Boga chyba nie ma. Change my mind.
Autor |
Wiadomość |
viona
Dołączył(a): N wrz 04, 2022 16:36 Posty: 437
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Przeemek napisał(a): viona napisał(a): Daj juz spokoj, Przemek, z tymi autorytetami.
Nawet nie zauwazyles, ze nauka stala sie nowa religia.
Pewnie, że zauważyłem - stąd wszechobecny paradygmat ewolucji - świetnie zastępuję potrzebę istnienia jakiegokolwiek boga czy religii..... bo wyjaśnia alternatywne pochodzenie życia, a w szereszym kontekście ewolucjonizmu, pochodzenie świata i wszechświata, gdzie bóg/Bóg wcale nie jest kreatorem..... I do tego, wkradło się to też do chrześcijańskiej religii... Ludzie widzą jakie "cuda" dokonuje nasz postęp technologiczny, rzeczy niemożliwe nawet w marzeniach, stały się możliwe - jak podróże w kosmos, samo latanie.....to się nie dziwię, że ateizm ma teraz większą pożywkę...... Technokracja, transhumanizm...i muza wspolczesnej elity swiatowej, izraelski autorytet naukowy, historyk Yuval Noah Harari. Cytuj: Ale Ty znów wpadasz w pułapkę skrajności i generalizacji, twierdząc że "nauka stała się nową religią". Owszem, można zauważyć, że niektórzy traktują naukę jak substytut religii, szczególnie w kontekście ewolucjonizmu czy postępu technologicznego. Ale to nie zmienia fundamentalnego faktu, że nauka - w przeciwieństwie do dogmatów - opiera się na weryfikowalnych dowodach i jest w stanie dochodzić do obiektywnych prawd w wielu aspektach rzeczywistości. Wspolczesna nauka od czasow pandemii stala sie instrumentem kontroli w rekach elit swiatowych i coraz trudniej "weryfikowac dowody, na ktorych sie opiera i dochodzic do obiektywnych prawd". Cytuj: Twój problem polega na tym, że zamiast dostrzegać złożoność rzeczywistości, uciekasz w skrajności - albo całkowite odrzucenie, albo bezkrytyczne przyjęcie. To nie jest droga do prawdy. Nauka ma swoje zalety i ograniczenia, ale zupełne odrzucanie jej wartości jest równie nieracjonalne jak czynienie z niej religii. Nigdy nie odrzucilam wartosci nauki. Uwazam, ze zadaniem naukowca jest odkrywac prawde. Pojac nie moge dlaczego stawiasz mi te wszystkie kretynskie zarzuty. Cytuj: "Daj spokój z autorytetami" to kolejny przykład unikania merytorycznej dyskusji poprzez przekłamywanie rzeczywistości. Nie wszystko co związane z autorytetem czy nauką jest złe lub manipulacyjne - to właśnie Twoja filozofia wypacza rzeczywistość poprzez takie nieuzasadnione generalizacje. Przemek, uzywanie lub nieuzywanie pojecia "autorytet" w odniesieniu do ludzi nie ma zadnego wplywu na rzeczywistosc prawdy. Natomiast w systemie swiata, zbudowanego na autorytetach ludzkich, w ktorym ty i inni "przedstawiciele nauki" z tego "naukowego forum" jestescie zakorzenieni, poslugiwanie sie tym okresleniem jest przepustka do uznania w tym swiecie. Ja nazywam eksperta ekspertem, rodzica rodzicem, lekarza lekarzem...Szanuje ich prace, zaangazowanie, poswiecenie...Co w tym jest niewlasciwego czy ekstremalnego? Napadles na mnie i pouczasz jakbys wszystkie rozumy pozjadal... tylko dlatego, ze nie podoba mi sie okreslenie "autorytet". Oczywiscie rozumiem twoje stanowisko i twoje slabosci wobec matrixa. Cytuj: . Doktorat i święcenia kapłańskie to zupełnie różne rzeczy - pierwszy opiera się na weryfikowalnych badaniach i dowodach naukowych, drugie na wierze i tradycji religijnej To prawda. Roznica wyraznie widoczna, dopoki swiat jej nie zatrze, nazywajac te dwie rozne rzeczy jednym slowem "autorytet". Cytuj: Tak, rzeczywiście - ci [color=#008040]"zniewoleni profesorowie"[/b] jakoś odkryli elektryczność, stworzyli szczepionki, polecieli w kosmos i zrewolucjonizowali nasze życie. Ich "zniewolenie" najwyraźniej nie przeszkodziło im w odkrywaniu i udowadnianiu prawdy o naszej rzeczywistości. Przemek, tych wszystkich odkryc dokonali wolni ludzie, geniusze, a nie "zniewoleni profesorowie". Glupoty wypisujesz. Cytuj: Ty chyba sama już niedostrzegasz jakie niedorzeczności głosisz? Ciekawe ile czasu zajęło "tym co Tobie wtłoczyli tą filozofię" czasu, abyś tak skrajnie odrzucała i zaprzeczała rzeczywistość stworzoną i w której żyjesz? Ile indoktrynacji trzeba w to wkładać? I jakie metody stosować? Obawiam się, że Twoje podejście to nie tylko abstrakcyjna filozofia/religia, ale potencjalnie niebezpieczny sposób życia. Całkowite odrzucanie autorytetów ekspertów - lekarzy, mechaników, prawników, dietetyków - to narażanie się na realne zagrożenia. Życie w takiej skrajnej anarchii poznawczej, gdzie odrzuca się wszelką ekspercką wiedzę, może prowadzić do poważnych konsekwencji dla Twojego zdrowia i bezpieczeństwa. Czy naprawdę warto ryzykować własne dobro w imię filozofii, która przeczy podstawowym zasadom funkcjonowania w realnym świecie? Ale pieprzysz, Przemek. Jak jakis oszolom. Ulzylo ci? Cytuj: Poraz kolejny Twoja odpowiedź pokazuje fundamentalne niezrozumienie procesu naukowego. Piszesz "wszystkie autorytety pochodzą z tego samego źródła" i "sprawdziłam to źródło", ale właśnie w tym tkwi sprzeczność - sama dokonujesz selekcji i weryfikacji, czyli dokładnie tego, co robi metoda naukowa.Proces naukowy polega właśnie na sprawdzaniu, weryfikowaniu i filtrowaniu informacji - dokładnie to, co twierdzisz, że robisz. Różnica polega na tym, że nauka robi to w sposób systematyczny, powtarzalny i weryfikowalny przez innych, podczas gdy Ty opierasz się wyłącznie na subiektywnych odczuciach. Twierdzisz, że cenisz "wolną myśl" i "autentyczność", ale odrzucasz cały system weryfikacji wiedzy tylko dlatego, że używa pojęcia "autorytetu". To jak odrzucenie całej medycyny tylko dlatego, że nie podoba nam się słowo "lekarz". - nie widzisz, że to po prostu niedorzeczne ??.....kompletny brak logiki - przecież nikt rozsądny nie rezygnuje z leczenia tylko dlatego, że ma uprzedzenia do nazewnictwa ? Prawdziwa wolność myśli nie polega na arbitralnym odrzucaniu wszystkiego, co nam się nie podoba, ale na umiejętności krytycznej oceny i rozróżniania między tym, co wartościowe, a co nie. Wbrew twojemu widzimisie rozumiem proces naukowy i korzystam z wdziecznoscia z dobrodziejstw nauki. Cala ta burza w szklance wody powstala tylko dlatego, ze ci nie pasuje moje podejscie do okreslenia "autorytet". I przestan sie wreszcie wydzierac, bo uznam cie za wariata. Cytuj: To nie jest zdrowe podejście do poszukiwania prawdy. Prawdziwa duchowość i mądrość nie polega na całkowitym oderwaniu od rzeczywistości, ale na umiejętności rozróżniania między tym, co wartościowe a tym, co szkodliwe. Twoja filozofia, niestety, zdaje się tracić ten kontakt z realnym światem. Uwazam, ze moje podejscie do poszukiwania prawdy jest zdrowe, a twoje chore. Nie stracilam kontaktu z rzeczywistoscia i potrafie odroznic ziarno od plewy.
|
Cz sty 23, 2025 13:51 |
|
|
|
 |
Atimeres
Dołączył(a): Pn lis 07, 2005 12:00 Posty: 1992
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Ciąg dalszy (2) Już gdzieś na terenie nad Wołgą, w archeologicznej kulturze Fatjanovo, na Uralu i ziemiach Azji Środkowej azjatyckie odgałęzienie rodu R1a, pod mutacją Z93 i niżej Z94 rozdzielał się na dalsze podgałęzienia i niektóre z nich skierowały się na Południe ku Indiom nawet, zwłaszcza z mutacją Y3 i M657, z których wyłonił się kapłański ród hinduskich braminów, tworzących całą bogatą kulturę religijną politeizmu indyjskiego i tamtejszą literaturę wedyjską. Właśnie to DNA braminów przyznaje się do lizszxego pokrewieństwa z genami Polaków. Ciekawe.
