Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
A jak ktoś tu na forum napisał - a jak dziecko pcha głowę do piekarnika to rodzic ma pozwolić na to czy nie? Ma pozwolić robić dziecku co chce czy tylko ostrzegać czy też przeciwdziałać złym wyborom dziecka ?
|
N wrz 13, 2015 16:52 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Właśnie .. Jak blisko swoich stworzeń jest Bóg? Czym jest Jego bliskość ..? I jaka ona jest - łagodna i dyskretna, bo nam (temu co w nas zaszczepił) ufająca, czy odwrotnie - nieufna, na każdym kroku kontrolująca i ingerująca, bo jej podstawowym celem jest nas ustrzec od błędów?
Mnie do tej pory nie udało się zrozumieć, jaki jest w stosunku do nas Boży "zamiar" .. Jest on dla mnie tajemnicą, która raz mnie zachwyca, a raz przeraża i doprowadza do rozpaczy .. Dlatego ufam Mu czasem jakby "z przekory".
|
N wrz 13, 2015 18:03 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Bóg jest miłością. A miłość jest bliskością. https://www.youtube.com/watch?v=j7IRyhnBlxg
|
N wrz 13, 2015 19:34 |
|
|
|
 |
Idący
Dołączył(a): Śr wrz 09, 2015 13:51 Posty: 2140
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Hominibus napisał(a): A jak ktoś tu na forum napisał - a jak dziecko pcha głowę do piekarnika to rodzic ma pozwolić na to czy nie? Ma pozwolić robić dziecku co chce czy tylko ostrzegać czy też przeciwdziałać złym wyborom dziecka ? Gdy dzieci moje miały tego typu pomysły to OSTRZEGAŁEM. Nie zamykałem na klucz, nie przywiązywałem łańcuchem ... Ostrzegałem, wyjaśniałem związek miedzy przyczyną a skutkiem. Ratowałem, gdy się dziecko raniło czy sparzyło. I tłumaczyłem. I prosiłem, aby następnym razem ... Ale nigdy nie ograniczałem ich wolnej woli. Choć często było to dla mnie bolesne. Synów dwóch. Jednemu wystarczało jedno doświadczenie. Drugi sprawdzał kilkakrotnie. Kocham obydwóch. Gdybym synów izolował od wszelkich zagrożeń, czym staliby się w dorosłym życiu? Uważam, że przyczyniłem się do tego, że są ludźmi odpowiedzialnymi.
_________________ Wierzący chrześcijanin, w szczególności katolik to ktoś, kto codziennie i permanentnie stara się być coraz lepszym.
|
Pn wrz 14, 2015 8:18 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Mrs_Hadley napisał(a): Jeżeli istnieje istotna różnica w radzeniu sobie z wspomnianym lękiem na poziomie wierzący/niewierzący, oznaczałoby to, że można zaobserwować konkretne zachowania wśród obu grup. Różnica polega na tym, ze ateista, odczuwajac naturalny lęk przed śmiercią, nie widzi alternatywy dla smierci. (Gdyby było inaczej, nie byłby ateistą). Wobec tego nie ma na tym polu nic do zrobienia, z czego wynika ze właścwie nie ma czego się bać. Inaczej jest z wierzącym- ma wiele do zrebienia aby zasłużyc sobie na tzw. zbawienie, dlatego wciąz musi sie bać jak mu to wyjdzie. Jest to nie tyle lęk przed samą smiercia, ale przed losem po śmierci. A na dobrą sprawę wszystko jest mgliste. Ani nie wiadomo jak tam jest ani jak będą sądzic, jest duza niepewnosc. Askadtowiesz napisał(a): Słuszne określenie: katalizator. Sam lęk dotyczy każdego człowieka, ale religia jest katalizatorem tworzącym z tego problem, wyolbrzymiającym go. Mrs_Hadley napisał(a): Proszę podać mechanizm powstawania takiego lęku i wynikające z niego zachowania wierzących, których nie spotyka się u niewierzących. Jak wyzej. Człowiek myśli sobie: może się będę smażył w piekle? Dziś już wprawdzie obowiazuje wersja light,a le i tak nikt nie chce być po wsze czasy nieszcześliwy. Niektórzy ludzie, nie mając nawet jakichs szczególnych grzechów, rozdzielają włos na czworo i na wszelki wypadek doszukują sie ich na siłę. Wtedy dziwaczeją, popadają w dewocję. Postawy takie zwykle narastaja z wiekiem. Mrs_Hadley napisał(a): Tyle, że człowiek sam nie znajdzie rzeczywistych przyczyn lęku u siebie, racjonalizacji obiektywnej dokonuje ktoś z zewnątrz. Nie do końca tak jest, niektórzy radzą sobie sami. Ale większość "lękowiczów" pewnie ma predysponowaną osobowośc i może potrzebowac pomocy. Ale na tym właśnie polega psychoterapia. Wtedy dokonuje ktoś z zewnątrz, a raczej dokonują wspólnie. Mrs_Hadley napisał(a): Problem