R6 napisał(a):
Michale, jaką metodą powinno się Twoim zdaniem budować światopogląd?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna, albowiem nie sądzę, aby mój światopogląd został już ostatecznie ukształtowany; jednocześnie podejrzewam, że gdy to nastąpi nie będę dobrym partnerem do dyskusji na jakikolwiek temat.
Zgodnie ze współczesnymi definicjami (
Wikipedia) światopogląd powstaje w trakcie rozwoju osobniczego człowieka, ale wyłącznie na gruncie uwarunkowań kulturowych. Jak już zaznaczyłem w uprzednim poście, nie za bardzo w to wierzę. Uważam, że z jednej strony oddziałuje na nas tendencja przechodzenia od młodzieńczego konformizmu do starczego nonkonformizmu, a z drugiej rozwój umiejętności postrzegania dziejących się procesów z różnych punktów widzenia.
Ktokolwiek widział grupę chłopców, którzy idą ulicą identycznie zgarbieni, identycznie trzymając ręce w kieszeniach lub grupę dziewcząt wciśniętych w stroje o identycznym kroju, ten wyzbędzie się złudzenia o nonkonformizmie nastolatków; w istocie są oni bardzo konformistyczni, tyle że względem siebie a nie zgredów.
Młodym wydaje się, że trudne kwestie polityczne dałoby się rozwiązać paroma prostymi dyrektywami. Rzecz w tym, że nie zdają sobie sprawy, iż są rzeczy zbyt wielkie i skomplikowane aby toczyły się inaczej, niż własnym torem. Prawdą też jest i to, że prawa zbyt uciążliwe spowodują tylko rozwój sztuki ich omijania. Dlatego rządzący powinien zdawać sobie sprawę z tego, jakie będą konsekwencje wydawanych poleceń.
Otóż w miarę rozwoju osobniczego człowiek nabywa doświadczenia, które z jednej strony powoduje rozwój w nim owego rdzenia, który nazywamy światopoglądem, z drugiej strony pozwala elastycznie reagować na otaczającą rzeczywistość. Ten rozwój osobniczy wynika z rozwoju samego mózgu i może być zaburzony.
Jeżeli np. ktoś staje się coraz bardziej nonkonformistyczny a jednocześnie zachowuje się jak młodzik z romantycznymi poglądami na szeroko rozumianą politykę (durny i chmurny, jakby to powiedział Julcio), to wtedy właśnie mamy do czynienia z fanatyzmem; taki typek będzie np. uważał, że jednym prostym posunięciem - wbiciem uczniów w mundurki - rozwiąże się wszelkie problemy wychowawcze. I nie da sobie tego wyperswadować. Znacie taką osobę? A zatem definicja się sprawdza.
Tak więc uznaję, że na rozwój światopoglądu ma duży wpływ rozwój mózgu i jeżeli miał on np. trudne dzieciństwo, to będzie umysłowo niedorozwinięty...
A zatem nie mamy całkowitego wpływu na rozwój własnego światopoglądu i należy się dobrze zastanowić, czy w ogóle mamy jakiś wpływ. Otóż - najszerzej to rozumiejąc - nasz wpływ jest praktycznie żaden. Pomijając oczywiście przypadki, takie jak niespodziewane zakochanie się w osobie, której wpływ zmieni wszystko to co chcieliby ukształtować w nas rodzice, wychowawcy, politycy i wszyscy inni, grzebiący nam w umysłach za pośrednictwem mediów.
Razem z ustawodawcą, który zdefiniował zdolność do nabywania biernego prawa wyborczego, uznaję że jest to moment, w którym światopogląd danej osoby jest już na tyle wykształcony, że można mówić o jej osobistym wkładzie w jego kształtowanie. Inaczej mówiąc - jest już na tyle stabilny, że nie przewróci się bo "ktoś coś powiedział". Czyli, poczynając - powiedzmy - od 25 do 50 roku życia mamy 25 letnie okienko, w którym możemy kształtować własny światopogląd. Przedtem kształtowali go inni, potem - nikomu się to już nie uda. Pomijając oczywiście interwencję nadprzyrodzoną.
Pozostaje teraz odpowiedź na pytanie - jak. Nie jesteśmy zawieszeni w próżni i od razu trzeba powiedzieć, że istnieje wiele przydatnych ideologii bądź religii, które ułatwiają kształtowanie własnego światopoglądu. Pierwszą zatem rzeczą niezbędną do wybrania sobie właściwej formy jest zapoznanie się z tym wszystkim, czego już ludzkość dokonała. Jako lekturę niezbędną sugerowałbym "Historię filozofii" Tatarkiewicza. Książka ta pozwoli na zapoznanie się z historią ludzkiej myśli, po jej lekturze wzrasta też dystans do wielu "nowych" idei, jakimi od czasu do czasu bombarduje nas otoczenie. Jeżeli ktoś jest zdrowy, powinien też zacząć ćwiczyć jakąś sztukę samoobrony, np. KravMaga. Nie chodzi tu o to, aby stać się niezwyciężonym fighterem, tylko by czuć się w miarę pewnie. Sztuka walki rozwija ciało najbardziej harmonijnie. Zalecałbym taką, która nie wprowadza własnej filozofii duchowej. Po zapoznaniu się z dorobkiem umysłowym ludzkości, warto też przeczytać książkę "Rewolucja w uczeniu" G. Dryden i J. Vos. Jest to książka traktująca m.in. o tym jak uzupełnić luki w wiedzy. Dobrze byłoby nauczyć się posługiwać Googlami.
Jeśli chodzi o mnie, zmuszam się do przeczytania każdego "Świata nauki" i szukam w internecie wszystkiego, czego nie zrozumiałem, lękając się zardzewienia umysłu. Mam też swoich ulubionych autorów, do których sięgam, kiedy mam na to ochotę.
Liczne dyskusje, udzielanie się na forach, ogólnie - gimnastykowanie umysłu jest po prostu niezbędne.