A dalej patrząc na to drzewko genetyczne, widzimy niżej ważną mutację F1345, bo ta linia w Azji Środkowej skierowała się na zachód i przez Iran dotarła do Palestyny, gdzie z niej wyłoniła się mutacja CTS6 z datowaniem 3800 lat temu, a są to tam czasy Abrahama i Melchizedeka.
Ciekawe, że o Melchizedeku Biblia notuje, że Melchizedech był "bez matki, bez ojca i bez rodowodu". U Żydów, u których rodowody były świętością, on jest bez rodowodu? Tak, bo widocznie nie był z rodu Semitów. Widocznie był obcego plemienia właśnie z dalekich Indoeuropejczyków, a dokładnie pochodzenia sięgającego korzeniami aż od Karpat, skąd wyszła ta azjatycka linia rodu Z93, brat słowiańskiego i polskiego rodu Z283, jak to widzimy na drzewku genetycznym.
Tu, jeszcze w Azji Środkowej w tym rodzie widocznie mamy z wielkim rozłamem religijnym. Gdy bramini hinduscy popadli w olbrzymi politeizm (wielobóstwo), dręczący Indie, największy już naród Świata, do dziś, to znów odgałęzienie Melchizedecha razem z na pewno semickiego rodu Abrahamem, z natchnienia Bożego dochodzą do nowej wiary i oddają cześć Bogu Jedynemu. W przenośni chrześcijanie są nazwani, iż naszym Ojcem, czyli ojcem naszej wiary jest Abraham i oczywiście Melchizedech, który miał być wzorem kapłaństwa Chrystusa, jak mówi Pismo Św.
I jeszcze jedna ciekawostka. Jakub miał mieć dwunastu synów, a wśród nich był Levi,. dziadek dla arcykapłana Aarona i jego brata, Proroka Mojżesza. To Lewi dał początek rodowi i służbie świątynnej, lewitom i kapłanom żydowskim. I oni w swoich genach mieli grupę R1a- Y2619 która wyszła z Polski i po kilkudziesięciu wiekach pojawiła się znów w Polsce. Od kogo mieli tę grupę? Już wiadomo. To przecież ta sama linia, którą musiał mieć Melchizedech, wspólnik Abrahama. Widocznie Lewi był tylko adoptowanym synem Jakuba. Takie były tam tradycje rodowe.
|
Cz sty 23, 2025 15:21 |
|
 |
george45
Dołączył(a): Śr kwi 18, 2018 8:59 Posty: 2971
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Atimeres napisał(a): Nie znam tego "Mojżesza na haju", a link nie chce się otworzyć mojemu staremu XP. Przypisywanie starożytnym roślinom narkotycznym objawień nowych religii, to chyba stary i już wyblakły chwyt. Chwyt stary i wyblakły? Masz jakieś dowody, którymi tą wyblakłość tłumaczysz? Wykluczasz, że Mojżesz mógłby ćpać? Moi zdaniem, istnieje taka możliwość i nie tylko moim jak widzisz, ale i naukowców, którzy są dla ciebie wyrocznią. Takiej możliwości wykluczyć nie można. Nikt testów na posiadanie narkotyków, po jak twierdził Mojżesz - rozmowie z Bogiem, nie zrobił. Dziś, prawdziwość objawienia badane jest przez gro fachowców. Badany również jest osobnik, który jak twierdzi go doświadczył. I nawet jak to gro fachowców uzna je za prawdziwe, to zdarzają się przypadki pomyłek. Moim zdaniem pomyłką jest powoływanie jakichkolwiek „fachowców”, „autorytetów”, no chyba że tych natchniętych. Ale by stwierdzić, których natchnął, trzeba powołać następne grono „autorytetów” itd. Ci „fachowcy” jak wiesz nie są wybierani demokratycznie, lecz jak pisze Viona „Wszystkie autorytety pochodzą z tego samego źródła”. I zapewne zgodzisz się też z dalszą częścią jej wypowiedzi „Tytuły naukowe nadawane są przez profesorów, którzy nie są wolnymi ludźmi”. PS Zainwestuj w nowszy sprzęt, zyski intelektualne mogą być kolosalne. W jakim celu tworzysz to drzewo genealogiczne ludzkości, wszem i wobec wiadomo, że Adam z gliny, a Ewa z jego żebra 
|
Cz sty 23, 2025 15:41 |
|
|
|
 |
Atimeres
Dołączył(a): Pn lis 07, 2005 12:00 Posty: 1992
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
viona napisał(a): Przemek, uzywanie lub nieuzywanie pojecia "autorytet" w odniesieniu do ludzi nie ma zadnego wplywu na rzeczywistosc prawdy. Natomiast w systemie swiata, zbudowanego na autorytetach ludzkich, w ktorym ty i inni "przedstawiciele nauki" z tego "naukowego forum" jestescie zakorzenieni, poslugiwanie sie tym okresleniem jest przepustka do uznania w tym swiecie. Ja nazywam eksperta ekspertem, rodzica rodzicem, lekarza lekarzem...Szanuje ich prace, zaangazowanie, poswiecenie...Co w tym jest niewlasciwego czy ekstremalnego? Napadles na mnie i pouczasz jakbys wszystkie rozumy pozjadal... tylko dlatego, ze nie podoba mi sie okreslenie "autorytet".
Viona, czy w ogóle zaglądnęłaś do jakiegokolwiek słownika etymologicznego, iż tak dumnie rozprawiasz o słowie AUTORYTET?Autorytet, to od łac. auctoritas. AUCTOR to autor, twórcaTwórcami ciała i ducha dziecka są rodzice, dlatego są autorytetami. Nauczyciele i pedagodzy w szkołach są autorytetami. Autorzy odkrywczych opracowań naukowych są autorytetami. itp, itd Viona, przestań znęcać się nad rozumem czytelników na forum!
|
Cz sty 23, 2025 15:42 |
|
 |
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1803
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
viona napisał(a): Technokracja, transhumanizm...i muza wspolczesnej elity swiatowej, izraelski autorytet naukowy, historyk Yuval Noah Harari. Znowu.... zamiast odnieść się do meritum argumentu o relacji między nauką a wiarą, rzucasz hasłami "technokracja, transhumanizm" i wspominasz pojedynczego autora - to przykład unikania merytorycznej dyskusji poprzez etykietowanie. Harari jest jednym z wielu głosów w debacie o przyszłości ludzkości - ani jedynym, ani najważniejszym. Sprowadzanie całej dyskusji o relacji nauki i wiary do kwestii transhumanizmu to kolejne uproszczenie złożonego zagadnienia. Warto zauważyć, że wiele osób wierzących, w tym naukowców, nie widzi sprzeczności między postępem technologicznym a wiarą. Problem leży nie w nauce samej w sobie, ale w jej absolutyzacji lub całkowitym odrzuceniu - czyli dokładnie w takich skrajnościach, jakie prezentujesz.
viona napisał(a): Wspolczesna nauka od czasow pandemii stala sie instrumentem kontroli w rekach elit swiatowych i coraz trudniej "weryfikowac dowody, na ktorych sie opiera i dochodzic do obiektywnych prawd". I mając tego świadomość................... nie trzeba od razu odrzucać autorytetów naukowych. Nauka ma swoje słabości i może być wykorzystywana do różnych celów, ale to nie przekreśla wartości rzetelnych badań i odkryć naukowych. Kluczem jest umiejętność krytycznego myślenia i rozróżniania między nauką a jej potencjalnym nadużyciem. viona napisał(a): Nigdy nie odrzucilam wartosci nauki. Uwazam, ze zadaniem naukowca jest odkrywac prawde.
Pojac nie moge dlaczego stawiasz mi te wszystkie kretynskie zarzuty. Twoje odpowiedzi są wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony deklarujesz "nigdy nie odrzuciłam wartości nauki" i "uważam, że zadaniem naukowca jest odkrywać prawdę", a z drugiej np. piszesz viewtopic.php?p=1112166#p1112166 "daj spokój z tymi autorytetami" i "nauka stała się nową religią". Wcześniej, w innym wątku twierdziłaś, że "wyrzuciłaś autorytety ze słownika" i odrzucasz wszelkie autorytety naukowe. Wysyłasz sprzeczne sygnały i wydaje się, że sama nie masz jasności co do swojego stanowiska. Nie można jednocześnie cenić wartości nauki i odrzucać wszelkich autorytetów naukowych. Nie można twierdzić, że się czegoś nie odrzuca, jednocześnie to krytykując i deprecjonując. Twoje własne wypowiedzi tworzą niespójny obraz. Jak mamy rozumieć Twoją pozycję, skoro w każdej kolejnej wypowiedzi zaprzeczasz swoim wcześniejszym twierdzeniom? To nie są "kretynskie zarzuty" - to próba wskazania realnych sprzeczności w Twoim rozumowaniu. Bo "nikt" tak nie funkcjonuje jak Ty deklarujesz, odrzucają arbitralnie cześć rzeczywistości - bo "nikt" nie operuje - "Twoim" subiekwtywnym światem, więc nie trudno potem o kretyńskie wnioski, jakie się narzucają z tego obrazu........... ale tak to na razie wygląda? viona napisał(a): Przemek, uzywanie lub nieuzywanie pojecia "autorytet" w odniesieniu do ludzi nie ma zadnego wplywu na rzeczywistosc prawdy. Natomiast w systemie swiata, zbudowanego na autorytetach ludzkich, w ktorym ty i inni "przedstawiciele nauki" z tego "naukowego forum" jestescie zakorzenieni, poslugiwanie sie tym okresleniem jest przepustka do uznania w tym swiecie.
Ja nazywam eksperta ekspertem, rodzica rodzicem, lekarza lekarzem...Szanuje ich prace, zaangazowanie, poswiecenie...Co w tym jest niewlasciwego czy ekstremalnego?
Napadles na mnie i pouczasz jakbys wszystkie rozumy pozjadal... tylko dlatego, ze nie podoba mi sie okreslenie "autorytet". Oczywiscie rozumiem twoje stanowisko i twoje slabosci wobec matrixa. Ale jednak twierdzisz "...... używanie pojęcia autorytet nie ma wpływu na rzeczywistość", a jednocześnie aktywnie walczysz z tym pojęciem w całej dyskusji - więc najwyraźniej ma to dla Ciebie znaczenie. Piszesz "nazywam eksperta ekspertem, rodzica rodzicem, lekarza lekarzem" - ale przecież to właśnie są autorytety w swoich dziedzinach. Zmieniasz tylko nazwę, nie istotę rzeczy. To jak powiedzieć "nie używam słowa woda, tylko płyn życiodajny" - substancja pozostaje ta sama. Nikt nie "napadł" na Ciebie za nieużywanie słowa "autorytet". Wskazuję na niespójność w Twoim rozumowaniu - nie możesz jednocześnie szanować ekspertów i ich pracy, a zarazem twierdzić że odrzucasz wszelkie autorytety.Końcówka o "matrixie" to kolejny przykład unikania merytorycznej dyskusji poprzez etykietowanie rozmówcy. To nie jest argument, tylko próba zdyskredytowania przeciwnego stanowiska bez odniesienia się do jego treści. viona napisał(a): To prawda. Roznica wyraznie widoczna, dopoki swiat jej nie zatrze, nazywajac te dwie rozne rzeczy jednym slowem "autorytet". Viona, odwracasz przyczynę i skutek. Problem nie leży w słowie "autorytet", ale w tym jak ludzie mogą nadużywać różnych form autorytetu. To tak, jakbyś chciała wyrzucić słowo "pieniądz" ze słownika, bo niektórzy używają pieniędzy do nieuczciwych celów. Samo istnienie pojęcia autorytetu - czy to naukowego, czy religijnego - nie jest problemem. Problemem jest sposób, w jaki ludzie mogą te autorytety wykorzystywać lub nadużywać. Zamiast walczyć z terminologią, lepiej skupić się na rozróżnianiu między właściwym a niewłaściwym wykorzystaniem autorytetu.Twoja walka ze słownictwem nie zmienia rzeczywistości - zmienia tylko sposób jej opisywania, podczas gdy prawdziwy problem leży gdzie indziej. To jak leczenie objawów zamiast przyczyny choroby.viona napisał(a): Przemek, tych wszystkich odkryc dokonali wolni ludzie, geniusze, a nie "zniewoleni profesorowie". Glupoty wypisujesz. I znowu wewnętrzna sprzeczność w Twoim rozumowaniu. Skąd wiesz, kto był "wolny", a kto "zniewolony"? Na jakiej podstawie dokonujesz takiego rozróżnienia? Przecież według Twojej wcześniejszej logiki, każdy kto funkcjonuje w systemie akademickim jest "zniewolony". A jednak wszyscy wielcy odkrywcy, łącznie z wynalazcami np. elektryczności, działali właśnie w ramach tego systemu. Nie możesz jednocześnie twierdzić, że system naukowy zniewala, a potem selektywnie wybierać "wolnych geniuszy" z tego samego systemu, gdy pasuje to do Twojej tezy.To kolejny przykład, jak Twoja filozofia rozbija się o własne sprzeczności.Do tego kategorycznie stwierdzasz, że "wszystkie autorytety pochodzą z zatrutego źródła" i że "profesorowie nie są wolnymi ludźmi", by później twierdzić, że odkryć dokonali "wolni ludzie, geniusze, a nie zniewoleni profesorowie". Nie można mieć obu naraz - albo wszyscy naukowcy i profesorowie są "zniewoleni", jak twierdziłaś wcześniej, albo byli wśród nich "wolni geniusze", jak twierdzisz teraz. To Ty sama przedstawiasz sprzeczne stanowiska, a potem zarzucasz innym "wypisywanie głupot", gdy pokazują niespójność w Twoim rozumowaniu. viona napisał(a): Ale pieprzysz, Przemek. Jak jakis oszolom. Ulzylo ci? Ta odpowiedź już wyraźnie okazuje, że zabrakło Ci merytorycznych argumentów. Przecież to Ty sama pisałaś o odrzuceniu wszelkich autorytetów, a gdy pokazuję Ci konsekwencje takiego podejścia - uciekasz w osobiste ataki.Nie wyjaśniłaś, jak chcesz funkcjonować odrzucając autorytety lekarzy, mechaników czy innych ekspertów? Nie odniosłaś się do żadnego z przedstawionych przykładów. Nie wytłumaczyłaś, jak Twoja filozofia ma działać w praktyce? Zamiast tego reagujesz agresją na wskazanie oczywistych sprzeczności w Twoim rozumowaniu. To pokazuje, że sama zdajesz sobie sprawę z niedorzeczności swojego stanowiska, ale zamiast się z tym zmierzyć, wybierasz atak na rozmówcę.viona napisał(a): Wbrew twojemu widzimisie rozumiem proces naukowy i korzystam z wdziecznoscia z dobrodziejstw nauki.
Cala ta burza w szklance wody powstala tylko dlatego, ze ci nie pasuje moje podejscie do okreslenia "autorytet". I przestan sie wreszcie wydzierac, bo uznam cie za wariata. Piszesz "rozumiem proces naukowy i korzystam z wdzięcznością z dobrodziejstw nauki", ale jednocześnie twierdzisz, że wszyscy naukowcy są "zniewoleni" i odrzucasz system, który te dobrodziejstwa tworzy.To nie jest kwestia "nie pasuje mi Twoje podejście do słowa autorytet". Problem leży głębiej - w kompletnej niespójności logicznej Twojego stanowiska. Z jednej strony deklarujesz odrzucenie wszelkich autorytetów, z drugiej przyznajesz, że korzystasz z ich osiągnięć. To nie "burza w szklance wody", ale fundamentalna sprzeczność w Twoim rozumowaniu. Kiedy wskazuję na te niespójności, zamiast merytorycznej odpowiedzi uciekasz w osobiste ataki ("przestan się wydzierac", "uznam cię za wariata"). To typowa reakcja, gdy brakuje rzeczowych argumentów na obronę swojego stanowiska. W rzeczywistości Twoje deklaratywne odrzucenie autorytetów jest albo pustą deklaracją, albo prowadzi do absurdalnych konsekwencji, których nie potrafisz racjonalnie wytłumaczyć.viona napisał(a): Uwazam, ze moje podejscie do poszukiwania prawdy jest zdrowe, a twoje chore.
Nie stracilam kontaktu z rzeczywistoscia i potrafie odroznic ziarno od plewy. Oczywiście masz prawo do swojej opinii, ale jest fundamentalna różnica w naszym podejściu. Ja nie tylko twierdzę, że mam rację - przedstawiam konkretne przykłady z rzeczywistości, odwołuję się do definicji słownikowych i pokazuję wewnętrzne sprzeczności w Twoim rozumowaniu. Twoja filozofia przy bliższej analizie okazuje się wewnętrznie sprzeczna - deklarujesz odrzucenie autorytetów, ale korzystasz z ich osiągnięć. Twierdzisz, że umiesz odróżnić "ziarno od plewy", ale nie przedstawiasz żadnych weryfikowalnych kryteriów tego rozróżnienia. Nie wyjaśniasz jak godzisz odrzucenie autorytetów z korzystaniem z ich osiągnięć, nie tłumaczysz na jakiej podstawie oceniasz co jest "zdrowe" a co "chore". Zamiast odnieść się do konkretnych argumentów i sprzeczności w swoim rozumowaniu, odpowiadasz po prostu "ja mam rację, a ty się mylisz". Ale o to chodzi.. czytelnicy sami ocenią........
|
Cz sty 23, 2025 16:24 |
|
|
|
 |
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1803
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
george45 napisał(a): Skoro nie odrzucamy autorytetów naukowych, to może na początek rozważmy czy możliwym jest MOJŻESZ NA HAJU jak twierdzi Izraelski naukowiec Benny Sharon, który rozmawiał na Górze Synaj sam ze sobą? Czy hipoteza którą wysunął Dr. Richard Evans Schultes, profesor nauk przyrodniczych i kierownik Muzeum Botanicznego na Uniwersytecie w Harvardzie, że za powstanie pojęcia „bóg” mogą być odpowiedzialne rośliny wywołujące halucynacje. Moim zdaniem jest to bardzo prawdopodobne, wręcz nawet pewne. Nie przekonują autorytety, lecz ich spojrzenie na dany temat. Podsunąłem te nazwiska i tytuły, by zainteresowały tych, którzy się na autorytety powołują. George, jest istotna różnica między autorytetem naukowym a ślepym przyjmowaniem wszystkiego, co naukowiec powie. Autorytet w nauce zdobywa się w konkretnej dziedzinie poprzez udowodnione, zweryfikowane odkrycia - nie jest to uniwersalny mandat do wypowiadania się na każdy temat.Nawet gdy ktoś jest uznanym autorytetem, jego twierdzenia nadal podlegają weryfikacji. W naukach eksperymentalnych i dowodowych standardem jest wielokrotne sprawdzanie i powtarzanie badań. Właśnie dlatego hipotezy Sharon'a czy Schultes'a o źródłach religii pozostają hipotezami - wymagają dowodów, nie wystarczy sam tytuł naukowy autora.W prawidłowo funkcjonującej nauce autorytety nie działają na zasadzie "uwierz mi, bo jestem ekspertem", ale "sprawdź moje dowody i metodologię". To fundamentalna różnica między autorytetem naukowym a dogmatycznym.No i dostrzegam tu istotny problem w rozumowaniu zarówno Twoim jak i Viony - mieszacie pojęcie autorytetu z dogmatem. Autorytet może być: - naukowy - ekspert z udowodnionymi osiągnięciami - naturalny - jak matka dla dziecka, oparty na trosce, zaufaniu i miłości - ekspercki - jak lekarz czy mechanik, bazujący na wiedzy - historyczny - jak np. Biblia, która zdobyła autorytet poprzez potwierdzenia archeologiczne, historyczne i spójność przekazu mimo powstania na przestrzeni wieków Żaden z nich nie działa na zasadzie ślepego posłuszeństwa. Matka buduje autorytet przez miłość, lekarz przez skuteczne leczenie, naukowiec przez weryfikowalne odkrycia, a np. Biblia przez historyczne i archeologiczne potwierdzenia swojej wiarygodności. To fundamentalna różnica - autorytet jest zarabiany i weryfikowalny, dogmat narzucony i przyjmowany bez dowodów.To nieporozumienie zdaje się być źródłem wielu sprzeczności w tej dyskusji. Próbujecie odrzucać wszelkie autorytety, mylnie utożsamiając je z dogmatami, podczas gdy w rzeczywistości pełnią one różne, często pozytywne role w naszym życiu.
|
Cz sty 23, 2025 16:36 |
|
 |
george45
Dołączył(a): Śr kwi 18, 2018 8:59 Posty: 2971
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Dalej nie wiem, jakie macie zdanie na temat postrzegania Boga przez Mojżesza. Mógł mieć zwidy zarówno on, jak i lud przemierzający pustynię pod jego przewodnictwem w wyniku halucynogenów, czy nie mógł? Może małe uzasadnienie bez powoływania się na autorytety.
|
Cz sty 23, 2025 17:15 |
|
 |
viona
Dołączył(a): N wrz 04, 2022 16:36 Posty: 437
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Przeemek napisał(a): viona napisał(a): Technokracja, transhumanizm...i muza wspolczesnej elity swiatowej, izraelski autorytet naukowy, historyk Yuval Noah Harari. Znowu.... zamiast odnieść się do meritum argumentu o relacji między nauką a wiarą, rzucasz hasłami "technokracja, transhumanizm" i wspominasz pojedynczego autora - to przykład unikania merytorycznej dyskusji poprzez etykietowanie. Harari jest jednym z wielu głosów w debacie o przyszłości ludzkości - ani jedynym, ani najważniejszym. Sprowadzanie całej dyskusji o relacji nauki i wiary do kwestii transhumanizmu to kolejne uproszczenie złożonego zagadnienia. Przemek, ty chyba nie skonfrontowales sie jeszcze dostatecznie z idea transhumanizmu , globalizmu i materializmu. Wizje Harari oraz nadany mu przez elity swiatowe autorytet naukowy, wywieraja decydujacy wplyw na polityke calego swiata. Cytuj: Warto zauważyć, że wiele osób wierzących, w tym naukowców, nie widzi sprzeczności między postępem technologicznym a wiarą. Problem leży nie w nauce samej w sobie, ale w jej absolutyzacji lub całkowitym odrzuceniu - czyli dokładnie w takich skrajnościach, jakie prezentujesz. Ja nigdzie nie twierdze, ze "problem lezy w samej nauce" i nigdze nauki nie odrzucam. Nie wiem skad czerpiesz takie wnioski...chyba ze swojej glebokiej doktryny protestanckiej... Cytuj: Wysyłasz sprzeczne sygnały i wydaje się, że sama nie masz jasności co do swojego stanowiska. Nie można jednocześnie cenić wartości nauki i odrzucać wszelkich autorytetów naukowych. Nie można twierdzić, że się czegoś nie odrzuca, jednocześnie to krytykując i deprecjonując. Przemek, moje stanowisko jest jasne i nie zawiera zadnych sprzecznosci. Cenie sobie niezmiennie wartosc nauki i jej odkrycia oraz darze wdziecznoscia i szacunkiem ludzi nauki. Harari jest historykiem i wizjonerem, a jego osiagniecia sa neutralne...ani dobre ani zle... Dopiero nadany mu przez system autorytet prowadzi prosto do naduzyc jego wolnej mysli przez wladze tego globalizujacego sie systemu. Poprzez nadanie Harari wysokiej rangi autorytetu naukowego (co wiaze sie z ogromnymi profitami) system staje sie wlascicielem jego mysli i moze z ta mysla robic, co chce, niezaleznie od tego, czy ludzkosci wyjdzie to na dobre, czy na zle. Najlepszym przykladem sa tu "autorytety naukowe", na ktorych oparto ogolnoswiatowa akcje "pandemia". Prawdziwe "perly" nauk medycznych (i innych) zostaly jednoczesnie pozbawione autorytetu i zmieszane z blotem poniewaz odmowily wspolpracy z wladzami systemu. Okreslenie "autorytet" jest wymyslone przez system i nalezy do jego zwodniczego repertuaru. Slowo Boze nie ma z tym nic wspolnego. I w tym kontekscie prowadze z toba rozmowe na temat autorytetow. Przykro mi, ze do tego czasu nie udalo mi sie wplynac skutecznie na to, co "tobie sie wydaje"(wyboldowalam twoje slowa w cytacie ) Cytuj: Nikt nie "napadł" na Ciebie za nieużywanie słowa "autorytet". Wskazuję na niespójność w Twoim rozumowaniu - nie możesz jednocześnie szanować ekspertów i ich pracy, a zarazem twierdzić że odrzucasz wszelkie autorytety. Moje rozumowanie jest spojne i niezalezne od matrixowych trendow. To twoje rozumowanie jest scisle z tymi trendami zwiazane. W ten sposob nigdy nie odnajdziecz ani prawdy, o ktorej mowil Syn Bozy, ani wolnosci, do ktorej ta prawda prowadzi. Cytuj: Końcówka o "matrixie" to kolejny przykład unikania merytorycznej dyskusji poprzez etykietowanie rozmówcy. To nie jest argument, tylko próba zdyskredytowania przeciwnego stanowiska bez odniesienia się do jego treści. Niestety stwierdzam, ze to, co ty nazywasz "merytoryczna dyskusja" jest tylko efektem "zaslepienia twojego umyslu" przez "ducha tego swiata", ktoremu nieswiadomie "oddajesz poklony", zabiegajac o uznanie ludzi, ktorzy tak samo jak ty zostali "zaslepieni" blaskiem swiatowych autorytetow. Cytuj: Samo istnienie pojęcia autorytetu - czy to naukowego, czy religijnego - nie jest problemem. Przemek, dopoki nie wyeliminujesz tego pojecia ze swojej drogi, bedziesz "grzesznikiem" w swietle objawionej prawdy...czyli nadal bedziesz bladzil w ciemnosciach duchowych. To pojecie jest scisle zwiazane z "prawem, przez ktore poznaje sie grzech". Spod tego prawa zostales wyzwolony. Niestety "autorytety religijne i naukowe", na ktore sie powolujesz, nadal trzymaja cie "w starym przymierzu" i zamykaja droge do "poznania Ojca i Syna", ktore to poznanie jest warunkiem twojej wolnosci i swiadomego zycia, mozliwego tylko w duchu. Ostoja "starego przymierza" jest Rzym i jego ludzki autorytet. Twoje drogi-mimo twoich protestanckich zludzen- rowniez prowadza do Rzymu. Cytuj: Twoja filozofia przy bliższej analizie okazuje się wewnętrznie sprzeczna - deklarujesz odrzucenie autorytetów, ale korzystasz z ich osiągnięć. Autorytet to tylko nadete slowo, ktore dla mnie nic juz nie znaczy. To nie "autorytet" odkrywa prawde, lecz swiadomy , wolny czlowiek, geniusz, za ktorym "jak ryczacy lew" krazy "niegodziwy wladca" tego systemu, "probujac go "pozrec", dajac mu czastke wlasnego autorytetu na haczyku... Pozdrawiam cie w duchu i prawdzie.
|
Pn sty 27, 2025 5:29 |
|
 |
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1803
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
george45 napisał(a): Dalej nie wiem, jakie macie zdanie na temat postrzegania Boga przez Mojżesza. Mógł mieć zwidy zarówno on, jak i lud przemierzający pustynię pod jego przewodnictwem w wyniku halucynogenów, czy nie mógł? Może małe uzasadnienie bez powoływania się na autorytety. Nie mamy żadnych bezpośrednich dowodów historycznych dotyczących stanu psychicznego czy fizjologicznego Mojżesza. Wszelkie teorie na ten temat, czy to dotyczące substancji psychoaktywnych czy innych wyjaśnień, pozostają w sferze spekulacji. A starożytne kultury Bliskiego Wschodu miały złożone systemy religijne i różne praktyki duchowe. Interpretacja tych doświadczeń wyłącznie przez pryzmat współczesnej wiedzy o substancjach psychoaktywnych jest nadmiernym uproszczeniem. Same tytuły naukowe czy pozycje akademickie osób proponujących hipotezy nie są wystarczające - potrzebne są konkretne dowody i metodologia badawcza, która pozwoliłaby zweryfikować te teorie.W tym kontekście można się zgodzić, że poszukiwanie naturalistycznych wyjaśnień dla doświadczeń religijnych jest uzasadnionym podejściem naukowym, ale jednocześnie nie może prowadzić do definitywnych wniosków w przypadku wydarzeń sprzed tysięcy lat.viona napisał(a): Przemek, ty chyba nie skonfrontowales sie jeszcze dostatecznie z idea transhumanizmu , globalizmu i materializmu. Wizje Harari oraz nadany mu przez elity swiatowe autorytet naukowy, wywieraja decydujacy wplyw na polityke calego swiata. Skupiasz się wyłącznie na Hararim jako reprezentancie pewnej wizji transhumanizmu, ale to ogromne uproszczenie. W debacie o przyszłości ludzkości i relacji między nauką a wiarą jest znacznie więcej ważnych głosów i perspektyw - zarówno zwolenników jak i krytyków różnych stanowisk. Sam fakt, że ktoś ma duże wpływy czy jest często cytowany, nie czyni jego argumentów bardziej lub mniej prawdziwymi. Transhumanizm to tylko jeden z wielu aspektów tej dyskusji, obok choćby pytań o granice poznania naukowego, rolę etyki w badaniach, czy możliwość pogodzenia metody naukowej z duchowością. Sprowadzanie całej tej złożonej debaty do pojedynczego nurtu czy autora nie pozwala zobaczyć pełnego obrazu. To tak, jakby próbować zrozumieć ocean patrząc tylko na jedną falę.Sam fakt, że Harari ma duży wpływ na współczesną debatę publiczną, nie czyni jego argumentów bardziej przekonującymi - to klasyczny przykład mylenia popularności z merytoryczną wartością. Jeśli mamy dyskutować o tych ideach, skupmy się na konkretnych argumentach i dowodach, a nie na tym, kto ma większe wpływy czy szerszą publiczność. Wpływ na światową politykę to jedno, a rzeczywista wartość prezentowanych idei to coś zupełnie innego.viona napisał(a): Przemek, moje stanowisko jest jasne i nie zawiera zadnych sprzecznosci. Cenie sobie niezmiennie wartosc nauki i jej odkrycia oraz darze wdziecznoscia i szacunkiem ludzi nauki.
Harari jest historykiem i wizjonerem, a jego osiagniecia sa neutralne...ani dobre ani zle...
Dopiero nadany mu przez system autorytet prowadzi prosto do naduzyc jego wolnej mysli przez wladze tego globalizujacego sie systemu. Poprzez nadanie Harari wysokiej rangi autorytetu naukowego (co wiaze sie z ogromnymi profitami) system staje sie wlascicielem jego mysli i moze z ta mysla robic, co chce, niezaleznie od tego, czy ludzkosci wyjdzie to na dobre, czy na zle. Najlepszym przykladem sa tu "autorytety naukowe", na ktorych oparto ogolnoswiatowa akcje "pandemia". Prawdziwe "perly" nauk medycznych (i innych) zostaly jednoczesnie pozbawione autorytetu i zmieszane z blotem poniewaz odmowily wspolpracy z wladzami systemu.
Okreslenie "autorytet" jest wymyslone przez system i nalezy do jego zwodniczego repertuaru.
Slowo Boze nie ma z tym nic wspolnego.
I w tym kontekscie prowadze z toba rozmowe na temat autorytetow.
Przykro mi, ze do tego czasu nie udalo mi sie wplynac skutecznie na to, co "tobie sie wydaje"(wyboldowalam twoje slowa w cytacie ) Zauważ, co wczesniej pisałaś? Z jednej strony deklarujesz, że "wyeliminowałaś pojęcie autorytetu ze swojego kosmosu" i że "opuściłaś mentalnie świat wraz z jego zwodniczymi pojęciami". Ale w tej samej wypowiedzi aktywnie używasz tego pojęcia, oceniając różne rodzaje autorytetów - mówisz o "autorytecie naukowym" Harariego, "autorytetach naukowych" w kontekście pandemii, czy "autorytecie systemowym". Nie można jednocześnie twierdzić, że całkowicie wyeliminowało się jakieś pojęcie, a nadal się nim posługiwać - nawet jeśli tylko do krytyki. To jak ktoś, kto twierdzi że nie używa pieniędzy, ale ciągle o nich dyskutuje i ocenia ich wartość. A teraz wyjasniłaś, że jednak nie chodzi więc o odrzucenie wszelkich form uznania dla wiedzy i kompetencji, ale o sprzeciw wobec systemu, który przekształca naturalny szacunek dla ekspertów w narzędzie kontroli. To bardziej zniuansowane stanowisko niż początkowo zrozumiałem, jeżeli dobrze zrozumiałem? Czyli obecne Twoje wyjaśnienia sugerują, że w rzeczywistości nie odrzucasz samej idei autorytetu, a jedynie jego systemowe nadużycia - sprzeciwiasz się wykorzystywaniu autorytetu jako narzędzia kontroli ? Może warto przyznać, że problem nie leży w samym pojęciu autorytetu, ale w tym, jak może być ono nadużywane? Zamiast deklarować całkowite odrzucenie tego pojęcia (czego i tak nie da się konsekwentnie zrobić), lepiej skupić się na rozróżnianiu między autorytetem prawdziwym - opartym na wiedzy i kompetencjach, a fałszywym - narzuconym przez system dla celów kontroli.viona napisał(a): Moje rozumowanie jest spojne i niezalezne od matrixowych trendow.
To twoje rozumowanie jest scisle z tymi trendami zwiazane.
W ten sposob nigdy nie odnajdziecz ani prawdy, o ktorej mowil Syn Bozy, ani wolnosci, do ktorej ta prawda prowadzi. Znów unikasz merytorycznej dyskusji.......... Wbrew Twoim stwierdzeniom, ja podawałem konkretne przykłady Twoich wypowiedzi i nie odnosisz się do konkretów - czyli przykładów sprzeczności w Twoich wypowiedziach, które pokazałem: - Deklarujesz eliminację pojęcia "autorytetu", ale aktywnie go używasz - Twierdzisz że odrzucasz autorytety, ale jednocześnie cenisz ekspertów i ich pracę - Mówisz że wyrzuciłaś to słowo ze słownika, ale stale się nim posługujesz w ocenie innych Zamiast merytorycznej odpowiedzi, formułujesz ogólnikowe oskarżenia o nieznajomość prawdy i wolności - zamiast dyskutować z tezą, atakujesz rozmówcę. No i twierdzisz że Twoje rozumowanie jest "spójne", ale nie wyjaśniasz jak godzisz te oczywiste sprzeczności. Sama deklaracja spójności nie wystarcza - trzeba ją udowodnić, a Ty tego nie robisz. W tej dyskusji nie chodzi o to kto ma rację, ale o logiczną konsekwencję w rozumowaniu. Można się spierać o rolę autorytetów, ale nie można zaprzeczać podstawowym zasadom logiki - a właśnie to robisz, twierdząc że Twoje wewnętrznie sprzeczne stanowisko jest "spójne".viona napisał(a): Niestety stwierdzam, ze to, co ty nazywasz "merytoryczna dyskusja" jest tylko efektem "zaslepienia twojego umyslu" przez "ducha tego swiata", ktoremu nieswiadomie "oddajesz poklony", zabiegajac o uznanie ludzi, ktorzy tak samo jak ty zostali "zaslepieni" blaskiem swiatowych autorytetow. A jakim Ty jesteś autorytetem, że jak coś stwierdzisz - to automatycznie jest prawda? Nie widzisz paradoksalności Twojego stanowiska? Po co stwierdzasz, skoro nie ma dla Ciebie autorytetów, wyrzuciłaś je ze słownika i Twojego kosmosu?Twoja odpowiedź pokazuje dokładnie to, co jest problematyczne w całym Twoim podejściu do dyskusji. Kiedy ktoś pokazuje Ci konkretne, udokumentowane cytatami sprzeczności w Twoim rozumowaniu, reagujesz ucieczką w mistyczne pojęcia i oskarżenia ("duch tego świata", "zaślepienie umysłu"). To klasyczna taktyka, gdy brakuje rzeczowych argumentów - zamiast zmierzyć się z faktami, próbujesz zdyskwalifikować rozmówcę poprzez przypisanie mu złych intencji czy braku duchowego zrozumienia??? W Twoich wypowiedziach widać też fundamentalny paradoks - z jednej strony deklarujesz całkowite odrzucenie autorytetów, a z drugiej sama stawiasz się w pozycji autorytetu duchowego, który może oceniać stan duchowy innych i ferować wyroki o ich "zaślepieniu". To kolejna niespójność w Twoim rozumowaniu, której zdajesz się nie dostrzegać. Prawda i spójność logiczna nie zależą od tego, kto je przedstawia. Sprzeczność pozostaje sprzecznością, niezależnie czy wskazuje na nią osoba "zaślepiona" czy "oświecona". To tak jak z matematyką - 2+2=4 niezależnie od tego, kto to mówi. Może warto zatrzymać się i szczerze zastanowić - czy te wszystkie Twoje mistyczne określenia i oskarżenia nie są przypadkiem tarczą obronną przed konfrontacją z rzeczywistymi problemami w Twojej argumentacji?viona napisał(a): Przemek, dopoki nie wyeliminujesz tego pojecia ze swojej drogi, bedziesz "grzesznikiem" w swietle objawionej prawdy...czyli nadal bedziesz bladzil w ciemnosciach duchowych.
To pojecie jest scisle zwiazane z "prawem, przez ktore poznaje sie grzech". Spod tego prawa zostales wyzwolony.
Niestety "autorytety religijne i naukowe", na ktore sie powolujesz, nadal trzymaja cie "w starym przymierzu" i zamykaja droge do "poznania Ojca i Syna", ktore to poznanie jest warunkiem twojej wolnosci i swiadomego zycia, mozliwego tylko w duchu.
Ostoja "starego przymierza" jest Rzym i jego ludzki autorytet. Twoje drogi-mimo twoich protestanckich zludzen- rowniez prowadza do Rzymu. Twierdzisz, że "poznanie Ojca i Syna" prowadzi do wolności, ale jednocześnie nie dostrzegasz, że to poznanie automatycznie ustanawia ich autorytet w życiu wierzącego. Nie można mieć relacji z Bogiem jako Ojcem, jednocześnie odrzucając Jego ojcowski autorytet - bo odrzucasz "autorytety". To pierwsza sprzeczność. Mówisz o wyzwoleniu spod prawa, ale zapominasz że Chrystus dał nam nowe prawo - miłości Boga i bliźniego. To prawo nadal stanowi autorytet dla wierzących. Nie można więc twierdzić, że pojęcie autorytetu jest wyłącznie związane ze "starym przymierzem". Próbujesz odrzucić pojęcie autorytetu, jednocześnie uznając autorytet Pisma Świętego w swoich argumentach. Bo skąd wiesz o "objawionej prawdzie", "poznaniu Ojca i Syna", jeśli nie z autorytetu Pisma?Sam Jezus wielokrotnie powoływał się na swój autorytet jako Syna Bożego ( "Dana mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi"). Jak można więc twierdzić, że pojęcie autorytetu jest przeszkodą w relacji z Nim? Jezus jednak ma "władzę" - a to przecież - jak sam mówiłaś - nieodzownie wiąże się z autorytetem - czyżby Jezus narzucał ci niechciany autorytet? Najbardziej paradoksalne jest to, że próbujesz występować z pozycji autorytetu duchowego ("będziesz grzesznikiem", "będziesz błądził w ciemnościach"), jednocześnie twierdząc że odrzucasz samo pojęcie autorytetu. Wygląda to tak, jakbyś próbowała stworzyć własną interpretację chrześcijaństwa, która jest wewnętrznie sprzeczna - nie można jednocześnie uznawać autorytetu Boga i Jego Słowa, a twierdzić że odrzuca się samo pojęcie autorytetu.viona napisał(a): Autorytet to tylko nadete slowo, ktore dla mnie nic juz nie znaczy.
To nie "autorytet" odkrywa prawde, lecz swiadomy , wolny czlowiek, geniusz, za ktorym "jak ryczacy lew" krazy "niegodziwy wladca" tego systemu, "probujac go "pozrec", dajac mu czastke wlasnego autorytetu na haczyku...
Pozdrawiam cie w duchu i prawdzie. Twierdzisz, że autorytet to "tylko nadęte słowo, które nic nie znaczy", ale Twoje własne działania temu przeczą. Po pierwsze, sam fakt, że musiałaś "wyrzucić" to słowo ze swojego słownika i kosmosu pokazuje, że ma ono dla Ciebie ogromne znaczenie - nie eliminujemy przecież rzeczy, które naprawdę nic nie znaczą. Po drugie, poświęcasz temu pojęciu tak wiele uwagi w dyskusji, aktywnie z nim walcząc i krytykując je. To jak ktoś, kto twierdzi że telewizja go nie interesuje, ale spędza godziny na krytykowaniu programów telewizyjnych. Dodatkowo, Twoje odwołania do "świadomych, wolnych ludzi, geniuszy" są de facto przyznaniem im pewnej formy autorytetu - uznajesz wartość ich odkryć i ich wkład w poznanie prawdy. Nie można jednocześnie twierdzić, że odrzuca się całkowicie pojęcie autorytetu, a potem powoływać się na autorytety "geniuszy" czy "wolnych ludzi". Zamiast zmierzyć się z tymi logicznymi sprzecznościami, uciekasz w mistyczne metafory o "ryczących lwach" i "niegodziwych władcach". To klasyczna taktyka unikania merytorycznej konfrontacji z problemami w swoim rozumowaniu. Może warto szczerze zastanowić się, czy ta walka z pojęciem autorytetu nie jest w rzeczywistości walką z cieniem - próbą rozwiązania prawdziwych problemów poprzez semantyczne uniki?
|
Pn sty 27, 2025 12:55 |
|
 |
Idący
Dołączył(a): Śr wrz 09, 2015 13:51 Posty: 2113
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Proponuję nową definicję słowa autorytet: Autorytet, to ktoś, kto podziela poglądy piszącego i jest na tyle znany, że można się na niego powołać. Natomiast autorytetem nie może być ktoś, kto ma inne poglądy. Niezależnie od jego dorobku naukowego czy życiowego.
_________________ Wierzący chrześcijanin, w szczególności katolik to ktoś, kto codziennie i permanentnie stara się być coraz lepszym.
|
Pn sty 27, 2025 16:48 |
|
 |
viona
Dołączył(a): N wrz 04, 2022 16:36 Posty: 437
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Przeemek napisał(a):
Zamiast zmierzyć się z tymi logicznymi sprzecznościami, uciekasz w mistyczne metafory o "ryczących lwach" i "niegodziwych władcach" . Niby wyznajesz zasade "tylko Pismo" ale nagle "mistyczne metafory" ci nie pasuja. Cytuj: To klasyczna taktyka unikania merytorycznej konfrontacji z problemami w swoim rozumowaniu.
Jasne, jasne...Skad my to znamy? Kiedys za takie "problemy w rozumowaniu" palono na stosach w majestacie prawa i autorytetow. Teraz obroncy autorytetow i motloch przeniosly sie do internetu i tu poluja na czarownice. Cytuj: Może warto szczerze zastanowić się, czy ta walka z pojęciem autorytetu nie jest w rzeczywistości walką z cieniem - próbą rozwiązania prawdziwych problemów poprzez semantyczne uniki? Napewno warto zastanowic sie nad walka z cieniem. W moim przypadku cieniem byl "autorytet", ktory nadawal kierunek moim wszystkim myslom. Zrezygnowalam z jego towarzystwa i teraz mysle samodzielnie i bez strachu, ze sie naraze. Do pomocy mam ducha prawdy i naturalny instynkt samozachowawczy. "Uniki semantyczne", slowotok i akrobacje slowne to raczej twoja specjalnosc ...szczegolnie jak sie wkurzasz. Do perfekcji wrecz wycwiczyles swoj pokretny jezyk i bardzo dobrze ci idzie w roli adwokata "diabla". Czapki z glow! Czy ty naprawde myslisz, ze jak temu co JEST prawdą przypniesz etykietke "autorytet", ta prawda bedzie prawdziwsza?
|
Pn sty 27, 2025 19:38 |
|
 |
george45
Dołączył(a): Śr kwi 18, 2018 8:59 Posty: 2971
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Przeemek napisał(a): Nie mamy żadnych bezpośrednich dowodów historycznych dotyczących stanu psychicznego czy fizjologicznego Mojżesza. Wszelkie teorie na ten temat, czy to dotyczące substancji psychoaktywnych czy innych wyjaśnień, pozostają w sferze spekulacji. Zatem możemy przyjąć, że nie mamy żadnych dowodów na to, że zarówno Pierwsza jak i Druga księga Starego Testamentu, które przypisuje się Mojżeszowi, zostały stworzone przez człowieka, który nie był na haju? Tym samym możemy je uznać jako mity i prorocze zapowiedzi, coś w stylu Nostradamusa. Opisuje konflikt między nasieniem kobiety a nasieniem węża, co interpretowane jest jako zapowiedź Mesjasza, który pokona zło. (Do dziś nikt tego nie dokonał) Mojżesz mówi o proroku, który ma przyjść po nim, co wielu chrześcijan interpretuje jako zapowiedź Jezusa. (Żydzi nadal czekają) Oferowanie baranka paschalnego w Księdze Wyjścia jest postrzegane jako symbol Jezusa, który jest „Barankiem Bożym”, składającym ofiarę za grzechy ludzkości. (Żłożył, ale chyba nie została przyjęta, lub była za mała – dziś 80 rocznica wyzwolenia Auschwitz)
|
Pn sty 27, 2025 20:26 |
|
 |
mareta
Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17 Posty: 3467
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
Żydzi jako naród nie przyjęli Jezusa od początku. "Opisuje konflikt między nasieniem kobiety a nasieniem węża"- naprawdę, bo myślę, że pokręciłeś ?
" ... co wielu chrześcijan interpretuje jako zapowiedź Jezusa"- wszyscy chrześcijanie tak to interpretują, inaczej nie mogą nazywać się chrześcijanami.
_________________ "Jesteśmy stworzeni na miarę Słowa, które stało się człowiekiem"
|
Pn sty 27, 2025 22:12 |
|
 |
mareta
Dołączył(a): Pt cze 03, 2011 8:17 Posty: 3467
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
mareta napisał(a): Żydzi jako naród nie przyjęli Jezusa od początku. "Opisuje konflikt między nasieniem kobiety a nasieniem węża"- naprawdę, bo myślę, że pokręciłeś ?
" ... co wielu chrześcijan interpretuje jako zapowiedź Jezusa"- wszyscy chrześcijanie tak to interpretują, inaczej nie mogą nazywać się chrześcijanami. https://www.onet.pl/informacje/onetwiad ... 9,79cfc278
_________________ "Jesteśmy stworzeni na miarę Słowa, które stało się człowiekiem"
|
Pn sty 27, 2025 22:15 |
|
 |
Przeemek
Dołączył(a): Cz lut 23, 2017 0:53 Posty: 1803
|
 Re: Boga chyba nie ma. Change my mind.
viona napisał(a): Niby wyznajesz zasade "tylko Pismo" ale nagle "mistyczne metafory" ci nie pasuja. Bo tylko co do tych w Piśmie - mam pewność, że są zgodne z prawdą, prawdą o stanie faktycznym naszej rzeczywistości (skoro tak lubisz filozofie/filozofować) lub ją wyrażają. Natomiast wyrażane przez inne autorytety, jak przez Twój, droga i kochana Viono - to już wymaga dodatkowej weryfikacji - w końcu nie można ufać każdemu kto chce nas przekonać do swoich racji - czyli wyraża się w sposób autorytatywny lub uważa się za autorytet w danej dziedzinie - kiedy próbuje nas przekonać do swoich "prawd" jak Ty - trzeba wtedy Ciebie zweryfikować, czy można Twojemu - droga Viono - autorytetowi ufać. Można też całkowicie odrzucić "autorytety" - wtedy zgodnie z taką filozofią, mam wolność nawet od Twoich wyrażanych rzekomych prawd.... jestem w pełni wolny od Twojej "gadaniny"..... (  Nic obraźliwego Viono, po prostu podoba mi się w tym kontekście Twoja filozofia wyznawana konsekwentnie - można być przekonanym o jakiejś prawdzie rzeczywistości, ale wyznawać takie poglądy, że nie można jej nikomu przekazać ani się nią dzielić, odrzucając wszelkie autorytety. To spójna postawa - jeśli faktycznie odrzucasz wszelkie autorytety, to nie możesz też sama występować jako autorytet próbujący przekonać innych do swoich racji. )viona napisał(a): Jasne, jasne...Skad my to znamy? Kiedys za takie "problemy w rozumowaniu" palono na stosach w majestacie prawa i autorytetow. Teraz obroncy autorytetow i motloch przeniosly sie do internetu i tu poluja na czarownice. Viono, znów zamiast wyjaśnić wyszczególnione powyżej sprzeczności w swoim rozumowaniu, uciekasz w historyczne porównania i emocjonalne oskarżenia. Do tego bardzo nietrafione zestawienie - pokazywanie logicznych niespójności w czyichś argumentach nie ma nic wspólnego z prześladowaniami religijnymi.Co więcej, Twój przykład paradoksalnie przeczy Twojej własnej tezie. Właśnie dzięki istnieniu autorytetów naukowych i rozwojowi racjonalnego myślenia, społeczeństwo odeszło od palenia czarownic i przesądów. To autorytety naukowe, medyczne i prawne pomogły zwalczyć te zabobonne praktyki. Podobnie jak autorytety moralne i religijne przez wieki walczyły o prawa człowieka i godność każdej osoby! - i tej "akurat" dobrejstrony autorytetów to już wybiórczo nie dostrzegasz w swojej subiektywnej filozofii? Która, notabene, Ciebie zwodzi od prawdy naszej rzeczywistości, jak można zauważyć.....?Porównywanie rzeczowej dyskusji do polowania na czarownice to kolejny przykład unikania konfrontacji z faktycznymi argumentami. Może zamiast szukać historycznych analogii, w których znowu pokazałaś jak nietrafnie, bo wybiórczo, stosujesz swoją wyznawaną filozofie na życie - do niewłaściwej oceny autorytetów........warto by się odnieść do konkretnych sprzeczności w swoim rozumowaniu, które zostały wcześniej wskazane? Prawda, jak wspomniałaś, rzeczywiście często przebija się mimo różnych przeszkód. Ale dzieje się to właśnie dzięki tym, którzy potrafią ją racjonalnie uzasadnić i obronić, a nie poprzez odrzucanie wszelkiej logiki i spójnego rozumowania.viona napisał(a): Napewno warto zastanowic sie nad walka z cieniem. W moim przypadku cieniem byl "autorytet", ktory nadawal kierunek moim wszystkim myslom. Zrezygnowalam z jego towarzystwa i teraz mysle samodzielnie i bez strachu, ze sie naraze. Do pomocy mam ducha prawdy i naturalny instynkt samozachowawczy.
"Uniki semantyczne", slowotok i akrobacje slowne to raczej twoja specjalnosc ...szczegolnie jak sie wkurzasz. Do perfekcji wrecz wycwiczyles swoj pokretny jezyk i bardzo dobrze ci idzie w roli adwokata "diabla". Czapki z glow!
Piszesz o "walce z cieniem autorytetu" i o tym, że teraz "myślisz samodzielnie". Ale to przypomina osobę, która twierdzi że "wyrzuciła pieniądze ze swojego świata". Zobacz - pieniądze są częścią naszej codziennej rzeczywistości - wstajemy do pracy, robimy zakupy, planujemy wydatki. Można je wykorzystać dobrze lub źle - do pomocy innym lub do korupcji. Ale samo udawanie, że nie istnieją, nie zmienia rzeczywistości ani nie rozwiązuje problemów z nimi związanych. Podobnie jest z autorytetami - są naturalną częścią życia społecznego i choć można je wykorzystać różnie, to samo deklarowanie ich "wyrzucenia" niczego nie zmienia. Zamiast odnieść się do konkretnych argumentów i przykładów, które przedstawiłem (definicje słownikowe, przykłady z codziennego życia, cytaty z Twoich własnych wypowiedzi pokazujące sprzeczności), odpowiadasz osobistymi oskarżeniami ("pokrętny język", "adwokat diabła"), emocjonalnymi ocenami ("się wkurzasz", "słowotok") i ironicznymi uwagami ("czapki z głów!")? To typowa erystyka - zamiast merytorycznej dyskusji, atakujesz rozmówcę i jego sposób wypowiedzi. Ale zauważ - nie odniosłaś się do ani jednego konkretnego przykładu czy argumentu.Piszesz, że "myślisz samodzielnie i bez strachu", ale gdy ktoś pokazuje Ci rzeczywiste sprzeczności w Twoim rozumowaniu, zamiast się do nich odnieść, uciekasz w osobiste ataki i mistyczne odwołania do "ducha prawdy". To nie jest samodzielne myślenie - to unikanie konfrontacji z faktami.Pytasz retorycznie "czy jak prawdzie przypniesz etykietkę autorytet, ta prawda będzie prawdziwsza?" - ale to właśnie Ty skupiasz się na etykietkach, walcząc ze słowem "autorytet", podczas gdy ja pokazuję Ci konkretne, rzeczowe przykłady sprzeczności w Twoim rozumowaniu.Pisząc: "Do perfekcji wrecz wycwiczyles swoj pokretny jezyk i bardzo dobrze ci idzie w roli adwokata 'diabla'", ale może zamiast rzucać na mnie osobiste oskarżenia, warto przyjrzeć się mojemu językowi, który prowadzi do rzetelnej dialektyki? A może ta "perfekcja", którą dotrzegasz, jest jakimś sygnałem, że możesz się jednak trochę mylić i może warto jeszcze raz przemyśleć swoją filozofię? Że coś w tym jednak jest na rzeczy? Nie każde "podejrzenie" musi oznaczać fałsz i zwiedzenie, może też być "prawdą".....nie uważasz? Może zamiast we mnie - chrześcijaninie - zamiast doszukiwać się fałszu, spróbują najpierw poszukać prawdy? Staram się poprzez konkretne przykłady i cytaty wyjaśnić Twoje rozumowanie - a Ty od niego uciekasz, nie chcesz skonfrontować się z tym co wypisujesz. Pokazałaś to bardzo jasno w swojej odpowiedzi. Może warto jednak odnieść się do konkretnych argumentów zamiast oceniać rozmówcę? viona napisał(a): Czy ty naprawde myslisz, ze jak temu co JEST prawdą przypniesz etykietke "autorytet", ta prawda bedzie prawdziwsza? A czy nie widzisz pewnego paradoksu? Twierdzisz, że wyznajesz Chrystusa, który jest "drogą, prawdą i życiem", a jednocześnie Twój sposób prowadzenia dyskusji - poprzez osobiste ataki, oceny i unikanie merytorycznych odpowiedzi - przeczy podstawowym zasadom chrześcijańskiego dialogu. Jezus nauczał o prowadzeniu rozmowy w duchu prawdy i miłości, a Ty zamiast odnieść się do konkretnych argumentów, nazywasz mnie "adwokatem diabła" i oceniasz mój "pokrętny język" - co innego jakbyś to wykazała/udowodniła...... stwierdzenia i opinie nie są "prawdą", ale to chyba już wiesz? Sam Jezus przypominał nam: "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali" (J 13,35). A w Kazaniu na Górze nauczał: "Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani" (Mt 5,9). Te słowa pokazują jasno, jak powinien wyglądać dialog przede wszystkim między chrześcijanami.Piszesz o "duchu prawdy", który Ci pomaga, ale czy duch prawdy wyraża się poprzez unikanie odpowiedzi i osobiste ataki? Wcześniej deklarowałaś, że "żyjesz w duchu i prawdzie", ale Twoje działania - odmawianie merytorycznej dyskusji, uciekanie w emocjonalne oskarżenia - stoją w sprzeczności z tymi deklaracjami. Sama wielokrotnie oskarżałaś mnie o niechodzenie w Duchu, a teraz Twoje własne zachowanie - osobiste ataki zamiast merytorycznej dyskusji - pokazują, że sama jednak możesz w tym "Duchu" nie chodzić jednak...nie widzisz tego? Może warto się zastanowić, kto naprawdę oddala się od drogi Ducha prawdy?Jeśli naprawdę zależy Ci na ujawnianiu prawdy, dlaczego unikasz odpowiedzi na konkretne pytania o sprzeczności w swoim rozumowaniu? Dlaczego zamiast rzeczowej dyskusji wybierasz osobiste ataki? Czy takie postępowanie rzeczywiście prowadzi do poznania prawdy, o której mówił Chrystus? Sam Jezus nigdy nie unikał odpowiedzi na pytania - nawet gdy faryzeusze próbowali Go podchwytliwie wypytywać, zawsze odpowiadał jasno i merytorycznie. Jeśli więc naprawdę poznałaś prawdę i żyjesz nią, dlaczego miałabyś mieć problem z jasnym jej wykazaniem? To takie proste.Twoje własne świadectwo - sposób w jaki prowadzisz dialog - stoi w sprzeczności z wartościami, które deklarujesz. Bo jeśli prawda jest najważniejsza, to czy nie powinna się wyrażać również w sposobie, w jaki o niej rozmawiamy? Czy "duch prawdy" nie powinien prowadzić do jasnego, uczciwego i merytorycznego dialogu zamiast uników i oskarżeń?george45 napisał(a): Zatem możemy przyjąć, że nie mamy żadnych dowodów na to, że zarówno Pierwsza jak i Druga księga Starego Testamentu, które przypisuje się Mojżeszowi, zostały stworzone przez człowieka, który nie był na haju? Tym samym możemy je uznać jako mity i prorocze zapowiedzi, coś w stylu Nostradamusa.
Opisuje konflikt między nasieniem kobiety a nasieniem węża, co interpretowane jest jako zapowiedź Mesjasza, który pokona zło. (Do dziś nikt tego nie dokonał)
Mojżesz mówi o proroku, który ma przyjść po nim, co wielu chrześcijan interpretuje jako zapowiedź Jezusa. (Żydzi nadal czekają)
Oferowanie baranka paschalnego w Księdze Wyjścia jest postrzegane jako symbol Jezusa, który jest „Barankiem Bożym”, składającym ofiarę za grzechy ludzkości. (Żłożył, ale chyba nie została przyjęta, lub była za mała – dziś 80 rocznica wyzwolenia Auschwitz) Nie wiem, ale chyba nie rozumiesz jak historycy i bibliści podchodzą do analizy starożytnych tekstów? Przede wszystkim, Twoje podejście do autorytetów naukowych jest dość wybiórcze. Z jednej strony powołujesz się na pojedyncze hipotezy naukowców o halucynogenach, z drugiej odrzucasz całą metodologię historyczną i biblistyczną. To nie jest spójne podejście.Weźmy na przykład kwestię wiarygodności ksiąg Mojżeszowych. Twierdzisz, że "nie mamy dowodów, że nie był na haju" - ale to jest klasyczny przykład błędu logicznego (argument z niewiedzy). To tak, jakbyś powiedział "nie możemy udowodnić, że Juliusz Cezar nie pisał swoich tekstów pod wpływem grzybów halucynogennych, więc możemy uznać jego pisma za niewiarygodne".Historycy i bibliści oceniają starożytne teksty według konkretnych kryteriów:- Spójność wewnętrzna tekstu - Potwierdzenia archeologiczne - Analiza lingwistyczna - Kontekst historyczny i kulturowy - Świadectwa niezależnych źródeł - Historia przekazu tekstu W przypadku Tory mamy do czynienia z niezwykle złożonym tekstem prawnym, historycznym i teologicznym. Zawiera szczegółowe przepisy, genealogie, opisy techniczne (np. konstrukcja Przybytku), które trudno byłoby przypisać halucynacjom. To nie są chaotyczne wizje, ale spójny system prawno-religijny odzwierciedlający realia starożytnego Bliskiego Wschodu.Co do kwestii kopiowania tekstów - już zwróciłem uwagę na niezwykle rygorystyczne metody przekazu tekstów stosowane przez masoretów - pisarzy Tory. To nie były przypadkowe kopie robione "na oko", ale precyzyjny system z wielokrotną weryfikacją. Wygląda na to, że nie odnosisz się do poprzednich wpisów, tylko ignorujesz te kwestie związane z tematem i ciągle kwestionujesz to samo, mimo, że miałeś wyjaśnione? Po kolei..... Twoje porównanie do Nostradamusa też jest nieadekwatne. Teksty Tory są osadzone w konkretnym kontekście historycznym i kulturowym, podczas gdy przepowiednie Nostradamusa są celowo enigmatyczne i wieloznaczne.Jeśli chcesz podważać wiarygodność starożytnych tekstów, musisz to robić używając tych samych naukowych metod, których używają historycy i bibliści. Wybieranie pojedynczych hipotez, które pasują do z góry założonej tezy, nie jest podejściem naukowym, a tym bardziej wskazującym na prawdę.
|
Wt sty 28, 2025 10:28 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|