Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
IrciaLilith napisał(a): Dobra, Neuro ładnie wykazał, że z NT wcale nie wynika, że piekło to coś z czego nie ma wyjścia, skąd więc takie twierdzenie? Czymś to przecież musi być podparte?
Kolejna sprawa - skoro dusze już są w piekle a Sąd Ostateczny dopiero nastąpi to skąd ta pewność że te dusze, które są w piekle na pewno będą potępione na zawsze? No wynika to z nauki KK opartej na tym samym NT. Zauważ, że @Neuro podaje tylko, że "aionion" może oznaczać co innego, ale przecież nie musi.... Neuro napisał(a): Słowo to ma podane 4 znaczenia:
1) Trwający długo 2) Trwający wiek 3) Trwający przez życie 4) Trwający bez końca
|
Pn lis 05, 2018 21:46 |
|
|
|
 |
IrciaLilith
Dołączył(a): Wt maja 29, 2018 15:10 Posty: 4921
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
No to na jakiej podstawie KK uznał że na pewno chodzi o 'trwający bez końca', szczególnie że twierdzisz że obecnie dusze są w piekle, mają być tam bez końca, a równocześnie że czeka je jeszcze Sąd, czyli tak czy inaczej jakaś przerwa, zmiana, na dodatek mają dostać ciała chwalebne? Serio to Ci się układa w sensowną całość? Tak serio i z głębi duszy?
_________________ 'Ja' to tylko zaimek wygodny w konwersacji ;)
Nazwanie czegoś/kogoś głupim lub mądrym, dobrym lub złym, prawdziwym czy fałszywym, itd, nie ma na to wpływu, tylko na to jak to subiektywnie odbieramy i jak to odbiorą inni...
|
Pn lis 05, 2018 21:49 |
|
 |
Robek
Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04 Posty: 6825
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Neuro napisał(a): Za chwilę ktoś Ci odpowie, że jest potrzebna po to, aby się nawrócił i dzięki temu uniknął potępienia  Jak ktoś nie ma zamiaru sie nawracać, to mu wtedy żadna Ewangelia nie potrzebna. Mrs_Hadley napisał(a): Ewangelia jest Dobrą Nowiną dla wszystkich żyjących, gdyż wolą Boga jest zbawienie każdego, zatem każdy jest predestynowany do zbawienia. To dla każdego potępionego to też jest dobra nowina? świadomość że trafi się do piekła jest dla nich czymś dobrym? Mrs_Hadley napisał(a): Niedawno podczas kazania ksiądz mówił, że każdy chce iść do nieba, Skąd ten pomysł? A wyznawcy Istamu nie chcą iść do Nieba? Gdyby to była prawda to by istniała jedynie jedna religia chrześcijaństwo, bo jak są inne religie wraz ze swoimi wyznawcami, to znaczy że to nasze katolickie Niebo, nie jest czymś aż tak atrakcyjnym, żeby każdy do niego chciał zmierzać. Zresztą spytaj się jakiegoś Buddysty czy Katolickie Niebo to coś do czego zmierza, to ci odpowie. IrciaLilith napisał(a): Kolejna sprawa - skoro dusze już są w piekle a Sąd Ostateczny dopiero nastąpi to skąd ta pewność że te dusze, które są w piekle na pewno będą potępione na zawsze? Pytałem sie kiedyś na tym forum, po co sąd ostateczny skoro mamy sąd szczegółowy, no ale jakoś nikt mi sensownie na to nie odpowiedział.
_________________ Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.
|
Pn lis 05, 2018 21:53 |
|
|
|
 |
Neuro
Dołączył(a): Pt cze 08, 2018 20:10 Posty: 429
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Teresse napisał(a): Co jest dla Ciebie walką z Bogiem? Skąd wiesz, że walczę z nim? Och, a któż z nas nie walczy z Bogiem? Podoba mi się rozmowa z jednym księdzem, którą kiedyś czytałem bodajże w (tak, wiem: szatańskiej) Gazecie Wyborczej. Ów ksiądz powiedział jak on to widzi: Zmagamy się z Bogiem, chcemy żeby było po naszemu. I chodzi o to, aby nie zawsze kibicować sobie, ale przynajmniej czasem w tym sporze kibicować Bogu  Walka z Bogiem...ja ją toczę mimowolnie, odruchowo. I z tego co widzę, to inni ludzie również. Jest to generalnie zatwardzanie swojego serca ("Słysząc Głos Pana, serc nie zatwardzajcie"), stawianie oporu wobec nurtu życia. Jest to postawa nie-akceptacji "dnia, którego dał nam Pan", jest to wybór naszego ego zamiast woli Boga. Na przykład czuję naturalne natchnienie, inspirację, aby coś zrobić (takie zaproszenie), ale nie ufam temu, więc szukam wymówek. Kieruję się lękiem zamiast inspiracją - w ten sposób stawiam opór Bogu i zamykam się na Jego łaskę. Nie potrafię tego w tej chwili tak jednoznacznie, prosto i zwięźle opisać, ale mogę zaproponować dwie chrześcijańskie książki, które mogą trochę przybliżyć temat:  "Zwyciężyć kłamcę" - jest to książka napisana przez pastora  "Sztuka Wyboru" - to jest książka katolicka ( nihil obstat), napisana przez Carlos G. Valles SJ @TeresseCytuj: Zauważ, że @Neuro podaje tylko, że "aionion" może oznaczać co innego, ale przecież nie musi.... Owszem, ale skoro nie musi to znaczy, że nie wynika z treści iż mamy trwanie bez końca @RobekCytuj: Jak ktoś nie ma zamiaru sie nawracać, to mu wtedy żadna Ewangelia nie potrzebna. Ale może będzie miał zamiar jeśli się go postraszy piekłem?
_________________ Pokój wam.
|
Pn lis 05, 2018 21:57 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
IrciaLilith napisał(a): No to na jakiej podstawie KK uznał że na pewno chodzi o 'trwający bez końca', szczególnie że twierdzisz że obecnie dusze są w piekle, mają być tam bez końca, a równocześnie że czeka je jeszcze Sąd, czyli tak czy inaczej jakaś przerwa, zmiana, na dodatek mają dostać ciała chwalebne? Serio to Ci się układa w sensowną całość? Tak serio i z głębi duszy? Nie wiem dokładnie na jakiej podstawie Kościół tak uznał, ale wierzę w to czego nauczali Ojcowie Kościoła i Doktorzy...A jeśli wśród nich był choć jeden, który nauczał, że piekło nie jest wieczne to się bardzo zdziwię...ufam Magisterium Kościoła...tak jak ufam linii lotniczej i nie sprawdzam samolotu przed wejściem... Choć też bym wolała, żeby piekło nie istniało... Sąd Ostateczny ma chyba polegać na tym, że całe piekło będzie wrzucone gdzieś indziej i zostaną zamknięci w nim też szatani... Szczerze nie widzę tutaj jakiegoś większego problemu...jeżeli już się przełknie samo istnienie piekła... Cytuj: "Słysząc Głos Pana, serc nie zatwardzajcie" A jak Go słyszysz? Jak to odróżnić od złudzeń?
|
Pn lis 05, 2018 22:05 |
|
|
|
 |
Neuro
Dołączył(a): Pt cze 08, 2018 20:10 Posty: 429
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
@Teresse, co do walki z Bogiem, to u Eckharta Tolle zaprzestanie jej było radykalnym wydarzeniem - jak dla mnie coś na miarę tego co spotkało św. Pawła  Fragment książki Eckhart Tolle - Potęga Teraźniejszości: "Przeszłość niewiele mnie obchodzi, rzadko więc o niej myślę; chciałbym jednak pokrótce opowiedzieć, jak zostałem nauczycielem duchowym i jak doszło do powstania tej książki. Zanim skończyłem trzydzieści lat, żyłem w prawie ciągłym niepokoju, a jedynym urozmaiceniem tego stanu były napady depresji, którym towarzyszyły myśli samobójcze. Czuję się teraz tak, jakbym mówił o jednym ze swoich poprzednich wcieleń lub wręcz o cudzym życiu. Wkrótce po dwudziestych dziewiątych urodzinach obudziłem się nad ranem, ogarnięty bezgraniczną zgrozą. Wielokrotnie zdarzało mi się już budzić z takim uczuciem, lecz tym razem było ono silniejsze niż kiedykolwiek. Nocna cisza, niewyraźne kontury mebli w ciemnym pokoju, daleki turkot przejeżdżającego pociągu - wszystko to wydawało się tak obce, wrogie i bezsensowne, że napawało mnie głębokim wstrętem do świata. Ale najohydniejsze było moje własne istnienie. Po co dalej żyć, dźwigając brzemię