Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr lis 12, 2025 21:50



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 91 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7  Następna strona
 Psychologiczne źródła ateizmu? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07
Posty: 8229
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Johnny99 napisał(a):
1. jeżeli ktoś "nie rozpatruje problemu istnienia Boga/bóstw", to nie jest ani teistą, ani ateistą. Nie można świadomie nie wierzyć w Boga, jeżeli się "problemu Boga" wpierw nie rozpatrzy,
Ateista nie musi świadomie nie wierzyć, żeby być ateistą, podobnie jak wegetarianin nie musi świadomie nie jeść mięsa, żeby być wegetarianinem (bo np. nikt w jego otoczeniu w ogóle nie pomyślał, żeby można było zjeść jakąkolwiek część ciała zwierzęcia).

I jeszcze w odniesieniu do tego, co nieraz się pojawia: żeby był ateizm nie musi być wcześniej teizmu, tak jak roślinożerność nie musi być poprzedzona przez mięsożerność. Nawet jeśli nie było jeszcze istot rozumnych posługujących się językiem i odpowiednim słowem, roślinożercy istnieli.

I jeszcze: żeby ktoś był ateistą nie musi się ani sam tak siebie nazywać, ani w ogóle nikt na świecie nie musi wcześniej konstruować i używać takiego słowa, podobnie jak pierwsi użytkownicy koła nie musieli znać/używać takiego słowa, żeby z kołem prawdziwie mieli styczność.

I jeszcze: http://freethinker.co.uk/2009/09/25/8419/ - Atheist, Gnostic, Theist, Agnostic
Nie zgadzam się z tym, żeby osobę, którą scharakteryzować można przez '[istnienie bóstw] naprawdę mnie nie obchodzi' (I really don't care) w samym środku, czyli ani w polu ateizmu ani teizmu, bo skoro kogoś istnienie bóstw nie obchodzi, to najprawdopodobniej w żadne nie wierzy, więc jest ateistą, a jeśli zastanowiłby się i przyznał, że właściwie w jakieś wierzy, to jest teistą, nawet jeśli wcześniej nie był tego zupełnie świadomy.

Można przyjąć wyjaśnienie takie, jakie zdaje się już gdzieś podawałem (a może nie, ale na pewno nie zawierające tylu znaków), czyli że jeśli istniałby skrajny teista, który nieustannie całą dobę (także przez sen!) przez całe swoje życie "aktywnie wierzył" w Boga/bogów, czyli że jego myśli zawsze byłyby ku temu zwrócone i istniałby skrajny ateista, w którego głowie myśl o istnieniu Boga/bogów ani razu się nie pojawiła, to granica między teizmem a ateizmem byłaby wyznaczona przez:
- ilość myśli za istnieniem Boga/bogów (i ewentualnie innych z tym się wiążących) w stosunku do wszystkich myśli,
- albo raczej (bo tak się przeważnie by to widziało, chociaż ludzie zaangażowani w wiarę znacznie powyżej przeciętnej, mistycy itp. mogliby być przekonani, i ja całkowicie to rozumiem (że wg nich np. każde działanie/słowo myśl nie związane z Bogiem to bezbożność), że to pierwsze rozgraniczenie jest tym wiążącym) ilość myśli za istnieniem Boga/bogów (i ewentualnie innych z tym się wiążących) w stosunku do myśli powątpiewania/zawahania/niewiary,

a granica ta byłaby płynna i trudna do zauważenia na tyle, na ile trudne jest liczenie i notowanie myśli, dlatego jedni mogą to widzieć tak, że wiarę stracili/zyskali w jednym dniu, a nawet w jednej chwili, podczas gdy inni proces odchodzenia od wiary/dążenia do wiary widzą jako proces rozciągnięty na długie lata (to drugie występowałoby najczęściej, jak myślę, wtedy, kiedy o bóstwach rozmyślało się częściej nieświadomie niż świadomie).

Johnny99 napisał(a):
2. nie każda osoba musi mieć więc "problem Boga", ale wtedy nazwanie jej "ateistą" ma tyle samo sensu, co nazwanie ateistą noworodka albo kota - wszak noworodek i kot też nie mają "problemu Boga",
1. Noworodek, jeśli jego mózg nie ulegnie poważniejszemu uszkodzeniu, teoretycznie będzie mógł technicznie (czyli "w głowie") rozpatrzyć "problem Boga" pozytywnie, czyli istnienie Boga uznać za prawdziwe, natomiast kot nie będzie mógł (przynajmniej są znacznie poważniejsze podstawy by twierdzić, że jego mózg na to nie pozwala, niż że pozwala - nie byłbym tutaj takim agnostykiem w sprawie kociego teizmu jak Jajko).
2. Jeśli wiarą Kościoła Katolickiego jest to, że ochrzczone noworodki należy uznawać za włączonych do wspólnoty wierzących, podczas gdy nieochrzczone za synów gniewu, nieprzyjaciół Boga, pogan itd., to nie widzę przeciwwskazań (Kościół chyba też takich nie widzi), by ateistami mogły być nazywane właśnie noworodki (przynajmniej te nieochrzczone). Koty szans na sakrament wiary nie ma (przynajmniej według dotychczasowego nauczania).

Johnny99 napisał(a):
3. powyższe nie zmienia faktu, iż "istota myśląca" z czasem MUSI zainteresować się "problemem Boga", ponieważ jest to problem zbyt ważny, z samej istoty rzeczy.
Johnny99 napisał(a):
Bóg nie jest "problemem jednym z wielu". Jego waga nie bierze się z tego, że teiści uważają, że jest to ważny problem.
Istota myśląca "problemem Boga" zainteresować się nie musi, bo:
1. Będzie żyła w izolacji od istot, które mogłyby jej to zaprezentować, ani sama do tego nie dojdzie,
2. Poważność tego "problemu" widzi już istota wierząca - niewierząca już niekoniecznie (zresztą może i istnieć wierząca, według wierzeń której ten "problem" poważny nie jest, bo np. nie tylko istniejące wg tych wierzeń bóstwo nie ingeruje w świat doczesny i pośmiertny, ale też nie stworzyło świata i jest od niego całkowicie odseparowane, dlatego nie byłoby dziwnym, że 'meta-wszechświat', w którym tego bóstwa nie ma, nie byłby do odróżnienia od 'meta-wszechświata', w którym by jakoś był),
3. Nawet jeśli istota niewierząca zrozumie, że ten "problem" jest poważny (jeśli jej podmiot by istniał w rzeczywistości), to zrozumieć może też, że w podobnym stopniu poważny może być "problem" wielu różnych koncepcji bóstw, których rozpatrzenie (ale takie poważne - po przestudiowaniu ksiąg, wzięciu udziału w obrzędach i długoletnich szczerych modlitwach/medytacjach/seansach/czarowaniach, a nie po rzuceniu okiem na tendencyjny albo informujący szczątkowo artykuł na wikipedii) zajęłoby tyle czasu, że istota ta postanowiłaby, że dopóki nie znajdzie powodu, dla którego zająć miałaby się wszystkim lub jakąś konkretną częścią, to będzie żyła tak, jakby Boga/bóstw nie było, dlatego nie powinien dziwić rozdźwięk między tym, ile zapału można spotkać czasem u osób wierzących troszczących się o duszę/dobrą karmę niewiernego prezentujących 'zakład Pascala' jako "głos rozsądku" i "dzwonek alarmowy", a tak stosunkowo niewielu (tak mnie się zdaje) niewiernych (nie wątpiących wierzących mających kryzys wiary), którzy z uwagi na zagrożenie czasowym lub wiecznym piekłem/niekorzystną pozycją w kole sansary zaczęliby poważnie potraktować ten "problem", którym wcześniej pogardzali (chociażby przez swoją "bluźnierczą obojętność").

Johnny99 napisał(a):
To trochę jak ze śmiercią - to nie jest wymysł ludzi myślących, że trzeba się z problemem śmierci zmierzyć. Trzeba, bo fakt śmiertelności jest zbyt fundamentalny. Jeśli to "olewasz", to znaczy, że niezbyt świadomie podchodzisz do własnej egzystencji.
A może odwrotnie - świadomość podejścia do własnej egzystencji powoduje, że dany człowiek "drwi sobie ze śmierci", bo np.:
- koniec świata jest blisko, dlatego niekoniecznie myśli o śmierci, więc będzie dla niego obojętne, czy umrze teraz, później, czy też może nie umrze nigdy (por. 1 Tesaloniczan 4:17; 1 Koryntian 15:51),
- już umarł, powrócił do życia i umrzeć już nie może (por. 2 Tymoteusza 2:18),
- rzeczywistość jest taka, jak w 'Dniu świstaka', czyli po rzekomej śmierci "umarły" powtórzy swoje życie sprzed dnia, tygodnia, a może wielu lat
itd.

Johnny99 napisał(a):
Cytuj:
Ja to wiem i Ty to wiesz, ale to nie znaczy że jest to obiektywnie problem fundamentalny.


A potrafisz wskazać jakiś bardziej fundamentalny?
Jak żyć i dlaczego żyć tak a nie inaczej - taki chociażby.


MARIEL napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Czyli dalej brak słowa określającego konkretnie człowieka wyznającego pogląd, że Boga nie ma.

Można przyjąć takie, jak zaproponował @Jajko - ateista zdeklarowany. Co z nim nie tak (znaczy ze słowem, he he)?
To może być z nim nie tak, że:
MARIEL napisał(a):
Mój problem z przyjęciem definicji, którą obecnie akceptuję był taki jak wielu ludzi:

bma napisał(a):
jest etymologicznie niepoprawny: przedrostek "a-" z języka greckiego oznacza negację, zaprzeczenie, "nie".

Tak^ wielu uważa, ale niesłusznie. To tylko jedna z funkcji tego przedrostka, najpopularniejsza ale nie wyłączna. Etymologicznie definicja proponowana przez forumowych ateistów jest jak najbardziej poprawna.
A-(przed samogł. AN) w złożeniach: -nie; bez-; przeczenie; brak (za Kopalińskim)
ktoś może zdeklarować, że brak w nim wiary w Boga/bogów, a wcale nie musi przy tym deklarować, że bóstwa nie istnieją (bo np. jest agnostykiem i twierdzi, że o żadnych bóstwach nie wie, więc żyje tak, jakby ich nie było, co nie znaczy, że nie może podświadomie uznać w jakiś sposób zdania 'bóstwa nie istnieją' za prawdziwe).


JedenPost napisał(a):
MARIEL napisał(a):
JedenPost napisał(a):
Czyli dalej brak słowa określającego konkretnie człowieka wyznającego pogląd, że Boga nie ma.

Można przyjąć takie, jak zaproponował @Jajko - ateista zdeklarowany. Co z nim nie tak (znaczy ze słowem, he he)?



W zasadzie nic, poza koniecznością pogodzenia się w takim wypadku zdeklarowanych ateistów z prawdziwością zdań w rodzaju: "zdecydowana większość ateistów nie posiada żadnych poglądów" tudzież "zdecydowana większość ateistów nie potrafi czytać".
Nie wiem w jaki sposób łączysz logicznie jedno z drugim, bo:
- poglądy nt. istnienia bóstw nie są jedynymi możliwymi poglądami istniejącymi w ludzkich głowach - uwierz mi,
- ludzie czytają o wielu innych rzeczach niż tylko o istnieniu bóstw - naprawdę.
Chyba że o co innego ci chodziło, a ja zupełnie tego nie zrozumiałem.

JedenPost napisał(a):
Spójrzmy:

Jajko napisał(a):
Ateista niemusi nie wierzyć świadomie. Ateista to człowiek niewierzący w bogów. Nazwanie noworodka ateistą ma sens.


Noworodków, dzieci nie posiadających jeszcze poglądów, głęboko upośledzonych dorosłych, etc, jest z całą pewnością na świecie wielokrotnie więcej, niż zdeklarowanych ateistów, zatem typowym ateistą jest w przy takim postawieniu sprawy człowiek nie używający rozumu.
Ja jak najbardziej nie mam problemu z takim wyjaśnieniem.
Zobacz na to w ten sposób - liczba mormonów na całym świecie to ok. 15 milionów.
Jaka część osób na świecie poznała dokładnie pisma i nauki mormońskie dot. wiary i moralności? Bo ja uważam, że znaczna mniejszość, dlatego większość nie-mormonów (podobnie jak nie-sikhów, nie-bahaitów, a jeszcze bardziej nie-zaratusztrian, nie-kaodaistów, czy nie-Samarytan, bo ich liczba jest jeszcze mniejsza, a jeszcze bardziej nie-tych, których te wierzenia są wymarłe, a najlepiej prawie lub całkowicie zapomniane) jest nie tylko niezdeklarowana, ale też nie użyła rozumu, żeby ich nauki odrzucić.

JedenPost napisał(a):
Co więcej, najwyraźniej typowy ateista z ateizmu wyrasta gdy tylko zaczyna byc zdolnym do posiadania jakichkolwiek poglądów.
Jak najbardziej nie widzę w tym nic dziwnego, pod warunkiem, że jest się świadomym faktu, że proces ten odbywa się już od pierwszych dni życia w rodzinach, które bezbożny brak wiary ukrócają, co jedni nazywają wychowaniem, formowaniem, a inni indoktrynacją.

JedenPost napisał(a):
Nie moja wina, ja naprawdę optowałem za zawężeniem znaczenia tego słowa do sensownych rozmiarów.
Sensownych, czyli jakich? Takich, które odpowiadałyby temu, jakimi je widziałeś zanim się nad tym zastanowiłeś? Czyli chciałeś dopasować definicję ateizmu do tego, co już ci się wydaje, jak ateizm powinien wyglądać?


Soul33 napisał(a):
Jajko napisał(a):
silnego ateistę

Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś, kto by się tak określił.

Strasznie teoretyzujesz.
Jajko teoretyzuje, ale nie strasznie, bo takie określenia się stosuje:
http://en.wikipedia.org/wiki/Negative_and_positive_atheism

ErgoProxy napisał(a):
Antyteista.
JedenPost napisał(a):
Antyteizm to jeszcze co innego, aktywna opozycja.
Stosując zasadę kto nie jest z nami, jest przeciwko nam, każda osoba, która nie jest teistą jest antyteistą, każdy człowiek, który nie jest chrześcijaninem jest antychrześcijaninem itd.

andej napisał(a):
Ateista to ktoś nienawidzący wierzących i walczący z nimi na wszelkie sposoby. Ateista, nie mogąc walczyć z Bogiem, walczy z ludźmi myślącymi inaczej niż on sam. Przekonany o swojej nieomylności, w tym względzie, usiłuje zmusić innych, aby przyznali mu rację. Motorem działania ateisty jest nienawiść do wyznawców Boga i bogów. Ale głównie (jak zauważam) Boga.
TRUTH!
http://www.conservapedia.com/Causes_of_atheism
http://www.conservapedia.com/Atheism_and_satanic_deception
http://debunkingatheists.blogspot.com/2010/07/atheists-are-satanists.html
http://answers.yahoo.com/question/index?qid=20110911195229AASPNHS - Atheists are Satanists?
http://answers.yahoo.com/question/index?qid=20130818221357AAPUZ02 - Why do atheists worship the devil when they know god exists? They just deny it?
http://answers.yahoo.com/question/index?qid=20130629205448AAmnL7D- Atheists, can you disprove that you worship Satan?
http://www.conservapedia.com/Atheism_and_hatred_of_God
http://answers.yahoo.com/question/index?qid=20120314000552AAoUNoh - Why do atheists hate God :(?
Tylko proszę się nie tłumaczyć - winny się tłumaczy, ale też milczenie oznacza zgodę.

_________________
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)

Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.
(Weatherby Swann)

Ciemny lut to skupi.
(Bardzo Wielki Elektronik)


Wt lut 04, 2014 14:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Elbrus napisał(a):

JedenPost napisał(a):

W zasadzie nic, poza koniecznością pogodzenia się w takim wypadku zdeklarowanych ateistów z prawdziwością zdań w rodzaju: "zdecydowana większość ateistów nie posiada żadnych poglądów" tudzież "zdecydowana większość ateistów nie potrafi czytać".
Nie wiem w jaki sposób łączysz logicznie jedno z drugim, bo:
- poglądy nt. istnienia bóstw nie są jedynymi możliwymi poglądami istniejącymi w ludzkich głowach - uwierz mi,
- ludzie czytają o wielu innych rzeczach niż tylko o istnieniu bóstw - naprawdę.
Chyba że o co innego ci chodziło, a ja zupełnie tego nie zrozumiałem.


Chodziło mi o Jajkowe niemowlaki-ateistów. Niemowlaki, o ile mi wiadomo, nie posiadają poglądów na żaden temat, a jednocześnie jest ich z pewnością w każdym momencie wielokroć więcej niż świadomych ateistów, zatem zaliczone do ateistów niemowlęta zdominują tę grupę liczebnie, a ich cechy będą cechami najczęściej spotykanego typu ateisty.

Elbrus napisał(a):

JedenPost napisał(a):
Nie moja wina, ja naprawdę optowałem za zawężeniem znaczenia tego słowa do sensownych rozmiarów.
Sensownych, czyli jakich? Takich, które odpowiadałyby temu, jakimi je widziałeś zanim się nad tym zastanowiłeś? Czyli chciałeś dopasować definicję ateizmu do tego, co już ci się wydaje, jak ateizm powinien wyglądać?



Sensownych czyli takich, które nie grożą zaliczeniem w poczet ateistów wszelkich okazów flory i fauny.

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


Wt lut 04, 2014 14:16
Zobacz profil
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Elbrus napisał(a):
ktoś może zdeklarować, że brak w nim wiary w Boga/bogów, a wcale nie musi przy tym deklarować, że bóstwa nie istnieją (bo np. jest agnostykiem i twierdzi, że o żadnych bóstwach nie wie, więc żyje tak, jakby ich nie było, co nie znaczy, że nie może podświadomie uznać w jakiś sposób zdania 'bóstwa nie istnieją' za prawdziwe).
Hmm, a jakby wprowadzić takie uszczegółowienie (bo z grubsza zgadzamy się -> ateizm to brak wiary)
Ateista niezdeklarowany to taki, który z jakichś przyczyn nie zajął stanowiska ws istnienia bóstw (z jakich nie wnikamy, to jest do dalszej rozkminy).
I wtedy ateistą niezdeklarowanym jest i niemowlak, i agnostyk z Twojego przykładu.
Ateista zdeklarowany to taki, który zajął stanowisko w kwestii istnienia bóstw i uważa że bóstwa nie istnieją.
Teraz też źle?


Wt lut 04, 2014 14:55
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
A zadeklarowanych można podzielić na słabych i silnych, czyli takich którzy zapoznali się z ideą bóstw ale "tylko" w nie nie wierzą oraz takich, którzy (poza zapoznaniem się z owa ideą) twierdzą z całą stanowczością, że siły nadprzyrodzone (w tym bóstwa, bogowie, rusałki, Jahwe, utopce, Jezus, strzygi, Allah, dusiołki, inkuby i inne tym podobne) nie istnieją.

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Ostatnio edytowano Wt lut 04, 2014 15:13 przez Jajko, łącznie edytowano 1 raz



Wt lut 04, 2014 15:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Elbrus napisał(a):
Ateista nie musi świadomie nie wierzyć, żeby być ateistą, podobnie jak wegetarianin nie musi świadomie nie jeść mięsa, żeby być wegetarianinem (bo np. nikt w jego otoczeniu w ogóle nie pomyślał, żeby można było zjeść jakąkolwiek część ciała zwierzęcia)


I właśnie nie:

Wegetarianizm – rodzaj praktyki (w sensie świadomej i celowej działalności człowieka), charakteryzującej się wyłączeniem z diety mięsa (w tym ryb i owoców morza); może również wiązać się z unikaniem innych produktów pochodzących z uboju zwierząt np. smalcu [1][2][3][4]. Wegetarianizm może być wybrany z pobudek moralnych, zdrowotnych, ekologicznych, bądź ekonomicznych[5]

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wegetarianizm

Na tej samej zasadzie ludzi ubogich, którzy nie jedzą mięsa, bo ich po prostu na to nie stać, też nie nazywa się "wegetarianami" (mogliby to wręcz odczytać jako dworowanie sobie z ich problemów).

Cytuj:
I jeszcze w odniesieniu do tego, co nieraz się pojawia: żeby był ateizm nie musi być wcześniej teizmu, tak jak roślinożerność nie musi być poprzedzona przez mięsożerność.


Teoretycznie to możliwe - ale nie może nie być wcześniej rozpatrzenia "problemu Boga".

Cytuj:
I jeszcze: żeby ktoś był ateistą nie musi się ani sam tak siebie nazywać, ani w ogóle nikt na świecie nie musi wcześniej konstruować i używać takiego słowa, podobnie jak pierwsi użytkownicy koła nie musieli znać/używać takiego słowa, żeby z kołem prawdziwie mieli styczność.


To w ogóle nie ma znaczenia; nie chodzi o takie czy inne słowo.

Cytuj:
bo skoro kogoś istnienie bóstw nie obchodzi, to najprawdopodobniej w żadne nie wierzy, więc jest ateistą, a jeśli zastanowiłby się i przyznał, że właściwie w jakieś wierzy, to jest teistą, nawet jeśli wcześniej nie był tego zupełnie świadomy.


Niekoniecznie. Może mnie nie obchodzić istnienie bóstw, co wcale nie musi być równoznaczne z tym, że nie wierzę, by jakieś istniały.

Cytuj:
1. Noworodek, jeśli jego mózg nie ulegnie poważniejszemu uszkodzeniu, teoretycznie będzie mógł technicznie (czyli "w głowie") rozpatrzyć "problem Boga" pozytywnie, czyli istnienie Boga uznać za prawdziwe, natomiast kot nie będzie mógł


A więc noworodek ma możliwość zostać ateistą lub teistą - kot nie.

Cytuj:
1. Będzie żyła w izolacji od istot, które mogłyby jej to zaprezentować, ani sama do tego nie dojdzie,


Nie potrzeba tego prezentować - to wyjdzie samo, gdy tylko istota myśląca zacznie poddawać refleksji własne istnienie.

Cytuj:
2. Poważność tego "problemu" widzi już istota wierząca - niewierząca już niekoniecznie


Patrz: odpowiedź MARIEL.

Cytuj:
(zresztą może i istnieć wierząca, według wierzeń której ten "problem" poważny nie jest, bo np. nie tylko istniejące wg tych wierzeń bóstwo nie ingeruje w świat doczesny i pośmiertny, ale też nie stworzyło świata i jest od niego całkowicie odseparowane, dlatego nie byłoby dziwnym, że 'meta-wszechświat', w którym tego bóstwa nie ma, nie byłby do odróżnienia od 'meta-wszechświata', w którym by jakoś był),


Jednak to już jest sytuacja "po rozpatrzeniu".

Cytuj:
3. Nawet jeśli istota niewierząca zrozumie, że ten "problem" jest poważny (jeśli jej podmiot by istniał w rzeczywistości), to zrozumieć może też, że w podobnym stopniu poważny może być "problem" wielu różnych koncepcji bóstw, których rozpatrzenie (ale takie poważne - po przestudiowaniu ksiąg, wzięciu udziału w obrzędach i długoletnich szczerych modlitwach/medytacjach/seansach/czarowaniach, a nie po rzuceniu okiem na tendencyjny albo informujący szczątkowo artykuł na wikipedii) zajęłoby tyle czasu, że istota ta postanowiłaby, że dopóki nie znajdzie powodu, dla którego zająć miałaby się wszystkim lub jakąś konkretną częścią, to będzie żyła tak, jakby Boga/bóstw nie było, dlatego nie powinien dziwić rozdźwięk między tym, ile zapału można spotkać czasem u osób wierzących troszczących się o duszę/dobrą karmę niewiernego prezentujących 'zakład Pascala' jako "głos rozsądku" i "dzwonek alarmowy", a tak stosunkowo niewielu (tak mnie się zdaje) niewiernych (nie wątpiących wierzących mających kryzys wiary), którzy z uwagi na zagrożenie czasowym lub wiecznym piekłem/niekorzystną pozycją w kole sansary zaczęliby poważnie potraktować ten "problem", którym wcześniej pogardzali (chociażby przez swoją "bluźnierczą obojętność").


j.w.

Cytuj:
A może odwrotnie - świadomość podejścia do własnej egzystencji powoduje, że dany człowiek "drwi sobie ze śmierci", bo np.:
- koniec świata jest blisko, dlatego niekoniecznie myśli o śmierci, więc będzie dla niego obojętne, czy umrze teraz, później, czy też może nie umrze nigdy (por. 1 Tesaloniczan 4:17; 1 Koryntian 15:51),
- już umarł, powrócił do życia i umrzeć już nie może (por. 2 Tymoteusza 2:18),
- rzeczywistość jest taka, jak w 'Dniu świstaka', czyli po rzekomej śmierci "umarły" powtórzy swoje życie sprzed dnia, tygodnia, a może wielu lat
itd.


j.w.

Cytuj:
Jak żyć i dlaczego żyć tak a nie inaczej - taki chociażby.


To od razu odsyła do bardziej fundamentalnego problemu "kim jestem?". A ten z kolei do "skąd się wziąłem?", "jak to się stało, że istnieję?". A ten do "czy istnieję czystym przypadkiem, czy też dla jakiegoś celu?". I jesteśmy w domu.. (bądź - w polu :D).

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Ostatnio edytowano Wt lut 04, 2014 15:17 przez Johnny99, łącznie edytowano 1 raz



Wt lut 04, 2014 15:12
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Który zresztą za najistotniejszy uznała najważniejsza religia/filozofia/droga nieteistyczna :)

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


Wt lut 04, 2014 15:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Elbrus napisał(a):
Sensownych, czyli jakich? Takich, które odpowiadałyby temu, jakimi je widziałeś zanim się nad tym zastanowiłeś? Czyli chciałeś dopasować definicję ateizmu do tego, co już ci się wydaje, jak ateizm powinien wyglądać?


Urealnionych. Definicję "komunizmu" dałoby się rozszerzyć tak, by móc nazwać "komunistami" np. rzeczne kamienie (które w końcu też występują kolektywnie, nie mają niczego na własność itp.). Tylko jaki miałoby to mieć sens, skoro wiadomo, że komunizm odnosi się do światopoglądu? Noworodek zwykle też nie ma niczego na własność - co nie znaczy, że każdy rodzi się "komunistą", więc trzeba mu tę zbrodniczą ideologię wyperswadować w procesie wychowania :shock:

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Wt lut 04, 2014 15:31
Zobacz profil
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Nie zauważyłam wpisu, bo strona się zmieniła
Johnny napisał(a):
Mariel napisał(a):
Są i inne definicje, które można odnieść do człowieka i zwierząt, kwestia dalszego uszczegółowienia po prostu.

No więc jeżeli definicja wymaga uszczegółowienia, by się odnosić tylko do osób, to żeby się odnosiła tylko do osób, trzeba tego uszczegółowienia dokonać, zgadza się? ;)

Ale co za problem dopisać u ludzi czy u osób?


Wt lut 04, 2014 15:47
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Eee.. problem polega na tym, że jeżeli definicja wymaga uszczegółowienia, by się odnosić tylko do osób, to żeby się odnosiła tylko do osób, trzeba tego uszczegółowienia dokonać, zgadza się? ;)

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Wt lut 04, 2014 15:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Ateista - człowiek nie wierzący w ... będzie ok?

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Wt lut 04, 2014 16:29
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Jajko, dalej nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Niewygodne? :D

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Wt lut 04, 2014 17:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn lut 23, 2009 22:34
Posty: 10131
Lokalizacja: Pierdzisłąwice
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Ale które, bo dyskusja się zrobiła bardzo intensywna.

_________________
Z zarozumialcami i debilami nie rozmawiam...
no chyba że zrobię edukacyjny wyjątek


Wt lut 04, 2014 17:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42
Posty: 16060
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Więc, jak rozumiem, ty nie jesteś mocno przekonany, a w zasadzie nawet pewny, co do tego, że bóstwa nie istnieją?

_________________
I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)


Wt lut 04, 2014 19:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So mar 30, 2013 20:35
Posty: 2751
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Jajko napisał(a):
Nazwanie noworodka ateistą ma sens. Kota już mniejszy, bo ateizm cz teizm raczej przypisywane są ludziom, poza tym NIE WIEMY co tam w kociej głowie siedzi, bo się nie porozumiemy nijak z kotem.
Jest to istotne, bo wskazuje ze ateizm jest stanem naturalnym każdego stworzenia, zaś religia u człowieka ma charakter kulturowy, powstała na pewnym etapie jego rozwoju. Obecny ateizm jest niejako wtórny, jest reakcją na zaistniałą religię.

_________________
Rozsądne, a nie pętające swej wolności umysły są lekkimi ciałami lotnymi, wybiegającymi zawsze naprzód i rozpoznającymi okolice, do których dostojnie kroczący, zwarty korpus ortodoksów w końcu także kiedyś dotrze.
G.C. Lichtenberg


Wt lut 04, 2014 20:02
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 30, 2011 9:17
Posty: 11383
Post Re: Psychologiczne źródła ateizmu?
Czyli ateizm może w zasadzie nie mieć nic wspólnego z ateizmem?

_________________
Lubię Starego czasem, to też sprawia
że się wystrzegam otwartej z nim wojny
Przecież to piękne, gdy Pan tak dostojny
Tak z samym diabłem po ludzku rozmawia.


Wt lut 04, 2014 20:11
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 91 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 3, 4, 5, 6, 7  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL