Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt sie 05, 2025 7:17



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 50 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 Dusza, ciało, śmierć i zwierzęta 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
-> buscador

W skrócie zatem: nie uznajesz istnienia stanu śmierci w znaczeniu chrześcijańskim, tzn. stanu rozdzielenia duszy i ciała. Jeżeli natomiast istnieje jakiś stan, w którym człowiek znajduje się pomiędzy życiem ziemskim a np. Niebem, to jest on zupełnie naturalny, nie wynikły z jakiejkolwiek skazy (jak grzech). Czy tak?

Nie chcę rozwijać dyskusji o pojęciach fizycznych w filozofii, nie tutaj.

owieczka_in_black napisał(a):
Wg mnie to znaczy, że nie różnimy się pod tym względem od zwierząt i teraz albo i my i one mamy duszę, albo nie ma jej nikt.

Kościół katolicki uznaje istnienie duszy zwierząt. Stwierdza jednak, że dusza ludzi jest nieśmiertelna, w odróżnieniu od duszy zwierząt. Wspomniany cytat odnosi natomiast do ciał zwierząt i ludzi które podlegają dokładnie takim samym prawom natury, i jednako umierają. Rozumiem, że z tym stanowiskiem się nie zgadzasz?

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Pn wrz 21, 2009 9:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Studencie, gdybym miała patrzeć na to z perspektywy wiary/Biblii, to moj pogląd byłby taki:
I ludzie i zwierzęta mają duszę, jednak dusza jednych i drugich może być śmiertelna, albo może nawet nie chodzi mi o popularnie rozumiane pojęcie duszy, może też Bóg obdażyć człowieka nieśmiertelnością. Biblia mowi /tzn. jest tam napisane, wiem - Biblia nie mowi:D/, że jedni zmartwychwstaną do życia, inni na sąd, jest mowa również o drugiej śmierci, więc ja to rozumiem tak - zmartwychwstaną wszyscy, jedni otrzymają życie wieczne, inni umrą i już nigdy nie powstaną. Zgodnie z tym dusza to dla mnie to, co ożywia ciało i samodzielnie nie egzystuje, jest ona tym metaforycznym tchnieniem, którym ożywił Bóg Adama. Po śmierci to tchnienie uchodzi z ciała, człowiek jest martwy, nic nie wie, nie ma świadomości aż do momentu, kiedy Bóg go wskrzesi nowym/starym? tchnieniem.
Może to troszkę zawiłe, ale liczę, że mnie zrozumiesz:)

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Pn wrz 21, 2009 14:04
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt lip 28, 2009 23:37
Posty: 30
Post 
Jeśli można to chciałbym podzielić się swoimi przemyśleniami na ten temat które niedawno spisałem tutaj http://szekspir.blog.onet.pl/ Nie rozpisywałem się więc w 5 min można bez problemu przeczytać temat duszy.
Pozdrawiam

_________________
http://szekspir.blog.onet.pl


Pn wrz 21, 2009 14:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Studencie, gdybym miała patrzeć na to z perspektywy wiary/Biblii, to moj pogląd byłby taki:
I ludzie i zwierzęta mają duszę, jednak dusza jednych i drugich może być śmiertelna, albo może nawet nie chodzi mi o popularnie rozumiane pojęcie duszy, może też Bóg obdażyć człowieka nieśmiertelnością. Biblia mowi /tzn. jest tam napisane, wiem - Biblia nie mowi:D/, że jedni zmartwychwstaną do życia, inni na sąd, jest mowa również o drugiej śmierci, więc ja to rozumiem tak - zmartwychwstaną wszyscy, jedni otrzymają życie wieczne, inni umrą i już nigdy nie powstaną. Zgodnie z tym dusza to dla mnie to, co ożywia ciało i samodzielnie nie egzystuje, jest ona tym metaforycznym tchnieniem, którym ożywił Bóg Adama. Po śmierci to tchnienie uchodzi z ciała, człowiek jest martwy, nic nie wie, nie ma świadomości aż do momentu, kiedy Bóg go wskrzesi nowym/starym? tchnieniem.
Może to troszkę zawiłe, ale liczę, że mnie zrozumiesz:)

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Pn wrz 21, 2009 15:03
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
Owieczka_in_black napisał(a):
Studencie, gdybym miała patrzeć na to z perspektywy wiary/Biblii, to moj pogląd byłby taki:
I ludzie i zwierzęta mają duszę, jednak dusza jednych i drugich może być śmiertelna, albo może nawet nie chodzi mi o popularnie rozumiane pojęcie duszy, może też Bóg obdażyć człowieka nieśmiertelnością. Biblia mowi /tzn. jest tam napisane, wiem - Biblia nie mowi:D/, że jedni zmartwychwstaną do życia, inni na sąd, jest mowa również o drugiej śmierci, więc ja to rozumiem tak - zmartwychwstaną wszyscy, jedni otrzymają życie wieczne, inni umrą i już nigdy nie powstaną. Zgodnie z tym dusza to dla mnie to, co ożywia ciało i samodzielnie nie egzystuje, jest ona tym metaforycznym tchnieniem, którym ożywił Bóg Adama. Po śmierci to tchnienie uchodzi z ciała, człowiek jest martwy, nic nie wie, nie ma świadomości aż do momentu, kiedy Bóg go wskrzesi nowym/starym? tchnieniem.
Może to troszkę zawiłe, ale liczę, że mnie zrozumiesz:)


Jeśli dobrze zrozumiałem, to uważasz, że w międzyczasie od śmierci ciała fizycznego do wskrzeszenia w niebie dusza nie istnieje, ponieważ nie ma ciała, które mogłaby ożywiać. Może jednak być ponownie powołana do istnienia przez Boga, co dzieje się dopiero w chwili wskrzeszenia w nowym ciele. Czy tak?

Nie rozumiem sytuacji, w którym nowe ciało otrzymywałoby nową duszę. Co w takim wypadku stanowiłoby o ciągłości, że to wciąż ten sam człowiek?

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Pn wrz 21, 2009 16:32
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Studencie, to taka moja mała teoryjka, nie twierdzę, że tak jest - co do tej duszy, to pojęcia nie mam czy ona znika, czy jakoś tam istnieje - może Bóg ją tam u siebie jakoś "przechowuje". Może własnie zachowuje ona całą indywidualność człowieka i kiedy ożywi ciało, to sprawi, że człowiek zachowa ciągłość samego siebie. Nie wiem, to tylko moje spekulacje na podstawie Biblii.

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Pn wrz 21, 2009 17:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
W każdym razie twierdzisz, że w stanie śmierci człowiek jest nieświadomy i bezwolny.

Jak wobec tego odnosisz się do obcowania świętych, które jest wspominane w katolickim credo?

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Pn wrz 21, 2009 18:02
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
wieczny_student napisał(a):
W skrócie zatem: nie uznajesz istnienia stanu śmierci w znaczeniu chrześcijańskim, tzn. stanu rozdzielenia duszy i ciała.


Jeśli trzymać się ściśle definicji chrześcijańskiej to, nie. Tylko czy interpretacja ta jest do końca prawdziwa? Przeczą temu chociażby relacje ludzi którzy przeżyli śmierć kliniczną, czy osób poddanych regresji hipnotycznej.

Rozdzielenie duszy od ciała jak najbardziej, tylko, że zaraz nasuwa się następne pytanie co począć z tak rozdzieloną duszą, czy istnieje realnie tzn. ma świadomość istnienia, czy gdzieś sobie śpi, a może jak twierdzą ŚJ, że dusza także umiera a istnieje tylko w pamięci Boga, czyli faktycznie nie istnieje, ale zostanie wskrzeszona a właściwie odtworzona na nowo wraz z ciałem podczas zmartwychwstania?

Nie mam pojęcia jak pogodzić te dwie sprzeczności - totalną i nierozerwalną jedność duszy z ciałem a zarazem głosić jej autonomię, czyżby status duszy (po śmierci ciała) uległ radykalnej zmianie?
Skoro KK twierdzi, że istnieje świętych obcowanie to logicznym jest, że tak rozdzielona dusza musi mieć świadomość oraz własną wolę a więc istnieć realnie. No chyba, że dotyczy to tylko nielicznych wybrańców którzy obcują z Bogiem a reszta pospólstwa dostąpi tego zaszczytu przy końcu świata. Jak widzisz przy takiej interpretacji trudno pogodzić naukę Kościoła ze zdrowym rozsądkiem. Trzeba mieć naprawdę silną wiarę aby zagłuszyć tą dziwną dychotomię i brak logiki

Cytuj:
Jeżeli natomiast istnieje jakiś stan, w którym człowiek znajduje się pomiędzy życiem ziemskim a np. Niebem, to jest on zupełnie naturalny, nie wynikły z jakiejkolwiek skazy (jak grzech). Czy tak?


Wydaje mi się, że ta skaza dotyczyła jedynie ciała fizycznego a nie bezpośrednio duszy, jeśli dusza może wyrażać się tylko poprzez ciało to skaza ta musiała w znacznym stopniu utrudniać jej doświadczanie (ekspresję) na planie fizycznym co w konsekwencji musiało skutkować cierpieniem oraz znacznym wysiłkiem w przezwyciężaniu owych trudności (można to traktować jak symboliczne wypędzenie z raju) :)

A jeśli chodzi o samą śmierć to jest zawsze „naturalna” bo wszystko prędzej czy później umiera, przestaje istnieć w takiej formie w jakiej zostało stworzone, nawet dusza w pewnym sensie „umiera”. Z resztą paradoksalnie na tym właśnie polega ewolucja – postęp, (jeśli ziarno nie obumrze nie wyda plonu). :) Postep ten polega na ciągłym zbliżaniu się do Boga, bo to co wyszło z Boga prędzej czy później musi do Niego powrócić, bo tylko Bóg jest wieczny.

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


Pn wrz 21, 2009 19:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
buscador napisał(a):
Rozdzielenie duszy od ciała jak najbardziej, tylko, że zaraz nasuwa się następne pytanie co począć z tak rozdzieloną duszą, czy istnieje realnie tzn. ma świadomość istnienia, czy gdzieś sobie śpi, a może jak twierdzą ŚJ, że dusza także umiera a istnieje tylko w pamięci Boga, czyli faktycznie nie istnieje, ale zostanie wskrzeszona a właściwie odtworzona na nowo wraz z ciałem podczas zmartwychwstania?
Generalnie to właśnie pytanie zadaję niemal od początku: czym jest stan rozdzielenia duszy i ciała (stan śmierci w chrześcijaństwie).

buscador napisał(a):
Nie mam pojęcia jak pogodzić te dwie sprzeczności - totalną i nierozerwalną jedność duszy z ciałem a zarazem głosić jej autonomię, czyżby status duszy (po śmierci ciała) uległ radykalnej zmianie?

Podobne pytanie zadałem wcześniej: jeżeli człowiek jest jednościa duszy i ciała, to czym jest w stanie rozdzielenia owych?

buscador napisał(a):
Skoro KK twierdzi, że istnieje świętych obcowanie to logicznym jest, że tak rozdzielona dusza musi mieć świadomość oraz własną wolę a więc istnieć realnie. No chyba, że dotyczy to tylko nielicznych wybrańców którzy obcują z Bogiem a reszta pospólstwa dostąpi tego zaszczytu przy końcu świata.
Wydaje mi się, że tłumaczone jest tak, że Bóg umożliwia wybranym kontakt z ludźmi; zmarły sam z siebie nie może nawiązać kontaktu.

Cytuj:
Jeżeli natomiast istnieje jakiś stan, w którym człowiek znajduje się pomiędzy życiem ziemskim a np. Niebem, to jest on zupełnie naturalny, nie wynikły z jakiejkolwiek skazy (jak grzech). Czy tak?


buscador napisał(a):
Wydaje mi się, że ta skaza dotyczyła jedynie ciała fizycznego a nie bezpośrednio duszy
Ziemskie ciała ludzkie sa i zawsze były podobne do ciał zwierzęcych, nieuchronnie niszczejąc. Grzech miał powodować śmierć człowieka, czyli jak to rozumiem, pojawienie się nienaturalnego stanu śmierci pomiędzy życiem doczesnym a życiem w Niebie, który to stan wcześniej nie istniał. (Człowiek bez grzechu - np. Maryja - nie doświadcza stanu śmierci ale jest natychmiast brany do Nieba.)

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Pn wrz 21, 2009 19:58
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
wieczny_student napisał(a):
Ziemskie ciała ludzkie sa i zawsze były podobne do ciał zwierzęcych, nieuchronnie niszczejąc. Grzech miał powodować śmierć człowieka, czyli jak to rozumiem, pojawienie się nienaturalnego stanu śmierci pomiędzy życiem doczesnym a życiem w Niebie, który to stan wcześniej nie istniał. (Człowiek bez grzechu - np. Maryja - nie doświadcza stanu śmierci ale jest natychmiast brany do Nieba.)


No wiesz… symbolikę chrześcijańską powinni tłumaczyć sami chrześcijanie, ale jeśli chcesz znać moją osobistą interpretację to przedstawiłbym ją nieco inaczej. :) Rzeczywiście, nasze ciała są całkiem podobne do zwierzęcych ale biorąc pod uwagę starotestamentową symbolikę, to można przypuszczać, że ciała pierwszych rodziców musiały pod pewnymi względami różnić się znacząco od ówczesnych zwierząt, przede wszystkim chodzi tu o relatywnie dłuższy okres życia. Według Biblii pierwsi rodzice przeżyli ok. 900 lat, przynajmniej jeśli chodzi o Adama, o Ewie nic nie wiadomo. :) No, chyba jest jakaś różnica między tamtym „prototypem” a ludzkością która odziedziczyła tą tajemniczą skazę, czyli dopiero później, po potopie ludzkie życie radykalnie uległo skróceniu, dlaczego? Bo pierwotna, doskonała linia adamowa wymarła a pozostali jedynie potomkowie Kaina, tej hybrydy, pół człowiek pół zwierze. Ich ciała nie miały już tego czegoś co pierwsi rodzice dlatego żyjemy znacznie krócej, czyli „Całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia…” a ja bym dodał – w bólach ewolucji. Nie wydaje mi się aby człowiek (jego ciało) kiedykolwiek mogłoby żyć wiecznie.
Nie bez powodu proponowałem Ci przeczytanie tej ksiązki „Biblijna księga Rodzaju”, :)
O Marii się nie wypowiadam bo to tylko ustna tradycja :)

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


Pn wrz 21, 2009 21:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Cytuj:
Jak wobec tego odnosisz się do obcowania świętych, które jest wspominane w katolickim credo?


Własnie problem w tym, że się nie odnoszę. Wydaje mi się to niewiarygodne.

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Pn wrz 21, 2009 23:00
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 16, 2007 13:29
Posty: 2342
Post 
-> buscador

Wydaje mi sie, że mniej więcej taka jak przedstawiłem jest oficjalna interpretacja (co nie znaczy że takie jest powszechne rozumienie tej kwestii). Jeżeli jednak się mylę, to niech ktoś kto się na tym zna zwróci mi uwagę.

Jeżeli chodzi o czas trwania życia pierwszych ludzi, to
a) ich historia została napisana w konwencji mitu, nie trzeba wszystkich informacji brać dosłownie
b) nie jestem pewny na ile oryginalne słowo faktycznie oznaczało "rok", czy nie oznaczało po prostu pewnej jednostki rachuby czasu. Słyszałem, że niektóre tłumaczenia mówią np. o miesiącach księżycowych liczonych zapewne od pewnego rytuału w którym chłopiec zaliczany był do mężczyzn.

Wyznaję pogląd, że interpretacja Biblii powinna być przeprowadzana tak, by stać w zgodzie z odkryciami naukowymi. A te mówią, że w naturalnej sytuacji ludzkie ciało zaczyna niszczeć po kilkudziesięciu latach życia.

Owieczka_in_black napisał(a):
Właśnie problem w tym, że się nie odnoszę. Wydaje mi się to niewiarygodne.


O to właśnie mi chodziło. Że w sytuacji gdy
Cytuj:
Po śmierci to tchnienie uchodzi z ciała, człowiek jest martwy, nic nie wie, nie ma świadomości aż do momentu, kiedy Bóg go wskrzesi nowym/starym? tchnieniem.

obcowanie świętych jest wykluczone. Czyli że ta postawa przeczy wierze katolickiej, bo ta zawiera wiarę w obcowanie świętych.

_________________
"Nie jesteś byle kim, więc nie możesz żyć byle jak."


Wt wrz 22, 2009 8:50
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 15, 2003 23:13
Posty: 1790
Post 
wieczny_student napisał(a):
Wyznaję pogląd, że interpretacja Biblii powinna być przeprowadzana tak, by stać w zgodzie z odkryciami naukowymi. A te mówią, że w naturalnej sytuacji ludzkie ciało zaczyna niszczeć po kilkudziesięciu latach życia.


Ale na początku „stworzenia” tak być nie musiało :)

Także przypuszczałem, że przedstawiona rachuba czasu w ST nie jest kalendarzem słonecznym lecz księżycowym tylko, że znowu nie zgadzało by się to z życiem ludzi po potopie, jeśli oczywiście przyjąć, że rachuba jest ta sama.
Według Don Guido i jego wizji (objawień) pierwszy człowiek ten doskonały Adam powstał nie na drodze powolnej ewolucji lecz w wyniku „boskiej” ingerencji , oczywiście nie pisze dokładnie na czym miałaby polegać ta ingerencja, pewnie dla niego jako człowieka głęboko wierzącego nie interesowało jak tego dokonał, wystarczyło przekonanie, że był to Bóg (czyli wszystko jasne) :) Tak w skrócie chodziło o to, że bezpośrednia matką Adama było zwierzę a dokładnie człekopodobna małpa z rodziny ancestrów.
Myślę, że chodzi tu o manipulacje genetyczne na człekokształtnych którego celem było przyspieszenie ewolucji oczywiście chodzi o ewolucję ciała fizycznego a nie samej duszy (ewolucja duszy to już całkiem inna bajka.) :)
W pewnym sensie zgadzało by się to z poglądami autora ksiązki „Bogowie nowego tysiąclecia” Alforda i „Genesis” Z. Sitchina oni także twierdzą (miedzy innymi na podstawie mitów sumeryjskich) że człowiek powstał jako hybryda zwierzęca na drodze manipulacji genetycznej (czyli mieszaniny genów zwierzęcych i boskich) Tylko zaraz nasuwa się pytanie zasadnicze kim był ten bóg bo nie bardzo pasuje do tego starotestamentowego :-D

Może dla jasności przytoczę fragment z Don Guido Bortoluzzi’ego:

Cytuj:
Trzecia droga: stworzenie pośrednie.

Pokonanie tych przeciwstawnych pozycji może mieć miejsce tylko poprzez nową wiedzę, która
da brakujący element mozaiki, z którym cała rzeczywistość zostanie wyjaśniona. Tym elementem,
mogę ze skromnością powiedzieć, jest sam Pan Bóg, i to objawienie, które podaje do wiadomości
prawdziwą historię człowieka, od kiedy to zaczął kierować się własnym zdaniem w wyniku złego
wykorzystania swej wolności, co wpłynęło na inwolucję gatunku ludzkiego aż do jego zaniku jako
czystego gatunku i jego przetrwania w formie zmimetyzowanej pośród niższych gatunków. Tylko
wtedy, gdy ta inwolucja gatunku ludzkiego dosięgła dna zaczął się powolny rozwój, odbudowa, to,
co dziś ewolucjoniści nazywają ewolucją, która w rzeczywistości jest niczym innym jak reewolucją,
którą lepiej można by określić jako „rekonstrukcja” człowieka, przy pomocy samego
Stworzyciela.
Tak, więc ewolucjoniści, którzy mówią tylko o tej ostatniej fazie, właściwie ocenili rozwój
psychiczny i fizyczny istoty ludzkiej i dalej powinni studiować antropologię, podczas gdy
zwolennicy teorii stworzenia mogą w końcu ujrzeć ukoronowanie ich intencji, aby oddać Bogu to,
co boskie: stworzenie człowieka i każdego innego gatunku.
Objawienie to ma na celu wyjaśnienie, posługując się dowodami naukowymi i dostępnymi
wszystkim, niejasne punkty Księgi Rodzaju. Syntetyzując, Bóg mówi, że każde stworzenie nowego
gatunku zawsze miało początek w nasieniu i że nigdy ani roślina ani zwierzę nie zostało stworzone
w stanie dojrzałym jakby poprzez czary, chociaż byłoby to dla Niego możliwe, bowiem jest On
Potęgą Absolutną. Ta zasada początku każdego stworzenia od nasienia dotyczy zarówno
wszechświata jak i życia.
Nie tłumaczy jak stworzył życie na początku dziejów, ale przedstawiając jak stworzył
pierwszego Mężczyznę i pierwszą Kobietę sugeruje, aby rozszerzyć tę zasadę również na
stworzenie wszystkich innych gatunków.
Zatem, pierwszy Mężczyzna i pierwsza Kobieta nie byli stworzeni jako dojrzali, jak chcieliby
zwolennicy stworzenia – fundamentaliści, ani też na drodze ewolucji jak chcieliby ewolucjoniści,
lecz zostali stworzeni w formie pierwszej komórki i od samego początku jako absolutnie doskonali.
I gdzieżby mogło rozwinąć się życie embrionu, jeśli nie w łonie samicy gatunku już
istniejącego?
W tym celu Pan Bóg do stworzenia Mężczyzny i Kobiety posłużył się gatunkiem żeńskim w
owym czasie istniejącym, tym ancestralnym (tak został nazwany ten gatunek przez Pana Boga).
Zatem, ten proces został mianowany „stworzeniem pośrednim”, bo Bóg użył pośrednictwa,
11
podłoża tego, co już zostało stworzone. Ta reguła była stosowana jeszcze wcześniej do stworzenia
jakiegokolwiek nowego gatunku. Jedyna, lecz niezmiernie ważna różnica w porównaniu ze
wszystkimi innymi gatunkami polegała na tym, że stwarzając Mężczyznę i Kobietę, już w chwili
samego poczęcia Bóg dodał nowy element, Swojego Ducha, tak, że stali się oni duchowo Jego
dziećmi.
Zatem, Człowiek wywodzi się, a „nie jest potomkiem” gatunku tuż od niego niższego. Pod
każdym względem jest nowym stworzeniem, bo nie odziedziczył żadnego genu od owego niższego
gatunku. Ten niższy gatunek posłużył tylko jako pożywka. Nie znaczy to, że obydwa gatunki, ludzki
i ancestralny nie mogły być stworzone z pewną ilością genów jednakowych pomimo różnej ilości
chromosomów.
Ogromna liczba gatunków, która rosła progresywnie, coraz to bardziej złożona i doskonała,
doprowadziła do błędu ewolucjonistów, którzy myśleli, że proces ewolucji dokonywał się
spontanicznie.
Jeśli chodzi o treść, Pan Bóg pozwolił zobaczyć Don Guido jak grzech pierworodny, grzech
nieposłuszeństwa, ekstremalnej zarozumiałości i samowystarczalności popełniony przez pierwszego
Mężczyznę z żeńskim osobnikiem gatunku, od którego wywodził się gatunek ludzki, zanieczyścił
doskonały gatunek ludzki skazując następne pokolenia. Powstała, zatem dziwna sytuacja. Z jednej
strony byli potomkowie czyści i prawowici pochodzący od pierwszej pary Dzieci Bożych,
Mężczyzny i Kobiety a z drugiej, pokolenie hybrydowe (będące wynikiem pomieszania gatunków –
nt.) pochodzące od tego samego Mężczyzny i osobnika rodzaju żeńskiego ancestralnego należącego
do gatunku niższego niż ludzki.
Zatem, powstały dwie gałęzie genealogiczne paralelne jedna czysta i prawowita, ze wszystkimi
atrybutami doskonałości pochodzącymi od Boga i druga hybrydowa, bastardów, nieprawowita,
która zdegradowała się do tego stopnia, że aż straciła podobieństwo do człowieka mimetyzując się
pośród hominidów (małp człowiekowatych - nt.).
Te wiadomości nie są aż tak nowe jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, bo dwie
figury żeńskie, Ewa ancestralna, która była partnerką Adama w grzechu pierworodnym i która była
matką Kaina oraz Kobieta prawowita i niewinna żona Adama, która została matką Abla i Seta
występują również w antycznej tradycji hebrajskiej, która głosi, że były dwie tzw. żony Adama,
jedna, ta pierwsza Lilith, która zrodziła demony i złe monstra i druga, która zrodziła ludzi.
Z biegiem czasu, gdy Synom Bożym (czystemu pokoleniu Adama) podobały się najładniejsze
córki człowiecze (córki pokolenia hybrydowego Adama) i wzięli je sobie za żony, co znaczy jako
niewolnice konkubiny (Księga Rodzaju 6,2) dwie gałęzie genealogiczne zaczęły łączyć się na
niekorzyść gałęzi czystej, która z czasem zmniejszała się aż definitywnie wygasła. Ludność czysta
zaginęła, bo została z czasem wchłonięta przez tę hybrydową. W ten sposób cały gatunek ludzki
stał się hybrydowy i upadł do stadium inwolucji psychosomatycznej, i przetrwał na poziomie
homonidów. Ale co ważniejsze ludzie hybrydowi stracili nie tylko cechy Synów Bożych, ale
stracili również Ducha Bożego (Księga Rodzaju 6,3), bo Duch Boży nie mógł mieszkać w istotach
zwierzęcych.
Jedynie po tym jak część najbardziej skażona została usunięta przez selekcję różnego typu, Pan
Bóg rozpoczął odzyskiwanie gatunku hybrydowego, do którego należą dziś wszyscy ludzie,
wprowadzając proces jego odnowy. Dziś cały gatunek ludzki, pochodzi z „nieprawego łoża”
Adama. Odkrycia archeologiczne są, zatem dowodem nie ewolucji gatunku ludzkiego, lecz jego
dekadencji i odbudowy, zjawisk, które się wzajemnie przeplatały. Ten proces odzysku trwa do dziś.
Kiedy ludzkość na drodze ewolucji osiągnęła dostateczny poziom rozumowania i woli, co
znaczy, kiedy „wypełnił się czas” Bóg posłał Swego Syna Jezusa, aby oddał Swojego Ducha
wszystkim łagodnym i sprawiedliwym na ziemi, tak, aby dzięki Jego posłuszeństwu i pośrednictwu
mogły znowu otworzyć się drzwi do wiecznej szczęśliwości. Zatem, jako dzieci z nieprawego łoża,
bez Odkupienia nie jesteśmy dziedzicami dóbr wiecznych, przewidzianych przez Boga dla Jego
12
Prawych Dzieci. I tylko Odkupienie dokonane przez Chrystusa może doprowadzić „dzieci
naturalne Człowieka” (Adama) do statusu „dzieci adoptowanych przez Boga”.
To objawienie jest bardzo proste i nadzwyczaj logiczne, tak jak zresztą każda rzecz, która
pochodzi od Boga.
Jak głosi Ewangelia, Jezus pod koniec swojej misji, powiedział do Swych apostołów: „Mam
wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść tego nie możecie” (J 16,12). Zatem Jezus dawał
do zrozumienia, że Objawienie (Prawdy - nt.) pozostało otwarte i kiedy ludzie będą w stanie ją
znieść, to znaczy właściwie zrozumieć to, co im się objawia, zostanie im objawione. To objawienie
jest wyjaśnieniem tego, co zostało już powiedziane w Księdze Rodzaju mojżeszowej, wzbogacając
ją w szczegóły i odpowiadając na te pytania, na które Księga Rodzaju mojżeszowa nie mogła dać
odpowiedzi. Pan Bóg czekał z tym objawieniem na czasy, kiedy to będzie mogło być zrozumiane,
bo to objawienie, które szczególnie dotyczy genetyki, wymagało, aby nauka była w stanie
zrozumieć jego treść w przeciwnym wypadku, objawienie nie miałoby sensu.
Natomiast, jest ono bardzo ważne teraz, bo nie tylko wyjaśnia i tłumaczy to, co w Księdze
Rodzaju jest powiedziane „in nuce” (ogólnikowo - nt.) w formie metafor czy symboli, ale pozwala
nam zrozumieć dogłębnie prawdziwe znaczenie Zbawienia.
Tym, którzy podnoszą obiekcje, że objawienia skończyły się na ostatnich wierszach Apokalipsy,
powiemy, że jeśli przyjrzą się z uwagą, zobaczą, że to objawienie dotyczy tylko Apokalipsy.
Nikt nie może odebrać decyzji Boga, jakimi kanałami ma dotrzeć do Swoich dzieci. Jezus
założył Swój Kościół, który, pomimo, że był Jeden, wyraża się dwiema drogami: z jednej strony
Kościoła hierarchicznego, administracyjnego i z drugiej Kościoła charyzmatycznego, który czyni
Słowo Boże żywym, dając mu światło i ciepło. Te dwie funkcje nie są ze sobą w sprzeczności, lecz
się wzajemnie uzupełniają i nawzajem się przeplatają.
Zatem, rozsądnie jest nie zakładać a’ priori stanowiska negatywnego wobec objawienia Don
Guido, które jest prawdziwym znakiem Miłosierdzia Bożego, bo jego przesłanki są zgodne z wiarą
katolicką.
Jak uczy nas, na przestrzeni stuleci doświadczenie, nie wystarcza, aby prawda jeszcze nieznana
była uznana za taką, musi to uznanie zdobyć. Prawda potrzebuje znaleźć otwartą duszę wolną od
uprzedzeń. I kiedy ten warunek jest spełniony, do zdobycia przekonania o jej wartości niezbędne
jest, aby wszystkie elementy układanki dokładnie się dopasowały w umyśle i nie pozostał żaden
punkt w sprzeczności z pozostałymi.
Starałam się wykonać to zadanie z maksymalną skrupulatnością. Tam, gdzie było to możliwe
wzbogaciłam tekst wyjaśnieniami, komentarzem, opisami bogatszymi w szczegóły i poglądy, które
wzięłam z zapisków Don Guido i z notatek, jakie zrobiłam podczas częstych i długich konwersacji
z nim, mając na względzie jedynie pragnienie czynić zgodnie z wolą Bożą.
Proponuję czytelnikowi temu, który wiedziony ciekawością, zechciałby przeczytać wpierw
niektóre rozdziały i przeskoczyć inne małą wskazówkę. Ta nauka Pana Boga ma jedyną myśl
przewodnią, żelazną logikę i jeśli nie jest śledzona krok za krokiem, traci wiele punktów toku
rozumowania. To tak, jakby przedstawić jakąś teorię geometryczną, opuszczając jedno przejście,
wtedy cała teoria upada. Na przykład odkrycie istoty Ewy, fundamentalne dla zrozumienia całego
objawienia. Objawienie podane jest stopniowo i aby właściwie zrozumieć całość celowe jest
podążać drogą, którą przeszedł Don Guido.
Powiedziałabym, że również biografia Don Guido jest ważna, aby zrozumieć jak Pan Bóg
przygotowywał go do spotkania od bardzo wczesnego wieku.
Zatem zabierzmy się do czytania Księgi Rodzaju objawionej Don Guido z otwartą duszą, bez
uprzedzeń! Będzie łatwiej ją zrozumieć z większą korzyścią dla nauki i teologii.

_________________
Nie wierzę w Boga którego istnienia można by dowieść


Wt wrz 22, 2009 11:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41
Posty: 1728
Post 
Cytuj:
Czyli że ta postawa przeczy wierze katolickiej, bo ta zawiera wiarę w obcowanie świętych.


Dokładnie tak, Studencie, dlatego napisałam, że to są moje osobiste wnioski i przemyślenia, nie żadna oficjalna nauka.

_________________
Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/


Wt wrz 22, 2009 12:13
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post 
@wieczny_student: jeżeli wyznajesz pogląd, że Biblia nie może być sprzeczna z osiągnięciami nauki, to wyznaj też pogląd, że obcowanie świętych należy tak rozumieć, by nie było sprzeczne z wnioskami, o których napisałem ;)

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Wt wrz 22, 2009 13:16
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 50 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL