Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 9:17



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 486 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 33  Następna strona
 Nadzieje, marzenia ateistów - pytanie do nich. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
_Big_Mac_ napisał(a):
Jeden problemik - zakładasz, po pierwsze, że delikwent jest tabula rasa, a nie że musi zmienić istniejącego przekonania (koszt kontynuacji wynosi zero, a koszt przekabacenia się jest określony, bo to niełatwe)


Zgoda, jest to pewna komplikacja, zazwyczaj już przy drzwiach portier (rodzice) kieruje nas do konkretnego stolika, a koszt przejścia obciąża wynik końcowy. Z punktu widzenia teisty jest to jednak kolejny argument przeciwko przejściu na ateizm ;)

_Big_Mac_ napisał(a):
i po drugie, że wybranie życia wierzącego kosztuje tyle samo żetonów, co ateisty, tymczasem, jak w przykładzie z nawróceniem na islam, życie wierzącego ma więcej "bzdur i bzdurek", na które poświęca się czas i wysiłek (wymierna strata żetonów) :)


Właśnie ten koszt jest mocno subiektywny. Dla przykładu, dla pana X kosztem może być konieczność pójścia na film do kina (jakaś fikcja i wydumane problemy), a dla pana Y będzie to atrakcja, za którą gotów jest nawet zapłacić.

_Big_Mac_ napisał(a):
Z nagrodą pocieszenia też nie jest tak, jak mówisz. Nie jest wcale powiedziane, że życie w przekonaniu istnienia Boga jest lepsze (szczęśliwsze) niż bez. Znam ateistów, którzy kiedyś byli wierzącymi i mówią, że teraz (po odrzuceniu religii) żyje im się radośniej. Pewnie Ty znasz przypadki dokładnie odwrotne :) Chodzi o to, że nie ma tu reguły, nie ma powodu przyznawać nagrody pocieszenia tylko wierzącym.


W zasadzie to najpierw należałoby zdefiniować pojęcia pierwotne, w szczególności zaś to, na czym polega prawdziwa wiara w Dobrego Boga (czy też Boga, który jest Miłością). Mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że jeśli ktoś po odrzuceniu wiary stał się szczęśliwszy, to musiał niewłaściwie rozumieć jej sens. Ale oczywiście to tylko moje spojrzenie, zdaję sobie sprawę z tego, że trudno to uznać za ogólną regułę :)


Wt cze 05, 2007 11:49
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
Dla przykładu, dla pana X kosztem może być konieczność pójścia na film do kina (jakaś fikcja i wydumane problemy), a dla pana Y będzie to atrakcja, za którą gotów jest nawet zapłacić.

Zgoda, tylko że o ile pójście do kina nie ma ekwiwalentu moralnego [można iść lub nie iść bez konsekwencji], o tyle nie praktykowanie wiary [nie chodzenie do kościoła, niespowiadanie się etc.] jest już z punktu widzenia wierzącego grzechem. I o ile ateista jest z tego zwoniony, i tyle wierzący, któremu nie musi się to wcale podobać musi zadecydować: grzech lub koszta zrobienia czegoś, na co nie ma się ochoty.


Wt cze 05, 2007 13:00

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
JakubN napisał(a):
Zgoda, tylko że o ile pójście do kina nie ma ekwiwalentu moralnego [można iść lub nie iść bez konsekwencji], o tyle nie praktykowanie wiary [nie chodzenie do kościoła, niespowiadanie się etc.] jest już z punktu widzenia wierzącego grzechem. I o ile ateista jest z tego zwoniony, i tyle wierzący, któremu nie musi się to wcale podobać musi zadecydować: grzech lub koszta zrobienia czegoś, na co nie ma się ochoty.


Kinoman też musi się zdecydować: albo idzie do kina i oglądnie film, albo nie idzie i nie oglądnie (dla uproszczenia zakładamy, że nie ma telewizorów, DVD itp.). Nieobejrzenie filmu jest więc pewną karą za lenistwo, chociaż bardziej odpowiednim określeniem jest tu chyba nie kara, a naturalna konsekwencja.

W przypadku Dobrego Boga taką naturalną konsekwencją jest ekwiwalent moralny każdego czynu: pozytywny, jeśli czyn jest zgodny z wolą Boga, i negatywny, jeśli czyn sprzeciwia się Bogu (Dobru).


Wt cze 05, 2007 14:02
Zobacz profil
Post 
No właśnie, na tę różnicę chciałem zwrócić uwagę. Niepójście do kina skutkuje co najwyżej "auto-karaniem" [zresztą jak każdy inny czyn], natomiast nie pójście do Kościoła już karaniem z zewnątrz.


Wt cze 05, 2007 14:07

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
JakubN napisał(a):
No właśnie, na tę różnicę chciałem zwrócić uwagę. Niepójście do kina skutkuje co najwyżej "auto-karaniem" [zresztą jak każdy inny czyn], natomiast nie pójście do Kościoła już karaniem z zewnątrz.


Kwestia tego, co uznamy za auto-karanie, a co za karanie z zewnątrz. Jak nie wezmę parasola i zmoknę (zakładamy, że nie lubię deszczu), to przemoknięcie będzie auto-karaniem czy karaniem z zewnątrz?


Wt cze 05, 2007 14:49
Zobacz profil
Post 
Jak lubisz moknąć, to to wcale nie będzie karanie. ;-) I w tu jest pies pogrzebany - nie każdy wierzący musi lubić parasole [chodzenie do Kościoła, inne wyznaczniki religijności] i albo lubić moknąć [narazić się na grzech]. Są tacy, którzy nie lubią moknąć, ale nie lubią również parasolek. A gdy jesteś ateistą, przynajmniej nie narażasz się na niepotrzebny stres - wierzysz/wiesz, że deszcz nigdy nie spadnie.


Wt cze 05, 2007 15:01

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
JakubN napisał(a):
Jak lubisz moknąć, to to wcale nie będzie karanie. ;-) I w tu jest pies pogrzebany - nie każdy wierzący musi lubić parasole [chodzenie do Kościoła, inne wyznaczniki religijności] i albo lubić moknąć [narazić się na grzech]. Są tacy, którzy nie lubią moknąć, ale nie lubią również parasolek. A gdy jesteś ateistą, przynajmniej nie narażasz się na niepotrzebny stres - wierzysz/wiesz, że deszcz nigdy nie spadnie.


Ale z drugiej strony, co to za wierzący, który nie lubi "parasoli"? To tak jak członek klubu alpinistów, który nie lubi gór.

Tu znowu dochodzimy do miejsca, w którym należałoby zdefiniować tego wierzącego.


Wt cze 05, 2007 15:29
Zobacz profil
Post 
Nie no, czekaj, przecież cżłowiek jest tylko człowiekiem. Ile razy wiesz, że coś jest konieczne [np. nauka do egzaminów przed sesją] a za cholerę nie chce Ci się tego robić, mimo że wiesz, że to konieczne i pożyteczne? No więc podobnie może być z wierzącymi... i to jest właśnie ten dodatkowy wydatek, na który nie są narażeni ateiści. Oczywiście takich wydatków i bez religii może być niemal nieskończnona ilość, ale akurat na ten nie są ateiści narażeni. :D


Wt cze 05, 2007 15:53
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 27, 2005 11:37
Posty: 382
Post 
Kilka pytań do ateistów.

1. Teoria ewolucji głosi, że wszechświat powstał od wielkiego wybuchu. Na początku istniała materia o nieograniczonej gęstości. Skąd jednak istniała? Jeżeli wszechświat powstał z wielkiego wybuchu, to materia też powinna mieć swój początek. :)

2. Z materii w ostateczności uformował się zorganizowany wszechświat - w tym gwiazdy, planety... Gdyby nie było Słońca, nie istniałoby życie na Ziemi. (przynajmniej teoretycznie) Czy to czysty przypadek?

3. Położenie i wielkość kontynentów zmieniały się w historii Ziemi. Przejdźmy jednak do ewolucji organizmów. Jak już wiemy, organizmy przystosowywały się do zmiany środowiska. Przyglądnijmy się temu bliżej. W jaki sposób z materii nieorganicznej powstało życie? Może powiecie - po wielu próbach.

4. Przyjrzyjmy się harmonii i zorganizowaniu świata żywego. Sam proces rozmnażania i dziedziczności jest skomplikowany. Geny (powszechne, a inaczej rozmieszczone w każdym gatunku) znajdują się w chromosomach. W trakcie podziału komórki następuje podwojenie DNA i następują odpowiednie fazy mitozy lub mejozy. :-)

5. Mózg, serce, nerki, mięśnie, szkielet - wszystko pełni swoją rolę.

Ktoś to wszystko musiał zaplanować i nadzorować. Wniosek: Bóg stworzył świat.

_________________
.:: KTO RANO WSTAJE, TEN PODPIS DOSTAJE ::.


Wt cze 05, 2007 20:41
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21
Posty: 919
Post 
WebCM napisał(a):
Ktoś to wszystko musiał zaplanować i nadzorować. Wniosek: Bóg stworzył świat.


Bzdura. To kompletnie nielogiczny wniosek.

Sugerujesz istnienie nieskonczonego, wszechmogacego, wszechwiedzacego bytu po to aby rozwiazac problem istnienia wszechswiata jak i skomplikowania zycia w nim sie znajdujacego oraz nieprawdopodobienstwa wystapienia odpowiednich warunkow do zycia.

Bog to zadne rozwiazanie tych problemow.

Tworzysz nieskonczenie skomplikowany byt po to aby rozwiazac problem istnienia zupelnie skonczenie skomplikowanego bytu. To po prostu nie ma sensu.

To tak jakbys zobaczyl taczke i argumentowal, ze po to aby taczka istniala musi istniec superkomputer po to aby ja zaprojektowac.


Wt cze 05, 2007 21:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt wrz 22, 2006 8:21
Posty: 919
Post 
Hm, moja powyzsza analogia do swiata rzeczywistego jest bledna, gdyz jest to porownanie nieadekwatne do problemu.

Jednakowoz problem takiej teorii pozostaje - tworzysz byt niesamowicie skomplikowany po to aby wytlumaczyc istnienie bytu zupelnie prostego. To nie ma sensu.


Wt cze 05, 2007 21:05
Zobacz profil
Post 
webCM:

pozwol ze odpowiem:

1)przed wszechswiatem nie bylo poczatku bo ie było czasu, wraz z powstaniem wszechswiata powstał czas wiec wszechswiat był zawsze, a co bylo przed czasem nie wiadomo tak samo jak nie wiadomo czy istnieje bog.

2) a czemu nie przypadek?? 10% gwiazd posiada planety, nasza galaktyka posiada miliardy gwiazd, galaktyk rowniez jest miliardy, gromad galaktyk rowniez miliardy...tak potezne liczby chocby ststystycznie moga dac nasz uklad.

3) dokonał tego juz niejaki pan miller, on stworzyl kilka aminokwasow z materii nieorganicznej wiec w przeciagu 3,5mld lat moga powstac bardziej zlozone związki.

4) pierwotnie na ziemii wystepowaly pojedyncze komorki prokariotyczne ktore posiadaja genofor(dzisiejszy odpowiednik) nie musialy go przekazywac a jedynie powielac = kilka enzymow i w komorkach takich nie wystepowala obecnie znana postac mitozy , było to bardziej zjawisko zblizone do amitozy.

5) oczywiscie ze speniaja swoja role, sa ewolucyjnie dostosowane, poza tym pewna koncepcja stwierdza ze materia dazy z wartosci ilosciowej w jakosciową, a ponad to materia organizujac sie w wyzsza jednostkę, nabiera nowych własciwości i jakosci, gdybys znał własciwosci wodoru i tleny i mial opisac jakie wlasciwosci bedzie miala substancja z nich powstala-woda to ostatnia rzecza jaka bys sie spodziewal bylaby woda znana obecnie, materia na kazdym wyzszym poziomie ma po prostu dodatkowe jakosciowe wlasciwosci.

Wniosek: 5mld lat istnienia , prawa fizyki, ewolucja,chemia, powoduje ze powstaje zycie, byc moze zycie nie jest niczym wyjatkowym a potrzebne mu sa odpowiednie minimalne warunki.


Wt cze 05, 2007 21:07
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 27, 2005 11:37
Posty: 382
Post 
Są różne teorie na temat powstania świata. Co tu można poradzić - trudno przekonać zwolennika silnie broniącego swoich przekonań.

Może jednak łatwiej przeciągnąć katolika do sekty niż nawrócić ateistę?

Jest jeszcze coś, co z pewnością zniechęca ateistów - Stary Testament. Należy pamiętać, że wiele ksiąg należy odczytywać w sensie przenośnym. Starożytność od współczesności dzieli blisko 2000 lat.

_________________
.:: KTO RANO WSTAJE, TEN PODPIS DOSTAJE ::.


Wt cze 05, 2007 21:27
Zobacz profil
Post 
Cytuj:
2) a czemu nie przypadek?? 10% gwiazd posiada planety, nasza galaktyka posiada miliardy gwiazd, galaktyk rowniez jest miliardy, gromad galaktyk rowniez miliardy...tak potezne liczby chocby ststystycznie moga dac nasz uklad.

Pięknie i bardzo obrazowo przedstawił to kiedyś znany astronom i astrofizyk Carl Sagan <WIELKI SZACUNEK> - gwiazd w Kosmosie jest więcej, niż wszystkich ziarenek piasku na wszystkich plażach na świecie.
Cytuj:
Jest jeszcze coś, co z pewnością zniechęca ateistów - Stary Testament.

Mnie wcale nie zniechęca. Co więcej zawsze mam 5 na egzaminie z ST [a teraz wyszedłem na samochwałę ;-) ].


Wt cze 05, 2007 22:53

Dołączył(a): Cz lut 15, 2007 19:10
Posty: 463
Post 
WebCM napisał(a):
Są różne teorie na temat powstania świata. Co tu można poradzić - trudno przekonać zwolennika silnie broniącego swoich przekonań.

Może jednak łatwiej przeciągnąć katolika do sekty niż nawrócić ateistę?

Jest jeszcze coś, co z pewnością zniechęca ateistów - Stary Testament. Należy pamiętać, że wiele ksiąg należy odczytywać w sensie przenośnym. Starożytność od współczesności dzieli blisko 2000 lat.
Nauka stwierdza jednoznacznie,że nie ma pełnej wiedzy o początkach wszechświata ani o wszytkich procesach jakie temu towarzyszyły. Ale tłumaczenie tego działaniem bogów to czysta i dość prymitywna spekulacja. Jest wiele innych czynników zniechęcających ateistów do wiary w bogów.Np. mnogość róznych religii.Przecież tylko jedna z nich może być prawdziwa. Inne więc to kłamstwo; być może wszystkie.Dogmaty wielu religii są dla ateistów irracjonalne,kłócą się z naszym postrzeganiem świata.Wierzenia i doktryny często zmieniają się w czasie - a więc to co jest " prawdą" religijną dzisiaj, jutro może okazać się mitem (limbus).I wreszcie historia i "dokonania" instytucji religijnych umacniają ateistów w niewierze ( tego chyba nie trzeba komentować).Myślę, że nawracanie ateistów to rzeczywiście trudne zadanie, szczególnie na wiarę katolicką.

_________________
"Extraordinary claims require extraordinary evidence" - Carl Sagan,astronom


Śr cze 06, 2007 6:42
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 486 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12 ... 33  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL