pentagramsss napisał(a):
Witam
Jestem osobą wierzącą. Ale od nie dawna zgłębiam swoją wiarę. Chodzę co tydzień do Kościoła. Na początku dodam iż uważam że Kościół ma swoje za uszami- w nie których przypadkach gwałci prawa ludzkie(pedofile itd) okrada a posiada wiele ziem o bogactw.
W domu mam siostrę która śpi z gościem którego nie dawno poznała. (jej facet nie praktykujący)
druga ma męża w związku cywilnym(oboje mówią że nie praktykujący ale wierzący) no a trzecie zgrywa się ale ma chłopaka który nie lubi Kościoła ale sama do niego chodzi i klepie tego chłopaka po plecach.
No i ogólnie z tego wynika że te osoby mówią iż Kościół jest tylko złą instytucją. Nawet zdarza się sytuacja kiedy jest to bardzo często naśmiewanie się z Kościoła i wiary i mnie to wkurza bo nic nie mogę zrobić.
Nie wiem co mam robić. Najchętniej bym się wyprowadził...
dodam że rodzice nic nie mówią...
co robić? jak walczyć?
Moimi argumentami były takie argumenty że nie chodzi się do Kościoła dla ludzi tylko dla Boga ale zostałem "wyśmiany"...
Witaj.
Cieszę się, że podjąłeś trud poznania Boga.
U mnie w jakimś sense było podobnie. Choć niby cała rodzina katolicka to na pewnym etapie nawrócenia tak się porobiło, że wyśmiewali mnie, kiedy w tygodniu szałem do Kościoła. Do tego żywiłem szczerą nienawiść do części najbliższych...
Z własnego doświadczenia i przez pryzmat mnie (byś nie odbierał czegoś jako zarzutu):
Jak sobie poradzić z własnym gniewem, kiedy są nieprzyjemności z wyjścia?
-Choć to najtrudniejsze najczęściej okazywało się, że dobrze było nie ukrywać, że się idzie do Kościoła. "Idę na mszę/ do Pana Jezusa bo chcę, to dobre dla mnie:)".
-Wracając nie przybierać maski bojownika, ale starać się przynieść miłość do domu
Co z nienawiścią do bliskich?
-Modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa. Boże proszę pokaż mi jak Ty patrzysz na X, Y, Z. Nie chcę nienawidzić... albo lepiej Boże chcę kochać...
-Przez psychikę, w myślach wyobrazić sobie daną osobę i powiedzieć w Imię Pana Jezusa Chrystusa przebaczam tobie to i to...
-Sakrament pojednania. On najwięcej mi dał. (Bo przecież Bóg jest wszędzie i jest w tym księdzu który spowiada. Jest to też sakrament czyli Łaska Boża z n^1 robi się do potęgi n^10. Do tego modlitwa za dobrą spowiedź za siebie n^11 i za kapłana n^12. Czyli wielka Łaska

) Nieświadomie odbyłem tzw. spowiedź życia pod kontem właśnie jednej osoby i kilka ton ze mnie zeszło... Polecam!
-Adoracja- przez samą obecność i rozmowę z Bogiem leczy On nasze serce.
Może nie widzisz problemu w nienawiści? W tym temacie dodam tylko, że jako chrześcijanie mamy nienawidzić tylko grzechu- nie osób! Nienawiść jaką się, żywi do kogoś niszczy bardziej nas niż drugą stronę i vice wersa. Mówiąc Boże jestem cały twój nie powiemy przecież Boże jestem cały twój oprócz mojej nienawiści. Trzeba swój egoizm temperować

Na zachętę, jeśli coś Bogu oddamy np: nienawiść możemy się spodziewać, że On da nam coś znacznie lepszego w zamian.
Co pomaga zgłębić swoją wiarę?
-Modlitwa a jakże! Hehe... Własnymi słowami a także litania, koronki, różańce. Powoli próbowałem różnych i znalazłem modlitwy, które pomagają mi głębiej obcować z Bogiem. Różaniec jest bardzo dobry na przykład by naprawić relacje z płcią żeńską, matką, siostrą itd... Wiele osób, mających jakieś rany z nimi związane nienawidzi modlić się na różańcu wtedy tym bardziej trzeba

-Trwać w Bogu w Ciągu dnia: znaleźć sobie modlitwę króciutką, którą przywołuje się w ciągu dnia np: Jezu ufam Tobie, Kocham Cię Boże, chcę być przy tobie Panie, albo coś innego.
-Czytania na dzień. Polega to na czytaniu konkretnych fragmentów Pisma Świętego na dany dzień. Tak dowiedziałem się, że ma to spójną całość

Można próbować jakieś zdanie wcielać w życie danego dnia. Wiele świadectw słyszałem, że Bóg bardzo współpracuje z człowiekiem i pozwala szczególnie przeżyć dzień.
-Czytanie Pisma Świętego. Na początek proponował bym, Ewangelie(Św. Łukasz najprostszy język dla mnie), dzieje apostolskie, listy, psalmy, księga rodzaju...
- Czytanie dobrych książek. Przez wiele lat nie byłem świadom jak przystępnym językiem jest wiele pozycji napisanych... Osobiście polecam Emielina Tardiffa
"Jezus Żyję"bardzo wzmacnia wiarę

. TIM GUÉNARD
"Silniejszy od nienawiści"- pokazuję, że są osoby które miały gorszy start...
-Adoracja
-Chodzenie do jakiejś wspólnoty: Przymierza Miłosierdzia, Odnowy w Duchu Świętym, Oazy czy innych.
-Poszukanie stałego spowiednika albo Kierownika Duchowego bardzo pomaga zgłębić wiarę i przybliżyć się do Kochającego Boga.
-Chodzenie na mszę z modlitwą o uzdrowienie, jak samemu jest git to można za rodzinę choćby się modlić.
-Wyjazd na rekolekcje kilkudniowe. Niektórzy mają takie dary Boże, że spotkania z nimi są jak miesiąc rekolekcji

Np: o Antonello, o Enrique, ks. Bashobora, ks. Maniacal, ks. Piotr czy wielu innych...
- Filmy, audycje, konferencje w internecie. Prosto mówi ks. Pawlukiewicz, na pewno warto też wyżej wymienionych posłuchać.
-Chrześcijańska muzyka też pogłębia wiarę a jest jej co niemiara: Meta, Punk, Rock, Pop, Gospel, Disco Polo i chyba wszystkie inne gatunki...
-Najważniejsze jest to by CHCIEĆ poznać Boga, szukać go całym sercem a jak się nie udaje to prosić by się chciało. Bóg daje się znaleźć jeśli chcemy go odnaleźć. Bo na nic to wszystko co wyżej napisałem jeśli będziemy traktowali Boga niepoważnie jak bajkę, informacje czy coś innego a On jest Osobą. Trzeba pragnąć spotkania z nim, poznania, doświadczenia.
Pentagramsss mówią, że rodzinę jest najtrudniej nawrócić. Może tak, jednak warto próbować bo oprócz "odzyskania rodziny" "(19) Bracia moi! Jeśliby ktoś z was zboczył z (drogi) prawdy, a ktoś inny nawróciłby go, (20) niech wie, że ten, kto nawrócił grzesznika z błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i przyczyni się do odpuszczenia wielu grzechów."
Do osób piszących dziwne rzeczy, dzisiejsze czytanie:
(Mt 23,23-26)
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać. Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.
Bóg tak sobie pomyślał, że urodził się i przybrał ciało człowieka. Według toku rozumowania niektórych ludzi wychodziło by, że sam Bóg przeciw sobie zgrzeszył przybierając formę materialną. Otóż nie.
Bóg kazał Mojżeszowi zrobić węża aby ludzie wyzdrowieli. Czyż Bóg bluźnił przeciw sobie? Nie powiadam.
W Świątyni Żydowskiej były malowidła. Czyż żydzi byli tak nierozumni iż grzeszyli Bogu w taki sposób. Jeszcze raz powiem nie, nie, nie.
Czy nasi przodkowie kiedy kłaniali się przed rodzicami wypełniając czwarte przykazanie, grzeszyli przeciw pierwszemu?
Ponieważ nie tyle jest ważna jest forma, co to co się za nią kryje.
Kościół jest starszy niż Nowy Testament i by wiedzieć jak Go odczytywać trzeba znać Kościół.
Po tym chyba już rozumiemy czemu Piotr mówił: Żadne proroctwo w PŚ nie jest do prywatnego wyjaśniania (2 list Piotra).
Pozdrawiam z modlitwą
i Panem Jezusem.