Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Ale dlaczego od razu zrzucać to na Boga, przeznaczenie czy coś w tym rodzaju? Różnie się człowiekowi życie plecie, różnych ludzi w nim spotyka i może z nimi wchodzić w różne relacje. Normalna sprawa, że czasem się komuś trafi miłość w trochę poplątanym kontekście.
To niekoniecznie Bóg stawia nam innych ludzi na drodze - po prostu my ich spotykamy. Cała reszta jest już kwestią wyboru - na jakie relacje się zdecydujesz i czy będziesz umiała zmierzyć się z konsekwencjami. Bóg nie ustawia nas jak pionki na szachownicy, myśląc sobie "dobra, teraz temu skomplikuję życie, tego wystawię na próbę, a temu dam szansę na szczęśliwy związek... bo widzę, że coś mu na razie nie wychodzi".
Przeczucia potrafią mylić, oj tak  Zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi miłość. Jakkolwiek jednak zadecydujesz - to powodzenia w budowaniu lepszego życia, niezależnie od tego, czy z kimś, czy na własną rękę. Owieczka ma rację - zawsze można rozejrzeć się za trzecim wyjściem 
|
Pt wrz 25, 2009 10:38 |
|
|
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Karussssela napisał(a): Czy można to uznać jako boską pomyłkę? Czy to możliwe, że Bóg widząc moje nieudane życie, postawił na mojej drodze inną, "prawdziwą" osobę, czy to tylko ja nadaję temu taki wymiar a to nie jest nic warte? Ja po prostu czuję, że to TO, ale może przeczucia potrafią mylić? Na pewno przeczucia i uczucia potrafią mylić. Przez właśnie takie uczucia mężczyźni (a także kobiety) zdradzają - bo są "pewni" i nawet później nie żałują, a rozbiajją rodziny - swoją i cudzą. To nie jest boska pomyłka, ale ludzka. Karussssela napisał(a): Wszelkie próby rozmów kwituje burknięciem lub stwierdzeniem, że coś mi odbiło, nie ma więc mowy o żadnych poradniach, lekarzach a jednocześnie mężowi chyba odpowiada tkwienie w takim maraźmie....
To może spytaj go o to, czy chce być szczęśliwy tak jak inne małżeństwa? Bo to jest możliwe. Nie sądzę, żeby reakcja męża wynikała ze złej woli. Może powody są głęboko ukryte.
Czytałem kiedyś książkę o miłości i szacunku w małżeństwie. O tym, że kobieta powinna okazywać mężczyźnie szacunek (czynami, a także słowem), a mężczyzna kobiecie miłość, nawet gdy druga strona tego nie okazuje, bo dzięki temu być może ta druga osoba - w tym przypadku mężczyzna - zacznie okazywać więcej miłości. Może spróbuj tego? Może powiedz mu za co go szanujesz?
_________________ Piotr Milewski
|
Pt wrz 25, 2009 10:41 |
|
 |
buscador
Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13 Posty: 1790
|
Ani Bóg ani zły los nie ma z tym nic wspólnego. Sama świadomie i bez przymusu wybrałaś taki właśnie scenariusz swojego życia. Pewnie powiesz, że jeśli nawet była to moja decyzja, to skutki takiej decyzji nie mogłaś przewidzieć. I słusznie, bo owe decyzje podejmowałaś jeszcze przed swoim urodzeniem, każdy tak robi zanim przyjdzie na ten świat.  To my sami wybieramy przyszły scenariusz naszego życia, kto co będzie robił, z kim się zwiążę, kto będzie pełnił rolę kata a kto ofiary, wszystko to są decyzje całkowicie autonomiczne podejmowane wspólnie z przyszłymi aktorami tego przedstawienia  .
Nie przychodzimy na ten świat aby przeżyć go sielsko i anielsko ale aby czegoś się nauczyć, nauka ta może dokonywacie wyłącznie poprzez pokonywanie trudności, mi. takich jak Twoje, a im ambitniejsza dusza tym wyżej stawia poprzeczkę czyli ma większe trudności do pokonania.
Z wyższej duchowej perspektywy nasz ziemskie życie to tylko teatr – przedstawienie, a my jego aktorami i to jak zagramy nasze role zależy wyłączne od nas samych. Dla tego nie obrażaj się na Boga, na zły los, bo to wszystko jest częścią większego boskiego planu, mającego na celu rozwój naszych dusz. Życie na Ziemi to tylko środek do celu a nie cel istnienia.
Teraz już wiesz dlaczego większość religii nawołuje do przyjmowania z pokorą wszelkich cierpień, „weź swój krzyż i naśladuj mnie…” 
_________________ Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść
|
Pt wrz 25, 2009 11:50 |
|
|
|
 |
Lot Orła
Dołączył(a): So lut 28, 2009 15:22 Posty: 345
|
Karusssselo...
Jeżeli Twój mąż widząc że cierpisz nie robi nic, nie masz od niego żadnego wsparcia/ciepła... to wybacz ale po co w takim razie trwać w takim związku?
Czy męczenie się w imię "świętości" małżeństwa jest tym czego chcesz przez resztę życia?
Czy nie lepiej rozstać się w pokoju z nim i poszukać prawdziwego męża który da Ci szczęście?
Jednak jak pisali moi poprzednicy, nie możesz rozbijać małżeństwa innych ludzi... choć swoją drogą, jeśli tamten facet odwzajemnia Twoje uczucia to jak musi wyglądać jego małżeństwo... czy jest ono podobne Twemu?
Jesteś pewna że on się Tobą nie bawi? Choć sam jestem facetem, to powiem że faceci potrafią być niezłymi świniami.
Pozdrawiam
_________________ leć wysoko! prosto pod sztandar WOLNOśCI!
Nigdy nie ufaj maszynom... i kobietom.
|
Pt wrz 25, 2009 13:46 |
|
 |
abrakadabra
Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14 Posty: 144
|
Lot Orła napisał(a): Jeżeli Twój mąż widząc że cierpisz nie robi nic, nie masz od niego żadnego wsparcia/ciepła... to wybacz ale po co w takim razie trwać w takim związku? Czy męczenie się w imię "świętości" małżeństwa jest tym czego chcesz przez resztę życia? Wiesz, tu nie do końca chodzi tylko o to, kto czego chce. Tu chodzi o to, co ona zrobić POWINNA. A nie zawsze zachodzi równość: to, co powinienem zrobić = to, co pragnę zrobić Oczywiście, z ludzkiego, świeckiego punktu widzenia też stwierdziłbym, że nie ma sensu przez całe życie babrać się w takim pustym związku. Lecz tutaj musimy zachować ostrożność, nie możemy nikogo namawiać do grzechu, a z Biblii wynika, że niedochowanie pierwszej wierności JEST grzechem. Zawsze. Przykro mi. Można na to spojrzeć jednak z innej strony. Wyzwalając się z tego piekła, popełniasz jakiś tam grzech, ale będąc szczęśliwszą, będziesz bardziej zdolna do dawania szczęścia innym, a więc do czynienia dobra. Wszak człowiek grzechy popełniać musisz, więc może warto popełnić jeden, by nie popełniać innych. Cytuj: choć swoją drogą, jeśli tamten facet odwzajemnia Twoje uczucia to jak musi wyglądać jego małżeństwo... czy jest ono podobne Twemu?
Wiesz, jego małżeństwo może wyglądać tak, że żonie na nim zależy, a jemu na niej nie. Albo że ona cierpi, bo on ją jakoś krzywdzi. To po pierwsze. A po drugie, skoro nie był w stanie wytrwać przy żonie, to skąd Karussssela może mieć do niego zaufanie? Jaką ma gwarancję, że dla niej będzie lepszy?
