Kiedy zacznie się ten prawdziwy koniec też będzie można mówić że silne trzęsienia już nieraz były i nawet jeszcze silniejsze, że były powodzie, wichury, epidemie...... Zawsze będzie można powiedzieć że kiedyś nie było telewizji i ludzie po prostu o tym nie słyszeli.

Dlaczego uważasz, że z niewierzącymi nie warto rozmawiać? Teraz niewierzący szydzą, ale może kropla drąży skałę i część z nich nawróci się po jakimś czasie właśnie m. in dzięki tym dyskusją, których Ty nie chcesz z nimi prowadzić.[/quote]

Napewno kropla drązy skałę. Chodzi mi jednak, że niewierzącemu nalezy przede wszystkim przedstawić Ewangelię. Najważniejsze dla człowieka jest aby się narodził na nowo z wody i z Ducha, aby uwierzył. "Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął ale miał życie wieczne."

Cóż jeśli z ateistą będę się sprzeczał czy koniec się zbliża czy oddala, a nie powiem mu, że Jezus za niego umarł. Albo jakim argumentem będą fragmenty Biblii dla kogoś kto Biblii nie wierzy? Przecież dla niewierzącego argumenty z Biblii są tak ważne jak dla wierzących kalendarz majów, horoskopy, przepowiednie wróżbitów, baśnie, legendy itp.

No chyba, że ogromny meteoryt będzie leciał w ziemię i będzie już bardzo blisko to może wtedy niewierzący i wierzący się dogadają, że koniec się zbliża;)

pzdr!

Ok. A co powiecie teraz? Mam na myśli ostatnie zdarzenia...

@hmmm
Do sceptyków mam pytanie: jakie znaki czasów ostatecznych z Biblii musiałby się wydarzyć
i w jaki sposób abyś szczerze stwierdził, czas jest bliski?

Szczerze to chyba żadne. Już tyle razy obawiano się końca, że zaczyna to przypominać totolotek. "Ach, w 2000 roku się nie udało, to może teraz!....żyję? więc TERAZ!..."
Gdzieś słysząłem, że jak papież-Murzyn zostanie wybrany, to już będzie blisko. Może wtedy zaczne się tym ekscytować i bawić

@Mirwena
Wulkan, czy katastrofa w smoleńsku? Czy coś przespałem? :O

A jakie? - Jezus powiedział "dzień ów przyjdzie znienacka jak złodziej, czasu owego dnia nie zna nikt".
Takim znakiem mogą być słowa Jezusa do św. Faustyny - "Przygotujesz świat na ostateczne przyjście moje" (Dz 429 ).

Ziemia nie jest czymś, co musi być stałe z natury i nigdy się nie zmienia. Z lekcji geografii każdy chyba pamięta epokę lodowcową. To była dopiero zmiana! Kosmos również nie stoi w miejscu i zachodzą w nim procesy. Problemem jest to, że ludzkość myśli, iż wszystko to jest specjalnie dla niej, by zobaczyła jakiś koniec świata czy nawracała się. Nie jesteśmy biernymi obserwatorami, ale uczestniczymy w tych procesach. Mimo tego, Ziemia nie będzie pytać czy zabije stu ludzi poprzez trzęsienie czy tysiąc. Zmiana jest wpisana w jej naturę. W naturę całego Kosmosu. Z perspektywy czasu, żyjemy i tak w sprzyjających warunkach.

Wszystko jednocześnie. Nie wiem na ile wiarygodne są przepowiednie Nostradamusa (i wiadomo, że zakładają niezliczoną ilość interpretacji), ale pamiętam, że było w nich coś o "żelaznym ptaku, który rozdzieli dwóch braci", mowa też o trzęsieniach ziemi i wybuchu wulkanu (z tym, że z tego co pamiętam to Wezuwiusza...).

Jak sama stwierdziłaś można tutaj przypiąć bardzo dużo interpretacji.


Słyszałem, że w tej przepowiedni chodziło o wieże World Trade Center.

Nie wiemy, aczkolwiek coraz większe nagromadzenie takich wydarzeń, mogłoby świadczyć o początku końca. Ale to tylko gdybanie...

Jeśli druga wojna światowa nie była zapowiedzią rychłego końca to tym bardziej nie jest nią wypadek lotniczy czy atak terrorystyczny. Zawsze znajdą się jakieś tragedie które przy odrobinie kreatywności można dopasować do jakieś starej przepowiedni czy po prostu wzbudzić strach bo "co to się tteraz nie dzieje". Chrześcijanie czekają już od 2000 lat w ciągu których zdarzyły się już jednak bardziej szokujące rzeczy i jakoś żadna z nich nie zapowiedziała dnia sądu.

Witam. Jestem autorem tego wątku i chciałbym podziękować tym, którzy poruszyli w tym wątku temat tragedii w Smoleńsku i pyłu wulkanicznego nad Europą, bo sam chciałem te tematy poruszyć, gdyż może się nasuwać, że są to znaki bliskości końca. Zróżowcie uwagę nie tylko na to, co się wydarzyło, ale też na to, że wydarzyło się to niemalże w tym samym czasie.

jakos wybuch tego wulkanu szkod nie wyrzadzil poza tym, ze sparalizowal ruch lotniczy.
wiecej swietnych okazji bylo do glszenia wizji konca swiata.2 przerazajace wojny, zarazy.teraz nic sie az takiego zlego i nadzywczajnego nie dzieje.
a ze zbieg okolicznosci sie wydarzyl, wybuchl wulkan i rozbil sie samolot, to coz.bywa.

Wulkan na Islandii jest świetnym przykładem tego jaki wpływ mają na nas media. Wiemy o czymś co właściwie na większość nas nie wpływa, ale podświadomie wiemy również że to coś ważnego. Nie wiem jak wy, ale ja żyje normalne (nie licząc tej tragedii która nie jest mi obojętna), nigdzie nie lecę samolotem i jakoś żadna chmura pyłu mi tu nie robi różnicy. Gdyby zwolennicy na siłę widzenia wszędzie końca świata mogli pożyć 500 lat to podejrzewam że mając dobrą pamięć, przeżyli by o wiele gorsze rzeczy. No właśnie, dalej byście żyli. A zamiast tego żyjąc na tej ziemi krótko niczym wasi poprzednicy widzicie w pewnych zdarzeniach zapowiedz końca. A czy 1000 lat temu nie było takich rzeczy? Były, tylko wtedy obieg informacji był inny, co zapewne nie przeszkadzało Europejczykom w XIII wieku wieszczyć końca widząc jak zaraza wybija znaczną część ludności kontynentu.

Zamiast zajmować się pseudo przewidywaniami zajęlibyście się dbaniem o siebie i na dobrą sprawę nie przejmowali, bo to żaden koniec ale początek, chyba że ktoś nie oczekuje przyjścia Pana naszego w chwale.

Ten wulkan każe nam się zastanowić nad lichotą kondycji współczesnej cywilizacji zachodnio-technicznej.
Jeden wulkan i to tylko "dymiący" tyle namieszał w "żyłach" współczesnego krwiobiegu, na razie tylko komunikacyjnym, ale jeśli dodamy do tego obawy o przemysł turystyczny, w razie jak nie przestanie "dymić".
Na tym przykładzie widać kruchość technicznej strony naszego życie np. przy braku prądu na jakiś dłuższy czas strach pomyśleć, jakie by miało to konsekwencje.
A jakie mogą być tego przyczyny, jak znam życie to na pewno znowu zostaniemy zaskoczeni, bo czy ktoś z nas brał pod uwagę to, co się teraz dzieje w komunikacji lotniczej.
I czy to nie zastanawia, tak jak tej katastrofy pod Smoleńskiem nikt nie brał pod uwagę tak też wielu jest zaskoczonych reakcją Polaków na nią, no i w podsumowaniu tego wszystkiego czy czegoś się nauczyliśmy z lekcji historii II WŚ, nic - w tedy zachód nas olał, teraz też.
Ile jeszcze razy będziemy się dziwić?
Myślę, że aż do końca. Jak nie końca świata to do końca naszego życie. I by tylko po tamtej stronie jak najmniej z nas się zdziwiło, że jednak Bóg jest naszym Stwórcą.

A czy 1000 lat temu nie było takich rzeczy? Były, tylko wtedy obieg informacji był inny, co zapewne nie przeszkadzało Europejczykom w XIII wieku wieszczyć końca widząc jak zaraza wybija znaczną część ludności kontynentu.

Owszem były te rzeczy, ale co z tego. Zawsze będziesz tak mógł mówić, nawet kiedy ten prawdziwy początek ''końca'' będzie miał miejsce. Więc to że kiedyś to było nie jest chyba żadym agrumentem do obalania tezy że ten koniec już się rozpoczoł. Jak uderzy kometa w ziemię też będzie można mówić że kiedyś kometa już uderzyła w ziemię. Nie jestem żadnym zwolennikiem 2012 i też w to nie wierzę, ale faktem jest że na ziemi ostatnio się to wszystko nasiliło, do tego te wydarzenia.

http://wolnemedia.net/?p=20742
dla tych wszystkich racjonalistów..;p
czy sama groźba takiej katastrofy nie świadczy o baaardzo bliskim koncu?blizszym niz "kiedys"?
jak dla mnie wszystko jest oczywiste... nie wiadomo tylko dokladnie za ile..