Oczywiście.



Generalnie tak.



Dokładnie. Tak samo śmieszne, jak stwierdzenie, że mój pies jest ateistą - przecież nie wierzy w Boga, albo, że człowiek nieprzytomny jest przez ten czas ateistą, bo przecież wtedy akurat nie wierzy w Boga, skoro jest nieprzytomny (a owa przyczyna jest tu nieistotna). I jak tu teraz liczyć ateistów w społeczeństwie? Trzeba by jeszcze doliczać np. tych w śpiączce..



A nie twierdziłeś wcześniej, że istnieją jakieś "fakty", które potwierdzają jej "lepszość"?



Czyli wiara jest być może dobrą opcją dla ludzi, którzy mają jakiś problem. A ludzie, którzy nie mają problemów, wybierają ateizm. I nie ma w tym żadnej deprecjacji. Jasne.



Mianowicie tym nie jest to potrzebne, którzy nie mają problemów - na przykład, nie są biedni, schorowani, nie żyją z 600 zł emerytury itp.



Różni to my możemy być ze względu na kolor włosów. Jeżeli ty zarabiasz 10 tys. miesięcznie i jesteś zdrowy, a twoja babcia jest schorowana i ma 600 zł emerytury, co jej ledwo starcza na niezbędne leki, to nie jesteście "różni", tylko babcia ma poważne problemy, których ty nie masz. Innymi słowy: jesteś w znacznie lepszej sytuacji. Co za tym idzie: wybierasz lepszą opcję (ateizm). Jest to oczywiste wywyższanie się.



Oczywiście, zawsze możesz sobie nie życzyć



I nie znasz żadnej innej osoby, dla której byłbyś kimś ważnym?

A ochrzczonego noworodka można nazwać katolikiem??

Bardzo dobrze ujął to w swoim blogu Jan Hartman:

"Po pierwsze więc katolik to ktoś, kto został ochrzczony w kościele katolickim. Jest to chyba warunek konieczny, acz z pewnością niewystarczający. Chrzest jest przymusowy i odbywa się poza świadomością chrzczonej dzidzi, więc żadnych wniosków z faktu ochrzczenia wyciągać nie można. Jeśli ktoś twierdzi, że w Polsce jest 90% katolików, bo tyle jest ochrzczonych, to pluje na swój kościół, czyniąc niedwuznaczną aluzję, że można być katolikiem bez wiary w Boga i dogmaty katolickie."
http://hartman.blog.polityka.pl/2012/08 ... ikow-malo/

Zresztą cały wpis jest, moim zdaniem, wart przeczytania

No właśnie, jak uważasz? Mamy w Polsce 90% katolików, czy może raczej 30%?



No właśnie, a ktoś tak twierdzi? Ja raczej spotykam się z twierdzeniami, że w Polsce jest ok. 90% katolików, bo zwykle taki właśnie procent respondentów deklaruje bycie katolikami (ściślej rzecz biorąc, ostatnio było to chyba 87%). Tak samo np. Jajko dowodzi "dramatycznego spadku religijności na świecie" - przytaczając dane pokazujące wzrost liczby DEKLARACJI ateizmu. Jasne jest chyba, że noworodkom nikt nie zadaje pytań do sondażów i nikt ich w takich statystykach nie liczy, bo NIE MA TO SENSU. Tak trudno to zrozumieć?

Nie wiem czy można tu mówić o przymusie..
Wydaje mi się, że musiałaby to być sytuacja z przeciwstawieniem
dwóch racji podmiotów o nietożsamej woli, w tym wypadku
wola jednego z podmiotów wogóle nie jest znana więc nie może
być mowy o otwartej przeciwstawności.

Jak zwał, tak zwał. Ja w tym widzę przymus, bo ze strony dziecka nie została wyrażona wola, że chce. Poza tym do uzyskania pełnoletności jest się skazanym na tę instytucję kościelną, a dopóki państwo polskie nie ureguluje tych kwestii, dane w księgach na zawsze pozostają Przymusowe piętno i tyle

I ja tyż jestem katolikiem,w świetle tych badań

Odpowiedź jest prosta.

Proszę zauważyć, że wiekszośc ludzi jakich człowiek ma mozliwośc spotkac w swoim życiu w róznych sytuacjach; w szkole, na uczelni, w pracy, w sklepie, na wakacjach, na mieście to ludzie sympatyczni, uprzejmi...

Katolicyzm natomiast idzie w parze z pychą, pogardą, podejrzliwością, nieufnością (spiski, paranoja, przesladowcy) konfliktowością, nienawiścią bliźniego - jak widać takich ludzi jest mniejszość, zatem katolicy stanowią w Polsce mniejszość.

Oczywiście jest grupa ludzi, którzy uważają sie za katolików, są życzliwi, mili, sympatyczni... jednak ich wiedza na temat katolicyzmu jest zerowa a ich życie nie do konca jest zgodne z nauczaniem kościoła...zatem nie mozna ich nazwać katolikami...

Człowiek swiadomy swego katolicyzmu, jego nauczania czy zawartości tak zwanego "pisma świetego" jak pokazuje doświadczenie człowiekiem sympatycznym, życzliwym, uprzejmym, opanowanym zdecydowanie nie jest. (no chyba, że mowa o chrzescijanach liberalnych, ale takich w poczet katolicyzmu zaciagnąc nie mozna)

Ja uważam, co wielokrotnie już pisałem, że katolików w Polsce jest daleko mniej niż 90%. 90% to może być najwyżej obywateli poddanych (zazwyczaj w niemowlęctwie) katolickiemu rytuałowi inicjacyjnemu.

Liczbę katolików (w odróżnieniu od liczby uważających się za katolików) lepiej obrazują badania ISKK, z których wynika, że regularnie na obrzędy religijne uczęszcza około 30% społeczeństwa i właśnie tę liczbę, zresztą zgodną z tym co napisał Johnny, uważam za bliską liczby czy raczej odsetka katolików w Polsce. Około 30% owych 30% czyli mniej więcej 10% w skali kraju to osoby "bardzo katolickie". Takie są liczby oszacowane na podstawie uczestnictwa w obrzędach rytualnych, a nie pustych deklaracji.... Te ostatnie są znacznie zawyżone, gdyż raczej w wielu środowiskach nadal nie wypada przyznawać się do obojętności religijnej czy wręcz postawy odrzucającej wiarę w bóstwa.

Hej jajko! niestety masz rację - katolikiem nie jest ten, kto chodzi w niedzielę do Kościoła, albo kto jest do niego "zapisany". Jezus daje definicję swojego ucznia - po tym was poznają, że się wzajemnie będziecie miłowali. W innym miejscu mówi do swoich uczniów - nie lękaj się MAŁA TRZÓDKO. Jaki jednak stąd płynie dla Ciebie wniosek? Czy jeżeli wielu trafi na potępienie - czy będą z tego powodu szczęśliwsi? Jaka dla Ciebie radość - jeżeli miałbyś być jednym z nich? W tłumie...