Mnie interesują raczej te przypadki, gdy proboszcz zignorował instrukcję KEP akceptując świstek papieru zwany oświadczeniem woli i na jego podstawie wpisując adnotację do księgi chrztów.

Reszta postu jak najbardziej była do Ciebie, więc nie wiem, skąd ten pomysł, że nie była.

Czyli jak mam to rozumieć? Że nie znasz ani jednego takiego przypadku?

A nawiązując do Twojego zainteresowania, to instrukcja KEP jest IMHO instrukcją "odgórną" w tym sensie, że osoba, która postępuje według niej, ma prawo do wpisu. Ale nie widzę w niej zakazu, żeby ksiądz sam stwierdził fakt apostazji, nawet jeżeli te warunki nie zostały wypełnione. Tyle że wtedy to leży uznaniu księdza, a nie w wymaganiach jakiegoś jeszcze-formalnie-katolika.

No to nie widzę ani związku z moimi wypowiedziami, ani nie widzę potrzeby skomentowania. Ponad to, co napisałem wyżej. Jeżeli nie starczy, to trudno.

Czy pismo wysłane do proboszcza wystarczy, żeby wystąpić z Kościoła katolickiego? Tej drogi próbował Marcin Wichert ze Starogardu Gdańskiego. Mimo że decyzję w tej sprawie wydał główny inspektor danych osobowych, proboszcz odmawia wpisania do kościelnych ksiąg adnotacji o apostazji.

- To, w jakiej formie ten pan próbuje załatwić sprawę, jest działaniem nieprawnym - skomentował ks. Janusz Lipski, proboszcz parafii św. Wojciecha w Pruszczu Gdańskim. - Tylko tyle mam do powiedzenia.

Generalny inspektor ochrony danych osobowych nakazał proboszczowi ze Starogardu Gdańskiego wpisanie adnotacji do księgi parafialnej w czerwcu tego roku. Marcin Wichert nie otrzymał jednak do tej pory potwierdzenia, że dane zostały zmienione.

Cały tekst: http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/ ... z3LU92CPpJ

I co dalej? Będzie pozew przeciwko Kościołowi?

A Jajko dalej podaje cytaty bez zaznaczenia...

To dla odmiany takie coś:

W niektórych sprawach zapadły już wyroki, w których sąd przyznał rację proboszczom, w jednej GIODO złożył kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Cały tekst: http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/ ... z3LUEiJbJY

Mówiąc inaczej: nie ma ani jednego wyroku, w którym sąd przyznałby rację GIODO. Inaczej na 100% by się pochwalili wygraną.

Na szczęście jesteś na tyle inteligentny, że zorientowałeś się co z mojego wpisu było cytatem, a co nie. Ufff.

Zapewne masz rację że nie ma. Ale to tylko kwestia czasu. Co nie znaczy, że jeden wyrok cokolwiek zmieni, bo nasze prawo nie opiera się na precedensie.

Jajko widzi tylko to, co chce zobaczyć.



Najpierw, ateuszu, musiało by się zmienić prawo w RP, aby sąd czy jakikolwiek inny urząd w RP miał prawo decydować o tym, jak ma wyglądać wypisanie się z Kościoła katolickiego.

Jajko jest pastafarianinem, wierzy w Potwora Spaghetti

Właśnie sąd zadecyduje czy Kościół obowiązuje to prawo które obowiązuje wszystkich czy też Kościół stoi na uprzywilejowanej pozycji. Skoro GIODO zaczyna uważać, że ma prawo interweniować, to coś w tym jest.






Należy też zwrócić uwagę, że nie odpowiedziałem Yarpenowi per katolu. Widać różnicę w kulturze, nie?

Błąd, jajko jest (najprawdopodobniej) ateistą [Co prawda nie mam uprawnień do wypowiadania się w jego imieniu, ale można to traktować jako moją opinię]. W Potwora się nie wierzy, my wiemy, że jest on prawdziwy. Niedawno o tym pisałem, ale jak zwykle nikt mnie nie słucha(czyta) z uwagą :<



Dobry początek, obrażanie jest wyśmienitym sposobem na rozpoczęcie dyskusji.

Ty naprawdę nie widzisz, że jest to absurdalne? Dlaczego to instytucja która czerpie korzyści z ilości posiadanych członków, ma decydować w jaki sposób można ją opuścić? Co śmieszniejsze nawet się do niej nie trzeba zapisać żeby być wpisanym w rejestr. To tak jakbym wymuszał na tobie oferowanie usługi w zakresie i stawkach o jakich ja zadecyduje, a ty nie mógłbyś mi odmówić.

Gdybyś, ateuszu, znał prawo, to wiedziałbyś, że procedurę opuszczenia organizacji ustala dana organizacja, a nie RP.


Z kolei sądy uważają, że nie ma prawa (vide fragment o wyrokach przytoczony przez berta).


Czyżbyś nie był ateuszem, że napisanie tak o Tobie uważasz za niekulturalne?

Hm... Użycie staropolskiego określenie ateisty jest obrażaniem go?


Dlatego że tak jest w każdej instytucji, która czerpie korzyści z posiadanych członków, że to ona określa w jaki sposób można ją opuścić (pomijam tutaj fakt, że Kościoły i związki wyznaniowe nie są instytucjami, które są nastawione na czerpanie zysków). Czy to jest telefonia, czy dostawca internetu, czy dostawca telewizji, to właśnie oni w swoim regulaminie lub umowie określają procedurę rozwiązania umowy, a nie prawo RP.


Trzeba, trzeba. Kościół nie chodzi po szpitalach i nie wrzuca do ksiąg parafialnych wszystkich urodzonych, ani nie sprawdza w urzędach kto uzyskał obywatelstwo. Do Kościoła "zapisują" człowieka albo rodzice (jeżeli jest dzieckiem), albo on sam.

Przecież wyrazy nie zmieniają znaczenia.




Różnica jest taka, że dostawca internetu powiadomi mnie przed "wstąpieniem" o procedurach "wystąpienia" i jeżeli będzie robił problemy to jestem chroniony.




Jak już mówiłem w poczet wyznawców Potwora zostaje włączony każdy kto zjadł kiedykolwiek makaron.

W tym momencie tym bardziej powstaje pytanie: Dlaczego nazwanie ateisty ateistą miało by być zaczęciem rozmowy od obrażania?


Procedura wystąpienia jest dostępna na stronie episkopatu. Jak zapytasz proboszcza lub wikarego to też ci powiedzą. Więc w czym problem?


Absurdy i idiotyzmy, które wymyślił sobie ateuszowski kabaret pt. "Latającego Potwora Spaghetti", nie zmieniają niczego w fakcie, że do Kościoła katolickiego człowiek jest włączany na wyraźne i jednoznaczne życzenie swoje (jeśli jest w odpowiednim wieku) lub rodziców. Z "automatu" i bez pytania nikogo do KK się nie włącza.

E, no co ty:

Ideą wiary w Latającego Potwora Spaghetti jest szerzenie tolerancji i zdrowego rozsądku wśród ludzi

http://klps.pl/o-nas.html

Ale ok, wiecie. A skąd wiecie?

Cóż, znaczenia słów się zmieniają. Gdybyś wszystko pisał staropolszczyzną, to bym się nie czepiał. Dziś to słowo ma wydźwięk pogardliwy i tylko sam sobie wystawiasz świadectwo.


Mówisz, że procedurę opuszczenia organizacji ustala sama organizacja? I pewnie procedurę dołączenia do niej też? I zgadza się. Ale wszystko musi być zgodne z prawem nadrzędnym, które podlega różnym interpretacjom. Jeden sąd mówi tak, inny siak. A gdyby Kościół zażyczył sobie 25 świadków, to co? To też by trzeba spełnić "procedurę"?