w tym, że nigdzie jak dotąd nie spotkałam się z "oficjalną klasyfikacją naukową" miłości. Nawet google nic na ten temat nie wie, dlatego interesuje mnie, cóż to takiego. Fakt, ze w internecie nie widac, co mnie dziwi. Na razie natrafiłęm na jakieś strzępki informacji. Może i tak uda się szybciej znaleźć w sieci niż wśród masy moich ksiażek. Nie wiem jednka czy chodzi Ci o formalną klasyfikacje czy kwestionujesz to co podałem na ten ten temat (rodzaje miłosci). Mrs_Hadley napisał(a): Może i wydaje Ci się, że klasyfikujesz miłość psychologicznie, ale to co opisujesz to kryterium biologiczne. Dotyczy to także definicji miłości, którą podałeś. Zależy jak patrzeć. Trzeba założyc, ze bez ciała nie ma umysłu a bez biologii nie ma psychologii. Inaczej mówiąc, procesy psychiczne przebiegają w oparciu o procesy biologiczne. Mam nadzieję, ze się z tym zgodzisz. Mrs_Hadley napisał(a): Dlatego silne uczucie do kogoś to za mało, aby zbudować coś trwalszego niż domek z kart. Na tym polega słabość Twojej definicji miłości i cieszy mnie to, że sam to dostrzegasz. A skad się nagle wzięło załozenie, ze miłosć musi być trwała? Fakt, ze tak chcielibyśmy, co nie znaczy ze tak jest z natury rzeczy. Mrs_Hadley napisał(a): Pragnienie dobra dla drugiego jest właśnie (m.in.) życzliwością i nierobieniem czegoś kosztem innych. Dyskusyjna teza. Pragnienie dobra sugeruja jakąś aktywnośc, a życzliwosc i nieprzeszkadzanie są pasywne. Mrs_Hadley napisał(a): Idealizowanie? To zasada, którą stara się w swoim życiu kierować chrześcijanin, bowiem najważniejszym przykazaniem jest dla niego przykazanie miłości. Cóż z tego, skoro jest to wydumane i nierealne… Askadtowiesz napisał(a): Ależ mogę, ale gdyby to miało dotyczyc wszystkich sąsiadek i wszystkich spotkanych kobiet (czyli tak jak chce katolizyzm w swojej koncepcji miłosci bliźniego) to byłaby zapewne patalogia. Mrs_Hadley napisał(a): Proszę czytać ze zrozumieniem. Nie pisałam nigdzie o "wszystkich", tylko zapytałam Cię na jakiej podstawie stwierdzasz, że nie możesz poczuć silnego irracjonalnego uczucia pozytywnego względem np. sąsiadki i kobiety-przechodnia? Jesteś w stanie odpowiedzieć? Widze, ze będę musiał Cie poprosić o Twoja definicje miłosci. Nie pisałas, ale taka jest istota miłosci bliźniego- skierowana do wszystkich. Ja cały czas mówie o zasadniczej różnicy między miłościa, która jest skierowana do najbliższych, a uczuciami zwanymi w chrześcijaństwie miłoscia, ktore są skierowane do wszystkich. Dlatego powtarzam: sąsiadka nie moze byc- jako osoba obca- obiektem miłosci (no chyba ze sie w niej zakocham i uznam ja za osobę bliską,a le to juz osobna sprawa). Natomiast w koncepcji chrześcijańskiej, owszem, może. Mrs_Hadley napisał(a): Katolicyzm w swojej koncepcji miłości bliźniego nic nie mówi o tym, że należy darzyć bliźniego "silnym irracjonalnym uczuciem pozytywnym", bowiem w przeciwieństwie do Twojej definicji opartej na emocjach, uznaje że miłość bliźniego należy opierać na rozumie... Oczywiście, nie mówi, gdyz redefiniuje miłosc, a właściwie w ogóle jej nie definiuje, lecz uważa, ze definicja jest domyślna. W tym ukłądzie bardzo proszę o Twoja definicję, własną lub zapożyczoną, oczywiście nie w formie elaboratu, lecz jednego zdania, tak jak się buduje definicje. Mrs_Hadley napisał(a): Zatem miłość nie zawsze jest dobra. Może być zła, oparta na egoizmie, chęci zaspokojenia własnych potrzeb kosztem innych etc. Twoja definicja miłości jest nieprecyzyjna, zatem pytam, aby się dowiedzieć, czy to jeszcze jest miłość, czy określasz na czym powinna się opierać, jaki ma mieć fundament? Bywają różne manowce miłości, co jest nieuniknione. Nie tyle moja definicja jest nieprecyzyjna (a jak na robiona ad hoc jest zadziwiająco precyzyjna), co przegapiłaś zawarte w niej słówko "pozytywne". Gdyby nie to, mogłaby tez mieścić w sobie nienawisć.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Pn wrz 14, 2015 19:27 |
|
|
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Idący napisał(a): A dla mnie Bóg jest Miłością. Największą, najwspanialszą, najpiękniejszą. Ale też tajemniczą, niezrozumiałą, niepojętą.
