Akurat tutaj to ja mam trochę inaczej, bo z tego co zrozumiałem to całe bagno do którego wpadła ta cała Gloria Polo, to ma być piekło? a ta świetliska matka w oddali ma symbolizować Niebo?
Bo akurat tak się składa że nie lubie swojej rodziny, więc czy bym wpadł do bagna czy trafił do mojej świetlistej rodziny, to i tak dla mnie to będzie piekło.
I uznając za prawdziwą katolicką wersje, to jeśli po swojej śmierci bym znowu się obudził, i pierwsze co bym zobaczyło to moja rodzinę, to wtedy bym już wiedział że jestem w dość kiepskiej sytuacji, w końcu Bóg przecież wie jaki jestem, i w jaki sposób najłatwiej wyprowadzić mnie z równowagi.

Znowu pier.olisz od rzeczy. Nie ma takiej opcji, żeby w niebie ktoś naprzykrzał się drugiemu. Albowiem (a) Twoja rodzina, jak tam się znajdzie, będzie doskonała, dlatego nie będzie swoim zachowaniem działać nikomu na nerwy; (b) Ty, jak tam się znajdziesz, będziesz doskonały, toteż nie będziesz pamiętał dawnych zajść ze swoją rodziną i będziesz na tyle dojrzały, że nie będziesz dostawał nieuzasadnionej ku.wicy na czyjś widok.

Jeśli niebo to miejsce, gdzie wszyscy nawzajem darzą się chrześcijańską miłością, to prawdopodb. znaczy, że będziesz cieszył się na widok swojej rodziny.

A gdyby nawet nie, to niemożliwym jest, by Bóg w miejscu doskonałej szczęśliwości torturował czymś kogokolwiek. Gdyby do szczęścia konieczne Ci było, byś nie widział swojej rodziny, to jej tam nie zobaczysz. Chociaż nadal wydaje mi się to być absurdem.

Nie mieści ci się w głowie że ktoś może kogoś nie lubić?

Nie mieści ci się w głowie, że w niebie będziesz wszystkich w Niebie kochał i oni będą cię kochali?

Nie mieści ci się w głowie, że aby dostać się do Nieba będziesz totalnie nawrócony? Bez cienia urazy, czy uprzedzenia do kogokolwiek?
Nie mieści ci się w głowie, że przebywanie z Bogiem to miłość w każdej sekundzie? Do wszystkich?

Nie mieści ci się w głowie, że niebo a ziemia to właśnie "niebo a ziemia"?

Skoro ziemskie wynalazki potrafią sprawić, że na chwile pokochamy swojego największego wroga(np. po zażyciu jakiegoś narkotyku euforycznego), no to co dopiero działanie Boskie... Nawet na niektórych głupia flaszka wystarczy, żeby swojego wroga pokochać. Jeżeli jest powiedziane, że w Niebie doznamy wiecznego szczęścia, to tak będzie i tyle. Każda dusza, której na Ziemi nie lubiliśmy, w Niebie będzie bić miłością, szczęściem, radością i z wzajemnością.

I nikomu się tam nudzić nie będzie, bo i takie bzdury czytałem. To będzie wieczna świeżość w miłości, szczęściu, radości i stan ten nigdy nie zgaśnie.

Czyżby w Niebie wszyscy byli pod wpływem narkotyków?



Akurat u mnie alkohol wywołuje ataki agresji więc to też nie jest coś co by mi zbytnio pasowało.



To nie jest coś co bym mi, w jakimkolwiek stopniu odpowiadało, i w takim razie rezygnuje z takiego Nieba.

To tylko taki przykład pokazujący, że skoro człowiek potrafi tworzyć specyfiki dające szczęście, to i tym bardziej Bóg potrafi wypełnić swoją obietnice dla swoich wiernych. Nie będziemy pod wpływem narkotyków tylko pod wpływem naturalnej i ogromnej miłości, radości i szczęścia i właśnie te stany powodują, że wielbisz się z tymi, których nie lubiłeś na Ziemi.

Poza tym Bóg jest wszechmocny czyli tym samym potrafi stworzyć taki Raj, w którym każda dusza będzie czuła się szczęśliwa przez wieczność bez wyjątków.
Jeżeli nie wierzysz w wszechmoc Boga i w to co mówi, to niedobrze.


Dzisiaj Ci się tak wydaje i szczerze mówiąc nie potrafie zrozumieć Twojego stanowiska.

Bez znaczenia jak byś to nazwał, narkotyk to narkotyk.
Tyle tylko że tutaj mamy ingerencje w ludzki umysł za pomocą różnego rodzaju specyfików, natomiast Bóg ma swoje bardziej totalne sposoby na ingerencje.



Bóg nie jest w stanie mnie zmusić żebym zdecydował się przebywać w tym Niebie, więc jak sam widzisz aż tak wszechmocny to on nie jest



No przecież już mówiłem, że w tym Niebie miałbym być pozytywnie nastawiony do ludzi których zwyczajnie nie lubie.
I dla mnie to by była sytuacja w której bym odczuwał dyskomfort, więc nie mam zamiaru w ten sposób żyć i to jeszcze przez nieskończoność.
Zwyczajnie bym się z tym wszystkim źle czuł.

Sprawdzają się więc słowa o. Rakocego:



Robkowi szczerze doradzam lekturę: http://www.waldemarrakocy.pl/media/m8.pdf

Robek, w głowie Ci się nie mieści, że możesz nie wiedzieć, co dla Ciebie będzie szczęściem, a co cierpieniem?

Sytuacja jest prosta: Bóg jest źródłem wszelkiego szczęścia, niebo jest obcowaniem z Bogiem i przyjmowaniem Jego szczęścia.

Piekło stanowi odmowę przyjęcia szczęścia, którym Bóg chce obdarzyć człowieka.

Tym samym kto wybiera piekło, ten sam skazuje się na brak szczęścia, a więc męki i cierpienie.

Wybór jest Twój, albowiem Bóg szanuje Twoją wolność, szczerze odradzam jednak to szaleństwo w imię swoich urojeń i w imię swojego widzimisię.

Robek po prostu trolluje

Wiem, że trolluje, ale najgorsze jest to, że trollując, może naprawdę tak myśleć, co pisze.

Jedno drugiego nie wyklucza.

Dlatego też chce mi się odpowiadać.

Wy wszyscy jesteście naprawdę trochę dziwni
Widać że ta boska miłość was zaślepiła.
Ale Robek nie będzie robił nic wbrew sobie, i choćby w tym Niebie było niesamowicie super wspaniale, to i tak nic to nie zmienia, bo jeśli tam są ludzie których nie lubie, to ja nie chce tam z nimi być.
Oczywiście dla wielu osób coś takiego może być wielce atrakcyjne, bo jeśli warunkiem dostania się do Nieba jest konieczność pogodzenia się ze wszystkimi, i bycie pozytywnie nastawionym do każdego, to wtedy większość z tego skorzysta, w końcu koszty są niewielkie względem tego co się skorzysta.

Jak widzę, narkotyki mózg Ci przeżarły już na tyle, że nie rozumiesz, co się do ciebie pisze.

Nie napalajcie się tak na te całe niebo, bo zazwyczaj jest tak, że jak ma się jakiejś wygórowane, wielkie wymagania, oczekiwania to potem jest rozczarowanie. A tak poza tym to nikt z was nie wie, czy nie trafi czasami to wiecznego piekła. Czy można być rozczarowanym w niebie, przypuszczam, że tak, chyba, że w niebie będą zabrane wszystkie negatywne emocje, uczucia, ale wtedy to już będzie takie trochę przymusowe zniewolenie, odebranie pewnych wartości. Albo ich zmiana na coś zupełnie innego.