Czy Bóg się pomylił? Czy ja się pomyliłam....?
Autor |
Wiadomość |
frater
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52 Posty: 2219 Lokalizacja: GG 304230
|
Zatem Św. Dziewica, dwukrotnie Zamężna spoza Starego Sącza
Św. Edeldreda, dziewica
Ta święta dziewica była trzecią córką Annasa, świętego króla Wschodniej Anglii. Jej siostry, Seksburga, Edelburga i Withburga, także są wymieniane wśród świętych. Spełniając życzenie rodziców poślubiła księcia Tonberta, ale pozostała dziewicą, gdyż żyli w ciągłej wstrzemięźliwości. W trzy lata po ślubie mąż jej zmarł, ona zaś schroniła się na wyspie Ely, gdzie prowadziła przez pięć lat samotne życie kontemplacyjne. Wieść o niej dotarły do Egfryda, potężnego króla Northumbrii, który zmusił ją, by zgodziła się go poślubić. W ten sposób po raz drugi weszła w stan małżeński, ale i teraz była dla męża raczej siostrą niż żoną, cały swój czas poświęciła ćwiczeniom pobożnym i miłosierdziu. W końcu po dwudziestu latach małżeństwa za radą św. Wilfryda wstąpiła do zakonu. Mąż udzielił na to zgody, chociaż niechętnie. Schroniła się w klasztorze, którym kierowała ciotka jej męża. W roku 672 powróciła na wyspę Ely i założyła klasztor. Stała się wzorem cnoty i doskonałości dla wszystkich swoich sióstr. Prowadziła bardzo surowy tryb życia. Cierpienia były dla niej rozkoszą. Dziękowała Bogu, że pozwolił jej doznać tak wiele, szczególnie podczas ostatniej długotrwałej choroby. Św. Edeldreda zmarła 23 czerwca 679 roku.
|
Pn wrz 28, 2009 15:53 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Elżbieta z Turyngii[1] (ur. 1207 w Pozsony lub w Sárospatak na Węgrzech, zm. 17 listopada 1231 w Marburgu) – zwana także Elżbietą Węgierską, święta Kościoła katolickiego.
Była trzecim dzieckiem króla węgierskiego - Andrzeja II z dynastii Arpadów, i Gertrudy z Meran (siostry św. Jadwigi Śląskiej i Agnieszki, królowej Francji).
W wieku 4 lat ówczesnym zwyczajem została zaręczona z Ludwikiem IV, synem Hermana, hrabiego-palatyna saskiego i landgrafa Turyngii. Udała się wtedy do Turyngii i zamieszkała na zamku w Wartburgu. Ślub obojga odbył się dopiero w 10 lat potem, kiedy Elżbieta miała zaledwie 14 lat. W następnych latach urodziła troje dzieci: Hermana (Ermana), Zofię i Gertrudę. Po 6 latach w 1227 r. jej mąż zmarł podczas wyprawy krzyżowej do Ziemi Świętej. Elżbieta odsunęła się wtedy od życia dworskiego, opuściła zamek w Wartburgu, przeniosła się do Eisenach, a następnie do Marburga, gdzie przyjęła kierownictwo duchowe ascetycznego mnicha i zarazem inkwizytora, Konrada z Marburga.
W 1228 r. złożyła śluby jako jedna z pierwszych tercjarek franciszkańskich. Oddała się całkowicie wychowywaniu dzieci, modlitwie, pokucie i uczynkom miłosierdzia. Sprowadziła z rodzinnych Węgier do Turyngii zakonników św. Łazarza. W Marburgu ufundowała przytułek dla opuszczonych, gdzie codziennie posługiwała ubogim, prowadząc jednocześnie bardzo surowy tryb życia. Jednak taki styl życia silnie osłabił jej organizm, śmierć nastąpiła w nocy z 16 na 17 listopada 1231 roku. Sława jej świętości była tak wielka, że jej grób zaraz po jej śmierci stał się celem licznych pielgrzymek.
Została ogłoszona świętą przez papieża Grzegorza IX 27 maja 1235 r.
Patronka zakonu elżbietanek. Frater, zdenerwowales mnie. Byly takze "normalne" zony. Ze strony: http://www.ekumenizm.pl/content/article ... 749198.htmZawarcie „białego małżeństwa” w prawie kanonicznym może być podstawą do jego późniejszego unieważnienia, gdyż tutaj współżycie seksualne małżonków jest jedną z podstawowych cech.I jeszcze z innej strony: http://www.katolik.pl/forum/read.php?f= ... 103927&v=fPodczas nauk przedślubnych zadałem to pytanie osobie prowadzącej nauki. Wtedy też nie umiałem zrozumieć tego problemu. Z pozoru wydaje się to nielogiczne, że skoro Kościół tak bardzo naciska na czystość w okresie narzeczeńskim, to dlaczego nie dopuszcza do "czystości" w małżeństwie. Chyba dopiero lektura książki Karola Wojtyły "Miłość i odpowiedzialność" pomogła mi w pełni zrozumieć tą kwestię. Seksualność jest wpisana bowiem w naturę człowieka. Związek dwóch osób w małżeństwie musi być pełny, aby miłość mogła być pełna. Związek dwóch osób w małżeństwie, aby był pełny, musi być otwarty na miłość, miłość musi być otwarta na drugiego człowieka, na nowe życie. Świadomy związek dwóch osób, które łączą się ze sobą z miłości tylko do samych siebie można uważać za związek dwóch egoistów, którzy nie chcą z nikim się dzielić swoją miłością, nie chcą już nikomu tej miłości przekazać, pomnożyć. Jeśli pragną być tylko przyjaciółmi, to po prostu niech nie łączą się ze sobą węzłem małżeńskim. Niestety nie jestem w stanie w pełni wyrazić tej racji. Najlepiej byłoby, gdybyś sam/sama sięgnął/a po tą lekturę.(...) Głównym celem małżeństwa Drogi Y-greku, jest przede wszystkim miłość oblubieńcza taka, jaka istnieje między Chrystusem Oblubieńcem a Kościołem (Ecclesia) Oblubienicą. To ona jest motorem wszelkich innych działań. A Twoje założenie z natury rzeczy jest błędne. Sprzeczne samo w sobie. Takie 'małzeństwa' nie mają racji bytu według kan. 1084 par.1 KPKI jeszcze dla Kasssandry KPK http://archidiecezja.lodz.pl/czytelni/prawo/k4t7r3.htmlCytuj: Kan. 1084 -
§ 1. Niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia i trwała, czy to ze strony mężczyzny czy kobiety, czy to absolutna czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej jego natury.
§ 2. Jeśli przeszkoda niezdolności jest wątpliwa, czy wątpliwość ta jest prawna czy faktyczna, nie należy zabraniać zawarcia małżeństwa ani też, dopóki trwa wątpliwość, orzekać jego nieważności.
§ 3. Niepłodność ani nie wzbrania zawarcia małżeństwa, ani nie powoduje jego nieważności, z zachowaniem przepisu kan. 1098.
Kan. 1085 -
§ 1. Nieważnie usiłuje zawrzeć małżeństwo, kto jest związany węzłem poprzedniego małżeństwa, nawet niedopełnionego.
§ 2. Chociaż pierwsze małżeństwo było nieważnie zawarte lub zostało rozwiązane z jakiejkolwiek przyczyny, nie wolno dlatego zawrzeć ponownego małżeństwa, dopóki nie stwierdzi się, zgodnie z prawem i w sposób pewny, nieważności lub rozwiązania pierwszego.
|
Pn wrz 28, 2009 18:50 |
|
 |
Karussssela
Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46 Posty: 25
|
Czytam powyższe i wiem jedno, nie chcę pretendować do bycia dziewicą i to jeszcze świętą, zostawiam to większym świętym niż ja.
Owszem, można starać się reanimować małżeństwo, walczyć, tylko co jeśli za 5 , 10 lat okaże się że nadal jest tak samo? Wtedy nie będzie już nawet szans na dziecko....
Zrobić to na chama? Zajść w ciążę z żonatym, może tak gruchnąć? Wtedy przynajmniej będzie argument do rozstania. Jak spaść, to chociaż z wysoka.
A może różaniec, klęczenie i liczenie na to, że to Bóg pomoże podjąć decyzję? Samobiczowanie się, tkwienie w tym maraźmie?
Ja sama z własnej woli na pewno nie powiem mężowi w twarz, że to koniec bo ja wiem, że on tego nie chce i nie chcę go tak zranić. Jak ranić, to już mocnym argumentem, np.dzieckiem, wtedy przynajmniej będzie punkt zaczepienia.
Jestem głupia, za powyższe mnie wyklniecie, wiem.... 
|
Pn wrz 28, 2009 19:11 |
|
|
|
 |
abrakadabra
Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14 Posty: 144
|
No nie jest to dla mnie najgenialniejsze wyjście, bo moim zdaniem dałoby się po prostu powiedzieć mężowi, że chcesz unieważnić małżeństwo i myślę, że nie zszokowałoby go to bardziej niż dziecko  Ale jeżeli tak Ci będzie z jakichś nieokreślonych powodów wygodniej, to trudno. I na pewno nikt Cię tu nie wyklnie  Nikt nie ma takiego prawa i wątpię, żeby ktokolwiek chciał Cię wykląć 
|
Pn wrz 28, 2009 19:19 |
|
 |
abrakadabra
Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14 Posty: 144
|
P.S. wysłałem Ci dłuższą wiadomość na priv, nie wiem, czy zauważyłaś.
|
Pn wrz 28, 2009 19:19 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Karussssela napisał(a): Czytam powyższe i wiem jedno, nie chcę pretendować do bycia dziewicą i to jeszcze świętą, zostawiam to większym świętym niż ja. Owszem, można starać się reanimować małżeństwo, walczyć, tylko co jeśli za 5 , 10 lat okaże się że nadal jest tak samo? Wtedy nie będzie już nawet szans na dziecko.... Zrobić to na chama? Zajść w ciążę z żonatym, może tak gruchnąć? Wtedy przynajmniej będzie argument do rozstania. Jak spaść, to chociaż z wysoka. A może różaniec, klęczenie i liczenie na to, że to Bóg pomoże podjąć decyzję? Samobiczowanie się, tkwienie w tym maraźmie? Ja sama z własnej woli na pewno nie powiem mężowi w twarz, że to koniec bo ja wiem, że on tego nie chce i nie chcę go tak zranić. Jak ranić, to już mocnym argumentem, np.dzieckiem, wtedy przynajmniej będzie punkt zaczepienia. Jestem głupia, za powyższe mnie wyklniecie, wiem.... 
Karusssela, obudz sie....
Tak naprawde, jedynym rozsadnym pierwszym krokiem jest szczera rozmowa z mezem. Z tego co piszesz, to ty go ciagle ranisz fizycznym (a teraz i psychicznym) odrzuceniem i nie wiem, czy tego naprawde nie widzisz?.
Powiedz mu szczerze i otwarcie w stosownej chwili o tym co ty czujesz i myslisz, zapytaj czy widzi dla was szanse, moze niekoniecznie dobijaj go od razu twoim zauroczeniem/ zainteresowaniem kims innym, ale mysle, ze to tez powinien byc element waszej otwartej rozmowy, zgodnie z przyrzeczeniem "uczciwosci malzenskiej".
I moze wtedy cos sie wam wyjasni, czy naprawde tak chcecie przezyc reszte zycia.
O uniewaznieniu nie musisz mu zaraz mowic, ale wyjasnijcie sobie w koncu na czym stoicie.
I przestan chowac glowe w piasek. To niczego nie zalatwi. A i dziecka z wpadki z zonatym facetem, tez mi byloby szkoda.
|
Pn wrz 28, 2009 19:35 |
|
 |
abrakadabra
Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14 Posty: 144
|
Zresztą, jak boisz się odrzucenia przez Twoją rodzinę i znajomych, to zajście w ciążę z żonatym facetem jest chyba najgorszym sposobem, by tego uniknąć 
|
Pn wrz 28, 2009 19:53 |
|
 |
Owieczka_in_black
Dołączył(a): Śr maja 02, 2007 9:41 Posty: 1728
|
Cytuj: Ja sama z własnej woli na pewno nie powiem mężowi w twarz, że to koniec bo ja wiem, że on tego nie chce i nie chcę go tak zranić. Jak ranić, to już mocnym argumentem, np.dzieckiem, wtedy przynajmniej będzie punkt zaczepienia.
Karusselo, wybacz i nie gniewaj się, ale to trochę tak = po co dawać komuś w twarz, lepiej przywalić "tramwajem w ryj".
_________________ Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
/Jacek Kaczmarski/
|
Pn wrz 28, 2009 20:30 |
|
 |
frater
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52 Posty: 2219 Lokalizacja: GG 304230
|
Życie na ziemi jest próbą, niełatwą próbą. Nasz Kościół Katolicki jest Charyzmatyczny i naprawdę radzę Ci i proszę Cię byś skorzystała z pomocy Kapłanów, z których każdy ma stały Charyzmat, lub grupy Charyzmatycznej Odnowy w DUCHU Świętym.
Oni poproszą BOGA, by uleczył Twoją psychikę ... Nasz Kościół ma ogrom Cudów, które dzieją się każdego dnia. Zaufaj BOGU.
A demonowi nie ufaj, on jest mistrzem usprawiedliwiania, mówiąc w przenośni „przeżuje Cię i na koniec załamaną wypluje”. Z szatanem się nie dyskutuje. To zaczyna się od małych grzechów, potem są większe i jeszcze większe...
Czy chcesz sprawiać Ból MAMIE BOŻEJ I BOGU. Oni widzą nas także jak grzeszymy.
Nasze życie jest Rejestrowane i trzeba będzie na naszych Sądach Szczegółowych …
O. John Bashobora mówi o osobach także takich jak Ty i także o dzieciach z niesakramentalnych związków, które także wymagają Uleczenia jak i wielu innych … homoseksualizm jest także chorobą, powstałą na wskutek przekazywania w młodości negatywnych wzorców i JEZUS ma Moc Uleczyć i z tej choroby...
Każdy Kapłan jest Charyzmatyczny i PAN JEZUS za Jego Pośrednictwem jest wstanie Uleczyć każdą chorobę, każdą, każdą
To nie Charyzmatycy Leczą tylko BÓG. ON Jest Naszym PANEM i MISTRZEM.
Usłyszycie, że nawet demony boją się BOGA i uciekają w popłochu do piekła.
JEZUS Jest Naszym PANEM I MISTRZEM.
I nasze Łaski Nadprzyrodzone są tylko po to byśmy byli Narzędziami w Rękach Naszego MISTRZA JEZUSA.
Proszę CIĘ Mój JEZU …
http://w903.wrzuta.pl/audio/9I8Wfu5UEEx ... 27.07.2008
|
Pn wrz 28, 2009 21:37 |
|
 |
Karussssela
Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 9:46 Posty: 25
|
Rozmawiałam o tym z kapłanem i on miał ciekawe podejście do tematu-poczekaj co zadecyduje Bóg, może jakoś tak ułoży zycie,że Twój mąż się otrząśnie.
Ciekawe podejście.
Co do rozmów z mężem, tutaj nie ma tematu. Mąż to ostania osoba we wszechświecie do rozmów, każdy poważny temat-nawet dotyczący zmiany dywanu kwituje swoim: co Ty znowu wymyślasz?!
|
Wt wrz 29, 2009 7:25 |
|
 |
frater
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52 Posty: 2219 Lokalizacja: GG 304230
|
Czy słuchałaś powyższego nagrania?
|
Wt wrz 29, 2009 9:39 |
|
 |
frater
zbanowana na stałe
Dołączył(a): N kwi 15, 2007 21:52 Posty: 2219 Lokalizacja: GG 304230
|
Słuchaj głośniej najlepiej na słuchawkach, gdyż są tam także osoby opętane.
|
Wt wrz 29, 2009 9:41 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
frater, twoje zainteresowanie sprawami nadnaturalnymi (egzorcyzmy, objawienia prywatne itp), wydaje mi sie nieco przesadne, szczegolnie, ze Kosciol nie uwaza ich za niezbedne do zbawienia.
Czy ty rownie czesto czytujesz Ewangelie?
|
Wt wrz 29, 2009 9:48 |
|
 |
abrakadabra
Dołączył(a): Pt sie 14, 2009 7:14 Posty: 144
|
Ale demony są fajniejsze i ciekawsze, nie trzeba nawet Tolkiena i Sapkowskiego czytać.
|
Wt wrz 29, 2009 10:05 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Karussssela napisał(a): Co do rozmów z mężem, tutaj nie ma tematu. Mąż to ostania osoba we wszechświecie do rozmów, każdy poważny temat-nawet dotyczący zmiany dywanu kwituje swoim: co Ty znowu wymyślasz?! To może spróbuj innej formy komunikacji, np. napisać mu list? Powiedzieć tylko, że ponieważ nie możesz z nim pogadać, to niech przeczyta, bo to ważne dla Waszej przyszłości. Zgadzam się bowiem z Kamalą: Kamala napisał(a): Z tego co piszesz, to ty go ciagle ranisz fizycznym (a teraz i psychicznym) odrzuceniem i nie wiem, czy tego naprawde nie widzisz?.
Człowiek stale raniony przez tak długi czas jest jak bite dziecko: wyciągasz rękę na powitanie czy do zgody, a ono robi unik bo broni się przed uderzeniem. Czasem to już odruch bezwarunkowy i trudno go pokonać.
|
Wt wrz 29, 2009 10:09 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|