Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So sie 16, 2025 20:37



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 486 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 33  Następna strona
 Nadzieje, marzenia ateistów - pytanie do nich. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz lut 15, 2007 19:10
Posty: 463
Post 
Brethil napisał(a):
Cytuj:
Tzw. zakład Pascala to właśnie nieracjonalna bzdura.


Wykaż bład w rozumowaniu.

Cytuj:
Bo wiara to nie jest loteria - nie można sobie powiedzieć, że od jutra będę wierzyć w Boga, bo to się może opłacić.


Dlaczego nie?;)

Cytuj:
Czy taka właśnie jest Twoja wiara????


Mnie akurat zakład Pascala potrzebny nie jest. Ale Tobie jest potrzebne coś racjonalnego, dlatego spytałam jak sobie z tym radzisz i usłyszałam że to bzdura. Więc już widzę jak wygląda Twoje poszukiwanie prawdy.

Cytuj:
Ateizmu się nie wybiera - ateistą się jest.


Czyli Twoje poglądy na świat spadły na Ciebie jak fura cegieł i nie jesteś w stanie nic z tym zrobić. Super.


Juz Ci raz tłumaczyłem. Nie można sobie postanowić,że będę w cokolwiek wierzyć, lub nie. To jest ten bład w rozumowaniu. Gdyby to tak działało to mogłabyś zmieniać swój światopogląd codziennie. W dni parzyste wierzysz w bogów a w nieparzyste jestes ateistką; bo tak sobie zdecydowałaś. Natomiast możesz podjąć decyzję, że zaczniesz się modlić - tyle że nie ma to nic wspólnego z wiarą lub niewiarą.Moje poglądy nie spadły z nieba, nie są też mi dane przez siłę wyższą.Są one wypadkową mojego postrzegania świata, wychowania,środowiska, własnych przemyśleń i poszukiwań itp. Nie jest możliwe ich zmienić jednym postanowieniem opartym na wyborze tego, co mogłoby się okazać korzystniejsze.To zresztą jest chyba oczywiste - prochu nie wymyśliłem.

_________________
"Extraordinary claims require extraordinary evidence" - Carl Sagan,astronom


N cze 03, 2007 17:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt mar 30, 2007 9:48
Posty: 64
Post 
Cytuj:
Nie można sobie postanowić,że będę w cokolwiek wierzyć, lub nie.


OK. Czyli jest coś (nauka, spostrzeganie świata, itp itd) co nie pozwala Ci wierzyć w Boga, dobrze Cię rozumiem? Ale są i tacy, którym to nie przeszkadza i wierzą. Kto Twoim zdaniem jest rozsądniejszy, w świetle zakładu Pascala?

_________________
To na razie
Aśka


N cze 03, 2007 17:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lut 15, 2007 19:10
Posty: 463
Post 
brevis napisał(a):
JAK JUZ WCZEŚNIEJ NAPISAŁAM i powtarzam to już chyba z trzeci raz ja nie neguje innych religii, ale nie rozumiem "nie wiary" w co kolwiek... bo ateizm, to chyba własnie brak wiary w jakiego kolwiek Boga... nie tylko "Boga katolickiego, czy chrzescijańskiego"... Jak dla mnie, to zaprzeczenie istnienia czegoś nad człowiekiem. mocy, aktu stwórczego, duchów, czy metafizyki, bogów czy boga...


Ateizm nie jest brakiem wiary w cokolwiek.Jest natomiast brakiem wiary w jakichkolwiek bogów.Jako ateista wierzę natomiast w naturalne procesy, które rządzą naszym światem i życiem, a to dlatego,że znajduję ich potwierdzenie w nauce i w codziennej obserwacji.
Nie widzę natomiast działania wszechmocnych bogów a dogmaty religijne są dla mnie irracjonalne . Aktu stwórczego nie zaobserwowałem, a nauka też tego nie potwierdza ( mówi natomiast o konkretnych procesach). Jeśli jednak spotkam jakiegoś boga czy też ducha to pewnie zmienię zdanie i napiszę tu o tym.Na razie jednak pozostanę przy ateizmie.

_________________
"Extraordinary claims require extraordinary evidence" - Carl Sagan,astronom


N cze 03, 2007 17:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So cze 02, 2007 8:54
Posty: 19
Post 
Brethil napisał(a):
Cytuj:
Nie można sobie postanowić,że będę w cokolwiek wierzyć, lub nie.


OK. Czyli jest coś (nauka, spostrzeganie świata, itp itd) co nie pozwala Ci wierzyć w Boga, dobrze Cię rozumiem? Ale są i tacy, którym to nie przeszkadza i wierzą. Kto Twoim zdaniem jest rozsądniejszy, w świetle zakładu Pascala?

Nie można mówić o rozsądku lub jego braku, skoro rozpatrywana kwestia nie podlega wolności wyboru. Co się tyczy zakładu Pascala, parę stron wcześniej wytknąłem kilka niespójności w jego rozumowaniu.


N cze 03, 2007 17:54
Zobacz profil
Post 
Brethil napisał(a):
Cytuj:
Nie można sobie postanowić,że będę w cokolwiek wierzyć, lub nie.


OK. Czyli jest coś (nauka, spostrzeganie świata, itp itd) co nie pozwala Ci wierzyć w Boga, dobrze Cię rozumiem? Ale są i tacy, którym to nie przeszkadza i wierzą. Kto Twoim zdaniem jest rozsądniejszy, w świetle zakładu Pascala?


A kto jest odwazniejszy? Kto ma wiecej poczucia godnosci, ten kto kleka co niedziele w kosciele, bo boi sie o swoje zycie czy ten, ktory sie tak nie plaszczy?


N cze 03, 2007 18:43

Dołączył(a): Pt mar 30, 2007 9:48
Posty: 64
Post 
Cytuj:
Co się tyczy zakładu Pascala, parę stron wcześniej wytknąłem kilka niespójności w jego rozumowaniu.


Czytałam, czytałam... ;-). Przyjmuję do wiadomości. Doceniam. Nie można nie docenić jeżeli pojawiają się głosy takie:

Cytuj:
kto jest odwazniejszy? Kto ma wiecej poczucia godnosci, ten kto kleka co niedziele w kosciele, bo boi sie o swoje zycie czy ten, ktory sie tak nie plaszczy?

_________________
To na razie
Aśka


N cze 03, 2007 19:08
Zobacz profil
Post 
Brethil napisał(a):
Czytałam, czytałam... ;-). Przyjmuję do wiadomości. Doceniam. Nie można nie docenić jeżeli pojawiają się głosy takie:

Cytuj:
kto jest odwazniejszy? Kto ma wiecej poczucia godnosci, ten kto kleka co niedziele w kosciele, bo boi sie o swoje zycie czy ten, ktory sie tak nie plaszczy?


Co jest niewlasciwego w moich pytaniach (skoro nie ma tu zadnego twierdzenia)? Ciekawi mnie jak na nie odpowiesz, ale nie chcesz tego zrobic, bo wiesz, ze ten aspekt jest pozytywny dla ateistow.

A o samym zakladzie Pascala pisalem rowniez, jest on smieszny, bo Bog nie moze zaistniec.


N cze 03, 2007 19:16
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 03, 2006 17:17
Posty: 1479
Post 
Uzdrowienia, uzdrowienia...

Przytaczanie cudownych uzdrowień jest głupie. Dlaczego?
Powiedz mi zatem na jakiej zasadzie wybiera sobie dany bożek jedną osobę spośród miliarda innych, którzy potrzebują takiego cudownego uzdrowienia?
Ene due rabe? A może tego kto się najwięcej modlił?

_________________
"Mówią, że niepełna wiedza jest rzeczą niebezpieczną, ale jednak nie tak złą, jak całkowita ignorancja."
T. Pratchett


N cze 03, 2007 21:06
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pt cze 01, 2007 15:11
Posty: 88
Post 
Cytuj:
Powiedz mi zatem na jakiej zasadzie wybiera sobie dany bożek jedną osobę spośród miliarda innych, którzy potrzebują takiego cudownego uzdrowienia?
Ene due rabe? A może tego kto się najwięcej modlił?

'Taka jest wola boska i on ma w tym jakiś cel'...


N cze 03, 2007 21:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt cze 01, 2007 22:44
Posty: 14
Post 
Uzdrowienia ale też i inne cudy (w domyśle - religijne) są rzeczywiście niedorzeczne.

Poczynając od ich weryfikowalności, przez ukręcającą im stryczek logikę.

Proszę sobie wyobrazić sytuację kiedy to Bóg dokonuje nieskończonej ilości cudów; czy byłby to świat do którego moglibyśmy przyłożyć miarę nauki?
Nie sądzę. Taki świat byłby w pełni nieprzewidywalny.
Czy jest więc jakiś limit cudów? W skali miesięcznej? Rocznej?
Ach, zaprawdę to niedorzeczne.

Zastanawiające jest też pytanie: czy cuda mogą mieć w ogóle miejsce w religii?
Cud (bez konotacji rel.) definiuje się jako "zdarzenie, zjawisko niezwykłe, niebywałe; trudne lub niemożliwe do wyjaśnienia - zdumiewające i wywołujące podziw". Czy religii trudno odpowiedzieć na pytanie o przyczynę cudu? Och, nie. Robi to z niebywałą łatwością jak i pewnością odpowiadając zawsze Bogiem.
Zaś cud, który ma swoje wytłumaczenie nie jest już cudem.

Co zaś tyczy się pytania postawionego na samym początku:
abs napisał(a):
Czy chcieli byście aby bóg istniał, aby istniało życie wieczne, życie po śmierci.

Pytanie ateisty o to czy chciałby żeby Bóg istniał to jak pytanie - czy chciałbyś by istniał "bcsdkhds". Jedno i drugie jest dla mnie pojęciem pustym i jak nie zastanawiam się czy bym chciała by "bcsdkhds" istniał, tak się nie zastanawiam czy bym chciała by Bóg istniał.

Z życiem wiecznym spotykam się zaś w teraźniejszości.
Jak pisał Wittgenstein w traktacie logiczno-filozoficznym:
"Jeśli przez wieczność rozumieć nie nieskończony czas, a bezczasowości, to ten żyje wiecznie, kto żyje w teraźniejszości.
Życie nasze tak samo nie ma kresu, jak nasze pole widzenia granic."

Jeśli zaś chodzi o życie wieczne po śmierci, to dla mnie jego istnienie byłoby absurdem. Matematyka nie pytasz się czy chciałby by w systemie dziesiątkowym 2+2 dało 15 - z tego samego powodu nie zadajesz ateiście pytań o Boga czy życie po śmierci.

Pozdrawiam,
Nefe

_________________
Zdrowy rozsądku mój,
Ty zawsze przy mnie stój
Rano, wieczór, we dnie, w nocy...


N cze 03, 2007 21:55
Zobacz profil
Post 
Nadzieje więc, a może raczej przewidywania ateistów, w większości przypadków sprowadzają się do tego, że w momencie śmierci ktoś zgasi światło i powie: "zbierajcie zabawki, koniec imprezy". Z tym że oczywiście nie ma nikogo, kto mógłby to powiedzieć i zgasić światło. ;-) Ogólnie więc nie ma nic i jest to bardzo pocieszająca perspektywa. Żyje się więc tu i teraz i żyje się jak najlepiej, bo drugiej szansy nie będzie.

No tak, a co do cudów, to też zawsze miałem problem z Bogiem. Jak to się dzieje, że raz nadprzyrodzoną interwencją ratuje komuś życie. A raz nie. Jak to jest, że Twój chłopak brevis został uleczony w cudowny sposób, a Bóg odmówił tej łaski dziecki w Somalii umierającemu z głodu? Trochę to nie fair, prawda? Zawsze oczywiście można powiedzieć, że Bóg ma swój plan, którego my pojąć nie jesteśmy w stanie, że dopuścił zło, aby mogło realizować się większe dobro. Tylko, że jeśli mówimy o osobie omnipotentnej [czyli takiej, która może wszystko] i nieskończenie dobrej [czyli takiej, która pragnie dobra i tylko dobra], to dopuszczenie do zła jest... niezrozumiałe. Bo skoro ktoś może uczynić dobro, a nie czyni go [choćby i przez zaniechanie], to jest za konsekwencje swego czynu/zaniechania odpowiedzialny. Można też argumentować, że Bóg wyżej stawia wolność wyżej od zła, ale to również jest sprzeczność. Bo wtedy nie byłby Bogiem miłującym dobro ponad wszystko, tylko wolność ponad wszystko. Tak więc w miarę logiczny wniosek brzmi: jeśli nawet Bóg istnieje, to albo nie jest nieskończenie dobry albo nie jest wszechmocny. Choć i tu oczywiście wierzący mogą replikować, że pojęcie dobroci Boga jest inne od pojęcia dobra przez nas, ludzi. No i nie pozostaje mi nic innego, jak zauważyć, że my mamy dostęp tylko do ludzkiej moralności i w jej ramach oceniamy moralną wartość czynów. Jeśli zaś chcemy przyjmować moralność, która jest dla nas i naszych racjonalnych umysłów jest niezrozumiała, to nie pozostaje nam nic innego, jak tylko... <<no i tu niech sobie każdy wedle własnego uznania i światopoglądu dopowie.>>

Pozdrawiam,
jakub


N cze 03, 2007 22:26

Dołączył(a): Pt cze 01, 2007 22:44
Posty: 14
Post 
I wchodzimy na problem teodycei :]

Jakub napisał(a):
Można też argumentować, że Bóg wyżej stawia wolność wyżej od zła, ale to również jest sprzeczność. Bo wtedy nie byłby Bogiem miłującym dobro ponad wszystko, tylko wolność ponad wszystko.

Jak pisał św. Augustyn, zło, które jest czystą negacją dobra, ma źródło w skażonej woli.
Problemem, w moim przekonaniu, nie jest, jak piszesz sprzeczność między wartościami: dobrem a wolnością, a implikacja takiego stanu rzeczy - bowiem człowiek, wg teodycei Augustyna jest źródłem inicjatywy twórczej poprzez którą może sprzeciwić się Bogu - posiada więc wolność równą wolności boskiej.
Jest to - jak pisał L. Kołakowski - argument przemawiający za uznaniem człowieka za niezawisły od Boga absolut.



A jak Bóg dokonuje wyboru kogo uzdrowić?
Może boski lotek?
3.023.930.045 - zostajesz uzdrowiony.
Ups - nie byłeś chory :]
Radosna twórczość umysłu mego; przepraszam, nie mogłam się powstrzymać :]


Wiara w cudowne uleczenia jest niezwykle zgubna i można za nią nie raz zapłacić najwyższą cenę. Przeczytajcie proszę tę historię i zastanówcie się do czego może prowadzić taki stan rzeczy:

dr Marta Polnik napisał(a):
Jestem lekarką, onkologiem pediatrą. Od kilku tygodni na urlopie macierzyńskim, ale mój telefon komórkowy jest zawsze dostępny dla moich pacjentów i ich rodziców. Kilka dni po urodzeniu córki, kiedy jeszcze byłam w szpitalu, zadzwonił telefon. Dzwonił ojciec małego Jasia.

- Czy może pani rozmawiać? - zapytał. Ojciec dziecka był zdenerwowany, powiedział, że wie, że pani profesor, czyli moja szefowa, jest na urlopie, ale ma bardzo ważną sprawę. Powiedziałam, żeby wyjaśnił o co chodzi, że być może będę mogła pomóc.

- To nie na telefon, taka rozmowa...Zresztą... Chodzi o to, czy nie moglibyśmy zrezygnować z napromieniania?

Powstrzymałam okrzyk przerażenia i najspokojniej jak umiałam zapytałam - dlaczego?

- No, bo widzi pani, po tej chemioterapii, którą tak źle znosił, przy tym nawrocie, zaczęliśmy chodzić do takiej siostry... i ona modli się nad Jaśkiem, no i teraz pytała się, jaki jest dalszy plan leczenia... No a po tym, jak mu ta resztka tak cudownie znikła...

- Jakie cudownie? - przerwałam - dostał chemioterapię, miała zniknąć!

- Ale przecież to się tak rzadko zdarza...

- Kto to panu powiedział? - zapytałam tłumiąc irytacje - Większość dzieci zaczyna chemioterapię bez widocznej resztki, to nie ma co znikać. Podobnie było z Jaśkiem przy pierwszym leczeniu, wtedy guz był usunięty w całości, teraz została resztka, więc efekt chemioterapii jest widoczny w badaniach obrazowych. Resztka miała zniknąć. Leczenie jest skuteczne.

- Ale ta siostra dzwoniła do nas wczoraj i powiedziała - zawahał się - że lepiej byłoby zrezygnować z radioterapii, że Jasiek będzie zdrowy.

- Proszę pana - zdałam sobie sprawę z tego, że zbyt mocno podnoszę głos - radioterapia jest składnikiem leczenia, nie można jej ominąć! Jest pełna remisja po chemioterapii, tym lepiej, zwiększają się szanse na pełne wyleczenie! W tym przypadku, bez radioterapii nie ma mowy o wyleczeniu - przecież w trakcie pierwszego leczenia Jasiek dostawał samą chemioterapię i po pewnym czasie guz odrósł. To znaczy, że bez radioterapii się nie obejdzie. Przecież tyle razy rozmawialiśmy na ten temat...

Zapadła chwila ciszy w telefonie i po czym znów usłyszałam jego głos:
- Ale jak Jasiek tak źle znosił teraz te kuracje chemioterapii, to po ostatniej ta siostra znowu się nad nim modliła i nie wymiotował...

- Przecież pan wie, że ze względu na te wymioty pani profesor zmodyfikowała skład ostatniej chemioterapii i nie dostał cisplatyny. Miał nie wymiotować! Po to była ta modyfikacja!

Mężczyzna znów milczał przez chwilę, a potem powiedział:
- Ja mam najgorszy dzień w życiu dzisiaj, może mi pani wierzyć. Już sam nie wiem co mam zrobić, moja żona uciekła, żeby nie słuchać tej rozmowy...

Zastanawiałam się jak mogę go przekonać, jakie argumenty mogę położyć na szali, żeby przeważyć religijny autorytet. Powiedziałam, że komuś musi zaufać, albo nam, albo tej siostrze. - Przecież jak Jasiek miał guz w głowie - powiedziałam - to nie poszedł pan do siostry tylko do szpitala, do neurochirurga i dziecko było operowane. Z mercedesem człowiek nie idzie do kowala, tylko do serwisu, kowal za to przydaje się do konia. Wiara to wiara, a medycyna, to medycyna. Oczywiście, jeżeli państwo podejmiecie decyzję o zaprzestaniu leczenia, to my tę decyzję przyjmiemy, ale proszę, decydując się użyć rozumu, a nie emocji - mówiłam coraz szybciej, bojąc się, co mój rozmówca powie po zakończeniu tej tyrady.

Usłyszałam jakieś nieartykułowane dźwięki, więc dorzuciłam jeszcze chłodno:
- W sprawie spotkania z panią profesor proszę skontaktować się z sekretariatem, szefowa mimo urlopu bywa w pracy, zapewne uda się umówić.

Mój rozmówca przez chwilę zbierał myśli, wreszcie powiedział:
- No, to my pomyślimy. Bardzo mi pani doktor pokręciła w głowie. Żebym ja wiedział, co mam zrobić...

Pożegnałam się, doradzając, żeby jednak to wszystko bez emocji przemyśleli.

Rodzice Jasia są przemiłymi, wykształconymi, kochającymi swoje dziecko ludźmi, mieszkają w dużym mieście. Informacje dotyczące leczenia otrzymują na bieżąco, w każdej chwili mogą skontaktować się z lekarzem onkologiem (telefon), lub przyjechać do kliniki, w razie złego samopoczucia dziecka. Zastanawiam się jednak, kim jest siostra zakonna znająca skuteczne modlitwy na guzy mózgu...


Wnioski, myślę są dość oczywiste.

Co gorsze, osobiście znam kilka osób, które "lecząc się" poprzez modlitwę odebrały sobie szansę jaką dawała im medycyna...

_________________
Zdrowy rozsądku mój,
Ty zawsze przy mnie stój
Rano, wieczór, we dnie, w nocy...


N cze 03, 2007 23:35
Zobacz profil
Post 
Neferiti napisał(a):
I wchodzimy na problem teodycei :]

Jakub napisał(a):
Można też argumentować, że Bóg wyżej stawia wolność wyżej od zła, ale to również jest sprzeczność. Bo wtedy nie byłby Bogiem miłującym dobro ponad wszystko, tylko wolność ponad wszystko.

Jak pisał św. Augustyn, zło, które jest czystą negacją dobra, ma źródło w skażonej woli.
Problemem, w moim przekonaniu, nie jest, jak piszesz sprzeczność między wartościami: dobrem a wolnością, a implikacja takiego stanu rzeczy - bowiem człowiek, wg teodycei Augustyna jest źródłem inicjatywy twórczej poprzez którą może sprzeciwić się Bogu - posiada więc wolność równą wolności boskiej.
Jest to - jak pisał L. Kołakowski - argument przemawiający za uznaniem człowieka za niezawisły od Boga absolut.

Myślę że jednak problem w tym tkwi, ale tylko wtedy, gdy podciągniemy dobro do poziomu nieskończoności. Jeśli uznamy Boga za nieskończenie dobrego i na dodatek uznamy że jest wszechwiedzący, to nie może on być wolny. Jest zamknięty w ramach czynienia dobra. I to nie jakiegoś tam dobra, tylko dobra największego. Więc Bóg nieskończenie dobry nie jest wolny, bo musi wybierać największe dobro [o tym też pisał Kołakowski w "Jeśli Boga nie ma..."]. Co innego ludzie, którzy jak twierdził George Orwell chcą być dobrzy, ale nie za dobrzy i nie zawsze. ;-) Tu nie ma problemu z wolnością i dobrem.

A że wolność człowieka jest równa wolności Boga, to bym się sprzeczał. Wszak człowiek może swoją wolność posunąć aż do zanegowania Boga. Czyż Bóg w swojej wolności może posunąć się aż do zanegowania człowieka? ;-)


N cze 03, 2007 23:53

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post 
Stationary Traveller napisał(a):
A kto jest odwazniejszy? Kto ma wiecej poczucia godnosci, ten kto kleka co niedziele w kosciele, bo boi sie o swoje zycie czy ten, ktory sie tak nie plaszczy?


A kto jest odważniejszy i kto ma więcej poczucia godności: ten kto z dziesiątego piętra schodzi po schodach, bo boi się o swoje życie, czy też ten, kto nie płaszczy się przed siłą ciężkości i skacze z okna wprost na ulicę? Że o konformistach, zjeżdżających windą, nawet nie wspomnę.


Pn cze 04, 2007 13:43
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 03, 2006 17:17
Posty: 1479
Post 
Na paralotni bym sobie z chęcią skoczył : - )

_________________
"Mówią, że niepełna wiedza jest rzeczą niebezpieczną, ale jednak nie tak złą, jak całkowita ignorancja."
T. Pratchett


Pn cze 04, 2007 13:53
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 486 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 33  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL