Alus- widzisz analogię chińskiego do moralności?

Mrs Hadley, może warto szukać tak długo aż się trafi na system dopasowany do potrzeb, a nie męczyć się w niewłaściwej szkole z kiepskim nauczycielem obwiniając siebie? Można też być typem samouka, który najlepiej zrobi tworząc swój prywatny system nauki...

Mrs_Hadley - ja piszę cały czas o sobie, że przez dwadzieścia lat pozostawałem uwiązany do Kościoła Katolickiego, bo święcie wierzyłem, ze tam jest Bóg, i niszczyłem sobie życie, bo takie dostawałem wytyczne od katolickiego personelu. Pani natomiast pisze o cholera-wie-czym, ale z pretensjami pod moim adresem.

Chyba jednak sposob na zamieszkanie z prawdziwym Chinczykiem bylby lepszy. Tylko, gdzie ich znalezc...
Przykro mi ErgoProxy, ze ciebie zawiedlismy. Ja tez szukam Chinczykow...

Na czym niby miałaby polegać owa analogia?
Mrs_Handey niezbyt trafnie posłużyła się jęz. chińskim.


Bo zapomniałeś o uniwersalnej zasadzie Nie buduj wiary i życia na księdzu. Buduj na fundamencie jakim jest Jezus. Ksiądz jest tylko pomocą w twojej drodze, o. G. Kramer.

Skoro zostało wprowadzone przeciwko arianom, to jednak po coś zostało wprowadzone, a nie dlatego, że Kościół tak sobie umyślił jak to na początku twierdziłeś.Jeśli więc Kościół je wprowadził, to widocznie była taka potrzeba.

Ergo, chyba wiesz, że pewne sprawy stają się widoczne dopiero gdy się poważnie zakwestionuje prawdy wiary, dopóki się tego nie zrobi po prostu tego praktycznie nie da się zobaczyć.

Podam taką analogię: będąc w dusznym pokoju praktycznie nie czuć zaduchu, poczuje się go dopiero gdy się ten pokój opuści i wejdzie z zewnątrz. Praktycznie nie da się wyjaśnić osobom siedzącym w środku, którym jest miło i przyjemnie, że świeże powietrze nie jest złe i że należy otworzyć okno.

Alus, jeśli nie dostrzegasz takiej analogii to nic na to nie poradzę. Jak dla mnie przykład świetny.

...po prostu chrześcijaństwo, wbrew uroszczeniom różnych swoich odłamów, nie jest religią uniwersalną. Tzn. że chodzą po tym świecie ludzie, którzy - przyjmując chrześcijańską eschatologię - będą tak samo cierpieli w Niebie, jak i w piekle. Dla takich ludzi jedynym ratunkiem jest stopniowe zatarcie wiary w to cholerne cierpienie pośmiertne, a co za tym idzie, strachu przed porzuceniem Boga (podobno) Jedynego i zbudowanie sobie własnego światopoglądu, albo przyjęcie niechrześcijańskiego gotowca. Zaręczam, że można i da się.

W jaki sposób "niszczyłeś sobie życie", tym, że nie mogłeś grzeszyć?
Jezus nie obiecywał nigdy łatwego życia, to świat obiecuje wiele.

Odmienny od katolickiego, czyli dla nas katolików nieprawdziwy...i jak wierzymy obiektywnie nieprawdziwy...

Teraz mam wrażenie trochę się z tego co napisałaś wcześniej wycofałaś pisząc:



No chyba zawsze dla katolika katolik, jeśli oczywiście jego obraz jest zgodny z nauczaniem KK, prawda? Chyba że to obojętne czy się należy do KK czy nie, ważna jest "głęboka relacja z Bogiem"?

Na teistacji w ostatniej debacie padł super argument, że o prawdziwości Boga i Jego cechach oraz racjonalnosci wiary w Boga świadczy wewnętrzna pewność, ale dyskutujący teista był tak samo pewny, że katolicy poważnie się mylą.
Argument koronny, że każdy po prostu wie że Bóg istnieje tylko niektórzy wypierają prawdę o Bogu, w tym oczywiście katolicy, bo odeszli od prawdziwego objawienia...

Ale bzdury. Jakie cierpienie w Niebie??

Chyba jednak przeceniłam Twoją inteligencję będą cierpieli w Niebie.

Można wierzyć Bogu i Ewangelii a może różnym ziemskich filozofiom typu Kołakowski czy Dawkins;-)

Nie zapominam. Zastanów się jednak. Czy kościół prawosławny i kościoły protestanckie występują przeciwko zasadzie powszechności Kościoła? Z drugiej strony, czy członkiem KK może zostać osoba nie uznająca prymatu biskupa Rzymu? Z trzeciej strony, gdyby członek KK zaczął otwarcie negować papiestwo i jeszcze kilka dogmatów przyjętych tylko przez KK, to w razie usunięcia go z KK przestałby być członkiem powszechnego Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa?

Jedyne "cierpienie" w Niebie jest takie że nie można grzeszyć, i dlatego pewnie wielu wybierze piekło