Czy katolik może zachorować na depresję?
| Autor |
Wiadomość |
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
To ja się przyczepię co do precyzyjności wpowiadanych tutaj słów
Ruminakowa napisał(a): Depresji rozumianej jako chwilowe załamanie np z powodu śmierci dziecka
Jeśli to załamanie jest chwilowe, to nie ma prawa nazywać się depresją. Depresja to stan długotrwały, jeśli nie powiedzieć stały. Taki chwilowy stan załamania można nazwać stresem, ale nie depresją.
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
| So wrz 04, 2004 7:43 |
|
|
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
Rumiankowa.... jak juz wczesniej pisalam, fakt bycia katolikiem nie jest rownoznaczny z posiadaniem pewnej ochrony przed depresja.
Wydaje mi sie, ze nie jest tu istotny powod, ale to co sie zrobi z tym faktem... mam na mysli fakt wystapienia depresji... jesli jest to bardzo głeboka depresja, to faktycznie niejednokrotnie nie obejdzie sie bez silnych farmaceutykow i... pomocy psychiatry... nawet u katolikow...
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| So wrz 04, 2004 19:19 |
|
 |
|
Rumiankowa_Panna
Dołączył(a): Śr wrz 01, 2004 13:51 Posty: 41
|
rozalka napisał(a): To ja się przyczepię co do precyzyjności wpowiadanych tutaj słów  Ruminakowa napisał(a): Depresji rozumianej jako chwilowe załamanie np z powodu śmierci dziecka Jeśli to załamanie jest chwilowe, to nie ma prawa nazywać się depresją. Depresja to stan długotrwały, jeśli nie powiedzieć stały. Taki chwilowy stan załamania można nazwać stresem, ale nie depresją. Pozdrawiam 
Spotkałam się w literaturze z rozróżnieniem pomiędzy depresją chwilową (bodjaże była nazywana fizjologiczną ale ręki sobie nie dam uciąć) a depresją kliniczną - stąd moje słowa. Nnie potrafię teraz podać źródła bo czytałam to z dwa lata temu ale postaram się pogrzebać i przytoczę. Nie jestem psychiatrą więc wymądrzać się nie będę 
_________________ <>< http://www.rumianek.w.pl
<img>
|
| So wrz 04, 2004 20:46 |
|
|
|
 |
|
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Hmm... ja psychiatrą też nie jestem i nawet nie zamierzam być  Tak nam wkładali do głowy na psycholigii klinicznej, ale wiadomo jak to profesorowie  W sumie to nawet nieistotny fakt, ale sprawdzić warto
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
| So wrz 04, 2004 21:09 |
|
 |
|
kalina
Dołączył(a): N sie 29, 2004 8:06 Posty: 101
|
Właśnie fakt dźwigania ciężaru z NIM wydaje się lżejszy. I wiele rzeczy można sobie wytłumaczyć, zrozumieć i to w jakimś sensie umniejsza ciężar. A skoro umniejsza, więc i może jest jakąś ochroną przed zapadnięciem w depresję? Wiara jednak musi być bardzo wielka, aby to udźwignąć... nie wiem, tak sobie myślę:)
Depresja mnie przeraża:(
_________________ I jak ten głupiec u mądrości wrót
Stoję - i tyle wiem, com wiedział wprzód
|
| So wrz 04, 2004 21:23 |
|
|
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
kalina ma racje, latwiej jest przechodzić trudne chwile z NIM, no ale... rzeczywiscie u takiej osoby musi wystepowac silna wiara. sam fakt, ze jest sie osoba wierzaca nie ochroni przed depresja...
czesto kiedy przechodzi sie jakies trudnosci i mialo sie wczesniej przykre doswiadczenie braku pomocy ze strony innych , gdy sie milao problemy i oczekiwalo sie pomocy, wowczas ucieka sie od ludzi.. czasem moze to rowniez wynikac ze wstydu, ze mamy takie problemy a nie inne. Wowczas ucieka sie nie tlko od ludzi ale i do Boga, dlatego tak czesto wracam do tego, ze mniejsza szanse maja osoby z bardzo gleboka wiara, ktore w przypadku ciezkiego doświadczenia zwracaja sie do Boga, a nie uciekja od Niego...
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| So wrz 04, 2004 22:39 |
|
 |
|
Rumiankowa_Panna
Dołączył(a): Śr wrz 01, 2004 13:51 Posty: 41
|
rozalka napisał(a): Hmm... ja psychiatrą też nie jestem i nawet nie zamierzam być  Tak nam wkładali do głowy na psycholigii klinicznej, ale wiadomo jak to profesorowie  W sumie to nawet nieistotny fakt, ale sprawdzić warto  Pozdrawiam 
Też miałam i psychologię kliniczną i psychiatrię, i jeszcze kilka innych przedmiotów tego typu na studiach i cóż - co kraj to obyczaj a co wykładowca to inna terminologia.
A czy wiara może pomóc w wyjściu z depresji i chronić przed wpadnięciem w to bagienko? Ciężko naprawdę ciężko powiedzieć. To nie jest takie proste - na depresję składa się bowiem wiele czynników, które są od wiary często poniekąd niezależne i u każdego człowieka jest inna przyczyna. Mogą to być "naleciałości" z dzieciństwa, nieuświadomione problemy, stawianie sobie zbyt wysokich wymagań itp. Oprócz tego mogą być skłonności genetyczne, wpływać mogą czynniki neurochemiczne i biologiczne. (por. Strelau J. Psychologia, podręcznik akademicki t.3 rozdz.62) czy wiara uchroni? Nie wiem - na prawdę nie wiem. Tym bardziej, że podobno "ciemne noce" opisywane przez św. Jana od Krzyża to właśnie opis objawów typowo depresyjnych - to usłyszałam od znajomego księdza - psychologa. Sama nie czytałam więc nie mogę się wypowiedzieć.
Czy łatwiej jest wyjść z depresji jeśli się wierzy? hm - odpowiem tak - po kilku tygodniach modlitw, chodzenia na mszę, na rekolekcje i proszenia Boga by to ustąpiło - przyszedł moment że stwierdziłam, że już dość. Że Bóg jest sadystą i żę mnie nienawidzi skoro ja się staram i staram, chodzę do spowiedzi, na mszę chodzę codziennie, prowadzę scholę i uczęszczam na Odnowę - a On ma to gdzieś, ja mogę na rzęsach stawać a On się tylko śmieje. Doszło do tego, że wszystko co "święte" w moim domu - obrazki, krzyże wywaliłam do szuflady. I byłam zła na Boga, że to nie On mi pomógł tylko psychiatra. Nie potrafiłam wierzyć... spotykałam potem dużo osób któe przeszły to co ja (a ja miałam bardzo lekki epizod depresyjny, brałam leki tylko przez niecały rok i nie musiałam iść do szpitala) I spotykałam osoby które miały gorzej i wszystkie te osoby które znam są na co dzień wierzącymi osobami, i wszystkie powtarzały że nie były w stanie się modlić a kościół omijały szerokim łukiem. Czy więc wiara może pomóc w wyjściu z depresji - może i może... ale trzeba wielkiej świętości a raczej łaski - by tę wiarę utrzymać pomimo potwornego cierpienia.
Dziś patrzę trochę inaczej na wiarę, na Boga, na ludzi i na świat. Nie mam pretensji do nikogo. Tylko powiem wam szczerze... że trochę denerwuje mnie gdy wymądrzają się osoby które nie mają zielonego pojęcia czym jest depresja.
_________________ <>< http://www.rumianek.w.pl
<img>
|
| N wrz 05, 2004 7:36 |
|
 |
|
kalina
Dołączył(a): N sie 29, 2004 8:06 Posty: 101
|
Rumiankowa_Panna napisał(a): I byłam zła na Boga, że to nie On mi pomógł tylko psychiatra. Nie potrafiłam wierzyć... spotykałam potem dużo osób któe przeszły to co ja (a ja miałam bardzo lekki epizod depresyjny, brałam leki tylko przez niecały rok i nie musiałam iść do szpitala) I spotykałam osoby które miały gorzej i wszystkie te osoby które znam są na co dzień wierzącymi osobami, i wszystkie powtarzały że nie były w stanie się modlić a kościół omijały szerokim łukiem. Czy więc wiara może pomóc w wyjściu z depresji - może i może... ale trzeba wielkiej świętości a raczej łaski - by tę wiarę utrzymać pomimo potwornego cierpienia. Wydaje mi się, że w takim momencie człowiek nie wyraża zgody na to, co los mu przynosi. Nie zgadza się na to cierpienie i stąd może ten wielki ból? Cytat pewnej książki: "...Przy pomocy losu świat przydziela człowiekowi to, co jest mu dane, ażeby człowiek z tego co jest mu dane uczynił to, co jest mu powierzone jako zadanie..." Depresja jest cierpieniem, a cierpienie jest nieodłącznym elementem naszego życia. Cierpienie nasze lub innych i coś powinno z niego wynikać. Inaczej wydaje się być zupełnie bez sensu. Niezgoda na moje cierpienie - co to zmienia? Ono jest i szarpanie się z nim potęguje tylko ból. Wydaje mi się, że to jedno z trudniejszych zadań, jakie stawia przed nami życie. I wiem, że jest bardzo trudne. Rumiankowa_Panna napisał(a): Tylko powiem wam szczerze... że trochę denerwuje mnie gdy wymądrzają się osoby które nie mają zielonego pojęcia czym jest depresja.
A to wg mnie nie jest dobry pomysł. Nie ma się co denerwować. Forum to takie fajne miejsce do dyskusji, do poznawania opinii innych i zwykle pytają ci, którzy chcą czegoś się dowiedzieć mimo, że nie mają bladego pojęcia... no i chyba dlatego pytają:). Ci natomiast, co pojęcie mają, chętnie swymi opiniami się dzielą:)
_________________ I jak ten głupiec u mądrości wrót
Stoję - i tyle wiem, com wiedział wprzód
|
| N wrz 05, 2004 9:44 |
|
 |
|
sylwusia
Dołączył(a): Pt wrz 10, 2004 19:39 Posty: 52
|
Rumiankowa_Panna napisał(a): ani ja, ani Ty ani nikt inny nie jest w stanie przynieść trwałej ulgi osobie która ma zaawansowaną depresję - takie "magiczne słowa" po prostu nie istnieją. Miałam nadzieję...[/quote]
Ja jednak myślę inaczej. Takim osobom szczególnie potrzeba modlitwy. Trzeba się za nie dużo modlić. Moja młodsza siostra wpadła w depresję i nikt z nas nawet nie wiedział, że jest w tak poważnym stanie. Uświadomiliśmy to sobie dopiero, gdy próbowała popełnić samobójstwo. Od tamtego czasu gorąco się za nią modliłam. Wiem, że to jedyna pomoc. Razem z nią- po powrocie ze szpitala, poszłam do spowiedzi. Wiedziałam, że musi najpierw pojednać się z Bogiem, aby ukoić nerwy, depresję.
Według mnie często osoby wierzące popadające w depresje to te, które przed Bogiem ukrywają wiele rzeczy. Nie mówią wszystkiego na spowiedzi (np. tego, że zawsze wszystko widzą źle, myślą o śmierci, itd.). Wiem z własnego doświadczenia (ponieważ ja często widzę życie w ciemnych barwach), że spowiednik może tutaj wiele pomóc.
