy. Kiedy jednak nie chcemy Go mieć w sobie, wychodzi z nas. Nie oznacza to, że całkowicie nas opuszcza: On nie odchodzi daleko - najwyżej 2 kroki, które umożliwiają Mu nie deptanie nikomu po piętach

Nadal kroczy z nami choć za nami. Czasem nawet najgorsi ludzie słyszą szept Boga we własnej głowie: "źle zrobiłeś. Dlaczego? Czy ten ktoś lub to coś ci cokolwiek zawiniło?"
Widać ludzie którzy się zabijają powiedzieli w pewnym momencie Bogu mniej lub bardziej grzeczne "dziękuję za współpracę ale już Cię nie chcę".
Bliscy chcieli Cię zabić? Masz dowód na istnienie Boga: wciąż żyjesz.
Sewerynie: nie chciałem Ci tego mówić, ale bardziej skrajnego i upartego człowieka do tej pory nie spotkałem.
Pozdrawiam