Karusssselo, błagam Cię, nie ufaj mu. Uwierz mi, naprawdę nic za nim nie przemawia, bo to, że teraz jest dla Ciebie dobry, to naprawdę mało. Znam wśród mężczyzn takie świnie, że sobie nawet nie wyobrażasz - i wiele osób, które ich znają, nie zdają sobie sprawy z ich podłości. Rozstanie z mężem, ze względu na liczne okoliczności łagodzące (stan małżeństwa, postawa męża), Bóg Ci z pewnością wybaczy. Ale od cudzej rodziny trzymaj się z daleka, bo to już daleko większy problem.
|
Pt wrz 25, 2009 14:42 |
|
|
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Lot Orła napisał(a): Jeżeli Twój mąż widząc że cierpisz nie robi nic, nie masz od niego żadnego wsparcia/ciepła... to wybacz ale po co w takim razie trwać w takim związku?
Uważam, że to jest dość dziecinne myślenie - zabawka się nie podoba, to do kosza. Każdy człowiek pragnie być szczęśliwym. Nie da się być szczęśliwym w martwym małżeństwie. To chyba oczywiste. W takim razie zachowanie osoby (mam na myśli męża), która żyje w martwym małżeństwie i nic nie chce robić jest sprzeczne wewnęrznie - nie trzeba być psychologiem, żeby to zauważyć.
Skoro mąż nie chce rozmawiać i nie wyraża chęci poprawy sytuacji, to może przez jakieś poważne i głęboko ukryte blokady. Te blokady trzeba usunąć, uleczyć, uzdrowić. Taką blokadą mogą być np. negatywne postanowienia czy stwierdzenia typu "i tak już lepiej nie będzie" i ciągłe utwierdzanie się w nich (może ma to coś wspólnego z brakiem zjednoczenia małżeńskiego? - ale to tylko kolejny "strzał"). Jeśli to narastało długo, to i długo będzie leczone. A zrobienie tego może wymagać bardzo dużo czasu i wysiłku. Ale warto.
_________________ Piotr Milewski
|
Pt wrz 25, 2009 18:11 |
|
 |
CzłowiekBezOczu
Dołączył(a): Wt mar 31, 2009 4:54 Posty: 1993
|
Czasami ma miejsce zdarzenie takie że osoby są po ślubie ale się nie kochają i nie kochały. I to wcale nie jest takie rzadkie. Presja rodziny, ciąża, niedorosłość i tym podobne rzeczy. Tego się nie da wyleczyć ani skłonić ludzi do kochania siebie nawzajem poprzez rozmowę czy środki farmakologiczne. Oczywiście nie mówię że tak jest w tym konkretnym przypadku bo nie mam wystarczaj o nim wiedzy ale tak się niestety zdarza i co wtedy ?
|
Pt wrz 25, 2009 18:52 |
|
 |
Karussssela
Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46 Posty: 25
|
1. Po pierwsze, nie chcę nikogo ranić, niczyjej rodziny ani mojej ani jego. To, że on mnie pokochał, czym sam jest przerażony że go to dopadło to chyba nie grzech? Miłośc spada na nas nagle i to psychiczna bo sprawy fizyczne to tylko część sprawy, zapewniam że bez nich można żyć
2. Nie wyobrażam sobie życia bez mężczyzny, którego pokochałam, ale wyobrażam sobie życie bez męża i to mnie przeraża, bo jestem wierząca i nie sądziłam, że taki kogel-mogel zaistnieje w moim życiu, ale całe serce i umysł już od ponad roku z każdym dniem silniej mówi mi, że facet którego poznałam to ten, z którym chcę spędzić resztę życia, ale on ma rodzinę, ja męża i tutaj pojawia się rozdźwięk, odzywa sumienie i czuję tylko głęboki ból
3. Mąż to dobry człowek, chociaż dla mnie nieczuły, porywczy choleryk, moje przeciwieństwo, kiedyś inaczej go postrzegałam ale był moim pierwszym-może nie mając porównania źle wybrałam....?
4. Nie wyobrażam sobie zostać sama w życiu, szukać tego trzeciego. Nigdy nie miałam powodzenia, jestem trudna charakterologicznie, poza tym ja już wiem, że spotkałam tego jedynego, to się wie ale do cholery on ma żonę i ona nie zniknie!
5. Sprawy fizyczne-może to podświadomy lęk, pochwica? Seks zaczyna się w głowie, do partnera którego się kocha. A ja męża kocham, ale z nim nie mogę. To bez sensu. Może jednak to nie miłość....?
6. Pozostaje smutek, depresja, załamanie? Nigdy nie będę mieć normalnej rodziny ani dziecka, bo znalazłam się w matni, w sytuacji bez wyjścia i nie wiem, czy ojciec Pio, sto psychologów i dwadzieścia wróżek cokolwiek by mi pomogło. MOże czekać na zrządzenia losu? Nic nie burzyć, nie mieszać, nie przyspieszać?
Chyba, że ktoś z Was mi pomoże, doradzi, wskaże drogę?
|
Pt wrz 25, 2009 20:08 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Karussssela napisał(a): Chyba, że ktoś z Was mi pomoże, doradzi, wskaże drogę?
Droga została wskazana i to przez niejedną osobę. Całkowicie zerwać kontakt tamtym mężczyzną. Żadnych "MOże czekać na zrządzenia losu? Nic nie burzyć, nie mieszać, nie przyspieszać?" - będzie to tylko tkwienie w tym co jest lub nawet pogłębianie problemu.
Jeśli przychodzą emocje, np. gniew na kogoś, to one same w sobie jeszcze nie są złe. Złe jest ich utrzymywanie lub robienie czegoś, żeby trwały. Złe są też czyny z tego wynikające. Podobnie tutaj - jeżeli Ci się spodobał, to jeszcze nic złego. Ale utrzymywanie tego uczucia (lub niezaniechanie czegoś co je podtrzymuje) już wydaje się moralnie bardzo bardzo wątpliwe, złe. A Ty to robisz od roku. Skończ z tym!
To normalne, że w stanie zakochania w kimś innym człowiek bardzo pomniejsza wartość obecnego partnera i relacji z nim i potrafi to robić aż do granic absurdu, samemu tego nie zauważając (będąc święcie przekonanym, że ma rację). Tak działa mechanizm zdrady - poczytaj o nim, to sama się przekonasz. Człowiek zaczyna wyobrażać sobie małżonka w negatywnych sytuacjach, przypominać o wadach, rozpamiętywać to co złe, porównuje z osobą, w której się zakochał, widząc w niej swoje przeznaczenie, drugą połowę, właśnie taką jaka powinna być. To ułuda!
Zerwij całkowicie kontakt z tamtym facetem i skoncentruj całą siebie na mężu. Jeżeli tego nie zrobisz, to prędzej czy później porzucisz męża, zdradzisz go i zostaniesz z tamtym, raniąc jego rodzinę do końca życia i grzesząc śmiertelnie i tkwiąc w tym grzechu - odrzucając Boga.
Zerwanie z tamtym facetem jest trudne ale konieczne.
PS. Nie sądzę, aby "nie pożądaj żony bliźniego swego" odnosiło się tylko do seksualnego pożądania.
_________________ Piotr Milewski
|
Pt wrz 25, 2009 20:41 |
|
 |
aro
Dołączył(a): So kwi 11, 2009 13:52 Posty: 28
|
Karussssela napisał(a): Czy można to uznać jako boską pomyłkę? Czy to możliwe, że Bóg widząc moje nieudane życie, postawił na mojej drodze inną, "prawdziwą" osobę, czy to tylko ja nadaję temu taki wymiar a to nie jest nic warte? Ja po prostu czuję, że to TO, ale może przeczucia potrafią mylić?
Bóg się pomylił? Nie przypuszczam. Jeżeli wierzysz spróbuj na swoją sytuacje spojrzeć szerzej nie tylko doczesnym punktem widzenia-choć wiem, że jest to niezwykle trudne. A przedewszystkim postaraj się na nowo odnależć miłość do męża, Ty pierwsza wyciągnij do niego dłoń. Nawet nie wiesz jak wiele możesz jeszcze zmienić.
„Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa.” (Łk 9, 23-24)
"Rozmowa z Panem B. "
J:Boże czy Ty wiesz, że ja cierpię?
B:Tak wiem o tym me dziecię,
J:Czy odnajdę kiedyś szczęście?
B:Każdy ma swoje przecie.
J:Lecz ja pragnę szczęścia z Nią,
B:Też o tym wiem mój Adamie,
J:Więc czemu zabierasz mi ją?
B:Nie ja, to jej wybór, jej zdanie.
J:Czyli już wszystko przesądzone?
B:Niezbadane są wyroki boskie.
J:Więc wybór, jej szczęście lub moje?
B:Ahh, żeby wszystko było takie proste.
J:Czyli nie dane mi jest szczęście?
B:Jest, ale zarówno jak i cierpienie.
J:Cierpienie w sercu zawsze ma miejsce?
B:Na tym polega Wasze istnienie.
_________________ O Panie, przebacz mej myśli, że nie dość jeszcze miłuje...
|
Pt wrz 25, 2009 20:48 |
|
 |
Szarotka
Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54 Posty: 707
|
Karussssela
Idź na terapię - znajdź dobrego psychologa, proszę...
My możemy sobie gdybać, zrób to czy tamto...
Proszę poszukaj dobrego lekarza - jak nie wyjdzie za pierwszym, drugim, trzecim... szukaj aż znajdziesz takiego, któremu zaufasz.
Potrzeba Ci fachowej pomocy, ale nie każdy lekarz jest tym, który potrafi pomóc w konkretnej sytuacji.
Życie dziwnie się układa...
Sama poznałam cudownego faceta.. Myślałam, że to właśnie TEN, spełnienie moich marzeń - Mój ideał... Ale miał żonę (w separacji niby- ale ślub kościelny też mieli) i córeczkę.
Byłam zakochana i wolałam zrezygnować na wieki z białej sukni przed ołtarzem i wszystkiego, byle tylko być z nim... Na szczęście związek nam się bardzo szybko rozpadł i już nawet się nie dziwię, skąd ta separacja z żoną...
Później poznałam mojego księcia. Jesteśmy razem i planujemy ślub.
Inny przypadek - to moja przyjaciółka - Miała romans z żonatym facetem - żona w ciąży... a facet zapewnia, że kocha tylko moją przyjaciółkę...
Dziewczyna zrywała z nim milion razy, wywalała drzwiami, wracał oknem... Leczyła się u psychologa, bo miała myśli samobójcze po każdym zerwaniu (zrywała z gościem raz na tydzień, dwa...)... chodziła w skowronkach za każdym razem, gdy się schodzili..
Po roku poznała innego mężczyznę - wyszła za niego za mąż i mają synka. Jednak w ich małżeństwie motyw dawnego kochanka powraca co jakiś czas, niestety...
Inna moja koleżanka romansowała z żonatym (jego małżeństwo się rozpadło - facet mieszka w innym kraju i nie widuje żony ani dzieci już kilka lat) przez kilka miesięcy. Później on dla jej dobra postanowił to zakończyć. Przez rok koleżanka ryczała w poduszkę i tęskniła - Widywali się czasem - tylko na stopie przyjacielskiej, bo rozumieli się cudownie.
Po roku rozpaczliwej tęsknoty znów się zeszli i są szczęśliwą (póki co) parą..
Życie się bardzo dziwnie układa.
