
Re: Zachwianie mojej wiary
Tego typu dyskusja, jaką próbujesz prowadzić ma zmierzać do tego, żeby ostatecznie rozgryźć Boga i zapewne udowodnić Mu coś zbrodniczego, ew. że nie istnieje. Cel ten zamierzasz osiągnąć dzieląc każde zagadnienie na czworo, ośmioro, sześdziesięcioczworo i wyłapując stronniczo "słabości" i "sprzeczności"
Jest to pewien rodzaj pychy, który zakłada, że ktoś jest w stanie ogarnąć Boga! To, że nie jesteśmy w stanie pojąć logiki Boga nie znaczy, że ona nie istnieje.
Wiara pozwala na przeskoczenie tego, co niezrozumiałe i dotarcie "na skróty" do Stwórcy. Twoja metoda polega na coraz większym przybliżaniu nosa do ziemi, żeby rozgryźć (i to z wielkimi uprzedzeniami) coraz to mniejsze drobiny prawdy.
Ale zamiast tak ryć nosem po ziemi z oczami wbitymi w drobiny, lepiej podnieść głowę do Nieba i unieść się na skrzydłach wiary. Z tej perspektywy widać znacznie więcej - oczami duszy!
I nie obawiaj się - nikt tutaj niczego Ci nie sprzeda! Przecież sam wszedłeś do tego sklepu, żeby tylko pooglądać i ponaśmiewać się z asortymentu
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
Czyli Adam i Ewa mogli się doskonalić bez istnienia cierpienia. W ten sposób poddałeś swoją teodyceę.
Istnienie cierpienia nie może być wytłumaczone jako środek do doskonalenia się.
Mogli, ale nie chcieli! Czy Ty w ogóle przyjmujesz te dwie wersje, że można doskonalić się poprzez cierpienie lub inaczej? Przecież pisałem, że to Bóg wybiera dla nas najlepszą drogę. Większość cierpień wymierzamy sobie sami lub sobie nawzajem poprzez grzech. Bóg pozwala nam poznać konsekwencje swoich czynów, egoizmów, złości, błędów, grzechów i to w wymiarze indywidualnym jak i zbiorowym.
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
Czyli dziecko, które umarło z głodu ma gorszą drogę do nieba. Więc to jest niesprawiedliwe.
A co ty wiesz o bycie tego dziecka tutaj i tam, żeby to osądzać ekspercie? Zakładasz, że jesteś mądrzejszy i sprawiedliwszy od Boga?
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
Nic nie da mówienie o Bogu sprawiedliwy skoro jawnie wygląda na to, że nie jest taki.
A gdzie to ujrzałeś? Znasz duszę każdego człowieka? Byleś może w czyśćcu lub niebie? Zazdrościsz miłosierdzia? Swoją małą miarką chcesz Boga osądzać? Nie bądź śmieszny...
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
Uznawanie tego, co jest sprawiedliwe dla Boga, za niesprawiedliwe dla jego tworów prowadzi do całkowitego pomieszania pojęć. Jak uważać za wzór istotę, której boskie doskonałości są dokładnym przeciwieństwem tego, co stanowi doskonałość człowieka?
Nie wiem o co Ci dokładnie chodzi, ale przeczuwam, że nie wyczuwasz proporcji. To, co wydaje Ci się bożą niesprawiedliwością, jest tylko nieskończenie małym ułamkiem Jego działania. Tobie wystarcza to do wystawienia Bogu oceny, bo nie masz zielonego pojęcia, czego fragment widziałeś. Było wiele czegoś wcześniej i później, nie wiesz wiele o okolicznościach. Krótko mówiąc nie ufasz Bożej Sprawiedliwości i trzymasz się swojej opinii partej na mikroskopijnej obserwacji.
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
Czyli zło istnieje bo inaczej wszechmoc Boga by nas przygniotła więc musi się tak zachowywać. To zawsze tak będzie. Zawsze będziemy oddaleni od Boga i będziemy cierpieć. Skoro boska wszechmoc przygniotła by nas teraz to przygniecie nas zawsze.
Eeee.. To już wydumane. Wiesz przecież o co chodzi? Wyobraź sobie Boga widzialnego tutaj na ziemi. Na spotkanie z Bogiem trzeba się przygotować i uświęcić. Jak to zrobić w sposób wolny i subtelny wobec tak oczywistego doznania Absolutu?
Adam i Ewa sami zaczęli unikać Boga i chować się przed Nim gdy zgrzeszyli. Ich brak świętości oddalił ich od Boga.
A pochodzenie zła jest inne - nie człowiecze lecz anielskie stąd nieodwołalne, ale jak najbardziej oparte na wolnej woli upadłych.
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
Czyli jednak cierpienie jest konsekwencją wolności. Naprawdę musisz się zdecydować bo narazie cały czas sobie przeczysz.
A to niby w którym miejscu?
wolność - grzech - cierpienie
choć mogło być:
wolność - wierność Bogu - szczęście
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
W sumie czytając ciebie to wydaje mi się, że cierpienie jest wręcz super. Nie wiem po co pomagamy cierpiącym. Odmawiamy im tyle korzyści z cierpienia.
Spójrz na holocaust. Ileż to naziści dali nam możliwości do doskonalenia się.
Cierpienie, to coś co dzielimy z Bogiem. Skoro On został powieszony za mnie, to i ja mogę z nim uczestniczyć w zbawieniu świata przez cierpienie. To drugie oblicze wartości krzyża-cierpienia. Doskonalenie - zbawienie.
Ale przecież to wszystko służy rzeczy najważniejszej - miłości. Bez tego klucza i tak niczego nie da się zrozumieć i od tego zacząłem mówiąc o dzieciach. Naszym przeznaczeniem jest miłość Boga i bliźniego i temu to wszystko służy!! Tutaj nie chodzi o jakieś hartowanie ducha na supermena i katowanie się cierpiętniczymi ćwiczeniami. Środki i cele. Rozumiesz?
A-KolekcjonerZnaczków napisał(a):
Biedny ks. Twardowski teraz jest w niebie uśmiechnięty jak prosie w deszcz.
To już wyjaśniłem w poście wyżej.