calowanie krzyza, na ktorym sie wisi, kojarzy mi sie z calowaniem wlasnego lokcia.
kiedy on ten krzyz calowal?

http://dziedzictwo.ekai.pl/text.show?id=3581

Chrzescijanskiej cywilizacji śmierci, zwlaszcza w jej zgubnym wydaniu katolickim, należy dać jak najsilniejszy odpór. Nie mam już zadnych watpliwosci: albo chrzescijanstwo, albo zycie.

Moje scenariusze nie opisują całej rzeczywistości, tylko tą związaną z niektórymi dziwnymi kościelnymi rytuałami.


Nie sądzę, żeby tylko mnie. Większość pewno nawet nie zdaje sobie sprawy z istnienia problemu. Ide o zakład, że większość katolików nawet nie wie, że je faktycznie, a nie symbolicznie ciało Chrystusa (choć nawet symboliczne jest obrzydliwe - ot, siła przyzwyczajania od małego).

A to przez 'normalne' definiujemy to, co robi większość? Większość ludzi żyje w Azji, więc my jesteśmy nienormalni?

Pewno nie. Ale może oddać życie wierząc, że to nie jest kłamstwem. Przykłady podałem wyżej.

Na każdym kroku sam sobie przeczysz. Wcześniej pisałeś, że nie znasz nikogo kogo przerażałoby to co się dzieje w kościele, potem piszesz, że nie sądzisz, że tylko ciebie. Jak już chcesz pisać z sensem, to czytaj swoje wcześniejsze wypowiedzi.

To dlaczego wcześniej nazwałeś ich kłamcami? Kłamcą jest ten, który się gubi w wielości swoich wypowiedzi, bo już sam nie kontroluje ile wersji "prawdy" stworzył.

Całował go wtedy, kiedy dopiero co go dostał...

Uważasz, że zdanie: 'nie znam nikogo, kogo przerażałoby to co się dzieje w kościele," jest przeciwstawne zdaniu " nie sądzę, że tylko mnie to przeraża"? Przybliżysz mi meandry logiki, które doprowadziły cię do takiego wniosku?

Dla porównania: nie znam nikogo, kto wszedłby w tym roku na Łysicę. Jednak równocześnie jestem pewny, że trochę ludzi to uczyniło. Te zdania się nawzajem wykluczają?


Dlaczego kłamiesz twierdząc, że gdzieś napisałem, że kłamcy oddają życie za swoje kłamstwa?

A poniższe to kto napisał? Gubisz się już w swoich kłamstwach. A ponadto nie chce Ci się poczytać swoich własnych wpisów.

Nie chodzi o to czy znasz osobiście tego kogoś tylko czy w ogóle słyszałeś o takiej osobie. Rozmydlanie problemu też jest metodą jak brakuje argumentów.



A poniższe to kto napisał? Gubisz się już w swoich kłamstwach. A ponadto nie chce Ci się poczytać swoich własnych wpisów.

Niespecjalnie nasłuchiwałem, to i nie słyszałem. Słowo daję - także nie słyszałem o kimś, kto wszedł w tym roku na Łysicę. I co? Nie moge powiedzieć, że ktoś jednak tam wszedł?

Nie odpowiedziałeś sprytnie: Uważasz, że zdanie: 'nie znam nikogo, kogo przerażałoby to co się dzieje w kościele," jest przeciwstawne zdaniu " nie sądzę, że tylko mnie to przeraża"? Przybliżysz mi meandry logiki, które doprowadziły cię do takiego wniosku?


I podtrzymuję. Zaprzeczasz, że teza o wyższości rasy aryjskiej jest kłamliwa oraz że wiele osób oddało za tą teze życie?

Czy piszę tam o tym, że kłamcy oddają życie za swoje kłamstwa? Wskaż gdzie?

Potem doprecyzowałeś:


I to moja odpowiedź:

Wcześniej zresztą napisałem o tym wyraźnie, ale udało ci się już o tym zapomnieć. Jakie to wygodne!

Proszę więc o niewybiórcze czytanie moich postów i niewmawianie mi dziecka do brzucha

"Uwielbiam Cię Krzyżu najdroższy" Ciekawi mnie pewna rzecz. A gdyby tak Jezus zginął na krześle elektrycznym, lub został powieszony, to jak brzmiałby tytuł modlitwy? Cześć Tobie składamy, o wielkie Krzesło elektryczne? Czy może "Ciebie kawałku liny, wysławiamy"?

Jakby został utopiony, to nad drzwiami trzeba by wieszać akwaria...

Cóż za cudowny przykład, jakże błyskotliwej yntelygencji...
Się tak zastanawiam, czy ta błyskotliwość jest dziedziczna ( genetyka itd) czy nabyta?
Jeśli nabyta, to ciekawe za jaką cenę...

@Fretensis
i vice versa
jakbys nie zauwazyl, to Aizen wskazuje na paranoje zwiazana z tworzeniem hymnow na czesc narzedzi tortur!
co gorsza, ta chora sytuacja przedostala sie do kultu i zostala tam przedstawiona jako "cos pieknego".

Joseph Ratzinger w książce "Bóg i świat" wyjaśnia to tak:

na pytanie Petera Seewalda:

"Krzyż, najświętszy znak wszechświata, jak go nazwał Romano Guardini, stał się znakiem chrześcijan. Krzyż z zamęczonym człowiekiem - symbol, który wywołuje zgorszenie. Już Paweł musiał napominać: nie opróżniajcie Krzyża, nie linearyzujcie go, nie horyzontalizujcie, nie czyńcie z Bożego znaku „plus” ziemskiego znaku „minus”.
To rzeczywiście coś niebywałego. Krzyż, który miał przynieść koniec nie tylko nowinie Jezusa, lecz i Jemu samemu, Jego ciału i krwi, stal się symbolem Odkupienia, symbolem właśnie życia, a nie śmierci. Paradoks: przez Krzyż do zbawienia."

Joseph Ratzinger odpowiada:

"Wczesne wizerunki ukrzyżowania ukazują Ukrzyżowanego jednocześnie jako Zmartwychwstałego, jako Króla. Przedstawiają Go z otwartymi oczyma, by uwidocznić, że Bóg nie umarł, że pozostał żyjącym i daje życie. Tym samym krzyż z rzymskiego piętna hańby przeobraża się w symbol tryumfu Syna Człowieczego, znak, który nie tylko ukaże się nam u kresu dni, lecz już teraz się nam ukazuje, gdyż On zbliża się ku nam jako zwycięzca i prowadzi nas. Przez Krzyż otwieramy się ku żywemu Bogu, a w Cierpiącym uwidacznia się pociecha, którą jest silniejsza od śmierci miłość Boża.
Tym sposobem Krzyż rzeczywiście stał się znakiem Odkupienia, znakiem Jezusa Chrystusa, Jego monogramem, przez który symbolicznie się z Nim łączymy."

ojejku jej, i co teraz...


Serdecznie witamy w osobie vahoo, lekarza psychiatrii, jak domniemuję...
Tylko problem w tym, że nasz internetowy lekarz vahoo, chyba nie do końca rozumie znaczenie słowa ''paranoja''.
No cóż, bywa i tak.


Doktorze vahoo, towarzysz Wiesław byłby z was dumny. Podążacie za towarzyszem Wiesławem, jego retoryką; niczym magowie za Gwiazdą Betlejemską. I jesteście (czy raczej pragniecie być ) dla tutejszej chrześcijańskiej społeczności, tym; czym towarzysz Wiesław był dla Szpotańskiego.
Jak rozumiem; jesteście również nie tylko lekarzem medycyny ze specjalnością w dziedzinie psychiatrii, ale również wybitnym ekspertem od estetyki. Tatarkiewicz, Hegel czy lord Shaftesbury to przy waszych osiągnięciach, pętaki bez mała...