niedoli? Po co przedłużać nieustanną szarpaninę? Czułem, jak głęboka tęsknota za unicestwieniem, za niebytem, wyraźnie bierze górę nad instynktownym pragnieniem, żeby jednak jeszcze pożyć. „Dłużej już ze sobą nie wytrzymam". Ta właśnie myśl nasuwała mi się raz po raz. I nagle zdałem sobie sprawę z jej osobliwości. „Jestem jeden, czy jest mnie dwóch? Jeśli nie mogę ze sobą wytrzymać, to widocznie jesteśmy dwaj: z jednej strony »ja«, który mówię te słowa, a z drugiej jakaś - powiedzmy - osoba«, z którą już nie wytrzymuję. A skoro tak, to może tylko jedno z nas istnieje naprawdę". To raptowne odkrycie tak mnie oszołomiło, że mój umysł stanął jak wryty. Byłem w pełni świadom, ale nie miałem w głowie ani jednej myśli. A potem wciągnęło mnie coś w rodzaju energetycznego wiru. Najpierw był powolny ruch, a później przyspieszenie. Owładnął mną przemożny lęk i cały zacząłem dygotać. Usłyszałem słowa „niczemu się nie opieraj"^ jakby wypowiedział je jakiś głos w mojej piersi. Czułem, że wsysa mnie próżnia. Miałem jednak zarazem takie uczucie, jakby istniała ona we mnie samym, nie zaś na zewnątrz. I nagle znikł wszelki lęk, a ja pozwoliłem sobie wpaść w tę próżnię. W ogóle nie pamiętam, co było dalej. Obudziło mnie ćwierkanie ptaka za oknem. Nigdy przedtem nie słyszałem takiego dźwięku. Pod zamkniętymi powiekami ukazał mi się drogocenny brylant. No właśnie: gdyby brylant mógł wydawać dźwięk, brzmiałby on dokładnie tak jak ten ptasi śpiew. Otworzyłem oczy. Przez firanki wlewał się do pokoju pierwszy brzask. Zanim zdążyłem cokolwiek pomyśleć, już czułem, już wiedziałem, że światło to coś nieskończenie bogatszego niż my, ludzie, zdajemy sobie sprawę. Sącząca się przez firanki łagodna świetlistość była samą miłością. Łzy zakręciły mi się w oczach. Wstałem i przeszedłem się po pokoju. Bez trudu rozpoznałem w nim własny pokój, ale wiedziałem, że tak naprawdę widzę go pierwszy raz w życiu. Wszystko było świeże i dziewicze, jakby właśnie przed chwilą zaistniało. Biorąc do ręki kolejne przedmioty - ołówek, pustą butelkę — zdumiewałem się, jakie są piękne i żywe. Tamtego dnia chodziłem po mieście, bezgranicznie zdziwiony cudownością życia na Ziemi, jakbym dopiero co przyszedł na świat." Teresse napisał(a): A jak Go słyszysz? Jak to odróżnić od złudzeń? Nie wiem jak to jest u innych, bo ja akurat jestem czuciowcem, ale ja to odbieram jako spontaniczną inspirację, która w naturalny sposób ze mnie wypływa, jakby ze Źródła, które jest w głębi, głębiej niż ja sam. Pewne wskazówki daje św. Ignacy Loyola, gdy mówi o rozeznawaniu duchów. Pewnie wolisz się poruszać w katolickich ramach, więc na początek mogę polecić Ci to  Generalnie zasada ogólna jest taka, że wzmacniasz to, czym się kierujesz. "Nie praktykuj tego, czym nie chcesz się stać" - Jordan Peterson 
_________________ Pokój wam.
Ostatnio edytowano Pn lis 05, 2018 22:12 przez Neuro, łącznie edytowano 1 raz
|
Pn lis 05, 2018 22:08 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Neuro, ja wiem, że każdy się buntuje, gdy mu zły mod coś wytnie, więc broni słuszności swych racji, ale miejscem składania skarg i zażaleń jest inny wątek, ewentualnie PW. Ad rem: Neuro napisał(a): Skoro chwilę wczesniej tak autorytatywnie wypowiadasz się na temat twórczości Eckharta Tolle, to dobrze byłoby wiedzieć o czym się mówi - i może wtedy nie byłoby takich pytań  Autorytatywnie? Gdzie? Kiedy? Jak? Dla mnie głębia przytoczonego cytatu była niepojęta, dlatego wyraziłam swoje niezrozumienie. Zawsze można próbować mnie oświecić, a nuż załapię. Cytuj: Tu nie chodzi o żadną wiarę, a o praktyczną terapię: No dobrze, ale jakie widzisz podobieństwa terapii oferowanej przez Tolle z przytoczoną przez Ciebie terapią Gestalt? Cytuj: Po prostu wydaje mi się katolickie piekło bardzo mało prawdopodobne i wysoce absurdalne. Bóg musiałby dla mnie być jakimś psychopatycznym sadystą
Co w doktrynie katolickiej piekła wydaje Ci się absurdalne? Czy to, że żyjesz pomimo, że wolałbyś się nie urodzić jest przejawem sadyzmu Boga? Cytuj: Ale którego konkretnie? Bo w KK panuje mnóstwo różnych nauczań o piekle  Mnóstwo? Chyba masz na myśli różne opinie wierzących. Jest jedno oficjalne nauczanie, zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Robek napisał(a): To dla każdego potępionego to też jest dobra nowina? świadomość że trafi się do piekła jest dla nich czymś dobrym?
Skąd ten ktoś wie, że zostanie potępiony? Z Bogiem przy piwie o tym dyskutował?
|
Pn lis 05, 2018 22:10 |
|
 |
Robek
Dołączył(a): So gru 20, 2014 19:04 Posty: 6825
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Neuro napisał(a): Ale może będzie miał zamiar jeśli się go postraszy piekłem? Od wielu lat żyje w grzechu ciężkim, i nie mam zamiaru tego zmieniać, więc jakieś straszenie piekłem nie robi na mnie wrażenia. No bo widzisz, że nie ma gwarancji że to piekło istnieje, i nawet po przeczytaniu wszystkich ewangelii to również nie ma gwarancji że piekło istnieje, i powiem jeszcze więcej, bo nawet jakby było pewne że Niebo istnieje, to i tak to mi za wiele nie daje, bo wszelkie romanse które za życia doczesnego zacząłem, w Niebie przecież nie będe kontynuował, więc co by sie później nie działo, to i tak są same straty.
_________________ Wymyśliłem swoje życie od początku do końca bo to, które dostałem mi się nie podobało.
|
Pn lis 05, 2018 22:11 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Neuro napisał(a): Zanim zdążyłem cokolwiek pomyśleć, już czułem, już wiedziałem, że światło to coś nieskończenie bogatszego niż my, ludzie, zdajemy sobie sprawę. Sącząca się przez firanki łagodna świetlistość była samą miłością. Łzy zakręciły mi się w oczach. Wstałem i przeszedłem się po pokoju. Bez trudu rozpoznałem w nim własny pokój, ale wiedziałem, że tak naprawdę widzę go pierwszy raz w życiu. Wszystko było świeże i dziewicze, jakby właśnie przed chwilą zaistniało. Biorąc do ręki kolejne przedmioty - ołówek, pustą butelkę — zdumiewałem się, jakie są piękne i żywe. Tamtego dnia chodziłem po mieście, bezgranicznie zdziwiony cudownością życia na Ziemi, jakbym dopiero co przyszedł na świat." No cóż, ja też miałam takie ekstazy, cukierki duchowe...zebraloby się nawet na "apokalipsę wg Teresse"... Takie uniesienia mogą być złudzeniem...niczego nie udowadniają...a na pewno nie racji "unoszonego"...
|
Pn lis 05, 2018 22:14 |
|
 |
Neuro
Dołączył(a): Pt cze 08, 2018 20:10 Posty: 429
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Mrs_Hadley napisał(a): No dobrze, ale jakie widzisz podobieństwa terapii oferowanej przez Tolle z przytoczoną przez Ciebie terapią Gestalt? Tu i teraz. Uważność. Cytuj: Czy to, że żyjesz pomimo, że wolałbyś się nie urodzić jest przejawem sadyzmu Boga? Niekoniecznie. Cytuj: Co w doktrynie katolickiej piekła wydaje Ci się absurdalne? Absurdalnym byłoby dla mnie, gdyby dobry Bóg chciałby abym kierował się jakąś kompulsywną, wewnętrzną emocjonalną presją. Cytuj: Jest jedno oficjalne nauczanie, zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Slucham. W Katechizmie są 3 wersje: 1) Niewyspowiadany grzech śmiertelny w chwili śmierci ----> Piekło 2) Niewyspowiadany grzech śmiertelny w chwili śmierci i brak żalu (doskonałego?) za niego----> Piekło 3) Samo-wykluczenie się poprzez bunt wobec Boga -----> Piekło Teresee napisał(a): Takie uniesienia mogą być złudzeniem...niczego nie udowadniają...a na pewno nie racji "unoszonego"... Ale to nie koniec  "Pięć następnych miesięcy przeżyłem w niezmąconym, głębokim spokoju i błogości. Później intensywność tego stanu nieco osłabła - a może tak mi się tylko wydawało, ponieważ stał się on dla mnie czymś naturalnym. Nadal potrafiłem funkcjonować w świecie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że nic nie mogę zrobić, aby wzbogacić to, co już mam. Wiedziałem oczywiście, że przydarzyło mi się coś głęboko istotnego, lecz w ogóle tego zdarzenia nie rozumiałem. Dopiero po kilku latach, kiedy już naczytałem się różnych tekstów o tematyce duchowej i spędziłem trochę czasu z nauczycielami duchowymi, pojąłem, że przytrafiło mi się właśnie to, czego wszyscy szukają. Zrozumiałem, że pod ogromnym naciskiem cierpienia, jakiego doświadczyłem owej nocy, moja świadomość musiała zapewne zaniechać utożsamiania się z nieszczęśliwym i głęboko zalęknionym Ja", które w sumie jest tylko stworzoną przez umysł fikcją. Zaniechanie to było widocznie tak całkowite, że fałszywe, cierpiące Ja" natychmiast runęło - niby nadmuchiwana zabawka, z której wyciągnięto zatyczkę. Pozostała jedynie moja prawdziwa natura, rozumiana jako wiecznie obecne Ja jestem": świadomość w stanie czystym - sprzed utożsamienia z formą. W późniejszym czasie nauczyłem się z pełną świadomością wnikać w tę nie poddaną czasowi, niedostępną dla śmierci sferę wewnętrzną, którą zrazu uznałem za próżnię. Osiągałem stany tak nieopisanie błogie i święte, że blednie przy nich nawet to pierwsze, wspomniane na wstępie przeżycie. Nadszedł w końcu czas, kiedy na płaszczyźnie fizycznej wszystko, ale to wszystko utraciłem. Nie łączyły mnie żadne związki z ludźmi, nie miałem pracy, domu ani tożsamości społecznej. Prawie dwa lata przesiedziałem na ławkach w parku, czując niesłychanie silną radość. Lecz nawet najpiękniejsze doznania pojawiają się, aby kiedyś przeminąć. Zapewne ważniejszy od wszelkich doznań jest podskórny nurt spokoju, który od tamtej pory ani na chwilę mnie nie opuścił. Czasem bywa on bardzo silny, niemal dotykalny, tak że potrafią go odczuć również inni ludzie. Kiedy indziej schodzi na dalszy plan i dobiega stamtąd niby odległa melodia. W późniejszych latach zdarzało się, że ktoś do mnie podchodził i mówił: „Chcę mieć to samo, co ty. Czy możesz mi to dać albo pokazać, jak mógłbym to zdobyć?", a ja odpowiadałem: „Już to masz. Po prostu jeszcze tego nie czujesz, bo twój umysł robi za dużo hałasu". Z tej odpowiedzi wyrosła z czasem ta oto książka. Zanim zdążyłem się połapać, znów miałem zewnętrzną tożsamość: zostałem nauczycielem duchowym." PS: Edytowałem wcześniejszego posta, odpowiadając na Twoje pytanie o rozróżnianiu głosu Boga, nie wiem czy zauważyłaś  PS2: Cytuj: Takie uniesienia mogą być złudzeniem...niczego nie udowadniają...a na pewno nie racji "unoszonego"... A u nas katecheta podawał to jako argument - że po spowiedzi ktoś się czuł taki lekki, jakby Bóg go nosił na rękach 
_________________ Pokój wam.
|
Pn lis 05, 2018 22:20 |
|
 |
IrciaLilith
Dołączył(a): Wt maja 29, 2018 15:10 Posty: 4921
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Teresse , jak rozróżniam - Tak samo jak sen od rzeczywistości. Dobrym wyznacznikiem jest moim zdaniem spójność, logiczność, oraz owoce - to co daje wewnętrzny spokój, wprowadza w życie więcej Miłości, Piękna, Wolności jest ok, bo niby na jakiej podstawie uznać że to coś złego i nieprawdziwego, oczywiście mówię o jakiejś dłuższej perspektywie, a także o ocenie innych osób, bo jeśli otoczenie widzi że dzieje się z Tobą coś złego to warto zwrócić na to uwagę.
Piszesz, że wierzysz Magisterium, ale w Twoich postach czuć, że masz poważne wątpliwości, że szukasz potwierdzenia, jakiś dowodów... Nie dziwi mnie to - wątpliwości to oznaka myślenia.