Znam też masę szczęśliwych małżeństw - w których nigdy żadnych romansów nie było...
Ale niestety nie zawsze tak jest. I to nie dlatego, że Bóg się myli, tylko dlatego, że sami możemy kształtować swoje życie, sami możemy podejmować decyzje, wybierać drogi... Wolno nam wszystko i dlatego takie zawirowania się zdarzają i będą zdarzać.
abrakadabra
O co Ci chodzi z ta pierwszą wiernością?
Przecież to małżeństwo jest nieskonsumowane nawet (jeśli dobrze zrozumiałam).
|
So wrz 26, 2009 10:34 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Właśnie, jeśli mąż nie chce iść do żadnej poradni rodzinnej/psychologicznej, to Ty pójdź na razie sama (najlepiej do chrześcijańskiej).
_________________ Piotr Milewski
|
So wrz 26, 2009 10:43 |
|
 |
Szarotka
Dołączył(a): Cz wrz 10, 2009 4:54 Posty: 707
|
Polecam Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich - osobiście nie korzystałam z ich pomocy, ale słyszałam wiele pozytywnych opinii.
|
So wrz 26, 2009 10:52 |
|
 |
Lot Orła
Dołączył(a): So lut 28, 2009 15:22 Posty: 345
|
jumik napisał(a): Lot Orła napisał(a): Jeżeli Twój mąż widząc że cierpisz nie robi nic, nie masz od niego żadnego wsparcia/ciepła... to wybacz ale po co w takim razie trwać w takim związku? Uważam, że to jest dość dziecinne myślenie - zabawka się nie podoba, to do kosza.
Wybacz mi ten skrót myślowy. Oczywiście nie chodzi mi o to że jak nagle coś się zaczyna dziać nie tak, to zmieniamy na lepszy model. Chodzi mi o to co moim zdaniem można zrobić kiedy to wszystko co napisaliście pod moim ostatnim postem, zawiodło. Kiedy nie ma widoków na poprawę, a beznadziejny stan trwa tak długo że nas miażdży.
_________________ leć wysoko! prosto pod sztandar WOLNOśCI!
Nigdy nie ufaj maszynom... i kobietom.
|
So wrz 26, 2009 13:23 |
|
 |
abrakadabra
Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14 Posty: 144
|
Szarotka napisał(a): O co Ci chodzi z ta pierwszą wiernością? O to, że św. Paweł pisze, iż trzeba jej dochowywać Cytuj: Przecież to małżeństwo jest nieskonsumowane nawet (jeśli dobrze zrozumiałam).
A to znaczy, że można sobie zmieniać małżonka, aż do momentu, gdy się z którymś pójdzie do łóżka? Sorry, ale o czymś takim nie słyszałem.
Co nie znaczy, że potępiam ewentualność rozwodu Carusssseli ze swoim mężem. Nie każdą udrękę człowiek musi wytrzymać, czasem grzechu nie sposób uniknąć. Liczę tylko na to, że autorce tematu uda się powstrzymać od zburzenia czyjejś rodziny. Nawet za to jej potępiać się nie powinno, bo my, ludzie, nie mamy prawa potępiać kogokolwiek, a nawet, jak pisał św. Paweł, mamy obowiązek osoby, które zgrzeszyły, pocieszać. Dlatego, Carusssselo, w nas masz oparcie bez względu na to, co zrobisz, ale zdecydowanie nie polecam być przyczyną rozpadu cudzego małżeństwa, bo tu cierpi osoba trzecia - żona tego mężczyzny.
Chyba że ich małżeństwo wygląda podobnie jak Twoje i jego żonie również niespecjalnie zależy na mężu, wtedy wchodząc w związek z tym panem, przynajmniej nikogo nie skrzywdzisz, a to już, moim zdaniem, poważnie zmniejsza "wielkość" grzechu.
|
So wrz 26, 2009 14:56 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|