Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt paź 28, 2025 9:04



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 129 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona
 Czy katolik może zachorować na depresję? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lut 09, 2008 16:40
Posty: 2603
Post 
Eee.... panowie spokojnie, spokojnie...

Każdy katolik jest chrześcijaninem, ale nie każdy chrześcijanin jest katolikiem.

Pewnie masie chodziło o:
"oczywiście - nie znaczy to że chrześcijanin (nie tylko katolik) nie może mieć trudnych dni."

_________________
I pomyśleć, że na początku był tylko chaos... i komu to przeszkadzało?...
Tomasz Olbratowski.


Wt mar 25, 2008 23:58
Zobacz profil
Post 
Obcy z tego względu że nie należe do ludzi kłotliwych wole przyjąć twoją wersje że masie właśnie o to chodziło i taką mam nadzieje. Jeśli nie to trudno .


Śr mar 26, 2008 11:31

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 0:03
Posty: 301
Post 
sam byłem katolikiem i uważałem siebie za chrześcijanina - teraz jednak trochę więcej wiem bo moje oczy zostały otwarte. wiem np. że jeśli się człowiek nie narodzi na nowo nie może nazywać siebie Dzieckiem Bożym, nie może nazywać Boga swoim Ojcem. wiem też że chrzest w KK nie jest biblijny, bo: a) jest przez pokropienie, a nie przez zanurzenie b) chrzci się małe nieświadome dzieci, chrzest wg. Biblii jest znakiem że człowiek uwierzył w Jezusa c) to nie woda obmywa z grzechów, a Krew Jezusa, chrzest to akt posłuszeństwa Woli Bożej i powinien być taki jak Bóg chce aby on był.

podkreslam - nie potepiam katolików, ale system religijny.

_________________
Nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej; jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy. (Rzymian 1:16)


Pt mar 28, 2008 22:36
Zobacz profil
Post 
Masa napisał(a):
a) jest przez pokropienie, a nie przez zanurzenie

buhahaha!!!!


Pt mar 28, 2008 22:38
Post 
jak juz to przez trzykrotne polanie wody a nie pokropienie;p O polaniu wody pisze Didache dzieło Apostołów.

źle odczytuje fragment pisma św dotyczący narodzenia na nowo.

Odpowiedzi księdza na moje pytanie dotyczące chrztu i narodzenia na nowo

"Nikodem nie rozumie słów Jezusa, ponieważ trzyma się litery. Jezus zwraca mu uwagę na głębszy — duchowy — wymiar: „To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem" (J 3, 6). Św. Jan ma tutaj na uwadze kwestię pochodzenia człowieka. Kto się narodził z ciała, ten postrzega siebie jako ciało, to znaczy mierzy siebie kryteriami ziemskimi. Kto się narodził z Ducha, ten swe źródło ma w Bogu. Postrzega siebie z perspektywy Boga. Powtórne narodziny oznaczają duchowe przebudzenie. Otwiera oczy. W nowy, odmienny sposób rozumie świat i samego siebie. Dzięki duchowym narodzinom człowiek staje się zdolny dostrzegać wieczność w czasie, koniec w historii, boską rzeczywistość w ludzkim ciele Chrystusa.

W dzisiejszych czasach pojęcie „powtórne narodziny" wielu ludziom kojarzy się z reinkarnacją, z ponownym wcieleniem po śmierci. Nie ma to nic wspólnego z Ewangelią św. Jana. Ewangelista wskazuje tu na istotę człowieka, którą określa od strony jego pochodzenia. Człowiek narodził się z Boga — to jest jego właściwą istotą. Oznacza to nie tylko, że został stworzony przez Boga. Każdy z nas jest stworzeniem Bożym. Człowiek, który narodził się „z góry", który narodził się z Ducha, postrzega siebie jako istotę, która w Bogu ma swą najgłębszą podstawę. Powtórne narodziny nie oznaczają, że przeszedł drogę poprawy moralnej, lecz że wszedł w kontakt ze swym prawdziwym źródłem w Bogu. Kto się narodził z ciała, ten pozostaje obcy swej prawdziwej istocie. Nie pojmuje samego siebie. Po prostu żyje z dnia na dzień.

Na pytanie, jak winniśmy rozumieć powtórne narodziny, Jezus daje zagadkową odpowiedź, którą wskazuje na tajemnicę Ducha. W greckim języku słowo pneuma oznacza i ducha, i wiatr. „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha" (J 3, 8). Powtórne narodziny są równie niepojęte i tajemnicze jak wiatr. Wiatru nie sposób zatrzymać i pochwycić. Tak samo me sposób pochwycić tajemnicy powtórnych narodzin. Ale przejawia się ona w swym działaniu. Człowiek, który narodził się z Boga, zachowuje się inaczej — coś z niego promieniuje. Jest wolny. Jest żywy. Płynie w nim życie.

Mimo tej wskazówki Nikodem jeszcze raz pyta Jezusa: „Jak się to stanie?" (J 3, 9). Jezus kieruje jego uwagę z płaszczyzny ziemskiej na nadprzyrodzoną. O powtórnych narodzinach nie sposób mówić jak o jakimś zewnętrznym procesie czy o czymś widzialnym. Powtórne narodziny należą do „spraw niebieskich" (J 3, 12).

W wyjaśnieniu protestanckim spotkałem się z takim tekstem tej perykopy: ”Kościół katolicki interpretuje, że chodzi tutaj o chrzest (nieświadomego) niemowlęcia; Kościół luterański naucza podobnie. Natomiast kościoły ewangeliczne poprzez narodzenie się na nowo rozumieją podjęcie świadomej decyzji zawierzenia Jezusowi”.

Luter uważał, że, aby się zbawić, potrzeba tylko wierzyć. "Patrzcie", powiada (de capt. bab. tom 2, str. 74), "jak bogatym jest człowiek; nawet przez grzechy, choćby największe, nie może się potępić, chyba tylko przez niedowiarstwo". Z tego by wynikało, że człowiek może być największym grzesznikiem, skoro tylko wierzy, będzie zbawionym. Dlatego też Luter nie waha się powiedzieć: "Grzesz śmiało, a wierz jeszcze mocniej, a będziesz zbawionym" (list do Melanchtona roku 1521).

Katolicy uznają siedem Sakramentów świętych, mianowicie: Chrzest, Bierzmowanie, Ciało i Krew Pańską, Pokutę, Kapłaństwo, Małżeństwo i Sakrament namaszczenia chorych. Protestanci mają tylko dwa Sakramenty: Chrzest i Sakrament Ołtarza.

Kapłan we Mszy św. mocą Chrystusa Pana przemienia chleb i wino w Najświętsze Ciało i Krew Zbawiciela. U protestantów w tej sprawie zdania są różne. Luter twierdził, że w chlebie, z chlebem i pod postacią chleba jest Chrystus obecny wskutek swojej wszechobecności w chwili pożywania. Zwingli uważa Komunię tylko za pamiątkę śmierci Chrystusa Pana. Kalwin wreszcie naucza, że z pożywaniem chleba i wina połączone jest działanie łaski Boskiej. Wszystkie te twierdzenia "reformatorów" są fałszywe. Chrystus mówił bowiem przy Ostatniej Wieczerzy tylko: "Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje, to jest Krew moja. To czyńcie na moją pamiątkę" (Mt. 26, 26-29; Mk 14, 22-24; Łk. 22, 19-20). Powiedział więc wyraźnie, że Komunia św. jest prawdziwym przyjmowaniem Ciała i Krwi Jego na życie wieczne. Chrystus obiecuje życie wieczne tym, którzy Go przyjmują pod postacią chleba. "Kto pożywa tego chleba, żyć będzie na wieki". Kogo powinniśmy słuchać? Mówi Jezus i mówi dziewczyna z Kościoła protestanckiego. Według protestantów Pismo święte jest jedynym źródłem wiary. Każdy może wierzyć w to, co zrozumie w Piśmie świętym. Wobec takiej wolności wierzenia można tworzyć fałszywe poglądy również w odniesieniu do sprawy zbawienia.

Jesteś odrodzony, przyjąłeś Ducha Świętego w Sakramencie Chrztu i naznaczony zostałeś Nim w Sakramencie bierzmowania. Należysz do Chrystusa, ponieważ słuchasz Jego słowa, starasz się żyć według Niego i karmisz się Ciałem i Krwią Chrystusa, które dają człowiekowi życie wieczne. Jesteś chrześcijaninem. Ta dziewczyna z Kościoła protestanckiego nie wie, co mówi. Ona dzieli się tym jak wierzy i jak myśli i czuje. To jest jej osobiste błądzenie.

Kolejne pytanie - „Dlaczego chrzcimy niemowlęta?” W chrzcie małych dzieci szczególnie wyraźnie widać, czym jest miłość Boża do człowieka i jak wielka jest ludzka godność. Oczywiście, że do nas wszystkich - nie tylko do dzieci - odnosi się prawda, że Bóg pierwszy nas ukochał, że nie myśmy Go wybrali, ale On nas wybrał. Jednak w wypadku chrztu niemowląt prawda ta objawia się w sposób szczególnie czysty. Dorosły człowiek zwykle ma poczucie, że szuka Boga; dopiero, kiedy Go znajdzie, zaczyna rozumieć, iż w gruncie rzeczy to Bóg szukał go od samego początku. Dziecko zaś otrzymuje chrzest, dar rzeczywistej przyjaźni z Bogiem, po prostu dlatego, że się urodziło i że ma chrześcijańskich rodziców.

Jest coś wspaniałego w tym, że Bóg kocha wszystkich ludzi bez wyjątku i że każdego kocha takim, jakim jest. Jeśli Pan Bóg przychodzi z darem przyjaźni do człowieka dorosłego, Jego dar może być przyjęty tylko zgodnie z sytuacją człowieka dorosłego, to znaczy świadomie i w sposób wolny. Jeśli Bóg ogarnia swoją miłością niemowlę, (które przecież w swojej ludzkiej godności jest całkowicie równe człowiekowi dorosłemu), przychodzi do niego właśnie jako do niemowlęcia. Jeśli zaś zdarzy się tak, że utracimy kiedyś przytomność lub nawet używanie rozumu, również nie będzie to powodem, aby odmówiono nam darów sakramentalnych.

Przez chrzest Kościół przyjmuje nieumiejącego jeszcze myśleć człowieka do swojej wiary. W miarę dorastania, ucząc się myśleć i kochać samodzielnie, będzie on również Chrystusa poznawał i kochał coraz bardziej świadomie i samodzielnie. Ale jedno w jego życiu nie powinno zmienić się nigdy: jego wiara powinna zawsze wyrastać z wiary Kościoła, być wiarą w Kościele i razem z Kościołem. Sam Chrystus tak właśnie chce, abyśmy byli Kościołem, a nie tylko gromadą wierzących w pojedynkę ludzi.

Czy nie tu leży następna przyczyna naszych trudności, co do chrztu małych dzieci? Każdy - niezależnie od tego, jak sam postępuje - rozumie, że nad wiarą trzeba rzetelnie pracować; inaczej zaniknie lub zostanie zapomniana. Otóż można tak bardzo zapatrzyć się na tę konieczność pracy nad swoją wiarą, że zapomina się o tym, iż:

1. Wiara jest darem Bożym,

2. Wyrasta z określonego podłoża, jakim jest Kościół.

Tak jak umiejętny i pracowity rolnik, który naocznie doświadcza ogromnego wpływu pracy na ilość i jakość plonów, może przeoczyć niemal ten oto fakt fundamentalny, że plony są przede wszystkim darem Boga i matki ziemi.

Chrzest niemowląt jest więc wyrazem przeświadczenia, że człowiek musi być najpierw wszczepiony w Kościół, aby następnie umacniać się w wierze i w niej rosnąć. Tak jak ziarno musi być najpierw włożone w ziemię i dopiero na tej podstawie może rosnąć i wydać owoce. Oczywiście, ziarno mogą wydziobać ptaki, młoda roślina może uschnąć, można ją wyrwać albo nie dość pielęgnować. Ale przecież z tych negatywnych możliwości nie można wyciągać wniosku, żeby pozwolić najpierw roślinie wyrosnąć (na czym?), a dopiero później włożymy ją w ziemię.

Zauważmy jeszcze jedno. Przecież w ogóle świat jest tak urządzony, że największe wartości człowiek najpierw otrzymuje, a dopiero potem - już je posiadając - wybiera. W ten sposób zostało nam dane życie, miłość rodzicielska, zasady moralne. Kiedy nam - od najwcześniejszego dzieciństwa - przekazywano miłość ojczyzny i wszczepiano nas w ojczyste tradycje, to przecież byliśmy wtedy nie kandydatami na Polaków, ale prawdziwymi, choć jeszcze bardzo małymi, Polakami. Dlaczego więc dzieci chrześcijan nie miałyby być chrześcijanami już od najwcześniejszego dzieciństwa? To wprawdzie paradoks, ale to jest właśnie tak: żeby opowiedzieć się za wartościami absolutnymi, przedtem trzeba je już posiadać.

Słowem, prosta mądrość Ewangelii okazuje się jednak ponadczasowa: "Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy Królestwo Niebieskie" (Mt 19,14). Mądrość Ewangelii i mądrość Kościoła jest zawsze warta kredytu, zaś argumenty przeciwne, choć trzeba je rozpatrywać poważnie i starannie, należy - tak uważam - traktować z założenia nieufnie.

Oczywiście, jeśli chrzcimy niemowlęta, przyjmujemy na siebie obowiązek troszczenia się o wiarę, złożoną przez chrzest w duszy dziecka. Dziecko jest wprawdzie człowiekiem pełnoprawnym, ale bezsilnym i bezradnym, toteż łatwo je skrzywdzić, zwłaszcza przez zaniedbanie swoich wobec niego obowiązków. Z tego zapewne względu Pan Jezus mówił do krzywdzicieli dzieci w sposób wyjątkowo ostry: "Kto by się stał powodem upadku jednego z tych małych, którzy we Mnie wierzą, takiemu lepiej byłoby kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w otchłani morskiej" (Mt 18,6)."


Pt mar 28, 2008 22:45
Post 
Oczywiście możesz się z tym nie zgadzać bo ty jako "wolny strzelec" wiesz lepiej.


Pt mar 28, 2008 22:58

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 0:03
Posty: 301
Post 
lerek stary co ty czystasz?

czytaj Biblię i poznaj prawdę, bo jak na razie jesteś zaślepiony...

_________________
Nie wstydzę się ewangelii Chrystusowej; jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy. (Rzymian 1:16)


N kwi 06, 2008 13:02
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn lut 05, 2007 18:09
Posty: 1227
Post 
Chyba ma tutaj miejsce "drobne" zejście z tematu.

_________________
"Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny." (Mt 25,13)


N kwi 06, 2008 14:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz kwi 10, 2008 19:24
Posty: 7
Post 
Witam serdecznie
Odejście od tematu bardzo znaczne, ale ja już wracam na dobre tory.
W moim przypadku depresja to niemal żona, zapadam na nią, ilekroć ograniczę jedzenie. Tego bólu przedzierania się przez rzeczywistość jawiącą się jak dżungla mokra , wysysająca życie przy najlżejszym dotyku jakiejkolwiek rośliny, nikt nie zrozumie, kto tego nie doświadczył.
Gdy patrzysz na rodzinę , a tu żadnej przyjemności, praca traci urok, ludziom mówienie o swym stanie powoduje tylko głupie uśmiechy i teksty o pięknie świata, gdy nie pojawia się kompletnie choćby mała dobra myśl o swym stanie , gdy o sobie myśli się tylko negatywnie i dodatkowo pojawiają się obrazy porażek z przeszłości, gdy brak apetytu , gdy seks przestaje bawić, gdy się nie można skupić na tekście książki a gry już nie bawią- uwierzcie- wówczas człek każdy cegłówki z dachu lecącej na głowę wypatruje jak zbawienia. A auto nagle lecące w mym kierunku- toż to szczyt marzeń!!!!
Pocieszeniem jest tylko to , że jest księga Hioba, ale i ona jest niejasna- jej wymowa nigdy nie była dla mnie do końca przekonująca.
A czy Jezus wziął już mnie pod krzyż czy nie? Czy dzielnie niosę swój krzyż , czy nie? Pieśni radosne śpiewać? To nie dla mnie.
A przecież tak naprawdę to okrutnie żałosne. Bo ręce się ma , oczy ciągle widzą, figura szczupła, kobietom się podoba , i nieważne, ze pieniędzy brak, gęba też niczego sobie , tylko sensu brak.

Pozdrawiam szczególnie w depresji tkwiących i życzę im wytrwałości, a do psychiatrów nie warto chodzić , bo , jak ktoś dobrze powiedział, to choroba serca , a to Jezus tylko może uzdrowić. I na koniec chcę powiedzieć, że odżywianie ma tu dużą rolę .


Cz kwi 10, 2008 21:52
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt sty 29, 2008 9:47
Posty: 866
Post 
Katolik może zachorować na depresję, ale to nie tylko choroba - to ma drugie dno. Wczoraj przypadkiem otworzyła mi się Księga Powtórzonego Prawa. Padło na rozdział 28 i mimowolnie zacząłem czytać od wersetu 15. Włosy mi się na głowie zjeżyły. Zrozumiałem to, co dzieje się w moim życiu. Zasadnicza część tych słów spełniła się.


Może Bóg jednak się lituje nad swymi dziećmi.


Cz kwi 10, 2008 22:37
Zobacz profil
Post 
może
jednak...

choć to nie w jego stylu.


Cz kwi 10, 2008 22:40

Dołączył(a): N lip 24, 2011 14:37
Posty: 440
Post Re: CZY KATOLIK MOŻE ZACHOROWAĆ NA DEPRESJĘ?
No właśnie tego się spodziewałem, krytyka, wyrzucanie komuś brak wiary. Trzeba pamiętać Bóg jest tylko jeden a nie kilku, to tylko co miałem do powiedzenie w tym temacie.


Cz wrz 01, 2011 14:32
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn gru 20, 2010 10:01
Posty: 93
Post Re: CZY KATOLIK MOŻE ZACHOROWAĆ NA DEPRESJĘ?
Może, dlaczego by nie? Od kiedy to bycie katolikiem zwalnia z zapalenia płuc, raka, czy chociażby zwykłego przeziębienia? Tak samo nie zwalnia z depresji - choroba jak każda inna.

_________________
Chwała Panu.
Pozdrawiam
ja ja


Cz wrz 01, 2011 19:00
Zobacz profil

Dołączył(a): N lip 24, 2011 14:37
Posty: 440
Post Re:
Rumiankowa_Panna napisał(a):
Droga Kalino! :)
No i jeszcze jedno... co to znaczy "Prawdziwy katolik"...
w chrześcijaństwie nie ma żadnych "stopni wtajemniczenia" Myślisz że jesteś prawdziwą katoliczką, bo jesteś radosna, radzisz sobie z problemami? Może trąci to snobizmem - ale kiedyś też taka byłam. Teraz wiem, że nie jestem taka silna jak mi się wydaje. I że tak, jak bezsensem byłoby stwierdzenie "wchodzę na górę - jestem tak wysoko, że nie mogę spaść" - tak samo bezsensem jest twierdzenie - jestem tak wspaniałym katolikiem, że nie upadnę, że się już nie załamę, że nie wpadnę w ciemność... czasem można się zachłysnąć swoją wiarą a to nic innego jak egoizm... Można "pląsać w ekstazie miłości" rozkoszując się tym jak ja pięknie wierzę... ale to złudna droga - nie wierzymy wtedy Jezusowi, niepostrzeżenie stawiamy siebie na Jego miejscu i nasza piękna wiara staje się BOŻKIEM...


Piękne słowa, no właśnie mnóstwo ludzi gardzi ludźmi z wadami, pokazując siebie jako ten lepszy.


Wt wrz 27, 2011 22:56
Zobacz profil

Dołączył(a): N lip 24, 2011 14:37
Posty: 440
Post Re: CZY KATOLIK MOŻE ZACHOROWAĆ NA DEPRESJĘ?
bardzo mi się podobają te słowa. W moim temacie bardzo mnie oceniono (poza małymi wyjątkami), tam ludzie gardzili mnie pychą, swoim egoizmem itp. Całe szczęście można poznać wartościowych ludzi. Zauważyłem, że im ktoś jest bardziej religijny (instytucjonalnie) tym bardziej popada w takie wszechwiedzące myśli. Znałem faceta który przez wiarę też postradał myśli, też krytykował na każdym miejscu. A le później z pokorą przyznał że jego życie było bardzo puste i ten człowiek zaczął rozumieć ludzi. Ludzie poczytajcie sobie chociaż nauki JP2 o zrozumieniu drugiego człowieka. Kolejna sprawa w kościele nie ma świętych, tylko są sami grzesznicy. Najgorsze jest to, że wielu uważa się za świętych, szczególnie starsi ludzie. Młodzie wiedzą , że są grzeszni bo robią to co robią.


Pn paź 03, 2016 22:00
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 129 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL