Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Autor |
Wiadomość |
maly_kwiatek
zbanowany na stałe
Dołączył(a): So lip 14, 2007 7:02 Posty: 3507
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Doświadczyć Boga można tylko osobiście. Nie da się doświadczyć Boga przez religię, Kościół, znajomych z otoczenia czy internetu, albo przez lekturę książek, oglądanie filmów etc. Nie szukaj dowodów na istnienie Boga, bo ich nie ma. Poszukiwanie takich dowodów przeprowadzonych w oparciu o racjonalną metodę, zaprowadzi Cię na manowce, bo Bóg nie jest racjonalny w równym stopniu, jak nie jest materialny. Dowody św. Tomasza z Akwinu możesz przeczytać w dokumencie Summa teologiae, a potem przedyskutować z mądrymi teologami na forum. Ja tego dokumentu nie znam i znać nie chcę. Uważam, że Boga się nie dowodzi, tylko się Go doświadcza w procesie wzajemnej miłości. Bóg jakiego ja znam, jest TYM KTÓRY JEST, jest Stworzycielem Wszystkiego Co Jest i jest Bogiem Kochającym całe swoje stworzenie. Jest to Bóg taki sam, jakiego opisuje religia katolicka, dlatego opisałem Ci i Dekalog i Przykazania Miłości jako dokumenty i treści dane ludziom przez Boga. Nie próbuję i nie zamierzam Cię przekonywać, że Bóg istnieje, bo te dokumenty istnieją i mają jakiś nadprzyrodzony charakter. Wierzę, że Dekalog dał Bóg Mojżeszowi a Przykazania Miłości dał Jezus Apostołom. Ty nie musisz w to wierzyć, jednak zapytałeś o to przecież, to odpowiedziałem. Możesz zapytać jak u mnie nastąpił powrót do wiary w Boga z okresu agnostycyzmu. Przesądziła o tym lektura książki "Nie lękajcie się" zawierającej rozmowy Andre Frossarda z Janem Pawłem II, Papieżem. Chciałem się dowiedzieć dlaczego ten człowiek wierzy w Boga i jaka jest Jego wiara. Ta książka zawierała taki rozdział. Przeczytałem raz i doznałem szoku, bo oczekiwałem, chyba podobnie jak Ty, że poczytam sobie o jakichś cudach, których Papież doświadczył, albo o wydarzeniach nadzwyczajnych. Nic takiego tam nie było. Papież podkreślał, że uważa swoją wiarę za bardzo słabą i w żadnym stopniu nie opartą o cudowne zjawiska. I właśnie to stało się dla mnie olśnieniem. Bo nagle okazało się, że wiara Papieża, obdarzonego znaną od dawna charyzmą jest podobna do mojej wiary - na granicy niewiary, czy raczej niewiary na granicy wiary. Ja wtedy nie znałem jeszcze pism siostry Faustyny, nawet nie wiedziałem o Jej istnieniu. Poczułem ogromną pokorę Papieża. Poczułem jak On korzysta wprost z Łaski Bożej bo sam ciężaru swej wiary nie uniósłby... To było dla mnie niezwykłe doświadczenie pokory wobec Boga. Pokory wobec siebie samego. Wobec całego stworzenia i jego historii. I to świadectwo dawał nie byle kto, tylko Papież Kościoła. Zacząłem dużo medytować, rozmyślać może raczej, bo medytować wtedy jeszcze nie umiałem. To był rok 1983. Zastanawiałem się nad tym co Papież tam opowiadał o swej wierze i jednocześnie próbowałem osobiście zastanowić się dlaczego ja nie wierzę, czy nie mam Łaski Wiary, czy co? Jeśli nie mam, to dlaczego? Rozważałem różnorodność stworzenia i jednocześnie jego jedność. miliony gatunków istot na samej tylko Planecie Ziemia. Nie licząc roślin i przyrody nieożywionej. Olbrzymia przestrzeń Kosmosu i jego niezmierzone zasoby. Wszystko to, poza człowiekiem, realizujące dokładnie prawa nadane odwiecznie nie wiadomo przez kogo i nie wiadomo dlaczego właśnie takie. Nazywałem to prawami kosmicznymi. I człowiek usiłujący nieudolnie łamać te prawa dla doraźnych korzyści. Oglądałem skutki takiej działalności człowieka, skutki opłakane, wyschnięte morza w Rosji, wyginięte gatunki zwierząt i roślin, agresja nieoczekiwanych roślin i zwierząt na tereny w których naruszono ekosystemy na jakieś systemy. Zawsze była reakcja na próby naruszenia Prawa. Jednak to wszystko nie sprawiło jeszcze, że uwierzyłem. Jeszcze nie było dość dla mnie bym na tej podstawie uwierzył że Stworzenie nie jest Przypadkiem. To był czas kiedy zaczęliśmy z żoną zastanawiać się i tworzyć warunki w rodzinie nad przekazaniem życia naszym dzieciom. Uczyłem się poszanowania życia dla każdej istoty ludzkiej, także takiej, dopiero co poczętej. Rozważałam te zagadnienia. I wtedy mnie olśniło ponownie. Poczułem cudowność zjawiska przekazywania życia potomstwu. Istota posiadająca duszę nie może być ot tak, zrodzona z innych istot, będących rodzicami. Przy poczęciu istoty ludzkiej zawsze jest Bóg, który interweniuje, by to był człowiek a nie istota bezduszna, zwierzę. Bóg, pamiętający o każdej ludzkiej istocie, pamiętający by każdemu z nas dać duszę a następnie podtrzymywać nasze istnienie, nasze życie, które w sensie termodynamicznym jest niemożliwe. Wtedy przypomniałem sobie, że w sensie termodynamicznym, ŻADNE życie nie jest możliwe, nie tylko życie człowieka. I wtedy już światłość ogarnęła mnie w pełni. Tylko Bóg mógł i może dokonywać takich cudów. I z całą pewnością te miliardy cudownych zdarzeń nie dzieje się przypadkiem. Nauczyłem się później, że w naturze wszystko jest naturalne, że nie ma w istocie w niej cudów, Bóg rzadko ingeruje w naturę na sposób nadzwyczajny, choć nieraz działanie natury jest nieoczekiwane i dopiero po wyjaśnieniach okazuje się, że "cud " wynika ze zjawiska naturalnego, tyle, że nietypowego. Są cuda, których nie potrafimy wyjaśnić, jednak nie ma dowodów, że w związku z cudem, zawieszone zostały jakieś prawa fizyki, przyrody, czy inne prawa uniwersalne. Pozostała kwestia miejsca, gdzie będę mógł kontemplować Boga i Go czcić. Nie było to trudne. Kościół Katolicki, w moich oczach, był przestrzenią w której żywy Bóg mieszkał w Sakramentach, Kościół ten był moją Matką. Nie musiałem szukać nic innego. Kościół Katolicki stał się znowu moim Kościołem. Aby nie przynosić wstydu mojemu Kościołowi zacząłem się uczyć religii katolickiej. Formalnej edukacji religijnej miałem 4 klasy szkoły podstawowej, więc naturalne było, że potrzebowałem i odświeżenia i poszerzenia jej. To były lata 80te, więc było dużo czasu, bo rozrywek praktycznie nie było. Czytałem podstawowe dokumenty Kościoła, czytałem dokumenty soborowe, czytałem encykliki papieży, pisma mistyków, różne książki religijne. Było tego tysiące stron... I co bardzo ważne, w ani jednej książce nie było jakiegoś zgrzytu, który kolidowałby z moją osobistą wiarą. To było znamienne tak bardzo, że nie miałem i nie mam wątpliwości, że to właśnie ten Kościół przechowuje wiarę w Boga w sposób najbliższy rzeczywistości. Jednocześnie rozpocząłem powrót do pełnego praktykowania sakramentalnego. W ten sposób stałem się faktycznym katolikiem. Aż do czasów Pana Posła, późniejszego Vice Marszałka Sejmu, Stefana Niesiołowskiego. To jednak zupełnie inna historia, skądinąd gdzieś tu na forum opisana... Mam nadzieję, że nie znudziłem  Pozdrawiam serdecznie 
_________________ Mały kwiatek pod stopami Boga - św. Teresa od Dzieciątka Jezus Zbrodnia państwowa to i państwowe morderstwo i terror demokracji. Gdy działa Duch Święty, wzrasta wiara, nadzieja, miłość Boga i bliźniego, ginie kłamstwo, nienawiść, magia.
|
Pt wrz 02, 2011 18:02 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Agn0styk napisał(a): Nie twierdzę, że Boga nie ma. Nie staram się wygrać w warcaby z rodzicami, staram się poznać co ich skłania, że reagują tak, a nie inaczej  Najpierw musisz poznać tabliczkę mnożenia, całki będą znacznie później. Ty próbujesz zajmować się całkami nie znając tabliczki mnożenia. I tego nie wiesz. To normalne. Mając mały zasób wiedzy masz niewielką wiedzę o własnej niewiedzy.
|
Pt wrz 02, 2011 18:22 |
|
 |
Agn0styk
Dołączył(a): Pt wrz 02, 2011 0:48 Posty: 17
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Liza napisał(a): Agn0styk napisał(a): Nie twierdzę, że Boga nie ma. Nie staram się wygrać w warcaby z rodzicami, staram się poznać co ich skłania, że reagują tak, a nie inaczej  Najpierw musisz poznać tabliczkę mnożenia, całki będą znacznie później. Ty próbujesz zajmować się całkami nie znając tabliczki mnożenia. I tego nie wiesz. To normalne. Mając mały zasób wiedzy masz niewielką wiedzę o własnej niewiedzy. Pewnie masz rację. Zatem ostatnie pytanie. Co czeka osoby nie wierzące? 
|
Pt wrz 02, 2011 18:50 |
|
|
|
 |
TomMR
Dołączył(a): N sie 14, 2011 22:15 Posty: 115
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Agn0styk napisał(a): Zatem ostatnie pytanie. Co czeka osoby nie wierzące?  Co do tego pytania to Biblia pisze coś takiego „Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga.” OBJ. 21,8 (BW) ale też 14 Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, 15 podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. 16 Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz. 17 Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] znów odzyskać. 1 I ja akurat ten fragment "Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni." interpretuje (być może błędnie) jako to że na zbawienie mają szansę także nie chrześcijanie Jakoś nie chce mi się wierzyć że Bóg skarze na potępienie te miliony nie chrześcijan którzy mimo to żyli dobrze.Według mnie do zbawienia konieczne jest naśladowanie Jezusa przede wszystkim w jego przykazaniu miłości.Tak wiec ja uważam że człowiek dobry nie wierzący ma szansę na zbawienie
_________________ "Siła bez sprawiedliwości to przemoc. Sprawiedliwość bez siły to nieudolność sosai Masutatsu Oyama
|
Pt wrz 02, 2011 19:37 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Będziemy sądzeni z miłości. Opowiedzieć się jednak będziemy musieli czy wybieramy Boga czy realizację swych celów. Człowiek może nie wybrać Boga. Wielokrotnie pisano o tym na tym forum.
|
Pt wrz 02, 2011 19:44 |
|
|
|
 |
tadeuszek
Dołączył(a): Cz wrz 01, 2011 23:03 Posty: 315
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Agn0styk napisał(a): Zatem ostatnie pytanie. Co czeka osoby nie wierzące?  Jest wiele wyobrażeń na temat tego, co czeka człowieka po śmierci. Na przykład wg Buddyzmu nie ma znaczenia w co wierzysz, bo to tylko wiara. Pytasz o losy posmiertne w mitologii judeochrzescijańskiej? Poczytaj ksiązkę "Śmierć w różnych religiach świata" Kenneth Paul Kramer'a Jesli natomiast interesuje Ciebie co na ten temat mysleli Egipcjanie polecam książkę: Księga Wychodzenia Za Dnia. Tajemnice Egipskiej Księgi Umarłych - Barwika Mirosława. Posmiertne losy w wersji Buddyzmu Tybetańskiego opisuje Tybetańska Ksiega Umarłych.Co do wersji chrzescijanskiej - Kijas Zdzisław 101 pytań o rzeczy ostateczne.
|
Pt wrz 02, 2011 20:30 |
|
 |
Kris65
Dołączył(a): Pt lip 08, 2011 13:30 Posty: 1518
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Cytuj: Zatem ostatnie pytanie. Co czeka osoby nie wierzące? Dokładnie to samo co i wierzące.Nieuchronna śmierć 
_________________ Zdrowego rozsądku życzę...
|
Pt wrz 02, 2011 21:12 |
|
 |
merkaba
Dołączył(a): Wt sty 04, 2011 12:01 Posty: 1123
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Według oficjalnych danych ONZ około 40 krajów dysponuje już „zdolnością nuklearną”, zaś wśród tych, które od lat posiadają broń nuklearną, są takie państwa jak Indie i Pakistan, gdzie istnieje bezustanne ryzyko konfliktu zbrojnego (broń nuklearną posiada także Izrael i Korea Północna).
McNamara, jeden z największych światowych ekspertów od broni nuklearnej, twórca zasad polityki nuklearnego odstraszania, rysował taki oto scenariusz: „Dzisiaj Stany Zjednoczone dysponują w przybliżeniu 4,5 tysiącami strategicznych, ofensywnych głowic nuklearnych”, Rosja ma ich około 3800, podczas gdy Wielka Brytania, Francja i Chiny między 200 a 400 każde (są też inne, bardziej alarmujące scenariusze, mówiące o 30 tysiącach ładunków nuklearnych, z czego 17.500 uzbrojonych). W tej sytuacji nawet traktaty o ograniczeniu zbrojeń nie są rozwiąza-niem, bo gdybyśmy nawet doszli do posiadania „tylko” 3200 głowic nukle-arnych, jak przewidują porozumienia rosyjsko-amerykańskie na rok 2012, mielibyśmy tak czy inaczej nadal „siłę zniszczenia 65 tysięcy razy większą od bomby z Hiroszimy”.
Zatem każde ograniczenie, nawet znaczne, arsenału atomowego, jest, praktycznie biorąc, bez znaczenia, ponieważ „średniej wielkości głowica amerykańska - wyjaśnia McNamara - ma potencjał rażenia 20 razy większy od bomby użytej w Hiroszimie, która 5 sierpnia 1945 roku zabiła w jednej chwili 80 tysięcy osób, a w kolejnych latach liczba ta wzrosła do 200 tysię-cy”. McNamara zilustrował przy tym prawdziwe ryzyko, najbardziej lek-ceważone i może najstraszliwsze: błąd. Wiadomo bowiem, że prezydenci amerykański i rosyjski w przypadku alarmu atomowego muszą podjąć decyzję w przeciągu około 20 minut. „Żeby wypowiedzieć wojnę - zauwa-ża McNamara - potrzebna jest decyzja Kongresu; żeby wywołać holokaust nuklearny wystarczy uchwała podjęta w ciągu kilkunastu minut przez pre-zydenta i jego doradców. I tak od 40 lat”. Wprawdzie od pół wieku nie wybuchł żaden konflikt nuklearny, lecz prawdą jest także to, że wiele razy o mało co do niego nie doszło właśnie na skutek fałszywych alarmów. Takie fałszywe alarmy będą, niestety, co-raz częściej się powtarzać wskutek stosowania nowych technologii. Poja-wia się więc kwestia błędu kalkulacji wynikająca z faktu, że w ciągu zale-dwie 20 minut trzeba zdecydować o odpowiedzi na domniemany atak. McNamara określa takie ryzyko jako „nie do przyjęcia”, ponieważ, „jak by nie było, istota ludzka może się mylić, a błąd popełniony w takich warun-kach doprowadzić może do unicestwienia całych narodów. Kombinacja ludzkiej omylności i broni nuklearnej stwarza bardzo wysokie ryzyko kata-strofy atomowej”. Przykłady można mnożyć. W 1995 roku w Moskwie wzięto ekspery-mentalny pocisk norweski za atak rakietowy. Kontratak z ”walizeczki” Jelcyna został zatrzymany w ostatniej chwili. Ponadto, jak napisał Angelo Baracca, „rosyjski system alarmowy, czyli radar i satelity, jest przestarzały: z 43 satelitów wojskowych niektóre w ogóle nie działają, czas aktywności innych jest już na wyczerpaniu i nie można im zaufać, co sprawia, że przez pewną część doby system pozostaje «ślepy»„. Znane są niektóre „fałszywe alarmy” ataku na USA: wada systemu radarowego w bazie amerykańskiej zasygnalizowała zmasowany atak pocisków sowieckich, podczas gdy było to tylko odbicie światła księżycowego. 3 i 6 czerwca 1980 roku miał miej-sce analogiczny błąd obwodu zintegrowanego komputera. 10 stycznia 1984 roku w bazie w stanie Wyoming w ostatniej chwili uniknięto błędnego startu jednego z balistycznych pocisków interkontynentalnych spowodo-wanego awarią komputera. 29 stycznia 1994 roku Pentagon przyznał, że w ostatnich dwudziestu latach ogłoszono 136 alarmów „po nagłej eksplozji w atmosferze meteoru o mocy tysięcy ton trotylu, która mogła uchodzić za wybuch nuklearny”, czyli takiej, która automatycznie inicjuje amerykańską reakcję skierowaną przeciw hipotetycznemu atakowi rakietowemu. Infor-macje o ”wypadkach” powtarzają się regularnie co roku (ostatnio o mało co nie doszło do starcia dwóch nuklearnych okrętów podwodnych). Re-asumując, świat tańczy na skraju przepaści. „Jesteśmy w krytycznym punkcie dziejów” - konkluduje McNamara. Strony internetowe opisują całą kazuistykę złożoną z setek „fałszywych alarmów”, z powodu których w ciągu ostatnich dziesięcioleci ledwo uniknięto katastrofy na skalę świa-tową. Statystycznie nie do uwierzenia, że dotychczas wszystkie te przy-padki dobrze się skończyły. Wręcz niepojęte zrządzenie losu. To jakby jechać godzinami pod prąd, z dużą szybkością, na zatłoczonej autostradzie, nie powodując wypadku. Wobec takiego scenariusza autentycznym cudem jest to, że nie nastą-piło jeszcze tąpnięcie i że ziemia nie została spopielona wskutek naszego szaleństwa. Jedyne racjonalne wyjaśnienie jest takie, że ludzkość była do-tąd chroniona przed własną głupotą przez Kogoś bardzo potężnego, bardzo dobrego i miłosiernego.
|
Pt wrz 02, 2011 21:27 |
|
 |
buscador
Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13 Posty: 1790
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Agn0styk napisał(a): Zatem ostatnie pytanie. Co czeka osoby nie wierzące? Hmm… gdyby to było średniowiecze to zapewne czekałby Cię stos, dzisiaj (bo podobno jesteśmy bardziej tolerancyjni) co najwyżej uśmiech politowania i umieszczenie Ciebie w tej „piaskownicy” ignorancji, oczywiście przez tych bardziej „oświeconych”.  Ale pewnie chodzi Ci o to co robi Bóg z niedowiarkami.  No cóż, puki co zapewne będzie patrzył pobłażliwie na swoje dziecko które próbuje Go zrozumieć i poczeka aż dorośniesz duchowo i zadasz Mu to jedno, jedyne pytanie. Jedyne, ponieważ dotyczy tylko Ciebie, oraz osobistej relacji z Bogiem. I nie martw się na zapas, bowiem każdy dojrzewa we właściwym dla siebie czasie, jedni zadają „To” pytanie w młodości inni dopiero przed śmiercią, (np. zdeklarowani ateiści)  Przede wszystkim na początku musisz poszukać „własnego” Boga, takiego który „przemówi” do Ciebie, czyli takiego którego Ty zaakceptujesz. Nie wiem czy zauważyłeś ale wszyscy którzy Ci doradzali mieli jakieś motywacje aby wierzyć w Boga, mieli swoje własne wizje które trafiały do ich przekonań lub wyobraźni . Jednym wystarcza motywacja uczuciowa (jak to się mówi - widzą Boga sercem, np. Faustyna), inni natomiast wolą pojmować Go bardziej rozumowo, intelektualnie (Tomasz z Akwinu). Nie jesteśmy jednakowi dlatego każdy potrzebuje innej wizji Boga i Ty także musisz znaleźć swoją własną. Większość religii próbuje ubrać swoich wyznawców w chińskie duchowe mundurki  , bo uważają, że posiadają pełnię prawdy, czyli wszystko inne to „herezja” a Bóg podobno nie lubi heretyków.  Ale zostawmy spory religijne na boku, bo w gruncie rzeczy chodzi o to, że Ty wcale nie musisz być wyznawcą jakiejś konkretnej religii aby zaakceptować istnienie Boga. Z tego co piszesz Twój Bóg byłby bardziej rozumowy a więc idź tym śladem. Na „YouTube” znajdziesz sporo informacji na temat Boga oraz Jego relacji w stosunku do Świata. Tu masz kilka przykładowych linków: http://www.youtube.com/watch?v=Hu7Nx_Sk2YAhttp://www.youtube.com/watch?v=oBw_d5yn ... re=relatedhttp://www.youtube.com/watch?v=AzGsFT9i ... re=relatedJest ich tam więcej, no i oczywiście życzę owocnych poszukiwań 
_________________ Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść
|
Pt wrz 02, 2011 22:19 |
|
 |
MilaMi
Dołączył(a): Śr cze 29, 2011 11:11 Posty: 102
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Agn0styk napisał(a): 1. Dlaczego trzeba podchodzić do spowiedzi w kościołach?
Uważam, że gdyby Bóg istniał i rzeczywiście widziałby nasze grzechy to nie potrzebowałby kapłanów jako pośredników. Dlaczego mam się spowiadać obcej mi osobie ze swoich potknięć, skoro mogę poprosić o odpuszczenie w bezpośredniej modlitwie do Boga. Nie wszystkie wyznania chrześcijańskie praktykują spowiedź W KOŚCIELE katolickim spowiedź podlegała w ciągu stuleci ogromnym zmianom. Początkowo uważano, iż wraz z pokutą jest konieczna tylko w razie popełnienia ciężkich grzechów. Książka Religion in the Medieval West (Religia Zachodu w średniowieczu) podaje: „Do końca VI wieku system pokut był bardzo surowy: sakramentu tego udzielano tylko raz w życiu, obowiązywała spowiedź publiczna, pokuta była długa i uciążliwa”. Jak dotkliwe kary wymierzano? W roku 1052 pewien pokutnik musiał iść boso z Bruges w Belgii aż do Jerozolimy! W książce "Christianity in the West 1400-1700" ("Chrześcijaństwo na Zachodzie w latach 1400-1700") czytamy, że „jeszcze w roku 1700 przy świętych studniach i źródłach można było zobaczyć klęczących katolików zanurzonych po szyję w lodowatej wodzie i odmawiających modlitwy pokutne”. Ponieważ absolucji udzielano nie wcześniej niż po całkowitym odprawieniu pokuty, wiele osób spowiadało się dopiero na łożu śmierci. Kiedy wprowadzono znaną dziś spowiedź? Książka Religion in the Medieval West wyjaśnia: „U schyłku VI wieku mnisi celtyccy we Francji wprowadzili nową formę pokuty. (...) Była to spowiedź indywidualna, w której penitent na osobności wyznawał grzechy kapłanowi. Stanowiła adaptację zakonnej praktyki udzielania porad duchowych”. Według tego starego zwyczaju zakonnicy wyznawali sobie grzechy, by otrzymać duchową pomoc w uporaniu się ze swymi słabościami. Jednakże w wypadku wprowadzonej później spowiedzi indywidualnej Kościół przypisał księdzu znacznie większą „władzę lub moc odpuszczania grzechów” (New Catholic Encyclopedia). A jak to było w przypadku pierwszych chrześcijan? Co miał na myśli Jezus, mówiąc do swoich uczniów: "komu wybaczycie - temu będzie wybaczone"? W wypadku poważnego naruszenia prawa Bożego mężczyźni piastujący w zborze odpowiedzialne stanowiska mieli zbadać sprawę i zadecydować, czy grzesznika należy „związać” (czyli uznać za winnego), czy „rozwiązać” (uniewinnić). Ale czy to znaczyło, że Niebo było zobowiązane podporządkować się orzeczeniom ludzkim? Wcale nie. Jak wyjaśnia biblista Robert Young, wszelkie decyzje uczniów miały zapadać zgodnie z postanowieniami Nieba, a nie na odwrót. Jego zdaniem werset 18 należałoby dosłownie odczytać następująco: Cokolwiek zwiążecie na ziemi, „powinno być tym, co (już) związano” w Niebie. Jezus pozostawił w tej sprawie następujące zalecenie: „Jeśli zaś twój brat popełni grzech, idź i jego winę odsłoń między tobą a nim samym. Jeśli cię posłucha, pozyskałeś swego brata. Ale jeśli nie posłucha, weź ze sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby każda sprawa mogła być potwierdzona ustami dwóch lub trzech świadków. Jeżeli ich nie posłucha, powiedz zborowi. Jeśli nie posłucha nawet zboru, niech będzie dla ciebie po prostu jak człowiek z narodów i jak poborca podatkowy". (Mat 18:15-17) Jezus powierzył uczniom władzę usuwania ze zboru zatwardziałych grzeszników. Zarazem jednak dał swym naśladowcom prawo do okazywania miłosierdzia i przebaczania tym, którzy okazują skruchę. Wcale nie powiedział, iż każde przewinienie trzeba wyznać duchownemu. Pisarz biblijny Jakub pisze w związku z tym: „Choruje [duchowo] kto między wami? Niech przywoła starszych zboru i niech się modlą nad nim, namaściwszy go oliwą w imieniu Pańskim. A modlitwa płynąca z wiary uzdrowi chorego i Pan go podźwignie; jeżeli zaś dopuścił się grzechów, będą mu odpuszczone. Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich” (Jakuba 5:14-16, Bw) Warto podkreślić, że Jan Chrzciciel wezwał do ‛wydawania owoców odpowiadających skrusze’ (Mateusza 3:8; por. Dzieje Apostolskie 26:20). Winowajca okazujący szczery żal porzuca grzeszne postępowanie. Podobnie jak Dawid, król starożytnego Izraela, osoba przejęta skruchą i wyznająca swój grzech Bogu może liczyć na przebaczenie. Dawid napisał: „Grzech mój wyznałem tobie i winy mojej nie ukryłem. Rzekłem: Wyznam występki moje Panu; wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu mego” (Psalm 32:5, Bw). Odprawianie pokuty nie może zapewnić przebaczenia. Może to uczynić tylko Bóg. Bierze wtedy pod uwagę, czego wymaga doskonała sprawiedliwość, ale daje przy tym wyraz swej miłości do rodzaju ludzkiego. Odpuszczenie win jest też przejawem Jego niezasłużonej życzliwości, opartej na ofierze okupu złożonej przez Jezusa Chrystusa, i mogą na nie liczyć wyłącznie skruszeni grzesznicy, którzy zerwali z tym, co złe w oczach Bożych (Psalm 51:9, Bw; Izajasza 1:18; Jana 3:16; Rzymian 3:23-26) A teraz... sam oceń 
|
Pt wrz 02, 2011 22:47 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Czy ŚJ zawsze muszą brać na cel katolików, nawet mimochodem? Nie można pozostać przy własnym wyznaniu MilaMi? Spowiedź uszna jest niezwykle cenna ze względów terapeutycznych, odrzucając nawet element religijny. Grzech głośno wypowiedziany wobec innego grzesznika traci swą moc. Wiele osób odchodząc od konfesjonału przepełnia radość, że znów nawiązali łączność z Bogiem, uzyskali mądre wskazówki dotyczące postępowania. Przyjaciółka/przyjaciel i konfesjonał z mądrym księdzem pozwalają na rodość życia i oszczędzają czas i pieniądze na psychoterapeutę. Spowiedź powszechna nie niesie za sobą takiego pocieszenia duchowego. Człowiek pozostaje sam ze swymi rozterkami duchowymi.
|
So wrz 03, 2011 7:17 |
|
 |
MilaMi
Dołączył(a): Śr cze 29, 2011 11:11 Posty: 102
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Nie "biorę na cel" nikogo, Lizo. Jeśli odniosłaś takie wrażenie, przepraszam. Ja przedstawiam tylko poglądy biblijne na daną sprawę oraz historię kształtowania się praktyk religijnych. Czyż dyskutując o Bogu i Jego prawie nie powinniśmy brać pod uwagę Jego punktu widzenia?
|
So wrz 03, 2011 8:14 |
|
 |
wojwek
Dołączył(a): Pn gru 27, 2010 14:27 Posty: 224
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
MilaMi napisał(a): W wypadku poważnego naruszenia prawa Bożego mężczyźni piastujący w zborze odpowiedzialne stanowiska mieli zbadać sprawę i zadecydować, czy grzesznika należy „związać” (czyli uznać za winnego), czy „rozwiązać” (uniewinnić). Ale czy to znaczyło, że Niebo było zobowiązane podporządkować się orzeczeniom ludzkim? Wcale nie. Jak wyjaśnia biblista Robert Young, wszelkie decyzje uczniów miały zapadać zgodnie z postanowieniami Nieba, a nie na odwrót. Jego zdaniem werset 18 należałoby dosłownie odczytać następująco: Cokolwiek zwiążecie na ziemi, „powinno być tym, co (już) związano” w Niebie.
W takim razie dlaczego werset nie brzmi: Co jest związane w Niebie, zwiążcie i na ziemi? Skoro jest napisane, "co zwiążecie na ziemi, będzie związane w Niebie", to widać tutaj czyn i potem jego następstwo. Później wychodzą różne hocki-klocki jak każdy tłumaczy sobie biblie tak jak mu się wydaje.
|
So wrz 03, 2011 9:30 |
|
 |
Agn0styk
Dołączył(a): Pt wrz 02, 2011 0:48 Posty: 17
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Każdy z was, inaczej interpretuje to co się dzieje z niewierzącymi po śmierci. Różni nas to, że ja nie wierzę w istnienie Boga, nie modlę się do niego, a co za tym idzie nie obawiam się ogni piekielnych. Nie chodzę do spowiedzi, więc teoretycznie moje winy nie zostały mi odpuszczone. Ale co z żalem za grzechy? Nawet jeżeli się nie modlę mam sumienie i potrafię odróżnić złe uczynki od dobrych, mogę żałować swojego postępowania ale nie widzę sensu dzielenia się swoimi złymi uczynkami z obcą mi osobą. Ksiądz, nie jest mi bliski, często księża są wyniośli i opryskliwi, nie trafiają do mnie ich ględzenia, że Bóg mnie pokarze, za moje postępowanie i mój brak wiary w niego.
Lizo, piszesz że spowiedź daje szczęście i radość, że zaoszczędzamy pieniądze na terapiach. Ja żadnego księdza za przyjaciela nie uważałem i wolę omawiać swoje problemy ze znajomymi, dobrymi znajomymi, a nie z kapłanem w konfesjonale. Nie klękam przed nimi, nie całuje ich w rękawy, a otrzymuje szczere odpowiedzi z różnego punktu widzenia. Uważam, że łatwiej jest rozmawiać z przyjacielem niż z księdzem, który podobno oficjalnie jest wybrany przez Boga, a tak na prawdę, księdzem może być każdy, nawet osoba nie wierząca, która zostawi za sobą seminarium i święcenia kapłańskie. Na porządku dziennym jest, że księża grzeszą, ba, nawet przyznają się niektórzy, że w Boga nie wierzą. Odprawiają msze dla setek wierzących osób i tyle. Co z wykorzystywaniem ludzi przez księży? Ksiądz powie do ludzi, trzeba odnowić ogrodzenie na cmentarzu, wybiera osoby i te osoby pracują, ksiądz za ciężką prace mówi "Bóg zapłać" i się cieszy, że nie wydał ani grosza. To samo z kościołem. A co ze chrzcinami? Mój znajomy miał być chrzestnym, poszedł do księdza i co usłyszał? "W kościele dawno Cię nie widziałem, więc nie wiem. Przydałoby się odnowić żyrandol i nowy witraż wstawić.". Papiery dostał, a w portfelu 300zł mniej. Co lepsze, ani witraża, ani nowego żyrandola nie ma do tej pory. Przypomnijmy więc że "Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego".
Kościół to w wielkiej części oszuści, którzy wzbogacają się na "swoich wiernych", czemu Bóg nic z nimi nie robi? Czemu otrzymali święcenia? Nieomylny, wszechwiedzący Bóg, pozwala oszukiwać swoje owieczki. Mało tego, wysyła księży po kolędzie do swoich wyznawców, żeby jeszcze bardziej zasili kieszeń kolędującego kapłana. Potem ksiądz stawia sobie wille, kupuje 2-3 samochody dobrej klasy prosto z salonu, kupuje ziemię i płodzi dzieci, żeby miał kto po nim to wszystko odziedziczyć. A naiwni jeszcze przed takim kapłanem klęczą, jak przed samym Bogiem i z własnej woli co niedzielę udzielają księżom kolejnego zastrzyku gotówki. Czy ktoś z was kiedyś widział co się dzieje z tymi pieniędzmi? Dostajecie faktury, że idą na cel, na który zapowiada ksiądz, że są zbierane? Nie. Bo kościół ma olbrzymią władze, niedawne wydarzenia z przeniesieniem krzyża były tego przykładem. Katolicy, wierzący ruszyli z pięściami i nogami żeby się bić za krzyż. Paranoja, to po prostu skandal. Jak wasz Bóg na to zareagował? Dlaczego pozwala swoim owieczkom taplać się w nienawiści i agresji do bliźniego, którego powinni miłować?
Gdzie tutaj jest sens? Gdzie był sens w inkwizycji, która mordowała ludzi w imię Boże? Taki Bóg jest miłosierny, że zamiast odpuszczać grzechy lub zostawić duszyczki, które pobłądziły - nasyłał na nich morderców z krzyżem na ubraniu? To po prostu szaleństwo, zabijać w imię Boga, nienawidzić w imię Boga, przeklinać w imię Boga. I ja niewierny potrafię to zrozumieć, ja nie wierzący w Boga odczuwam niesmak do takiego postępowania, do mordowania, nienawiści i agresji. Ktoś tu wspomniał o paleniu na stosie. Czy zdajecie sobie sprawę jak u nas w imię boże wyglądały takie egzekucje? Sąsiadka donosiła na sąsiadkę, że jest nie wierna i zaczarowała krowy, żeby nie dawały mleka. Karą był stos, jeżeli się nie spaliła, to Bóg ją miłuje i może zostać uwolniona. Zawiązywano też ręce i nogi takich osób, żeby następnie przywiązać im kamień do szyi i wrzucić na głęboką wodę. Jeżeli wypłynie to znaczy, że jest niewinna i zasługuje na miłosierdzie Boże, jeżeli nie wypłynie to pomiot szatana. A co z Ku Klux Klanem? Polowania na ludzi o ciemnej karnacji bo Bóg tak chciał?
Czasy się zmieniły, społeczeństwo jest bardziej tolerancyjne. Mimo wszystko dalej słychać o fanatykach mordujących z imieniem waszego Boga na ustach. To syn zabił matkę bo Bóg mu powiedział, że była demonem. To samobójstwa, żeby zbliżyć się do Boga, a przecież samobójstwo to grzech. Gdzie w tym sens? Co wasz Bóg robi, żeby temu zapobiec? Przygląda się i ubolewa? Jest wszechmogący i nic z tym nie robi? Pozwala się oczerniać bo to sprawdzian dla wierzących?
|
So wrz 03, 2011 14:05 |
|
 |
buscador
Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13 Posty: 1790
|
 Re: Szukam odpowiedzi na temat wiary - wskażcie mi drogę.
Z tego co piszesz to masz raczej problemy z Kościołem - Instytucją a nie Bogiem. Ja nigdy nie przestałem wierzyć tylko dla tego, że któryś z księży był nieuczciwy, niegrzeczny, et cetera… I prawdę mówiąc nie powinno cię to dziwić w końcu to także ludzie tacy jak Ty. Jeśli miałoby Cię to pocieszyć  to, wszyscy, prędzej czy później i tak muszą zdać rachunek ze swojego życia przed Bogiem albo raczej przed samym sobą. „Tam” jesteśmy „nadzy” (albo jak w tej piosence „pójdziesz boso”), bo tam nie można już ukryć niczego co się zrobiło lub nie zrobiło i tam każdy sam sobie nałoży adekwatną pokutę. Jezus powiedział - nie sądźcie a nie będziecie sądzeni, albo jaką miarką mierzysz taką ci odmierzą… a więc nie zajmuj się innymi, Ty masz zająć się sobą oraz poszukiwaniem własnego Boga, Tego który jest w Tobie a nie gdzieś w chmurach czy Kościele – instytucji.
_________________ Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść
|
So wrz 03, 2011 14:57 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|