Dlatego, aby pomóc osobom w dużej depresji trzeba sie modlić przede wszystkim o dobrą spowiedź dla nich, o dobrego spowiednika, o radość życia i potrzebne łaski i dary Ducha Św. Koronka do Miłosierdzia Bożeg, którą staram się codziennie odmawiać o godz.15.00 pomogła wiele mnie i całej mojej rodzinie. Życzę tego Wam wszystkim 
_________________ Któż jak Bóg!
http://zaduchem.info
|
| Cz wrz 16, 2004 15:00 |
|
 |
|
Torngasak
Dołączył(a): Pn wrz 06, 2004 8:50 Posty: 48
|
Nie ma jednej depresji i nie ma jednego leku na depresję. Sam to przerabiałem przez wiele lat, i dzięki temu poznałem wielu ludzi cierpiących na tą „dolegliwość” i wiem że jednemu pomoże wiara i modlitwa, drugiemu dobry przyjaciel, trzeciemu pomoże farmakologia, a czwartemu nic nie pomoże.
|
| Cz wrz 16, 2004 17:44 |
|
 |
|
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
zgadza sie, w przypadku leczenia depresji stosuje sie metode indywidualnych przypadkow. kazdemu pomaga co innego. nie ma zlotego srodka. nie ma sposobu ktory mozna polecic jako najlepszy dla wszystkich... tak jak nie ma jednego leku na okreslaona chorobe, jednemu pomaga to ai nnemu cos innego. a czasem by pomoc trzeba wykorzystac jednoczesnie wszystkie dostepne metody 
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
| Pt wrz 17, 2004 10:14 |
|
 |
|
Mechatron
Dołączył(a): Cz gru 18, 2003 23:09 Posty: 199
|
Spotkalem sie z opinia, ze depresja jest OSOBĄ. I to pozbawioną ciala.
Nie wiem, czy ktos z Was probowal kiedykolwiek zgromic w Imie Chrystusa chorobe. Ja to robilem juz wielokrotnie. To dziala!
|
| So wrz 18, 2004 22:31 |
|
 |
|
kalina
Dołączył(a): N sie 29, 2004 8:06 Posty: 101
|
Mechatron napisał(a): Ja to robilem juz wielokrotnie. To dziala!
Jeśli wielokrotnie, to działa... jakoś nie do końca 
_________________ I jak ten głupiec u mądrości wrót
Stoję - i tyle wiem, com wiedział wprzód
|
| So wrz 18, 2004 22:43 |
|
 |
|
Mechatron
Dołączył(a): Cz gru 18, 2003 23:09 Posty: 199
|
Z tonu Twojej wypowiedzi wnioskuje, ze jestes co najmniej sceptyczna.
Jaka terapie stosowal Chrystus wobec opetanych i chorych? Co nakazal Swoim uczniom? Jakie znaki mialy im towarzyszyc?
Pamietam, ze pierwszy "udany" przypadek nastapil przy powtornym zgromieniu. Otóż za drugim razem wyslalem to dziadostwo do piekla. Byla to infekcja gardla, niezwykle oporna na leczenie.
Obecnie juz tak nie czynie, lecz nakazuje chorobie udac sie tam, dokad nakaze jej udac sie Chrystus.
Na koncu jedno bardzo istotne pytanie:
Czy Syn Czlowieczy znajdzie wiare na Ziemi gdy przyjdzie?
|
| So wrz 18, 2004 23:04 |
|
 |
|
kalina
Dołączył(a): N sie 29, 2004 8:06 Posty: 101
|
Mechatron napisał(a): Z tonu Twojej wypowiedzi wnioskuje, ze jestes co najmniej sceptyczna. Nie, to żarcik miał być... nieudany pewnie Sorry, nie zrozumiałam. Zrozumiałem, że w ten sposób potraktowałeś depresję, to też choroba i o niej tu głównie. A wyleczona podobno nie wraca. Ale w jakiś sposób odpowiedziałeś na tytułowe pytanie: bo jeśli katolik zachoruje (na depresję) to wiara może pomóc z niej wyjść. Czy tak? Mechatron napisał(a): Czy Syn Czlowieczy znajdzie wiare na Ziemi gdy przyjdzie?
Wierzę, że tak.
_________________ I jak ten głupiec u mądrości wrót
Stoję - i tyle wiem, com wiedział wprzód
|
| So wrz 18, 2004 23:16 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|