outsider napisał(a):
marek w zasadzie wyczerpał cały temat
trochę poszedł na skróty pisząc
Cytuj:
Aż do XVI wieku w chrześcijaństwie panowała powszechna zgoda co do tego że należy chrzcić dzieci.
co w zasadzie jest prawdą, ale pewną praktyką wśród pierwszych chrześcijan było tzw ochrzczenie całego domu - wspomina o tym paweł w pierwszym liście do koryntian...., albo w dziejach kiedy strażnikowi mówi o zbawieniu (zbawisz siebie i DOM swój)
wystarczyło zatem, że ochrzcił się pan domu a ochrzone były wszystkie kobiety, dzieci i niewolnicy...
Nie.
Chrzcili się wszyscy w domu:
Kiedy została ochrzczona razem ze swym domem, poprosiła nas: Jeżeli uważacie mnie za wierną Panu - powiedziała - to przyjdźcie do mego domu i zamieszkajcie w nim! I wymogła to na nas.
Dzieje Apostolskie 16,15
Tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem.
Dzieje Apostolskie 16,33
Wbrew naszym dzisiejszym odczuciom nie są to bynajmniej zapisy dziwne. W owych czasach władza rodzicielska była daleko większa (w Rzymie istniało nawet prawo pater familias które dawało ojcu rodzinę pełną władzę sądowniczą nad członkami rodziny). Dlatego też nie dziwi nas np. pochwała trzymania dzieci w uległości i dobrego rządzenia domem(1 Tm 3,4) ani – z drugiej strony – przedstawienie Kościoła jako „domu Jezusa” (Hbr 3,6).
Dziś widzimy te sprawy nieco inaczej – nie zmienia to jednak faktu iż w porządku religijnym rodzice mają nad dziećmi daleko posuniętą władzę. Do tego stopnia, ze dziecko zostaje zbawione z wiary Rodziców (tak odczytuję 1 Kor 7,14). Zresztą podobnie było w Starym Testamencie - dzieci dziedziczyło błogosławieństwo i przekleństwo (na przykład Ps 112,2 czy Tb 4,12 ). Ojciec i (nawet dorosły) syn w tamtym czasie i na tamtym terenie byli daleko bardziej utożsamiani ze sobą nawzajem, niż dla dzisiejszego człowieka Zachodu ( po dziś dzień w niektórych krajach tamtego rejonu gdy ze względów zdrowotnych nie można poddać –praktykowanej jako element systemu prawnego - karze chłosty ojca - poddaje się syna i odwrotnie). Obietnica syna była obietnicą ojca. (Nawiasem mówiąc właśnie to rozumienie ojca i syna zadecydowało o przedstawieniu w ten sposób Osób Boskich.). Jest to zresztą symetryczne - cześć osób zajmujących się opętaniami twierdzi ze „pełne” opętanie może nastąpić tylko w wypadku dobrowolnej zgody woli osoby lub ofiarowania przez rodziców - zwłaszcza matkę .
Dochodząc do konkluzji - Rodzice mają pełne prawo, na mocy władzy nad dziećmi udzielonej przez Boga, w imieniu dziecka zadeklarować wole przystąpienia do Nowego Przymierza. W czasach apostolskich prawo do było jeszcze szersze - anioł mówi do człowieka posyłając go do Piotra :
„On cię pouczy, jak zbawisz siebie i cały swój dom”./Dz 11,14/
Podobnie strażnik więzienny pyta się Pawła i Sylasa[color=blue] „Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?” . Oni mu odpowiadają :
„Uwierz w Pana Jezusa - odpowiedzieli mu - a zbawisz siebie i swój dom.” i „Tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem. Wprowadził ich też do swego mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu” (Dz 16,30-34).
Chciałbym być dobrze zrozumiany: w tym fragmencie ważne jest potwierdzenie tego, iż rodzic może przyjąć wiarę w imieniu osób sobie w domu podlegających. W tamtych czasach był to „cały dom”, dziś władza rodzica ogranicza się do dzieci – ale wzór pozostaje ten sam. Dlatego właśnie przytoczony fragment jest dla nas tak ważny dla rozstrzygnięcia kwestii chrztu dzieci, i to niezależnie od tego czy w domu strażnika mieszkały jakieś dzieci..
Bóg wybiera jeszcze w łonie (Gal 1,15), zaś Pismo pełne jest przykładów ofiarowania dzieci (np.
„Uczyniła również obietnicę [...] oddam go Panu po wszystkie dni jego życia, a brzytwa nie dotknie jego głowy” /1 Sm 1,11/ ) , istniał zresztą taki obowiązek :
„Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu” /Łk 2,23/ , który to obowiązek został wypełniony także w stosunku do Jezusa (Łk 2,22-39).
Już od czasów Noego Bóg zbawiał dzieci ze względu na ich rodziców.
Chrzest jest sakramentem krzyża, a nie wyboru. Chrzest jest czymś, co uwalnia nas od grzechu i śmierci. Po to został ustanowiony, by narodzić się na nowo, z Ducha i wody. Jest on realizacją wyboru Boga (w Liście do Galatów Paweł pisze o sobie iż Bóg
„wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją” ). Jezus wielokrotnie dawał wyraz temu, iż podejście dzieci bardziej mu odpowiada niż sposób patrzenia dorosłych. (Może dlatego ze wydaje się nam - jakże złudnie- ze wierząc „świadomie”, jesteśmy bliżej Niego. Gdybyśmy jednak uświadomili sobie jak mało pojmujemy ze spraw bożych, widzielibyśmy jasno jak niewiele większa jest nasza wiedza niż wiedza dzieci – i jak nieproporcjonalne do niej jest nasze poczucie „świadomej wiary”!)
Jezus powiedział:
„Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego.” /Mk 10,15/. My jednak myślimy i rozumujemy całkowicie odwrotnie, mówiąc „Kto nie dorósł do dojrzałej, świadomej wiary nie może zostać ochrzczony i stać się pełnoprawnym członkiem Kościoła”.
Rodzice nie wybrali ZA mnie tylko DLA mnie. Nie „zdecydowali za mnie” – co zrobię z Łaską Chrztu zależy ode mnie, ale zapewnili mi jak najlepsze możliwości – tak jak usiłowali to zrobić w wielu innych dziedzinach.
Gdybym zgodził się na spojrzenie zgodnie z którym miałbym pretensje do Rodziców iż „wybrali za mnie – a przecież mogłem w przyszłości zechcieć być ateistą” to konsekwentnie powinienem oburzać się że zadecydowali za mnie w wielu innych sprawach:
uczyli mnie (przecież mogłem chcieć zostać nieukiem)
wychowali mnie (przecież mogłem chcieć zostać ordynusem)
nauczyli jeść sztućcami (przecież mogłem chcieć zostać dzikusem)
przyzwyczaili do higieny osobistej (przecież mogłem chcieć być brudasem)
wpoili nawyk ubierania się (mogą pragnąć być nudystą)
nauczyli czytać (mogłem chcieć pozostać analfabetą)
itd. itp. – listę można by ciągnąć.
Dlaczego nie mamy o te wszystkie rzeczy pretensji do naszych Rodziców ? Ponieważ dali nam to, co mieli najlepszego. I jeśli ktoś mówi „należy poczekać z chrztem do czasu decyzji dziecka” świadczy to niezbicie o tym iż nie jest pewien czy boża Łaska jest czymś obiektywnie dobrym.
Czasem słuchając krytyków chrztu dzieci można odnieść wrażenie, jakby bycie w Rodzinie Bożej było dobrem względnym - jakby niektórzy bali się że udzielając go swoim dzieciom mogą je skrzywdzić !
Wstrzymanie się od chrztu jest dla nas trudne do zaakceptowania również dlatego, że – w przeciwieństwie do protestantyzmu - oczekiwania katolików wobec tego sakramentu nie zatrzymują się na „uratowaniu od Piekła” - ale zdajemy sobie sprawę jak wielkie dary są z nim związane. Wszystkie dary Ducha mają swój początek w chrzcie - nadto włączani jesteśmy w Królestwo Boże i to jako przybrane dzieci - spadkobiercy.
I tak jak żaden rodzic mając dom nie wydziedziczałby dziecka „aż będzie w stanie zrozumieć czym jest dom” tak katolik nie widzi powodu by wyłączać z Rodziny Bożej kogokolwiek aż... dorośnie.
Tak, z
Rodziny. Bo my tak właśnie traktujemy Lud Boży. Nie są to jakieś prawnicze hocki-klocki lecz bycie rodziną. I myśl że do czasu wyrażenia woli przez dziecko należy go do tej Rodziny nie włączać jest dla nas wręcz absurdalna.