Miłość Boga kojarzy mi się z miłością rodziców. Kochająca matka chroni dziecię przed każdym upadkiem, zranieniem. Kochający ojciec pozwala na guzy, rany, ból. Jesli chcesz snuc analogie, to powinieneś jeszcze dodać: a od czasu do czasu ni stad ni z owąd trzepnie dzieciaka w tyłek, a czasem nawet wybije mu oko.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Pn wrz 14, 2015 19:33 |
|
 |
Jaaqob
Dołączył(a): Wt sie 04, 2015 3:30 Posty: 274
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Wg. mnie to aspekt wiary czy bóg jest zły, nie jest miłością. "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Niektórzy przez całe życie mają "błogosławieństwo" pod każdym względem i to dotyczy wierzących jak i niewierzących. Aczkolwiek są ludzie "gorsi" - przeklęci to dotyczy wierzących jak i niewierzących przez całe życie. Świat się dzieli na lepszych i gorszych. Pytanie dlaczego na to Bóg przyzwala? Bo jest miłością?
_________________ W CZASACH POWSZECHNEGO FAŁSZU, PISANIE PRAWDY JEST CZYNEM REWOLUCYJNYM. G.Orwell.
|
Wt wrz 15, 2015 17:38 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Jaaqob napisał(a): Wg. mnie to aspekt wiary czy bóg jest zły, nie jest miłością. "Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Niektórzy przez całe życie mają "błogosławieństwo" pod każdym względem i to dotyczy wierzących jak i niewierzących. Aczkolwiek są ludzie "gorsi" - przeklęci to dotyczy wierzących jak i niewierzących przez całe życie. Świat się dzieli na lepszych i gorszych. Pytanie dlaczego na to Bóg przyzwala? Bo jest miłością? E, tam. kazdy jest kowalem swojegop losu, nie ma żadnego fatum. Oczywiscie mogą być przypadki skrajne, np. ktos urodził sie kaleką lub w rodzinie patologicznej (choc i to nie musi przesądzać o jego zyciu). Ale przeciętny obywatel w naszej strefie kulturowej ma podoone szanse, zalęzy tylko jak je wykorzysta. A Bóg- oczywiscie najpierw należałoby w niego wierzyc, potem dopiero rozważac czy jest zły czy dobry.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Wt wrz 15, 2015 19:51 |
|
 |
glejt
Dołączył(a): Pt lut 13, 2015 14:38 Posty: 624
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
W tym wszystkim chodzi o ukrywaną winę bycia przeciwnikiem Boga. Bóg ma doskonały plan jak być w jedności z każdym swoim dzieckiem i to tak, aby każdy miał zawsze to czego naprawdę pragnie ( aby wola pragnienia była wystarczająca). Sam Bog jest wszechobecny zatem jest wszystkim i niczego nie potrzebuje jednak jako miłość chciał ją móc okazywać i dawać dlatego zrodził swojego Jedynego Syna. Syn również ma tę moc miłości dlatego każde stworzenie jest jego emanacją. Jednak ze wzgledu na bycie w ciele wytworzona została przez człowieka odrębna część umysłu ( tzw podświadomość) która to utożsamia (umysł )się z ciałem a jego podzielone potrzeby ( pożądliwości) mają zastąpić jedyną potrzebę jaka jest prawdziwa i dająca spełnienie ; potrzeba bycia w jedności z Ojcem Jak to przekazał Jezus połączyć się z Ojcem można tylko i wyłącznie przez Jezusa uznając zawsze wszystkich za część Jezusa. Spowodowane to jest tym , że Ojciec mając jednego Syna nie widzi tej sytuacji gdzie każdy człowiek jest osobny i traktuje drugiego jak kogoś innego a Boga Ojca nie uznaje za swojego Ojca ( nie wierzy w to albo nawet nie wierzy ,ze Bóg Ojciec istnieje). w jakiej sytuacji mogłoby być możliwe aby to co jest prawdziwe było nierozpoznane a to co nieprawdziwe było uznawane za prawdziwe? Np w sytuacji gdy człowiek jest niepoczytalny bo szalony. Właśnie dlatego Bóg Ojciec Daje nam Ducha św Ducha Prawdy aby pomagał pozbywać sie tego co nieprawdziwe i łączyć się z tym co On uznaje za godne Jego miłości czyli Syna. Dając nam swego syna dał po to aby przywrócił prawa Boże a na prośbę Jezusa dał też Pocieszyciela i Ducha Prawdy. Po to aby zobaczyć w prawdzie jak bardzo nas kocha i jak bardzo jesteśmy zabezpieczeni przed złem jeżeli tylko uwierzymy Jezusowi. Mrs_Hadley napisał(a):Cytuj: Zatem miłość nie zawsze jest dobra. Może być zła, oparta na egoizmie, chęci zaspokojenia własnych potrzeb kosztem innych etc. Twoja definicja miłości jest nieprecyzyjna, zatem pytam, aby się dowiedzieć, czy to jeszcze jest miłość, czy określasz na czym powinna się opierać, jaki ma mieć fundament? To nie jest miłość to jest chory substytut miłości który ma zastąpić tę prawdziwą. I rzeczywiście egoistyczna bo oparta na ego. Prawdziwa miłość opiera się TYLKO na dawniu ( nie mylić z ofiarą bo ofiara oznacza coś za coś i jest to zawsze rodzaj targu). Bóg dając nam swojego Syna daje Go całkowicie. a każdy kto go prawdziwie przyjmuje wie, że aby Go zatrzymać musi dawać Go innym. Człowiek który tak przyzwyczaił się do ofiary nie widzi jak wielka i całkowita jest miłość Boga a w Jego darze Jego Syna dopatruje się ofiary. A ofiara zawsze jest związana z czyjąś stratą. A ponieważ dawanie z miłością nie jest ofiarą a darem darmowym i całkowitym ( każdy dar miłości jest całkowity) ponieważ zbawienie nie może mieć ceny bo jest łaską bezcenną nie można wyznaczyć za nie ceny która by równoważyła ofiarę. Ale może być całkowitym pełnym miłości darem. Jednak mamy wolną wolę nie przyjąć tego wspaniałego daru i chcieć cierpieć nienawidzić i pozbawić się Ojca. Co oczywiście jezeli zrobimy to bedzie wynikało z naszego ograniczenia umysłowego aby niw wspomnieć o szaleństwie.
_________________ [color=#BF00FF]Szukaj Prawdy a Prawda cię wyzwoli.[/color]
|
Wt wrz 15, 2015 21:21 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Askadtowiesz napisał(a): Różnica polega na tym, ze ateista, [...] Inaczej jest z wierzącym [...] Polecam zapoznanie się z obecną wiedzą na temat powstawania lęku w omawianym kontekście. Twoja odpowiedź(nie na temat, ale to szczegół) jest dowodem na to, że nie jesteś zainteresowany naukową stroną powstawania lęków. Uporczywe trzymanie się własnej ignorancji w sytuacji, gdy podaje Ci się info, które stoją w sprzeczności z Twoimi wyobrażeniami kiepsko rokują na przyszłość. To co piszesz wyżej nie jest nawet oparte na nauce, lecz na własnych wyobrażeniach, których fundamentem jest lęk. Cytuj: Człowiek myśli sobie: może się będę smażył w piekle? Dziś już wprawdzie obowiazuje wersja light,a le i tak nikt nie chce być po wsze czasy nieszcześliwy.Niektórzy ludzie, nie mając nawet jakichs szczególnych grzechów, rozdzielają włos na czworo i na wszelki wypadek doszukują sie ich na siłę. Wtedy dziwaczeją, popadają w dewocję. Postawy takie zwykle narastaja z wiekiem.
Brak związku z pytaniem. Znowu projekcja własnych lęków  . Cytuj: Nie do końca tak jest, niektórzy radzą sobie sami. Ale większość "lękowiczów" pewnie ma predysponowaną osobowośc i może potrzebowac pomocy. Ale na tym właśnie polega psychoterapia. Wtedy dokonuje ktoś z zewnątrz, a raczej dokonują wspólnie. Nie ma danych dotyczących odsetka ludzi z predysponowaną osobowością, zatem niezasadne jest tworzenie takich założeń. Ponadto racjonalizacja subiektywna i obiektywna właśnie tym się od siebie różnią, że tej pierwszej dokonujemy sami, natomiast obiektywnej nie jesteśmy w stanie dokonać bez pomocy kogoś z zewnątrz. Tak działa umysł człowieka i nie ma tu wyjątków. Dlatego konieczna jest współpraca z innymi, aby korygować własne przekonania. Do tego jest jednak niezbędna umiejętność przyznania się przed samym sobą, że własny umysł wprowadza nas w błąd. To jednak kłóci się z przekonaniem, że człowiek myśli racjonalnie, a tego dogmatu wielu ateistów nie potrafi porzucić(w nauce już to uczyniono, dzięki czemu badania i odkrycia w tym kierunku zaczęły się rozwijać w imponującym tempie). Cytuj: Na razie natrafiłęm na jakieś strzępki informacji. Może i tak uda się szybciej znaleźć w sieci niż wśród masy moich ksiażek. Nie wiem jednka czy chodzi Ci o formalną klasyfikacje czy kwestionujesz to co podałem na ten ten temat (rodzaje miłosci). Proszę zacytować "oficjalną klasyfikacją naukową" miłości. Tylko tyle. Cytuj: Zależy jak patrzeć. Trzeba założyc, ze bez ciała nie ma umysłu a bez biologii nie ma psychologii. Inaczej mówiąc, procesy psychiczne przebiegają w oparciu o procesy biologiczne. Mam nadzieję, ze się z tym zgodzisz. Chodzi o to, że przyjąłeś biologiczne kryteria definicji miłości, nie psychologiczne. Biologia precyzyjnie opisuje reakcje fizjologiczne zachodzące w człowieku, który się zakochał i prawdopodobnie tego szukasz w swoich książkach, na co wskazuje również specjalność(seksuolog) badacza, na którego się powołujesz. Różnica polega na tym, że psychologia nie dokonuje tak precyzyjnej definicji miłości. To pewnie wprowadzi spore zamieszanie do Twoich poglądów, ale to Twój światopogląd i składające się na niego doświadczenia życiowe wywołują silne irracjonalne uczucie pozytywne do drugiego człowieka. Cytuj: A skad się nagle wzięło załozenie, ze miłosć musi być trwała? Nie uczyniłam założenia, że musi być trwała. Coś Ci się pomieszało. Jeżeli przyjąć Twoją definicję miłości, jej koniec nastąpi, gdy mózg zaprzestanie wydzielania fentyloetyloaminy, czyli w przeciągu jakichś 2 lat. Z tym się nie zgodziłeś podważają własną definicję, więc zwróciłam Ci uwagę, że czegoś w niej brakuje, ale nie potrafisz określić czego, dlatego postawiłeś pytanie bez związku z tym, o czym napisałam. Askadtowiesz napisał(a): Nie mam nic przeciwko temu, tylko dlaczego ma sie to nazywać miłoscią, albo- inaczej mówiac- co ma wspólnego z innymi rodzajami miłości? "Pragnienie dobra" ujdzie, ale i to jest idealizowanie. Chodzi raczej o życzliwosc, nierobienie czegos kosztem innych. Niektorzy mówia: żyj i daj żyć innym. Ja napisał(a): Pragnienie dobra dla drugiego jest właśnie (m.in.) życzliwością i nierobieniem czegoś kosztem innych. Askadtowiesz napisał(a): Dyskusyjna teza. Pragnienie dobra sugeruja jakąś aktywnośc, a życzliwosc i nieprzeszkadzanie są pasywne. Życzliwość opiera się na aktywności, podobnie jak nierobienie czegoś kosztem innych(warunkowa aktywność), zatem przeczysz sam sobie. Tak nawiasem, to dlaczego miłość wg Ciebie powinna być oparta na pasywności? Miłość bliźniego opiera się na tym, że skupia się na jakiejś aktywności, głównie jest to troska o los drugiego człowieka, stąd nie może być obojętna. I tak jest w każdy rodzaju miłości, rodzic pragnie dobra dla swojego dziecka, zakochany również, dziwię się, że nie dostrzegasz tego elementu wspólnego. Cytuj: Ja cały czas mówie o zasadniczej różnicy między miłościa, która jest skierowana do najbliższych, a uczuciami zwanymi w chrześcijaństwie miłoscia, ktore są skierowane do wszystkich.
