Moje refleksje, prosze o pomoc
Autor |
Wiadomość |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Aaaaa jeśli tak to najmocniej przepraszam za pochopne wnioski, zwracam honor i czekam na Judgment Day  :D:D
I to jest bardzo dobra wiadomość  < tylko czy w takim wypadku wszyscy Ci źli i wystepni mogą sobie dać spokój z nawróceniem bo i tak wszyscy będą zbawieni? >
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Śr sie 25, 2004 7:18 |
|
|
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Hmmm, ale NT nam mówi, że mamy się strzec, bo nasz Pan się do nas nie przyzna, jak my nie przyznamy sie do Niego. Oraz, że bedzie płacz i zgrzytanie zębami. I będzie wielu fałszywych proroków...
Trzymałybm się jednak tego co mówi PŚ a nie tego co mówią ludzie, lepiej jak sądzę na tym wyjdę
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Śr sie 25, 2004 13:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Myślę podobnie jak Spoonman.
W przypowieści o robotnikach w winnicy, Jezus mówi, iż wszyscy otrzymali po ustalonym denarze, niezależnie od czasu pracy.
Zapłatę jednak otrzymali ci, którzy podjęli trud pracy.
Gospodarz nie rozdawał denarów osobom nie zainteresowanym pracą.
|
Śr sie 25, 2004 15:23 |
|
|
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
alus, piekny przyklad  i zauwaz ze tyle samo dostali ci, co trudzili sie cały dzien [całe zycie] jak i ci, co tylko jedną godzinę pracowali [byc moze nawrocili sie w chwili smierci]....
i jeszcze przyklad dobrego łotra... uwierzył w "ostatniej chwili" - i został pierwszym świetym - a jak żył...?
|
Śr sie 25, 2004 17:05 |
|
 |
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
ale przeciez dostalismy nadzieje i łaske nawrocenia, wiec... zawsze jest szansa na zmiane na lepsze... ale ile szczescia daje życie blisko Jezusa...
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Śr sie 25, 2004 18:30 |
|
|
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Tak elka, ale się NAWRÓCILI...rzutem na taśmę, ale jednak
A Ci co sie nie nawrócą, bo o nich mowa. Nie przyznali się do Jezusa, a wiec On nie przyzna się do nich przed Ojcem...tak stoi jak byk
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Cz sie 26, 2004 6:46 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
spoonman, problem w tym, ze nie wie nikt, co sie rozgrywa miedzy czlowiekiem a Bogiem...
i dlatego niektórzy teologowie [czyli znawcy Pisma lepiej niz my  ] uważają, że tu jest "furtka" dla Pana Boga, by zbawić wszystkich ludzi
bo dusza człowiecza, widząc wtedy Boga nie będzie chciała Go odrzucić...
w tym ostatnim momencie decydowania niejako [oczywiscie pisze wielkimi skrótami  ]
człowiek grzeszny [a kto z nas jest bez grzechu?] bedzie musiał sie oczyscic, ale bedzie miał szanse na zycie wieczne z Bogiem po czyścu...
|
Cz sie 26, 2004 9:14 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
teorie...teorie...teorie...teorie...
Ja bym się skłaniał żeby budować sobie schody do nieba tu i teraz a nie w ostatniech chwili albo oczekiwać że Bóg użyje "furtki" i da wszytkim szansę bez wyjątku...
Bo możemy się srodze zawieść.
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Cz sie 26, 2004 9:25 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
skoro dla ciebie teologia to teorie....  to ciekawy z ciebie przykład katolika, który jest obowiązany wierzyc w dogmaty, a tych bez zakorzenienia sie własnie w teologii nie zrozumiesz
no chyba ze wolisz wierzyc bezkrytycznie, spoonman
trudna jest ta nadzieja powszechnego zbawienia  mnie sie podoba - podkreśla miłość Boga do KAŻDEGO człowieka 
|
Cz sie 26, 2004 9:29 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Spoonman - i tu masz rację - trwanie w grzechu z myślą "zdążę się nawrócić przed samą śmiercią" byłoby grzechem przeciwko Duchowi Św, mam wrażenie
Natomiast można liczyć (nie mając pewności), że Bóg, który chce wszystkich do zbawienia doprowadzić, nawet w ostatniej chwili życia potrafi skłonić człowieka do skruchy.
Stąd się bierze to, że Kościół nie wyrokuje o potępieniu nikogo, nawet po ludzku największych i najbardziej zatwardziałych zbrodniarzy.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz sie 26, 2004 9:38 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
A przytocz mi cytat w którym piszę, że teologia to teorie?
Te teorie to w odniesieniu do tego jednego tematu o innych przecież nie wspomniałem.
Sama napisałaś:
"teologowie ... uważają"
"teologowie sie spierają"
Nie: WIEDZĄ, ale uważają, spierają się ... czyli gdzie widzisz lukę w moim rozumowaniu?
Mi też się podoba nadzieje powszechnego zbawienia. Przecież, jak piszesz, Bóg kocha każdego jednego człowieka. Nawet Jesus sam mówił, że przyszedł do owiec co to poginęły z domu Izraela oraz, że nie potrzebują lekarza Ci co się dobrza mają a chorzy
pzdr
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Cz sie 26, 2004 9:39 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
źle zrozumialam, przepraszam
Nadzieja powszechnego zbawienia nie jest sprzeczna z nauczaniem Kościoła, dopóki mówi się o nadziei a nie o pewności doktrynalnej.
a poza tym - grzech przeciwko Duchowi św - polecam artykuł z www.katolik.pl na ten temat 
|
Cz sie 26, 2004 10:00 |
|
 |
Spoonman
Dołączył(a): Śr cze 23, 2004 4:34 Posty: 1814
|
Spoko elka
Co to by była za dyskusja jakby każdy się z każdym zgadzał i odgadywał w lot intencje współmówców
Nadzieja to wspaniała rzecz...sam mam nadzieję spotkać Tam po drugiej stronie kilka osób obecnie niewierzących ( np mój tata  )
pzdr 
_________________ http://www.odnowa.jezuici.pl/
|
Cz sie 26, 2004 10:21 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
SZYMON HOŁOWNIA
Batalia o puste piekło
Najpierw postawiłem sobie tezę: z nadzieją zbawienia jest u nas różnie, a nieba i piekła, odkąd po raz pierwszy wytargaliśmy kota za ogon — boimy się wszyscy.
Później pojechałem do Londynu. Moja koleżanka jest tam anglikańskim księdzem. Podczas jednej z wizyt w jej parafii w centrum miasta wybrałem się na przykościelną katechizację dla młodzieży w wieku gimnazjalnym. Herbata, ciastka, pląsy w rytm sacrosongów, ogólna integracja, rozanielone miny. Pod koniec ksiądz Rosemary zapytała swoje anglikańskie duszyczki, jak wyobrażają sobie niebo. Ich odpowiedzi uczyniły mnie spokojnym o losy dialogu międzywyznaniowego: wiem już, że z anglikanami dogadamy się na pewno. Jakbym słyszał moich katolickich znajomych: niebo to landszaft, w którym błąkają się egzaltowane postaci, czasem jakiś anioł od niechcenia machnie skrzydłem, wzywając kolejną grupę zbawionych na obowiązkową Mszę z lukrowanym popołudniowym kazaniem. Na tym tle pójście do piekła jawi się jak smakowity kąsek — dobry horror zamiast trwającej całą wieczność projekcji Przeminęło z wiatrem.
Przypomniałem sobie to wszystko, gdy przez szybę księgarni patrzyłem na świeżutką publikację z biblioteki „Więzi”. Na jej okładce wielkie białe litery układają się dramatycznie w krótkie pytanie: Puste piekło?.
Pomyślałem sobie: a co za różnica?
Piekło — to dziś problem fascynujący głównie teologów. Może trochę szkoda, że z równą pasją nie zajmują się odkręcaniem landrynkowej wizji nieba, ale ja ich rozumiem. Nie mają łatwego życia. To specjaliści od roztrząsania problemów, których rozwiązanie znajdą najwcześniej po śmierci. Najznaczniejsza dyskusja teologiczna w Polsce ostatniego półwiecza (wielka — w naszych warunkach oznacza kilkanaście głosów) skupiła się na kwestii zaludnienia piekła albo — jak kto woli powszechnego zbawienia, co na jedno wychodzi, ale z piekłem w tytule lepiej brzmi. Największe nazwiska poszły w tej sprawie na bagnety, a wspomniana książka „Więzi” to zapis ich batalii. Woń smoły uderza wręcz w nozdrza, gdy patrzymy, jak księża profesorowie na naszych oczach gęsto stosują epitety („rzecz jasna, że wszystko, co pisze ksiądz profesor jest bardzo mądre i piękne”, „do uprawiania ekumenizmu potrzeba serca, ale i głowy”, „ksiądz udziela piekielnych odpowiedzi!”) albo, cytując dokładnie te same zdania z książek Papieża czy Hansa Ursa von Balthasara, jedni dowodzą, że piekło jest puste, za chwilę inni — że wypełnia je szczelnie massa damnata.
A wszystko zaczęło się od niewinnego artykułu opublikowanego w „Więzi” w 1978 przez ojca Wacława Hryniewicza. Ten świetny znawca prawosławia zwrócił uwagę, że według tradycji wschodniej apokastaza (czyli nadzieja na to, że wszyscy będą zbawieni) nie jest pozbawiona podstaw.
Natychmiast zaripostował ks. Stanisław Małkowski: „Ten optymistyczny horyzont sprawia, że staję się nieczuły na zło tu i teraz — pisał. — Zaciera się granica między piekłem a niebem”. „Błogość i spokój dają pozór głębi”, a „miękkość utożsamiana jest z miłością”. Hryniewicz nie pozostał dłużny: „Lepiej grzeszyć nadmiarem miłosierdzia”. Jego polemiści zaraz przypomnieli, że piekło to po prostu i aż — brak miłości. A człowiek może odrzucić miłość Boga. — Ale jak pogodzić wieczne męki z Jego współczującą miłością? — pytają stronnicy Hryniewicza. Akcja się rozwija. Po chwili do polemiki dołączają się ekumeniści (o. Zdzisław Kijas), teologowie (ks. Marek Starowieyski). Ksiądz Hryniewicz wydaje książkę o apokastazie, a spór stopniowo przenosi się na inne tytuły („Tygodnik Powszechny”, „Słowo — dziennik katolicki”). Przeciwnicy idei powszechnego zbawienia zarzucają Hryniewiczowi, że niepoważnie traktuje Ewangelię. Przypominają, iż Jezus raczej nie bawił się w czcze pedagogiczne pogróżki, mówiąc, że konsekwencją wolności i odrzucenia miłości będzie „płacz i zgrzytanie zębów”. Oponenci ironicznie sugerują, żeby iść za ciosem i, dosłownie traktując Pismo, odcinać sobie te części ciała, które są narzędziem grzechu. Zwolennicy tezy o piekle dobrze zaludnionym oburzają się z kolei, że Hryniewicz interpretuje Objawienie jak chce i przypisuje Bogu ludzki wzorzec emocji... I tak dalej.
Słowo daję, ta książka to teologiczny western. Argumenty jednej i drugiej strony, wielokrotnie już słyszane i powtarzane, w ostrym zwarciu nabierają rumieńców. Czyta się to jednym tchem i woła się o jeszcze! A że i tak wiadomo, jak to się skończy — i że tak naprawdę wciąż nie będziemy wiedzieć, jak to się skończy? Bo skąd niby mamy wiedzieć, czy piekło jest puste? Tylko — uwaga — jeśli nie jest puste, to zaledwie krok dzieli nas od zadania pytania, kto w nim jest. A stąd już bliziutko do otarcia się o boskie prerogatywy. Za głupi jestem, żeby stawać po którejś ze stron sporu. Ale — że zapytam za Neuhausem — jeśli mamy do wyboru przekonanie, że niektórzy zostaną potępieni, i nadzieję, że wszyscy dostąpimy zbawienia, to co podpowiada nam miłość bliźniego? Czy nadzieja na puste piekło to czułostkowość i nadmierny optymizm? A może to realizacja Bożego pragnienia bycia „wszystkim we wszystkich”? W jednym z zamieszczonych w książce tekstów ks. Hryniewicz pisze, że pokutuje w nas „penitencjarno–terrorystyczna” koncepcja Boga. Jeśli ma rację, to szukanie odpowiedzi na to pytanie po prostu nie ma sensu.
Po pochłonięciu książki Puste piekło? zadałem tytułowe pytanie Rosemary. Zapytała o to swoich wiernych. Podobno odpowiedzieli jej dowcipem o pastorze, który po śmierci trafił do piekła. Oprowadzający go człowiek w nienagannym garniturze pokazuje mu salon masażu, cyrk, sieć luksusowych sklepów. Podniecony pastor wciąż jednak pyta, gdzie smażą się grzesznicy, gdzie jest ten ogień piekielny, kotły i smoła?! Zniecierpliwiony gospodarz prowadzi go do niewielkiego pomieszczenia, gdzie rzeczywiście w kilku podgrzewanych naczyniach przypiekają się jacyś podekscytowani nieszczęśnicy. — To katolicy — tłumaczy zawstydzony — oni bardzo nalegali...
Puste piekło? Spór wokół ks. Wacława Hryniewicza nadziei zbawienia dla wszystkich, red. Józef Majewski, Warszawa 2000.
- pozwolilam sobie wkleic artykul, bo linki nie zawsze są czytane... 
|
Cz sie 26, 2004 11:17 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Hmmmm
Jezeli pieklo puste....to znaczy, ze niepotrzebne.
Jezeli niepotrzebne....to gdzie sie podzieja upadle anioly z Lucyferem na czele?
Jezeli nie beda mialy miejsca w piekle...to znaczy, ze beda zbawione.
Jezeli one beda zbawione....to tymbardziej najwieksi grzesznicy wsrod nas.
To po co ta gadka o grzechach? O "ciasnej bramie", o Sadzie Ostatecznym, o ciaglej gotowosci na Paruzje, o nieprzebaczonym grzechu przeciwko Duchowi Swietemu...?
pozdrowka
|
Cz sie 26, 2004 11:33 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|