Dlaczego fałszywa religia może mieć miliony wyznawców?
Autor |
Wiadomość |
zbyszek58-61
Dołączył(a): So lut 16, 2008 10:30 Posty: 317
|
WIST napisał(a): Tak, wiara determinuje w pewnym stopniu człowieka, zatem to w co kto wierzy jest jak najbardziej wyznacznikiem zachowań tej osoby. Nie da się oddzielić człowieka od jego przekonań.
Natomiast każdy jest bożym dzieckiem, każdemu winien jestem szacunek, nie bo sobie zasłużył, ale dlatego że jest moim bliźnim. A szacunek to i tak mało, miłość. Powiedziałeś to co staram się wykazać, zatem to w co kto wierzy jest jak najbardziej wyznacznikiem zachowań tej osoby.Mówiąc dalej, wierzenia danej osoby kształtuje jej religia. Jeżeli czyny pewnej osoby są takie jak pisze jafo, to możemy powiedzieć, że w każdej religii trafiają się takie osoby. Natomiast, jeżeli większość postępuje w podobny sposób, to co powiedzieć o takiej religii? Cytuj: Natomiast każdy jest bożym dzieckiem, każdemu winien jestem szacunek,
To jest pogląd biblijny i nie sposób z tym się zgodzić - " Mt 5:44-47 44. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; 45. tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. 46. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? 47. I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? (BT)
Co z szacunkiem takich osób dla Stwórcy, skoro dopuszczają się takich czynów - jednocześnie twierdząc, że Mu służą i Go kochają?
_________________ "Żaden człowiek nie umocni się niegodziwością, lecz korzeniami prawych nic nie zachwieje"
(Przysłów 12:3)
|
Śr paź 01, 2008 17:10 |
|
|
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
Zbyszku
Nie sposób się "zgodzić", czy "nie zgodzić"?
|
Śr paź 01, 2008 17:38 |
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
Zbyt łatwo, wydaje mi się, osądzamy innych. Czasem widocznie niewłaściwe zachowanie, nawet niemoralny styl życia, nie mówią całej prawdy o człowieku. W każdym z nas jest sporo dobra i sporo zła. Można nas oceniać dowolnie, zależy od punktu widzenia, a prawdy o sobie nie znamy nawet my sami. Dopiero w konkretnych sytuacjach sprawdzamy się, czasem jesteśmy sami zaskoczeni własnym zachowaniem. Zostawmy więc te sprawy Panu Bogu, bądźmy bardziej tolerancyjni i przyjaźni dla drugiego człowieka. Naprawdę warto okazać życzliwość, serdeczność - dobro jest zaraźliwe. Dlatego kochajmy bliźniego swego jak siebie samego!
A może problem leży w braku akceptacji siebie?
|
Śr paź 01, 2008 23:28 |
|
|
|
 |
zbyszek58-61
Dołączył(a): So lut 16, 2008 10:30 Posty: 317
|
teresa.maria napisał(a): Zbyt łatwo, wydaje mi się, osądzamy innych. Czasem widocznie niewłaściwe zachowanie, nawet niemoralny styl życia, nie mówią całej prawdy o człowieku. W każdym z nas jest sporo dobra i sporo zła. Można nas oceniać dowolnie, zależy od punktu widzenia, a prawdy o sobie nie znamy nawet my sami. Dopiero w konkretnych sytuacjach sprawdzamy się, czasem jesteśmy sami zaskoczeni własnym zachowaniem. Zostawmy więc te sprawy Panu Bogu, bądźmy bardziej tolerancyjni i przyjaźni dla drugiego człowieka. Naprawdę warto okazać życzliwość, serdeczność - dobro jest zaraźliwe. Dlatego kochajmy bliźniego swego jak siebie samego! A może problem leży w braku akceptacji siebie?
Tereso Mario, jeżeli próbujemy osądzać innego człowieka, to już popełniamy grzech Tylko Bóg ma do tego prawo - " Jk 4:12 12. Jeden jest Prawodawca i Sędzia, w którego mocy jest zbawić lub potępić. A ty kimże jesteś, byś sądził bliźniego? (BT)
W swojej wypowiedzi wspomniałem, że w każdym wyznaniu są ludzie dopuszczający się czynów niegodziwych. mowa była o religiach jako całość i tym czy cieszą się one uznaniem Stwórcy.
Jeżeli chodzi o pojedyncze osoby, to były i są takie, które zmieniają swoje grzeszne życie na godne uznania Bożego - " 1 Kor 6:9-11 9. Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, 10. ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. 11. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego. (BT)
Wielu Koryntian do których pisał te słowa Apostoł Paweł, takimi było, ale zerwali z postępowaniem nie podobającym się ich Bogu Jahwe, któremu służyli i dlatego mogli zostać członkami zboru chrześcijańskiego w Koryncie.
Jak Ci zapewne wiadomo. proroctwa biblijnej księgi Objawienia Jana, odnoszą się i do czasów w których żyjemy obecnie. Czytamy w niej między innymi słowa skierowane do osób tkwiących w religiach, które wpływają na postępowanie wyznawców dalekie od podobającego się Stwórcy. Co do tego, że religia ma wpływ na postępowanie człowieka, to Wist tak się wyraził -" wiara determinuje w pewnym stopniu człowieka, zatem to w co kto wierzy jest jak najbardziej wyznacznikiem zachowań tej osoby"
Skoro religia ma tak wielki wpływ na postępowanie człowieka, to dlaczego nie wiele stosunkowo osób, poważnie traktuje słowa Jezusa objawione Janowi - " Ap 18:3-4 3. bo winem zapalczywości swojego nierządu napoiła wszystkie narody, i królowie ziemi dopuścili się z nią nierządu, a kupcy ziemi doszli do bogactwa przez ogrom jej przepychu. 4. I usłyszałem inny głos z nieba mówiący: Ludu mój, wyjdźcie z niej, byście nie mieli udziału w jej grzechach i żadnej z jej plag nie ponieśli: (BT)
- a Jezus mówi tutaj o religii.
_________________ "Żaden człowiek nie umocni się niegodziwością, lecz korzeniami prawych nic nie zachwieje"
(Przysłów 12:3)
|
Cz paź 02, 2008 20:13 |
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
Zbyszek napisał: "Skoro religia ma tak wielki wpływ na postępowanie człowieka, to dlaczego nie wiele stosunkowo osób, poważnie traktuje słowa Jezusa objawione Janowi"
Na to pytanie nikt nie jest chyba w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Moim zdaniem trudność polega na złożoności ludzkiej natury - mimo naturalnego dobra nieustanna skłonność do ulegania pokusom łatwego, przyjemnego, modnego... Czasem chęć przeciwstawienia się ugruntowanym, uniwersalnym, ale dla niektórych staroświeckim zasadom, fałszywie rozumiana nowoczesność, materialistyczne nastawienie do świata. Pan Bóg dał nam niezależność, wolną wolę, więc często nieumiejętnie z niej korzystamy dla krótkotrwałych "korzyści". Każdy człowiek chce też spróbować żyć po swojemu, nawet doznając okaleczeń. Często naiwnie myśli, że już wszystko wie, umie przewidzieć i nie musi brać pod uwagę opinii, doświadczeń innych, nawet próśb i rad najbliższych. Wiem to, bo sama doświadczam dramatu odejścia córki do sekty. Nasz dramat nie ma dla niej znaczenia - ludzie, którym w tej chwili jest podporządkowana, jeszcze są dla niej wzorem, głoszone "prawdy" o Bogu przekonują bardziej niż wiara wyniesiona z domu i kościoła. Boję się, że nasze chwiejne, mało wyraziste i konsekwentne postawy chrześcijańskie "popychają" młodych ludzi do szukania alternatywy w innych religiach czy wręcz sektach. W naszej polskiej rzeczywistości to chyba istotny powód, dla którego tak atrakcyjne zwłaszcza dla młodych stają się inne religie.
|
So paź 04, 2008 19:39 |
|
|
|
 |
zbyszek58-61
Dołączył(a): So lut 16, 2008 10:30 Posty: 317
|
teresa.maria napisał(a): Zbyszek napisał: "Skoro religia ma tak wielki wpływ na postępowanie człowieka, to dlaczego nie wiele stosunkowo osób, poważnie traktuje słowa Jezusa objawione Janowi" Na to pytanie nikt nie jest chyba w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Moim zdaniem trudność polega na złożoności ludzkiej natury - mimo naturalnego dobra nieustanna skłonność do ulegania pokusom łatwego, przyjemnego, modnego... Czasem chęć przeciwstawienia się ugruntowanym, uniwersalnym, ale dla niektórych staroświeckim zasadom, fałszywie rozumiana nowoczesność, materialistyczne nastawienie do świata. Pan Bóg dał nam niezależność, wolną wolę, więc często nieumiejętnie z niej korzystamy dla krótkotrwałych "korzyści". Każdy człowiek chce też spróbować żyć po swojemu, nawet doznając okaleczeń. Często naiwnie myśli, że już wszystko wie, umie przewidzieć i nie musi brać pod uwagę opinii, doświadczeń innych, nawet próśb i rad najbliższych. Wiem to, bo sama doświadczam dramatu odejścia córki do sekty. Nasz dramat nie ma dla niej znaczenia - ludzie, którym w tej chwili jest podporządkowana, jeszcze są dla niej wzorem, głoszone "prawdy" o Bogu przekonują bardziej niż wiara wyniesiona z domu i kościoła. Boję się, że nasze chwiejne, mało wyraziste i konsekwentne postawy chrześcijańskie "popychają" młodych ludzi do szukania alternatywy w innych religiach czy wręcz sektach. W naszej polskiej rzeczywistości to chyba istotny powód, dla którego tak atrakcyjne zwłaszcza dla młodych stają się inne religie. Piszesz Tereso.Mario, „Moim zdaniem trudność polega na złożoności ludzkiej natury - mimo naturalnego dobra nieustanna skłonność do ulegania pokusom łatwego, przyjemnego, modnego...” Jeżeli jest w nas to naturalne dobro - a jest, bo zostaliśmy stworzeni na obraz Boga, który jest dobrem, jest miłością, to rozsądne, że tak siła odciągająca większość ludzi od wykonywania woli naszego Stwórcy musi pochodzić od kogoś bardzo potężnego. Na pytanie postawione przeze mnie jest prostsza odpowiedź w Piśmie Świętym. Zobacz 2Kor 4:4. Problem jest, że dla wielu nie ma różnicy pomiędzy bogiem tego świata a Bogiem Prawdziwym, naszym Stwórcą. Sama takie powiedzenia, jak Bóg pokarał, są potwierdzeniem, że ta osoba nie zna Boga. Problemy, które dotykają ludzi i ludzkość, wynikają z ich oddalania się od Prawdziwego Boga i stawiania woli i praw człowieka na miejscu pierwszym, przed Bogiem. Dodatkowo dużo osób tkwi w przekonaniu, że służy w ten sposób Bogu. „skłonność do ulegania pokusom łatwego, przyjemnego, modnego..”, powoduje, że takie osoby nawet nie robią wysiłku, aby się przekonać, czy sposób ich wielbienia Boga, jest zgodny z Jego wolą, czy wynika z nakazów ludzkich. Wystarczy, że dziadek, ojciec tak postępowali, to i ja muszę, bo to jest prawda. Nawet, jeżeli Słowo Boże mówi inaczej, to tradycja wygrywa. Jak Ci wiadomo Tereso. Mario pierwsi chrześcijanie tak nie postępowali. Sprawdzali w Pismach, czy taka jest wola Boga – „Zaraz w nocy bracia wysłali Pawła i Sylasa do Berei, a oni, przybywszy tam, weszli do synagogi Żydów. 11 Ci zaś byli szlachetniej usposobieni niż tamci w Tesalonice, bo przyjęli słowo z największą gotowością umysłu, każdego dnia starannie badając Pisma, czy tak się rzeczy mają. 12 Toteż wielu z nich uwierzyło i to samo uczyniło niemało poważanych greckich niewiast, a także mężczyzn.” (Dzieje 17:10-12) Jeżeli jakaś nauka była nie zgodna z Pismami Świętymi (a dzisiaj mamy więcej, bo cała spisaną Biblię), to odrzucali takie nauki. Do tego też nawołuje Jezus za pośrednictwem Jana w Apokalipsie. Cytuj: Wiem to, bo sama doświadczam dramatu odejścia córki do sekty. Nasz dramat nie ma dla niej znaczenia - ludzie, którym w tej chwili jest podporządkowana, jeszcze są dla niej wzorem, głoszone "prawdy" o Bogu przekonują bardziej niż wiara wyniesiona z domu i kościoła. Boję się, że nasze chwiejne, mało wyraziste i konsekwentne postawy chrześcijańskie "popychają" młodych ludzi do szukania alternatywy w innych religiach czy wręcz sektach Można zatem wnioskować, że Twoja córka widziała Wasze jak to określasz „chwiejne, mało wyraziste i konsekwentne postawy chrześcijańskie” . Może córka właśnie tym się zraziła i doszła do wniosku, że takie postawy, pomimo, że przejawiają je rodzice, których na pewno kocha, nie są postawami chrześcijańskimi? Jest bardzo mądre powiedzenie „najlepszy wykład, to własny przykład”. Nie mam na myśli, że córka musiał zrazić się do waszego postępowania, ale może kościół, do którego należysz głosi jedno a toleruje całkiem sprzeczne z tym postępowanie - a może nawet jego przywódcy własnym postępowaniem, dają całkiem inne wzorce? Bo czy postępowanie prawdziwych chrześcijan może być chwiejne, mało wyraziste i mało konsekwentne?Słowo Boże – Biblia nie pozostawia żadnych wątpliwości. Bóg w Swoim Słowie poprzez Apostoła Pawła mówi – „1 Kor 10:21 21. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów.”(BT) A w innym miejscu ewangelista Łukasz zanotował – „Łk 16:13 13. żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.”(BT) Prawdziwy chrześcijanin nie może być chwiejny i w swoim życiu zawsze będzie stawiał na pierwszym miejscu służbę Bogu. Córka zda sprawę Bogu sama i to Ona jest odpowiedzialna za swoje postępowanie, jeżeli jest już pełnoletnia, to nie tylko przed Bogiem, ale i prawem. Naturalnie zrozumiałym jest ból, kiedy dziecko przeciwstawia się naszej woli a zaczyna postępować w sposób, który uznaje za właściwy. Jednak zawsze i w tym przypadku, należy wysłuchać drugiej strony zanim wyrobimy sobie zdanie na temat postępowania tego kogoś. Mowa jest o postępowaniu chrześcijańskim a więc takim, jakie powinne być zgodne ze Słowem Bożym – Biblią. Jeżeli córka potrafi wyjaśnić, dlaczego jest tam gdzie jest, i robi to, co robi popierając Pismem Świętym, to powodów do obaw, że zeszła na zła drogę raczej nie ma. Jeżeli natomiast jak wspomniałaś na czele tamtego kościoła stoi jakiś człowiek, który niby w imieniu Boga tam przewodzi, to faktycznie masz powody do obaw. Prawdziwi chrześcijanie służą jedynie Bogu i uznają zwierzchnictwo Jego Syna Jezusa Chrystusa. W tym przypadku jak w wielu innych odpowiednimi są te słowa, które już wcześniej wielokrotnie się potwierdziły – „Dz 5:34-39 34. Lecz pewien faryzeusz, imieniem Gamaliel, uczony w Prawie i poważany przez cały lud, kazał na chwilę usunąć Apostołów i zabrał głos w Radzie: 35. Mężowie izraelscy - przemówił do nich - zastanówcie się dobrze, co macie uczynić z tymi ludźmi. 36. Bo niedawno temu wystąpił Teodas, podając się za kogoś niezwykłego. Przyłączyło się do niego około czterystu ludzi, został on zabity, a wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni i ślad po nich zaginął. 37. Potem podczas spisu ludności wystąpił Judasz Galilejczyk i pociągnął lud za sobą. Zginął sam i wszyscy jego zwolennicy zostali rozproszeni. 38. Więc i teraz wam mówię: Odstąpcie od tych ludzi i puśćcie ich. Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, 39. a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem. Usłuchali go.”(BT) Cytuj: . W naszej polskiej rzeczywistości to chyba istotny powód, dla którego tak atrakcyjne zwłaszcza dla młodych stają się inne religie. Myślę, że w „naszej polskiej rzeczywistości” to tak trudno dopuścić do siebie myśl, że to, co jest przekazywane z pokolenia na pokolenie w tym kraju, nie koniecznie musi być właściwym i zgodnym z wolą Boga sposobem postępowania. Mam na myśli osoby podające się za chrześcijan. Nadal funkcjonuje "sejmowe prawo weta" w stosunku do wszystkiego, co nie jest zgodne z polską tradycją a moją szczególnie. Pozdrawiam życzę głębokiej wiary w to, co jest nam obiecane przez Boga. Wszelkie nasze problemy zostaną usunięte przez panujące już w niebie Królestwo Boże. Teraz przede wszystkim skupiajmy nasze działania na tym, aby poniższe słowa dotyczyły także nas, każdego z osobna – „Ps 37:29 29. Sprawiedliwi posiądą ziemię i będą mieszkać na niej na zawsze.” (BT) Cytuj: Nasz dramat nie ma dla niej znaczenia
Myślę, że córka jest osobą dążącą Was jako rodziców wielką miłością i nie jest to jej obojętne. Pragnie służyć Bogu i poszukuje sposobności służenia Mu, a to że Wy jej rodzice uznajecie Wasz sposób za właściwy, nie musi znaczyć, że tak jest - widocznie widzi więcej, lub patrzy na to inaczej (może właściwiej?)
_________________ "Żaden człowiek nie umocni się niegodziwością, lecz korzeniami prawych nic nie zachwieje"
(Przysłów 12:3)
|
Wt paź 07, 2008 11:51 |
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
Zbyszku 58-61, odpowiadasz mi obszernie, analizujesz słowa wyrażające ból, ale też do pewnego stopnia uogólniające zjawisko - poszukiwanie "lepszych" niż chrześcijańska religii. To prawda, że w swoim domu rodzinnym córka nie znalazła autentycznego świadectwa - ja, matka, starałam się przekazać wiarę własnym przykładem i jeśli popełniałam błędy, to wynikały one z ułomności czy słabości natury ludzkiej. Częsta Msza św. Komunia św. były dla mnie umocnieniem - córka wzrastała w tym duchu, służyła kościołowi jako dziecko Maryi, grała podczas liturgii, uczestniczyła w spotkaniach oazy. Nic nie wskazywało na dzisiejszy dramat. Ale zbyt surowy ojciec, wieczny krytykant Kościoła (mimo przynależności), a także sporo widocznego zła we wspomnianych grupach musiały naruszyć nawet mocne fundamenty wiary u młodego wrażliwego człowieka. Abstrahując od naszego przykładu - często widzę, jak trudna jest dla współczesnych młodych ludzi nauka Kościoła. Przez to zaczynają myśleć wybiórczo i "dostosowywać" wiarę do swoich oczekiwań. Nie możliwości, a właśnie oczekiwań, ponieważ możliwości młodych są znacznie większe, niż sami je oceniają. Tylko dzisiejsza młodzież (część) nie chce podejmować wysiłków, szuka łatwiejszego życia, przez co czasem wpada w pułapkę. To nowa ale coraz powszechniejsza tendencja we współczesnym świecie (i Kościele). W latach 80-tych polski Kościół był wyrazisty, szlachetny, pełen autorytetów, dlatego łatwiej było nam trzymać się proponowanych wzorów. Dziś nie widzę takich porywów, trudno też o autorytety. Nawet najbardziej kochany i ceniony Ojciec Św. nie "załatwi" wszystkiego, potrzeba żywych przykładów wokół nas. Wtedy agitatorzy nie zabiorą nam tych najsłabszych, ale i najwrażliwszych.
|
N paź 12, 2008 22:30 |
|
 |
zbyszek58-61
Dołączył(a): So lut 16, 2008 10:30 Posty: 317
|
teresa.maria napisała:
Cytuj: Tylko dzisiejsza młodzież (część) nie chce podejmować wysiłków, szuka łatwiejszego życia, przez co czasem wpada w pułapkę. To nowa ale coraz powszechniejsza tendencja we współczesnym świecie (i Kościele). W latach 80-tych polski Kościół był wyrazisty, szlachetny, pełen autorytetów, dlatego łatwiej było nam trzymać się proponowanych wzorów. Dziś nie widzę takich porywów, trudno też o autorytety. Nawet najbardziej kochany i ceniony Ojciec Św. nie "załatwi" wszystkiego, potrzeba żywych przykładów wokół nas. Wtedy agitatorzy nie zabiorą nam tych najsłabszych, ale i najwrażliwszych. Poprzez swoją wypowiedź chciałem zwrócić Twoją uwagę, na konieczność upewnienia się, czy inni (w tym przypadku, Twoja córka), pomimo odmiennych poglądów od Twoich nie mówią czegoś, co jest zgodne z tym co mówi Słowo Boże. Dlatego podałem przykład Gamaliela, który ostrzegł, tych, którzy byli w tamtym narodzie większością, autorytetami religijnymi i nauczycielami ludu w sprawach służenia Bogu, aby zbyt pochopnie nie oceniali tych ludzi (apostołów)Czy Gamaliel miał rację? Twój ból z powodu sprzeniewierzenia się córki Twoim poglądom i naukom Twego kościoła, jest zrozumiały. Jednak nic to nie da, jeżeli nadal będziesz doszukiwała się jedynie niewłaściwości w jej postępowaniu a gloryfikowała własne. Chrześcijanin powinien wzorując się na Jezusie przejawiać empatię w stosunku do innych osób. Jedynie wczuwając się w położenie córki i starając się poznać powody jej postępowania, możesz osiągnąć pewną miarę spokoju. Warunkiem jest wysłuchanie i zastanowienie się czy jej postępowanie jest zgodne z naukami biblijnymi. Jak wcześniej napisałem - jeżeli tak, to o co chodzi. Jak piszesz jesteś osobą, dla której wiara jest czymś istotnym w życiu. Dodatkowo uważasz się za chrześcijankę. Zatem Słowo Boże - Biblia powinno by dla Ciebie kodeksem Twego postępowania a nie własne przekonanie. Biblia mówi o dwóch drogach - " Mt 7:13-14 13. Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. 14. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują.(BT) A nieco dalejw tym samym rozdziale jest podkreślone, coś bardzo istotnego - "Mt 7:21-23 21. Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. 22. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? 23. Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!(BT) Zastanów się szczerze, przeanalizuj to w swoim sercu, czy Ty jesteś na właściwej drodze? Wspomniałaś o latach osiemdziesiątych. Dlaczego większość autorytetów, o których myślisz, już nimi nie jest w kościele?Czy na pewno dzisiejsza młodzież, jak piszesz - nie chce podejmować wysiłków, szuka łatwiejszego życia? A może zaczęła szukać tam gdzie powinna (zgadzam się, że dużo zła wyrządzają sekty, które jedynie powołują się na Chrystusa a całkiem Go nie znają, przypisując mu pozycję, której sam nie pożądał, ale te zostaną osądzone, przez Tego, który ma do tego prawo), czyli Piśmie Świętym a nie autorytetów ,jak te z lat osiemdziesiątych? Może lepiej rozumieją te słowa z Biblii - " 1 Ptr 2:21 21. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. (BT)Cytuj: To nowa ale coraz powszechniejsza tendencja we współczesnym świecie (i Kościele). Skoro dużo osób to dostrzega, to powinno również zastanawiać się nad tym i wyciągać wnioski. Cytuj: Częsta Msza św. Komunia św. były dla mnie umocnieniem - córka wzrastała w tym duchu, służyła kościołowi jako dziecko Maryi, grała podczas liturgii, uczestniczyła w spotkaniach oazy. Nic nie wskazywało na dzisiejszy dramat. Ale zbyt surowy ojciec, wieczny krytykant Kościoła (mimo przynależności), a także sporo widocznego zła we wspomnianych grupach musiały naruszyć nawet mocne fundamenty wiary u młodego wrażliwego człowieka.
Spuentuję, to wypowiedzią Jezusa z ewangelii Marka - "Mr 3:24-25 24. Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. 25. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać.
(BT)
można to odnieść zarówno do rodziny jak i kościoła. Chrześcijan, uczni Jezusa Chrystusa zawsze wyróżniała trwała i szczera miłość wzajemna i jedność.
Wybacz mi Tereso.Mario, że nie usłyszałaś odpowiedzi, jakiej prawdopodobnie się spodziewałaś. Tak już jest, że ludzie przyjmują takie rady i słowa, które sami chcieli by usłyszeć. Ja starałem się nie wyrażać własnej opinii, ale zwrócić Twoją uwagę, na konieczność kierowania się Słowem Bożym w ocenach i decyzjach, w każdej sytuacji - w takiej, która tutaj jest omawiana również.
_________________ "Żaden człowiek nie umocni się niegodziwością, lecz korzeniami prawych nic nie zachwieje"
(Przysłów 12:3)
|
Pn paź 13, 2008 9:37 |
|
 |
teresa.maria
Dołączył(a): N wrz 28, 2008 15:39 Posty: 59
|
Zbyszku 58-61, w zasadzie miałam zamiar nie odpowiadać Ci i w ten sposób zakończyć swój udział w dyskusji. Przemyślałam i chcę dodać jeszcze kilka zdań. Po pierwsze - b. cenne są Twe uwagi, ale dotyczą one nie tylko mnie, a wszystkich ludzi, także Ciebie. Po drugie - masz zbyt małe rozeznanie (a w zasadzie żadne) w sprawie moich trudnych doświadczeń, aby zajmować jakiekolwiek stanowisko czy nas oceniać. Po trzecie - nie szukałam pomocy czy rady podając własny przykład, miał on tylko zaakcentować problem, niepotrzebnie go analizujemy. Na szczęście otrzymałam pomoc od właściwych i kompetentnych osób (księży, prawników, osób zajmujących się zniewoleniem przez sekty), która pozwala mi teraz w miarę normalnie żyć nie tracąc kontaktu z córką - bez szkody, mam nadzieję, dla innych dzieci. Po czwarte - Twoja wypowiedź sugeruje b. krytyczną ocenę mojej postawy chrześcijańskiej; próbujesz udowodnić mi brak samokrytyki, pozoranctwo, faryzeizm czy coś podobnego ??? Mam bardzo surowy stosunek do siebie, a przytoczone przykłady religijnego życia, to nie udawanie, tylko naturalny udział w życiu parafii. I po piąte - gratuluję Ci znajomości Pisma św., imponuje mi Twoja wiedza, choć dla mnie ważniejszy jest sam człowiek. Próbuję żyć zgodnie z nauczaniem Kościoła, poszerzać swą wiedzę religijną (skończyłam m.in. studia teologiczne na KUL, jestem członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej) i być świadkiem Chrystusa w swoich środowiskach. Próbując, mam świadomość swojej słabości, niedoskonałości i konieczności nieustannej poprawy. Na forum próbowałam szczerze wyrazić swoje poglądy, moim zdanie nie dałam podstaw do osądzania mnie. Chyba trochę się zagalopowałeś. Mimo wszystko dziękuję, wezmę pod uwagę, co napisałeś - i kończę. Szczęść Boże, może kiedyś jeszcze porozmawiamy ...
|
N paź 19, 2008 20:19 |
|
 |
zbyszek58-61
Dołączył(a): So lut 16, 2008 10:30 Posty: 317
|
teresa.maria napisał(a): Zbyszku 58-61, w zasadzie miałam zamiar nie odpowiadać Ci i w ten sposób zakończyć swój udział w dyskusji. Przemyślałam i chcę dodać jeszcze kilka zdań. Po pierwsze - b. cenne są Twe uwagi, ale dotyczą one nie tylko mnie, a wszystkich ludzi, także Ciebie. Na pewno to wszystko odnosi się również do mojej osoby. Z dziećmi nie mam takich podobieństw, ale moja rodzina, to osoby o rożnych przekonaniach religijnych i sytuacje, kiedy ktoś ma stu procentowe przekonanie, że jest w religii prawdziwej, nie są mi obce. Naprawdę pamiętam o słowach - " Łk 6:41-42 41. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? 42. Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata.(BT). Daleki jestem od pouczania innych tym bardziej, kiedy jak zauważyłaś nie jest mi znana sytuacja w Twojej rodzinie. Sam wszelkich rad i pouczeń szukam w najlepszym źródle mądrych rad - Słowie Bożym i pragnę zwracać uwagę innych na to, że tam powinni szukać sposobów rozwiązywania swoich problemów. Większość robi właśnie tak jak Ty tereso. mario. Piszesz. " Na szczęście otrzymałam pomoc od właściwych i kompetentnych osób (księży, prawników, osób zajmujących się zniewoleniem przez sekty), która pozwala mi teraz w miarę normalnie żyć nie tracąc kontaktu z córką - bez szkody, mam nadzieję, dla innych dzieci.. Czy rady takich osób mogą być wartościowsze, od rad z Biblii? Cytuj: Próbuję żyć zgodnie z nauczaniem Kościoła, poszerzać swą wiedzę religijną (skończyłam m.in. studia teologiczne na KUL, jestem członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej) i być świadkiem Chrystusa w swoich środowiskach. Prawdopodobnie z tego powodu masz wystarczająco dużo wiedzy, która jednak w praktyce okazała się mało pomocną. Nabywanie wiedzy o Bogu może okazać się właściwszym, od nabywania wiedzy religijnej. Nabywanie tej wiedzy jest napewno mniej popularne, nawet wśród kręgów przez Ciebie wymienianych, ale ma prawdziwa wartość - " Jn 17:3 3. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa.(BT) Proszę mnie dobrze zrozumieć. Jeżeli piszesz - "być świadkiem Chrystusa w swoich środowiskach[/i], to trudno z tym się zgodzić. Osoba z wyższym wykształceniem teologicznym powinna rozumieć słowa Jezusa Chrystusa - o którym chce świadczyć, mówić - " Mt 28:19-20 19. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 20. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. (BT) - wszędzie na całej ziemi, nie tylko w swoim środowisku. Cytuj: aby zajmować jakiekolwiek stanowisko czy nas oceniać. Te rozmowy mają chyba taki cel, aby zająć jakieś stanowisko a jeżeli rozmawiają chrześcijanie o sprawach zwjązanych z Bogiem ( a taki jest powód odejścia córki - związany z wiarą w Boga), to powinni chyba oceniać to co mówią inni, nie na zdaniu innych ludzi, czy osób zainteresowanych w większym lub mniejszym stopniu, tylko porównując to ze Słowem bożym - Biblią Cytuj: gratuluję Ci znajomości Pisma św., imponuje mi Twoja wiedza, choć dla mnie ważniejszy jest sam człowiek.
Nie musisz mi gratulować znajomości Pisma Świętego. Jest to obowiązek każdego chrześcijanina, aby z tego źródła czerpał swa wiedzę o Bogu i Jego Synu Jezusie Chrystusie. Wiedza z Biblii buduje naszą wiarę a wprowadzana w czyn, przysparza już teraz wielu błogosławieństw. A w przyszłości, tak jak obiecał Bóg - życie wieczne.
Dla mnie jest nie możliwym, miłowanie Boga, bez miłości do drugiego człowieka. Tym pisanie również chciałbym pomóc innym w przybliżaniu się do Boga a nie zwracać uwagę na własna osobę. W przeszłości były osoby, które mi dopomogły we właściwym postrzeganiu Boga i ustaleniu hierarchii wartości w moim życiu. Ludzkie mądrości, tytuły przed nazwiskami i dobra materialne przestały mieć znaczenie takie jak dawniej. Z pewnością trwałego szczęścia to nie daje.
Jeżeli odebrałaś to jako osąd osadzanie Twojej osoby, to jest mi przykro. Podkreślam, że w każdej religii, są osoby szczerze kochające Boga i pragnące mu służyć. Jednak większość religii, podkreślam raz jeszcze religii, tylko swymi wargami to czyni, bo ich uczynki temu zaprzeczają.
Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli sposobność porozmawiania i na zakończenie dołączę głębokie w swej mądrości słowa Kaznodziei Salomona - " Koh 7:1-6 1. Lepsze jest dobre imię niż wonne olejki, a dzień śmierci niż dzień urodzenia. 2. Lepiej jest iść do domu żałoby, niż iść do domu wesela, bo w tamtym jest koniec każdego człowieka, i człowiek żyjący bierze to sobie do serca. 3. Lepszy jest smutek niż śmiech, bo przy smutnym obliczu serce jest dobre. 4. Serce mędrców jest w domu żałoby, a serce głupców w domu wesela. 5. Lepiej jest słuchać karcenia przez mędrca, niż słuchać pochwały ze strony głupców. 6. Bo czym trzaskanie cierni płonących pod kotłem, tym jest śmiech głupiego. I to jest także marnością.
(BT)
_________________ "Żaden człowiek nie umocni się niegodziwością, lecz korzeniami prawych nic nie zachwieje"
(Przysłów 12:3)
|
Śr paź 22, 2008 21:11 |
|
 |
R6
Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58 Posty: 3079
|
Czy to nie wymóg brania na wiarę twierdzeń składający się na pewną religię jest przynajmniej częściowo odpowiedzialny za to, że fałszywe religie mają tak wielu wyznawców?
Czy to nie przez wymóg tego aby wierzyć w absurdy przedstawiane jako niedające się pojąć rozumem boskie tajemnice?
Tylko czemu ludzie ludzie to kupują?
_________________ Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html
|
Cz lis 13, 2008 11:28 |
|
 |
zbyszek58-61
Dołączył(a): So lut 16, 2008 10:30 Posty: 317
|
R6 napisał(a): Czy to nie wymóg brania na wiarę twierdzeń składający się na pewną religię jest przynajmniej częściowo odpowiedzialny za to, że fałszywe religie mają tak wielu wyznawców?
Czy to nie przez wymóg tego aby wierzyć w absurdy przedstawiane jako niedające się pojąć rozumem boskie tajemnice? Tylko czemu ludzie ludzie to kupują?
Jeżeli takie wymogi dotyczą spraw nie mających poparcia w Słowie Bożym, lub co gorsze będących w sprzeczności z naukami biblijnymi, to z pewnością takle wymogi są szkodliwe. Fałszywe religie przede wszystkim maja tak wielu wyznawców, bo przymykają oczy, lub nawet propagują styl życia, sposób zdobywania dóbr i folgowanie własnym żądzom nie mające nic wspólnego z prawdziwym wielbieniem Boga. Obie strony mają w w tym swój interes. Przywódcy pokornych poddanych a wierni uspokojone sumienia, że postępują w sposób cieszący się poparciem przywódców - uważając, że tym samym i Boga!
„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi” (Mat. 6:24a).
Takie postępowanie jest powszechne w większości religii. Często prawa Boga są naciągane do własnych potrzeb człowieka a rezygnowanie z czegoś o czym wiadomo, ze nie cieszy się uznaniem Boga, ma miejsce bardzo rzadko.
Jezus podsumował to unaocznienie słowami: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mat. 6:24b). Stwierdzeniem tym nie potępił samego posiadania bogactw, ale raczej podkreślił, że człowiek nie może być niewolnikiem usposobienia materialistycznego, a jednocześnie służyć Bogu wymagającemu przecież wyłącznego oddania. Kto naprawdę miłuje Boga i pragnie służyć Mu w sposób przyjemny dla Niego, ten rzeczywiście musi ‛wzgardzić’ zniewoleniem, do którego dochodzi wskutek uczynienia skarbów ziemskich głównym celem swego życia
I to jest prawdziwe zło, że ludzie wolą wierzyć w to co widzą, jest namacalne, mogą skonsumować. Jeżeli jeszcze cieszy się to poparciem ze strony przywudców religijnych to.....mamy co mamy.
2 Tm 4:3 3. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli.
(BT)
Najrozsądniejszym jest wierzenie w to co mówi Słowo Boże - Biblia, bo o Jej Autorze powiedziano - "Tt 1:2 2. w nadziei życia wiecznego, jakie przyobiecał przed wiekami prawdomówny Bóg,. Bóg jest prawdomówny a człowiek nie.
(BT)
Pozdrawiam.
_________________ "Żaden człowiek nie umocni się niegodziwością, lecz korzeniami prawych nic nie zachwieje"
(Przysłów 12:3)
|
Pt lis 14, 2008 21:32 |
|
 |
R6
Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58 Posty: 3079
|
Czemu ktoś jest zdolny uwierzyć, że Bóg zakazuje transfuzji krwi i z powodu tej wiary potrafi osierocić dwoje dzieci. Miał miejsce ostatnio taki przypadek w mojej okolicy. Jak ludzie mogą być tak głupi żeby dla plotek poświęcić swoje życie. Sam nie jestem geniuszem ale nigdy dla religii nie poświęciłbym niczyjego życia. Życie i cierpienie jest odczuwalne dla każdego a Boga nie każdy czuje i tez nie wiadomo czy ci to twierdzą, że czują, odczuwają rzeczywiście Boga. Niektórzy katolicy też nie są lepsi. Zamiast uratować więcej żyć budują jakieś wielkie świątynie. A potem serwują na usprawiedliwienie jakąś poezję o cudach niewidach. Ja tez mam potrzeby duchowe ale nie muszę wywalać kasy żeby je zaspokoić kosztem czyjegoś życia.
_________________ Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html
|
Wt lis 18, 2008 17:24 |
|
 |
zbyszek58-61
Dołączył(a): So lut 16, 2008 10:30 Posty: 317
|
R6 napisał(a): Czemu ktoś jest zdolny uwierzyć, że Bóg zakazuje transfuzji krwi i z powodu tej wiary potrafi osierocić dwoje dzieci. Miał miejsce ostatnio taki przypadek w mojej okolicy. Jak ludzie mogą być tak głupi żeby dla plotek poświęcić swoje życie. Sam nie jestem geniuszem ale nigdy dla religii nie poświęciłbym niczyjego życia. Życie i cierpienie jest odczuwalne dla każdego a Boga nie każdy czuje i tez nie wiadomo czy ci to twierdzą, że czują, odczuwają rzeczywiście Boga. ....
I tak w ten oto inteligentny sposób wywołałeś mnie do tablicy. Wyrażasz swój pogląd na ta kwestię a raczej powtarzasz pogląd osób nie rozumiejących stanowiska Świadków Jehowy w sprawie świętości krwi i ich prawa jak każdego człowieka do wyboru metody leczenia. Zamieszczę poniżej parę informacji odnośnie tego tematu i może skłoni Ciebie to do zastanowienia się nad tym.
Biblia stawia następujące wymagania: Człowiekowi nie wolno podtrzymywać swego życia krwią drugiego stworzenia (Rodzaju [1 Mojżeszowa] 9:3, 4). Gdy odbiera się życie zwierzęciu, krew wyobrażającą ten dar należy ‛wypuścić’, niejako oddać Życiodawcy (Kapłańska [3 Mojżeszowa] 17:13, 14, Biblia Tysiąclecia). A zgodnie z postanowieniem apostołów chrześcijanie mają ‛powstrzymywać się od krwi’ — zarówno zwierzęcej, jak i ludzkiej (Dzieje 15:28, 29, BT).
Czy powyższe zasady biblijne odnoszą się także do krwi przetaczanej dla ratowania życia?
Niektórzy przyznają, że Biblia zakazuje spożywania krwi, twierdzą jednak, jakoby nie miało to nic wspólnego z transfuzją, zabiegiem nie znanym w czasach biblijnych. Czy słusznie?
Trudno zaprzeczać, że w tamtym okresie prawo Boże dotyczyło w szczególności spożywania krwi. Nie podawano jej wtedy dożylnie. Ale choć Biblia nie omawia metod stosowanych w dzisiejszej transfuzjologii, to jednak zawiera odnoszące się do nich zasady.
Rozważmy na przykład zalecenie, by chrześcijanie ‛powstrzymywali się od krwi’ (Dzieje 15:29, BT). Nie daje ono żadnych podstaw do robienia różnicy między przyjmowaniem jej do ust a do żył. Bo czy naprawdę zachodzi tu jakaś istotna różnica?
Lekarze wiedzą, że organizm można odżywiać przez przewód pokarmowy lub pozajelitowo. Tak samo w różny sposób można wprowadzać do niego pewne leki. Na przykład niektóre antybiotyki stosuje się doustnie albo wstrzykuje domięśniowo bądź do krwiobiegu. Przypuśćmy, że zażyłeś któryś z nich w postaci tabletki, ale z powodu niebezpiecznej reakcji uczuleniowej lekarz powiedział ci, byś w przyszłości go unikał. Czy rozsądny byłby wniosek, że ta przestroga dotyczy tylko tabletek, natomiast bez obawy możesz sobie ów lek wstrzykiwać? Chyba nie! Chodzi o to, byś całkiem z niego zrezygnował, bez względu na to, jaką drogą byłby podawany. Tak samo postanowienie zobowiązujące chrześcijan do ‛powstrzymywania się od krwi’ wyraźnie obejmuje przyjmowanie jej do organizmu, czy to doustnie, czy do tętnic lub żył.
Jaką wagę przywiązują do tej sprawy Świadkowie Jehowy?
Kto uznaje swą zależność od Stwórcy i Życiodawcy, ten powinien nieugięcie trwać przy Jego przykazaniach. Właśnie taką postawę zajmują Świadkowie Jehowy. Są w pełni przekonani o słuszności prawa Bożego, by się wstrzymywać od krwi. Nie powodują się w tej sprawie własnym widzimisię ani bezpodstawnym fanatyzmem. Nie przyjmują krwi ani w pożywieniu, ani przez transfuzję, gdyż chcą być posłuszni najwyższej władzy we wszechświecie, samemu Stwórcy życia.
Tak więc dla Świadków Jehowy kwestia ta wiąże się z elementarnymi zasadami, którymi kierują się jako chrześcijanie.W grę wchodzi ich więź z Bogiem i Stwórcą. A ponadto w pełni ufają słowom psalmisty: „Sądy Jahwe prawdziwe, wszystkie razem są słuszne (...), w ich przestrzeganiu zysk jest wielki” (Psalm 19:10, 12, BT).
Kto widzi tylko doraźne skutki podejmowanych decyzji, ten może wątpić, czy z posłuszeństwa wobec prawa Bożego co do krwi płynie ‛wielki zysk’. Ale Świadkowie Jehowy są pewni, iż stosowanie się do Jego wskazań przynosi trwały pożytek.
Tak zapatrywali się na to pierwsi chrześcijanie. Historia donosi, że ich posłuszeństwo wobec Boga było niekiedy wypróbowywane do ostatecznych granic. W cesarstwie rzymskim usiłowano zmusić ich do udziału w bałwochwalstwie lub do niemoralności. Za odmowę często groziło posłanie na arenę, gdzie ginęli rozszarpywani przez dzikie zwierzęta. Trzymali się jednak zasad swej wiary; byli posłuszni Bogu.
Pomyśl, co to oznaczało. Gdy mieli dzieci, taka odmowa złamania prawa Bożego mogła narazić je na śmierć. Świadectwa historyczne wykazują jednak, że nie ulegali bojaźni, nie tracili wiary ani nie sprzeniewierzali się Bogu i wyznawanym zasadom. Ufali słowom Jezusa: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (Jana 11:25, BT). Bez względu na groźbę natychmiastowego poniesienia konsekwencji przestrzegali apostolskiego postanowienia, by wstrzymywać się od ofiar składanych bożkom, od nierządu i od krwi. Uznali, że wierność wobec Boga zasługuje na taką cenę.
Tak samo myślą dziś Świadkowie Jehowy. We wszystkim, co ma związek z wielbieniem Boga, słusznie czują się moralnie zobowiązani do podejmowania decyzji za siebie i za swoje dzieci. Nie oczekują więc, by w tych sprawach decydował za nich kto inny — lekarz, dyrektor szpitala czy sędzia. Nie życzą sobie, by ktokolwiek próbował ich wyręczyć w ponoszeniu odpowiedzialności przed Bogiem, bo przecież i tak jest to niemożliwe. Chrześcijanin ponosi ją przed swym Stwórcą i Życiodawcą osobiście.
CZY NIEPRZYJĘCIE KRWI JEST RÓWNOZNACZNE Z SAMOBÓJSTWEM?
W razie dużej utraty krwi z powodu urazu, choroby lub powikłań chirurgicznych często przetacza się ją, aby ratować życie. Gdy więc ktoś się na to nie zgadza, zdaniem niektórych sam je sobie odbiera. Czy rzeczywiście?
Czy niewyrażenie zgody na transfuzję krwi jest „samobójstwem” bądź korzystaniem z „prawa do śmierci”?
Samobójstwo to nagłe odebranie sobie życia, dobrowolne zabicie samego siebie. Kto jednak choć trochę zna wierzenia i praktyki religijne Świadków Jehowy, ten wie, że ludzie ci wcale do czegoś takiego nie dążą. Wprawdzie nie wyrażają zgody na przetaczanie krwi, ale chętnie korzystają z leczenia alternatywnego. W czasopiśmie The American Surgeon słusznie powiedziano:
„Na ogół odrzucenie opieki medycznej nie jest równoznaczne z ‚samobójstwem’. Świadkowie Jehowy chcą korzystać z takiej opieki, a nie godzą się tylko na określoną metodę leczenia. Odmowa skorzystania z pomocy lekarskiej lub z jakiegoś zabiegu nie jest ‚przestępstwem’ popełnianym na samym sobie przez kogoś działającego z widocznym zamiarem pozbawienia siebie życia, jak to ma miejsce w wypadku samobójstwa” (kursywa nasza).
Profesor Robert M. Byrn oświadczył w Fordham Law Review, że ‛niewyrażenie zgody na terapię ratującą życie i próba samobójstwa są w świetle prawa tak do siebie niepodobne, jak jabłka i pomarańcze’.18 A dr David Pent z Arizony powiedział na pewnym zjeździe lekarskim:
„Świadkowie Jehowy uważają, że umierając z powodu odmowy transfuzji zginęliby za swą wiarę, jak setki lat temu ginęli pierwsi męczennicy religijni. Jeżeli ma to być bierne samobójstwo medyczne, to chyba podobne popełnia tu kilku lekarzy, którzy akurat palą papierosy”.
A co sądzić o opinii, że przez odmowę przyjęcia krwi Świadkowie Jehowy korzystają z „prawa do śmierci”? Rzecz w tym, iż oni pragną żyć. Właśnie dlatego szukają pomocy lekarskiej. Ale nie chcą i nie mogą naruszyć swych mocno ugruntowanych przekonań religijnych, opartych na Biblii.
W sądach często podkreśla się, że każdy ma prawo do nietykalności cielesnej, a więc że w końcu on decyduje, co ma się dziać z jego ciałem. Chyba każdy chciałby, aby tak było, gdyby zachorował lub znalazł się w szpitalu. Skoro chodzi o nasze życie, nasze zdrowie i nasz organizm, to czy nie my powinniśmy rozstrzygać, czy na coś wyrażamy zgodę?
Taki rozsądny i moralny pogląd pociąga za sobą logiczne następstwa. W pewnej broszurze wydanej przez Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie czytamy: „Pacjent musi powziąć ostateczną decyzję, czy spróbować szczęścia poddając się leczeniu lub zabiegowi proponowanemu przez lekarza, czy zaryzykować obycie się bez nich. Jest to zagwarantowane ustawą, naturalne uprawnienie jednostki”. „Pacjent ma prawo nie wyrazić zgody na leczenie ratujące życie. Może też stosownie do swojej woli uzależnić zgodę od pewnych warunków lub wyrazić ją w ograniczonej mierze”.
Dotyczy to zarówno przetaczania krwi, jak i każdej innej formy leczenia „ratującego życie”. Doktor praw H. Narr z Tybingi oświadczył: „Lekarskiemu prawu i obowiązkowi leczenia zakreśla granice podstawowa wolność człowieka — prawo do rozporządzania własnym ciałem. (...) To samo można powiedzieć o innych interwencjach medycznych, a więc również o odmowie transfuzji”.
Ze zrozumiałych względów niektórych szokuje myśl, że ktoś odmawia przyjęcia krwi, choć może to mieć groźne, a nawet fatalne następstwa. Wielu uważa, iż życie jest najważniejsze i trzeba je chronić za wszelką cenę. Owszem, życie ludzkie należy do najcenniejszych dóbr społecznych. Ale czy to ma znaczyć, że ratowanie go usuwa w cień wszystkie inne zasady?
Odpowiada na to Norman L. Cantor, profesor nadzwyczajny na wydziale prawa Uniwersytetu Rutgersa:
„Podnosi się wartość godności ludzkiej, gdy pozwala się człowiekowi decydować o tym, za jakie przekonania chce umrzeć. W ciągu wieków niejedna szlachetna sprawa — religijna czy świecka — uchodziła za godną poniesienia najwyższej ofiary. Zdecydowana większość rządów i społeczeństw, łącznie z naszym, nie uważa świętości życia za najwyższe dobro”.
Następnie autor powołuje się na okoliczność, że niektórzy odnoszą rany lub giną na wojnie, walcząc o „wolność” lub „demokrację”. Czy zdaniem ich rodaków taka gotowość do poświęceń w imię celów wyższych jest nieetyczna? Czy potępia się ją jako niegodną, bo część poległych pozostawia wdowy lub sieroty, wymagające opieki? Czy może prawnicy lub lekarze powinni powstrzymywać ich sądownie od ponoszenia ofiar za swe ideały? Czy więc nie jest oczywiste, że branie na siebie ryzyka ze względu na określone wartości to zjawisko występujące nie tylko wśród Świadków Jehowy i pierwszych chrześcijan? Trzeba przyznać, iż wiele ludzi wysoko ceni takie niewzruszone trzymanie się zasad.
Warto ponownie podkreślić, że choć Świadkowie Jehowy nie przyjmują krwi, to chętnie godzą się na leczenie alternatywne, które może ich uratować. Dlaczego więc ktoś miałby ich nakłaniać czy nawet zmuszać do zaakceptowania metody całkowicie sprzecznej z ich zasadami i najgłębszymi przekonaniami religijnymi?
A jednak to się zdarza. Niektórzy lekarze lub inni pracownicy szpitali występują nawet do sądu o prawne usankcjonowanie przymusowego przetoczenia krwi. O tych, którzy obrali taką drogę, dr D. N. Goldstein napisał w czasopiśmie The Wisconsin Medical Journal:
„Lekarze o takich zapatrywaniach potępiają ofiary złożone przez wszystkich męczenników, którzy niezachwianą wiernością wobec zasad, nawet za cenę życia, przydali blasku historii. Pacjenci obierający niechybną śmierć, byle nie naruszyć swych przekonań religijnych, są bowiem z tej samej gliny co ci, którzy oddali życie za wiarę w Boga lub woleli zginąć na stosie niż przyjąć [wymuszony] chrzest. (...) Ratowanie życia to nasz obowiązek, ale powinniśmy się zastanowić, czy nie mamy też obowiązku chronić prawość i ratować przed zniszczeniem nieliczne już oznaki indywidualnej odrębności, spotykane w naszym coraz bardziej zuniformizowanym społeczeństwie. (...) Żaden lekarz nie powinien szukać pomocy prawnej, by ocalić ciało, a zniszczyć duszę. Życie należy do pacjenta; jest jego własnością”.
Pozdrawiam i polecam sprawdzenie, czy więcej osób umarło w wyniku poszanowania świętości krwi i odmowy jej przyjęcia w określonych przypadkach, czy tych, którym krew została przetoczona, zresztą przeważnie nawet nie pytając ich o zdanie. O chorobach i powikłaniach potransfuzyjnych nawet nie wspominam. Możesz dojść do wniosku, że osoby, które nazywasz głupimi - są bardzo mądrymi stosując się do nauk biblijnych.
_________________ "Żaden człowiek nie umocni się niegodziwością, lecz korzeniami prawych nic nie zachwieje"
(Przysłów 12:3)
|
Wt lis 18, 2008 22:12 |
|
 |
R6
Dołączył(a): So mar 26, 2005 23:58 Posty: 3079
|
Nie poświęciłbym życia z powodu twierdzeń jednej z wielu religii. Ludzie sobie mogą myśleć, że wiedzą co Bóg nakazuje ale co jeśli się mylą?
Pomyłka z natury swej polega na tym, że ten kto się myli myśli ze tak nie jest. 
_________________ Wadą wiary jest to, że jest wiarą.
http://wiadomosci.onet.pl/2084260,12,zl ... ,item.html
|
Śr lis 19, 2008 13:03 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|