Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: przypadek mojej wiary
Karolina_1986 napisał(a): Sapper, Dzięki za odpowiedź. Co do objawień narazie nie chcę się wypowiadać bo przez odpowiedź @Szukającego w drodze w tym temacie to musze sobie to przemyśleć. Cieszy mnie, że jesteś osobą, która trwale uwierzyła, co do zdjęcia- pierwsza myśl to taka, że chciałabym je zobaczyć a druga to taka, że nie chcę żeby uszanować Twoje stanowisko. Masz też rację, że ludzie czasami nie dostrzegają niektórych rzeczy, może być tak i ze mną, chociaż nie ukrywam, że szukam. Rok po śmierci taty dopiero postanowiłam opuścić osobę z którą się związałam. Cały czas udawałam ze byłam szczęśliwa i nie chciałam się nikomu przyznać, że jest mi bardzo źle. Tłumaczyłam sobie, że tata czuwa nade mną z góry i w taki sposób chciał mi pomóc, bo z ziemi nie mógł. Pomógł mi zostawić tamta osobę i związać się z kimś dobrym, dzięki czemu jestem szczęśliwa. Ja się tutaj dopatruję aspektów psychologicznych, a właściwie inaczej. Wiara toczy walkę z psychologią Mylisz się - wiara to nie psychologia. Było to 20 lat temu, tragicznie zginął 8 letni synek brata mojego męża. Rozpaczy rodziny nie muszę chyba opisywać. Kilka miesięcy po tej tragedii rozmawiałam z matką dziecka, pogrążonej w totalnej rozpaczy i tak jak Ty ubolewającej, że mały śnił się niemal wszystkim z rodziny znajomym, a tylko jej ani razu sie nie przyśnił. Tłumaczyłam jakoś nieporadnie. Na drugi dzień moja 11 letnia wtedy córka rano wstała i przeraził mnie jej wygląd - oczy szkliste, szeroko otwarte, jakby nie rozumiejące, wypisz-wymaluj ćpunka. Zbadałam, zmierzyłam temperaturę - nic. Chciałam zatrzymać w domu, ale uparła sie i poszła do szkoły. Po powrocie ze szkoły niewiele zmieniło sie w jej wyglądzie. Pomalutku zaczęłam dopytywać i wreszcie mi opowiedziała - był u niej zmarły brat. Wiedziała w tym śnie, że on nie żyje, najpierw pojawił sie w towarzystwie niezwykłego światła, które najbardziej ja przeraziło. Więc światło znikło i dzieciaki rozpoczęły rozmowę. Córka tłumaczyła, że niepotrzebnie wyjechali na wczasy, bo w domu nie zdarzyłby sie wypadek. Na to mały jej odpowiedział, że taki los był mu pisany, miał przeżyć tylko te 8 lat. Opowiadał jej wiele innych rzeczy, ale głownie to prosił aby powiedziała jego matce, że jest bardzo szczęśliwy, że jest obok niej, ale nie będzie do niej przychodził w snach bo to by potęgowało jej rozpacz. Przyjdzie w odpowiednim czasie. Córka powtarzała, że jeszcze po kilku godzinach czuje jego dotyk i pocałunek w policzek. Oczywiście natychmiast pojechałam do szwagierki, przekazałam wszystko co usłyszałam od córki. Po przyjęciu tego przekazy, wyciszeniu, szwagierce zaczął sie śnić zmarły synek. Nadmierna rozpacz, niezdolność pogodzenia sie z odejściem zmarłego może stanowić własnie blokadę. Nikt mnie nie przekona, że moja wtedy 11 letnia córka wymyśliła ten sen, lub był to jedynie aspekt psychiczny.
|
Cz sie 25, 2016 8:21 |
|
|
|
 |
Karolina_1986
Dołączył(a): Śr sie 24, 2016 12:23 Posty: 9
|
 Re: przypadek mojej wiary
Masz rację, że Bóg słyszy nas wszędzie, w kościele, w domu, na chodniku, w myślach, w słowach. Tylko, że modlitwa w kościele to nie jest taka zwykła modlitwa. My wtedy wypełniamy polecenie Chrystusa i na Jego pamiątkę dokonujemy uczty eucharystycznej, tak jak On z uczniami w wieczerniku. Po to idziemy do kościoła na mszę, aby "to" czynić na Jego pamiątkę. Nie musi to się wcale odbywać w kościele, może na dworze, na plaży, wszędzie, ale potrzeba do tego duchownego i kilka innych rekwizytów (w tym stół = ołtarz). Tego samego sama na ulicy nie zrobisz, po to jest kościół (jako budynek).To jestem w stanie zrozumieć poprzez tradycję, to samo ze spowiedzią, też tradycja, która ma gdzieś źródło, ale przez x lat się przekształcała (tak jak niektóre drogiazgi podczas mszy Świętej i w zależności też zresztą od Kościoła w Kościoła w którym jest sie na mszy). Cytuj: Stwierdziłam nawet, że po co mam się spowiadać księdzu skoro mogę zrobić to w myślach i też zostanę wysłuchana. Bóg Cię wysłucha, w myślach możesz osiągnąć żal doskonały i przepustkę do zbawienia, jednak nie jest to takie proste. Spowiedź to nie tylko odklepanie paru formułek, wypowiedzenie swoich złych uczynków i gitara. Spowiedź to żal za grzechy, spowiedź to postanowienie poprawy, spowiedź to zadośćuczynienie i pokuta. Bez tego, samo wyznanie grzechów nie sprawia, że mamy za sobą ważną spowiedź. Natomiast czemu wyznajemy te grzechy Bogu przezksiędza? Bo Jezus, czyli Bóg tak sobie zażyczył. Pan Bóg powiedział: odpuszczę Wam grzechy, ale aby to uczynić musicie je w taki, a nie inny sposób wyznać (to oczywiście nie jest ani cytat ani parafraza, ale duże streszczenie moimi słowami). Teoretycznie żyjąc doskonale nie potrzebujesz spowiedzi, tylko kto potrafi żyć doskonale? No i rezygnując ze spowiedzi, rezygnujesz w pełnym udziale uczty eucharystycznej.Najbardziej w tym boli mnie fakt, że ksiądź to też człowiek i ma prawo do własnych opinii, do osądów: - jeden ksiądź da rozgrzeszenie za dany grzech a drugi ksiądź nie da - do tego czy zgodzi się na wprowadzenie prochów do kościoła czy nie (a sama byłam na pogrzebach gdzie ksiądź się nie zgodził, a byłam tez na takich na które się inny ksiądź zgodził) - do tego czy udzieli nieślubnemu dziecku sakramentu chrztu czy nie - do tego a jaki sposób pozwoli przystroić kościół parze młodej - do tego jaki cennik ustali dotyczący sakramentów (sama przy pogrzebie taty tego doświadczyłam plus zakonnica która zaśmiała się ze jej brat przeżył mając perforację wrzodów w żołądku a mój tata nie- uwierz mi, że miałam ochotę ją wyklnąć za to) - plus inne przypadki Cytuj: Wszystkie objawienia, które kiedykolwiek miały miejsce to były nie prawdziwe objawienia tylko coś co ma związek z psychiką ludzką, ze zmianymi chemicznymi zachodzącymi w głowie (a wiem, że w głowie może powstać wszystko co chcemy albo i często to czego nie chcemy, świadczą o tym chociażby choroby psychiczne kiedy ludzie nie wiedzą co robią, co mówią). Przede wszystkim nie musisz wierzyć w objawienia po Chrystusie, a przynajmniej się nimi zajmować. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa wystarczyło jako doskonałe świadectwo. Jednak do meritum. W jaki sposób sobie wyobrażasz objawienia? Że człowiek zobaczy obraz anioła swymi oczami? Jeśli tak, to mamy tutaj do czynienia ze zmianami fizycznymi zachodzącymi przy przesyle i odbiorze światła przez człowieka. Aby zobaczyć cokolwiek musi paść odpowiednio wiązka światła. Ja osobiście nie mam nic przeciwko temu, by Bóg objawiał się ludziom przez zmiany chemiczne, ale nie robi mi również różnicy, jeśi objawi się przez zmiany w padaniu światła. Jest Bogiem, więc niech się objawia jak chce. Natomiast co do słów, że w głowie może powstać wszystko co chcemy. Czy masz jakieś dowody na to? Ja bym chciał móc być talentem muzycznym, ale do tego trzeba odpowiednich zmian chemicznych na moich półkulach...Pisząc ten punkt miałam na myśli np moją babcię, która ma demencję starczą i pewnego dnia wydawało się jej, że umarła i jest w niebie, mówiła tak realistycznie, że mi szczena opadała. Mówię też o ludziach, którzy też tak bardzo chcąc cos zobaczyć, że na prawde to widzą i opowiadają innym. A pisząc o zmianach chemicznych miałam na myśli zmiany zachodzace w ludzkim mózgu. Też chciałabym być talentem muzycznym, ale mam za mało wiary w siebie i cieprliwości;) Cytuj: Stąd chyba powstała wiara i pomysł, że Bóg istnieje Co ciekawe wiara powstała dużo wcześniej niż nam się wydaje, róźne źródła datują pochówki ludzi na okres przed 20-25 tysiącami lat. Inne źródła wskazują, że jakieś 20 tys. temu ludzie jeszcze nie umieli mówić tak jak dziś, acz wydawali już jakieś dźwięki, zalążek mowy. Więc możliwe, że wiara była przed językiem. Tego nie zbadamy nigdy dokładniej, jednak uważam za fenomenalne, że wiara w istnienie Boga lub bogów (coś ponad człowieka) była nierozerwalnie związana z bytem ludzkim od zarania dziejów. W chrześcijaństwie uznaje się, że nauka Boga, Jego plan zbawienia jest tak napisany aby odpowiadać rozwojowi duchowemu i intelektualnemu człowieka. Dlatego Stary Testament jest skierowany pod Żydów i pisany innym językiem niż Nowy Testament. Dlatego dziś nie robimy wypraw krzyżowych, tylko miłujemy bliźnich, jak Chrystus nakazał. Sądzę, że ta wędrówka do Boga zaczęła się już w tej przysłowiowej jaskinii na terenach dzisiejszej Rosji te 25 tys. lat temu. Choć oczywiście może to być raczej pośredni dowód na istnienie Boga. [Na marginesie marginesów, nawet takie pojęcie jak własność prywatna nie towarzyszy nam "od zawsze". Natomiast wiara tak.]Tutaj też nie potrafię się z Tobą do końca zgodzić, wg mnie człowiek od zawsze musiał czuć nad sobą jakiś "bat". Małym dzieciom sie mówi, że jak będą niegrzeczne to Bozia ich skrzyczy. Dorośli wierzący boją się tego, że jak będą źle postępować to pójdą do piekła, albo coś złego ich spotka wzamian za grzeszność. A osoba niewierząca powie, że "a zawaliłem, trudno" (bierze wine na siebie lub też obwinia innych jesli ma ku temu powody). Zostańmy jednak w temacie dowodów. Tutaj masz króką rozprawkę na temat historyczności Jezusa: http://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/2003441#h=2 , o istnieniu Apostołów sama musisz poszukać, bo źródeł jest mnóstwo. Do tych dowodów tam dorzucę jeszcze Całun Turyński. Jak wyżej napisano, sam świat tak wspaniały i cudowny jest dowodem istnienia Boga (chociaż zrozumiem, jeśli to odrzucisz). Istnieją także dowody poprzez uzdrowienia ludzi. Więcej dowodów znajdziesz też tutaj: http://www.teologia.pl/m_k/zag01b.htm Dla mnie dobrym dowodem na istnienie Boga jest fakt, że Jego prawa są całkowicie dobre, nie nakazują nic złego, a prowadzą do szczęścia. Mało tego, one świetnie regulują życie społeczne i dziś!Zapoznałam się z powyższymi, ale kurczę, też zbytnio do mnie nie przemawiają te fakty. Cytuj: Są też przypadki ludzi którzy chyba kompletnie zatracili się w tej swojej wierze albo jest zbyt sztuczna i pozbawiona rozsądku (np ludzie którzy chodzą do kościołą na pokaz a w rzeczywistości są bardzo źli). O faryzeuszach mówił sam Chrystus, na forum też mnóstwo dyskusji. Nie brakuje dziś osób fałszywych, nie brakuje ich ani w rodzinie, ani wśród przyjaciół, ani w Kościele, ani w pracy. Po prostu niektórzy przedkładają nad Boga swoje prywatne wygody i grzeszki, swoich bożków (pieniądz, zemsta itp.). Cóż począć. Grzech towarzyszy nam od pamiętnego "jabłka Ewy i Adama". Nie wiem natomiast, w czym wiara katolicka pozbawiona jest rozsądku? Co nielogicznego w niej jest?Tutaj muszę przyznać Ci rację, może nie potrafię się pogodzić z tym, biegający do kościoła są nieuprzejmi, nawet hamscy, kłamliwi, często nic nie zrobią a do wszystkich mają pretensję, że próbowali a zrobili źle (duzo by mówić). Ja staram się żyć dobrze, brzydze się takimi zachowaniami ludzi, które wymieniłam wyżej. Staram się zawsze oceniać sytuację na zimno a nie w emocjach. Cytuj: ja nie potrafię logicznie myśleć i do tego wierzyć. Z jednej strony wątpisz w istnienie jakiegokolwiek Boga (tak?), z drugiej zagłębiasz się w zrozumieniu nauk chrześcijańskich. Poznanie pochodzenia i celu spowiedzi, bez uwierzenia w Boga nie pomoże. To tak, jakby nie rozumieć dlaczego 2+2=4, ale wiedzieć, że pierwiastek z 4 to dwa. Mówiąc kolokwialnie, od tyłu strony byśmy się do tego zabierali. Chciałbym więc, żebyś powiedziała, w co wierzysz, czy we wszechmocną naukę, czy w jakieś coś, co stworzyło wszystki i sobie jest, czy w duchy, czy w reinkarnację, czy w słońce (kult solarny), czy jednak w jakiegoś jednego Boga? Ja wierzę w miłość i w ludzi (chociaż przyznam się szczerze, że po śmierci taty w nią zwątpiłam, ponieważ łączyła nas niezwykła więź, przyjaźń i byłam wściekła, że pomimo tego on nawet nie postarał się o jakieś poruszenie przedmiotem, o jakiś mały głos, byle tylko bym się przekonała, że on jest przy mnie, że czuwa i że jest mu dobrze- chciałabym chyba poznać opinię ludzi dotyczacą faktycznych oznaków z tamtego świata) Możliwe, żę wierzę w Boga, ale tego nie wiem. Każdy ma swoje własne percepcje, kazdy ma własne poczucie wiary. Możeliwe że moja wygląda właśnie tak. Jakiś czas temu prowadziłem podobną dyskusję tutaj: viewtopic.php?f=27&t=38180 . Wiem, że Twój przypadek jest inny, bo każdy z nas inaczej pojmuje, innego słowa potrzebuje. Może tam znajdziesz kilka odpowiedzi na Twoje wątpliwości. Polecam także poznać, czym jest wiara w praktyce, mądra wykładnia tego, czego od nas Bóg oczekuje, tego jak dobrze żyć, bo dobrze umrzeć: https://www.youtube.com/user/Langustanapalmie/videos[/quote] Widzę, że Eunice 99 ma podobny problem, czytając jej wypowiedzi mam wrażenie że słucham siebie.
|
Cz sie 25, 2016 9:10 |
|
 |
Karolina_1986
Dołączył(a): Śr sie 24, 2016 12:23 Posty: 9
|
 Re: przypadek mojej wiary
Mylisz się - wiara to nie psychologia. Było to 20 lat temu, tragicznie zginął 8 letni synek brata mojego męża. Rozpaczy rodziny nie muszę chyba opisywać. Kilka miesięcy po tej tragedii rozmawiałam z matką dziecka, pogrążonej w totalnej rozpaczy i tak jak Ty ubolewającej, że mały śnił się niemal wszystkim z rodziny znajomym, a tylko jej ani razu sie nie przyśnił. Tłumaczyłam jakoś nieporadnie. Na drugi dzień moja 11 letnia wtedy córka rano wstała i przeraził mnie jej wygląd - oczy szkliste, szeroko otwarte, jakby nie rozumiejące, wypisz-wymaluj ćpunka. Zbadałam, zmierzyłam temperaturę - nic. Chciałam zatrzymać w domu, ale uparła sie i poszła do szkoły. Po powrocie ze szkoły niewiele zmieniło sie w jej wyglądzie. Pomalutku zaczęłam dopytywać i wreszcie mi opowiedziała - był u niej zmarły brat.- zmarły brat czy kuzyn? Wiedziała w tym śnie, że on nie żyje, najpierw pojawił sie w towarzystwie niezwykłego światła, które najbardziej ja przeraziło. Więc światło znikło i dzieciaki rozpoczęły rozmowę. Córka tłumaczyła, że niepotrzebnie wyjechali na wczasy, bo w domu nie zdarzyłby sie wypadek. Na to mały jej odpowiedział, że taki los był mu pisany, miał przeżyć tylko te 8 lat. Opowiadał jej wiele innych rzeczy, ale głownie to prosił aby powiedziała jego matce, że jest bardzo szczęśliwy, że jest obok niej, ale nie będzie do niej przychodził w snach bo to by potęgowało jej rozpacz. Przyjdzie w odpowiednim czasie. Córka powtarzała, że jeszcze po kilku godzinach czuje jego dotyk i pocałunek w policzek. Oczywiście natychmiast pojechałam do szwagierki, przekazałam wszystko co usłyszałam od córki. Po przyjęciu tego przekazy, wyciszeniu, szwagierce zaczął sie śnić zmarły synek. Nadmierna rozpacz, niezdolność pogodzenia sie z odejściem zmarłego może stanowić własnie blokadę. Nikt mnie nie przekona, że moja wtedy 11 letnia córka wymyśliła ten sen, lub był to jedynie aspekt psychiczny.[/quote]
Ciekawe to co piszesz, jest w tym coś. A nie było tak, że podsłuchała kiedyś rozmowę dorosłych na ten temat? Z drugiej jednak strony faktycznie ciężko uwierzyć w to, że jest to wymyślona historia bo 11 letnie dziecko chyba takich słów by nie wypowiedziało.
|
Cz sie 25, 2016 9:31 |
|
|
|
 |
Karolina_1986
Dołączył(a): Śr sie 24, 2016 12:23 Posty: 9
|
 Re: przypadek mojej wiary
Cytuj: Chcialbym pomoc kazdemu i chcialbym aby zobaczyl to co ja, ale wiem ze nie wszyscy zrozumieja to prawidlowo. To ze sobie tlumaczylas to tylko psychologiczne wylumaczenie samej sobie, tj umyslowi, a w duszy-sercu wierzylas ze twoj tata czuwa nad toba i wlasnie ta wiara umozliwila to co sie stalo. Dusza wierzyla w to co umysl odrzucal. Gdybys np. zobaczyla jak wyglada Przeistoczenie podczas Eucharystii to z pewnoscia nie miala bys watpliwosci, ale tu tez wystapia by sytuacja o ktorej pisalem, tzn. nie byla by to juz twoja wiara tylko wiedza, wiec miala bys problem jak uzyskac zbawienie bo z pewnoscia nie poprzez wiare ktorej juz od takiego momentu nie masz, a tylko wiedze o istnieniu Boga. "Blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli". Przeistoczenie podczas Eucharystii- trochę temat mi obcy, nie wyobrażam sobie jak można to zobaczyć?
|
Cz sie 25, 2016 9:55 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: przypadek mojej wiary
Karolina_1986 napisał(a): Ja chcę poznać tą prawdę... .. Bo ja nie potrafię logicznie myśleć i do tego wierzyć. Albo jedno albo drugie. Wszystko tłumaczę sobie na swój język, wszystko muszę uzasadnić .. Ale tej głębokiej prawdy nie da się poznać do końca, - to przekracza nasze ludzkie umiejetności i zdolności! Możemy tylko ją poczuc, gdy nas dotknie, rozpoznac, że teraz, tutaj własnie jest. I odpowiedzieć na nią .. chyba pokorą. Pozdrawiam 
|
Cz sie 25, 2016 12:19 |
|
|
|
 |
Szukający_W_Drodze
Dołączył(a): So sie 06, 2016 20:42 Posty: 120
|
 Re: przypadek mojej wiary
@Karolina_1986Cytuj: To jestem w stanie zrozumieć poprzez tradycję, to samo ze spowiedzią, też tradycja, która ma gdzieś źródło, ale przez x lat się przekształcała (tak jak niektóre drogiazgi podczas mszy Świętej i w zależności też zresztą od Kościoła w Kościoła w którym jest sie na mszy). Nie wiem za bardzo, co dla Ciebie znaczy tradycja. Jezus nakazał czynić na Jego pamiątkę ucztę eucharystyczną i to się dzieje na mszy świętej, dokładnie to. Po to ona też jest. Taka uczta po prostu, tylko dla duszy. Co do spowiedzi, to zmienia się tylko zewnętrzna forma, tak aby iść z duchem czasu (i z Duchem Świętym). Cel i sedno to samo. Można to porównać do podręcznika matematyki w szkole i jego kolejnych wydań. Przy tej samej podstawie programowej mamy tę samą treść, ale różne sposoby przedstawienia informacji. Dzisiaj jesteśmy społeczeństwem obrazów (polecam literaturę fachową, naprawdę ciekawy temat), dlatego książki mają ich dużo więcej niż kiedyś. Tak samo jest i z naszym wstydem, moralnością, prywatnością, inaczej to odczuwamy, stąd ta ewolucja. Cytuj: Najbardziej w tym boli mnie fakt, że ksiądź to też człowiek i ma prawo do własnych opinii, do osądów: - jeden ksiądź da rozgrzeszenie za dany grzech a drugi ksiądź nie da - do tego czy zgodzi się na wprowadzenie prochów do kościoła czy nie (a sama byłam na pogrzebach gdzie ksiądź się nie zgodził, a byłam tez na takich na które się inny ksiądź zgodził) - do tego czy udzieli nieślubnemu dziecku sakramentu chrztu czy nie - do tego a jaki sposób pozwoli przystroić kościół parze młodej - do tego jaki cennik ustali dotyczący sakramentów (sama przy pogrzebie taty tego doświadczyłam plus zakonnica która zaśmiała się ze jej brat przeżył mając perforację wrzodów w żołądku a mój tata nie- uwierz mi, że miałam ochotę ją wyklnąć za to) - plus inne przypadki
Ad. 1 Ale wiesz, że spowiedź ma swoje warunki i jeśli ich nie spełniłaś, a ksiądz "da" Ci rozgrzeszenie, to jest ono nieważne? Ksiądz nie jest Bogiem, nie zna Twoich myśli, sumienia, faktów. Niektórzy księża są bardziej wnikliwi, inni mniej. Niektórzy bardziej szanują i pragną zrozumieć, inni są chytrzy na pieniądze. Jeśli spełnisz warunki spowiedzi, to nikt nie ma prawa Ci odmówić rozgrzeszenia i możesz się kłócić ze spowiednikiem, możesz złożyć skargę. Musisz tylko pamiętać, że aby się oczyścić z grzechu musisz przestać go robić, musisz uświadomić sobie, że jest on złem, a dodatkowo podjąć szczere postanowienie poprawy. To ostatnie jest bardzo istotne, w skrócie, musisz wyobrazić sobie adekwatną sytuację i szczerze sama przed sobą odpowiedzieć, czy postąpiłabyś tak samo, czy zgrzeszyłabyś znowu. Jeszcze ważna uwaga, co do rozgrzeszenia, ono nigdy nie zależy od czynów w przyszłości. Ad. 2 Są różni ludzie. Księża nie reprezentują Boga. Oni mogą się mylić, czynić źle, nawet wbrew Pismu. Ad. 3 Powinnaś była złożyć skargę, tępić jak najbardziej takie zachowania. Powiedzieć jej, że postępiła niekatolicko i wbrew nauce Boga. Nie ludzie są święci, ale Bóg i Pismo, dlatego w szukaniu wiary musisz patrzeć w tę stronę, nie na ludzi. Co do cenników, to jest to obrzydliwe. Jasne, że Kościół jako wspólnota musi utrzymywać duchownych, jednak nie może ich wyzyskiwać. Jednak to problem ludzi, nie wiary. Cytuj: Tutaj też nie potrafię się z Tobą do końca zgodzić, wg mnie człowiek od zawsze musiał czuć nad sobą jakiś "bat". Małym dzieciom sie mówi, że jak będą niegrzeczne to Bozia ich skrzyczy. Dorośli wierzący boją się tego, że jak będą źle postępować to pójdą do piekła, albo coś złego ich spotka wzamian za grzeszność. A osoba niewierząca powie, że "a zawaliłem, trudno" (bierze wine na siebie lub też obwinia innych jesli ma ku temu powody). Spójrz, mówisz "według mnie", jednak to nie jest żaden argument w rozmowie o istnieniu Boga, nie jest naukowy. Natomiast te dane o początkach języka i o pochówkach ludzi pierwotny są danymi naukowymi, nie musisz się z nimi zgodzić, no ale takie są te fakty. Nie wiemy, w co ci ludzie wierzyli, nie ma dowodów, iż wierzyli w kary boskie... Jednak jeśli chowali ludzi i zostawiali im w grobach jakieś rekwizyty, to musiało to być związane z życiem pozagrobowym. A więc myśl o życiu pozagrabowym, o istnieniu życia po śmierci, myśl o Bogu była przed pojawieniem się złożonego języka, w którym te idee można by dobrze oddać, dla mnie jest to niezwykłe. Dużo poważniejszą sprawą jest kwestia tego "Bozia (...) skrzyczy", czy "Bóg cię pokarał". Takie słowa są sprzeczne z moim przekonaniem. Bóg nas kocha, nie ma powodu by nas dodatkowo jakoś karać, skoro grzech ludzki sprowadza na nas wystarczająco cierpień. Moim zdaniem, kto tak mówi drugiemu człowiekowi, krzywdzi go, osłabia jego wiarę. Co do sprawy piekła, to jest jeszcze takie coś jak żal doskonały, ratunek przed śmiercią, który można zawsze "zażyć". Natomiast nikt nie ma wiedzy i prawa, by stwierdzić, że ktoś pójdzie do piekła (nawet, że on sam tam trafi). Natomiast ta kara za grzeszność nie jest wymysłem i spotyka nawet niewierzących. Jeśli kogoś pobijesz, poniesiesz tego konsekwencje (sąd, ludzie będą Ci niechętni, a może ofiara zapragnie odwetu i Cię też pobije?), jeśli będziesz kogoś pomawiać, obgadywać, obrażać, to możliwe, że ludzie Ci przestaną ufać, może ktoś Cię będzie obgadywać, obrażać. Czasem te skutki są widoczne w dalekiej przyszłości. Przecież niewierzący też nie zabije kogoś, kto go denerwuje. Nie zabije, bo albo jest to sprzeczne z jego moralnością, albo boi się kary. Ja jestem wierzącym a też za swoje porażki obwiniam siebie. Jeśli ktoś mi "dokuczy", to jego obwiniam. Zwalanie na Boga odpowiedzialności za wszystkie niepowodzenia jest najlepszą drogą do odejścia od Niego. Zasada jest jedna: od Boga nie pochodzi nic złego, pochodzi tylko dobro. Cytuj: Tutaj muszę przyznać Ci rację, może nie potrafię się pogodzić z tym, biegający do kościoła są nieuprzejmi, nawet hamscy, kłamliwi, często nic nie zrobią a do wszystkich mają pretensję, że próbowali a zrobili źle (duzo by mówić). Ja staram się żyć dobrze, brzydze się takimi zachowaniami ludzi, które wymieniłam wyżej. Staram się zawsze oceniać sytuację na zimno a nie w emocjach No to tak samo jak ja. Z tym, że ja się godzę na zasadzie przyjęcia do wiadomości. Najważniejsze, byśmy sami nie popadli w jakieś złe zachowania. Cytuj: Ja wierzę w miłość i w ludzi (chociaż przyznam się szczerze, że po śmierci taty w nią zwątpiłam, ponieważ łączyła nas niezwykła więź, przyjaźń i byłam wściekła, że pomimo tego on nawet nie postarał się o jakieś poruszenie przedmiotem, o jakiś mały głos, byle tylko bym się przekonała, że on jest przy mnie, że czuwa i że jest mu dobrze- chciałabym chyba poznać opinię ludzi dotyczacą faktycznych oznaków z tamtego świata) Ja nie wierzę w miłość i ludzi, bo wiem, że to istnieje. Dlaczego oczekujesz jakichś znaków od Twojego taty? Przecież nie wiesz jak jest po śmierci, skąd to oczekiwanie, że dusza ma takie możliwości i wolę? Ja kocham swoją dziewczynę, ale czasem nie mogę z nią się spotkać, bo muszę wykonać inną czynność (np. gdzieś pojechać). Nie jest to dowód mojej niemiłości. Dusza Twojego taty może doznawać teraz doskonałości i piękna Boga, to może być takie zajęcie. A może po prostu dusze nie mają takiej "funkcji" jak poruszanie przedmiotami, a może wymaga to zgody Boga. Nie wiem tego, chyba nikt nie wie. Cytuj: Możliwe, żę wierzę w Boga, ale tego nie wiem. Każdy ma swoje własne percepcje, kazdy ma własne poczucie wiary. Możeliwe że moja wygląda właśnie tak. Jeśli wierzysz, to musisz być przekonana o Jego trwaniu (istnieniu). Nie krytykuję Twojej wiary, ale skoro tu jesteś, to czegoś szukasz, nie czujesz się szczęśliwa pod tym kątem, nie jesteś zadowolona z tego miejsca, do którego doszłaś. Moja wiara przekazała mi system zasad moralnych, który bardzo dobrze objaśniła, i który objaśnia się sam każdego dnia. Każda wiara ma taki swój system wartości, najważniejsze, to go przestrzegać i dobrze żyć. Czasem ta wiara w Boga przychodzi sama niespotykana, czasem trzeba czasu, czasem poznania zła tego świata. Na pewno nie ma jakiegoś dowodu naukowego na istnienie Stwórcy, no bo jest to wiara. Jednak są dowody pośrednie, które przekonują większość ludzi na świecie. Trzymam kciuki, żebyś odnalazła Boga, bo On Cię kocha.
_________________ Bóg jest duchem, dowiedz się więcej o tym fakcie!
|
Cz sie 25, 2016 13:46 |
|
 |
Robek
Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04 Posty: 6825
|
 Re: przypadek mojej wiary
Szukający_W_Drodze napisał(a): Źle się wyraziłem, jasne, że Jezus nie mówił "macie wyznawać grzechy księdzu". Spowiedź na przestrzeni lat zmieniała formy, jednak jej cel jest jeden. To w jakiej formie istniała spowiedź 2000 lat temu? Szukający_W_Drodze napisał(a): Co dokładnie ludzie pierwotni uznawali za Boga jest niezbadane (chyba, że masz dane, chętnie się zapoznam). Natomiast nie idzie tu, o konkretny kult, ale o ideę istnienia istoty nadprzyrodzonej, która o wszystkim decyduje oraz o koncepcję życia po życiu. Koncepcja życia po życiu jest powodem tego że ludzie boją sie śmierci, natomiast Bogiem stawało sie coś czego sie bano, czego nikt nie mógł ogarnąć, i przykładowo takim czymś było słońce. I wtedy wystarczy połączyć takiego Boga słońca, ze stachem przed śmiercią, i już mamy religie, której podstawą jest słoneczny Bóg który nas ochroni przed śmiercią. Szukający_W_Drodze napisał(a): No cóż, nie udało się jednoznacznie potwierdzić koncepcji obalających te dowody. Też trudno wymagać, aby o Jezusie nagle pisano na całym świecie, wówczas nie było globalizacji. Ale o innych ludziach którzy żyli w tamtych czasach co Jezus, jednak pisano. Szukający_W_Drodze napisał(a): Niestety albo stety nie jest to tak jednoznaczne, mówisz tylko o badaniu metodą radiowęgla. Wątpliwości co do Całunu Turyńskiego jest bardzo wiele. Co na przykład ze śladami krwi, której występowanie jedne badania potwierdzają, a inne nie? Co ze splotami materiału, które odpowiadają tym z czasów Jezusa? Co z trójwymiarowym (sic!) obrazem stwoczonym bez farb i barwników? Co ciekawe, mimo to głębokość zabarwienia (czym?) jest tak mała, że nawet dziś nie dałoby rady jej odtworzyć. To jest jednoznaczne Samo to że bronisz tego całunu już źle o tobie świadczy. Kiedy główni hierarchowie kościoła myśleli, czy też im sie zdawało, że całun jest autentyczny, postanowiono dla pewności sprawdzić, czy faktycznie ma te 2000 lat, a jak po badaniu okazało sie że pochodzi z średniowiecza, to już ze strony kościoła nie było chęci żeby zrobić powtórne badanie i dowieźć że całun jednak ma 2000lat, bo wiara swoje a realne życie swoje. Szukający_W_Drodze napisał(a): Twoje nastawienie do tematu jest zupełnie inne niż autorki, atakujące, ironiczne, nie lubię takiej dyskusji. To ty jesteś jednym z tych forumowiczów, którzy nie potrafią dyskutować, natomiast jedna rzecz której sie nauczyli to wyrażanie swojego zdania na dany temat?
_________________ Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.
|
Cz sie 25, 2016 15:33 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: przypadek mojej wiary
Szukający_W_Drodze napisał(a): Cytuj: Dowody na historyczność Jezusa też są dosyć słabe. No cóż, nie udało się jednoznacznie potwierdzić koncepcji obalających te dowody. Też trudno wymagać, aby o Jezusie nagle pisano na całym świecie, wówczas nie było globalizacji. Historycznosć Jezusa nie przesądza o jego boskosci. Większosć badaczy skłania sie do uznania historycznosci Jezusa, w tym sensie, ze Jezus istniał. Problemy zaczynają sie dopiero przy pytaniu: kim był. Fakt, ze nie pisano o nim w ogóle (a nie ze na całym swiecie) gdy zył, swiadczy o tym, ze nie był nikim szczególnym, był jednym z wielu dziiałających podówczas chrystusów.Rreszta to kwestia wiary, dowodów brak.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Cz sie 25, 2016 19:49 |
|
 |
Dżery
Dołączył(a): So paź 17, 2015 22:00 Posty: 104
|
 Re: przypadek mojej wiary
tak apropo tego co napisała Alus, przypomniało mi się takie zdarzenie: któreś nocy moja żona przyszła do mnie (ja jeszcze siedziałem przy kompie, a ona spała w drugim pokoju) przestraszona, mówiąc, że czuje w domu czyjąś obecność, jakby ktoś chodził po jej pokoju. Pytam jej - Kto taki? - ona mówi: Jakby Romek. (Romek to mój szwagier, mąż siostry żony). Autentycznie była tak przestraszona, że poszła spać do innego pokoju. Następnego dnia zadzwoniła siostra żony, mówiąc, że jej mąż miał w nocy wypadek i nie żyje. Jak się spytaliśmy, o której godzinie to właśnie wtedy mniej więcej kiedy żona do mnie przyszła. No i jak to wytłumaczyć? Mówię wam, coś jest na rzeczy.
|
Cz sie 25, 2016 21:03 |
|
 |
Robek
Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04 Posty: 6825
|
 Re: przypadek mojej wiary
Karolina_1986 napisał(a): - do tego czy udzieli nieślubnemu dziecku sakramentu chrztu czy nie To też jest jakaś beznadzieja! bo ślubu w kościele to już nie chce sie brać, a chrzest jest nie wiadomo na co potrzebny? Ciekawe jaki procent ateistów nie mających kompletnie nic wspólnego z jakąkolwiek religią, idzie do księdza i domaga sie ślubu w kościele? Karolina_1986 napisał(a): - do tego jaki cennik ustali dotyczący sakramentów (sama przy pogrzebie taty tego doświadczyłam plus zakonnica która zaśmiała się ze jej brat przeżył mając perforację wrzodów w żołądku a mój tata nie- uwierz mi, że miałam ochotę ją wyklnąć za to) - plus inne przypadki Sprawiasz wrażenie osoby niewierzącej, to w tej sytuacji na co ci katolicki pogrzeb? I skąd zakonnica wiedziała na co zmarł twój ojciec? Karolina_1986 napisał(a): Ciekawe to co piszesz, jest w tym coś. A nie było tak, że podsłuchała kiedyś rozmowę dorosłych na ten temat? Z drugiej jednak strony faktycznie ciężko uwierzyć w to, że jest to wymyślona historia bo 11 letnie dziecko chyba takich słów by nie wypowiedziało. Ludzie śnią o tym o czym dużo myślą, i jeśli ten dzieciak dużo myślał o zmarłym barcie to mu sie to przyśni, i tyle. Oczywiście jak ktoś chce to może do każdego snu dorobić jakąś filozofie, i tutaj też zamiast wyjaśnić dziecku że sen to tylko sen i nic więcej, to pewnie nakręcają go tymi swoimi teoriami, i dzieciak znowu o tym myśli, i znowu pojawi sie sen na ten temat, i tak bez końca! Dżery napisał(a): tak apropo tego co napisała Alus, przypomniało mi się takie zdarzenie: któreś nocy moja żona przyszła do mnie (ja jeszcze siedziałem przy kompie, a ona spała w drugim pokoju) przestraszona, mówiąc, że czuje w domu czyjąś obecność, jakby ktoś chodził po jej pokoju. Pytam jej - Kto taki? - ona mówi: Jakby Romek. (Romek to mój szwagier, mąż siostry żony). Autentycznie była tak przestraszona, że poszła spać do innego pokoju. Następnego dnia zadzwoniła siostra żony, mówiąc, że jej mąż miał w nocy wypadek i nie żyje. Jak się spytaliśmy, o której godzinie to właśnie wtedy mniej więcej kiedy żona do mnie przyszła. No i jak to wytłumaczyć? Mówię wam, coś jest na rzeczy. No i co z tego że jest coś na rzeczy? Bo z tego co choćby opowiadała ta "Karolina_1986" to dusza, czy bardziej świadomość, może oddzielić sie od ciała? no i co ci to niby daje? perspektywa wędrowania przez świat jako jakiś duch, jak dla mnie nie jest czymś wyjątkowo atrakcyjnym, i jaki tam tłok musi być, bo jeśli każdy po śmierci oddziela sie od ciała, a na ziemi żyły już dziesiątki miliardów ludzi  no a jeśli to tylko przez jakiś czas, to też nie za bardzo, bo nie dość że już nie żyje, to jeszcze kilka lat spaceru w niewiadomym kierunku! no i koniec. I nigdy nie rozumiałem takiego sposobu myślenia, bo jeśli jesteś w stanie na jakiś czas opuścić swoje ciało, i wrócić po jakiś czasie z powrotem, to jedynie świadczy że świadomość, czy tam dusza, może sie na chwile oddzielić od ciała, i nic więcej. A tu w internetach ludzie wypisują, że skoro można wyjść na chwile ze swojego ciała, to znaczy że musi istnieć Bóg, Niebo, Piekło, anioły, demony, Matka Boska  i podobne takie.
_________________ Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.
|
Cz sie 25, 2016 23:12 |
|
 |
Karolina_1986
Dołączył(a): Śr sie 24, 2016 12:23 Posty: 9
|
 Re: przypadek mojej wiary
Robek napisał(a): Karolina_1986 napisał(a): - do tego czy udzieli nieślubnemu dziecku sakramentu chrztu czy nie To też jest jakaś beznadzieja! bo ślubu w kościele to już nie chce sie brać, a chrzest jest nie wiadomo na co potrzebny? Ciekawe jaki procent ateistów nie mających kompletnie nic wspólnego z jakąkolwiek religią, idzie do księdza i domaga sie ślubu w kościele? Jest to zapewne duży procent, ponieważ ludzie boją się opinii publicznej i chodzą do kościoła żeby sąsiedzi ich nie obgadywali (wiem co mówię:)) Jeśli chodzi o chrzest, to akurat uważam, że dziecko samo sobie niech zdecyduje czy chce wierzyć czy nie jak już będzie dorosłe. Ja jako przyszła matka czuję się w obowiązku dziecko zanieść do kościoła. Dziecko nie jest niczemu winne. Karolina_1986 napisał(a): - do tego jaki cennik ustali dotyczący sakramentów (sama przy pogrzebie taty tego doświadczyłam plus zakonnica która zaśmiała się ze jej brat przeżył mając perforację wrzodów w żołądku a mój tata nie- uwierz mi, że miałam ochotę ją wyklnąć za to) - plus inne przypadki
Sprawiasz wrażenie osoby niewierzącej, to w tej sytuacji na co ci katolicki pogrzeb? I skąd zakonnica wiedziała na co zmarł twój ojciec? Katolicki pogrzeb załatwiałam dla mojego taty, a zakonnica siedziała niestety w kancelarii parafialnej:( Dżery napisał(a): tak apropo tego co napisała Alus, przypomniało mi się takie zdarzenie: któreś nocy moja żona przyszła do mnie (ja jeszcze siedziałem przy kompie, a ona spała w drugim pokoju) przestraszona, mówiąc, że czuje w domu czyjąś obecność, jakby ktoś chodził po jej pokoju. Pytam jej - Kto taki? - ona mówi: Jakby Romek. (Romek to mój szwagier, mąż siostry żony). Autentycznie była tak przestraszona, że poszła spać do innego pokoju. Następnego dnia zadzwoniła siostra żony, mówiąc, że jej mąż miał w nocy wypadek i nie żyje. Jak się spytaliśmy, o której godzinie to właśnie wtedy mniej więcej kiedy żona do mnie przyszła. No i jak to wytłumaczyć? Mówię wam, coś jest na rzeczy.
No i co z tego że jest coś na rzeczy? Bo z tego co choćby opowiadała ta "Karolina_1986" to dusza, czy bardziej świadomość, może oddzielić sie od ciała? no i co ci to niby daje? perspektywa wędrowania przez świat jako jakiś duch, jak dla mnie nie jest czymś wyjątkowo atrakcyjnym, i jaki tam tłok musi być, bo jeśli każdy po śmierci oddziela sie od ciała, a na ziemi żyły już dziesiątki miliardów ludzi no a jeśli to tylko przez jakiś czas, to też nie za bardzo, bo nie dość że już nie żyje, to jeszcze kilka lat spaceru w niewiadomym kierunku! no i koniec. I nigdy nie rozumiałem takiego sposobu myślenia, bo jeśli jesteś w stanie na jakiś czas opuścić swoje ciało, i wrócić po jakiś czasie z powrotem, to jedynie świadczy że świadomość, czy tam dusza, może sie na chwile oddzielić od ciała, i nic więcej. A tu w internetach ludzie wypisują, że skoro można wyjść na chwile ze swojego ciała, to znaczy że musi istnieć Bóg, Niebo, Piekło, anioły, demony, Matka Boska i podobne takie.Ciężko uwierzyć w coś czego się nie widziało. Wiara w Boga będzie zawsze problemem ludzkości.
|
Pt sie 26, 2016 8:37 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Przypadek mojej wiary
Wiara w Boga jest problemem dla tych, którzy domagają się materialnego dowodu na wszystko, co możliwe.
|
Pt sie 26, 2016 8:46 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: przypadek mojej wiary
Dżery napisał(a): tak apropo tego co napisała Alus, przypomniało mi się takie zdarzenie: któreś nocy moja żona przyszła do mnie (ja jeszcze siedziałem przy kompie, a ona spała w drugim pokoju) przestraszona, mówiąc, że czuje w domu czyjąś obecność, jakby ktoś chodził po jej pokoju. Pytam jej - Kto taki? - ona mówi: Jakby Romek. (Romek to mój szwagier, mąż siostry żony). Autentycznie była tak przestraszona, że poszła spać do innego pokoju. Następnego dnia zadzwoniła siostra żony, mówiąc, że jej mąż miał w nocy wypadek i nie żyje. Jak się spytaliśmy, o której godzinie to właśnie wtedy mniej więcej kiedy żona do mnie przyszła. No i jak to wytłumaczyć? Mówię wam, coś jest na rzeczy. Pewnie, ze na pierwszy rzut oka nasuwa sie najprostsze wyjasnienie, niemniej zawsze warto dociekać i szukac przyczyn naturalnych. Trudno cokolwiek powiedzieć nie znając szczegółów, ale warto wziac pod uwage przynajmniej dwie mozliwosci: 1. Zbieg okoliczności. Wrażenie czyjejś obecności powstaje pod wpływem silnych pól magnetycznych. Moze akurat były w pobliżu. Szwagier jest osoba dosć bliską, więc mógł się zaplątać w całą sytuacje. 2. Być moze szwagier gdzieś wyjeżdżał i żona martwiła sie o niego, stąd wrażenie. Oczywiscie tylko zgaduję, bo za mało wiem, mogło byc zupełnie inaczej, ale zawsze warto szukać materialnej przyczyny.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Pt sie 26, 2016 19:44 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: Przypadek mojej wiary
Yarpen_Zirgin napisał(a): Wiara w Boga jest problemem dla tych, którzy domagają się materialnego dowodu na wszystko, co możliwe. Święte słowa. Ale dlaczego nie mają sie domagać?
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Pt sie 26, 2016 19:46 |
|
 |
chwat
Dołączył(a): N lis 08, 2015 16:27 Posty: 4393
|
 Re: Przypadek mojej wiary
Askadtowiesz napisał(a): Yarpen_Zirgin napisał(a): Wiara w Boga jest problemem dla tych, którzy domagają się materialnego dowodu na wszystko, co możliwe. Święte słowa. Ale dlaczego nie mają sie domagać? A dlatego, że nie wszystko co możliwe, jest materialne.
_________________ Jeżeli Boga nie ma, to co jest?
|
So sie 27, 2016 4:03 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|