jak juz to przez trzykrotne polanie wody a nie pokropienie;p O polaniu wody pisze Didache dzieło Apostołów.
źle odczytuje fragment pisma św dotyczący narodzenia na nowo.
Odpowiedzi księdza na moje pytanie dotyczące chrztu i narodzenia na nowo
"Nikodem nie rozumie słów Jezusa, ponieważ trzyma się litery. Jezus zwraca mu uwagę na głębszy — duchowy — wymiar: „To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem" (J 3, 6). Św. Jan ma tutaj na uwadze kwestię pochodzenia człowieka. Kto się narodził z ciała, ten postrzega siebie jako ciało, to znaczy mierzy siebie kryteriami ziemskimi. Kto się narodził z Ducha, ten swe źródło ma w Bogu. Postrzega siebie z perspektywy Boga. Powtórne narodziny oznaczają duchowe przebudzenie. Otwiera oczy. W nowy, odmienny sposób rozumie świat i samego siebie. Dzięki duchowym narodzinom człowiek staje się zdolny dostrzegać wieczność w czasie, koniec w historii, boską rzeczywistość w ludzkim ciele Chrystusa.
W dzisiejszych czasach pojęcie „powtórne narodziny" wielu ludziom kojarzy się z reinkarnacją, z ponownym wcieleniem po śmierci. Nie ma to nic wspólnego z Ewangelią św. Jana. Ewangelista wskazuje tu na istotę człowieka, którą określa od strony jego pochodzenia. Człowiek narodził się z Boga — to jest jego właściwą istotą. Oznacza to nie tylko, że został stworzony przez Boga. Każdy z nas jest stworzeniem Bożym. Człowiek, który narodził się „z góry", który narodził się z Ducha, postrzega siebie jako istotę, która w Bogu ma swą najgłębszą podstawę. Powtórne narodziny nie oznaczają, że przeszedł drogę poprawy moralnej, lecz że wszedł w kontakt ze swym prawdziwym źródłem w Bogu. Kto się narodził z ciała, ten pozostaje obcy swej prawdziwej istocie. Nie pojmuje samego siebie. Po prostu żyje z dnia na dzień.
Na pytanie, jak winniśmy rozumieć powtórne narodziny, Jezus daje zagadkową odpowiedź, którą wskazuje na tajemnicę Ducha. W greckim języku słowo pneuma oznacza i ducha, i wiatr. „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha" (J 3,

. Powtórne narodziny są równie niepojęte i tajemnicze jak wiatr. Wiatru nie sposób zatrzymać i pochwycić. Tak samo me sposób pochwycić tajemnicy powtórnych narodzin. Ale przejawia się ona w swym działaniu. Człowiek, który narodził się z Boga, zachowuje się inaczej — coś z niego promieniuje. Jest wolny. Jest żywy. Płynie w nim życie.
Mimo tej wskazówki Nikodem jeszcze raz pyta Jezusa: „Jak się to stanie?" (J 3, 9). Jezus kieruje jego uwagę z płaszczyzny ziemskiej na nadprzyrodzoną. O powtórnych narodzinach nie sposób mówić jak o jakimś zewnętrznym procesie czy o czymś widzialnym. Powtórne narodziny należą do „spraw niebieskich" (J 3, 12).
W wyjaśnieniu protestanckim spotkałem się z takim tekstem tej perykopy: ”Kościół katolicki interpretuje, że chodzi tutaj o chrzest (nieświadomego) niemowlęcia; Kościół luterański naucza podobnie. Natomiast kościoły ewangeliczne poprzez narodzenie się na nowo rozumieją podjęcie świadomej decyzji zawierzenia Jezusowi”.
Luter uważał, że, aby się zbawić, potrzeba tylko wierzyć. "Patrzcie", powiada (de capt. bab. tom 2, str. 74), "jak bogatym jest człowiek; nawet przez grzechy, choćby największe, nie może się potępić, chyba tylko przez niedowiarstwo". Z tego by wynikało, że człowiek może być największym grzesznikiem, skoro tylko wierzy, będzie zbawionym. Dlatego też Luter nie waha się powiedzieć: "Grzesz śmiało, a wierz jeszcze mocniej, a będziesz zbawionym" (list do Melanchtona roku 1521).
Katolicy uznają siedem Sakramentów świętych, mianowicie: Chrzest, Bierzmowanie, Ciało i Krew Pańską, Pokutę, Kapłaństwo, Małżeństwo i Sakrament namaszczenia chorych. Protestanci mają tylko dwa Sakramenty: Chrzest i Sakrament Ołtarza.
Kapłan we Mszy św. mocą Chrystusa Pana przemienia chleb i wino w Najświętsze Ciało i Krew Zbawiciela. U protestantów w tej sprawie zdania są różne. Luter twierdził, że w chlebie, z chlebem i pod postacią chleba jest Chrystus obecny wskutek swojej wszechobecności w chwili pożywania. Zwingli uważa Komunię tylko za pamiątkę śmierci Chrystusa Pana. Kalwin wreszcie naucza, że z pożywaniem chleba i wina połączone jest działanie łaski Boskiej. Wszystkie te twierdzenia "reformatorów" są fałszywe. Chrystus mówił bowiem przy Ostatniej Wieczerzy tylko: "Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje, to jest Krew moja. To czyńcie na moją pamiątkę" (Mt. 26, 26-29; Mk 14, 22-24; Łk. 22, 19-20). Powiedział więc wyraźnie, że Komunia św. jest prawdziwym przyjmowaniem Ciała i Krwi Jego na życie wieczne. Chrystus obiecuje życie wieczne tym, którzy Go przyjmują pod postacią chleba. "Kto pożywa tego chleba, żyć będzie na wieki". Kogo powinniśmy słuchać? Mówi Jezus i mówi dziewczyna z Kościoła protestanckiego. Według protestantów Pismo święte jest jedynym źródłem wiary. Każdy może wierzyć w to, co zrozumie w Piśmie świętym. Wobec takiej wolności wierzenia można tworzyć fałszywe poglądy również w odniesieniu do sprawy zbawienia.
Jesteś odrodzony, przyjąłeś Ducha Świętego w Sakramencie Chrztu i naznaczony zostałeś Nim w Sakramencie bierzmowania. Należysz do Chrystusa, ponieważ słuchasz Jego słowa, starasz się żyć według Niego i karmisz się Ciałem i Krwią Chrystusa, które dają człowiekowi życie wieczne. Jesteś chrześcijaninem. Ta dziewczyna z Kościoła protestanckiego nie wie, co mówi. Ona dzieli się tym jak wierzy i jak myśli i czuje. To jest jej osobiste błądzenie.
Kolejne pytanie - „Dlaczego chrzcimy niemowlęta?” W chrzcie małych dzieci szczególnie wyraźnie widać, czym jest miłość Boża do człowieka i jak wielka jest ludzka godność. Oczywiście, że do nas wszystkich - nie tylko do dzieci - odnosi się prawda, że Bóg pierwszy nas ukochał, że nie myśmy Go wybrali, ale On nas wybrał. Jednak w wypadku chrztu niemowląt prawda ta objawia się w sposób szczególnie czysty. Dorosły człowiek zwykle ma poczucie, że szuka Boga; dopiero, kiedy Go znajdzie, zaczyna rozumieć, iż w gruncie rzeczy to Bóg szukał go od samego początku. Dziecko zaś otrzymuje chrzest, dar rzeczywistej przyjaźni z Bogiem, po prostu dlatego, że się urodziło i że ma chrześcijańskich rodziców.
Jest coś wspaniałego w tym, że Bóg kocha wszystkich ludzi bez wyjątku i że każdego kocha takim, jakim jest. Jeśli Pan Bóg przychodzi z darem przyjaźni do człowieka dorosłego, Jego dar może być przyjęty tylko zgodnie z sytuacją człowieka dorosłego, to znaczy świadomie i w sposób wolny. Jeśli Bóg ogarnia swoją miłością niemowlę, (które przecież w swojej ludzkiej godności jest całkowicie równe człowiekowi dorosłemu), przychodzi do niego właśnie jako do niemowlęcia. Jeśli zaś zdarzy się tak, że utracimy kiedyś przytomność lub nawet używanie rozumu, również nie będzie to powodem, aby odmówiono nam darów sakramentalnych.
Przez chrzest Kościół przyjmuje nieumiejącego jeszcze myśleć człowieka do swojej wiary. W miarę dorastania, ucząc się myśleć i kochać samodzielnie, będzie on również Chrystusa poznawał i kochał coraz bardziej świadomie i samodzielnie. Ale jedno w jego życiu nie powinno zmienić się nigdy: jego wiara powinna zawsze wyrastać z wiary Kościoła, być wiarą w Kościele i razem z Kościołem. Sam Chrystus tak właśnie chce, abyśmy byli Kościołem, a nie tylko gromadą wierzących w pojedynkę ludzi.
Czy nie tu leży następna przyczyna naszych trudności, co do chrztu małych dzieci? Każdy - niezależnie od tego, jak sam postępuje - rozumie, że nad wiarą trzeba rzetelnie pracować; inaczej zaniknie lub zostanie zapomniana. Otóż można tak bardzo zapatrzyć się na tę konieczność pracy nad swoją wiarą, że zapomina się o tym, iż:
1. Wiara jest darem Bożym,
2. Wyrasta z określonego podłoża, jakim jest Kościół.
Tak jak umiejętny i pracowity rolnik, który naocznie doświadcza ogromnego wpływu pracy na ilość i jakość plonów, może przeoczyć niemal ten oto fakt fundamentalny, że plony są przede wszystkim darem Boga i matki ziemi.
Chrzest niemowląt jest więc wyrazem przeświadczenia, że człowiek musi być najpierw wszczepiony w Kościół, aby następnie umacniać się w wierze i w niej rosnąć. Tak jak ziarno musi być najpierw włożone w ziemię i dopiero na tej podstawie może rosnąć i wydać owoce. Oczywiście, ziarno mogą wydziobać ptaki, młoda roślina może uschnąć, można ją wyrwać albo nie dość pielęgnować. Ale przecież z tych negatywnych możliwości nie można wyciągać wniosku, żeby pozwolić najpierw roślinie wyrosnąć (na czym?), a dopiero później włożymy ją w ziemię.
Zauważmy jeszcze jedno. Przecież w ogóle świat jest tak urządzony, że największe wartości człowiek najpierw otrzymuje, a dopiero potem - już je posiadając - wybiera. W ten sposób zostało nam dane życie, miłość rodzicielska, zasady moralne. Kiedy nam - od najwcześniejszego dzieciństwa - przekazywano miłość ojczyzny i wszczepiano nas w ojczyste tradycje, to przecież byliśmy wtedy nie kandydatami na Polaków, ale prawdziwymi, choć jeszcze bardzo małymi, Polakami. Dlaczego więc dzieci chrześcijan nie miałyby być chrześcijanami już od najwcześniejszego dzieciństwa? To wprawdzie paradoks, ale to jest właśnie tak: żeby opowiedzieć się za wartościami absolutnymi, przedtem trzeba je już posiadać.
Słowem, prosta mądrość Ewangelii okazuje się jednak ponadczasowa: "Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy Królestwo Niebieskie" (Mt 19,14). Mądrość Ewangelii i mądrość Kościoła jest zawsze warta kredytu, zaś argumenty przeciwne, choć trzeba je rozpatrywać poważnie i starannie, należy - tak uważam - traktować z założenia nieufnie.
Oczywiście, jeśli chrzcimy niemowlęta, przyjmujemy na siebie obowiązek troszczenia się o wiarę, złożoną przez chrzest w duszy dziecka. Dziecko jest wprawdzie człowiekiem pełnoprawnym, ale bezsilnym i bezradnym, toteż łatwo je skrzywdzić, zwłaszcza przez zaniedbanie swoich wobec niego obowiązków. Z tego zapewne względu Pan Jezus mówił do krzywdzicieli dzieci w sposób wyjątkowo ostry: "Kto by się stał powodem upadku jednego z tych małych, którzy we Mnie wierzą, takiemu lepiej byłoby kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w otchłani morskiej" (Mt 18,6)."