Pytanie o wyznanie było dobrowolne, a z odmowy udzielenia odpowiedzi skorzystało 7,1% pytanych. Więc o ile dobrze rozumiem, to wynik spisu powszechnego mówi wyłącznie o odsetku osób przyznających, że należą do KK, spośród tych, którzy udzielili odpowiedzi.
Jeśli założymy, że z prawa do odmowy udzielenia odpowiedzi skorzystali wszyscy ci, którzy odpowiedzieliby, że nie należą do KK, to jaki otrzymałbyś wynik?

To ilu było w takim razie tych, którzy złożyli oświadczenia o wystąpieniu i o nienależeniu, ale KK nie uznał ich za apostatów?

Inny. A jeżeli skorzystał ktoś należący do KRK, ale odmawiający pytań o religię z przyczyn zasadniczych? Jeszcze inny. A może ktoś, kto wprawdzie nie chce dokonać apostazji, ale ostatnio rozczarował się do KRK i nie podaje na znak protestu? Też inny.

Możemy sobie spekulować zdrowi na temat tych 7,1 %, ale nic mądrego nie wymyślimy, ponad nasze domysły.

A liczby absolutnej to i tak nie zmieni.

Zresztą, gdyby uwzględnić te 7,1%, to zmniejsza się też liczba ateistów w PL z 2,64% do 2,41% niby drobna różnica, ale to pierwsze zaokrągla się w górę, a to drugie - w dół.

Kieruj pretensje do GUS.

Nie bój. Wczoraj wysłałem do GUS-u pisemko zaczepne z kilkoma niezbędnymi pytaniami.

Daj znać, jakiej ci odpowiedzi udzielili

Dlaczego się zmniejsza?
A jeśli te 7,1% to wszystko ateiści, którzy "się wstydzili" przyznać do tego ankieterowi?

Przecież nie po to ich zapytałem, żeby potem odpowiedź włożyć do sejfu.

Z tego samego powodu. 2,64 jest liczone od tych, co się "przyznali", 2.41 od wszystkich.

A jeżeli to wszystko sataniści, którzy się bali przyznać ankieterowi?

Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi...

Czemu mało odpowiedzi?

Jeśli 7,1% ankietowanych nie chciało odpowiedzieć, jakiego jest wyznania, to uogólniając to na wszystkich obywateli mamy 7,1% z 38.500.000 = 2.733.500 ludzi, co do których nie mamy żadnej pewności w kwestii ich wyznania. Przyjmując, że wszyscy spośród tych 2.733.500 są zaliczani przez KK do grona "wierzących" i jeżeli przyjmiemy, że tak naprawdę wszyscy oni nie identyfikują się w żaden sposób z KK (bo gdyby się identyfikowali, to pewnie by się po prostu do tego przyznali ankieterowi GUS, zamiast się tego wstydzić ), to raptem pozostaje Ci 30.651.000 "wierzących".

A to już by było jedynie 79,6% katolików w Polsce.

Magia liczb, co nie?

Oczywiście możemy przyjąć, że te 7,1%, które się wstydziło opowiedzieć ankieterowi GUS o swoim wyznaniu, to w ich własnej ocenie wszystko są katolicy.
Ale ile jest wart katolik, który wstydzi się przyznać do swojego Kościoła?

Ja wiem oczywiście, że Kościołowi w desperacji wszystko jedno, bo Kościół będzie z zaciśniętymi zębami rachmistrzów kościelnych zeznawał do GUS-u jako katolików nawet i tych, którzy na piśmie wyparli się Kościoła, składając przeróżnej treści "oświadczenia woli".
No ale sam mi powiedz - czy to jest poważne?...

Magia zwykłej manipulacji liczbami, a nie magia liczb. Ordynarna ściema, bo w swoich "obliczeniach" zignorowałeś fakt, że w Narodowym Spisie Powszechnym 2011 przynależność do Kościoła katolickiego zadeklarowało 33.762.015 osób. Te twoje 2,7 mln osób, które odmówiły podania informacji o przynależności wyznaniowej, można co najwyżej dodać do liczby zadeklarowanych katolików, ale nigdy odjąć ani od niej, ani od liczby ochrzczonych podawanych w roczniku GUS..

Cóż ty nie powiesz... Niemowlętom ankieterzy też nie odpuścili?

Dla mnie akty apostazji, to strzal we wlasna stope. Chodzic do "czarnych", jak niektorzy ich nazywaja, upominac sie, prosic? Czyli uznawac, mozna powiedziec.
A niech sobie wpisuja, zaznaczaja. Co mi do tego. Predzej Google bardziej niebezpieczne.
Taki akt bylby zrozumialy, wylacznie w wypadku mozliwosci zlozenia do panstwowego urzedu.
Wlasciwie najlepiej oczekiwac na przyszle pokolenie. Ludzi ktorzy dzieci nie beda chrzcic.

Wiesz, nie wiem komu odpuszczono, a komu nie odpuszczono, ale jak chcesz mieć pretensje o liczbę, to skieruj je do GUS, bo to on przeprowadzał spis.

Skoro zaś wspomniałeś o niemowlętach, to pewnie one są tymi 2,7 mln osób, które odmówiły podania przynależności wyznaniowej.

Takie deklaracje w spisie są tyle warte co badanie opinii publicznej. Jedynie próba większa. Ale co to ma wspólnego z Prawdą, to zupełnie inna sprawa. Czy sądzisz, Yarpen, że gdyby zapytać w spisie publicznym czy człowiek uważa się za mądrego czy głupiego, dobrego kierowcę czy marnego, uczciwego czy złodzieja, to jakie by były wyniki?? Dasz radę odpowiedzieć na to konkretne pytanie??

Znasz bardziej wiarygodny sposób na określenie przynależności wyznaniowej Polaków od przepytania każdego z osobna na ten temat? Jeżeli tak, to napisz nam jak to należy zrobić, aby dane były wiarygodne, a jeżeli nie, to przestań gardłować i przyjmij z pokorą informację, że ponad 33 mln Polaków określiło się jako katolicy.