Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią jest
Autor |
Wiadomość |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Travis napisał(a): Ale jakie to wszystko ma znaczenie w porównaniu z wiecznością? Wieczny jest- być moze- jedynie Wszechswiat (a i to nie jest pewne).
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Śr sie 28, 2013 19:52 |
|
|
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Lurker napisał(a): Zgaduję, że chodzi tu o koncepcję mózgu nie jako generatora pewnych procesów (świadomości), ale jako odbiornika (i być może wzmacniacza?) pewnego słabo znanego (bo nieopisanego jeszcze przez nauki ścisłe) fizycznego (?) zjawiska, roboczo zwanego Świadomością (z wielkiej litery)? Uprasza się nie podpowiadać i dać szansę na samodzielne myślenie;-)
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Śr sie 28, 2013 19:55 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
JedenPost napisał(a): Lurker napisał(a): Zgaduję, że chodzi tu o koncepcję mózgu nie jako generatora pewnych procesów (świadomości), ale jako odbiornika (i być może wzmacniacza?) Wedle Huxleya raczej filtra, który przepuszcza jedynie pewne stosunkowo wąskie pasmo, mniej więcej tyle ile nam potrzeba do bezkolizyjnej poznawczo codziennej egzystencji. Przydałoby sie wiedzieć kto ustawia (czy reguluje) filtr.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Śr sie 28, 2013 19:57 |
|
|
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Askadtowiesz napisał(a): Travis napisał(a): Ale jakie to wszystko ma znaczenie w porównaniu z wiecznością? Wieczny jest- być moze- jedynie Wszechswiat (a i to nie jest pewne). Jeśli istnieje niebo i piekło, to nie tylko.
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Śr sie 28, 2013 21:41 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Travis napisał(a): Askadtowiesz napisał(a): Travis napisał(a): Ale jakie to wszystko ma znaczenie w porównaniu z wiecznością? Wieczny jest- być moze- jedynie Wszechswiat (a i to nie jest pewne). Jeśli istnieje niebo i piekło, to nie tylko. Bez wątpienia- jeśli istnieje.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Cz sie 29, 2013 14:55 |
|
|
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Askadtowiesz napisał(a): Travis napisał(a): Jeśli istnieje niebo i piekło, to nie tylko. Bez wątpienia- jeśli istnieje. A zatem uściślę: Jakie znaczenie ma życie i cały świat, jeśli istnieje choć jedna tryliardowa procenta "szansy" na istnienie piekła? Przecież życie się i tak skończy, a choćbyś cały świat zdobył, to i tak go stracisz. Racjonalne zatem wydaje mi się podporządkowanie całego swojego życia tej - choćby i jednej tryliardowej procenta "szansy". Bo jeśli akurat tak się zdarzy, że żyjemy w świecie, w którym istnieje piekło, to jest to jedyna rzecz, która się nie skończy. Nie podoba mi się taki wniosek, ale kto powiedział, że wynik racjonalnego myślenia musi się podobać?
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Cz sie 29, 2013 20:41 |
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Ale to jest właśnie ucieczka od racjonalnego myślenia, bo jeśli istnieje tryliardowa procenta szansy, że robiąc tak i tak unikniesz piekła, to istnieje również w tym samym rzędzie wielkości szansa, że trafisz do piekła właśnie za robienie tego i tego. Dużo większa natomiast jest szansa, że zmarnujesz skończone w czasie życie próbując uniknąć czegoś, co nie istnieje.
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Pt sie 30, 2013 7:25 |
|
 |
Askadtowiesz
Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35 Posty: 2751
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Travis napisał(a): Askadtowiesz napisał(a): Travis napisał(a): Jeśli istnieje niebo i piekło, to nie tylko. Bez wątpienia- jeśli istnieje. A zatem uściślę: Jakie znaczenie ma życie i cały świat, jeśli istnieje choć jedna tryliardowa procenta "szansy" na istnienie piekła? Przecież życie się i tak skończy, a choćbyś cały świat zdobył, to i tak go stracisz. Racjonalne zatem wydaje mi się podporządkowanie całego swojego życia tej - choćby i jednej tryliardowej procenta "szansy". Bo jeśli akurat tak się zdarzy, że żyjemy w świecie, w którym istnieje piekło, to jest to jedyna rzecz, która się nie skończy. Nie podoba mi się taki wniosek, ale kto powiedział, że wynik racjonalnego myślenia musi się podobać? Warto moze zastanowic się skąd w ogóle bierze sie myśl o istnienia piekła.
_________________ Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze. G.C. Lichtenberg
|
Pt sie 30, 2013 15:53 |
|
 |
Lurker
Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23 Posty: 3341
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Travis napisał(a): Jakie znaczenie ma życie i cały świat, jeśli istnieje choć jedna tryliardowa procenta "szansy" na istnienie piekła? (westchnienie) Istnieje również jedna tryliardowa procenta szansy, że połowa cząstek Twojego ciała w tej samej chwili "zdecyduje się" wykonać przejście przez barierę potencjału (tunelowe) i zmaterializuje się pięć centymetrów wyżej. W efekcie zostaniesz przecięty na pół. Boisz się? Zgodnie z Twoim rozumowaniem - powinieneś.
_________________ In my spirit lies my faith Stronger than love and with me it will be For always. Orkiestra!
|
Pt sie 30, 2013 15:54 |
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
JedenPost napisał(a): Dużo większa natomiast jest szansa, że zmarnujesz skończone w czasie życie próbując uniknąć czegoś, co nie istnieje. Zmarnowanie życia posiada pomijalnie małą istotność, jeśli rozważamy piekło, więc nie musimy tego czynnika w ogóle tutaj brać pod uwagę (to tak jakby odjąć miliard od nieskończoności). JedenPost napisał(a): Ale to jest właśnie ucieczka od racjonalnego myślenia, bo jeśli istnieje tryliardowa procenta szansy, że robiąc tak i tak unikniesz piekła, to istnieje również w tym samym rzędzie wielkości szansa, że trafisz do piekła właśnie za robienie tego i tego. To już byłby jakiś argument, ale posiada poważny błąd: Chodzi o to, aby ustalić takie działanie, które właśnie zminimalizuje szansę trafienia do piekła - cokolwiek by to nie było. Jeśli takim działaniem miałoby być niepodejmowanie żadnych działań w tym kierunku, to wtedy zgoda - wtedy lepiej jest nic w tym względzie nie robić. Ale tylko wtedy. I wciąż wynikałoby to z uznania za najwyższy priorytet minimalizację szansy trafienia do piekła. Można wówczas przenieść rozmowę na inny poziom: jakie działanie pozwoli mi zminimalizować tę szansę?. Ponieważ nie znam całkowicie racjonalnej metody, pozwalającej ustalić takie działanie, w tym przypadku jestem zmuszony wykorzystać intuicję. Ale - powtórzę - racjonalne myślenie określiło, że należy podporządkować wszystko minimalizacji szansy trafienia do piekła. Askadtowiesz napisał(a): Warto moze zastanowic się skąd w ogóle bierze sie myśl o istnienia piekła. A czy to cokolwiek zmieni?
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Pn wrz 02, 2013 20:59 |
|
 |
lokis
Dołączył(a): N sty 13, 2013 4:33 Posty: 1633
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Ja widzialem filmik na YT. Okazuje sie. ze osoba niewierzaca osoba nie jest. Zwierzeciem, osobliwoscia, moze tak - nie osoba! W filmiku wystepowal apostata i ksiadz. 
|
Pn wrz 02, 2013 21:09 |
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Lurker napisał(a): Travis napisał(a): Jakie znaczenie ma życie i cały świat, jeśli istnieje choć jedna tryliardowa procenta "szansy" na istnienie piekła? (westchnienie) Istnieje również jedna tryliardowa procenta szansy, że połowa cząstek Twojego ciała w tej samej chwili "zdecyduje się" wykonać przejście przez barierę potencjału (tunelowe) i zmaterializuje się pięć centymetrów wyżej. W efekcie zostaniesz przecięty na pół. Boisz się? Zgodnie z Twoim rozumowaniem - powinieneś. A czy strach mnie przed tym ochroni? Liczy się nie to, czy się boję, tylko czy warto podjąć jakieś działania zapobiegawcze. O tym czy warto podjąć jakieś działania decydują następujące czynniki:  x - Konsekwencje braku ochrony  y - Prawdopodobieństwo  z - Koszt ochrony W przypadku piekła mamy:  x = -nieskończoność  y > 0  z skończone Racjonalna decyzja jest więc prosta. W przypadku tego, o czym napisałeś, nie wiem nawet w jaki sposób można by się ochronić. Ale - uprzedzając jakiś inny przykład - na przykład decyzja: nie wychodzić z domu, żeby nie przejechał Cię tramwaj:  x < 0 , ale skończone  y > 0  z skończone Wszystkie wartości są skończone, więc zaczyna mieć znaczenie to, jakie to są konkretnie wartości. Ponieważ nie znam żadnej obiektywnej metody przypisania wartości liczbowych, można zrobić to na 2 sposoby: 1) Używam intuicji do ustalenia liczb, a potem dokonuję obliczeń. 2) Pozwalam intuicji rozwiązać całe to zadanie. Wybierz sobie sposób, który wolisz. Pamiętaj jednak, że na luksus taki jak powyżej można sobie pozwolić tylko, jeśli wszystkie wartości są skończone.
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Pn wrz 02, 2013 21:10 |
|
 |
Lurker
Dołączył(a): Pt cze 15, 2012 21:23 Posty: 3341
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Po pierwsze, co to znaczy: "konsekwencje == - oo"? To jest, proszę kolegi, bełkot.
Po drugie, jak kolega oszacował prawdopodobieństwo? Kolega założył sobie pewnego określonego Boga. Nie przyszło koledze do głowy, że Bóg może być zły i prawdopodobieństwo == 1?
Po trzecie wreszcie, mnie się rozchodzi o pojęcie "zaniedbywalnie małe". Coś, co owszem, istnieje, ale pomija się je w obliczeniach, żeby nie oszaleć z nadmiaru szczęścia. Jeśli faktycznie szansa trafienia do piekła jest tak mała, jak kolega uwaza, można przestać zawracać sobie nią głowę - chyba, że żyje się pod presją irracjonalnego strachu, że wypadnie akurat na mnie. Ale to trzeba mieć naprawdę nierówno pod sufitem, żeby znając wyczyny totalitarystów spod znaku czerwonych sztandarów uwazać się za złego człowieka. Albo, no właśnie, czuć przez skórę, że z tą dobrocią Boga jest coś nie teges.
_________________ In my spirit lies my faith Stronger than love and with me it will be For always. Orkiestra!
|
Pn wrz 02, 2013 23:47 |
|
 |
Travis
Dołączył(a): So gru 29, 2012 15:58 Posty: 125
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Lurker napisał(a): Po pierwsze, co to znaczy: "konsekwencje == - oo"? To jest, proszę kolegi, bełkot. A to niby dlaczego bełkot? -oo bierze się choćby z nieskończenie długiego czasu trwania. Lurker napisał(a): Po drugie, jak kolega oszacował prawdopodobieństwo? Kolega założył sobie pewnego określonego Boga. Nie przyszło koledze do głowy, że Bóg może być zły i prawdopodobieństwo == 1? Po pierwsze: a gdzie Ty tam widzisz oszacowanie prawdopodobieństwa? Napisałem tylko, że jest większe od zera. Po drugie: Nie, nie trzeba zakładać sobie pewnego określonego Boga. Wręcz przeciwnie - trzeba wziąć pod uwagę wszystkie możliwe warianty. Prawdopodobieństwo trafienia do piekła można obliczyć następująco: P=P1*Pa1+P2*Pa2+... , gdzie: P - prawdopodobieństwo trafienia do piekła Pi - prawdopodobieństwo, że warunki trafienia do piekła są określone przez i-ty zestaw warunków Pai - prawdopodobieństwo, że spełniasz i-ty zestaw warunków trafienia do piekła Wariant, w którym każdy trafiałby do piekła to jeden ze składników sumy: jakieś Pj*Paj=Pj*1=Pj. Tego składnika sumy nie da się wprawdzie zmniejszyć, ale za to można zmniejszyć inne składniki, co pozwoli nam zminimalizować sumaryczne prawdopodobieństwo P. Lurker napisał(a): Jeśli faktycznie szansa trafienia do piekła jest tak mała, jak kolega uwaza, Ja nie napisałem, że uważam, że szansa trafienia do piekła jest taka jak napisałem. Ja napisałem tylko, że nawet gdyby prawdopodobieństwo istnienia piekła było tak małe, to i tak racjonalnie jest za najwyższy priorytet uznać minimalizację prawdopodobieństwa trafienia tam. Lurker napisał(a): Po trzecie wreszcie, mnie się rozchodzi o pojęcie "zaniedbywalnie małe" Nie możemy zaniedbać sprawy piekła nawet jeśli prawdopodobieństwo jest bardzo małe. Dlaczego? Ponieważ konsekwencje trafienia tam są nieskończone (z minusem), a cena ochrony jest skończona. Co oznacza, że opłaca się za wszelką cenę minimalizować prawdopodobieństwo trafienia tam.
_________________ "Jest taka zasada, nie każdy ją zna Wolność zaczyna się tam, gdzie kończy się strach " (Dezerter)
|
Wt wrz 03, 2013 12:21 |
|
 |
JedenPost
Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17 Posty: 11383
|
 Re: Moja rozkmina: czy osoba niewierząca rzeczywiście nią je
Istniej niezerowe proawdopodobieństwo, że jedynym sposobem uniknięcia piekła jest popełnienie natychmiastowego samobójstwa, prawda?
Zatem - namawiasz?
_________________ Lubię Starego czasem, to też sprawia że się wystrzegam otwartej z nim wojny Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.
|
Wt wrz 03, 2013 12:42 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|