Doskonały, czyli jaki? Trzeba zacząć od tego, że nie ma rzeczywistości absolutnie doskonałych, no chyba, że mamy na myśli Boga (Absolut). Wszystko inne będzie posiadało względną miarę, czyli będzie skończone, czasowe, niepełne, ograniczone, śmiertelne, itd. Zresztą nietrudno to zauważyć, wystarczy spojrzeć w Kosmos aby stwierdzić, że wszystko co w nim się znajduje jest nietrwałe, zmienne, czyli podlega fluktuacjom. Doskonałość dotyczy wyłącznie Boga (jest jednym z jego paradygmatów, cech absolutnych) wszystko inne jest tylko Jego cząstką a cząstka już z samej definicji nie może być doskonała, po prostu zawsze czegoś będzie jej brak.
Z tego założenia wynika że „Doskonałość” = Bóg nie może generować z siebie innej doskonałości, parafrazując - na dwie lub więcej doskonałości nie ma już „miejsca”, ponieważ doskonałość to wszystko co istnieje, chodzi oczywiście o ten przysłowiowy kamień omnipotencji.

A nie uważasz, że bez względu na całość planu, świat, w którym byłoby nawet tylko troszkę mniej cierpienia były lepszy?

Zależy, w jakim sensie. Widziałeś ten mój post?
viewtopic.php?p=665459#p665459

Chodzi o te Twoje słowa?


Wiemy, że wszechświat jest logicznie spójny. Jednak nie mamy żadnych podstaw, by twierdzić, że może istnieć rzeczywistość odmienna od obecnej, ale też spójna. Zatem może nie być żadnej lepszej rzeczywistości, w której istnieje wolna wola, lecz cierpienia już nie ma

No więc - Wszechmocny [ptrafo stworzyć logicznie spójny świat łączących dobrą wolę i brak cierpienia. Raz - dlatego, ze nie ma żadnych logicznych przeciwwskazań, dwa - że już mu się ponoć udało: w raju oraz w niebie. Dla Wszechmocnego chcieć to móc!

Gdyby miało istnieć samo niebo, rzeczywistość mogłaby być logicznie niespójna. A taka być nie może. Nie posiadasz narzędzi, aby z pewnością stwierdzić, że istnieje jakakolwiek inna możliwość, która również byłaby logicznie spójna. I jeśli przyjmiemy chrześcijańską koncepcję Boga, to na pewno nie można by uczynić niczego lepiej niż On uczynił.

Czyżby?

Np nie, właśnie przyjmując tą koncepcję należy stwierdzić, że można było to wszystko urządzić lepiej.

Raj był tu, na Ziemi, niebo już wtedy było (choć może pustawe), i wszystko było OK. Przede wszystkim nie widać żadnego warunku logicznego, mogącego coś takiego uniemożliwić - i to nie byle komu, tylko wszechmogącemu! Właściwie to nic takiego nie można sobie wyobrazić, w jakimkolwiek kontekście, więc brzmi to jak naprawdę rozpaczliwa próba usprawiedliwienia Boga.

Masz jakieś propozycje?

Mądrzejsi ludzie? Mniej podatni na niektóre instynkty?

Kierujący się bardziej intelektem niż uczuciami? Taki uśmiech w kierunku psychopatii?

Mniej podatni na jakie instynkty? Znasz jakiś czysto zły?

Och, zawstydzasz mnie prosząc, abym doradzał Wszechwiedzącemu, ale proszę: wystarczy nas wszystkich stworzyć takimi "grzechoodpornymi " jak Maryję. Ewentualnie tak jak ją odpowiednio extra pobłogosławić (w zależności od tego, jakie wytłumaczenie jej berzgrzeszności przyjmiesz). Jeśli całe zło pochodzi z grzechu, to powinno załatwić sprawę.

Tak właśnie było na początku. Maryja została stworzona tak jak Ewa. Bez grzechu pierworodnego. Tyle, że Maryja miała za sobą historię upadku ludzkości i przez to właśnie była odporna na to, co spotkało Ewę.

No pięknie.
No więc czemu wszystkich nas nie stworzył Bóg takimi, jak Maryję? Świat byłby lepszy bez grzechu czy nie?