Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Dodam jeszcze: Chcesz lub nie, musisz ponieść konsekwencje Twojej wiary. Polecam lekturę Łk rozdz. 16,wiersze od 1931. Ja to uważam za naukę, Ty to możesz uważać za bajeczkę. Sam zdecyduj.
|
Wt gru 09, 2003 17:48 |
|
|
|
 |
PugCondoin
Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52 Posty: 1364
|
Teofilu, to co nazywasz zbawieniem jest moim zdaniem pozbawione sensu. Nie będę żył i przestrzegał wymyślonych przez kogoś zasad dla jakiejś "nagrody". Każda zasada której przestrzegam jest ściśle powiązana z moimi doświadczeniami i logicznie wynika z mojego światopoglądu. Nie uznaję dyktatury żadnej ideologii. Pamiętaj, że ty też ponosisz konsekwencje swojej wiary, i to nie kiedyś po śmierci, tylko tu i teraz na ziemi ...
Pozdrawiam
|
Wt gru 09, 2003 21:44 |
|
 |
ksiądz_na_czacie7
Dołączył(a): Wt wrz 23, 2003 6:57 Posty: 56
|
Witam
Niestety nie mogę bywać tak często na forum jakbym tego chciał, czas przedświąteczny jakoś wybitnie temu nie służy. Widzę, że dyskusja się rozwinęła i sporo już tutaj zostało z wielu stron powiedziane. Nie jestem w stanie w jednym poście ogarnąć tego wszystkiego, zresztą na niektórych sprawach, jak chociażby na tych związanych z biologią, nie za bardzo się znam – inne, wg. mnie stanowią jedynie wątki poboczne. Dlatego też pozwolę sobie zająć się (z konieczności bardzo skrótowo – sygnalizując jedynie pewne sprawy) tym, co według mnie jest tutaj najistotniejsze.
Na początek jednak dwie uwagi:
1. Użycie przeze mnie drugiego nicka nie miało na celu ukrywania swojej tożsamości, lecz było jedynie wynikiem prostego błędu – wysłałem swój post nie zauważywszy, iż jestem zalogowany jako ks7. Świadczy o tym zresztą bezpośrednie nawiązanie w tym poście do mojej wypowiedzi wcześniejszej – pod nickiem saxon.
2. PugCondoin napisał(a): Chcesz wiedzieć o którą logikę mi chodzi. Przyjmij, że formalną. Chociaż nie mam nic przeciwko stosowaniu dialektycznej. Miałem wykłądy z logiki formalnej. Potrafię odczytać zapisane równanie, jednak jeżeli w miejsce znaków zaczynamu podstawiać zdania, wszystko zwykle zaczyna się walić na założeniach. jeżeli masz jednak na to ochotę to zapraszam. Zastanawiam się czy jest to tylko brak precyzji w odpowiedzi na moje pytanie, czy też świadome zostawienie sobie „furtki”, z której można skorzystać gdyby przebieg dyskusji okazał się niekorzystny? Czy zatem zdanie „Przyjmij, że formalną” ma oznaczać, że o taką Ci właśnie chodzi zawsze wtedy, kiedy używasz słowa „logika” czy też tylko o to, że mam tak przyjmować, a Ty będziesz mógł wówczas stwierdzić, że w danym przypadku chodziło Ci o inną? Poza tym nie potrafię sobie za bardzo wyobrazić, w jaki sposób można opierać się na logice formalnej nie mając jednocześnie nic przeciwko stosowaniu dialektycznej, skoro ta ostatnia (pomijając już fakt, że jest co najwyżej zbiorem bardzo prymitywnych rad, nie mogących w żaden sposób równać się zasadom współczesnej metodologii nauk) wyklucza pierwszą lub w najlepszym przypadku, jak twierdził Lenin, uznaje ją za przydatną jedynie do „kuchennego użytku”. Teraz czas na uzasadnienie moich podejrzeń odnośnie używania nie tyle logiki naukowej, czy jak pozwolono mi przyjąć – formalnej, ale tej na tzw. „chłopski rozum”. Przykładów jest kilka, jednakże myślę, że wystarczy wskazać jeden: PugCondoin napisał(a): Elko, jeżeli do uzasadnienia jakiejkolwiek ze swoich zasad, czy przestrzeganych reguł używasz argumentu w którym znajduje się słowo "Bóg", to nie ma w tym logiki. Otóż logika formalna (nawiązująca do Arystotelesa) jest nauką o formalnej konsekwencji w myśleniu względnie mówieniu. Tak więc w formalnologicznej konsekwencji chodzi wyłącznie o formę zdań, a nie o ich treść. Może się więc zdarzyć, że wniosek logicznie wynikający z przesłanek będzie fałszywy pod względem treściowym. Logik pyta bowiem o formalne warunki konsekwencji, a nie o prawdziwość przesłanek. Stąd też m.in. wzięło się stwierdzenie Kanta, że logika formalna jest tylko „negatywnym probierzem prawdy” oraz, że „ dalej logika nie może się posunąć i nie może przy pomocy żadnego probierza odkryć błędu, który dotyczy nie formy, lecz treści”. Warto też, jak myślę, przytoczyć tutaj wypowiedź bardziej nam współczesnego Wittgensteina, który pisał, że tezy logiki są tautologiami nic więc nie mówią (są zdaniami analitycznymi), teorie zaś, które tezie logiki nadają pozór treści, są zawsze błędne. Można więc zakwestionować aksjomaty, które leżą u podstaw rozumowania ludzi wierzących, natomiast twierdzenie, że owo rozumowanie jest nielogiczne ponieważ ktoś treść zdań określa jako fałszywą jest nieporozumieniem i właśnie ową „logiką na chłopski rozum”. Kolejne wątpliwości, które mi się nasunęły: PugCondoin napisał(a): A czy wierzący wie w co wierzy, czy tylko tak mu się wydaje ? Zapytam zatem odwrotnie: A czy ateista wie co wie, czy tak mu się tylko wydaje? Przecież spór o możliwości ludzkiego poznania toczy się już około 26 wieków, czyli od pierwszego poważniejszego kryzysu w filozofii. Moglibyśmy więc wymieniać, począwszy od sofistów z Protagorasem i podobno jego stwierdzeniem, że „człowiek jest miarą wszechrzeczy”, poprzez Sokratesa, Platona, Arystotelesa i późniejszych, których teoria nazywano rewolucyjnymi. Wspomnijmy tylko przykładowo test Kartezjusza (ciekawe czy twórcy Matrixa czytali jego „Medytacje o pierwszej filozofii” ? ), teorię poznania Ockhama, czy też Kanta z jego tzw. „przewrotem kopernikańskim” Patrząc na historię poniekąd trzeba przyznać rację Russelowi, który sugerował, że nikomu nie udało się stworzyć teorii będącej zarówno wiarygodną jak i spójną. Niektóre z najbardziej wiarygodnych teorii zawierają olbrzymie niespójności, zaś teorie najbardziej logiczne wydają się niewiarygodne. PugCondoin napisał(a): Zapewniam cię, że każdy kto nazywa siebie ateistą dokładnie przemyślał sprawę. Nie przypuszczam, aby tę tezę dało się logicznie udowodnić. Poza tym co oznacza zwrot: „nazywa siebie ateistą”? PugCondoin napisał(a): Dlaczego miałbym wierzyć, że na księżycu nie ma życia ? Ja po prostu nie przypuszczam by to było możliwe. A twierdzę to na podstawie wiedzy którą zdobyłem, nie wiary. Wiedzy opartej na czym? Nie sądzę bowiem, że na własnym doświadczeniu – bo musiałbyś wylądować na księżycu, przemierzyć go wzdłuż, wszerz i wgłąb. A i to mógłbyś stwierdzić jedynie, że żadnych form życia TY nie spotkałeś z kolejnym zastrzeżeniem – znanych nam dzisiaj. Tak więc Twoja wiedza w tym względzie oparta jest na aktualnym stanie badań i opinii naukowców, czyli mówiąc inaczej na takich czy innych autorytetach którym wierzysz. Oczywiście nie neguję tutaj Twoich indywidualnych przemyśleń i osądów – jednakże nie są one zawieszone w próżni, lecz odwołują się do pewnych tez, których nie weryfikujesz empirycznie, lecz po prostu przyjmujesz bo „wydaje Ci się to wysoce prawdopodobne” albo „nie przypuszczasz by było inaczej” Jak zatem ma się to do Twoich słów: PugCondoin napisał(a): „Potrafię wytłumaczyć, dlaczego coś robię i to nie odwołując się do abstrakcji, autorytetów czy kogoś, kto wie lepiej. Tego oczekuję także od innych„ No chyba, że nie chodziło tutaj o odwoływaniu się do autorytetów w ogóle, a jedynie na przykład w dziedzinie moralności (bo odnośnie psychologii to już byłoby o wiele trudniej) PugCondoin napisał(a): Wiedzę i naukę cechuje logiczne wynikanie z siebie poszczególnych elementów. Nie można tego powiedzieć o wierze. Ja nie muszę wierzyć, bo nie odczuwam potrzeby udawania, że znam pewną odpowiedź na każde pytanie. Wystarcza mi wysokie prawdopodobieństwo, że dana odpowiedź jest prawdziwa. Może się mylę, ale dla mnie wiedza to zbiór przyswojonych sobie informacji, niekoniecznie logicznie z siebie wynikających. Czy mógłbyś udowodnić tezę, że wierzy tylko ten, kto odczuwa potrzebę udawania, że zna pewną odpowiedź na każde pytanie? Wystarcza Ci wysokie prawdopodobieństwo – więc jednak niekoniecznie pewność ani niezbite argumenty i fakty? Tylko, że wówczas to co dla Ciebie będzie argumentem wystarczającym do wyciągnięcia określonych wniosków dla kogoś innego nie będzie miało większego znaczenia i odwrotnie. Tak więc zaczynamy się niebezpiecznie zbliżać do poglądu, że nie ma jednej „Prawdy Absolutnej”, a jedynie poszczególne „prawdy względne”. Tymczasem jednak Prawda Absolutna leży u podstaw rozumowania logicznego świata zachodniego, a więc również u podstaw aparatu naukowego. Cały bowiem system wiedzy, nauki, prawodawstwa i porządku społecznego, jest oparty na logice arystotelesowskiej PugCondoin napisał(a): Biorąc pod uwagę, że światopogląd to sposób patrzenia na świat i ludzi, to mogę z dużą pewnoscią powiedzieć, że światopoglądy ludzi wierzących są w mniejszej lub większej części nielogiczne. Światopogląd to tyle co zespół zdań wyjaśniających całość doświadczenia danego człowieka, i to nie tylko doświadczenia samych faktów ale także wartości. Światopogląd zawiera równocześnie odpowiedź na podstawowe pytania, jakie człowiek może sobie zadać: egzystencjalne, moralne i dotyczące świata jako całości. Podstawową cechą każdego światopoglądu jest jego podmiotowość i subiektywizm. Tak więc żaden światopogląd nie może być udowodniony, ale jest zawsze przyjęty decyzją wolnej woli. Mniemanie, że istnieje jakiś światopogląd „naukowy”, który został naukowo udowodniony jest niczym innym jak cofaniem się do czasów Oświecenia Poza tym: „z dużą pewnością”? – wydawało mi się, że może być tylko pewność lub większe czy mniejsze prawdopodobieństwo PugCondoin napisał(a): Mówisz, że to ja ograniczyłem swój świat do rzeczy widzialnych i poznawalnych ... nie, ja niczego nie wykluczam, jednak za prawdę przyjmuję tylko to co jest wysoko prawdopodobne. Prawie pewne. Cóż, w wielkim skrócie: przypadkowe powstanie naszego świata i człowieka - jest tak wysoce nieprawdopodobne, że prawie niemożliwe. Tak jak powiedziałem – to jedynie zasygnalizowanie pewnych problemów, a nie omówienie ich. Niestety brakuje mi na to czasu. Dlatego jeszcze tak na zakończenie: PugCondoin napisał(a): Tak w ogóle, to mam wrażenie, że zbyt często używacie pojęcia "wiara", to wchodzi wam niezdrowo w krew i zaczynacie wszystko postrzegac przez ten pryzmat ... to daje czasem dziwne efekty.
Ja zaś powiedziałbym trochę inaczej:
Tak w ogóle, to mam wrażenie, że zbyt często używacie pojęć "logika" „wiedza” „nauka”, to wchodzi wam niezdrowo w krew i zaczynacie wszystko postrzegac przez ten pryzmat ... to daje czasem dziwne efekty.
Pozdrawiam
PS - zdaję sobie sprawę z tego, że przy takiej ilości tekstów mogłem coś pominąć czy źle odczytać - gdyby tak było proszę o sprostowanie.
|
Śr gru 10, 2003 1:22 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Mae carnen, PugCondoin, mellon nin. - Dzięki Tobie tutejsi Forumowicze poznają problem poznania. Mnie to cieszy, gdyż gdy tu zajrzałem zdziwiła mnie tutejsza niefrasobliwość. Cieszę się zatem, że skorzystałeś z zaproszenia.
A teraz do rzeczy. Witaj Pug:),
Problem który rysuje się z Twoich poglądów sprowadzić można do kwestii skąd to człowiek wie niby, że istnieje Bóg, a konkretniej Bóg chrześcijański, skoro pobieżny rzut oka na rozwój religii wskazuje na to, że wizje religijne pojawiały się, trwały tysiące lat i upadały. Pojawiały się kolejne - bardziej rozwinięte i upadały. Kolejne powstawały jako rozwinięcie poprzednich. Kolejne zawierały mniej 'bogów' w swym wyobrażeniu.
Z tego wszystkiego bardzo wielu ludzi wyciąga wniosek 'Bóg jest tylko wytworem prymitywnych wyobrażeń ludzi - zapchajdziurą ich niewiedzy'. Ale tak odpowiadają Ci, którzy przestają oczekiwać aby Wszechświat miał jakikolwiek cel i sens. A założenie, że nieistnieje takowy sens i cel wyprowadzają dzięki temu, że aktualnie ludzkość posiada zarówno skromną wiedzę o otoczeniu, jak i ogromną w porównaniu do wiedzy naszych przodków. Tymczasem wciąż nie wiemy o przyczynach naszego istnienia. Ateizm traktuje ludzkość jako swego rodzaju 'nalot' na planecie którą mamy pod stopami. Z nie-istnienia Boga wynika z pewnością nasza przypadkowość. A wszechświat sam w sobie na obecnym stanie wiedzy nie jest z pewnością przesłanką przemawiającą za Bogiem - gdyż to że widzimy uporządkowany Wszechświat jest przyczyną tego, że tylko taki możemy widzieć, gdyż w innym nie moglibyśmy zaistnieć.
Problem ateizmu (a raczej ateistów) jest taki, że jest on jednak końcem poszukiwania celu. Godność człowieka w ateizmie jest z pewnością pomniejszona. Jesteśmy dziećmi gwiazd. Jesteśmy dziećmi Wszechświata. Ale na pewno nie wynikiem założonego z góry celu. Jesteśmy na przeciętnej planetce w przeciętnej galaktyce. Jesteśmy w połowie czasu istnienia Wszechświata (choć podobno wielki kolaps ma jednak nie nastąpić, a Wszechświat będzie się stale rozszerzał). I być może żyjemy w jednym z wielu Wszechświatów. Jesteśmy zatem probabilistyczną fluktuacją.
Ponadto wyobrażenia współcześnie wierzących są często jakże żałosne. Doprawdy ma rację Pug gdy twierdzi, że dla wielu wystarczyłoby się urodzić gdzie indziej by wierzyli w co innego. Więcej! Dla niektórych księży wystarczyłoby urodzić się gdzie indziej, aby byli kapłanami czego innego. Co więcej ja osobiście wcale nie jestem tak 'religijny' i chętny do mówienia o swej (małej) wierze wszem i wobec - gdyż rozumiem z czym bym się musiał zmierzyć. Pug'u Twój ateizm jest jeszcze akceptowalny, bo logiczny, gdyż masz czas na przemyślenie swoich wypowiedzi zanim klikniesz 'Wyślij' - tak jak ja. Dyskusja o Bogu w świecie rzeczywistym byłaby czymś niezwykle trudnym i przykrym. W realu nie byłbym skłonny, aby mówić tak otwarcie. A więc mimo że wierzę, nie byłbym dla Ciebie żadnym świadkiem wiary. A więc doprawdy rozumiem ludzi którzy w świecie gdzie jedynym wyraźnym celem jest bardziej płatna praca - nie zadają sobie pytania o Cel istnienia. Zadają sobie pytanie o istnienie Boga, ale nie o Cel ich Życia i istnienia ludzkości czy świara.
Zechciej zauważyć Pug'u że jak na razie jednak jesteśmy najbardziej skomplikowanym tworem we Wszechświecie. Jeśli nawet istnieją Wszechświaty tak nieudane z naszego punktu widzenia, że życie niemiałoby tam szans, to wciąż jesteśmy najbardziej skomplikowanym tworem. Jesteśmy czymś najciekawszym we Wszechświecie. Przewyższamy wielokrotnie stopień złożoności jakichś tam może i majestatycznych gwiazd. Łatwo każdego z nas zniszczyć, ale jesteśmy jedynym tworem który tak wyraźnie wie, gdy jest niszczony. Bez względu na to jaka będzie przyszłość, mamy duże szanse na przetrwanie. Jeśli tylko potrwamy jeszcze ze 100-200 lat zdołamy się obronić przed upadkiem jakiegoś wielkiego meteorytu - a to oznaczać będzie, że nasze istnienie stanie się wręcz trudne do wyeliminowania - gdyż równocześnie opuścimy Ziemię. Człowiek dalej będzie się zmieniać a w raz z nami będzie wzrastać nasza świadomość - a więc stale niejako materia będzie zmierzać jednak w dość ciekawym kierunku. Ludzkość dalej będzie jednoczyć się ze sobą na płaszczyźnie ducha - będziemy sobie coraz bliżsi. I najprawdopodobniej ewolucja nie powiedziała ostatniego słowa. Trzy powżysze zdania traktuję w kategoriach setek tysięcy lat a nie w kategoriach 'jutro'. Brzmią zupełnie poważnie w perspektywkie bardzo odległej rozumiane jako naturalny proces.
Spójrz na rozwój. Wariant pesymistyczny w punktu widzenia współczesnych ludzi wiary jest taki, że istnieje wiele losowo powstających Wszechświatów. Nawet w takiej sytuacji występuje szalenie długi ciąg procesów, które doprowadziły ostatecznie do powstania człowieka. To prawda, że takie pytanie może zadać tylko coś co jest człowiekiem, ale mogłoby też tak być, że pytania nic by nie postawiło. Od jakiejś dziwnej przestrzeni, przez całkowicie martwą materię, przez pojawianie się złożonych tworów, przez pojawienie się jeszcze bardziej złożonych tworów - wciąż nie będących życiem, przez pierwsze elementy które dziś określamy 'życiem', przez jeszcze bardziej złożone formy życia, przez różne rodzaje organizmów, przez rośliny, przez zwierzęta, w tym naczelne, do ludzi.
I w tym momencie powinno - po prostu powinno - pojawić się pytanie: 'Czy może jednak istnieje Cel?'. W oparciu o wiedzę empiryczną: 'Nie wiemy. Uwzględniając naszą niewiedzę lepiej opisuje to przypadek'. Ale burzy się coś we mnie gdy ktoś odpowiada: 'Wiemy. Cel nie istnieje. Jest to Przypadek'. Pug'u to nie jest uprawniona odpowiedź. W naszych dyskusjach w zależności od sytuacji i tematu dyskusji, albo byłeś całkowitym ateistą i mówiłeś: 'Wiem, że Bóg nie istnieje' albo nagle stawałeś się agnostykiem i mówiłeś: 'Nie jesteśmy w stanie stwierdzić czy Bóg istnieje'. Ja podejrzewam, że bezpośrednio w Tobie występuje jakiś proces psychologiczny, który mimo wszystko uniemożliwia Ci swobodną analizę. Ty zachowujesz się jakbyś miał w sobie zaprogramowaną funkcję celu: 'Dążyć maksymalnie do nieistnienia Boga'. W tej sytuacji ja po prostu wiem, że Tobie nie tylko jest potrzebna zdolność - którą jak najbardziej posiadasz - do kierowania się rozumem, ale również wolność wewnętrzna. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że masz jakieś zranienia w sobie, być może spowodowane przez 'wierzących'. Myślę, że również aktualnie jedynym Twym celem życiowym jest właśnie posiadanie jak największej ilości pieniędzy (co również dla mnie jest bardzo ważne) i że to w jakiś sposób Cię warunkuje.
Powyższą wstawkę piszę z niechęcią, bo to jest bardzo personalne, ale uważam że jednak ważne, gdyż możliwe że Ty nie tylko próbujesz zrozumieć wiarę, ale też dyskutujesz ze mną, czy z kimkolwiek innym, w istocie udowadniasz swej Matce że się myli, albo jakiemuś wrednemu katechecie, że się myli, a który Cię kiedyś zbeształ, albo z jakąś osobą, która Cię skrytykowała, że 'Bozia coś tam'. Jeśli tak jest, to mamy autentyczny problem. A jak sam wiesz najlepiej, nic nie jest bez przyczyny. Ponadto jeśli wierzący których masz w swym otoczeniu nie 'sięgają szczytów intelektu' - może zacznij czytać coś z tych wierzących, którzy są w stanie uczciwie potraktować problem choć tu raczej Ci wiele nie pomogę, bo teologiem nie jestem. Aczkolwiek ostatnio wpadła mi w ręce 'Wiara i Nauka' T. Talika - nic specjalnego ale doszedłem do wniosku, że mimo wszystko nie często ktoś, kto ma za nazwiskiem SChr traktuje do tego stopnia Boga w sposób probabilistyczny. A właśnie (w mojej ocenie) brak uczciwego potraktowania zagadnienia na lekcjach religii jest aktualnie podstawowym problemem wychowania religijnego - gdyż mnoży 'ateistów'.
Kontynuując zagadnienie. Mamy przed oczami wyraźną historię zmieniania się świata do ludzi - bez względu na wielość Wszechświatów nienadających się do życia - jesteśmy tworem najbardziej złożonym. Zadziwia mnie to, że mając przed sobą taki proces wielu mych znajomych odpowie: 'Nie jest możliwe aby istniał Cel'.
Niekoniecznie my bylibyśmy owym celem, bo na nas historia się nie kończy, ale wyraźnie następował rozwój do [samo]świadomości materii. Ludzie którzy twierdzą, że wiedzą, że nie istnieje Cel, wykorzystują to, że akurat dziś ludzkość jest na tym etapie rozwoju, że w stosunku do przodków możemy przyjąć postawę wyniosłą - bo przecież tak wiele nie wiedzieli, ale równocześnie patrząc na ogrom naszej niewiedzy odczuwamy pokorę wobec nieznanego. A ludzie mimo owej pokory, odczuwają wyniosłość w stosunku do dawnych pokoleń. A przecież również owe dawne pokolenia byłyby skutkiem owego Celu. Również w nich odbywałby się bardzo długi proces rozwoju świadomości. A jeśli istnieje Cel, jednostkowy człowiek byłby skonstruowany z przeznaczeniem i w kierunku do tego Celu - w jakimś tam sensie byłby przez Niego 'przyciągany'. I jego stawianie pytań wertykalnych byłoby spowodowane właśnie tym, że jest tym który ma prawo te pytania stawiać. A człowiek te pytania stawiał, stawia i stawiać będzie.
W takim ujęciu przestaje nawet być takim zgorszeniem boskość Jezusa, gdyż niby jak miałby objawić się Bóg, takim istotkom jak my? Przez jakiś żałosny cud? Jakąś sztuczkę-magiczkę?? A może wraz z rozwojem pojawiłby się Ktoś kto wiedziałby więcej, kto faktycznie byłby związany tak silnie z Bogiem, że wręcz byłby Bogiem. Pug'u to, że chrześcijaństwo głosi, że Jezus był Bogiem, bardziej przemawia do mojego rozumu, niż odległy Bóg islamu, czy po prostu czystego teizmu. Bo islam się stworzył i trwa niezmienny - Bóg w Nim jakby nie ingeruje, Bóg nie odpowiada na coraz większą dojrzałość ludzi, Bóg w pewnym momencie przemówił przez Mahometa i zamilkł. Pug'u zatem spośród aktualnych religii to bardziej chrześcijaństwo jest Prawdą, aniżeli nie-chrześcijaństwo, gdyż świat w którym żyjemy jest bardzo racjonalny, zatem nie ma nic dziwnego, że Bóg pojawiłby się jako jeden z nas - gdyż jest to bardzo naturalne, bardzo logiczne. Aczkolwiek dla ludzkości, która wszędzie chce widzieć znaki i cuda - bardzo ulotne. No i oczywiście nieweryfikowalne, ale weryfikowalne być nie musi, gdyż: Jesteśmy owocem bardzo długiego procesu. Poznanie Boga odbywa się zatem gdzieś w nas samych - może na poziomie psychiki, może na poziomie jakiegoś ducha, ale w nas. O ile tylko istnieje Cel, jesteśmy skutkiem długiego procesu, który dąży do jakiegoś Celu, i w związku z tym jesteśmy na Niego nakierowani. Poznanie odbywa się w nas, a nie tylko przez Rozum. Jeśli istnieje Cel, to faktycznie tylko ten poznaje Boga, kto ma psychikę zdrową, otwartą na owe poznanie. Równocześnie jesteśmy Pug'u obdarzeni wolnym wyborem - ale nie wolnym w tym sensie w jakim postulowałeś na Katolik'u i wyciągałeś z tego wniosek że wolny wybór nie istnieje. Wolny wybór = wolny od wpływu Boga - a więc w tym sensie, że możemy podeptać ów długi proces i pójść własnym kursem, aczkolwiek bylibyśmy nakierowywani - na ów Cel. Interakcje środowiskowe o których tam pisywałeś oczywiście istnieją i pozostają, ale wyborów dokonujemy. Dlatego poznanie które się w Tobie odbywa zostało w jakiś sposób zakłócone. Nie tak ważne jaka jest tego przyczyna, ważne że możesz powrócić. Co prawda pisałem tu, że i ateista może być zbawiony, ale nie jest to postulat w stylu: 'Ateista zbawiony będzie'. Jest to wynik refleksji, że człowiek może odrzucić Boga w świecie pojęć, ale sercem (wnętrzem; psychiką; duchem) być blisko Niego - mimo że tego by sobie nie uświadamiał. Dlatego też bardzo ważna jest osobista decyzja - decyzja którą można podjąć w każdej chwili, aby (również na poziomie uczuć) do Boga powrócić.
|
Śr gru 10, 2003 14:41 |
|
 |
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
silesianin - masz racje  ze to troche nie na temat  ale odpowiem jeszcze pugowi, bo zadal mi pare pytań  pozwolisz?
to co piszesz, pug, o miejscu urodzenia i warunkowaniu światopoglądu - jest słuszne, dlatego tak jak powiedzial serafin - to, kto zostaje zbawiony, a kto nie - zostawia sie Bogu - tylko On decyduje o tym, nie ten czy inny Kościół
mnie nie frustruje brak odpowiedzi - owszem, wiąże sie z niedogodnosciami róznego rodzaju, ale nie czyni mnie frustratką  czasem jestem tylko tymi pytaniami zmęczona - pytaniami, zauważ, które zadaję sobie, ale i Kościolowi, do ktorego należę.....
piszesz o manipulacji, a sam sprytnie manipulujesz uczuciami czytających, pug
"pamiętaj jednak, że zawsze znajda się tacy którzy będa chcieli wykorzystać twój głód wiedzy i sprzedać ci dowolna ideologię opakowana w ładne sreberko religii czy sprawy." - czemu posądzasz o wykorzystanie tylko tych, którzy wyjaśniają coś na gruncie religii czy sprawy?? czyż i naukowcy nie mogą wykorzystywać wiary ludzi sopytujacych sie na gruncie wiedzy??? jak juz ks7 stwierdził, sam nie sprawdzisz czy na Ksiezycu zyje czlowiek - komus musisz uwierzyc - skoro cos zalozysz..... dlaczego uwazasz, ze religia jest manipulacją? ze idee sa manipulacjami??
"Jeżeli zostałas wykorzystana by podtrzymać istnienie starego systemu dzięki któremu wielu ludzi ma zajęcie ? Jak możesz zweryfikowac ich słowa, jeżeli oni mają monopol na swoją "prawdę" ? Myslisz, że trudno jest kogos przekonac do istnienia Boga, jezeli ten ktoś bardzo chce by to była prawda ? Czy sam nie będzie próbował sobie tego udowodnić i przystanie na każdy choćbynajmniej znaczący ślad dowodu ?" - to dalszy ciąg TWOJEJ gry na uczuciach ludzi.... w tym przypadku moich
wierz mi [lub nie  ] ale powyższe pytania zadawalam sobie nie raz chociazby podczas dyskusji z ateistami czy swego czasu protestantami - szukalam prawdy, rodzily sie pytania co do prawdziwosci mojej wiary  i dlatego teraz mogę spokojnie powiedziec, że nie uciekam w nic przed rzeczywistościa, ale wchodze w Cos wiedząc, dostrzegając bogactwo, jakie w otaczającej mnie rzeczywistości daje wiara.... [patrz przykład psychologów]
Nie sądzę byś to zrozumiał, bo nie wiem, na ile znasz Pismo św, na ile znasz nauke Kościola Katolickiego dotyczącą róznych dziedzin - jesli znasz je dobrze, jesli je przesledziles, to proponuje, byś założył konkretny, inny temat dotyczący, punktujący niemalze to, co wg ciebie w Kościele katolickim jest ucieczką w fantastykę  i wtedy porozmawiamy juz konkretnie, dlaczego dla mnie te prawdy gloszone przez kosciol nie są dla mnie manipulacją, a ty mozesz wprost nazywac to, o czym ciągle piszesz na okrągło 
|
Śr gru 10, 2003 14:42 |
|
|
|
 |
PugCondoin
Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52 Posty: 1364
|
O kurcze drodzy państwo, chyba będę musiał napisać książkę by zmieścić w niej wszystkie odpowiedzi na wasze teksty
Zacznę od ciebie księże, jako, że twój post był pierwszy. Napisałeś tak wiele, że mogę tylko pobierznie prześlizgnąć się po twoich zarzutach. Szkoda, że ni skupiłeś się na jednym problemie.
Mam wrażenie, że czapiasz się formalności, jeżeli mogę tak to ująć. Pisząc o logice pisałem raczej o procesie rozumowania, zachowującym spójność i opartym na zasadach wynikania. Usiłowałeś przyporządkować moje słowa do przegródki z napisem logika formalna czy dialektyczna ... Jednak w trakcie swoich przemyśleń żadko uwzględniam metodologię tyh nauk. Może i robię błąd, ale wydaje mi się to nieco niepraktyczne. Pisząc o braku logiki, miałem na myśli przyjmowanie założeń które nijak się mają do zdobytych przez nas doświadczeń, czy wiedzy. Używasz zdań wyrwanych z mojego kontekstu, powoduje to, że naprawde trudno jest mi odnieść się do twoich argumentów. BYłbym bardzo wdzięczny, gdybyś zamiast komentować moje wypowiedzi względem innych rozpoczął ze mną oddzielną dyskusję. Wtedy zrozumiemy sie znacznie lepiej. Zasypując mnie filozofiami, nazwiskami i argumentami wykazujesz się co prawda erudycją ( dużo wiedzy z zakresu filozofii i nauk huamnistycznych, gratuluję) nie osiągasz jednak upragnionego efektu. Nie widzę też sensu odpisywania na każdy twój zarzut oddzielnie gdyż oznaczało by to przerzucanie się stosami tekstu przez najbliższy tydzień. Jeszcze raz proszę, od poczatku i powoli. Będzie znacznie przyjemniej.
PTR, no i widzisz dałem się podpuścić, ale muszę przyznać ci rację, katolik już nieco skostniał, tu jest znacznie ciekawiej, i naprawdę są księża
Cóż, wygląda na to, że ty też uwziąłeś się by mnie utopić z rzece literek.
Ale kilka punktów niewątpliwie skomentuję.
Założenie, że jesteśmy najbardziej skomplikowanym tworem ograniczyłbym przestrzennie do naszego świata (czytaj planety i okolic). Robienie takiego założenia na obszarze całego wszechświata jest kapkę ryzykowne.
Nie jestem przekonany o dążeniu człowieka do jednoczenia się na płaszczyźnie ducha. Wydaje mi się, że w jaskiniach byliśmy równie zjednoczeni duchowo jak jesteśmy dzisiaj. Technologia nie ma aż takiego wpływu na ludzką naturę jak można by przypuszczać.
PTR wielokrotnie ci to powtarzałem, jestem Ateistą, to oznacza że kiedy ktoś twierdzi, że istnieje Bóg, to ja twierdzę przeciwnie (dla równowagi). Wizja Boga nie podoba mi się dokładnie tak samo jak niektórym się podoba. Jednak nie oznacza to, że zamknąłem umysł na wszystko czego nie można dobitnie i w 100% udowodnić. Inna sprawa, że zawsze zachowuję pewną dozę sceptycyzmu, i uważam, że każdy powinien tak czynić. Odmawiam także ukierunkowania się tylko na jedną teorię czy ideologię i jej maniakalnego forsowania.
Czy dążę do maksymalnego nieistnienia Boga ? Tak, jeżeli mówiąc o Bogu masz na myśli istotę wszechmocną i panująca nad kazdym aspektem naszego życia. Gdybym miał przeanalizowac swoją niechęć to poza oczywistym absurdem jakim jest dla mnie taka koncepcja, dochodzi tu prawdopodobnie rodzaj syndromu końca lat 80-tych. Wygląda na to, że szok który przeżyłem uświadomiwszy sobie jak blisko minąłem państwo totalitarne był głębszy niż przypuszczałem. Na pewno wynikła z niego szczera nienawiść do wszystkiego co usiłuje narzucić mi pewien sposób myślenia, wedrzeć się do mojego wnętrza. Religie, to efekt uboczny, choć nieprzypadkowy. Najprościej można by to ująć w stwierdzeniu "Nikt i nic nie będzie mi mówiło jak i co mam myśleć". Trochę to buntownicze, ale bardzo dobrze sprawdza się w rzeczywistości.
Czy chcę miec dużo pieniędzy. Same pieniądze nie mają dla mnie znaczenia, to tylko papierki i brzęczące kawłaki metalu, czy też zapis magnetyczny. To jednak co dają pieniądze, to wolność, a tej chcę mieć jak najwięcej, nie tracąc przy tym wygód życia w społeczeństwie. Nie przejmuj się personalnymi uwagami, to mi raczej nie przeszkadza. Taki urok anonimowego forum.
Nawet jeżeli nasze życie ma cel, to dla nas nie ma to żadnego znaczenia
Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa PTR w której się z tobą nie zgadzam. Moim zdaniem mylisz człowieka z cywilizacją którą stworzył. Ludzi nie są ani lepsi, ani bardziej dojrzali niż byli w ciągu tysięcy lat swojej egzystencji. Gdybyś przeniósł dziecko urodzone w 1250 roku n.e do czasów dzisiejszych, otrzymał byś takiego samego człowieka jak reszta. gdybyś zabrał obecnym ludziom zdobycze ich cywilizacji (asteroida, wojna nuklearna), w 100 lat później biegali by z włóczniami. Człowiek jest miły, uczynny, kochający i pokojowy jak jego potrzeby są zaspokojone a on sam jest szczęsliwy. Człowiek sfrustrowany, wypalony, zniszczony psychicznie, to agresja, to cierpienie i śmierć. Zawsze tak było i zawsze tak będzie ...
Elko, wybacz, jeżeli próbowałem manipulowac twoimi uczuciami. czasem po prostu próbuję zwrócić waszą uwagę na różne aspekty tego samego obrazka.
Zawsze staram się nazywać rzeczy wprost, ale czasem nie jest to takie proste. Z przyjemnością podyskutuję z tobą na temat tego co jest dla mnie fantastyką w chrześcijaństwie ...
Wybaczcie, że tak zdawkowo, ale za dużo tego było 
|
Śr gru 10, 2003 18:54 |
|
 |
hiob
Dołączył(a): Cz cze 19, 2003 22:45 Posty: 274
|
Problem Bóg-intuicja. Dla mnie nawet, jak przyjmiemy tu punkt widzenia Puga, jest to dowód na istnienie jakiejś „prainteligencji”. Jeżeli nasza podświadomość jest w stanie ostrzec nas przed niebezpieczeństwem, to świadczy to o tym, że jesteśmy „zaprojektowani” w nawet doskonalszy sposób, niż większość z nas zdaje sobie sprawę. Myślenie, że stało się to „przypadkiem”, na skutek przypadkowego rozwoju, który postępował od prawybuchu 15 miliardów lat temu do teraz jest naiwnością większą niż myślenie, że obrazy same się malują. Widząc wynik jakiegoś działania logiczną rzeczą jest założenie, że źródłem tego działania jest Inteligencja. Ja nie neguję zdobyczy nauki tłumaczącej mechanizmy powstania takiego świata, jaki teraz jest. Ja tylko neguję przypadkowość tego powstania. Przypadkowo żadne formy wyższe z niższych nie powstają. Mutacje są zawsze formami mniej doskonałymi od osobników wyjściowych, każdy ogród pozostawiony bez opieki ogrodnika po jakimś czasie staje się zapuszczonym gąszczem lub pustynią, każdy budynek czy inna struktura pozostawiona bez opieki zamienia się w ruinę, tylko świat, jako całość w jakiś dziwny sposób jest coraz doskonalszy. Nauka nie jest w stanie wykazać dlaczego tak się dzieje, jest to zjawisko sprzeczne z tym, czego nauka uczy. Wg nauki świat nie powinien istnieć, powinien się samoczynnie rozpaść w ciągu krótkiego czasu, zapaść pod swoim ciężarem, albo rozejść w nieskończoność. Obojętnie co by zrobił, stan, w jakim jest, delikatnej równowagi, jest NIEPRAWDOPODOBNY i wiara, że stało się tak przypadkowo, jest właśnie dokładnie tym, wiarą WBREW temu, na co wskazuje nauka, a zwłaszcza statystyka, rachunek prawdopodobieństwa. To, że naukowcy upierają się przy tym, że świat powstał przypadkowo nie wynika z tego, że nauka im doskonale tłumaczy dlaczego tak się stało, ale dlatego, że z założenia odrzucają fakt, że ta Inteligencja mogłaby stać na straży rozwoju świata. Jest to tym bardziej smutne, że dowodzi, że nauka nie jest w stanie nic zbadać obiektywnie, gdyż takie założenie narzuca im pewne, w tym przypadku mylne, podejście do rzeczywistości, a jeżeli fakty wskazują na co innego, cóż, to tym gorzej dla faktów. Rzecz jasna mówiąc tu o nauce mam na myśli niektórych jej przedstawicieli. Wielu naukowców nie tylko jest wierzących, ale właśnie przez poznawanie naukowe świata doszli do wniosku, że Bóg musi istnieć. Pug napisał:
Cytuj: nie wiem dlaczego zakładasz, że obecna konfiguracja materii i energii jest wyjątkowa i że inne nie były by równie cudowne, czy po prostu inne. Nauka zajmuje się min. właśnie wyjaśnianiem jak doszło do tego, że z kupy głasów i gazu wytworzył się masz świat i to co go otacza. Wyobraź sobie, że doskonale sobie z tym radzą bez wprowadzania Boga do równania. Cóż, ja nie neguję tego, że nauka jest w stanie wykazać jak powstał świat. Od tego ona jest. Mój problem polega na tym, że nie jest w stanie wykazać dlaczego. Dlaczego stało się to WBREW wszelkiemu prawdopodobieństwu i dlaczego w ogóle się to stało, jaka była przyczyna powstania świata. Bo świat wcale nie musiał powstać i to, że istnieje, ma jakąś przyczynę. Przypadkowość niczego tu nie tłumaczy. Nauka jest w stanie wyjaśnić w jaki sposób przy pomocy farb i pędzla powstał obraz, jak zrobiono farby, jak się produkuje płótno, na którym obraz jest namalowany. Ale wcale to nie wyklucza faktu, że był jeszcze malarz, który trzymał pędzel i przede w wszystkim miał koncepcję obrazu, pomysł. Udowodnienie, że maźnięcie pędzlem zamoczonym w olejnej farbie płótna zostawia ślad w kolorze tej farby nie jest dowodem na to, że malarze nie istnieją. Wprost przeciwnie. Cytuj: Co do zła, to w pewnym sensie nawiązałeś do tego co chciałem powiedzieć. Zło podobnie jak dobro jest odczuciem subiektywnym dla określonej grupy. Nie są to pojęcia uniwersalne. Dany czyn można tylko rozpatrywać jako dobry zły lub neutralny w odniesieniu do danej grupy lub jednostki. Jeżeli tak założymy, to nie ma w ogóle pojęcia zła i dobra. Dla jakiej grupy? Jeżeli ja stworzę w społeczeństwie podgrupę wyznającą inne zasady czy mam moralne prawo w tym społeczeństwie je praktykować? Jakie wtedy prawo ma społeczeństwo karać swych obywateli, którzy mają inne kryteria określania czym jest dobro a czym zło? I co z chrześcijanami, którzy uważają, ze istnieje obiektywna Prawda? Czy inne grupy muszą ich tolerować, jak każdą inną z podgrup, czy też tolerancja się zatrzymuje tutaj? Bo jeżeli przyjmiemy, że każda grupa ma takie same prawa do określenia czym jest zło, to grupa chrześcijan staje się problemem, dochodzimy do sprzeczności logicznej. Albo ich tolerujemy z ich nietolerancyjnym poglądem, że Prawda nie jest subiektywnym odczuciem , ale normą narzucona, czy daną nam od Boga, albo ich nietolerancyjny pogląd odrzucamy, sami stając się w ten sposób nietolerancyjni. Jak wyjść z tej pułapki? Jedyne logiczne rozwiązanie jest takie, że istnieje obiektywne dobro i zło, wartości większe niż normy poszczególnych społeczeństw. Cytuj: Skąd się wzieła materia, czy energia jest pytaniem bez odpowiedzi. Nie jest to jednak bynajmniej powodem do uznania istnienia Boga.
Dla Ciebie może nie jest, dla mnie tak. Ignorowanie problemu tylko dlatego, że jedynym tego problemu rozwiązaniem jest fakt uznania jakiejś Inteligencji, starszej od materii, nie jest żadnym rozwiązaniem, choć jest wygodnym wyjściem, pozwalającym trzymać się swojej teorii, nawet wbrew faktom i rzeczywistości.
_________________ Zapraszam na swoje forum, gdzie można przeczytać wszystkie moje felietony, pooglądać zdjęcia z niekończącej się podróży dookoła USA i nawet zobaczyć na żywo obraz z kamery na moim trucku: www.katolik.us
|
Śr gru 10, 2003 18:59 |
|
 |
hiob
Dołączył(a): Cz cze 19, 2003 22:45 Posty: 274
|
PugCondoin napisał(a): Bo kim miałby być ten "B óg", w jakim układzie miałby istnieć, z czego miałby powstać, jaka była by jego motywacja, jak ukształtowałaby się jego świadomość z nicości, kto jego stworzył, na jakich mechanizmach miała by się opierać jego wszechmoc, dlaczego tak potężna istota, wszechwiedząca miała by prowadzić taką smutną i żałosną grę z istotami tak niedoskonałymi jak my ? Teoria Boga nie ma najmniejszego sensu, ani pod względem psychologicznym ani pod względem fizycznym. Zamiast szukać oparcia w wiedzy, uciekamy w abstrakcję i surrealizm. Kiedy nie możemy czegoś od razu zrozumieć, to zamiast próbować, wyjaśniamy sprawę magią i mistycyzmem. To dlatego tak łatwo nabrac człowieka na iluzje. Cóż... Bóg z założenia, z definicji jest niekształtowalny. Jest niezmienny. Jego przemoc nie opiera się na żadnych mechanizmach. Jego nie można ani mierzyć naszą miarką, ani sobie wyobrazić, jest to stawianie problemy na głowie. Jak to Biblia mówi: Cytuj: 1 Kor 1:25 25. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.
Nasze "kombinowanie" żeby zrozumieć Boga jest żałosne, bo nie możemy naszym ograniczonym rozumem ogarnąć czegoś, co jest nieskończone. Przede wszystkim założenie, że Bóg w czasie przed powstaniem wszechświata albo coś robił, albo się rozwijał, jest bez sensu. Czas też został stworzony, wraz z materią. Bóg po prostu był i stworzył świat. Na samym początku. Bo czas istnieje od momentu stworzenia. Albo raczej powinienem napisać: Bóg po prostu jest i stworzył świat. Bóg istnieje poza czasem, poza materią. To inny wymiar. A co do żałosnej gry... cóż, nie wiem, czemu tak to odbierasz, ja nie uważam tej gry za żałosną. Ja ją uważam za cudowną. Ty na pewno byłbyś lepszym premierem, prezydentem, papieżem i bogiem, ale ja tak daleko nie sięgam. Premierem i prezydentem pewnie tak, jak to kiedyś , mówiąc o prof. Jabłońskim, Jan Pietrzak pod Egidą powiedził: "Gdy widzę tego obecnego, to nie pękam". Ale papieżowi już nawet do pięt nie sięgam, a z Bogiem trudno się porównywać w jakikolwiek sposób. Tylko naprawdę żałosne osobniki mogłyby uważać w swej naiwności, że mogłyby stworzyć świat doskonalszy niż ten stworzony przez Boga. I nie zgodzę się, że "teoria Boga" nie ma najmniejszego sensu. Akurat wg. mnie teoria nieistnienia Boga sensu nie ma. Teoria istnienia Boga jest spójna, klarowna i logiczna. Pewnie dlatego, że jest prawdziwa.
_________________ Zapraszam na swoje forum, gdzie można przeczytać wszystkie moje felietony, pooglądać zdjęcia z niekończącej się podróży dookoła USA i nawet zobaczyć na żywo obraz z kamery na moim trucku: www.katolik.us
|
Śr gru 10, 2003 20:15 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Jotko, nie widze działań sił zewnętrznych w procesach genetycznych o których wspomniałaś. Nic na to nie poradzę. No cóż - ja tez Cię do tego nie zmuszam, Pug  Nikt Ci nie każe wierzyć  Cytuj: Jeżeli to Bóg kształtuje twoją teraźniejszość, to rozumiem iż uważasz, że żyjesz w świecie stworzonym wyłącznie dla ciebie, a reszta ludzi to tło element sterowany przez "Boga" ku twojej uciesze. Nawet tekst który napisałem byłby wiadomością od Boga czyż nie ? A może raczej sprytną pułapką na twoją głęboką wiarę ? Dziewczyno, o czym ty mówisz ? Hmmm... A to już gruba nadinterpretacja, i to w nieco obraźliwej formie. Nigdzie nie powiedziałam, że świat jest stworzony dla mnie, ani że jestem kimś szczególnym. Jestem jednym z iluś tam miliardów ludzi zamieszkujących ziemię, z których każdy jest wyjątkowy i ważny. I dla każdego z nich - nas jest jakiś plan  Ja dostrzegam w swoim zyciu Bożą opiekę i pomoc. Ty nie musisz. Ja widzę, jak sprawia, że niemożliwe staje sie możliwe. Ty oczywiście możesz trzymac się tylko ludzkich możliwości - kto Ci broni? Jest to tylko pewien rodzaj rezygnacji - z czegoś, co jest możliwe choć przekracza moje możliwości. A czym jest Twój tekst - z jaką intencją go piszesz - to już Ty tylko wiesz  Jeśli chcesz zastawiać pułapki to to nie jest dobre podłoże do konstruktywnej i rzeczowej dyskusji  Cytuj: Nie ma cudów potwierdzonych przez medycynę, sa tylko przypadki w których lekarze nie potrafia na podstawie swojej wiedzy wytłumaczyć dlaczego dany proces zaszedł lub nie. Nie ma w tym nic specjalnie zaskakującego. Nasz wiedza nie jest aż tak rozwinięta jakbyśmy sobie tego życzyli ...
Oczywiście - medycyna nie zajmuje się potwierdzaniem cudów. Ale stwierzdenie że nie ma nic zaskakującego w całkowitym zniknięciu dużego guza nowotworowego to przesada - bo statystyka wskazuje, że taka zmiana znikać nie ma prawa. Badania populacyjne, o które ta statystyka jest oparta obejmują dziesiątki tysięcy pacjentów. Brak progresji byłby tu poniekąd wyłamaniem się spod ogólnej zasady - nie wycofanie zmian. Więc zaskakuje mnie Twój brak zaskoczenia
Pozdrawiam 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr gru 10, 2003 20:45 |
|
 |
ksiądz_na_czacie7
Dołączył(a): Wt wrz 23, 2003 6:57 Posty: 56
|
Witam
PugCondoin – ja też krótko dzisiaj
No więc sam mogłeś doświadczyć w jakiej sytuacji byłem wczoraj w nocy, próbując ustosunkować się do tej ilości tekstu,
którą zamieściłeś w tym temacie
Też mogłem to zrobić jedynie bardzo pobieżnie.
Odnośnie tego co napisałeś mam, mówiąc szczerze, mieszane uczucia. Albowiem z jednej strony Ci się nie dziwię, z drugiej jednak – tak.
Nie dziwię się – i jednocześnie muszę przyznać, że bardzo mi się to u Ciebie podoba – że nie widzisz sensu odpisywania na każdy mój zarzut oddzielnie. Z doświadczenia wiem, a zapewne Ty wiesz to również, że do niczego to nie prowadzi, poza tak zwanym „łapaniem się za słówka”. Tymczasem umyka w tym wszystkim to co naprawdę istotne i ważne.
Dziwię się natomiast kilku Twoim komentarzom (zaznaczam, że nie traktuję je jako złośliwość czy złą wolę z Twojej strony, a raczej jako pewne niezrozumienie moich intencji, które staram się wyjaśnić poniżej) dotyczącym moich wypowiedzi, a mianowicie że:
1. Nie skupiłem się na jednym problemie, czepiam się formalności i komentuję Twoje wypowiedzi skierowane do innych
Masz rację, że tak było i zwykle staram się tego nie robić, ale wybacz i zauważ, że sam mnie niejako do tego „zmusiłeś” żądając abym: albo wykazał, że nie zawsze Twoja logika jest zgodna z logiką formalną albo Cię przeprosił.
2. Usiłowałem przyporządkować Twoje słowa do przegródki z napisem logika formalna czy dialektyczna
Z mojej strony była to chęć wyjaśnienia pewnych pojęć podstawowych, na których mamy się opierać w dalszej dyskusji. Wielokrotnie bowiem nieporozumienia i spory wynikają nie tyle z różnicy poglądów na dany temat co używania tych samych słów w różnych znaczeniach. Dlatego zwykle na początku rozmowy staram się uściślić pewne pojęcia.
Niestety dalej nie za bardzo potrafię pojąć co dokładnie rozumiesz pod słowem „logika”. Pozwól, że znowu zacytuję fragment Twojej wypowiedzi:
PugCondoin napisał(a): Pisząc o logice pisałem raczej o procesie rozumowania, zachowującym spójność i opartym na zasadach wynikania (…) Pisząc o braku logiki, miałem na myśli przyjmowanie założeń które nijak się mają do zdobytych przez nas doświadczeń, czy wiedzy. Może znowu potraktujesz to jako czepianie się formalności, ale dla mnie jest to ważne. Otóż pierwsze zdanie dokładnie pasuje do opisu logiki formalnej – więc tutaj nie ma problemu. Gorzej natomiast jest z drugim, zwłaszcza w świetle tego co mówiłem wcześniej – bo przecież tak naprawdę w swoim życiu więcej przyjmujemy owych założeń – bez ich osobistego udowodnienia czy empirycznego sprawdzenia. 3. Używam zdań wyrwanych z Twojego kontekstuTutaj znowu się z Tobą zgodzę, tym niemniej uznałem, że akurat te zdania, które wybrałem, przytaczane zarówno osobno jak i w użytym przez Ciebie kontekście, mają te same znaczenie. Jeżeli się pomyliłem – przepraszam. 4. Zasypałem Cię (no znowu aż tak dużo ich nie było) nazwiskami, filozofami, argumentami i…. nie osiągnąłem upragnionego efektuKurcze, a tak się starałem Cię olśnić, oszołomić i odebrać Ci mowę, a tu wszystko na nic  A tak poważnie – to mam nadzieję, że tak tego nie odebrałeś  I już na koniec: Bardzo proszę, abyś pilnował tego co piszesz. Albowiem, jak mi się wydaje – zbyt często używasz zdań czy też sądów kategorycznych, które z jednej strony mogą ranić ludzi myślących czy wierzących inaczej niż Ty, a z drugiej mogą sprawić, że przestaniesz być wiarygodnym partnerem do rozmowy. Jedno z takich zdan już cytowałem wcześniej: PugCondoin napisał(a): Zapewniam cię, że każdy kto nazywa siebie ateistą dokładnie przemyślał sprawę.
Znalezienie więc chociażby jednego – i to nawet nie ateisty – ale jedynie kogoś kto ateistą siebie nazywa, a nie przemyślał swojej postawy lub przemyślał ją niedokładnie – pokazałoby ile warte są Twoje zapewnienia. (i tutaj znowu – to nie czepianie się, a jedynie życzliwa uwaga z mojej strony, jeśli możesz mi w to uwierzyć)
Aha – i cały czas traktuję to jako wstęp do naszej rozmowy. Jeśli chcesz przejść do konkretnego tematu – zapraszam
Pozdrawiam wszystkich 
|
Cz gru 11, 2003 0:13 |
|
 |
PugCondoin
Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52 Posty: 1364
|
Hiobie wybacz, ale nie widze dla nas wspólnej płaszczyzny do dyskusji, jedyne co możemy osiągnąć to wzajemna niechęć. Próbowałem już na katoliku wyłożyć ci moje rozumienie mechanizmu zmiany i dopasowania, nie ma sensu bym czynił to po raz drugi. Najwyraźniej bardzo potrzebujesz swojej wizji Boga, nie ma sensu bym próbował ci ją odebrać.
Jotko, wierzyć w co ? Nie ma żadnej tajemnicy w procesach genetycznych, przynajmniej tych w skali cząsteczkowej ... Co do pochodzenia tych mechanizmów, to do pewnego momentu można wierzyć w co ci się żywnie podoba i nikt nie będzie mógł zarzucić ci kłamstwa.
Nie zrozumiałaś co napisałem, jeżeli twierdzisz, że Bóg kształtuje twoją teraźniejszość, to odmawiasz tego pozostałym ludziom. Wynik rozumowania jest prosty, wszelkie działani innych ludzi po za tobą sa wynikiem oddziaływania Boga. Co czyni z nich w rzeczywistości laleczki na sznurkach. Była byś więc jedyną o wolnej woli. Nie można mieć wolnej woli i byc jednocześnie pod czyimś wpływem. Albo jesz ciastko albo masz ciastko.
Nie sądzisz, że arogancją jest twierdzenie, że to jakaś wyższa siła sprawiła, że guz się wchłonął. Miliony ludzi umierają na to na całym świecie. Dlaczego oni nie doświadczyli takiego cudu ? Z drugiej strony, dlaczego dana osoba w ogóle zachorowała ? Zresztą, biorąc pod uwagę zasadę działania raka, jak najbardziej możliwy jest jego zanik na wskutek niewielkiej zmiany w organiźmie. Pamiętaj, że organizm dysponuje mechanizmami zwlaczającymi nowotwory. Czasem tylko wymykają się one z pod kontroli. W innym przypadku nikt z nas nie żył by specjalnie długo ... Niektórzy zwyczajnie mają szczęście inni nie ... Doszukiwanie się w tym drugiego dna ma średni sens. Można chodzić po ulicy i czytać znaki z każdego obiektu który nam wpadnie w oko. Tylko co z tego ?
Księże, nie analizuję każdego zdania po trzykroć zanim je napiszę, dlatego przytrafiają mi się czasem bardziej radykalne wypowiedzi. Przyjmując przykład ateisty o którym pisałeś, oczywiście zapewne istnieje jakiś który niczego nie przemyślał, ale nie taki był sens mojej wypowiedzi. Ateizm jako określenie raczej źle się kojarzy. Mało kto nazywa tak siebie nawet jeżeli przyznaje się do tego, że jest niewierzący. Ateiści na których trafiłem mieli zwyczaj myśleć i choć nie zgadzaliśmy się ze sobą we wszystkich płaszczyznach, nasze poglądy były czesto uderzająco podobne mimo, że dochodziliśmy do tego różnymi drogami. Wydało mi się to wtedy dość ciekawe.
Nie przeszkadza mi erudycja, przeciwnie jest bardzo pożądana, tylko daj mi szansę się do swoich wypowiedzi ustosunkować
Staram się ograniczać kategoryczne sądy, jednak szczególnie na początku sa one przydatne, zwracają uwagę i zachecają do dyskusji. Przypomina to trochę wkładanie kija w mrowisko. I nie mów, że nie udało mi się wzbudzić zaintersowania ...
Cóż, musze przyznać, że jestem ciekawy co nam z tej rozmowy wyniknie. Może zaczniemy od samego człowieka. Przez swoje obserwacje, trochę wiedzy z psychologii i socjologii i historii zdołałem wyrobić sobie dość nieźle sprawdzający się w praktyce obraz ludzkiej natury. Jestem ciekawy jak ty postrzegasz ludzi ?
|
Cz gru 11, 2003 0:48 |
|
 |
ksiądz_na_czacie7
Dołączył(a): Wt wrz 23, 2003 6:57 Posty: 56
|
PugCondoin
No to zapowiada się ciekawie
Tymczasem jednak - jak na dzisiaj - dobrej nocy życzę
[zaciskając palce żeby powstrzymać się od komentarzy  ]
bo o 6 trzeba wstać 
|
Cz gru 11, 2003 0:52 |
|
 |
hiob
Dołączył(a): Cz cze 19, 2003 22:45 Posty: 274
|
Pug, ja zdaję sobie sprawę, że dla Twojego intelektu nie jestem żadnym partnerem i tylko wzbudzam niechęć. Coś tak, jak żaba u przeciętnego człowieka. Niemniej jednak byłbym Ci wdzięczny, gdybyś ten wstręt przełamał i ustosunkował się merytorycznie do moich argumentów. Myślę, że nie powinieneś mieć z tym najmniejszych problemów, skoro są one tak naiwne.
Napisałes:
Cytuj: Hiobie wybacz, ale nie widze dla nas wspólnej płaszczyzny do dyskusji, jedyne co możemy osiągnąć to wzajemna niechęć. Próbowałem już na katoliku wyłożyć ci moje rozumienie mechanizmu zmiany i dopasowania, nie ma sensu bym czynił to po raz drugi. Najwyraźniej bardzo potrzebujesz swojej wizji Boga, nie ma sensu bym próbował ci ją odebrać.
Nie wiem, czym moja osoba wzbudza taką niechęć w Tobie, ja akurat nie mogę Ci się tym odwzajemnić, najwyżej wzbudzasz we mnie zaciekawienie i uśmieszek. Twoja pewność siebie jest zdumiewająca.A co do mojej wizji Boga, ciekawym, w jaki sposób mógłbyś spróbować mi ją odebrać? Jak do tej pory nie zbliżyłeś sie do tego ani o krok, osiągnąłeś wprost przeciwny skutek. Zmusiłeś mnie bowiem do przemyślenia pewnych rzeczy i to spowodowało, że jeszcze mocniej uświadomiłem sobie, że istnienie Boga można także wykazać logicznie, a nie tylko uwierzyć w Niego sercem. I za to Ci dziękuję.
_________________ Zapraszam na swoje forum, gdzie można przeczytać wszystkie moje felietony, pooglądać zdjęcia z niekończącej się podróży dookoła USA i nawet zobaczyć na żywo obraz z kamery na moim trucku: www.katolik.us
|
Cz gru 11, 2003 3:59 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Nikomu i niczego nie odmawiam, Pug. I nikomu nie odbieram jego wolnej woli. Problem w tym, w co - oczywiście - możesz nie wierzyć
W tym że dla każdego człowieka jest pewien - najlepszy - plan, można się na niego zgodzić - lub go odrzucić.
Co do działań ludzi - nikt nie jest marionetką na sznurku, ani ja, ani nikt inny. Niemniej jednak myślę, że wiele rzeczy, sytuacji, ludzi w końcu jest mi w jakimś momencie "danych" - aby byli obok, bliscy lub dalecy, przyjaźni lub wrodzy. I w ten sam sposób ja jestem "dana" innym - i wobec tych innych mam żyć jak najlepiej. Każdy - i ja i inni - ma żyć jak najlepiej, ale każdy ma wolną wolę - może, nie musi  Ze zła też często wypływa dobro, a niepozorny drobiazg sprzed lat może mieć nagle bardzo duże znaczenie. Więc może - po to był?
Cytuj: Nie można mieć wolnej woli i byc jednocześnie pod czyimś wpływem
Czym wobec tego dla Ciebie jest wolna wola? Możliwością wyboru dobra? Możliwością wyboru - w ogóle? Możliwością nie zdeterminowanego niczym wyboru czegokolwiek?
I czy w tej sytuacji ktokolwiek ma wolną wolę? Skoro jest pod wpływem - innych ludzi (tych których kocha, ceni, szanuje, nienawidzi), własnych emocji, przeżytych sytuacji, uczuć... Strachu o własne życie, o opinię, itd? Czy to właśnie nie czyni z człowieka - marionetki? Zwierzątka wyuczonego masy nakładających się odruchów? I czy właśnie wolnością nie jest mozliwość ich przekraczania?
Echhh... Znowu biologia - tym razem nowotworów? W organizmie każdego dnia powstaje wiele komórek rakowych i są one niszczone przez mechanizmy immunologiczne. Powstanie tego, co medycyna okresla jako nowotwor oznacza niewydolność mechanizmów obronnych, oznacza osadzenie się i namnożenie patologicznych komórek. Zmiana wykrywalna metodami dostępnymi medycynie ma ich już bardzo wiele. Oczywiście - na wczesnych etapach jeszcze można sobie wyobrazić wycofanie się zmian. Niemniej jednak istnieje w medycynie pojęcie masy krytycznej guza - gdy komórek nowotworowych jest tak wiele, że dochodzi do gwałtownego rozsiewu i progresji w postępie geometrycznym.
Dane co do rokowania w danej chorobie, co do jej naturalnego przebiegu opierają się jak napisałam na wynikach olbrzymich badań populacyjnych prowadzonych na całym świecie. Pewne stadium rozwoju choroby przekracza zdolności samoleczące organizmu, a opinia ta nie jest oparta na stwierdzeniu, że coś teoretycznie wydaje sie możliwe lub nie.
Można negować wyniki badań naukowych, tylko co to ma wspólnego z wiedzą?
A pytanie o przyczynę zachorowania i przyczynę cudu to juz nie do mnie - Pug
W procesach genetycznych nie ma rzeczywiscie żadnej tajemnicy - wiadomo jak przebiegają i co je w tej skali determinuje. Podstawowe moje pytanie od początku brzmiało - dlaczego oparte są na takiej i tylko jednej zasadzie?
I zgadzam się - "co do pochodzenia tych mechanizmów, to do pewnego momentu można wierzyć (lub nie - przyp.) w co ci się żywnie podoba" Od pewnego momentu jest to kwestia wiary nie nauki - każdy kto chce na te pytania odpowiadać musi przyjąć jakieś założenie  Ateista też
Pytanie tylko na czym oparte 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz gru 11, 2003 8:19 |
|
 |
Gość
|
"Pug" (posłużę się skrótem, jak "jo_tka" bo zaoszczędzę trochę opuszków palców) ja zadam Ci niezwykle dziecinne pytanie, które jednak stanowić będzie test na Twoją wiedzę: Wiadomo, że wodór jest gazem palnym, zaś tlen podtrzymuje palenie - dlaczego wobec tego woda, składająca sie z 2n atomów wodoru i n atomów tlenu gasi ogień?
|
Cz gru 11, 2003 9:13 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|