Przez fachowców.

Właśnie fachowcy badali Całun

Fachowcy nie publikują swoich wyników "w książkach, gazetach". Rany Boskie, bądźże, Andy, poważny. W gazecie to ukazał się nawet artykuł wnuka Heinricha Schliemanna, który twierdził, że odkrył Atlantydę. Wnuka, który nigdy nie istniał. Brniesz dalej?

Nie w książkach fantastyczno-naukowych, ale w takich które mają przekazać ludziom to co naukowcy stwierdzili. Sądzisz że nad Całunem nie pracują naukowcy tylko chrześcijańscy fanatycy?

Daeniken, Mostowicz i Znicz też nie pisali książek fantastyczno-naukowych. Sądzę, że jeśli wyniki prac nie przechodzą weryfikacji naukowej, to tak czy siak są zdyskwalifikowane jako prace naukowe. A to źle świadczy o ich autorach.

Nie wiem, może badania Całunu przeszły weryfikację naukową, co jest bardzo prawdopodobne

O ile nic się ostatnio nie zmieniło (a pewno nie, bo by o tym trąbiono), to datowanie metodą węgla C14 nie pozostawia wątpliwości - całun powstał w późnym średniowieczu, a więc grubo ponad tysiąc lat później, niż należałoby oczekiwać. I to zamyka wszelką dyskusję. Jeśli to Cię, Andy, przekonało, to teraz możesz spokojnie porzucić swoją wiarę.

Wszystkie badania wskazują na autentyczność, nawet takie że na oczach stwierdzono rzymskie monety, a tylko jednorazowe badania węglem nie potwierdza. Zauważmy że w dziury płótna w średniowieczu wplatano nowy materiał.

W myśleniu i zastanawianiu się nad życiem chodzi o to, aby poczuć się lepszym od innych? To cała filozofia jest do bani!

Zakładasz, ze ludzie, którzy nawet nie znają podstaw swojej wiary, zastanawiali się nad nią? To znaczy nad czym, skoro mało o swojej wierze wiedzą? Zresztą, na niemal całym świecie póki co stanem wyjściowym jest wiara - wdrukowana nam w dzieciństwie. Porzucenie jej wymaga aktywności (przemyśleń, pewnej odwagi pójścia pod prąd), bierność sprzyja przy pozostaniu przy wierze.

Nie było żadnej szczególnej sytuacji. Jasne, że pewne sprzyjają (np. otarcie się o śmierć), ale nie wydaje mi się, żeby ateiści przechodzili ich więcej niż wierzący.

Nie. Powtórzę, bo zaczynasz się rozkręcać w konfabulowaniu: porzuciłem wiarę w wyniku zwykłych, spokojnych, kilkuletnich rozmyślań, a nie na skutek szczególnej sytuacji czy zderzenia się z jakimś niezwykłym problemem. Nie wydaje mi się, abym był z tym wyjątkiem wśród ateistów.

I Acro jesteś tym który uważa że ma mocne nogi ?, nie jesteś wyjątkiem wśród ateistów, ktoś pisał "nie wierzę w Boga bo wierzę w siebie" czy coś takiego.

Dużo na to wskazuje.
Nic nie wskazuje, aby było inaczej.
Nie wiem, w jakim kontekście i co chciał powiedzieć, przede wszystkim - czemu mam brać za to odpowiedzialność.

Co na to wskazuje? Odrzuciłeś Boga bo Go nie portrzebujesz, sam sobie dasz radę?

Nie wygląda na to, żeby czynił więcej zła, niż przeciętny wierzący. Nawet nieskromnie przypuszczam, że mniej.
Zaś dlaczego porzuciłem wierzenia pisałem już kilkakrotnie, ostatnio 3 posty wyżej, więc może wreszcie przeczytaj i przyswój, a nie zmyślaj.

To pomyślałeś parę lat, znalazłeś na wszystko odpowiedzi, np skąd się wziął świat i Twoja świadomość oraz doszedłeś do wniosku, że niemożliwe aby Bóg istniał?

Nie jest niemożliwe, żeby Bóg nie istniał. Nie jest też niemożliwe, żebyś Ty nie był seryjnym mordercą, ale raczej nie oczekujesz, że w związku z tym zamkną Cie w więzieniu?
Skąd się wziełą świadomość - z grubsza mówi o tym nauka.
Skąd się wział świat - na razie tylko spekuluje. I co? Kiedyś nie wiedzieliśmy, skąd się biora pioruny - i miały być dowodem, że to bogowie nimi miotają. Dalej tak uważasz?