Ja nie pomogę, bo wybrałam kierowanie się swoim 'sercem', nie chciejstwem, nie oczekiwaniami, ale 'sercem', wewnętrznym głosem, tym samym który sprawił że spojrzałam na chłopaka i wiedziałam że to ten z którym mój los jest spleciony... Nie zawsze jest łatwo, bo 'serce' prowadzi mnie po bezdrożach, ale gdy go nie słucham, bo wydaje mi się że prowadzi na trudne szlaki to właśnie wtedy żałuję, czuję się źle i w końcu i tak robię to czego ono pragnie. Serce to dla mnie najwyższa ekscytacja,inspiracja, wewnętrzny głos, coś innego niż intuicja.
Cukierki duchowe, ekstaza.... można się nauczyć je rozpoznawać od zetknięcia się z Prawdą... Prawda wytrzymuje próbę czasu, z czasem staje się coraz wyraźniejsza ,a cukierki tego nie wytrzymują, stają się mdłe...
_________________ 'Ja' to tylko zaimek wygodny w konwersacji ;)
Nazwanie czegoś/kogoś głupim lub mądrym, dobrym lub złym, prawdziwym czy fałszywym, itd, nie ma na to wpływu, tylko na to jak to subiektywnie odbieramy i jak to odbiorą inni...
|
Pn lis 05, 2018 22:24 |
|
 |
Neuro
Dołączył(a): Pt cze 08, 2018 20:10 Posty: 429
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
IrciaLilith napisał(a): Nie zawsze jest łatwo, bo 'serce' prowadzi mnie po bezdrożach, ale gdy go nie słucham, bo wydaje mi się że prowadzi na trudne szlaki to właśnie wtedy żałuję, czuję się źle i w końcu i tak robię to czego ono pragnie. Serce to dla mnie najwyższa ekscytacja,inspiracja, wewnętrzny głos, coś innego niż intuicja. Mam tak samo jak Ircia  Widocznie będę się z nią w jednym kotle smażyć  Tylko dlaczego szatan miałby przynosić dobre owoce, a Bóg złe? Tylko po to, żeby po śmierci powiedzieć: "Serpraaajs! Tto wszystko było na opak!" ? To jest właśnie dla mnie absurdalne 
_________________ Pokój wam.
Ostatnio edytowano Pn lis 05, 2018 22:28 przez Neuro, łącznie edytowano 1 raz
|
Pn lis 05, 2018 22:27 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Neuro napisał(a): Z tej odpowiedzi wyrosła z czasem ta oto książka. Zanim zdążyłem się połapać, znów miałem zewnętrzną tożsamość: zostałem nauczycielem duchowym."
No, ale jeśli ten gostek nie jest chrześcijaninem - to musimy uznać, że się myli i że to są złudzenia... Neuro napisał(a): A u nas katecheta podawał to jako argument - że po spowiedzi ktoś się czuł taki lekki, jakby Bóg go nosił na rękach No cóż ja też tak sądziłam do momentu "apokalipsy wg Teresse" Neuro napisał(a): PS: Edytowałem wcześniejszego posta, odpowiadając na Twoje pytanie o rozróżnianiu głosu Boga, nie wiem czy zauważyłaś Już czytam... 
|
Pn lis 05, 2018 22:28 |
|
 |
Neuro
Dołączył(a): Pt cze 08, 2018 20:10 Posty: 429
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Teresse napisał(a): No, ale jeśli ten gostek nie jest chrześcijaninem - to musimy uznać, że się myli i że to są złudzenia... Dlaczego? I co to znaczy być chrześcijaninem? Oprah kiedyś go zapytała, czy uznaje bóstwo Jezusa i on odpowiedział, że tak Cytuj: No cóż ja też tak sądziłam do momentu "apokalipsy wg Teresse" To znaczy? 
_________________ Pokój wam.
|
Pn lis 05, 2018 22:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Czy Ewangelia to naprawdę Dobra Nowina?
Cytuj: Cytuj: No cóż ja też tak sądziłam do momentu "apokalipsy wg Teresse" To znaczy?  Hehe może jutro napiszę, ale to muszę mieć flaszkę do tego Z tego by mogła by być powieść, na pewno chcecie wiedzieć? Opisałam już trochę tutaj: ( te mało drastyczne przykłady) https://forum.wiara.pl/viewtopic.php?p=1018882#p1018882
|
Pn lis 05, 2018 22:40 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|