Szatan nie chciał służyć. Każdy by się wkurzył, gdyby zdał sobie sprawę z tego, że jego twórca stworzył go jedynie po to, żeby mu służył, a bredzi coś o wielkiej wolności, jaką swoje stworzenie obdarzył.
Najwyraźniej z szatanem było podobnie - miał dość bycia sługusem i klakierem swojej bozi.
I za to wielki szacun dla szatana...

czuowiek- jesteś anarchistą?

To tak jak w społeczeństwie- masz wyłożone zasady. Jak łamiesz je i popełniasz czyn zabroniony to trafiasz przed wymiar sprawiedliwości i możesz pluć, że nie będziesz sługusem i będziesz robił co chesz, a nie co jakieś tam bzdurne prawo mówi, ale niestety anarchii w państwie nie ma i poniesiesz karę.
Jak nie chcesz siedzieć w więzieniu to musisz się zgodzić na przestrzeganie prawa.

Podasz jakiś odpowiednik zasady: "stworzyłem cię po to, żebyś mi służył i mnie wielbił, a jeśli nie chcesz tego robić, to będziesz cierpieć", która obowiązuje w społeczeństwie?

Uważasz że byłbyś lepszym bogiem niż Bóg?

Uważasz, że zasada:
"Stworzyłem cię po to, żebyś mi służył i mnie wielbił, a jeśli nie chcesz tego robić, to będziesz cierpieć"
jest uczciwa wobec istnień zmuszonych przez Boga do wiecznego istnienia?

Twoja retoryka sprowadza się do skrajności i do przyjęcia obowiązkowo pewnych założeń, że musi być tak i tak. Powiem a to Ty powiesz, że musi być b.

Równie dobrze można przyjąć, że obywatel jest sługą państwa, bo ma pewne obowiązki wobec niego. Jak pracujesz, to musisz się godzić na pewne warunki. A jak nie pracujesz to cierpisz. Czy to sprawiedliwe?
Nie musisz wielbić, nie musisz nic- tylko weź za to odpowiedzialność.

Służba jest definiowana różnie- dla Ciebie skrajnie, w sposób średniowieczny.

Stworzyłem cię po to, żebyś mi służył i mnie wielbił, a jeśli nie chcesz tego robić, to będziesz cierpieć
Jak kogoś kocham, to jeżeli nie mogę kogoś wielbić i mu służyć, to będę cierpieć- siłą rzeczy. Czy Ty nie kochasz nikogo tak, aby z przyjemnością mu służyć i wielbić? Czy też żona jest dla Ciebie przymusem i traktujesz jako karę małżeństwo, bo musisz się starać?

I w zamian za to dostaje od państwa edukację, opiekę medyczną, bezpieczeństwo i inne korzyści - przynajmniej w teorii.
Poza tym, jeśli ci nie pasi państwo, w którym się urodziłaś, to możesz się wyprowadzić do dowolnego innego, w którym np. są mniejsze podatki albo lepszy "socjal", prawda? Poza tym, jeśli ci nie odpowiada istnienie w tym, czy innym społeczeństwie, to zawsze możesz sobie ostatecznie to przerwać odbierając sobie życie, prawda?
Nie ma przymusu wiecznego trwania pod postacią obywatela RP zamieszkałego przy ulicy X w mieście Y, z wiecznym obowiązkiem pracy na rzecz RP i płacenia podatków na rzecz RP (pod karą wiecznego cierpienia w razie gdyby to komuś nie pasowało).

Więc sama teraz widzisz, że z tym społeczeństwem to dość głupi przykład, zwłaszcza w obliczu konieczności wiecznego istnienia danego nam od Boga, który oczekuje od nas, że będziemy mu wiecznie służyć i go wiecznie wielbić...

Znam wiele osób, które pracują, bo chcą, i robią to, co chcą, a nie to, co muszą.
Znam też parę innych, które nie pracują i nie cierpią z tego powodu. I co teraz będzie?


Jeśli nie będę wielbił, to czeka mnie piekło, więc muszę, o ile nie chcę wylądować w piekle.
Wyobraź sobie, że nie cierpię - ani odrobinki - z tego powodu, że nie kocham Jarka Kaczyńskiego i mu nie służę. Szok, prawda? Co gorsza - wcale nie muszę ani wielbić, ani kochać Jarka Kaczyńskiego - niepojęte, prawda?
Jeśli kocham, to służę i wielbię (z wzajemnością). Jeśli nie kocham, to ani nie służę, ani nie wielbię i nie jestem z tego powodu nieszczęśliwy. Więc znowu - głupi przykład.
Nikt nikogo do małżeństwa nie zmusza, prawda? Przynajmniej w teorii... Więc znowu kolejny nietrafiony przykład.

Ja,zdecydowanie tak

Raz personifikujesz Boga, a raz nie. Utożsamianie Boga z człowiekiem jest dziwne. Tak samo jak porównywanie sytuacji ludzkich do Boskich, że skoro tak odczuwam to i owo, to i tak musi być w innym wymiarze.


Wzamian dostaniesz życie wieczne w niebie- w teorii


No to jak Ci nie "pasi" Bóg i jego zasady to idź tam, gdzie wg Ciebie jest "pasi". Nikt Cię nie zmusza do wiary w Boga. Możesz wierzyć w smerfy, jak Ci sie podoba. Więc nie widzę problemu. Ano możesz jeszcze wybrać Allaha, jak chcesz jakiś związek wyznaniowy, tam to masz w ofercie dziewice po śmierci no to masz w czym wybeirać. Tymczasem Ty się uczepiłeś Boga katolickiego i marudzisz, zamiast szukać innych opcji


Tak jak nie ma przymusu czynienia dobra i jak nie podoba Ci się adres niebo, to wybierz sobie inny- zwiazków wyznaniowych pod dostatkiem.


No to wierz w Boga, który wg CIebie jest taki jak powinien. Nikt nie narzuca Ci wierzenia w jakąś wersję Boga.
Katolikom odpowiada taki Bóg, muzułmanom inny, protestantom też itp. No albo własna wizja Boga. Wszak wszystko opiera się na wierze.


Unik .
Jak kochasz kogoś to zmieniasz swoje życie, bierzesz na siebie służbę osobie, którą kochasz. I nie traktujesz tej służby jako przymusu. Robisz to z przyjemnością, z miłości.
A ja nie pytam o miłość platoniczną, ale miłość do swojej połówki. No chyba, żeś bi

Poza tym- u Boga to jest tak- czynisz dobro, starasz się być dobrym człowiekiem to choćbyś nie znał Boga, to jesteś Bogu bliski. Bóg oczekuje, abyś czynił dobro na ziemi.

A to już twoja prywatna interpretacja, nawet jeśli oboje chcielibyśmy, żeby faktycznie tak było.

Treść Słowa Bożego nie pozostawia żadnych wątpliwości, co dla Boga jest najważniejsze - masz przede wszystkim Go kochać (w drugiej kolejności dopiero kochać bliźniego) i nie mieć przed nim cudzych bogów, nieprawdaż?

Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.

Brzmi to tak, jak brzmi, i nie pozostawia miejsca na wolne interpretacje, które tu prezentujesz.

Obawiam się, że większość ludzi ma swoją własną prywatną interpretację Boga
Więc pozostaje żyć z własną wizją .

Od interpretowania to jest obecnie jedynie słuszny Benio we Watykanie, a nie jakaś Val.

Zdaje się, że to ja Ci cytowałam stanowisko KK nt. zbawienia. Dosyć łaskawi są obecnie dla inncych:

Starożytna reguła Salus extra Ecclesiam non est (Poza Kościołem nie ma zbawienia) została na Soborze Watykańskim II zinterpretowana w nowy sposób. Każdy człowiek, nawet nieochrzczony, jakoś przynależy do Kościoła. Jeśli prowadzi prawe życie, ma szansę na zbawienie.

Ale znowu wracamy do któregoś punktu dyskusji

W takim razie po co należeć do Kościoła, nie jeść mięsa w piątki, a raz do roku podstawić księdzu głowę do posypania popiołem, skoro wystarczy prowadzić "prawe życie"?

Pytanie "po co Bóg stworzył szatana?"
można by zastąpić równie dobrze pytaniem "po co Bóg stworzył cokolwiek?" ;p
jednak nie sądzę by Bóg rozpatrywał tę kwestię w tych kategoriach.

Przyczyną do stworzenia istot zdolnych odpowiedzieć na Miłość, poprzez jej przyjęcie lub odrzucenie, był sam Bóg.

Jak można inaczej odpowiedzieć na takie pytanie?
Przecież to chyba oczywiste, że Bóg nie wymyślał sobie jakiegoś zgodnego z ludzką logiką powodu, aby cokolwiek stwarzać.
Powodem, przyczyną jest On Sam, to Kim jest, to jaki jest.
Żeby zrozumieć ten powód trzeba Go poznać inaczej się nie da.