Każdy człowiek (nawet Ty) kieruje się w swoim życiu pewnymi ideałami. Skoro uważasz, że pragnienie dobra człowieka, wobec którego nie żywi się irracjonalnego silnego uczucia jest wydumane i nierealne, to oznacza, że za punkt wyjścia przyjąłeś emocje(układ limbiczny) jako wskaźnik oceny swoich działań wobec innych. Chrześcijanin podejmuje decyzję, że rozum jest ważniejszy niż uczucia i wznosi się ponad ich dyktat, gdy wychodzi do człowieka z pomocną dłonią. To różnica postaw światopoglądowych. Cytuj: Widze, ze będę musiał Cie poprosić o Twoja definicje miłosci. Miłość jest troską o los drugiego człowieka a nie romantycznym szukaniem dobrego nastroju(do tego sprowadzasz swoją definicję). Cytuj: Dlatego powtarzam: sąsiadka nie moze byc- jako osoba obca- obiektem miłosci (no chyba ze sie w niej zakocham i uznam ja za osobę bliską,a le to juz osobna sprawa). Natomiast w koncepcji chrześcijańskiej, owszem, może. Coś Ci się pląta. W koncepcji chrześcijańskiej nie ma mowy o tym, że wybrana sąsiadka może być obiektem miłości. Jest mowa o każdym sąsiedzie( aż po krańce świata) i ma się objawiać w ten sposób, że to, co dajemy drugiemu, czym mu usługujemy, ma przyczyniać się do jego rozwoju( fizycznego, duchowego, moralnego, intelektualnego, religijnego, społecznego itp), a więc ma mu w jakichś sposób pomagać stać się lepszym niż jest obecnie. Nieistotne są tu uczucia jakie do niego żywimy. Polecam poczytać cokolwiek na temat chrześcijańskiej miłości zanim zaczniesz krytykować religię, to tak na przyszłość, żeby się nie kompromitować w dyskusji. Przykładowy link: http://www.teologia.pl/m_k/zag10-1.htm#1Cytuj: Twoja definicję, własną lub zapożyczoną, oczywiście nie w formie elaboratu, lecz jednego zdania, tak jak się buduje definicje.
Już podałam. Od kiedy definicje buduje się jednym zdaniem? Cytuj: Bywają różne manowce miłości, co jest nieuniknione. Nie tyle moja definicja jest nieprecyzyjna (a jak na robiona ad hoc jest zadziwiająco precyzyjna), co przegapiłaś zawarte w niej słówko "pozytywne". Gdyby nie to, mogłaby tez mieścić w sobie nienawisć.
[/quote] Powtórzę po raz kolejny Ogolnie mozna mówic o szczególnym, bardzo silnym i zwykle irracjonalnym uczuciu pozytywnym do drugiego człowieka.Pozytywne uczucie nie oznacza, że i zachowania takie będą, bowiem jak sam napisałeś, uczucie jest irracjonalne, zatem rozum nie ma tu dostępu. Zatem ktoś kierujący się miłością wg Twojej definicji może zgwałcić pijaną sąsiadkę, bo od dłuższego czasu czuł do niej miętę. Uczucia skłaniają nas do realizacji naszych pragnień, są egoistyczne, dlatego konieczny jest rozum, aby je temperować. W Twojej definicji nie ma o nim jednak ani słowa.
|
Śr wrz 16, 2015 0:02 |
|
 |
Idący
Dołączył(a): Śr wrz 09, 2015 13:51 Posty: 2140
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Askadtowiesz napisał(a): ... Jesli chcesz snuc analogie, to powinieneś jeszcze dodać: a od czasu do czasu ni stad ni z owąd trzepnie dzieciaka w tyłek, a czasem nawet wybije mu oko. Niestety, TAK. Gdy ostrzeń nie słucha, naraża się na skutki. Nie zaoferuję swemu dziecku opieki przez całe jego życie. Dzieci moje wchodząc w lata młodzieńcze usamodzielniły się. Nie chodziłęm z nimi na domówki, do dyskotek, na studenckie imprezy itd. Musiał wystarczyć nauka. A właściwie przykład. Uważasz, że należy uniemożliwić negatywne zdarzenia? Np. zlikwidować samochody, zostawiajac ino pojazdy szynowe (te nie skręcą nagle)? Potem i te wyeliminować, bo też zdarzają się kolizje. Potem: zlikwidować transport, skrępować nogi ... ABSURD. Bóg dał wolną wolę. Nie może jej ograniczać (myślę o zasadzie, a nie o sporadycznych wyjątkach). Bóg dał zasady: fizykę, chemię, biologię, matematykę itd. (Przyczepisz się, że tychże nie było na mojżeszowych tablicach? Dał rozum także. Dzięki temu rozwijamy nauki.) Prawo też dał. I prawo do przestrzegania prawa.
_________________ Wierzący chrześcijanin, w szczególności katolik to ktoś, kto codziennie i permanentnie stara się być coraz lepszym.
|
Śr wrz 16, 2015 11:10 |
|
 |
andej
Dołączył(a): Wt sty 07, 2014 13:31 Posty: 3116
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
glejt napisał(a): - ... - To nie jest miłość to jest chory substytut miłości który ma zastąpić tę prawdziwą. - ... - Niezupełnie. To jest miłość, tylko że własna. Zauważ określenie: "Kochamy się". To znaczy, że jedno kocha siebie, a drugie też siebie. Często poprzez uczucie do innej osoby. Osoby, które pożądają się nawzajem, też mówią, że kochają się. W zwrocie "kochamy się", podkreślam to ostatnie. SIĘ. Oznacza, że jest to forma zwrotna. Odnosi się do mówiącego. Z tego też powodu, nieprawdą jest, że mamy do czynienie z substytutem. Mamy do czynienia z miłością własną. A każde pojęcie opatrzone dodatkowym określeniem, jest wypaczeniem, ograniczeniem sensu pojęcia pierwotnego. Ale, coraz częściej się zdarza, że to SIĘ nie zostaje wyraźnie wyartykułowane. Niedomówione, wypowiedziane cichutko ma wprowadzić słuchającego w błąd.
|
Śr wrz 16, 2015 11:50 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Askadtowiesz napisał(a): Nie do końca tak jest, niektórzy radzą sobie sami. Ale większość "lękowiczów" pewnie ma predysponowaną osobowośc i może potrzebowac pomocy. Ale na tym właśnie polega psychoterapia. Wtedy dokonuje ktoś z zewnątrz, a raczej dokonują wspólnie. Mrs_Hadley napisał(a): Nie ma danych dotyczących odsetka ludzi z predysponowaną osobowością, zatem niezasadne jest tworzenie takich założeń. Mnie tez nie są znane dane, wiec wyraziłęm tylko przypuszczenie. Niemniej wydaje mi sie bardzo prawdopdobne ze tak jest jako ze nie wszyscy (a raczej niewielki odsetek) odczuwają lęki na tyle silne aby wymagało to pomocy. Cytuj: Ponadto racjonalizacja subiektywna i obiektywna właśnie tym się od siebie różnią, że tej pierwszej dokonujemy sami, natomiast obiektywnej nie jesteśmy w stanie dokonać bez pomocy kogoś z zewnątrz. Niekoniecznie, cześć ludzi jest w stanie dokonać obiektywnej racjonalizacji i przezwyciezyc własne lęki, kolejna część potrzebuje małego wsparcia, jeszcze kolejna- duzego itd., jak ze wszystkim. Cytuj: Chodzi o to, że przyjąłeś biologiczne kryteria definicji miłości, nie psychologiczne. Biologia precyzyjnie opisuje reakcje fizjologiczne zachodzące w człowieku, który się zakochał i prawdopodobnie tego szukasz w swoich książkach, na co wskazuje również specjalność(seksuolog) badacza, na którego się powołujesz. Różnica polega na tym, że psychologia nie dokonuje tak precyzyjnej definicji miłości. To tylko Ty mi wmawiasz. ja nie pisłąm nic o reakcjach fizjologicznych. Nie dlatego ze ich nie ma, ale dlatego, ze nie było potrzeby zaglądac do srodka zabawki, jak by można obrazowo powiedzieć. Zajmowalismy sie deficnicja miłosci a nie jej mechanizmami biologicznymi. A seksuolodzy zajmuja sie podziałem miłosci z konieczności. Jesli psycholodzy faktycznie tego nie robią, to musimy czerpać z tego co napiszą tamci. Cytuj: Jeżeli przyjąć Twoją definicję miłości, jej koniec nastąpi, gdy mózg zaprzestanie wydzielania fentyloetyloaminy, czyli w przeciągu jakichś 2 lat. Nie wiem jakim cudem wychodzą Ci takie wnioski. Nie chce juz się rozpraszac nad tym co mózg wydziela (a nie jest to takie proste jak napisałaś), ale zauważ ze nie wydziela sam z siebie, lecz pod wpływem jakichś bodźców. Inaczej mówiac, tzreba wziac pod uwagę sprzężenia zwrotne,a nie lansowac uproszczony mechanizm. Mówiac jeszcze inaczej, jeśli ktos sie zakochuje, to nie dlatego, ze doznał jakiegoś przypadkowego uwolnienia hormonów. A czy miłosć erotyczna (bo akurat ten rodzaj dyskutujesz) słabnie z czasem? Tak, nikt rozsądny temu nie zaprzeczy. I bada sie wtym kontekscie przede wszystkim mechanzmy psychologiczne, biologiczne są raczej ciekawostką. Cytuj: Życzliwość opiera się na aktywności, podobnie jak nierobienie czegoś kosztem innych(warunkowa aktywność), Pod warunkiem, ze ktoś chodzi po ulicy i szuka komu by tu pomóc lub nie zaszkodzic. A jesli zachowuje sie tak tylko w sytuacjach jakie niesie życie, to trudno mówic o aktywności. Cytuj: Skoro uważasz, że pragnienie dobra człowieka, wobec którego nie żywi się irracjonalnego silnego uczucia jest wydumane i nierealne, . Nie pragnienie, ale nazywanie go miłoscia jest bezsensowne. Cytuj: Miłość jest troską o los drugiego człowieka a nie romantycznym szukaniem dobrego nastroju Czyli w ogle nie rozumiesz istoty miłosci. A jej główną cecha jest emocjonalność, a nie przemyślenia czy poglądy. Troska o tę drugą stronę jest tylko jednym z elementów miłosci, wynikającą zresztą z pozytywnych emocji. Szet tez moze troszczyc sie o swoich pracowników, ale nie jest to miłosć. Cytuj: Dlatego powtarzam: sąsiadka nie moze byc- jako osoba obca- obiektem miłosci (no chyba ze sie w niej zakocham i uznam ja za osobę bliską,a le to juz osobna sprawa). Natomiast w koncepcji chrześcijańskiej, owszem, może. Cytuj: Coś Ci się pląta. W koncepcji chrześcijańskiej nie ma mowy o tym, że wybrana sąsiadka może być obiektem miłości. Jest mowa o każdym sąsiedzie( aż po krańce świata) Czy naprawdę nie mozesz sie powstrzymac od wycieczek osobistych? Żeby choć było uzasadnione. Skoro każdy to i ta sąsiadka takze. Czy to jest trudne do zrozumienia? Cytuj: Polecam poczytać cokolwiek na temat chrześcijańskiej miłości zanim zaczniesz krytykować religię, to tak na przyszłość, żeby się nie kompromitować w dyskusji. Przykładowy link: http://www.teologia.pl/m_k/zag10-1.htm#1No cóz, link za lisk. A warto porównać. Zwróć tez uwagę na definicje miłości i na to ze nie pisał tego ateista. http://www.stowarzyszeniefidesetratio.p ... 403Gos.pdfCytuj: Pozytywne uczucie nie oznacza, że i zachowania takie będą, bowiem jak sam napisałeś, uczucie jest irracjonalne, zatem rozum nie ma tu dostępu. Zatem ktoś kierujący się miłością wg Twojej definicji może zgwałcić pijaną sąsiadkę, bo od dłuższego czasu czuł do niej miętę. Uczucia skłaniają nas do realizacji naszych pragnień, są egoistyczne, dlatego konieczny jest rozum, aby je temperować. W Twojej definicji nie ma o nim jednak ani słowa. Od kiedy to zgwałcenie jest przejawem uczuć pozytywnych? Każde działanie człowieka jest kontrolowane przez rozum, czym się różnimy od zwierząt i nie ma potrzeby wprowadzania tego do każdej definicji. Nieraz emocje mogą brac górę, ale to jest osobny problem, mówi się o przeciętnej. Miłosc jest irracjonalna w sensie motywów lecz dąży się do tego aby nie pchała do irracjonalnych czynów.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Śr wrz 16, 2015 20:04 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Idący napisał(a): Askadtowiesz napisał(a): ... Jesli chcesz snuc analogie, to powinieneś jeszcze dodać: a od czasu do czasu ni stad ni z owąd trzepnie dzieciaka w tyłek, a czasem nawet wybije mu oko. Niestety, TAK. Gdy ostrzeń nie słucha, naraża się na skutki. Nie o to chodziło. Ni stąd ni zowąd, bez powodu. Tak właśnie Bóg czasami robi, o ile można twierdzic ze to jego sprawka. Idziesz sobie na przykłąd brzegiem morza, swieżo po spowiedzi, a tu przychodzi tsunami i masz doczesny żywot z głowy.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Śr wrz 16, 2015 20:12 |
|
 |
Jaaqob
Dołączył(a): Wt sie 04, 2015 3:30 Posty: 274
|
 Re: BÓG NIE JEST MIŁOŚCIĄ
Askadtowiesz napisał(a): Idący napisał(a): Askadtowiesz napisał(a): ... Jesli chcesz snuc analogie, to powinieneś jeszcze dodać: a od czasu do czasu ni stad ni z owąd trzepnie dzieciaka w tyłek, a czasem nawet wybije mu oko. Niestety, TAK. Gdy ostrzeń nie słucha, naraża się na skutki. Nie o to chodziło. Ni stąd ni zowąd, bez powodu. Tak właśnie Bóg czasami robi, o ile można twierdzic ze to jego sprawka. Idziesz sobie na przykłąd brzegiem morza, swieżo po spowiedzi, a tu przychodzi tsunami i masz doczesny żywot z głowy. Albo samemu kończysz.
_________________ W CZASACH POWSZECHNEGO FAŁSZU, PISANIE PRAWDY JEST CZYNEM REWOLUCYJNYM. G.Orwell.
|
Śr wrz 16, 2015 22:12 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|